Koszary

76
Theo zastanawiał się czy jakakolwiek kara spotka tych, którzy się nie stawili. Czy będą wyciągane jakieś konsekwencje? Czy w ogóle po bitwie z wielkimi pająkami ktokolwiek z nich przeżyje? Może się okazać, że za kilka dni nie będzie tutaj nikogo żywego. Jeśli jednak przeżyją, to czy Kieleck wyśle kogoś kto będzie jeździł po wsiach i ściągał do wojska więcej mężczyzn?

Z początku Theo nie patrzył na podchodzących rekrutów. Wbił wzrok w czapkę kapitańską i jego głowę zajmowały te piekelne wielkie pająki. Zainteresował się dopiero kiedy usłyszał znane sobie nazwisko. Przy pierwszym, przeszedł go lekki dreszcz. Nie chciał żeby ktoś kogo znał i może nawet lubił, brał udział w bitwie. Wiadomo, od tego byli mężczyźni, ale Theo był przywiązany do ludzi którzy u nich pracowali. Większość lubił i życzył im naprawdę dobrze. Gdyby to od niego zależało, to rozkazałby im zostać w posiadłości.

Przy każdym znanym sobie nazwisku, poruszał się nieco niespokojnie i wbijał spojrzenie w twarz podchodzącego. Miał lekko zmarszczone brwi i wyglądał na zatroskanego. Słysząc jak wywołują Miguela, zaschlo mu w ustach. Ścisnął nieco mocniej czapkę która trzymał w dłoniach i czuł jak krew odpływa mu z twarzy. Dlaczego on? Dlaczego nie został w posiadłości przy koniach? Przecież ktoś i tak musiał zajmować się oporzadzaniem stajni i służbą w domu. Czy Miguel sam chciał się zaciągnąć, czy to ta suka specjalnie go wysłała? Przecież był fajtłapą i potrafił się skaleczyć przy obieraniu jabłka!
-O bogowie… - Powiedział tylko do siebie i nawet zrobił krok w stronę Miguela, ale ostatecznie powstrzymał się. Ścisnął czapkę i miał nadzieję że nikt na niego nie patrzył. Sam nie wiedział co chciał zrobić. Miał tam podbiec i zakazać mu tutaj być? Nakrzyczeć że ma wracać do domu? To dopiero byłoby pośmiewisko...

Koszary

77
POST BARDA
Miguel przeszedł przed tłumem tych, którzy zostali jeszcze niewyczytani, i dołączył do swojego nowego oddziału. Spojrzenie wlepione miał w ziemię, gdy nie pokazywał po sobie dumy służenia ojczyźnie, a raczej strach przed nadciągającym. Co powiedziałby, gdyby wiedział o wielkich pająkach?

Choćby Theo chciał podejść bliżej przyjaciela, to ciężka dłoń kapitana, która spoczęła na ramieniu adiutanta, zatrzymała go w miejscu.

- Stój, chłopcze. - Polecił mu Kieleck. - Teraz jesteś w wojsku. Ty jesteś tutaj, u mojego boku. Oni, twoi znajomi, przyjaciele: tam. - Powiedział cicho, by Theo słyszał. Oczy wlepione miał jednak w kolejnych rekrutów, którzy pojawili się na wezwanie. - To nie jest już Różanka. Teraz jesteście dumą Meriandos. Wszystko, co znałeś, zostawiłeś za sobą.

Kolejne nazwiska, dobrze znane Theodorowi, zwiastowały nadejście kolejnych pracowników dworu ojca. Kucharz, odźwierny, złota rączka, wartownik - wszyscy po kolei występowali przed szereg. Nikt nie odmówił wezwania do broni. Niektórzy zerkali w stronę kapitana, zauważali więc również Theo. Panicz znalazł sobie o wiele lepszą pozycję aniżeli oni, wzywani na pierwszą linię frontu.
Obrazek

Koszary

78
Czując dłoń na ramieniu, odwrócił głowę w stronę kapitana.
-Tak, wiem. Wiem, przepraszam panie kapitanie. - Odpowiedział lekko przestraszony i znów spojrzał na przybitego Miguela. Naprawdę chciał podbiec do przyjaciela i z nim porozmawiać. Chciał go pocieszyć i obiecać mu, że wszystko będzie dobrze. Znali się odkąd mieli po kilka lat i widok jego przestraszonej twarzy bardzo martwił Theo.

