Część mieszkalna

31
POST BARDA
Yunana wysłuchała historii życia Mileniusa z zaciekawieniem, ale też nieukrywanym niedowierzaniem i rozbawieniem, które błyszczało w jej ciemnych oczach. Początkowo nie miała żadnego komentarza, ale zerknęła w stronę leżącej na podłokietniku fotela książki, zapewne zastanawiając się, w którym momencie życia artysty powstało akurat to konkretne dzieło.
- Fascynujące. Głównie to, ile o nim wiesz. Zastanawiałeś się kiedyś, czy ktoś z taką pasją opowiada o tobie? - zagadnęła, może nieco złośliwie, a może tylko się tak Birianowi wydawało.
Potem temat zmienił się na artystyczne metafory życia, śmierci i uniesień, a gdy Dandre wspomniał o satyrach, kobieta pokiwała głową.
- Paria sama wywodzi się ze szlachty, więc może pozwalać sobie na więcej. Nie przed wszystkim ją to chroni, ale wciąż nazwisko robi swoje. Nie zmienia to faktu, że i szlachta Archipelagu nie lubi, kiedy się z nich śmieje. Nie to, żebym miała z nią wiele do czynienia.
Napiła się i odsunęła od siebie puste naczynia, by oprzeć łokcie o blat stołu i podeprzeć brodę na splecionych dłoniach. Wpatrzona w Biriana, uśmiechała się lekko, w ten sam sposób, który przyciągnął go do niej wczorajszego wieczoru. Teraz już widział, że prawdopodobnie nie robiła tego z premedytacją, po prostu miała w sobie coś takiego, co sprawiało wrażenie, jakby kryła w sobie jakąś tajemnicę i sama Yunana nie miała na to wpływu. Może wynikało to z faktu, że w przeciwieństwie do barda, była raczej ostrożna w dzieleniu się własnymi przemyśleniami? Dobrze słuchała, to trzeba było jej przyznać.
- Nie miałam pojęcia, że goszczę taką sławę. Poproszę, żeby w Porcie Erola znaleźli coś twojego, gdy będę składać kolejne zamówienie. A jak nie znajdą, to spróbuję sprowadzić z Keronu - potarła kciukiem podbródek. - Końca i początku - powtórzyła cicho, by tytuł nie wyleciał jej z głowy.
Jej uśmiech poszerzył się jeszcze, gdy Birian podsumował jej historię o projektach. Wstała z krzesła i obeszła stół, by podejść do mężczyzny od tyłu. Jej dłonie oparły się o jego ramiona, a potem zsunęły po jego klatce piersiowej w dół i splotły się na wysokości jego brzucha, gdy głowa Yunany znalazła się tuż przy jego własnej.
- Brzmisz czasem, jakbyś był starszy, niż jesteś, wiesz? - spytała cicho i przesunęła nosem po jego policzku. W sąsiednim domu rozległ się jakiś hałas i Dandre byłby w stanie przysiąc, że kątem oka dostrzegł oceniające spojrzenie starszej pani, które mignęło szybko w świetle okna. - Chodź. Pokażę ci tę suknię.

Pracownia wyglądała tak samo, jak wczoraj wieczorem, choć teraz nie oświetlała jej lampa, a wpadające do wewnątrz światło poranka. Jeśli Birian po drodze wyjrzał przez okno prowadzące na ogród, dostrzegł tam kilka drzew cytrusowych i rudego kota, wygrzewającego się na dużym, płaskim kamieniu. Yunana nie poświęciła mu uwagi, zamiast tego kierując się prosto do jednego z regałów. Z jego głębi wydobyła spore zawiniątko i przełożyła je na blat, wyglądający jak stół roboczy. Brakowało jej pewności siebie, tej, którą charakteryzowała się na co dzień. Zerknęła na barda ze dwa razy, wciąż chyba nie do końca dowierzając, że faktycznie jest zainteresowany tym, czym się zajmuje, ale w końcu rozwinęła materiał, a jego oczom ukazało się to, z czego naprawdę mogła być dumna.
Choć dół sukni był jedynie gładkim skrawkiem lazurowej tkaniny, jaki w żaden sposób nie mógł Biriana zachwycić, tak gorset był prawdziwym arcydziełem, zdobionym geometrycznym, kolorowym ornamentem. Wzór składał się z misternie wykonanych linii i kształtów, kolorowych detali, złotych, fioletowych i turkusowych akcentów, tworzących dynamiczną i kunsztowną mozaikę, przyciągającą wzrok i zachwycającą wyrafinowanym smakiem. Haft urywał się w połowie, ale nie można było odmówić Yunanie talentu.
- Jest nieskończona - usprawiedliwiła się cicho. - Brakuje mi jasnożółtej i niebieskiej nici. I czasu. I motywacji. I właściwie nie wiem, dla kogo ją robię.
Podniosła suknię i po chwili wahania przyłożyła ją do siebie, unosząc na mężczyznę pytające spojrzenie. Było coś zabawnego w połączeniu czegoś tak strojnego i eleganckiego z chaotyczną burzą jej włosów o poranku, ale kolory jej pasowały. Zapewne pasowałyby wszystkim o jej odcieniu skóry, a takich kobiet na Archipelagu było sporo.
- Jest... czasochłonna. Ale lubię tworzyć ten haft. Przypomina mi te witraże z barwionego szkła, które miewają w świątyniach i pałacach - przesunęła palcami po wzorze, skupiając się na nim na krótką chwilę, zanim odłożyła kreację na stół i zaczęła ją zwijać z powrotem. - Także tak. To tyle. To tylko suknia.
Obrazek

