To, co umarło i samo do żywych wraca, aby ich w zawiści swojej straszyć, nękać i podgryzać.STRZYGI
Spoiler:
(...) strzygi złe i strzygony, co to męczą ludzi od dawna, przychodzą na świat z sercami dwoma, z duszami dwoma, a zdwojoną ilość zębów mają, coby łatwiej kości kruszyć. Stąd ich nazwa odmienna, a jakże trafna – dwudusznice. Strzygi żyją też po dwakroć. Pierwszy raz, niczym ludzie, od nas nie różniąc się nadto. Mieszkają z nami, przeto uczą się ludzkich odruchów, które jednak w drugim życiu zanikają całkowicie, ustępując miejsca krwiożerczej ich naturze. Wiadomo przecież, że za pierwszego żywota strzygi bać się nie należy. Zwykle słaba taka, osowiała, choć niby ludzka. Co tam zęby, serca dwa, skoro ledwie chodzi, ledwie dycha? No właśnie, bo jest tak, że kiedy dychać przestanie, to dopiero zaczyna się robić strasznie. Po śmierci dwudusznicy tylko jedna jej dusza opuszcza ciało, druga zaś hula nadal, ożywiając niespokojnego trupa. Wtedy właśnie strzyga potworem się staje i na ludzi oraz zwierzęta poluje, krwią się karmi – a największe to jej pragnienie i żądza nadrzędna. Wygląd strzygi określić nietrudno, bo przypomina osobę, z której zwłok się wzięła przemieniła. Tylko różnic kilka jest, już na pierwszy rzut oka widocznych. Po zmianie masy nabiera, rośnie mocno i jakby większą się staje. Pazury zakrzywione z końców palców jej groźnie sterczą. Zęby także, ot, cała masa tnących, rwących, na pół kciuka długich zębów w paszczy szerokiej świeci. Chodzą słuchy o takich śmiałkach, co dwudusznice odczarowywać chcieli, niby do normalności przywracać. Żaden taki dotychczas nie wrócił, coby wieści zdać i chwałę zgarnąć. Z tego trzeba wnioskować, że strzygi pozbyć się można jednym tylko sposobem – zabijając potworę. No, aby strzygę ukatrupić, trza najsampierw odnaleźć sarkofag, trumnę lub dół, w którym za dnia sypia. A wtedy, podczas gdy śpi, truchło kołkiem przebić gdzieś na wysokości serca. Mówią też, że dobrze głowę jej urżnąć przy szyi, obrócić twarzą w dół, a potem położyć między nogami bestii, coby więcej wstać nie mogła...
UTOPCE
Spoiler:
(...) nocą z wody wyłażą, oślizgłe utopce. Lęgną się z dusz topielców i płodów poronionych, niby we krwi zanurzanych. Zwierzęcym sposobem, po wypełznięciu na brzeg suszą się i łuskają, czyszczą z brudów, błota i mułu. Wielką radość sprawia im podtapianie ludzi. Kiedy człowiek lękliwy zobaczy w nocy ich ślepia rozbawione, wtedy traci nad sobą panowanie i prosto do wody się pcha. A tam już czekają na niego złaknione krwi utopce, co mokrymi ciałami przylegają doń, ciągnąc nieszczęśnika w odmęty, na dno, gdzie leżą kości. Nie należy tedy włóczyć się w pobliżu rzek, stawów i jezior późną porą, szczególnie w czas nowiu, kiedy księżyc woła je z góry. Każdy, komu życie miłe, posłucha tej rady i dzieci swoich przed kąpielami strzec będzie...
Ostatnio zmieniony 17 lut 2020, 13:25 przez Septo, łącznie zmieniany 2 razy.
Istoty ulotne, czyli dusze nieszczęść szukające, które błąkają się niby bez celu, śmierć ludziom niosąc.LATAWICE
Spoiler:
(...) latawice, dla przykładu, przybierają postać panien ślicznych i wabią mężczyzn żonatych, kusząc ich grzechem. Oplątują tychże złocistymi włosami swoimi i małymi oczkami zniewalają. Pojawiają się w nocy, we snach swych wybranków, rozkochując ich w sobie do szaleństwa. Mąż taki, w nerwach słaby, szybko więdnie i do kochania tęskni. Niespełniony, gaśnie. Umiera samotny, obojętny na wdzięki ludzkich panien. Zdarza się czasem, że wiedziona pomyłką latawica ukaże się w dzień swemu kochankowi. Traci wtedy złoty warkocz i moc swoją, a dnia siódmego umiera jako człowiek. Ale dla jej ofiary, niestety, nie ma już zbawienia, gdyż ta sama wkrótce ginie, zdjęta żalem i sromotą. Znane są przypadki, kiedy poruszona uczuciem jakimś lub też strachem owładnięta latawica odstępuje sama, z woli własnej, od ofiary. Wtedy tylko urok pęka, zwalniając mężczyznę z obowiązku kochania. Przeto ty, co trafisz w sidła latawicy, módl się i błagaj, aby wzbudzić w niej ludzki odruch jakiś. A nuż sobie pójdzie, ciebie od śmierci ocali...
