Re: Droga ku Zaavral

16
Podczas snu nieznajomego, Regis przeniósł go na prowizorycznie wykonane nosze z konarów oraz mchu. Następnie tak jak zapowiedział pomyszkował nieco przy jeziorze, wyławaiając kilka średniej wielkości karpii, które zamierzał usmażyć na palenisku.
Choć nie były to szlacheckie standardy to życie w polowych warunkach nauczyło de Ragnara radzić sobie praktycznie w każdej sytuacji. Do smaku dodał do ryb nieco ziół. Gdy danie dochodziło do stanu "używalności", w krzakach ciągle było słychać kwilenie małego niedźwiadka, co mocno irytowała konia 28-letniego mężczyzny.
Wędrowiec postanowił nie zostawiać futrzaka na pastwę losu i zabrał go bliżej obowizkach, gdzie przywiązał go do drzewa, zachowując odpowiedni dystans od wierzchowca. Ostatecznie postanowił zabrać go ze sobą i oddać pod opiekę w pierwsze odpowiednie ręce, których w królewskiej prowincji nie brakowało. Nawet sam król miał swoje zoo, którego chlubą były właśnie niedźwiedzie kerońskie.
Gdy Regis zaczął spożywać karpia, pierwsze oznaki przebudzenia zaczął dawać ranny. Człowiek z Daugon miał jeszcze jedną, małą flaszeczkę z naparem wzmacniającym. Skarcił się w duchu, że nie przygotował ich wiecej na wyprawkę ku Zaavral.
- Dzień dobry. Nazywam się Regis de Ragnar, jestem szlachcicem, choć może na to nie wyglądam. - rzekł stonowanym głosem 28-latek, podając leżącemu menzurkę - Wypijcie to, a potem spróbujcie zjeść karpia. Nie jest to królewska strawa, ale w tych warunkach nic lepszego nie przygotuję. Jak was zwą i co robicie w tym lesie? POszukujecie czegoś w pobliżu jeziora Keliad?
Postać:
Regis z Daugon

Re: Droga ku Zaavral

17
Ciężko raniony mężczyzna, bardzo długo odczuwał ból spowodowany obrażeniami zadanymi przez niedźwiedzia. Pomimo powagi obrażeń, dochodził do siebie stosunkowo szybko, z pewnością dzięki pomocy nieznajomego. Sam nie najlepiej znał medycynę czy zielarstwo, tak naprawdę nawet założenie opatruku sprawiłoby problem.
Pomimo koszmarów i boleści, w końcu się zdrzemnął. Po obudzeniu odczuł znaczną ulgę, ale również olbrzymie pragnienie.
Podniósł głowę i zbadał wzrokiem okolicę. Oczy zatrzymał dopiero na nieznajomym, zajadającym najpewniej świeżą rybkę z pobliskiego jeziora. Spragniony mężczyzna, przechylił menzurkę i jednym momencie opróżnił z całej zawartości.
- Witaj. Jestem Lerath von Dreiss, niedawno zwolniony ze służby giermek o szlacheckich korzeniach. Tak naprawdę tylko wędróje tymi ziemiami. Prawdziwym celem mojej podróży jest Srebrny Fort, gdzie mam zostać poddany próbie przez Radę Zakonu Sakira. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, wkrótce zostanę pasowany na rycerza. Dziękuje za opiekę i przepraszam za tak nikłą pomoc w pokonaniu zwierza. W pełni sił byłbym bardziej użyteczny. Od dłuższego czasu nie zaznałem porządnego spoczynku. A Ty Regisie, dokąd konkretnie zmierzasz i jaki jest cel Twojej podróży?
Powoli wstał i podszedł bliżej Regisa, przy którym leżała strawa. Dookoła miejsca, gdzie siedzieli roztaczała się wspaniała woń ziół dodanych do potrawy.

