Biblioteka

1

Zajmująca niemal całą północną wieżę biblioteka może poszczycić się największym księgozbiorem w Karlgardzie, jeśli nie w całym Urk-hun. Korzystają z niego nie tylko studenci, ale i profesorowie, badacze i poszukiwacze pradawnej wiedzy. Księgi i zwoje ciągną się od połowy wysokości budowli do samego dachu, a platformy co kilka metrów dają wygodny dostęp do odpowiednich działów. Co kilka pięter znajdują się przejścia do czytelni, ogólnodostępnych, bądź też prywatnych.
Obrazek

Biblioteka

2
POST BARDA
Spoiler:
Magia, która otoczyła Awarena, na krótką chwilę wyłączyła wszystkie jego zmysły. Jego ciało zdawało się rozszerzać, jakby każdy jego fragment ulatywał w innym kierunku, a jednocześnie czuł nacisk na własną świadomość, usiłujący zepchnąć go z powrotem tam, skąd przybył, z powrotem do pałacu. Mimo to, czuł znajome wibracje magii Yroha, jego obecność tuż obok i trzymanie się jej pozwoliło mu uparcie podążać do celu - tam, gdzie mieli znaleźć się gdy zaklęcie dobiegnie końca.
W końcu zupełnie nowe miejsce zmaterializowało się wokół niego, ale nie zdołał się mu od razu przyjrzeć tak, jak mógłby chcieć, bo bezwzględna słabość w kolanach i mroczki przed oczami znacząco mu to utrudniały. Poczuł podtrzymujące go ramię orka, choć zupełnie inaczej, niż zazwyczaj robił to Ushbar, który miał w zwyczaju chwytać go w miażdżący uścisk i w ten sposób utrzymywać go w pionie. Yroh złapał go pod pachą, dając mu tylko obręcz z własnej ręki, na której elf mógł się wesprzeć, dopóki jego zmysły nie przyzwyczaiły się do zmian i w pełni nie odzyskał kontroli nad własnym ciałem. Dopiero wtedy, gdy Awaren stał już pewnie na nogach, cesarski mag go wypuścił.
- Nie najgorzej. Pierwsze przejścia różnie się kończą - powiedział, rzucając swojemu towarzyszowi krótki, krzepiący uśmiech.
Znajdowali się w niewielkim pomieszczeniu, którego centralnym punktem był wyrysowany na podłodze krąg, dokładnie taki sam, jak ten zdobiący pracownię orka. Małe okienko wpuszczało do wewnątrz nieco światła, wystarczająco dużo, by elf mógł dostrzec, że nie było tu już niczego więcej. Ani jednego mebla, ani jednej osoby... tylko ich dwóch i misterny wzór na podłodze, dogasający powoli.
- Pozwoliłem sobie przekazać rektorowi informację o naszym dzisiejszym przybyciu. Wspomniałem także o twojej obecności, więc nie będzie ona dla niego zaskoczeniem. Myślę, że miejsce spotkania przypadnie ci do gustu - rzucił Yroh, wychodząc z kręgu i otwierając prowadzące na zewnątrz drzwi.
Gdy tylko elf przekroczył próg, znalazł się w miejscu, przy którym wypełniona księgami pracownia cesarskiego maga wydawała się żałosną kolekcją kilku zbiorów i trzech pergaminów na krzyż. Po szerokiej platformie, na której stali, plątało się mnóstwo osób, z których ogromna większość nosiła kolory właściwe dla odpowiednich kolegiów. Niektórzy ubrani byli na szaro i tylko chwilę zajęło Awarenowi zrozumienie, że są to pracownicy tego miejsca, służący pomocą i organizacją tym, którzy jej potrzebowali. Nieopodal wznosiły się kręte schody prowadzące w górę i w dół, na kolejne platformy, a wokół nich...
Wokół nich, na rzędach regałów, na ścianach i do samego sufitu, jakiego nawet nie umiał dojrzeć z miejsca, w którym się zatrzymali, stały tysiące, dziesiątki tysięcy, a może i jeszcze więcej ksiąg. Elf dawno już nie był na Akademii w Nowym Hollar, ale nie pamiętał, by tam posiadali aż tak wielkie zbiory zgromadzonej wiedzy. A na pewno biblioteka tamtejszej uczelni nie była tak imponująca pod względem czysto wizualnym. Wpadające przez wysokie okna promienie słońca tańczyły na grzbietach tomów, a w ich blasku unosiły się małe drobinki kurzu. Daleko, na wysokich platformach, przemieszczały się jakieś postacie, ale odległość do tych najdalszych kazała Awarenowi zastanawiać się, jak daleko w górę i w dół sięgała biblioteka Karlgardzkiej Akademii Czarnoksięstwa.
Ktoś zmierzył ich spojrzeniem, jakaś młoda Everamka w niebieskiej szacie zaśmiała się do koleżanki i powiedziała jej coś na ucho na ich widok, ale ani Awaren, ani Yroh nie byli zainteresowani takimi drobnostkami. Ten pierwszy najpewniej próbował wciąż przypomnieć sobie, jak się oddycha, oszołomiony miejscem, a drugi miał ważniejsze sprawy na głowie, niż śmieszki dziesięć razy młodszych od niego studentek. Skierował się do barierki, która oddzielała ich od ziejącej na środku wieży dziury. Ktoś przyczepił do niej kartkę z informacją: Zabronione jest wyrzucanie przedmiotów za barierkę.
Zabronione jest przechodzenie na drugą stronę barierki.
Zabronione jest wylewanie płynów poza barierkę.

- Musimy wejść dwa piętra wyżej, do jednej z czytelni. Czujesz się na siłach, elfie Awarenie?
Obrazek