PÓŁNOCNICE I POŁUDNICE
Spoiler:
(...) prawdą jest, że brać głupieje. Nocą na pola wyłazi, skacząc wśród zboża. Przecie wiadomo, że wraz z księżycem pojawiają się północnice, płaczkami przez wioskowych zwane. Demony okrutne, pozbawione litości jakiej. One same z pól do domów ciągną, żeby dzieci straszyć i ze snu budzić, koszmary na nie zsyłać. No, a kiedy człek bez rozumu pcha im się w łapy, w ciemność między kłosami lezie, tedy los go straszny czeka. Płaczki blade są to panny, które, owinięte w białe suknie, wałęsają się po polach w noc czarną. Szczypią ludzi, po bezdrożach ich wodzą, powrót do domu skutecznie utrudniając. A mogą tak aż do świtu człeka mamić i oszukiwać. Takie to okropne dusze, widać, niegdyś zawiedzione.
Lecz nie one wcale z duchów najgorsze są. Kuzynki ich, a może siostry rodzone – południce, to dopiero bestyje! W dzień upalny na polach stoją, z sierpem złocistym zatkniętym za pasem. Żalem zdjęte dusze kobiet, które zmarły przed weselem, albo jeszcze w trakcie zaślubin. Otoczone białą suknią, tną i kaleczą każdego, kto niebacznie, w samo południe, wstąpi we zboża. Duszą śpiących żniwiarzy, porywają bawiące się w trawie dzieci. Same są pełne goryczy, to też gorycz na wszystkich wokoło rozdają...
To, co Natura, matka nasza, stworzyła w zgodzie z nami i swymi odwiecznymi prawami.LESZY
Spoiler:
(...) przeto Leszy, Lasowym zwany, między drzewami władzę ma najwyższą. Przechadza się śród pni, bladą strasząc twarzą. Ale dobry to jest stwór, człowieczy, groźny tylko dla tych, co bez szacunku po borach buszują. Mówią, że Leszy potrafi przybierać postać zwierząt różnorakich, dlatego nigdy nie wiesz czy wiewióra jaka, albo żuczek mały jest nim i patrzy, czyś dobrze cześć oddał drzewom. A to właśnie ważne, żeby czcić ich godność, bo one wielkimi konarami niebo podtrzymują. Tako Lasowy, kiedy nie pokazuje się w futrze, to łazi w dziwacznej, pomieszanej postaci. Pół jest w nim człowieka i pół jelenia jakiego, albo łosia. Bo ciało ma ze zwierza, to jest, cztery nogi i kopyta. Korpus już ludzki, ręce też, tylko na głowie rogi wielkie, powykręcane. Wysoki jest ponoć i wzrasta, kiedy obok wielkich pni przechodzi, maleje zaś, jeśli obok niskich łazi. Taki to jest zmienny i zmienne też jego nastawienie. Druidy chwalą sobie Leszego, za brata go mają. Podobno niegroźny, ale potrafi zjednać sobie najdzikszą nawet zwierzynę. Ludzi niegodnych na moczary sprowadza, a tych dobrych ratuje, jeśli się zgubią. Srogo karze tylko takich, którzy jawnie niszczycielską swą wolę w lesie oddają. Każda połamana gałąź będzie odkupiona połamaną kością – straszą dziadkowie swoje wnuki. I dobrze mówią, bo rozzłoszczony Leszy to brzydkie, choć przecie ogarnięte słusznym gniewem, stworzenie...
RUSAŁKI
Spoiler:
(...) rusałki, no i one z dusz potopionych panienek się rodzą. Wioskowi nazywają je brzeginkami i słusznie to, bo faktycznie mieszkają na brzegach rzek i strumyków, co to łąki na wskroś przecinają. Jasna ich skóra, zielenią barwiona, skrzy się nieznacznie w słońcu. Ozdobione kwiatami włosy, ciemne, długie, są zawsze luźno spuszczone i nieskrępowane. Podobnież i one same nie noszą ubrania żadnego, ciesząc się dotykiem wiatru. Lubują się w tańcach, co też czynią zawsze z rana, do dźwięku ptasich śpiewów. Spędzają czas z ludzkimi chłopcami, których przy wspólnej zabawie łaskoczą i cieszą swoim towarzystwem...
DRZEWCE
Spoiler:
(...) potężne drzewce, co swych martwych braci pilnują. Skóra ich, niby kora, twarda i wytrzymała, pod ciosami toporów się nie ugnie. Wyglądają jak drzewa, bo nimi są, choć dopiero po śmierci. Drzewiec, każdy jeden, opiekuje się gatunkiem roślin osobliwym. Tak to są, na przykład, drzewce do dębów podobne, a i takie, co wyglądają jak sosny. Ale to tylko wierzchnie okrycie, bo wewnątrz ich życie się czai. Siła tajemnicza nimi porusza, gdyż chodzą one, pośpiesznie nawet. Wysokie są, temu przeczyć nikt nie może. Rodzą się, a raczej tworzą, z magii wplecionej między konary. To jest, kiedy jakaś niekontrolowana moc magiczna wchłonięta zostanie przez drzewo. A takie coś nieczęsto się zdarza, przeto drzewców wcale niewielu po świecie łazi. Jednak niewykluczone jest, że wszystkie drzewa, nawet te niepozorne, były kiedyś jednymi z nich. Bo tak się dzieje, że martwy drzewiec u kresu życia „drzewieć” zaczyna i przestaje się poruszać, mówić, a nawet oddychać. Zastyga w bezruchu, stając się nieodróżnialnym od zwyczajnych roślin, jakich pełno w każdej puszczy. Nie należy się zatem dziwić, że gniewają się drzewce na to, jak inne istoty traktują ich umarłych braci. Rozbijają siekierami ich ciała, a potem, bezceremonialnie, palą nimi w piecach. Smutek mnie ogarnia, jak stawiam siebie na ich miejscu. Współczuć im jednak nie zamierzam, bo i mnie czasami zimno, w kominku ogień rozniecić muszę...