Widząc kolejne znajome twarze, odważył się odezwać do Kielecka.
-Ale… czy będę mógł chociaż z nimi chwilę porozmawiać? - Zapytał cicho. Jeśli Kieleck zwolni go z obowiązków późno w nocy, to przecież nie będzie chodził po barakach i szukał ich pojedynczo. Chciał wybadać ich nastroje i dowiedzieć się, czy niczego nie potrzebują. Albo przynajmniej porozmawiać po raz ostatni.

Czuł się winny, że oni są “tam”, a on “tutaj”. Gdyby mógł wybierać, to zdecydowanie wolałby walczyć z nimi ramię w ramię, niż stać przy kapitanie. Dlaczego to wszystko było tak skomplikowane? Dlaczego NIC nie szło po jego myśli? Oczywiście że wiedział, że nie byli już w Różańce, ale nie miał zamiaru udawać że jest wielkim paniczem i zapomnieć że się znają. Może dla jego ojca i siostry byli tylko służbą, ale dla niego byli to ludzi którzy okazali mu więcej sympatii niż jego rodzina.

Koszary

79
POST BARDA
Kapitan początkowo był poważny, lecz po chwili, po odbyciu jakiejś wewnętrznej walki, jego twarz złagodniała. Pozwolił sobie na lekkie westchnienie.

- Wieczorem. - Obiecał Kieleck. - Werrick wskaże ci, do którego baraku zostali przydzieleni. - Stwierdził i to był koniec rozmowy na ten temat. Nie tylko kapitan nie chciał już ciągnąć dyskusji, skupiając się na kolejnych rekrutach, lecz również oficerowie patrzyli z ukosa na młodego ordynansa.

Apel nie potrwał długo. Wkrótce na mównicę wystąpił ktoś inny, jeden z oficerów, który wcześniej wstępnie szkolił Theo. Mówił o powinności walki za kraj, lecz również o sprawach organizacyjnych - ćwiczenia miały odbyć się natychmiast, we wskazanych pułkach. Do wieczora było jeszcze dużo czasu, gdy żołnierze rozeszli się, by uczyć się walki w swoich grupach. Theodore zaś towarzyszył Kieleckowi, gdy ten dyskutował ze wysoko postawionymi o przeprowadzeniu możliwego ataku. Każdy wiedział, że wrogowie są blisko i choć ukryli to przed żołnierzami, rozmawiali o tym między sobą. Ostatecznie stwierdzono, iż do ataku mają przynajmniej tydzień, co miało być dość długim czasem, by choć wstępnie przygotować rekrutów. Obmówiono również sprawę tych, którzy nie stawili się na wezwanie. Ich miała czekać inna kara, której jeszcze nie potwierdzono, lecz parokrotnie padło groźne słowo dezercja.

Kiedy nadszedł wieczór, Werrick odprowadził Theo do baraków. Mężczyzna nie był skory do rozmowy, tak zmęczony dniem, jak i zaniepokojony. Nie dało się ukryć, iż liczby nie stały po ich stronie. Werrick pożegnał się i zostawił młodego przed drzwiami.

Z wnętrza domu, podobnego do tego, który Theo zajmował z kolegami, dobiegały głosy.
Obrazek

Koszary

80
Kiedy uzyskał zgodę, ponownie spojrzał na kapitana. Był mu naprawdę wdzięczny. Obiecał sobie, że od tego momentu zrobi naprawdę wszystko o co Kieleck go poprosi. Tak, będzie się przykładał jeszcze bardziej! Będzie bardziej skupiony i narysuję go w jakiejś ładnej zbroi! Jemu akurat nie odda rysunku, tak jak zrobił to ze szkicem dla Werricka, ale odwdzięczy mu się tym po kryjomu.
-Dziękuję. - Podziękował cicho i złożył sobie kolejna obietnicę, po której miał zamiar już nigdy nie prosić mężczyzny o przysługę. Teraz służba będzie najważniejsza. Żadnych więcej sentymentów!