Biblioteka

3
POST POSTACI
Awaren
Nie mając w tym żadnego wcześniejszego doświadczenia, Awaren nie wiedział, czego powinien spodziewać się po podróży przez portal. Wrażenie to okazało się... Osobliwe, delikatnie ujmując. Trudno powiedzieć, jak przyjąłby tę podróż i czy w ogóle odbyłby ją poprawnie, gdyby nie miał przy sobie cesarskiego doradcy. Zakończyłby ją w każdym razie ze stuprocentową pewnością upadkiem, ponieważ pierwszym co poczuł, gdy wreszcie przybyli na miejsce, była niebywała miękkość nóg. Zupełnie, jakby ktoś rzucił na nie urok i usunął w nich wszystkie kości. Czy tak właśnie czuły się ośmiornice?
Kurczowo chwytając się przedramienia, które asekurowało go z zaskakującą wręcz ostrożnością i skutecznością, zamknął oczy i spróbował uregulować oddech, który przyspieszył raptownie przez pierwszy szok związany ze zbyt dużą ilością atakujących go bodźców. Odruchowo usiłował zmusić swoje ciało do posłuszeństwa, w duchu mimo wszystko bojąc się nadszarpnąć cierpliwość Yroha.
- ...tak szanowny Yroh sądzi? - spytał nieco słabo, ale i tak udało mu się całkiem łatwo uśmiechnąć. Bycie komplementowanym z równie błahych powodów wydawało mu się niedorzeczne, ale nie znaczyło, że nie wzbudzało w nim niemal dziecięcej iskierki zadowolenia. - Dziękuję... Uff... Za pomoc... - dodał, otwierając oczy i mrugając powoli.
Szczęśliwie jego nogom nie zajęło wiele, zanim ponownie był w stanie stanąć na nich samodzielnie. Z zakłopotanym wyrazem twarzy wypuścił też wtedy orkowe przedramię. Różnica między Yrohem, a pozostałymi orkami nie była duża. Była KOLOSALNA! Zwłaszcza gdy siłą rzeczy wciąż i wciąż machinalnie porównywał go w swojej głowie z księciem.
- O-Oh! Czy... Czy jest coś, czego powinienem się spodziewać? Po rektorze? - wiedział koniec końców tylko tyle, ile miał okazję usłyszeć z plotek oraz zapisków, na których mógł położyć swoje łapy w pałacu. Nie było tego wiele. - A mówiąc o miejscu-...
Kolejnego pytania Awaren nigdy nie zdołał już zadać. Słowa bowiem ugrzęzły mu w gardle na dobre, dech zaparło, a oczy niemal wyszły mu z orbit na widok tego, co ścieliło się przed nim po przekroczeniu drzwi śladem orka. Oszołomiony, przez bardzo długo nie zdawał sobie nawet sprawy, że jego szczęka nie tyle w przenośni, co dosłownie opadła z wrażenia. Regały, regały, regały... Niezliczone rzędy regałów wypełniały księgi wzdłuż i wszerz! Okręcając się dookoła własnej osi, by spróbować omieść wzrokiem jak najwięcej z tego, otaczającego go raju na ziemi, dalej ciężko było mu uwierzyć w istnienie podobnego zbioru. Nowe Hollar lubiło szczycić się swoim zbiorem, ale czymże było w porównaniu do TEGO?!
Czując oblewający jego twarz żar i to bynajmniej nie za sprawą mogących plotkować o nich uczniach Akademii, elf wciąż miał problem z dojściem do siebie.
- Myślę - zaczął Awaren w absolutnym upojeniu. - Że w tej chwili mógłbym wspiąć się i o dziesięć, jeśli tylko pozwolono by mi dotknąć kilku tomów... - wyznał, lekkim truchtem podbiegając do tej samej barierki. Gdyby nie trawiące go zauroczenie, zapewne dwa razy przemyślałby zbliżenie się do przepaści w podłodze. - Czy trzeba spełniać jakieś konkretne kryteria, żeby dostać pozwolenie na korzystanie z tutejszej biblioteki??? Te wszystkie regały-...! Ileż lat musiało zająć zdobycie podobnej kolekcji! A-Ah! Nie mówię, że zbiór szanownego Yroha jest niezadowalający...! Oczywiście, że nie! Jest bardzo imponujący! Ale to... To jest widok, który odtąd będzie pocieszał mnie w najgorszych chwilach mojego życia!
Foighidneach

Biblioteka

4
POST BARDA
- O rektorze? - Yroh zamyślił się. - Dotarły już najpewniej do ciebie plotki na temat tego, jakoby był demonem, najgorszą z możliwych osób, jakie mogły zasiąść na stołku rektora, hm? Łapówkarstwo, nepotyzm, okrucieństwo i fałsz, takie rzeczy lubią mu zarzucać ci, którzy nigdy nie mieli z nim do czynienia. Ale Belfegor to dobry człowiek. Orcza krew kilka pokoleń wstecz miała na niego dobry wpływ.
Cesarski mag uśmiechnął się znów i odepchnął od barierki, ruszając w kierunku okrągłych schodów, prowadzących w górę i w dół, na sąsiednie platformy. Niewiele osób poruszało się pomiędzy nimi; większość zajęta była szukaniem odpowiednich tomów, bądź już bezpośrednio ich czytaniem. Poprowadzony dalej Awaren minął otwartą, oświetloną magicznymi kandelabrami czytelnię, w której kilkunastu studentów pogrążonych było w lekturze. Biblioteka Karlgardzkiej Akademii miała urok, który sprawiał, że elf mógł żałować wszystkich obowiązków, jakie zostały zrzucone na jego wątłe ramiona. Kątem oka wyłapał tu nawet kilku elfów i w innych okolicznościach możliwe, że znalazłby tu miejsce i dla siebie. O ile powrót na łono uczelni, własnej lub obcej, w ogóle by go interesowało. Niestety w samej bibliotece chyba by zamieszkać nie mógł.
- Jedne tysiąc stopni do wejścia na Akademię, drugie tyle tutaj - mruknął Yroh pod nosem, choć nie było po nim widać zmęczenia, gdy wspinał się po schodach. Zerknął na swojego kompana przez ramię. - Nie, nie trzeba spełniać określonych warunków, ale jest szczegółowa dokumentacja do wypełnienia. Jeśli cię to nie odstrasza, elfie Awarenie, możesz złożyć wniosek o wpisanie w rejestr. Uprzedzam jednak, że gdybyś zamierzał bywać tu częściej, nie chciałbym, żebyś za każdym razem korzystał z mojego portalu. Mógłbym co najwyżej udostępnić ci wzory, a ty narysujesz sobie swój własny, w swojej pracowni.
Nie to, że elf miałby gdzie go zmieścić. Krąg na podłodze Yroha miał dobre trzy metry średnicy, czyli mniej-więcej tyle, ile Awaren miał u siebie od ściany do ściany. Czy dało się stworzyć mniejszą wersję, albo umieścić ją na ścianie? Wiedza elfa nie potrafiła rozwiać tych wątpliwości, będzie musiał się zainteresować tematem, gdyby faktycznie chciał uzyskać stałe, nieograniczone przejście do biblioteki Akademii.
- Tutaj. Proszę - ork wyciągnął dłoń w kierunku wysokich, ozdobnych drzwi, gdy dotarli na odpowiednią platformę. Elf czuł już zmęczenie i nawracającą miękkość w nogach, ale takie drobnostki nie były w stanie przeszkodzić mu w odczuwaniu nieopisanej radości, jaką wywoływały w nim okoliczności.
Przed pomieszczeniem nie było straży. Nie znajdowali się w pałacu, w którym każdego członka cesarskiej rodziny trzeba było pilnować, bo ktoś nastawał na jego głowę. To była uczelnia, szkoła, a rektor, choć nie przez wszystkich lubiany, potrafił o siebie zadbać prawdopodobnie lepiej, niż każdy z orków, których Awaren napotkał na swojej życiowej drodze. Drzwi otworzyły się przed nimi same, jakby zareagowały na dźwięk kroków Yroha, a ich oczom ukazała się niewielka czytelnia, na pierwszy rzut oka może cztero-, czy sześcioosobowa. Mimo to, nie było tam nikogo, poza ludzkim mężczyzną w eleganckiej, czarno-złotej todze. Orcza krew, o jakiej wspomniał cesarski mag, była widoczna na pierwszy rzut oka, bo Belfegor był wysoki i barczysty, wzrostem dorównując Awarenowi. Na widok nadchodzących wyprostował się znad pergaminu, nad którym był pochylony.
- Yroh Sarog Trugagh - odezwał się, przesuwając spojrzeniem po dwójce swoich gości. Drzwi zamknęły się za nimi cicho. - I Awaren. Witajcie.
Wskazał gestem puste fotele, tak szerokie, że w jednym z nich zmieściłoby się trzech elfów takich, jak Awaren. W pomieszczeniu było kilka regałów, ale nic imponującego, jeśli chodzi o księgozbiór.
- Alfrad Zakkum. Dobrze cię widzieć.
- Zaproponowałbym coś do picia, ale jesteśmy w bibliotece. Sayona by mnie zamordowała. Niewielu rzeczy w życiu się obawiam, ale ta kobieta sprawia, że jak uczniak chodzę tu na rzęsach
- powiedział Zakkum, uśmiechając się lekko, trochę łobuzersko. Trwało to zaledwie chwilę, szybko spoważniał. Zbyt ciężkie tematy mieli do omówienia. Zerknął szybko na szablę u boku elfa, a potem wbił spojrzenie w jego twarz. - Awarenie? Ponoć jesteś prawą ręką księcia. Jakim cudem twoja obecność w pałacu mi umknęła? Staram się utrzymywać kontakt ze wszystkimi wpływowymi magami w Cesarstwie. Siatkę współpracy. To bardzo ważne, co okazuje się w chwilach takich, jak ta. Cieszę się, że szanowny Yroh cię ze sobą przyprowadził.
Obrazek