Istoty z grzechu zrodzone, w grzechu poczęte, bądź dla grzechu i śmierci prowadzące swój żywot.MAMUNY
Spoiler:
(...) o mamunach wiadomo, że są to stwory paskudne i plugawe. Powstają z dusz umyślnie poronionych dziatek i zamordowanych, albo porzuconych dzieci z nieprawego łoża. Kieruje nimi żądza zemsty za uczynioną im krzywdę. Prześladują tedy ciężarne kobiety i porywają bękartów, zmieniając ich w poczwary. Niekiedy nawet czarują tak, że nienarodzone jeszcze dzieciaczki zamieniają w obrzydliwe pokraki, które takie przychodzą na świat, nękając rodziców swą brzydotą i nieznośnym zwyczajem. Czasami w miejsce niemowlęcia podrzucają swoje własne, tępe i krnąbrne potomstwo. Mamuny są to chude, owłosione na całym cielsku kobiety z nienaturalnie długimi, obwisłymi cycami, które często zarzucają sobie na plecy, ażeby im się między nogami nie plątały. Żyją zazwyczaj w norach i jaskiniach, a to zawsze w pobliżu rzeki. Nieszczęśliwy ten, kto pośle swoje dziecię nad wodę, gdzie mamuny mają siedziby, albowiem zrobią one wszystko, aby bachora utopić. Z zemsty, oczywiście...
ZMORY / KIKIMORY / DUSIDŁA
Spoiler:
(...) także zmory, we wsiach jako dusidła lub kikimory znane, naprzykrzają się ludziom.
Późną nocą do chat się zakradają i duszą pogrążonych we śnie domowników. Przypominają wysokie kobiety o nogach długich i pokracznych, o chorobliwie jasnej skórze, przez którą widać niemal wszystkie kości i wnętrzności poskręcane. Zmory siadają okrakiem na piersi śpiącej ofiary i podduszają ją kolanami tak długo, aż jej krew z nosa uleci. Wtedy spijają ją łapczywie, zaspokajając pragnienie. Bywa, że bardzo wygłodzone dusidło doprowadza w ten sposób do śmierci swego żywiciela. Rzadko się to zdarza. Ofiary zmór osłabione są i chodzą smętne, ale z czasem ich siły powracają, normalnym sposobem się regenerując...
WILKOŁAKI
Spoiler:
(...) nic straszniejszego niż męcząca duszę klątwa. W Noc Podwójnego Nowiu zmieniają się mimowolnie, ale przez resztę dni w roku łażą w jakby ludzkiej postaci. Tylko oczy ich błyszczą się żółcią paskudną, paznokcie ostro w szpic są zakończone, a usposobienie ich agresywne i do sporów skłonne. Gdy dwa księżyce nie świecą wespół na niebie, to wszystkie wilkołaki mogą przybierać dowolną formę - albo w tej prawie człowieczej chodzą, nie wyróżniając się nadto z tłumu, albo w bardziej zwierzęcą postać się zmieniają. A wtedy ich bladą skórę sierść jakby psia porasta, szczęka się wydłuża, a zęby we kły prawdziwe przechodzą. Zamiast paznokci pazury skrzywione wieńczą palce, a krwiożercza natura daje o sobie znać. Bo wilkołak tylko mięso jeść może - inne żarcie wszystek mu szkodzi. Ogarnięte klątwą ciało odkrywa w sobie bestialską rządzę, którą zaspokajać bez przerwy musi.
O tym jak zabić wilkołaka po całej Herbii legendy krążą. Jedni mówią, że tylko srebrne ostrze i srebrny strzały grot może tego stwora zranić... ale to bzdury są wierutne i bajdurzenia. Wszystko, co krwawi, stalą usiec można - takoż wilkołaka, który z przebitym sercem długo nie pożyje. Niektórzy wspominają magiczne właściwości tojadu. Podobno zapach tej trującej rośliny ogłupia je i otumania. A cóż może być łatwiejszego niż zatłuczenie leżącego na wznak wilkołaka?
