POST BARDA
Z ich dwójki, to Corin wyglądał na mniej pewnego pojedynku. Sovran krzywił się przez smak rumu, ale gotowy był pokazać Yettowi, co ma w zanadrzu. Rapier, choć lekki, jemu i tak ciążył w dłoni, gdy próbował złapać z nim odpowiedni balans. Broń była elegancka i pasowała do maga, lecz jasnym było, że brakowało mu wprawy.
Piraci wiwatowali, wielu dopingowało Yetta, prosząc go, żeby był uważny i nie przesadzał, wielu zaś przypominało Sovranowi, że płacz nie przystoi facetowi, o ile ten w ogóle takim jest. Sovran nie przyjmował do siebie drwin, a przynajmniej nie pokazywał tego po sobie.
-
Do pierwszej krwi! - Zadecydował Osmar, podchodząc do pojedynkujących się. Mały Tom podążył w krok za nim. -
Albo jak się któryś podda. Wiesz jak, Smoluś? Poddaję się, tak masz powiedzieć. Powtórz.
Sovran nie powtórzył, spojrzenie wlepione miał w Corina. Oficer uciekł uwagą do Very, bez słów prosząc ją o wsparcie. Bo jak mógłby zrobić krzywdę komuś, kogo chciał chronić? Komuś tak żałosnemu, jak Sovran?!
-
Na mój znak!
- Czekaj! - Zawołał Ember, podnosząc dłoń. -
Zakłady zbieram! Kto stawia na Smolucha?
Odpowiedziała mu cisza, przetykana paroma parsknięciami śmiechem. Wynik starcia był oczywisty.
-
Tak żem myślał. E, to nie ma co. Jużech zebrał.
-
Szykować się! Do walki! ...Walczcie! - Bosman wycofał się, zgarniając ze sobą Toma.
Pierwszy zaatakował Sovran. Lekcje z Verą przydały się, bo wiedział przynajmniej, jak trzymać broń, jak ustawić się i jak atakować, lecz jasnym było, że Corin, tak dobrze wyszkolony w walce, z łatwością odeprze każdy atak. Gdy elf atakował z góry, Corin zbijał jego broń ku dołowi. Cięcia od boku pozostawały odbite niemal bez wysiłku. Każde pchnięcie, każdy ruch, wszystko było kontrowane z łatwością.
-
Dalej, Sovran! - Krzyczała Gerda, jako jedna z nielicznych dopingująca maga.
Zabawa w kotka i myszkę trwała dłuższą chwilę. Corin nie atakował, pozwalał Sovranowi pokazać wszystko to, co potrafi. Jego twarz przybrała wyraz zakłopotania.
-
Nie musimy tego robić. - Przypomniał Sovranowi.
-
Walcz! - Warknął mag. Jego starania, choc nie przyniosły żadnego efektu, a nawet nie były w stanie zagrozić Corinowi, zmęczyły go. Nie minęła chwila, by Mroczny zaczął oddychać przez usta, walcząc o każdy oddech.
-
Sovran... - Yett nie chciał poniżać kolegi, lecz piraci mieli już wyrobione zdanie. Nawoływali, by Corin z nim skończył.
Oficer w końcu przeszedł do ataku. Pierwsze uderzenia były leniwe, pozwolił elfowi zbić je bez większego trudu. Powolne ruchy miały dać mu szansę, pokazać, że on również może walczyć, również może nauczyć się pojedynkować.
-
Dobrze! - Pochwalił Yett, gdy elf zbił kolejny atak. Grube krople potu pojawiły się na czole maga. Słońce, wilgoć w powietrzu i wysiłek nie działały na jego korzyść. -
Bardzo dobrze, Sovran!
-
Nie baw się mną!
-
Poćwiczymy innym razem. - Westchnął Yett. -
W takim razie...
Kolejne ruchy wykonał niemal bez wysiłku. Nie spowalniał już swoich ruchów, lecz atakował, otwarcie, bez zwodów, bez dobrze wyćwiczonych, zwodniczych ruchów. Elf bronił się tylko przez moment, lecz w końcu płaz broni Corina dopadł jego żeber. Yett zbliżył się na odległość ramienia i pchnął Sovrana, który padł na plecy. Rapier wypadł z jego rąk.
-
To koniec. - Sztych ostrza Yetta znalazł się blisko szyi przeciwnika, nie za blisko, by nie zrobić mu prawdziwej krzywdy. -
Poddaj się.
Sovran nie odpowiedział. Nie poddał się, a pozbawiony broni, musiał improwizować z tym, co miał. W jednej chwili dłoń Corina, ta trzymająca miecz, wykręciła się w sposób, który wyrwał z jego ust okrzyk bólu. Palce, choć częściowo wyprostowane, powykrzywiane bólem, nie wypuściły miecza.
-
Nie wolno tak! - Wyrwał się do przodu Itrach, lecz Osmar powstrzymał go uniesieniem ręki. Pozwalał na kontynuowanie pojedynku.
-
Poddaj się! - Syknął Sovran.