Biblioteka

5
POST POSTACI
Awaren
- Cóż... Czy tego samego nie zarzuca się co drugiej osobie u władzy? - odparł racjonalnie. - Strony zawsze będą podzielone. Lata historii udowodniły, że nie da się każdemu dogodzić, nieważne jak dobrze by nie było.
I prawdę mówiąc, nawet gdyby Alfrad Zakkum istotnie był najgorszym łajdakiem, Awarenowi wystarczyło, aby był łajdakiem stojącym po odpowiedniej stronie barykady. Co nie znaczyło, że opinia Yroha nie rozluźniła czy nie uspokoiła nieco jego nastawienia. Mowa wszakże o jednym z najpotężniejszych iluzjonistów i zaklinaczy obecnych czasów. Jakkolwiek ciężko było sobie wyobrazić kogoś łagodnego czy "dobrego", zarządzającego placówką podobną do najświetniejszej uczelni czarnoksięstwa, z ucałowaniem dłoni przyjmował taką opcję. Coś mu mówiło, że obracanie się w obecności cesarskiego doradcy jeszcze wyjdzie jego nerwom na dobre.
Krocząc w ślad za Yrohem, wielokrotnie kręcił i obracał głową na wszystkie strony, dosłownie nie mogąc się napatrzeć. Chłonął nie tylko widoki, ale również buzującą wręcz w powietrzu energię, płynącą bezpośrednio od zabieganych studentów. Gdy dostatecznie zająć czymś jego uwagę, potrafił zapomnieć nawet o wysiłku, jaki musiał włożyć we wspinaczkę. To jest, do momentu, kiedy pojawiła się lekka zadyszka. Hm, czy to wina śniadania, czy może kawy, że zdołał dojść jak na siebie całkiem wysoko, zanim zaczął tracić oddech?
- Tylko tyle?! Naprawdę?! - odżył ponownie, jakkolwiek nieco już zziajany, słysząc, w jak prosty sposób można było otrzymać pozwolenie na dostęp do zebranej tutaj wiedzy.
Gdyby ork wiedział, przez jakie stosy dokumentów Awaren musiał przechodzić w swoim krótkim życiu, wiedziałby, że kilka stron w te czy wewte nie mogło zrobić mu żadnej różnicy. Problem stanowiłaby tylko... No tak. Droga na Akademię i z powrotem. Nie znajdowała się aż tak blisko pałacu, żeby móc do niej wpadać w każdej, wolnej chwili (o ile takie jeszcze dla niego nadejdą). To nie tak, że mógł nagle zmniejszyć magicznie wszystko, co miał w komnacie i przesunąć to w róg tak, żeby móc stworzyć własny krąg teleportacji. Jakkolwiek świetny byłby to pomysł.
- Niech szanowny Yroh się nie martwi. Nie zamierzam w podobny sposób nadużywać uprzejmości.
Tak. Nad tym będzie miał czas zastanawiać się kiedy indziej. Jakoś wątpił, żeby w nadchodzących dniach miał dostatecznie dużo wolnego czasu, żeby się tym zamartwiać. Tak jakby stał przed nimi otwarty konflikt, z którego jedno licho wie, jak wyjdą. Najpierw obowiązki, później przyjemności! ...Ale i tak nie umiał odmówić sobie wyobrażenia posiadania własnego kręgu teleportacyjnego, gdy już zagrzało to miejsca w jego głowie.
Gdy wdrapali się wreszcie na miejsce, Awaren starał się udawać, że wcale nie bolą go nogi ani biodra i że nie musiał przystanąć raz czy dwa na złapanie oddechu, przez co został odrobinę bardziej w tyle. Jakkolwiek świetnie było w końcu tu zagościć... Uh... Dlaczego nikt nie wymyślił jakichś... Magicznych stopni? ... W porządku, tak. Byli w Krlgardzie. Tutaj jednostki słabe fizycznie rzadko dożywały sędziwego wieku i zapewne tyczyło się to także uczniów Akademii, niezależnie od ich pochodzenia i przynależności rasowej. Gdyby miał podobny trening każdego dnia tylko po to, żeby znaleźć odpowiedni tom, sam byłby pewnie kwintesencją wytrzymałości.
Wbrew dźgającej go boleśnie kolce w boku, z błyszczącymi oczyma stanął wyprostowany przed jawiącymi się przed nimi drzwiami. Zamierzał zapukać taktownie, ale jak się okazało - nie było mu to dane. Wszedł zatem zaraz za Yrohem, starając się (i ponosząc sromotną porażkę) nie okazywać nadmiaru młodzieńczego wręcz entuzjazmu, który nie przystoi reprezentowanej przez niego pozycji. Co prawda w oczach własnych pobratymców wciąż był ledwie podrostkiem, bo i powinien takim być, jednak z uwagi na okoliczności, przyszło mu o wiele szybciej porzucić ten prestiżowy stan umysłu. Mimo najlepszych intencji nie potrafił ostatecznie nie wbijać w rektora ciekawskiego wzroku. Nie należał raczej do takich, którym nie dało się przyglądać, zwłaszcza iż bardzo niewielu ludzi z domieszką orczej krwi spotykał nawet tu, w Karlgardzie.
- Zaszczyt to, osobiście poznać rektora Karlgardzkiej Akademii - zwrócił się do mężczyzny, skłaniając się przed nim uprzejmie z przyzwyczajenia, zanim zajął wskazane miejsce.
Nagle dziwnie dużo osób nazywało go po imieniu. Jakże bardzo musiał od tego odwyknąć, dopiero teraz zdołał zauważyć. Osoba, przy której spędzał najwięcej czasu przez lata, niemal nigdy go nie używała.
- Oh, nie, p0roszę się nie przejmować! - odparł, unosząc lekko dłoń. - Dopiero co skończyliśmy śniadanie i z pewnością nie zamierzamy ryzykować wpakowaniem szanownego rektora w kłopoty tylko dla własnych zachcianek.
A więc był ktoś, kogo nawet ktoś taki, jak rektor się obawiał. Czy może raczej brał pod uwagę w specjalny sposób. Być może była to jedna z tych starych, przedwiecznych wręcz bibliotekarek, które niczym rozjuszony smok patrzyły na każdego, kto choćby ośmielił się kichnąć w ich książkowym królestwie? Myśl ta była na tyle zabawna, że kolejna informacja nawet nie zabrzmiała dla niego jak wyjątkowo dotkliwy i osobisty przytyk. Jego nerwowość praktycznie zniknęła, odkąd znalazł się w znajomym dla siebie, niemal z dawna zapomnianym otoczeniu. Oddychanie też wydawało się łatwiejsze.
Siedzą pośrodku gigantycznego fotela, w którym musiał wyglądać wyjątkowo zabawnie. Niczym patyczak. Układając dłonie na kolanach, uśmiechnął się. Ponownie z przyzwyczajenia pewnie za bardzo przepraszająco niż zamierzał. W jakimś sensie jednak poczuł się dumny. Niemal pochwalony. Może i wcale nie był oficjalnym doradcą Ushbara do nocy wstecz, ale to co usłyszał świadczyło tylko o tym, jak bardzo udało mu się pozostać niezauważonym jako takim. Nikt nigdy nie miał podstaw do podejrzeń wobec jego osoby. To spore osiągnięcie, prawda?
- Pozostawanie niezauważonym było moją specjalnością przez bardzo długi czas - odparł, uważnie dobierając słowa. - Niewiele osób ostatecznie zwraca uwagę na kogoś, kto przybył do murów pałacu ledwie jako sługa.
Niekoniecznie chciał się chwalić swoją niewolniczą karierą, więc i tę część pominął z pełną, niewymuszoną premedytacją.
Foighidneach