BŁĘDNE OGNIKI
Spoiler:
(...) zwodniki, po moczarach i bagniskach nocami się snują. Czatują na podróżników samotnych, ciągłą tułaczką znużonych. Wędrowiec taki, widząc tlące się w oddali światło, otuchy nabiera i rusza w jego kierunku. Zanim jednak zda sobie sprawę, że wpadł w pułapkę, to już grzęźnie po pas śród błota, albo z urwiska spada, ku wielkiej uciesze zwodnika. Ogniki igrają ze swoimi ofiarami, wodzą ich po bezdrożach i mokradłach, by nagle zgasnąć śród mroków, pozostawiając nieszczęsnych na pastwę losu. Ludzie mówią, że biorą się one z dusz takich, co to spokoju odnaleźć nie mogą, dusz osób tragiczną śmiercią zdjętych, albo dzieci nieochrzczonych. Czasami słychać ich głos mamiący, uwodzicielski, który niesie się nad wodą. Wtedy dobrze uszy zatkać, bo ta melodia myląca być potrafi, ludzi słabych, niby śpiew syreni, czaruje. Zwodniki, jako duchy zagubione, same drogi do szczęścia szukają. Podobno ludzi oszukują, aby ich przy sobie trzymać, bo czyjegoś towarzystwa stale pragną. Ile jest w tym prawdy – nie wiem. Znać mi tylko, że ognik tak długo świecić będzie, aż swoją drogę postradasz...
Stworzenia ubrane w łuskę, pokryte pierzem. Słowem – to, co od zwierząt pochodzi i zwierzęce cechy przejawia.WIJE / SKOLOPENDROMORFY
Spoiler:
(...) wspomnijmy zatem wielkie wije, przez znawców skolopendromorfami zwane. Nazwa jest to długa i pokrętna, tak jak one same. Bowiem wije to robale potwornie ogromne, które pod ziemią wędrują, a na powierzchnię wyłażą wtedy tylko, gdy je głód przymusi. Rosłe są na kilka kroków, a nóg mają po kilkadziesiąt z obu stron tułowia. Przypominają, a jakże, niegroźne stonogi, z tym, że niegroźne żadną miarą nie są. Działają w sposób podstępny, ofiarę swoją dusząc. Przedtem wyskakują spode ziemi, rozrzucając wszędzie błoto po to tylko, aby przestraszyć przeciwnika. A niechaj tylko taki potknie się, albo w przestrachu na ziemię upadnie, wtedy wij podpełza, syczy i zatapia w nim kły swoje jadowite. Skolopendromorfa niełatwo pokonać, bo grzbiet jego grube, wytrzymałe płytki chronią. Tedy mieczem go nie zetniesz, chociaż próbować możesz, o ile starczy ci odwagi. Najlepiej w podbrzusze walić z impetem i wyczuciem, bo tam tkanka miękka i nieosłonięta. Pamiętać należy, że zazwyczaj w borach i na polanach spotkać je można, toteż każdemu zaleca się podróż udeptanym gościńcem. Kiedy za plecami słyszysz syczenie, albo czujesz, że drga ziemia pod tobą, tedy rzuć się do ucieczki, nieboże, albo szykuj brzytwę...
KARENY
Spoiler:
(...) po rozgrzanym piasku stąpają, te pustynne kolosy, co nad wydmami wzrostem górują. Rudawą szczeciną porośnięte, są jak włochate góry, ale ze słoniową trąbą przy pysku, która miedzy dwoma ostrymi ciosami zwisa. Nogi ich jak kłody, a cielska tak olbrzymie, że aż dziw człowieka bierze, kiedy na nie patrzy. Stworzenia to stadne, więc w grupy się łączą, bo tak jest im łatwiej po pustyniach łazić. Tedy śród zamieci możne je zobaczyć, jak w korowodzie leniwie kroczą. Na przedzie ten największy, a za nim wszystkie mniejsze, trąbami ogonów uczepione. Niby miły to widok, a jednak zwodniczy, bo mamuty pustynne to silne zwierzęta, z którymi obchodzić się trza nad wyraz ostrożnie. Groźne są w szale, a złoszczą się prędko, szczególnie gdy się na nie bez namysłu krzyczy. Dlatego, jeśli chcesz starcia uniknąć, zachowaj ciszę i spokój, a nie drażnij ich ruchami gwałtownymi, bo za tym także nie przepadają. Kareny niegdyś tłumnie na południu żyły, ale dziś jest ich mniej. Orkowie z włóczniami wybili znaczną część tych zwierzów zawczasu, a i teraz, swym dzikim zwyczajem, często na nie polują...
JEDNOROŻCE
Spoiler:
(...) jeden tylko róg z jego głowy wyrasta. Gdyby nie to, wyglądałby jak szkapa zwyczajna, taki tam koń, co to przed pługiem lezie lub rycerza jakiego na grzbiecie dźwiga. A jednak bije od niego moc tajemnicza, jakaś duma i wyniosłość, których odebrać sobie nie pozwala. Kopyta niezwykle ma ostre, jakby do cięcia i miażdżenia zrobione. Zna swą wartość, to cudne zwierze, i strzeże jej ze wszelkich sił. Nie pozwala nikomu się dosiąść, choć niby koń, do tego jest przecież przyswojony. Mówią, że tylko osoby o czystym sercu dostąpić mogą tego zaszczytu, ażeby ujechać na jednorożcu. Ja tam nie wiem, czy nawet takie cnotki uszłyby z życiem, gdyby spróbowały choć na kilka kroków zbliżyć się do niego. Uczeni pisali niegdyś, że w rogu jego magia tkwi jaka, co pozwala trucizny i choroby leczyć. Podobno jad wiwerny osłabia nawet, albo całkiem go łagodzi, przeto towarem jest, że tak powiem, wagi najwyższej wśród każdych łowczych...