Re: Droga ku Zaavral

18
Regis ucieszył się, że ranny przebudził się z mniejszym grymasem bólu, a nawet dość ochoczo dołączył do niego, by skonsumować skromne śniadanie złożone z karpia w leśnych ziołach. W końcu szlachcic poznał imię nieznajomego, co zdecydowanie ułatwiało kontakty.
- Częstuj się póki ciepła. Raczej długo tutaj nie pobędziemy popasać. Pochodzę z gór Daugon, wracam z wędrówki, a konkretnie z "Dębowej Chaty" z prowincji Nowe Hollar. Zmierzam do mojego dawnego majątku pod Zaavral, gdzie urzęduje mój wuj Marcal. - odparł rzeczowo de Ragnar - Przy okazji będę musiał gdzieś zostawić tego niedźwiedzia, najlepiej w jakimś lokalnym zwierzyńcu królewskim. Wiem, że mają słabość do tych kerońskich sierściuchów. Dobra strona jest taka, że będziesz mógł skorzystać z mojego konia Kasztanka, ja natomiast będę prowadził zwierzaka. Oczywiście do momentu, gdy dojdziemy do pierwszej poważniejszej osady. Niestety Zaavral nie jest w tym samym kierunku co Srebrny Fort.
Po wyczerpującej mowie, Regis ponownie wziął się za swojego karpia, w końcu powalenie bestii kosztowało obu mężczyzn mnóstwo sił. Jakże tęskno mu było do dań serwowanych przez Idę, gospodynię zajazdu "Dębowa Chata"...
Postać:
Regis z Daugon

Re: Droga ku Zaavral

19
Biorąc pod uwagę ciężki stan Leratha, samotna podróż mogłaby teraz okazać się jeszcze bardziej niebezpieczna. Dzięki ostatnim wydarzeniom zrozumiał, że przez brak cierpliwości i pozwolenie na górowanie emocjom, omal nie zginął. Zrozumiał również, że powinien robić częstrze postoje, a podróżować tylko za dnia.
Lerath odebrał całą przygodę z niedźwiedziem jako swego rodzaju kolejną lekcję w drodze do nabycia tytułu rycerza. Każdy przyszły wojownik powinien chociaż raz w życiu przeżyć coś podobnego, zwłaszcza jeśli nie cechuje się skromnością.
Właśnie kończył posiłek, podczas którego dowiedział się wielu rzeczy o Regisie. Osobiście postąpiłby w sprawie małego niedźwiadka całkiem inaczej. Najpewniej wolałby ubić zwierzę i oprawić. Mięso zachowałby na dalszą podróż a futro sprzedałby na targu w jakimś mieście za niezłą sumkę. Nie zamierzał namawiać Regisa na takie postępowanie, ale zmarnowanie dużego niedźwiedzia to byłoby prawdziwe marnotrawstwo.
-Oczywiście mogę wyruszyć z Tobą do najbliższej osady, nie mam wyznaczonego terminu na dotarcie do Fortu. - Powiedział Lerath, po czym skierował wzrok w przeciwnym kierunku, gdzie na ziemi spoczywało niedawno ubite bydlę. - Nie uważasz, że możnaby oprawić tego niedźwiedzia? Zapewne dostalibyśmy trochę pieniędzy za tak dorodne futro.