Biblioteka

6
POST BARDA
Nazywanie Awarena po imieniu i docenianie go przez wysoko postawione osoby wynikało z działań Ushbara, który przed wyruszeniem na kilkudniowy zwiad oficjalnie przedstawił go jako swoją... no, może nie prawą rękę, ale z pewnością kogoś wartościowego i godnego zaufania. Nie nazwałby swoim doradcą byle kogo, prawda? Szkoda, że jego szczere zainteresowanie osobą elfa posypało się jak domek z kart przez jedno niefortunne zdanie, wypowiedziane przez jego sługę. Przez nadmierną, zupełnie niepotrzebną szczerość. A potem? Potem nie było już czasu, żeby wycofać się ze złożonych deklaracji. Całkiem możliwe, że gdy książę wróci, sielanka dobiegnie końca.
- Rozumiem - Zakkum nie nalegał i nie dopytywał więcej, choć wpatrywał się w elfa tak intensywnie, jakby był w stanie odczytać jego myśli. I kto wie, może właśnie to potrafił? Elf nie miał wiedzy, która pozwalałaby mu mieć pojęcie o możliwościach i ograniczeniach magii rektora Karlgardzkiej Akademii. - Wszyscy jesteśmy sługami tych, którzy splatają nici losu i jestem przekonany, że nasze nie zostały splecione przypadkiem. Do jakiego celu nas to doprowadzi... tego dowiemy się w swoim czasie, jak sądzę. Oby nie przyszło nam żałować podjętych decyzji.
Yroh odchrząknął.
- Jeśli o decyzje chodzi, przesłałem już wnioski ze swoich wczorajszych badań. Dziś jednak z elfem Awarenem doszliśmy do nowych, zupełnie nowych. Wiemy, gdzie może znajdować się źródło problemu. Most, przed którego otwarciem ostrzegała nas Maria Elena. Nie wiemy jedynie co z niego wyjdzie. Jakie demony wyleją się na świat.
Alfrad wyprostował się i wyciągnął rękę po pergamin z mapą, na jakiej cesarski mag grubym kołem otoczył problematyczny punkt. Rozwinął ją i pokiwał głową.
- My wiemy - odparł. - I nie są to demony.
Wymamrotał coś pod nosem, wykonując jednocześnie skomplikowany ruch dłonią, a przed ich oczami jedna ze ścian zamigotała i znikła. W jej miejscu pojawiła się krata, która musiała być niczym innym, jak celą, trzymającą wewnątrz to, co przez otwarty most przeszło do ich świata. Zwyczajna iluzja, projekcja innego miejsca - Awaren czuł magię emanującą z wizji - ale tak czysta i przejrzysta, że można było się zastanawiać, czy aby na pewno to nie półki z książkami wcześniej były zaledwie obrazem. To jednak nie miało sensu, cela i więzień w samym środku biblioteki. Akademia z pewnością miała na to dużo bardziej odpowiednie miejsca.
Za kratami, w tę i z powrotem, krążyła niewysoka, kobieca sylwetka, a druga, męska, siedziała na podłodze i rytmicznie uderzała potylicą w ścianę, o którą się opierała. Oboje byli pokryci ciemnym kamuflażem. Kobieta miała czarne, krótkie włosy, mężczyzna natomiast długie, poplątane i białe jak śnieg, którego elf nie widział już od lat. Dwa uderzenia serca później do Awarena dotarło, że to nie był żaden kamuflaż, a skóra tej dwójki była czysta. Spiczaste uszy więźniów świadczyły o tym, że mieli do czynienia z elfami, a ich popielata cera mogła oznaczać tylko jedno.
- Elfy? Mroczne elfy? - w głosie Yroha zabrzmiało szczere zaskoczenie i niedowierzanie, gdy podnosił się powoli z fotela i podchodził do iluzji. - Niemożliwe! Legendy mówiły... niemożliwe!
- Chcieliśmy wyciągnąć z nich informacje, ale nie sięgnęliśmy jeszcze po... wszystkie środki przekonywania, jeśli mogę tak to nazwać. Nie chcemy zniżać się do ich poziomu - cmoknął i ponownie opuścił wzrok na mapę, by cicho dodać: - Zabili sześciu studentów.
- Widziałam kiedyś takiego. Pamiętam jego czerwone oczy
- odezwała się Isil cicho.
Jak rażony piorunem, rektor poderwał spojrzenie i wbił je w Awarena. Ze zmarszczonymi brwiami zlustrował jego sylwetkę i znieruchomiał ze wzrokiem utkwionym w szabli. Wnioski były dość jasne - doskonale słyszał głos, który słyszeć miał jedynie ten, kto ostatni trzymał rękojeść broni.
- To zamknięte spotkanie - powiedział i z przerażającym spokojem podniósł się do pozycji stojącej, robiąc jeden, a potem drugi krok w stronę elfiego maga, z niewypowiedzianą groźbą w oczach. - Kto przemawia przez broń, elfie?
Obrazek