ŻMIJE
Spoiler:
(...) w chmurach ciemnych siedzą, żmije latające. Skórzastymi skrzydłami machając zlatują na dół po to tylko, aby siać zniszczenie. Z wężami się bratają widocznie, bo łuską są pokryte i gadzie kształty przybierają. Do wielkich rozmiarów rosną, tak, że wiatr i burzę wzniecić mogą. We znaki dają się chłopom, zjadając bydło i owce, zasiewy paląc, chaty niszcząc. Ludzie ze smokami ich mylą, jaszczurami skrzydlatymi wołają niekiedy. Każda nazwa tutaj trafna, bo ichną moc i siłę wiernie oddaje...
DRZAZGONOGI
Spoiler:
(...) skąd ten stwór pochodzi, bo nie znaleziono nigdy jego gniazda. Uczeni nawet nie wiedzą w jaki sposób drzazgonogi wiodą żywot, ani jak się między sobą mnożą. Pewne jest to, że dorosłe osobniki nieraz osiągają rozmiary równe kotu. Drzazgonogi są śmiertelnie groźne, choć wyglądają wcale niepozornie - a według niektórych to nawet uroczo. Ciało ich jest płaskie, ciasno pokryte nachodzącymi na siebie płytkami, co to przypominają nawet ogon czerwonego raka. Przemieszczają się niespodziewanie szybko na wielu krótkich nóżkach, niczym znane wszystkim krocionogi i potrafi dreptać po każdej powierzchni - także po ścianach i po suficie. Drzazgonogi nie posiadają gęby żadnej, dlatego początkowo nie widziano w nich wcale zagrożenia. Okazało się jedna, że nie potrzebują one mordy, by zadawać ludziom śmierć. Polują stadnie, atakując nogi swojej ofiary. Czasami włażą na wysokie drzewa, aby z gałęzi spaść przechodniowi na kark. Gdy zdołają wreszcie wleźć na nieświadomą niczego ofiarę, to bezlitośnie wbijają w jej ciało swe krótkie nogi i przywierają do niej całą powierzchnią cielska, niczym jakaś pasożytnicza narośl. Ich odnóża błyskawicznie zapuszczają coś w rodzaju korzeni w skórę nieszczęśnika, przez co prawie niemożliwym staje się oderwania drzazgonoga, gdy już się zakleszczy. Zawarte w nich toksyny powodują u niektórych ludzi natychmiastową martwotę członków. Jeśli stwór zdoła w ten sposób okulawić swoją ofiarę, to reszta roju wkrótce obsiądzie zdobycz i - zapuszczając w nią korzenie - pozbawi ją wszystkich płynów, zostawiając tylko wysuszone truchło. Gdy drzazgonóg wrośnie w ciało, to bez medyka się nie obejdzie. Aby usunąć pasożyta wraz z korzeniami, które mogą utkwić w skórze, potrzebna jest zawsze operacja. Bestie te są niezwykle odporne na ogień, jednak warto wiedzieć, że zimno je usypia. Zdarza się czasami natknąć na niewielkie ich grupki w ruinach starych świątyń lub zniszczonych gmachach, posiadających nisko położone piwnice. Ich obecność można poznać przez ten specyficzny chrzęst jaki wydają, kiedy łażą wte i wewte. Dobrze jest oddalić się jak najszybciej od źródła tego dźwięku, bo nic dobrego on nie wróży...
KRAKEN
Spoiler:
(...) dziesięć potężnych macek z jego cielska na boki wyrasta. Żyje pod wodą, a tak głęboko w odmętach siedzi, że gołym okiem nie sposób go dostrzec, nim się w swej złości śród piany wynurzy. Równo przez sto lat na dnie morza leży, w nieprzerwanym śnie pogrążony, aby potem przez kolejne sto roków siać strach i trwogę. Wiernie służy tylko temu, kogo po przebudzeniu pierwszego zobaczy. Związany magią kraken staje się bezwolny, ale wciąż do zuchwałości skory. Jeśli nikogo przez długi czas nie napotka, po tym, jak swoje oczy otworzył, to z własnej woli w głębiny wypływa, coby statki topić. Oplata je tedy długimi ramionami, kadłub dzieląc na poły, łamiąc maszty niby cienkie patyki. Po karczmach krążą opowieści, jakoby bestia ta wywoływała burze i sztormy na morzu, wodne wiry i ogromne fale zalewające nadbrzeżne wioski. Niewiele jest za to bajań o tych, co przeżyli spotkanie z krakenem...
WIDŁOGONY
Spoiler:
(...) do żmijów podobny jest widłogon, a tym się tylko od nich różni, że tak duży nie rośnie.