Re: Droga ku Zaavral

20
Zanim Lerath skończył posiłek, Regis raz jeszcze obszedł okolicę, by odnaleźć pozostałości po swoim tobołku. Niestety nic wartościowego, poza strzępkami i jakimiś okruchami, nie znalazł i powrócił do prowizorycznego obozowiska.
Gdy von Dreiss zaproponował mu oskórowanie zwierzęcia, szlachcic jakby nagle ocknął się, gdyż zupełnie zapomniał o leżącym nieopodal truchle niedźwiedzia kerońskiego. Prócz wartościowej skóry, można było wykorzystać pyszne mięso bestii. Część należałoby skonsumować na miejscu, a pozostałości osuszyć i wykorzystać w drodze. Nieco gorzej wyglądała pierwsze część planu dawnego giermka.
- Cóż, prawdę mówiąc nigdy nie zdzierałem skóry z żadnego zwierzaka. Ot za młodu oskubałem parę kur do rosołu, ale nic poza tym. - odparł szczerze de Ragnar - Nie wiem, czy dysponujemy tez odpowiednim sprzętem do takiej czynności, choć całkiem rozsądnie zauważyłeś, iż nie powinniśmy zmarnować tego sierściucha, tym bardziej, że wyrządził niemałe szkody. Z ciekawości spytam, skąd pochodzisz bo jakoś mi to umknęło. Wspominałeś coś o swej szlacheckości, niestety w Zaavral nie słyszałem o von Dreissach.
Nim mężczyźni podejmą decyzję co zrobić z cielskiem niedźwiedzia, Regis postanowił nieco bliżej poznać kompana, który być może był z nim jakoś spokrewniony ze względu na szlacheckie korzenie.
Postać:
Regis z Daugon

Re: Droga ku Zaavral

21
Lerath podszedł do leżącego nieopodal niedźwiedzia. Obok truchła leżała również zerdzewiała klinga, którą giermek zgubił podczas walki. Przyklęnął i podniósł ostrze, ale zanił włożył je do skórzanej pochwy, dokładnie wyczyścił szmatką z resztek krwi.
-Ten mój miecz... służy mi odkąd pamiętam, niestety lata świetności ma już dawno za sobą.
Na oprawianiu zwierząd Lerath znał się niewiele lepiej niż Regis, jednak myśl o straconych pieniądzach, które mogliby otrzymać za takie futro na targu, nie dawała mężczyźnie spokoju.
-Sam najlepiej się na tym nie znam, ale co zaszkodzi spróbować. Potrzebujemy jedynie czegoś bardziej naostrzonego od mojego miecza i odrobinę czasu. Ile zdołaby oporządzić, tyle zabierzemy ze sobą.
Lerath powstał i podszedł do Regisa. Przyglądali się niedźwiedziowi jakby myśląc, od czego zacząć patroszenie zwierzyny.
-Ród von Dreiss... obecnie jestem jedynym znanym przedstawicielem rodu. Tak. Reszta moich krewnych została wymordowana. Cała historia jest niezwykle zawiła. Mój ojciec, Gerhard, naraził się potężnej organizacji, której działalność nie do końca była zgodna z prawem. Stracił życie bo nie dopuścił do zamachu stanu i przejęcia władzy na ojczystej ziemi przez członków tejże organizacji. Nie ukarano winowajców mordu, albowiem nie zostali zidentyfikowani. Jedyna poszlaka, to znajomość prawdopodobnego symbolu, którego używają jako znaku rozpoznawczego wśród swoich ludzi... tatuaż, kropla krwi spadającą na literę V w okręgu. Podjęto śledztwo, ale prowadzący musiał je umożyć. Majątek rodzinny sprzedałem, a pieniądze przekazałem na rzecz Zakonu Sakira. A wracając do tego tatuażu, może spotkałeś się już kiedyś z takim lub podobnym podczas swoich podróży?