Biblioteka

7
POST POSTACI
Awaren
Choć musiało wynikać to z obecności Yroha, Awaren nie mógł nie uśmiechnąć się w duchu, widząc, jak kooperatywny potrafił być rektor. Niezależnie od pochwał, jakie usłyszał na jego temat w takcie swojej krótkiej wycieczki przez wieżę, ostatecznie spodziewał się kogoś dużo bardziej nieufnego i aroganckiego. Prawdopodobnie straszniejszego, biorąc pod uwagę, że mowa tu o jedynej na całym świecie Akademii Czarnoksięstwa. Kłamstwem byłoby powiedzieć więc, że postawa Zakkuma wiele nie ułatwiała. Nie tylko zresztą postawa, ale również wiedza, jaką bez cienia zawahania raczył się z nimi podzielić już w następnej chwili.
Unosząc się nieco w swoim siedzisku, Awaren wbił wielkie oczy w iluzję, którą z bliska oglądał już Yroh, nie próbują nawet powstrzymywać się przed otwartym niedowierzaniem.
- Mroczne elfy to mit - zgodził się cienkim głosem, mimo iż nie potrafił w inny sposób wyjaśnić, dlaczego widziane przez nich osoby wyglądały, jak wyglądały. Skoro przebywały pod ścisłym nadzorem akademii, nie było mowy, żeby utrzymały jakikolwiek rodzaj magicznego kamuflażu.
Oczywiście słyszał już kiedyś o "żyjących w mrokach świata" pobratymcach, którzy wyrzekli się swego stwórcy. Nie był dokładnie pewien, kiedy tego typu pogłoski zaczęły krążyć, ale nie było one ani na tyle popularne, ani na tyle wiarygodne, żeby ktokolwiek przywiązywał do nich większą uwagę. Awaren nie był w tym wyjątkiem. Ot bzdurne bajania jak wiele innych. Jak więc powinien zareagować na to, co jawiło się jego oczom? I czy naprawdę powinien się dziwić, zważywszy na to, jak bardzo wszystko dookoła niego zdawało się ostatnimi czasy stawać na głowie?
- To... Dość nieoczekiwane. Jakim sposobem, jeśli można wiedzieć-... - zaczął i już nie skończył, zupełnie wytrącony z równowagi nie tyle insynuacją Isil, co raczej idącym w parze za jej słowami zachowaniem oraz kolejnymi słowami rektora.
Czując, jak przechodząc go dreszcze, opadł z powrotem na swój fotel, krzyżując spojrzenie ze spojrzeniem Zakkuma. Jego wzrok był ciężki i trudny do utrzymania, ale wciąż nie tak dotkliwie przeszywająco zimny, jak to tylko potrafił spozierać pewien orkowy arystokrata. Nie znaczyło to oczywiście, że nie był straszny! Tak, mylił się! Teraz to przyznawał - mylił się! Mężczyzna zdecydowanie był straszny, kiedy chciał być straszny! Awaren nie był nawet pewien, czy przypominał teraz bardziej orka, czy raczej niedźwiedzia gotowego rozszarpać swoją ofiarę na strzępy. W obu przypadkach wywoływał tym u niego strach, ale choć nie czuł się komfortowo, fale prawdziwej paniki zostały całkiem sprawnie (w pewnej ilości) przytłumione głosem rozsądku, który pozwolił mu zachowa nieco twarzy. Tylko dlatego nie stał się nagle jednością z meblem, do którego przyciskał plecy.
Sytuacja mogła na pierwszy rzut oka nie wyglądać dla niego dobrze, ale przecież nie przybył tu na przeszpiegi. No... Nie w pierwszej kolejności i raczej nie dzisiaj, a nawet gdyby było inaczej, po co mu w tego typu praktykach porozumiewający się telepatycznie oręż? Do tej pory świetnie radził sobie solo.
Podnosząc ręce pojednawco, uśmiechnął się z trudem i zdecydowanie nerwowo.
- Proszę pozwolić mi wytłumaczyć, szanowny rektorze! - odpowiedział pospiesznie, bo bądź co bądź bardzo mu teraz zależało, żeby wyjść w jak najlepszym świetle. - Ta zaklęta broń trafiła do mnie przed dwoma dni i najwyraźniej miała być swego rodzaju... uh, form żartu. Osoba, która została w niej uwięziona, sama nie wie lub nie pamięta, kim dokładnie jest. Nie ma też złych zamiarów, z tego, co do tej pory udało mi się ustalić. Zważywszy jednak na skomplikowaną sytuację w pałacu, nie mogłem pozostawić jej niestrzeżonej. Najmocniej przepraszam za zakłócenie naszego spotkania! Nie zamierzałem stwarzać problemów! Prawdę mówiąc... Na widok tutejszej biblioteki zupełnie zapomniałem, że ją przy sobie mam... P-Planowałem odnaleźć dziś w murach Akademii kogoś, kto mógłby mi nieco lepiej nakreślić działanie tego typu metod uwięzienia jednostki, o ile oczywiście wciąż zostałoby mi dostatecznie dużo czasu. Oczywiście jestem gotów pozostawić ją poza pomieszczeniem, jeśli tego właśnie życzy sobie szanowny rektor! Aczkolwiek... Umm... Pewne informacje dotyczące obecnych wydarzeń, wydają się pobudzać jej wspomnienia... - starając się nie drżeć pod naporem aury Zakkuma, rzucił w stronę Yroha przepraszające spojrzenie. - Szanowny Yroh również raczy mi wybaczyć, że go o tym wcześniej nie poinformowałem. Nie byłem pewien... Na ile powinienem obnosić się z czymś, do czego wcześniej sam się nie upewniłem.
Czy umierał teraz w środeczku ze stresu? Być może. Na pewno jednak nie był to ten sam poziom, jaki odczuwał z reguły w pałacowych murach. Tutaj wiedział, że nie otaczają go osoby potencjalnie skore do przemocy z byle powodu. Może to dlatego.
Foighidneach

Biblioteka

8
POST BARDA
- Najwyraźniej nie - westchnął Zakkum. - Ci tutaj są żywym tego przykładem. W dodatku mówią o wielkiej liczbie swoich pobratymców, jaka wyleje się na powierzchnię. Grożą demonami, potworami i kataklizmami. Śmiercią i zniewoleniem.
W głosie mężczyzny nie było ani krzty niepokoju, wbrew wyjątkowo niepokojącym słowom, jakie wypowiadał. Wpatrywał się w mapę, jakby była ona najbardziej interesującym elementem w pomieszczeniu i jakby zupełnie nie pokazywał im właśnie legend, które stały się rzeczywistością. Z drugiej strony, najpewniej już się na nich napatrzył. Mroczna elfka zatrzymała się gwałtownie i złapała za kraty, by wykrzyczeć coś w swoim języku - w języku, który co by nie mówić, był nieco podobny do języka, jakim porozumiewał się zarówno Awaren, jak i Isil. Wystarczająco podobny, by mag zrozumiał żądanie wypuszczenia ich i kilka bliżej nieokreślonych gróźb.
- Nie mówią we wspólnym. Elf trochę, niewiele. Elfka wcale, albo nie chce się przyznać, że potrafi się z nami porozumieć. Zrozumiałe.
Temat został chwilowo urwany, gdy coś zgoła innego skupiło na sobie całą uwagę zebranej tu trójki. Yroh wyprostował się, rzucając Awarenowi pełne niedowierzania, pytające spojrzenie, w którym gdzieś głęboko kryło się też poczucie zdrady. Bo przecież zabrał go tutaj na poufne spotkanie, gdzie omawiać mieli sprawy przeznaczone tylko dla uszu ich trzech, a tymczasem elfi mag wniósł ze sobą szpiega, z którego obecności nie zdawał sobie sprawy? Zakkum słyszał głos szabli, wyłącznie dzięki swoim zdolnościom magicznym, ale ork skupiał się na innego rodzaju magii, co sprawiło, że nie miał skąd wiedzieć o istocie zaklętej w ostrze. Być może Awaren mógł powiedzieć mu o tym wcześniej, może spytać o sugestie, propozycje... tymczasem został zaskoczony w wyjątkowo nieprzyjemny sposób, wychodząc na głupca przed rektorem Karlgardzkiej Akademii.
- Pozwalam - odparł chłodno Alfrad. - Ale ma to być szczegółowe wyjaśnienie, po którym nie będę miał do ciebie więcej pytań. Wiele rzeczy wisi w tej chwili na włosku, więc waż słowa.
To wciąż było niezwykłe, gdy pozwalano mu mówić i nie przerywano mu, argumentując tym, że używa zbyt wielu słów i generalnie za dużo gada. Obaj magowie wpatrywali się w niego uważnie i choć żaden z nich nie wykonał choćby najmniejszego gestu, tak Awaren doskonale czuł magię kumulującą się w okolicy lewej dłoni ludzkiego mężczyzny, czekającą tylko na jego jedno niewłaściwe słowo. Iluzja też osłabła, stała się niewyraźna i ucichła, jakby ktoś zupełnie odciął dźwięk, choć ciemnowłosa elfka wciąż mamrotała coś wściekle pod nosem.
W końcu jednak spięte ramiona Zakkuma rozluźniły się, a zwijany przez niego splot magii rozplątał się i uleciał w przestrzeń. Yroh westchnął tylko ciężko i oparł się z powrotem, kręcąc głową w wyrazie rozczarowania zachowaniem towarzysza, za którego osobiście poręczył.
- Powinieneś był mi o tym powiedzieć, elfie Awarenie - powiedział.
- I uprzedzić mnie, zanim poruszyliśmy drażliwe tematy - dodał rektor, zerkając na orka. - Ale rozumiem, że nie zakładałeś, że istota może stanowić jakieś zagrożenie, bo, jeśli się nie mylę, tylko ty ją słyszysz?
- Tylko on mnie słyszy... i ty
- potwierdziła Isil ostrożnie. - Nie wiem dlaczego. Nie dotykałeś rękojeści. Nie czuję twojej aury.
Mężczyzna uśmiechnął się tylko lekko, bardzo krótko, nie zamierzając niczego tłumaczyć. Zajmowanie przez niego stanowisko nie wzięło się znikąd, a posiadane przez niego umiejętności przekraczały z pewnością nawet te, jakimi pochwalić mógł się cesarski mag.
- Niech zostanie - zadecydował. - Zajmiemy się nią potem.
Cokolwiek miał na myśli, nie uznał za stosowne podzielić się szczegółami. Machnął dłonią, a połączenie z celą zostało w pełni wznowione, odzyskując dawną ostrość i dźwięk. Isil rozsądnie milczała, choć na pewno przyglądała się mrocznym elfom z taką samą fascynacją, jak pozostała trójka.
- Co chcesz wiedzieć, Awarenie? Jakim sposobem zabili studentów, czy jakim sposobem zostali schwytani?
Obrazek