Czując na sobie wzrok, zignorował to. Jedyne o czym teraz myślał i czego chciał, to spotkać się z Miguelem. Może się nawet przytulą? Kto wie. Czasami stykali się przez przypadek dłońmi albo ramieniem kiedy gdzieś szli, i to powodowało u Theo przyjemne mrowienie i motylki w brzuchu. Lubił kontakt fizyczny z przyjacielem, ale jedyne czego mógł oczekiwać to przypadkowy dotyk. Lubił też kiedy chłopak pachniał sianem. Gorzej było z zapachem gnojówki, jeśli był zmuszony przerzucać ją przez pół dnia. Ale Miguel to Miguel. Dla Theo, mógł mieć nawet wygląd i zapach wielkiego pająka.

Przez cały dzień nie potrafił wyrzucić z głowy wizji spotkania z przyjacielem. Kiedy szli przez koszary, rozglądał się nawet dyskretnie z nadzieją, że go zobaczy. Skupił się w pełni dopiero kiedy był świadkiem omawiania taktyki. Swoim zwyczajem nie wtrącał się do rozmowy, ale widać było że jest żywo zainteresowany tym co się działo. Zdziwił się kiedy usłyszał, że mają jeszcze tydzień zanim nadejdzie wróg. Iselor mówił im zupełnie co innego. Czyżby wróg zwolnił marsz? A może nie chciano wierzyć elfom? Spojrzał na kapitana Kielecka, ale nie odezwał się ani słowem. Będzie go musiał o to zapytać jak tylko będzie miał okazję.

Okazja się jednak nie natrafiła, bo przez cały dzień byli zajęci. Theo bolały nogi i pod wieczór był już naprawdę zmęczony. Idąc z Werrickiem był nawet zadowolony że nie musieli dużo rozmawiać. Poczuł ekscytację kiedy stanął przed drzwiami baraku.
-Dziekuję i do jutra. - Pożegnał się z Werrickiem i odetchnął głęboko zanim wszedł do budynku. Bardzo, ale to bardzo chciał zobaczyć Miguela. Kiedy jednak wszedł do środka, postanowił że zatrzyma się najpierw przy pierwszej znanej sobie osobie i wtedy postara się zwołać wszystkich. Nieważne jeśli będzie to tylko kucharz albo złota rączka.

Koszary

81
POST BARDA
Było już ciemno, ale przed barakiem paliła się pojedyncza lampka. Ze środka przez okna również wylewał się ciepły, pomarańczowy blask ognia, sugerujący, że mieszkający w nim rekruci nie śpią jeszcze. Po otwarciu drzwi Theo ukazał się niezbyt przyjemny widok, bo żołnierze stłoczeni byli na małej przestrzeni. Piętrowe prycze poustawiano w bardzo bliskiej odległości od siebie i nie było tam za grosz prywatności. Gorszy jednak okazał się zapach - aromat wielu męskich ciał, spoconych po popołudniowym treningu, niemal gryzł w oczy. Z zewnątrz dobiegała Theo przyjemna chłodna, lecz świeża bryza.

- Patrzcie go, panicza! - Zawołał znajomy głos. Otto, grubawy kucharz, zajął miejsce niedaleko drzwi i choć jego słowa były szorstkie, to ton zdradzał, że nie miał na myśli nic złego. - Panowie, baczność przed oficerem!

- Dobrze panicza widzieć! - Dopowiedział stary Alfons, który w dworku parał się naprawami. Mężczyzna uniósł rękę do grzywki.

- Theo! - Głos Miguela wyrwał się z głębi pomieszczenia. - To znaczy, paniczu Theodore!

Tylko wyciągnięta ręka ponad innymi żołnierzami świadczyła o tym, że Miguel rzeczywiście gdzieś tam jest.

- Panicz znalazł sobie posadkę przy kapitanie, co? - Dogadał mu Otto. - Dobrze, dobrze! Ani się obejrzeć, a będzie panicz generałem!