Re: Droga ku Zaavral

22
De Ragnar razem z von Dreissem przyglądał się martwemu niedźwiedziowi. Pewnym było, że jego miecz jest w o wiele lepszym stanie, niż nowo poznanego kompana. Dopiero teraz Regis wyciągnął srebrny nóż, który wystawał spod lewej łopatki zwierzęcia. W głowie zakiełkował mu pewien plan.
- Niestety nie słyszałem o takiej organizacji, ani nie widziałem takiego znaku. Wybacz, ale niezbyt interesują mnie prywatne wojenki. Być może mój wuj Marval wiedziałby coś na ten temat, choć głowy nie dam. Rzadko kiedy rusza się spod majątku w okolicach Zaavral. Obaj jesteśmy ostatnimi żyjącymi de Ragnarami. - odparł szczerze szlachcic, obchodząc dookoła zabitą bestię - W 72 roku, mając 17 lat byłem giermkiem mego ojca Gerwanta. Zginął w jednej z bitew, warto dodać że w sporze między obecnym królem Aidanem Augustyńskim a jego bratem Jakubem, opowiedzieliśmy się po stronie tego drugiego. Szczerze mówiąc nie jestem zwolennikiem obecnego władcy oraz sposobu rządów jakie sprawuje. Odwróćmy niedźwiedzia na plecy.
Mężczyźni nie bez trudu wykonali obrót truchła, po czym Regis rozciął je wzdłuż pyska, aż po sam zad, by następnie wykonać niezbyt głębokie cięcia na łapach. Tak po blisko godzinie, udało się oskalpować futrzaka. Znając podstawy skórowania, de Ragnar wiedział, że teraz należy wewnętrzną część delikatnie pocierać o jakiś żwir, by pozbyć się tłuszczu i części które mogły gnić.
- Czym się wolisz zająć? Wycięciem najsmakowitszych partii sierściucha i usmażenia ich czy może chcesz zająć się pierwszą fazą konserwowania zdjętej skóry? - spytał szlachcic - Potem będziemy musieli obłożyć wnętrze, przyszłego niedźwiedziego dywanu, rośliną zatrzymującą procesy gnilne oraz utrzymującą przyjemny, a zarazem odganiającą robactwo, zapach.
Postać:
Regis z Daugon

Re: Droga ku Zaavral

23
Dzięki zastosowaniu ziołowych specyfików, zranienia goiły się bardzo przyzwoicie. Dzięki temu Lerath mógł pomóc Regisowi przy poważniejszych zadaniach. Porządna strawa również dodała energii wcześniej wyczerpanemu pierszą wędrówką wojownikowi, nie wspominając o zbawiennej, chociaż jakże krótkiej drzemce.
-Wolałbym zająć się oprawianiem skóry, to nie wymaga większych umiejętności. Ty natomiast potrafisz bardzo dobrze gotować, o czym miałem szansę się przekonać przed chwilą.
Zanim zabrał trofeum z rąk Regisa, przygotował sobie niewielkie stanowisko. Wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy do oprawiania znajdowały się w najbliższej okolicy, wystaczyło je przynieść w jedno miejsce. Chwikę później rozpoczął pracę.
-Jeśli wszystko pójdzie dobrze, niedługo zostanę rycerzem. Moim priorytetem jako jeszcze niepełnoprawnego, ale jednak członka Zakonu Sakira jest przede wszystkim służba zakonowi i wypełnianie wyznaczonych przez Radę poleceń. Raczej wątpię, aby którekolwiek dotyczyło polityki. Jaka jest rzeczywistość, tego nie wiem... - Powiedział, równocześnie konserwując skórę - Znasz króla albo księcia osobiście?