Biblioteka

9
POST POSTACI
Awaren
- Jeszcze raz najmocniej przepraszam za moją nierozwagę i roztargnienie - odezwał się z maksymalną pokorą w głosie, skłaniając głowę przed każdym z mężczyzn z osobna.
Odetchnąwszy cicho w duchu, rzucił w stronę orka przepraszające i wyjątkowo przy tym skrępowane spojrzenie. Nawet jeśli prawda była taka, że faktycznie zamierzał wykorzystać Isil jako swoją drugą parę oczu, nie planował szpiegować ani też wykradać żadnych tajemnic. Ostatnim czego chciał, to rozpoczynanie konfliktu z Akademią. Już wystarczająco kłopotliwym będzie prośba o rozpoczęcie śledztwa na jej terenie. Jakby nie było, zamierzał przecież oskarżyć co najmniej jedną, zasiedlającą te mury osobę o udział w zamachu na cesarskiego syna.
- Cóż, um... Ciekawi mnie przede wszystkim, jak zostali schwytani oraz gdzie dokładnie to nastąpiło. Chyba nie... W murach samej Akademii?
Obecność studentów sugerowałaby właśnie to, aczkolwiek sądząc po tym, co mówiło się nie raz i nie dwa o metodach szkolenia tutejszej młodzieży, wcale nie zdziwiłoby go, gdyby okazało się, że młodzików zabrano gdzieś na pustynię tudzież w dżunglę.
Foighidneach

Biblioteka

10
POST BARDA
Yroh nie uciekał spojrzeniem przed wzrokiem Awarena. Wręcz przeciwnie, zdawał się bez słów przekazywać mu dość jednoznacznie, że będą mieli jeszcze do pogadania. Elf dobrze wiedział, że miał do czynienia z dwoma wyjątkowo potężnymi magami i następowanie im na odcisk nie było najrozsądniejszą z decyzji, jakie mógłby podjąć... choć wciąż istniała spora szansa, że powie coś szybciej, niż przetrawi to jego umysł i potem będzie musiał ponosić konsekwencje swojej własnej, bezmyślnej gadatliwości.
- Grupa studentów, wraz z jednym z profesorów, udała się na pustynię, by poprzez medytację i kontakt z surowym żywiołem rozwijać swoje umiejętności w zakresie magii ziemi. To była spora grupa - rektor zerknął na orka, by zaraz wrócić spojrzeniem do smukłej sylwetki Awarena, wciśniętej w oparcie fotela. - Ale zostali zaskoczeni przez oddział mrocznych.
Alfrad machnął dłonią i znów zaczęły docierać do nich dźwięki z celi, w której przetrzymywano jeńców. Rozmawiali cicho, zbyt cicho, by dało się ich dokładnie dosłyszeć, a tym bardziej zrozumieć, o czym mówią. Można było co najwyżej zgadywać; przypuszczać, jakie słowa wychodziły z tych wściekle wykrzywionych ust.
- Zaskoczenie działało w obie strony. Nie wiedzieli, że mają do czynienia z magami. Więc chociaż ponieśliśmy bogom ducha winne ofiary, chociaż straciliśmy młodych, niemalże dzieci... - jego spojrzenie pociemniało, gdy przeniósł je na ukazanych przez iluzję więźniów. - To poza tą dwójką ich oddział został wyrżnięty co do ostatniego elfa, ostatniego pająka i ostatniego skorupiaka, jakie przylazły za nimi spod ziemi.
Zamilkł na moment, zapatrzony w iluzoryczny obraz.
- Zginął Krubgu Tulgan, między innymi - powiedział cicho.
- To... straszna wiadomość - odparł Yroh i po raz pierwszy, odkąd Awaren go znał, w jego oczach zagościł prawdziwy smutek.
- Tillaringni yulib, tiling bilan ovqatlantiramiz! - warknęła elfka, odrywając się od ściany, o którą opierała się przez chwilę i z powrotem dopadając do kraty. Szarpnęła za pręty, ale bezskutecznie. Dla nich, tutaj, wyglądała, jakby groziła regałowi książek. - Siz rahm-shafqat so'raysiz, lekin biz Zumaraning shon-sharafi uchun tanangizning chirishini kuzatamiz!
Rektor pokręcił głową z irytacją i z powrotem opadł na fotel, machnięciem ręki rozwiewając iluzję. Znów byli sami, otoczeni wyłącznie książkami, kanapami, fotelami i stołami do pracy. Nikt na nich nie syczał i nie groził wyrwaniem języka.
- Posłaliśmy ostrzeżenia do pozostałych uczelni. Próbujemy skontaktować się z władcami. Zatrzymaliśmy wszelkie inne badania, żeby skupić się na tym. Na inwazji mrocznych elfów - westchnął, przez krótką chwilę pokazując po sobie, ile kosztował go ten wielki ciężar, leżący na jego barkach. - Dotąd zdążyliśmy dowiedzieć się, że druga brama znajduje się gdzieś w Fenistei, a trzecia pod wodą, pomiędzy wyspami Archipelagu. Bez szczegółowych lokalizacji, niestety. Dzięki wam wiemy, gdzie znajduje się nasza - przesunął dłonią po mapie, dostarczonej przez Awarena i Yroha. - Nasza - powtórzył i pokręcił głową. Nie było to przyjemne określenie.
Obrazek