No i ogon jego na samym czubku rozwidla się, twardnieje, tworząc dwa szpikulce ostre. Ogromne skrzydła pozwalają mu latać szybko i zwinnie, w powietrzu skręcać, przewracać się. Z łatwością dogania ofiary, by potem schwycić je wąskim pyskiem. Szare łuski, co pokrywają większą część jego ciała, stanowią słabą i niepewną ochronę, dlatego właśnie stwór unika otwartych starć, podkradając się za to do wroga podstępnie. Widłogony zamieszkują wilgotne jaskinie, miejskie kanały, podtopione budynki i...
GRYFY
Spoiler:
(...) dziób orli, szpony i skrzydła ptasie do ciała lwa groźnego przyczepione jakimś niesamowitym zrządzeniem. Dumą i niezależnością słynące gryfy panami są nieba. A raczej były, kiedy onegdaj licznie te ziemie zamieszkiwały. Bo teraz, wiedzieć wam trzeba, że gryfów niewiele zostało, a te, które są, królewski dekret chroni. Niegdyś ich gniazda gęsto po górach były rozsiane, a ich piski w dal echem się niosły. Dzisiaj cisza, o gryfach nikt nie mówi, bo i nie ma oczym gadać. Stwory te, niewątpliwie szlachetne, były bardzo groźne tylko zawczasu. Szybując na wysokości chmur potrafiły dojrzeć ofiarę gdzieś w dole i z szybkością spaść na nią jak grom. Dlatego też uznaje się gryfy za symbol władzy niepodzielnej, siły i majestatu, którego, mimo wszystko, odebrać im nie lza...
KELPIE
Spoiler:
(...) wszystkie dziatki. Obawiajcie się tedy konia jak noc czarnego, gdy go przypadkiem na brzegu jeziora napotkacie. Może to być zwyczajna kobyła, co się z uwięzi jakoś podróżnym zerwała - a wtedy nic wam nie grozi - albo też okropna poczwara, którą znawcy zowią kelpie. Na kości oraz mięso jest łasa i bez ostrzeżenia wciągnie was pod wodę, jeśli ulegniecie jej magicznemu urokowi. Bo jakiż jeździec nie dosiądzie potężnego ogiera, gdy mu ten drogę zagrodzi i grzbiet pod siodło nastawi? Konie parchate, smolistej zawsze maści, rzeki i jeziora, stawy i inne zbiorniki wodą zalane zamieszkiwać zwykły. Wystarczy, że nogę przez kulbakę przełożysz, a już z kobylego wierzchu zejść nie dasz rady. Ciało twoje przyrasta jakoby do końskiego cielska, gdy stwór do wody wkracza, ciągnąc cię ze sobą na muliste dno. Nigdy nie słyszałem o takim śmiałku, co to przeżył spotkanie z tą podstępną bestyją. Po kątach mawiają jednak, że są podobno tacy, którzy kelpie okiełznać potrafią. Dusza takich ludzi równie czarna jest, co tych poczwar sierść...
TAPEDŻARA
Spoiler:
[…] skrzek ich przeraźliwy roznosi się po stokach górskich całego pasma Daugon, wzbudzając w podróżnikach strach. Przelatują nad dolinami z szeroko rozpostartymi na pół pręta błoniastymi skrzydłami polując na mniejsze ssaki, jaszczury i ptaki. Same do gadów podobne pokryte twardą gładką skórą w odcieniach żółci, beżu, szarości lub zieleni. Pyski zakończone dziobami oraz wielkimi grzebieniami, które u samców są znacznie większe i barwniejsze- często jaskrawo żółte, czerwone lub zielone. Tapedżary królewskie mają znaczniejsze grzebienie, jaśniejsze i bardziej wysunięte do tyłu. Dzikie tapedżary zazwyczaj mają mniejsze grzebienie, zielono-czerwone z potężniejszymi rogami. Gniazda budują z gliny, chrustu i kamieni w górskich jaskiniach na mało dostępnych szczytach. Choć polują zazwyczaj pojedynczo to zazwyczaj tworzą kilkunastoosobniczą populację o bardzo złożonych relacjach wewnątrzgrupowych... Podobne do swoich górskich pobratymców, tapedżary żeglarskie, są trochę mniejsze. Zamieszkują mało dostępne klify lub skały nadmorskie nad zatoką Keronu. Prowadzą bardziej samotniczy tryb życia polując przede wszystkim na ryby. Ich beżowa, szara lub grafitowa skóra jest zazwyczaj pokryta śluzem, który chroni ją przed działaniem słonej wody. Grzebień mają długi lecz bardziej smukły, zakończony półkoliście o barwach czerwieni, błękitu lub wyrazistego niebieskiego. […]
WIWERNY
Spoiler:
(...) te też spokrewnione są ze smokami. Straszny i groźny to gad, ale na szczęście, ogniem nie pluje. Długą dość ma szyję, zieloną łuską przykrytą. Podobnie jest też z resztą ciała, na którego końcu ciągnie się ogon, żądłem zwieńczony. Skrzydła błoniaste, też wielkie, po bokach nosi, a na dwóch tylko łapach stąpa. I choć zęby i pazury mocne, to raczej nie trudzi się, ażeby nimi ofiarę poszarpać. Woli jadem zabijać, który ukłuciem pod skórę wprowadza. Niektórzy ludzie twierdzą, jakoby widzieli wiwerny ze starości konające. Kłamstwa to, banialuki! Bo gdy te stwory osiągają pewien wiek zasłużony i nie padną wcześniej od miecza, zasypiają po prostu. I leżą tedy w letargu, a z czasem przykrywa je ziemia – tak stają się pagórkiem, na którym bawią się dzieci i budują domy. Później wzgórzem, na którym toczą się bitwy. Wiwerny zazwyczaj już nigdy się nie budzą, pogrążone we śnie nieskończonym. Bywają jednak wyjątki...