Re: Droga ku Zaavral

24
De Ragnar zajął się wybieraniem co smakowitszych kąsków, które wkładał do podręcznego kociołka, uprzednio opróżniwszy go z pozostałości po naparze. Choć przygotowanie jadła nie było klasycznym zajęciem prawdziwej szlachty, to po ponad 10-latach od pierwszego udziału w regularnej wojnie, Regis był przyzwyczajony do wykonywania wielu czynności. Zresztą mężczyzna nie miał typowej buty i nie zachowywał się z wyższością, które cechowały większość "błękitnokrwistych".
Następnie człowiek z Daugon wybrał kilka innych partii mięsa, nadających się do podsuszenia. W końcu podczas drogi też od czasu do czasu należało zjeść. Teraz należało ponownie rozpalić przygasłe ognisko, tym razem większe, by móc na nim zmieścić i garniec i prowizorycznie zrobioną tykwę do podwędzania. Na tych pracach zleciało oby mężczyzną do wczesnego popołudnia.
- Za młody jestem, by znać takie osobistości, a i mój ród De Ragnar raczej nie jest mile widziany na dworze króla, gdyż stawiliśmy się po stronie jego śp. brata Jakuba. Zresztą o przetrwanie rodziny może być ciężko. Zostałem tylko ja, a mój wuj dobiega już sześćdziesiątki. - odparł Regis - Pozwolisz, że obmyje grzeszne ciało w jeziorze. Zmachałem się nieco od nocy, toteż należy mi się trochę wytchnienia.
Kąpiel nie trwała dłużej niż 15-minut. Gdy szlachcic powrócił, mięso powoli dochodziło na ogniu, natomiast von Dreiss kończył oczyszczać niedźwiedzią skórę, którą teraz należało obłożyć w rośliny, mające konserwujące właściwości. Można było też natrzeć wewnętrzną część solą, choć akurat tej nie mieli pod ręką.
- I jak tam nasze trofeum? - zapytał de Ragnar - Swoją drogą, jakie obowiązki mają członkowie Zakonu Sakira? Czym się trudnicie? Wojujecie czy też może skupiacie się na bardziej filozoficznej pracy?
Postać:
Regis z Daugon

Re: Droga ku Zaavral

25
Lerath dokładnie oglądnął trofeum w poszukiwaniu pozostałości elementów, które mogłyby zapoczątkować procesy gnilne, na przykład resztki mięsa. Nie dostrzegając takowych, wyłożył dokładnie całą powierzchnię skóry odpowienimi roślinami konserwującymi. Teraz wystaczyło odczekać jakiś czas na działanie ziół, a następnie sprzedać nabytek za niezłe pieniądze. Wkrótce Regis wrócił z kąpieli.
-Wszystko prawie gotowe, zresztą sam zobacz. - Odrzekł do Regisa. - Zakon Sakira zrzesza przede wszystkim rycerzy, wojowników. Tak więc wojaczka to główny cel istnienia Zakonu. Jednak z pewnością również niejeden myśliciel przebywa za murami Srebrnego Fortu. Osobiście jeszcze nie jestem pełnoprawnym członkiem organizacji, pasowanie na rycerza dopiero przede mną, o ile przejdę pomyślnie próbę. No właśnie, próba... nigdy nie ma pewności, że wykonam wszystkie zadania Rady pomyślnie. Nie wiem, co bym wtedy zrobił. Całe swoje życie podporządkowałem Zakonowi. - Rozejrzał się dokookoła obozowiska. - Myślę, że moglibyśmy wkrótce wyruszyć. Czas nagli, a każdy z nas ma sprawy do załatwienia.

Re: Droga ku Zaavral

26
Tymczasem mały niedźwiadek, uwiązany nieopodal, przypatrywał się z iście dziecięcą ciekawością poczynaniom dwóch mężczyzn, zupełnie nie rozumiał przecież, że to, co skórują, kroją, porcjują i nacierają ziołami, to ciało jego matki-niedźwiedzicy. Bo i skąd miałby to wiedzieć, jak miałby zrozumieć? Zwierzątko zbliżyło się do Leratha na tyle, na ile pozwalał mu sznur, a więc na odległość paru kroków, i zaczęło popiskiwać, domagając się uwagi. Może było głodne czy co? A może chciało się bawić? Trzeba było mu przyznać, że było naprawdę ładne.

Znalezienie odpowiednich roślin, którymi dałoby się zakonserwować niedźwiedzią skórę, niespodziewanie okazało się pewnym wyzwaniem - Lerath nie miał pojęcia, jakich ziół użyć, poinstruowany zaś przez Regisa, owszem, znalazł przy drodze niedużą kępkę tak zwanych "włosów Osureli", jednak ich źdźbła były już w większości płowe i zeschnięte, najprawdopodobniej nie miały więc w sobie dość soku, by spełnić swoją rolę. Nadzieję jednak zawsze można było mieć...