Biblioteka

11
POST POSTACI
Awaren
Awaren zdusił westchnięcie, przyglądając się nienaturalnie ciemnym twarzom swych 'krewniaków'. Ileż pecha, a zarazem szczęścia trzeba było mieć, aby na wielkiej pustyni trafić akurat na żywą legendę i... Z tenże legendą musieć się na dodatek zmierzyć. Oczywiście na dłuższą metę, pomimo pewnych strat w uczniakach, szczęście wciąż dopisywało tu bardziej od pecha. Gdyby nie ono, być może aż do końca żyliby w większej niż mniejszej niewiedzy na temat nowego wroga.
- Uhh, przepraszam, że się wtrącę... - odezwał się, unosząc lekko rękę. - Wspomniał szanowny rektor o pająkach i skorupiakach - zauważył niepewnie. - Co dokładnie miał szanowny rektor na myśli? Czy to były poskromione bestie? Przywołani pomocnicy?
Była to dla niego ciekawostka, z którą osobiście nigdy w życiu nie chciałby się oczywiście spotkać. Nie żywił jakiejś szczególnej niechęci do robactwa, ale też za nim nie przepadał. Zwłaszcza gdyby to miało zwrócić się przeciwko niemu. Dużo zresztą słyszał o takich choćby pustynnych czerwiach... Niby wymarły gatunek, ale i do wymarłego zbliżać by się raczej nie chciał. Podobno potrafiły połknąć mamuta.
Nieco wzdrygnął się, gdy zamknięta czarna zaczęła warczeć coś w kompletnie obcym mu języku. Choć musiał przyznać, że język sam w sobie brzmiał ciekawie i bogato. Miał w sobie coś z ich rodzimej, elfiej melodyjności i zawiłości.
- Podwodna brama? - mruknął ze zdziwieniem, bo choć nie był to dla nich priorytet, lokalizacja była raczej... Nietypowa. Być może przypadkowa? Warto było żywić choćby i taką nadzieję. - Skoro inwazja z ich strony jest już pewna, czy możemy chociaż powiedzieć cokolwiek o ich możliwościach? Uzbrojeniu? Wyspecjalizowaniu? Um, m-mam na myśli, na podstawie walki, jaką stoczyli magowie akademii?
Foighidneach

Biblioteka

12
POST BARDA
- Poskromione bestie - potwierdził rektor, zerkając w stronę Awarena. - Duże, podziemne pająki jako wierzchowce. Sześcionogie, dwumetrowe skorupiaki.
Nic z tego nie brzmiało na egzotyczne i interesujące, choć być może w innych okolicznościach takim właśnie by było. Może istniała potencjalna rzeczywistość i taki splot wydarzeń, w jakich mroczne elfy pojawiłyby się na powierzchni jako intrygujący przybysze z podziemi, chcące znaleźć dla siebie jakieś miejsce na powierzchni i gotowe na fascynujące, pokojowe wymiany kulturowe. To jednak nie była rzeczywistość, w jakiej żył Awaren.
- Są opancerzeni i uzbrojeni. Nasza grupa miała do czynienia z kimś, kto dysponował nietypową odmianą magii... wody, jak podejrzewam, ale pozbawili tę elfkę życia prędko, bo była zbyt niebezpieczna. Mówię o magii krwi. Coś, co na powierzchni jest niemożliwe do osiągnięcia, a nawet jeśli, to zakazane. No... - przekrzywił głowę i machnął dłonią. - Może nie tyle zakazane, co wyjątkowo źle widziane. Może był to błąd. Może trzeba było pozostawić ją przy życiu, zamiast tej dwójki. Niestety w chaosie walki rzadko kiedy rozważa się pewne kwestie przyszłościowo.
Alfrad spochmurniał, spoglądając w bok, jakby przyglądał się iluzji, którą przedtem pokazał swoim gościom. Ale na ścianie nie było niczego, poza regałami pełnymi książek, patrzącymi na Awarena tęsknie z każdej ze stron. W innym układzie mógłby zaszyć się tu na długie miesiące, ale nie miał miesięcy. Nie miał nawet jednego.
- To są słuszne pytania, elfie Awarenie - mruknął Yroh. - Sądzę, że odpowiedzi na nie powinien usłyszeć cesarz.
- Sporządzę dla niego dokument ze wszystkimi niezbędnymi informacjami.
- Nie ma na to czasu, Alfradzie. Musisz spotkać się z cesarzem twarzą w twarz. Możesz przejść w tę i z powrotem przez mój krąg i porozmawiać z nim osobiście.

Rektor uniósł spojrzenie na orka.
- Przybyliście z woli cesarza? - spytał, a w jego głosie wybrzmiała bliżej nieokreślona emocja.
- Poniekąd tak - odparł Yroh łagodnie. - Mnie przysłał cesarz.
Mężczyzna nie odpowiedział, bez słowa wpatrując się w rozmówcę jeszcze przez chwilę, zanim przeniósł wzrok na Awarena i szablę u jego boku. Isil grzecznie milczała, profilaktycznie nie chcąc wtrącać się w dyskusję teraz, gdy wiedziała, że nie tylko jej nowy właściciel jest w stanie się z nią porozumiewać.
- A co z tobą, elfie Awarenie? - Zakkum z rozpędu zwrócił się do niego w ten sam sposób, co stary ork. - Kto przysłał ciebie?
- Awaren mi towarzyszy ze względu na istotność wydarzeń. Jego wiedza i ekspertyza...
- Wiem. Ale chcesz czegoś jeszcze, prawda?
- rektor nie odrywał intensywnego spojrzenia od tonącego w dużym fotelu elfa. W jego głosie nie było irytacji, ani agresji, co najwyżej stres i starannie, choć z trudem ukrywane zniecierpliwienie. Z drugiej strony, czy nie wszyscy przy Yrohu wydawali się niecierpliwi i narwani? - Co to jest?
Istniało wiele rzeczy, o pomoc w wyjaśnieniu których mógł poprosić. Isil, zamach na księcia, pierwsza, czy też druga przepowiednia Marii Eleny... Zakkum słuchał, patrząc na maga wyczekująco.
Obrazek