Część mieszkalna

32
POST POSTACI
Dandre
Bard zmarszczył brwi i wydął lekko usta.
- Moja droga nimfo, ja się nie zastanawiam. Ja to wiem – uśmiechnął się półgębkiem, ale jednocześnie poruszył się nieco niekomfortowo na krześle. Birian, co do zasady, żył chwilą. Pragnął zanurzenia się w teraźniejszości po czubek głowy i czerpania zeń pełnymi garściami. Niezaprzeczalnie jednak cierpiał na przypadłość wielu artystów; był na tyle próżny, by marzyć o pozostawieniu czegoś po sobie. Choćby miałyby to być jeno historie, opowiadane po karczmach jak Keron długi i szeroki.

Najwyraźniej błękitnokrwiści pozostają rozkosznie przeczuleni niezależnie od części świata. Dobrze więc, że wasza śpiewaczka ma tego asa w rękawie. Trochę jej tego nawet zazdroszczę. Moje nazwisko niewiele znaczyło na kontynencie, przynajmniej w kontekście wielkiej polityki i familijnych przetasowań. Szlachcic ze mnie po kądzieli i to z pierwszego pokolenia… Gdyby nie ścieżka, którą obrałem, to pewnie nie byłbym w ich oczach godny choćby splunięcia… Póki nie przyszliby po pożyczkę – zaśmiał się cicho. Jego ojciec miał niezmierny talent do mnożenia pieniędzy, tego mu niesforny syn nie mógł odmówić.
W uśmiechu Yunany pozostawał magnetyzm, któremu trudno mu było się oprzeć. Kobieta pozostawała czarująco tajemnicza nawet po wspólnie spędzonej nocy. Nie potrafił jednoznacznie odpowiedzieć, czy naprawdę kryła się w niej jakaś zagadka, czy to jeno wrażenie, ale, prawdę mówiąc, odpowiedź nie interesowała go tak bardzo, jak sam akt doszukiwania się jej. Gdybanie i bycie uwodzonym przez to, co niewypowiedziane, wydawało mu się wspaniałą zabawą.
Sam jednak mówił. Tym razem o sobie, pusząc się przy tym, jak paw. Birian zapewne nie potrafiłby trzymać języka za zębami, nawet gdyby mu za to płacili. Pod tym względem był jej kompletnym przeciwieństwem.
- A więc wcale nie jestem tak sławny, jak bym chciał – mruknął, szczerząc się. W jego spojrzeniu błyszczało rozbawienie. Kiedy Yunana jednak wspomniała o faktycznym sprowadzaniu na wyspę jednego z jego tomików, to wyraz twarzy mężczyzny jakby złagodniał. Wyraźnie mu to schlebiło.

Przykrył jej dłonie swoimi, gdy splotła je na wysokości jego brzucha. Delikatnie przekrzywił też głowę łasy na wszelkie pieszczoty.
- A możem starszy, niż wyglądam? – mruknął, spod półprzymkniętych oczu zerkając w stronę okna naprzeciwko. Zdawało mu się, że dostrzegł tam wspaniałą panią sąsiadkę, ale tym razem nie miał ochoty się z nią droczyć, zbyt skupiony na stojącej za nim Yunanie. – Z największą przyjemnością.