Poza tym skórowanie niedźwiedzia przebiegło w miarę poprawnie, przynajmniej tak obydwu mężczyznom się wydawało, lecz przecież żaden z nich jeszcze nigdy tego nie robił. Całkowietej pewności więc mieć nie mogli. Póki co wszystko wyglądało jednak dość przyzwoicie - no, może poza rękami i ubraniem von Dreissa, które ubabrały się przy okazji we krwi zwierzęcia. Młodzieniec nie czuł się jednak na tyle dobrze i pewnie, by wstać i - idąc w ślady Regisa - zażyć kąpieli w jeziorze.

Zimna woda odegnała zmęczenie, zmyła cały brud i orzeźwiła de Ragnara, choć jednocześnie... jednocześnie była po prostu, co tu ukrywać, cholernie lodowata - zwłaszcza tu, w tak rozległym i głębokim zbiorniku wodnym, jakim było jezioro Keliad. Sezon na kąpiele pod gołym niebem szlachcic z Zaavral pożegnał serią donośnych kichnięć.
Kiedy wychodził na brzeg, marząc o balii z pachnącymi mydlinami i ciepłą wodą, usłyszał donośne gęganie. Chwilę później zobaczył na niebie olbrzymią chmarę dzikich gęsi, odlatujących na południe, ku gorącym ziemiom Urk-hun. Bezwiednie obserwował ich przelot przez parę chwil, później kichnął raz jeszcze, ubrał się i wrócił do obozowiska z myślą, że i jemu już czas w drogę.


Poranek był chłodny, szary i wilgotny. Pogoda nie poprawiła się do południa. Kiedy padła wreszcie propozycja, aby ruszyć w dalszą podróż, jak na życzenie zza burych kłębów chmur przebiło się parę słonecznych promieni i niebawem zalśnił nawet kawałek czystego, niebieskiego nieba. Kasztanek, konik maści zupełnie nie kasztanowatej, przebierał już wesoło kopytami, rwąc się do drogi.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Droga ku Zaavral

27
Chociaż Regis nie planował jakiś dłuższych postojów, to incydent z niedźwiedziem kerońskim zmusił go do rozejrzenia się za jakąś niedrogą gospodą. W końcu musiał uzupełnić zapasy na cztery pozostałe dni drogi do Zaavral, ponadto czuł się zobowiązany odstawić von Dreissa do jakiegoś zajazdu, by ten mógł nabrać sił, przed ostatecznymi sprawdzianami w Zakonie Sakira.
Uprzątnąwszy to co pozostało z obozowiska ruszyli w dalszą drogę. Lerath na Kasztanku wraz ze skórą zwierzęcia, natomiast De Ragnar szedł pierwszy niosąc mały tobołek oraz prowadząc na sznurku niedźwiadka. Choć malec nie stanowił żadnego zagrożenia, to szlachcic był dosyć zdecydowany w jego traktowaniu, by ten nie zbaczał z traktu i nie opóźniał drogi.
- Niezłą mieliśmy przygodę. Oby tylko ta skórka choć trochę zrekompensowała trudy. Może też dostaniemy coś za tego podrostka, w końcu niedźwiedź keroński jest jedną z atrakcji zwierzyńca króla Aidana. Młodego będą mogli wytresować, a potem zbijać na nim dukaty. - zagaił rozmowę człowiek z gór Daugon - A ty Lerathcie przynajmniej tydzień będziesz musiał lizać rany. Niezły chrzest sprawiła ci ta bestia, warto by doglądnął ciebie jakiś lekarz, choć zastosowałem odpowiednie zioła, do oczyszczenia ran. Mam nadzieję, że za jakiś czas usłyszę o tobie jako rycerzu Zakonu, zresztą moje miejsce zamieszkania znasz, więc napiszesz do mnie jak zdrowie. Bądź co bądź za niedługo nasze drogi się rozejdą.
Postać:
Regis z Daugon

