POST BARDA
Drzwi otworzyły się lekko i nawet nie zaskrzypiały, wciąż naoliwione of nowości. Pomarańczowe światło należało tak do świeczki, jak i do zachodzącego słońca, oświetliło dwie pary oczu, które wpatrzyły się w zziajanego Theo.
- Twoja pozycja nie upoważnia cię do wypadania tu bez pukania, Regor. - Skomentował kapitan, lecz bez złości w głosie. Theo mógł zauważyć pojedynczą, pionową zmarszczkę między brwiami mężczyzny, sugerującą nie złość, a zmartwieniem.
Inaczej zareagował jego towarzysz, który był elfem, niewątpliwie mniej zadowolonym z najścia. Co, u diabła, elf robił w Koszarach Meriandos?!
Odrobinę niższy od Theo, nie wydawał się wcale drobniejszy. Miał burzę włosów tak jasnych, że niemal białych, nieułożonych i wyglądających na nieposkromione. Wiele kosmyków wypadło z upięcia i zostało zaplecione w luźne warkocze, wyglądało to jednak jak rezultat sposobu na zajęcie w nerwach rąk aniżeli przemyślana fryzura, zbyt dziwaczna nawet jak na elfa. Ubrany był w tunikę i lekki pancerz, mogący powstrzymać pchnięcie nożem, lecz nie lecącą strzałę. Elf miał dłoń opartą na rękojeści miecza, gotów bronić się, gdyby tylko Theo stworzył jakieś zagrożenie. Pod zadartym nosem nie było nawet cienia uśmiechu, a jasnoniebieskie oczy pozostały zimne.
- W porządku, Iselorze. - Uspokoił elfa kapitan. - To mój ordynans. Theodorze, usiądź. Mam nadzieję, że masz coś na wyjaśnienie swojego spóźnienia. Iselor zostanie dzisiaj w koszarach na noc. Byłbym wdzięczny, gdybyś mógł mu asystować.
- Nie potrzebuję służącego, kapitanie. - Elf odparł natychmiast, wracając wzrokiem do Kielecka. Wciąż stał przed jego biurkiem, jakby dopiero co zdał raport.