Powolnym krokiem podążył za kobietą. Choć dzień powoli się zaczynał, bardowi wciąż nigdzie tak naprawdę się nie śpieszyło. Splótł dłonie za plecami i wyjrzał nawet przez okno, wychodzące na ogród. Uśmiechnął się lekko pod nosem, widząc wygrzewającego się na kamieniu kota, po czym ponownie skupił swoją uwagę na wyspiarce.
Śledził wzrokiem jej ruchy, z niekłamanym zainteresowaniem przyglądając się już samemu zawiniątku, które przekładała na blat. Kiedy Yunana zerkała w jego stronę, uśmiechał się zachęcająco, by dodać jej odrobiny otuchy. Obdarta z tej czarującej pewności siebie, wyspiarka zdawała się być wręcz inną osobą.
Podszedł bliżej, kiedy zaczęła rozwijać materiał i zatrzymał się pół kroku od niej, częściowo stając za jej plecami. Poświęcił jeno ułamek sekundy na przyjrzenie się gładkiemu kawałkowi lazurowej tkaniny, gdyż jego wzrok prędko porwał misternie zdobiony gorset.
Dandre był człowiekiem czułym na sztukę i piękno w każdej niemal formie. I choć z pewnością bliżej było mu do muzyki, czy literatury, to rzadko miewał problemy w rozpoznaniu prawdziwego dzieła sztuki. W tej chwili był pewien, że patrzył na jedno z nich. Jego roziskrzone oczy, skrywające w sobie niemal dziecięcą fascynację, śledziły linie, kreślące na gorsie piękne, geometryczne kształty. Wchłaniał idealnie współgrające ze sobą kolory, gubiąc się na moment w tej kunsztownej mozaice.
Suknia była w jego oczach ekstrawagancka, ale zachowywała w tym wyrafinowany smak.
Zachwycony bard klasnął z wrażenia, wciągając przy tym głośno powietrze.
- Jest piękna. Absolutnie olśniewająca, już teraz – powiedział, nachylając się nad nią. Ucałował ją w szyję i odsunął się o pół kroku, kiedy Yunana nachyliła się w stronę stołu.
- Jak to dla kogo? Dla siebie! Nie potrzebujesz nikogo innego i żadnego innego powodu. To, co tutaj robisz, to sztuka, nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości – stwierdził bard, zakładając ramię na ramię.

Uśmiechnął się ciepło i szeroko, kiedy przyłożyła do siebie suknię i uniosła na niego pytające spojrzenie. Westchnął cicho, przekrzywiając nieznacznie głowę.
- Bogowie, cóż za doskonałość, cóż za piękno! Ileż bym dał teraz za płótno i farby! I choć ułamek talentu z pędzlem, bym mógł cię jakoś uwiecznić – zaśmiał się, kręcąc głową. Połączenie strojnej elegancji i niezobowiązującego chaosu jej włosów było niesłychanie ujmujące.
- M u s i s z ją skończyć! Nie możesz odbierać światu szansy na coś tak wspaniałego. Mówiłem to już nie raz, ale masz w sobie poezję, a ta suknia jest tego koronnym dowodem. Przy tobie wygląda olśniewająco, ale jestem pewien, że byłaby w stanie zmienić każdą damę w atrakcję balu, wydobyć z każdej kobiety piękno, które czasem przechodzi niezauważone. Nie wątpię, że kradnie czas, te misterne hafty mówią tyle nawet takiemu laikowi, jak ja… Jednak jestem przekonany, że warto jej go oddać. Zamawiaj te nici, wybij się z letargu… – zdążył szturchnąć ją w pierś wyciągniętym palcem wskazującym, jeszcze nim obróciła się z powrotem w stronę stołu – … i twórz!
Birian milczał przez krótką chwilę, przyglądając się haftowi.
- Tak, widzę to. Może dlatego tak prędko na myśl przyszła mi boskość – mruknął, kiwając do siebie głową. Zaraz po tym Dandre jęknął, jakby ktoś go ugodził i przysunął się do wyspiarki. Ułożył dłonie na jej ramionach i ścisnął ją lekko.
- Tylko suknia? Toć to herezja! Musisz być tego świadoma. Nie ma tu miejsca na tylko. To nie wytwór, to nie wyrób, a dzieło sztuki. Na Bogów, nie bluźnij, tego nie zdzierżę!
Obrazek