Re: Droga ku Zaavral

28
Lerath bardzo liczył na zarobek, albowiem potrzebował pieniędzy na dalszą drogę do Srebrnego Fortu. Pobyt w przydrożnych tawernach to nie najtańsza sprawa, a jak pokazały ostatnie wydarzenia, najrozsądniejsza. Wojownik nie miał zamiaru ponownie ryzykować. Postanowił, że nocną wędrówkę będzie kontynuoował jedynie w świetle księżyca w pełni, przy bezchmurnym niebie.
Podróżującemu na Kasztanku giermkowi było niezręcznie, jako że Regis podróżował pieszo. Wisząca na grzbiecie konia niedźwiedzia skóra wymagała nieustannej uwagi, ponieważ często zsuwała się i kilkakrotnie omal nie spadła. To problematyczne tym bardziej, że trofeum troche waży.
- Szczerze mówiąc myślę, że jeśli coś zarobimy na zdobyczach, to raczej głównie na tym małym niedźwiedziu. Jak byśmy się nie starali, nadal pozostajemy amatorami w dziedzinie oprawiania zwierzyny i nasza skóra mimo wszystko może zgnić, zanim dojedziemy do najbliższego miasta. - Powiedział, kierując wzrok na niedźwiadka. - Nie martw się o mnie, mam silny organizm. Niedługo z całą pewnością będę zdrów jak ryba, a nawet jeśli doszłoby do powikłań, to w Srebrnym Forcie z pewnością pomogą mi tamtejsi uzdrowiciele. Chyba że nie zdąże dotrzeć na miejsce. A tak przy okazji... gdy spytałem, czy widziałeś już kiedyś symbol, którego posiadacze wymordowali moją rodzinę rzekłeś, że być może twój wuj mógłby coś więcej wiedzieć. Byłbym niezmiernie wdzięczny, gdybyś powiedział coś więcej o wuju, zwłaszcza gdzie mógłbym go spotkać. W przyszłości bardzo chętnie złożyłbym mu wizytę.

Re: Droga ku Zaavral

29
Lerath i Regis ani się obejrzeli, jak Jezioro Keliad zostawili za sobą. Po lewej stronie wznosiły się teraz szczyty Gór Aron, po prawej zaś czernił się wielki bór, zwany Lasem Geran. Przed dwójką podróżnych zaś, w oddali, niczym jasna wstążka spływająca miękko z arońskich wzniesień, wiła się Gryfia Rzeka. Po jej przekroczeniu drogi dwóch szlachciców miały się rozejść, jednak jeszcze po tej stronie czekała na nich gospoda. Tam mieli spędzić najbliższą noc. A jako że nie posuwali się zbyt szybko, zważywszy na wszystkie okoliczności, z których najważniejszą było posiadanie tylko jednego wierzchowca, w podróży zleciało im całe popołudnie i na miejsce dotarli, kiedy słońce znów chyliło się ku zachodowi. Tak, coraz wyraźniej czuło się, że te jesienne dzionki jakoś prędzej się kończą, niż jeszcze parę tygodni temu, w pełni lata.

Żółte i fioletowe pasy światła po zachodniej stronie nieba ciemniały już i traciły swoje zapierające dech w piersiach barwy na rzecz gęstniejącego mroku. Już z daleka dojrzeli, że coś jest nie tak. Zapadał zmierzch, lecz mimo to od strony owej gospody dobiegały nie cichnące odgłosy wytężonej pracy - jakieś młotki, siekiery, piły i bogowie raczą wiedzieć, co jeszcze.

Znalazłszy się nieco bliżej, podróżni poczuli, jak wieczorne powietrze przesyca silna woń spalenizny.