Ci, którzy nie należeli do pracowników Różanki, patrzyli na Theo z powątpiewaniem, zdziwieniem, niektórzy nawet niechęcią. Wszyscy byli widocznie zmęczeni i nie w ząb były im spotkania z wysłannikami kapitana.
Obrazek

Koszary

82
-Nie, nie! Nie jestem oficerem, niech nikt nie wstaje! Otto, przestań… - Powiedział lekko poddenerwowany. - Przyszedłem się tylko z Wami zobaczyć. Jak nie jesteście zmęczeni, to zbierz wszystkich i chodźcie na zewnątrz żebyśmy nie przeszkadzali reszcie. Ale musimy być cicho. - Zwrócił się do kucharza, bo ten był najbliżej niego. Mając na myśli “wszystkich”, chodziło oczywiście o pracowników Różanki. Słysząc głos Miguela, poczuł że coś ściska go w żołądku.
-I przepraszam za najście. - Ostatnie słowa wypowiedział bardziej w przestrzeń, do nieznajomych których odpoczynek przerwał swoim najściem.

Nie czekając na odpowiedź, wyszedł zamykając za sobą drzwi. Chciał dać im wybór, żeby sami mogli zdecydować czy chcą z nim porozmawiać czy nie. To nie był w końcu żaden rozkaz. Theo nie spodziewał się też takiego ścisku w środku. Nieprzyjemny zapach swoją drogą, ale jak mogli dać radę spać w takich warunkach? Miał nadzieję że Miguel do niego wyjdzie i będzie mógł go zobaczyć.

Koszary

83
POST BARDA
Coraz więcej oczu kierowało się ku Theo. Mężczyźni z Różanki przedstawili go jako kogoś, kto był blisko kapitana i wśród szumu głosów dało się wyłapać potwierdzenia, iż tak, to był ten sam chłopak, który podczas defilady stał obok Kielecka. Nie wszyscy byli zadowoleni z odwiedzin kogoś takiego i Theo dobrze wybrał, chcąc wyjść na zewnątrz. Uciekł przed ciekawskimi i nieprzychylnymi spojrzeniami.

- Hej, paniczu, co nam drzwi przed nosem zamykasz? - Rzucił Otto, wychodząc zaraz za Theo. Nie tylko on opuścił budynek, ale również inni mężczyźni z Różanki, w sumie ośmiu. Każdego Theo znał, jednych mniej, drugich bardziej. Twarze były jednak przyjazne, znajome. Przypominały o domu. - Chyba jednak jeszcze się tak za nami nie stęskniłeś, co?

- Opowiadaj, jaką dostałeś posadę obok kapitana Kielecka!
- Dopytywał Alfons, nie przejmując się ciszą nocną. - I kiedy wyślesz nas do domu!

Ostatni z budynku wyszedł Miguel. Chłopak miał do twarzy przyklejony szeroki uśmiech.
Obrazek

Koszary

84
-Przepraszam, ale nie chciałem przeszkadzać. - Odpowiedział kucharzowi który pojawił się tuż za nim. Uśmiechnął się do niego, a potem do reszty która opuściła barak. Ucieszył się, że wyszli. Dobrze że nie mieli o nim tak złego zdania, jak o jego siostrze i ojcu.
-Nie możemy krzyczeć, musimy rozmawiać po cichu. - Ostrzegł ich ponownie, mając nadzieję, że nie zrobią zbyt dużo zamieszania.
-Myślałem że dołączę do któregoś oddziału, ale kapitan Kieleck przydzielił mi rolę swojego ordynansa. Po prostu mu pomagam i robię to, na co on nie ma czasu. - Wyjaśnił szybko. Zignorował pytanie o zwolnienie ich ze służby. Nie mógł tego zrobić, a nawet jeśli miałby możliwość, to po dłuższym namyśle nie zrobiłby tego. Zrozumiał w końcu, w jak trudnym położeniu byli. Nie mieli ludzi do walki.

- Ale nie o sobie chciałem rozmawiać. - Machnął zniecierpliwiony ręką i spojrzał po ich twarzach, żeby ostatecznie zatrzymać wzrok na Miguelu. - Jak się czujecie? Czy moja siostra odpowiednio Was wyprawiła? Czegoś Wam brakuje? - Zapytał, nie do końca wiedząc jak od nich wyciągnąć, czy byli tu z własnej woli, czy nie. - Kto został w Różańce i dlaczego?
Przez cały dzień nie wypowiedział na głos tyłu słów, co w tym momencie. Przy mieszkańcach Różanki czuł się pewnie i komfortowo, więc nie wstydził się i rozmowa przychodziła mu z łatwością.