PTAKI Z ŻELAZA
Spoiler:
(...) aż dziw bierze, jak coś takiego latać potrafi. Choć skrzydła ma, to przecież czymś twardym, niby łuską, szczelnie pokryte. A porusza się wcale zwinnie, tak, że strzałą niełatwo jest trafić. Nawet jeśli jaki strzelec dobrze przymierzy, to pewnie we skrzydło strzeli, które grot naostrzony bez trudu odbija. Podobnież dziób ma twardy nad wyraz, co zbroję i tarczę podziurawi, kiedy z impetem uderzy. Nie bez kozery stwory takie nazywają ptakami z żelaza. Mnie boli najbardziej to, że srają gdzie popadnie. Co zjedzą, to zaraz wysrają, a odchody ich trują ludzi i bydło, bo podobno jad mają w sobie. Na szczęście niedużo ich już zostało, bo z tego co wiem, to tylko kilkadziesiąt sztuk gdzieś jeszcze się chowa...
WĘŻE MORSKIE
Spoiler:
(...) bo węże morskie to tego typu stworzenia, co życie całe przepędzają w wodzie. Długie ich cielska przez fale się przeciskają, ułatwiając im pływanie. W niespokojnych wodach mieszkają, żywiąc się rybami, ptakami i wszystkim, co im w szczęki wpadnie. Nigdy nie polują samotnie, żerują w grupach i łączą się w pary. Samce różnią się od partnerek tym tylko, że nieco grubsze są, masywniejsze, a na łbie mają jaką kryzę kolorową. Niezależnie od płci, ciało węża morskiego pokrywają twarde jak kamień łuski o kształcie opływowym. W niektórych miejscach też drobne ciernie, niby kolce czy coś, spode skóry wystają. Gwałtowną mają naturę, te stwory głębinowe, zdarza się tedy, że atakują samotnych pływaków lub nawet statki małe, zabijając niekiedy całą załogę. Drżą na ich widok marynarze, bo nie jedna fregata została przez nie zatopiona, nie jedno życie ukróciły już te morskie stwory...
WĘŻOGOŃCE
Spoiler:
(...) kiedy zwierzęta wbrew naturze się parzą. Choć jest futrem porośnięty, wężogoniec ma w sobie coś z węża łuskowatego. Mianowicie dwa gadzie ogony, co mu z tułowia miast łap wyrastają. Tam, gdzie ludzka noga w błocie grzęźnie, stwór ten bez trudu pełza, sunąc na swoich chwostach. Jego ostre zębiska, kształtem do grotów podobne, zdolne są bez trudu zagryźć nawet konia. Przekonały się już o tym karawany, którym droga wypadła przez jakąś opuszczoną drogę, albo trakt zaniedbany, na którym noc w noc coś straszy. Potwory te można spotkać wszędzie tam, gdzie na ogół nie powinno się zapuszczać. Ich ofiarami padają przeważnie ludzie oraz te leśne żyjątka, które nie biegają dość szybko, aby im umknąć śród drzew. Pojedynczy człowiek niewielkie ma szanse w starciu z wężogońcem, tak jest on szybki i zwinny, że niełatwo go trafić. Ponadto uparty bywa niby osioł i zawzięcie atakuje nawet wtedy, gdy już bez sił po ziemi się tarza. Kto choć raz widział go zeźlonego, ten wie, że to bestia równie niebezpieczna, co złośliwa...