Wśród szelestu suchych liści, zaścielających gościniec, Regis de Ragnar i Lerath von Dreiss dotarli przed karczmę i stanęli na wybrukowanym kamieniami podjeździe. Gospoda była na poły spalona. Dokładniej rzecz ujmując - ogień strawił całe piętro i część parteru. Osmalony szyld "Trzy niedźwiadki" wciąż wisiał nad wejściem. Drzwi były uchylone, wewnątrz paliło się światło. Ktoś chyba był w środku, ale większość obecnych znajdowała się tu, na dworze, zajęta pracą.

Ocalała - o dziwo - stodoła, choć takie budynki zwykle płoną pierwsze, pełne siana, co to pali się wszak wybornie. Szczęście, że znajdowała się kawałek od głównego budynku. Uchowała się również stajnia.

Kilka osób krzątało się jak w ukropie, najwyraźniej usiłując jak najprędzej odbudować to, co spłonęło. Na najbardziej zatroskaną osobę wyglądał mężczyzna o błękitnych, przedziwnie świetlistych w półmroku oczach. Chodził ciągle dookoła, coś wołał do innych, tu coś wbijał, tu rąbał, jakby nie wiedząc, w co ręce włożyć.
Obrazek
Specjalny medal od Aod. I od Kota.

Re: Droga ku Zaavral

30
- Mój wuj Marval dobiega powoli 60 wiosen, przeżył więcej ode mnie, toteż mógł więcej widzieć. Spotkać go możesz pod Zaavral, tam gdzie mój ród ma majątek. - odparł szczerze właściciel Kasztanka - Może gdy zostaniesz pasowany już na rycerza, Zakon wyśle cię w te rejony. Choć to wciąż Keron, to w południowych prowincjach zawsze coś się dzieje. W końcu znajduje się tam jeden z głównych szlaków handlowych z Księstwa Ujścia, poprzez wspomniane Zaavral po stolice Saran Dun.
Droga rzeczywiście dłużyła się wędrowcom, toteż widok traktu, a następnie niewielkich skupisk ludności przywołał na ich twarzach uśmiech. Jednakże nie był on długotrwały. Gdy ujrzeli karczmę, a raczej to co z niej zostało, mieli nietęgie miny. W powietrzu unosił się jeszcze charakterystyczny zapach spalenizny, a dookoła ludzie krzątali się tu i tam, prowadząc prace porządkowe i naprawcze.
Regis ogromnie zdziwił się widząc nietkniętą stodołę i stajnie, choć te były nieco oddalone od głównego budynku gospody. Widocznie w całym nieszczęściu, wiatr musiał dmać w przeciwną stronę. Podróżnicy zbliżyli się do zgromadzonych, a nieco wcześniej de Ragnar przywiązał małego niedźwiadka do drzewa, by ten nie przeszkadzał mu w rozmowie. Szlachcic poszedł do barczystego mężczyzn, który wydawał się koordynować wszelkie roboty.
- Witajcie Panie, cóż za nieszczęście was dotknęło? Wasza to gospoda? - spytał człowiek z Daugon niepewnym tonem, gdyż stanęła przed nim wizja spędzenia kolejnej nocy pod gołym niebem - Jestem Regis de Ragnar, zmierzam do Zaavral. Mój kompan zeszłej nocy został mocno pokiereszowany przez niedźwiedzia kerońskiego, widzicie Panie skórę na mym koniu oraz to małe zwierzę u drzewa. Taki spadek zostawiła nam bestia. Lecz to teraz nie ważne, mówcie co się tu wydarzyło i czy mamy szansę na nocleg choć w stodole?
Mężczyzna wiedział, że spanie w takim budynku nie przystoi szlachcicowi, a jego wuj Marval na pewno nie byłby zachwycony, gdyby o tym usłyszał. Mimo to, przez lata jakie jego bratanek spędził "na tułaczce" przywykł praktycznie do wszelkich warunków. Ostatecznie lepiej było mieć dach nad głową, niż znowu ślęczeć przy małym ognisku i na twardych kamieniach.
Postać:
Regis z Daugon

Wróć do „Królewska prowincja”