Koszary

85
POST BARDA
Młody panicz Theodore był iskierką dobra w zepsutej rodzinie Różanki. Gdyby nie płacili dość, niewielu zdecydowałoby się pracować dla nich bez dodatkowego przymusu. Teraz, będąc w wojsku, uwolnili się przynajmniej na jakiś czas, a obecność Theo tylko pomagała, gdy chłopak przypominał o tych najlepszych elementach domu.

- Mówimy cicho! - Wyjaśnił się Alfons.

- Paniczu Theo, on jest przygłuchy. - Zaśmiał się Otto. - Jesteś ordynansem? To nie taka zła fucha.

- I blisko kapitana!
- Ucieszył się Miguel. W jego ciemnych oczach błyszczały iskierki podniecenia. - Naprawdę niedługo będziesz oficerem, Theo! Paniczu! - Poprawił się, w towarzystwie musząc zachowywać pozory.

- Ale póki co jeszcze nim nie jest. - Poprawił młodego Otto. - Panicza siostra, proszę mi wybaczyć, stwierdziła, iż wszystko dostaniemy tutaj.

- I się nie myliła!
- Dodał głośno Alfons, a inni mężczyźni pokiwali głowami.

- Dostaliśmy ubrania, mundury... i wycisk na ćwiczeniach. Pomyślałby kto, że pierwszego dnia dadzą nam fory. - Tłumaczył Otto. Wszyscy wyglądali na zmęczonych, a zapachy, mające utrzymywać się aż do porannej kąpieli, tylko dowodziły, że żaden z nich nie próżnował podczas treningu. - W Różance paru zostało, tych, których pan nie puścił. Ktoś musi utrzymać folwark, gdyby wojna miała potrwać dłużej.

Nikt nie dopuszczał do siebie możliwości polegnięcia w boju.
Obrazek

Koszary

86
Wszyscy wydawali się być w dość dobrych humorach, co cieszyło Theo. Nie miał zamiaru mówić im o wielkich pająkach i o tym, w jakiej dupie byli przez brak ludzi do walki. Chciał ich podbudować żeby się nie bali i dali z siebie wszystko na ćwiczeniach i w zbliżającej się bitwie.
-Jeszcze mi daleko do zostania oficerem. Na razie muszę się wszystkiego nauczyć od kapitana Kielecka. To bardzo dobry żołnierz i przywódca. Na pewno poprowadzi nas do zwycięstwa. - Powiedział do mężczyzn i uśmiechnął się jeszcze szerzej, kiedy Miguel w swój zwyczajowy i niezbyt bystry sposób próbował udawać, że wcale nie mówi mu po imieniu. I tak wszyscy wiedzieli, że przyjaźnili się od małego.

-Dajmy z siebie wszystko i pamiętajcie, że jesteście dumą Różanki. Po wygranej bitwie w wolny dzień pójdziemy do tawerny na piwo. Panicz stawia. - Obiecał. Kiedy mówił do “swoich” ludzi, słowa przychodziły mu do głowy z zaskakująca łatwością. - Jakbyśmy się już nie widzieli, to pamiętajcie żeby słuchać oficerów bo oni wiedzą co robią. - Dodał.
Jeśli towarzystwo zacznie się powoli rozchodzić, miał w planie poprosić Miguela żeby jeszcze chwilę z nim został. Dlaczego ojciec nie mógł zrobić dla niego tej jednej małej rzeczy, i nie wysyłać jego przyjaciela do bitwy? Dlaczego nie mógł go zostawić w posiadłości przy koniach? Theo nie miał pojęcia czym zasłużył sobie na takie traktowanie ze strony rodziny.

Koszary

87
POST BARDA
- Z takimi żołnierzami, to tylko zwycięstwo, paniczu! - Zgodził się Otto, uśmiechając się szeroko. Pozostali mężczyźni również mieli podobne zdania i wesoło przytaknęli, wznosząc okrzyki. Zaraz też zaczęli się wzajemnie upominać, przypominając o konieczności zachowania ciszy.

- Piwo? - Dopytał Alfons. - Ja mogę na piwo iść nawet teraz!

Rozmowy nie trwały długo, bo i mężczyźni z Różanki byli zmęczeni. W przeciwieństwie do Theo, który asystował kapitanowi, od nich wymagało się ćwiczeń, które obciążały nienawykłe do tego typu ruchu ciała. Pożartowali jeszcze chwilę, lecz szybko nadszedł czas na pożegnania. Spieszno im było do odpoczynku przed kolejnym dniem.