Biblioteka

13
POST POSTACI
Awaren
Zimne dreszcze przeszły go od czubka głowy, aż po koniuszki najmniejszych palców u nóg. Pomimo posiadania wybitnie bogatej wyobraźni, naprawdę ciężko było mu sobie wyobrazić kogokolwiek, kto dobrowolnie chciałby ujeżdżać pająki-giganty. Wbrew pozorom też, im mniej inteligentne stworzenie, tym ciężej było je ugłaskać, że o zmuszeniu do robienia za wierzchowca nie wspominając. Czy więc był to jakiś specjalny rodzaj pająków? Być może zmieniony magicznie? Ugh, i dlaczego w ogóle musiały być to jakieś niemożebne paskudztwa? Dlaczego pająki? Dlaczego to nie mogły być-... Motyle? I jakby tego jeszcze było mało - magia krwi? Naprawdę? Już nawet nekromancja i demonologia nie wydawały się w porównaniu aż tak plugawe większości magicznej społeczności. Nie bez powodu zresztą. Wszakże nawet Akademia nauczająca czarnoksięskich praktyk, taka jak Karlgardzka, nie tolerowała spaczonego odłamu, jakim były tego rodzaju praktyki. Osobiście Awaren nie chciał za bardzo myśleć o tym, w jaki sposób skończyli ci, którzy stanęli oko w oko z osobą posługującą się podobnymi praktykami. Zwłaszcza gdy wywrócenie na lewą stronę wcale nie wydawało się w takim przypadku przesadzoną wizją.
Rzecz była poważna, dlatego nie zdziwiła go decyzja o natychmiastowym przekazaniu wiadomości w ręce cesarza. Żaden z nich nie wiedział, ile mieli czasu, zanim siły obcych skierują się w ich stronę. Miesiąc? Tydzień? Dzień? Jeśli niektórzy z nich posługiwali się magią podobną do magii krwi, jakie jeszcze, diabelne sztuczki trzymali w rękawach? Nie wiedzieli. I właśnie to było w tym najgorsze.
Awaren siedział tym razem cicho przez dłuższy czas, naprędce stając się ułożyć w głowie zarys planów i być może propozycji, jakie należało wystosować w ramach potencjalnych środków obronnych. Cała sytuacja zafrasowała go na tyle, że prawie nie dosłyszał własnego imienia, a gdy już je zarejestrował, odruchowo skierował głowę w stronę Yroha.
- Huh? O-Oh! - orientując się całe szczęście w porę, że nie on się do niego zwracał, przekręcił głowę w stronę rektora w takim tempie, że aż słyszalnie strzyknęło mu w szyi. Krzywiąc się na bolesny prąd, sięgnął dłonią do kraku i zaczął go rozmasowywać.
Tak. To prawda. Oryginalnie, jego obecność miała mieć zupełnie inne podłoże. Nawet jeśli sprawy nieco się skomplikowały, nie mógł zapomnieć o priorytetach wpływających na jego własne 'być lub nie być'.
Z ręką wciąż przylegającą do karku, podniósł wzrok na Alfreda. W ustach nieco mu zaschło, ale jego gardło nie było w połowie tak ściśnięte, jak wtedy, gdy musiał przekazać coś kłopotliwego Ushbarowi.
- Tak... Tak, jest coś, sprowadziłoby mnie tutaj i pomimo inwazji - przyznał, nieco nerwowo szurając przez chwilę nogami po podłodze. - Chcę-... - zawahał się i zmienił ton na nieco bardziej stanowczy. Na tyle stanowczy, na ile potrafił to z siebie wydusić, co w jego przypadku byłoby pewnie imponujące w znającym go lepiej towarzystwie. - Potrzebuję pomocy w pochwyceniu spiskowcy i zdrajcy kryjącego się w murach Akademii.
Foighidneach

Biblioteka

14
POST BARDA
Tym razem Alfrad był szczerze zaskoczony. Zdziwienie odmalowało się w jego ciemnych oczach, których spojrzenie przeskoczyło na moment na Yroha, ale ork nie miał dla niego odpowiedzi. Całkiem możliwe, że nie chciał się po prostu wtrącać, wychodząc z założenia, że bezpośredni doradca księcia będzie potrafił lepiej wyjaśnić powód, dla którego tak bardzo chciał pojawić się na Akademii.
- To poważne oskarżenia - stwierdził rektor ostrożnie.
- Ale, niestety, niebezpodstawne - odparł tylko ork.
Zakkum zmarszczył brwi z niezadowoleniem. Nietrudno było się temu dziwić - został właśnie poinformowany, że pod jego nosem dzieje się coś, o czym nie miał pojęcia, a co mogło mieć bezpośredni, destruktywny wpływ na politykę cesarstwa. Choć orczy władca nie współpracował z Akademią szczególnie blisko, to pałac po części ją finansował i wspierali się wzajemnie, gdy wymagały tego okoliczności, bo nawet w przypadku teoretycznej apolityczności uczelni, rektor wiedział, że całkowite odcięcie się od tego, kto zasiadał na tronie, znacząco utrudniłoby tej instytucji funkcjonowanie. Buliar nie wymagał wiele, choć w dobie kryzysu z pewnością miało się to zmienić. Nie było mowy o status quo, gdy świat trząsł się w posadach.
- Więc rozumiem, że masz jakieś dowody? - Zakkum podniósł się z fotela. - Ciężko mi uwierzyć, że coś takiego mogłoby mi umknąć, ale czasem muszę pogodzić się z myślą, że nie jestem w stanie kontrolować wszystkiego. Więc powiedz, co wiesz, Awarenie. Powiedz, co uczynił ten mag i daj mi dowód jego zdrady, a ja znajdę go i zaprowadzę przed sprawiedliwy sąd. Tak jakby Ushbar nie szukał śmierci wystarczająco brawurowo poza pałacem, teraz czyha ona też na niego wewnątrz niego?
Wysoki mężczyzna zrobił kilka kroków w tę i z powrotem, by zatrzymać się przed elfem.
- Wyjątkowo dużo zamieszania robisz wokół siebie, jak na kogoś, z kim widzę się po raz pierwszy - powiedział, a choć jego głos brzmiał poważnie, to Awarenowi mogło się wydawać, że dostrzegł błysk rozbawienia w jego oczach. Krótki, prawie niezauważalny, najpewniej tylko przywidzenie. - Najpierw ta broń, teraz to.
Obrazek

Biblioteka

15
POST POSTACI
Awaren
Awaren uśmiechnął się nerwowo na przytyk dotyczący swojej osoby, starając się jednocześnie bardzo mocno ignorować rozmiar cienia, jaki rzucała na niego ogromna postać rektora. Dobrze wiedział, że przybywając do Akademii, czy to teraz, czy to później, nieprzyjemne sprawy będą musiały zostać poruszone i to na niego padnie ten niechlubny zaszczyt. Gdy jednak myślał o tym całym piekle, jakie przeszedł w trakcie śledztwa przez ostatnie tygodnie, wcale nie żal mu było zrzucenia części ciężaru na cudze barki.
- Bar-Bardzo kiepskie, pierwsze wrażenie...? - zapytał, chociaż wcale aż tak bardzo nie zależało mu na poznaniu odpowiedzi.
Nie tak wyobrażał sobie swoje pierwsze spotkanie z rektorem, choć może to i lepiej, że ostatecznie wyszło, jak wyszło. Nikt w polu widzenia nie ciskał w niego piorunami ani nie usiłował zamienić w coś oślizgłego, więc wynik wcale nie był taki znowu najgorszy. No i w polu widzenia wciąż miał Yroha, którego w innych warunkach pewnie nawet by nie poznał. To już coś, prawda?
- Przez długi czas usiłowałem rozwiązać sprawę na własną rękę z rozkazu Jego Książęcej Mości... Sprawy jednak ponownie się skomplikowały, a biorąc pod uwagę nadchodzące niebezpieczeństwo, obawiam się, że sprawcy mogą zechcieć wykorzystać nadchodzący chaos na swoją korzyść.
W trakcie wojny łatwo w końcu o wypadki.
- Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu...
Gdy tak starał się możliwie jak najdokładniej przedstawić sprawę oraz zebrane w jej trakcie dowody, czuł się trochę jak uczniak, który znowu udziela szczegółowego raportu swoim podwładnym na uczelni. Być może wina leżała po stronie wciąż wyczuwalnego zapachu książek oraz pergaminów. Być może była to magia sącząca się z każdego kamienia w ścianach. Cokolwiek to było, pomagało mu się znacznie zrelaksować. Pamiętał, aby wspomnieć o spaleniu pierwszych dowodów przez sprawcę zaraz po śmierci Ash'keena, o obecności, jaką mógł wyczuć, o amuletach stworzonych specjalnie na jego osobiste zamówienie tutaj, na Akademii i o defekcie, jakiego celowo dokonano na jego własnym egzemplarzu, uniemożliwiając mu sprawne działanie. O konsekwencjach, jakich doznał w efekcie i o tym, kogo złapał na gorącym uczynku, a kto przez cały czas był jego własnym kontaktem z Akademią.
Foighidneach
ODPOWIEDZ

Wróć do „Karlgardzka Akademia Czarnoksięstwa”