POST POSTACI
Vera Umberto
Rzuciła Hewelionowi wściekłe spojrzenie. Czy to nie on wydał rozkaz, który ona tylko wykonała? Pochwalił je jeszcze po tym, Verę i Irinę, a teraz odwracał kota ogonem? Powinien brać odpowiedzialność za własne decyzje, nie zrzucać je na innych. Więc tak dowodził swoimi ludźmi? Bo jeśli tak, to dziwne, że ktokolwiek jeszcze za nim podążał. Gdyby nie nadchodzący strażnicy, Umberto z wielką chęcią powiedziałaby mu, co o tym wszystkim sądzi, ale teraz pozostało jej jedynie zirytowane zaciśnięcie ust i milczenie. Była wściekła, z chwili na chwilę coraz bardziej. Naprawdę wiele rzeczy dało się wytłumaczyć, ale zrzucanie na nią winy za to, że Hubert kazał zarżnąć strażników przy bramie, a potem wyczyścił sobie drogę wzdłuż winorośli, gasząc co najmniej kilka kolejnych spacerujących pochodni, podczas gdy Vera z Corinem przemykali się po cichu i faktycznie działali jak ten pierdolony zwiad, było dla niej nie do przyjęcia. Na morzu Hewelion nie zachowywał się w ten sposób. A może teraz zamierzał obarczać ją winą za wszystko, co szło nie tak, jak powinno? Tak teraz będzie wyglądała ich współpraca? No to chyba szybko się skończy. Vera Umberto
Hałas, jaki zrobił zsuwający się z bramy łańcuch, był czymś, czego Vera nie przewidziała. Może powinna, a może to Marda powinna zastanowić się, czy jakoś nie zabezpieczyć łańcucha przed głośnym upadkiem. Ktokolwiek inny. Umberto była bliska eksplodowania ze złości i pewnie już by to zrobiła, gdyby nie próbowali zachowywać się cicho.
Zaklęła szpetnie, słysząc, jak strażnik woła na alarm. Potem padło polecenie Heweliona, które sprawiło, że rzuciła mu rozsierdzone spojrzenie.
- A potem znów usłyszę, że mieliśmy być zwiadem, ale wszystko zjebałam? - syknęła do niego. - Za mną.
Tak czy inaczej, nie czekała. Przecisnęła się przez bramę, jak tylko została ona wystarczająco uchylona i dobiegła do strażników, z których jeden wcale nie wyglądał, jakby był skłonny do wszczęcia alarmu. Uniosła ostrze i zatrzymała je na centymetry od szyi tego, który miał usta zatkane ręką drugiego. Patrzyła jednak na strażnika z tyłu, tego, którego potencjalnie mogła namówić do współpracy.
- Pomóż nam, to cię nie zabiję. Gdzie są więźniowie? - warknęła.