OBŚLIZGI
Spoiler:
[…] w bagnach, ściekach i ekskrementach żyją długie na łokieć obślizgłe wije, których obrzydliwe pyski zakończone otworem gębowym, co wiele zębisk posiada. Pożerają wszystkie odpady, które spotkają na drodze- odchody, ścierwo, robaki i małe gryzonie. Cielsko ich otoczone zielonym śluzem, który ułatwia im przemieszczanie we wszelkiej substancji. Obślizgi posiadają ostające wyrostki, które pozwalają wychwytywać wszelkie drgania materii a gruba skóra pory, odczytujące zmiany chemiczne, gdyż nie posiadają zmysłu powonienia ani wzroku. Wbrew pozorom potrafią być bardzo niebezpieczne dla człowieka. Wbijając swoje kolce gębowe mogą nabawić swojego oponenta tężca lub innego świństwa. […]
ŻUJPASZCZE
Spoiler:
(...) stęskniony lądu żeglarz, który długo już po wodach dryfuje, często w toń zerka, szukając pociechy. Takoż rozbitek, co po morzu się nosi, nachyla się nisko, ażeby ostudzić pragnienie i łyk chociaż słonej wody na języku poczuć. Wtedy bywa, że spod fali żujpaszcza wyskoczy, do twarzy się przyssie i jako rzep na psim ogonie, puścić nie chce. Wbija się we skórę zębami, co kształt mają podobny do rybackiego haka i zaczyna ją odgryzać, zrywając niekiedy całe jej strzępy. Podobno okropna to katorga i ból nie do zniesienia. Żujpaszczę, kiedy już gryźć zacznie, wcale niełatwo jest od ciała oderwać. Mocno oplata swoją ofiarę sześcioma długaśnymi odnogami, co pajęcze dalece przypominają, a tak mocno ściska, że gotowa kości pękać. Trzeba znać, że nie tylko w wodzie żyją żujpaszcze. Kształtami zbliżone są przecie do skorpionów, raków i innych takich, toteż po lądzie łazić mogą. Nawet w lesie, między liśćmi zgniłymi, spotkać je można. Uważać przeto należy na skórę odsłoniętą, w którą takie wbić się mogą. Jeden znam tylko sposób, żeby się pozbyć pasożyta, kiedy już do czynu przystąpi. Trzeba silnie za ogon go pociągnąć, tak, żeby oderwać go jednym ruchem. Wtedy potwora rozluźni nieco uścisk, zęby schowa i sama odpadnie, krwią z odwłoka brocząc...
Stwory powstałe z nekromanckich rytuałów. Plugawe owoce czarów najmroczniejszych.LISZ
Spoiler:
(...) chcąc śmierć oszukać. Haniebna jest to praktyka i tylko ten się jej ima, kto w sobie krzty człowieczeństwa nie zachował. Nekromanci, chcąc czas pokonać, władzy nad życiem i mocy niemal boskiej łaknąc, tracą to, co ludźmi ich czyni. Ogromnej wymaga ofiary plugawy rytuał, co maga w trupa żywego zamienić potrafi. Najsampierw krew popłynąć musi, plamiąc ołtarz na którym puste naczynie stoi. To w nim nekromanta zamyka swą duszę, gdy raz na zawsze więź ze światem zrywa. Umrzeć musi, aby żyć już wiecznie. Kiedy czary się dopełnią, nekromanta zostaje liszem i odtąd śmierć mu niestraszna. Mroczna magia go trzyma i sprawia, że zabić nie sposób. Choć z tym zabijaniem, to tak nie do końca prawda, bo jedna istnieje metoda, aby lisza do grobu pewnikiem odesłać. Mowa o wcześniej wspomnianym naczyniu, w którym spętana, zaklęta dusza siedzi. Wystarczy rozbić je, aby moc chwiejną zupełnie rozproszyć, posyłając tym samym czarownika w otchłań bezdenną, gdzie miejsce ma już od dawna nabyte. Ale zaznaczyć muszę, że niełatwa to sztuka. Każdy lisz przy sobie pojemnik nosi, dniem i nocą nad nim czuwa. Niczym skarbu największego strzeże, bo wie, że wewnątrz tkwi całe jego jestestwo, albo raczej to, co dotychczas z niego pozostało. Niewiele wiemy o tajnikach tej magii, co z taką łatwością umieraniu przeczy...
SZKIELETY I OŻYWIEŃCE
Spoiler:
(...) ożywione szkielety, złączone i ruszane magią kości poległych krasnoludów, elfów, istot wszelkich, często do ludzi podobnych. Idą, trzeszczą stawami, wykonując posłusznie wolę lub rozkaz stwórcy swojego, to jest, maga. Aby takiego pokonać, wystarczy połamać go silnym ciosem, albo też zabić czarownika, który go do życia plugawą swą mocą powołał.
A prócz szkieletów, których ciała pogniły, rozpadły się lub zostały zjedzone przez grobowe robactwo, nekromanci wskrzeszają też trupy, które jeszcze noszą na sobie skrawki mięśni i nadpsute mięso. Te to, ożywieńce, również ślepo słuchają swego mistrza, służąc mu tak długo, aż on umrze. Na zniszczenie chodzącego truchła jest sposób. Pozbawić go trzeba głowy lub tak ją rozbić, żeby mózg jego przestał działać. Wtedy wycieka z niego magia cała i pada, już pewnikiem martwy...
PSIE DEMONY / BARGHESTY
Spoiler:
(...) przyzwane do świata przez nauczonych i dość silnych nekromantów, psie demony przybierają się w ciało. Wyglądają przeto jak ogary, albo wilki wyrośnięte, z sierścią czarną lub szarą, zawsze jednolitą. Żywią się krwią i energią życiową istot żywych. Ich przeraźliwe wycie i świecące ślepia przenikają dusze osób bardziej lękliwych. Przyczyniają się ku temu legendy i wioskowe gadanie, jakoby widmowy pies był zwiastunem rychłej śmierci. Co racja, groźny on bywa i niebezpieczny, ale przecież jest do zabicia. Wystarczy ukatrupić go, jako zwyczajnego zwierza, a demoniczna dusza jego wnet opuści truchło i w nicość się rozleci...