Na zewnątrz pozostał tylko Miguel. Chłopak uśmiechał się szeroko, lecz słowa nie do końca chciały płynąć. Parę niezręcznych chwil ciszy minęło, nim stajenny odezwał się:

- Że też musiała nadejść wojna, żebyśmy wyrwali się z Różanki...
Obrazek

Koszary

88
Theo pożegnał się z każdym z osobna i wszystkim życzył dobrej nocy. Miał nadzieję, że nie widzi ich ostatni raz w swoim życiu i że po bitwie naprawdę pójdą razem napić się piwa.

Kiedy został sam z Miguelem, poczuł jak zasycha mu w ustach. Chciał z nim porozmawiać, ale teraz żadne słowa nie przychodziły mu do głowy. Czy powinien mu powiedzieć o wielkich pająkach? Czy kazać mu uciekać? Uważać na siebie?
-Mhm… - Odmruknął tylko, kiedy stajenny się w końcu odezwał. Starał się na niego nie patrzeć, póki nie zbierze myśli. Westchnął i przetarł twarz dłońmi.
- Naprawdę niczego nie potrzebujesz? Wolałbym, żebyś był teraz w Różance. - Okropnie się bał, że coś mu się stanie. Może jeszcze da się to odkręcić? Może mógłby napisać do ojca…? Miał tysiące pomysłów w głowie, jednak żaden nie wydawał się dobry. Chciał go przytulić, a może i nawet pocałować, jednak nigdy nie dopuściłby się spróbowania tego drugiego.

Koszary

89
POST BARDA
Jasnym było, że nie tylko Theo szukał słów. Miguel złożył ręce przed sobą i bezwiednie zaczął wyłamywać palce, zdradzając swoje zdenerwowanie. Choć byli przyjaciółmi, wojsko miało wiele zmienić. Theo był ponad nim i w teorii mógł mu nawet rozkazywać, jeśli nie byłoby nikogo wyższego od nich stopniem. Miguel zostanie rzucony na pierwszą linię, zaś Theo przeczeka bitwę u boku kapitana...

- Mamy tu wszystko. - Odezwał się Miguel, gdy Theo w końcu zadał swoje pytania. - Naprawdę. Dostaliśmy ubrania, karmią nas i w razie problemów zawsze możemy iść do przełożonych. - Wyjaśnił pokrótce. - Tak nam powiedziano dzisiaj, po przysiędze. W-widziałem cię koło kapitana. - Dodał, uśmiechając się pod nosem. Jego spojrzenie wciąż wbite było gdzieś na wysokości klatki piersiowej przyjaciela. - Dobrze wyglądasz, w dowództwie. Wiem, że z tego nie zrezygnujesz, a jeśli miałbym wracać do Różanki, to tylko z tobą.
Obrazek

Koszary

90
Theo nigdy nie zacząłby rozkazywać Miguelowi, nawet jakby został królem. Traktował go jak swojego przyjaciela i nigdy nie myślał o nim jak o “stajennym” albo pracowniku dworu.
-Myślałem że przydzielą mnie do jakiegoś oddziału. Nie chciałem być żadnym adiutantem, jest mi wstyd. Chciałem walczyć. - Powiedział z goryczą w głosie. Jeśli naprawdę będzie musiał stać obok Kielecka i obserwować wszystko z daleka, to chyba spali się ze wstydu. Najchętniej zamieniłby się z Miguelem.

-C-co? - Poczuł że robi mu się gorąco kiedy usłyszał, że przyjaciel nie chcę wracać bez niego do domu. Musiał wrócić jeśli tylko nadarzy się ku temu okazja. - Nie, ja coś wymyślę! … żebyś mógł wrócić po bitwie do Różanki. Tam jest twoje miejsce. Coś wymyślę, dobrze? - Podszedł bliżej i złapał go za nadgarstek. - Wygramy bitwę a Ty wrócisz, bo to nie jest miejsce dla Ciebie. Obiecasz mi to? Proszę... - Sam nie wiedział jak podczas bitwy zniesie myśl, że Miguel gdzieś tam jest.

Wróć do „Meriandos”