Część mieszkalna

33
POST BARDA
Trzymając niedokończoną suknię w rękach, Yunana spoglądała na barda z rozbawionym powątpiewaniem w oczach. Jego ekscytacja i zachwyt musiały przekraczać wszystkie jej przypuszczenia, nawet jeśli ośmieliła się zakładać, że faktycznie będzie on zainteresowany tym, czym zajmowała się na co dzień. No bo przecież nie była bohaterką, jej imię nie było niesione na ustach tłumów, a jej sztuka raczej nie trafiała do serc i dusz odbiorców tak, jak trafiać miała w zwyczaju muzyka czy poezja. Za sztukę zresztą uważali to tylko ci bogaci i ekstrawaganccy, których było stać na zamawianie drogich sukien i najwyższej jakości dubletów.
Kąciki jej ust podnosiły się z chwili na chwilę coraz wyżej, a niepewność znikała, choć gdy Dandre złapał ją za ramiona i wykrzyczał zachwyt dla jej dzieła sztuki, Yunana odrzuciła głowę do tyłu i roześmiała się szczerze, chyba nie traktując jego słów do końca na poważnie. Z pewnością nie tak żywiołowej reakcji się spodziewało, ale mężczyzna wyraźnie widział, jak podniosło ją to na duchu. W tej chwili wyglądała, jakby w pełni mu wierzyła, a może i właśnie tak było? Zostawiła zwijanie sukni na później, ostatecznie dochodząc do wniosku, że biorąc pod uwagę ten zachwyt nie musiała jej przed nim chować. Zamiast tego wywinęła się z uścisku dłoni barda i obróciła się w miejscu, by stanąć przodem do niego, tyłem oparta o stół, z dłońmi niewinnie splecionymi za plecami. Przy tym manewrze jasnożółta podomka zsunęła się na sam brzeg jej opalonego ramienia i tam zawisła, równie obiecująco, co frustrująco nieruchomo trzymając się w miejscu, chyba wyłącznie na siłę woli. Dandre mógł być niemal pewien, że kobieta świetnie zdaje sobie z tego sprawę, bo jej uśmiech znów nabrał tych samych odcieni, na jakie wczoraj patrzył przez cały wieczór.
- Jestem przekonana, że jeśli będziesz chciał, uwiecznisz mnie w swoich słowach - powiedziała, przekrzywiając lekko głowę. - Operujesz nimi lepiej, niż większość malarzy od siedmiu boleści pędzlami, farbami i całą resztą swoich narzędzi. Nie chcę być na żadnym obrazie, chcę, żebyś to ty sprawił, że będę zapamiętana. W tej sukience, czy bez niej.
Uważnie przesunęła spojrzeniem po przystojnej twarzy Biriana, po jego jasnych oczach, prostym nosie, rozciągniętych w uśmiechu ustach i szczęce pokrytej cieniem zarostu.
- Mam tylko nadzieję, że nie wyrzuciłeś z siebie całego tego zachwytu tylko po to, żeby mi zrobić przyjemność - dodała.
Z dworu dobiegły ich jakieś okrzyki i zawołania, ale niczego nie byli w stanie zrozumieć przy pozamykanych z tej strony domu oknach i drzwiach. Zresztą, żadne z nich jeszcze nie wybierało się na zewnątrz. Bard reagował na uniesione w górę, ciemne, migdałowe oczy jak trafiony zaklęciem przywołującym, gdy tylko wracała do nich dobrze mu już znajoma pewność siebie. Yunana nie zamierzała go nigdzie wypuszczać, nie w tej chwili.
- Więc... zagrasz dla mnie jeszcze? - poprosiła, unosząc dłoń i przesuwając opuszkami palców po jego odsłoniętym ramieniu. Dopiero teraz Birianowi rzucił się w oczy kontrast, jaki stanowiły odcienie ich skóry. - Zanim pójdziesz kąpać się w chwale?
Obrazek

Część mieszkalna

34
POST POSTACI
Dandre
Dama nie musiała być uwielbianą przez tłumy bohaterką, by zachwycić barda pracą swoich rąk. To, co pokazała, jego zdaniem w pełni na ten zachwyt zasługiwało, więc nie gryzł się w język i w pełni świadom egzaltacji w swoich gestach i słowach, zalał ją potokiem komplementów. Nie było w tym cienia fałszu, a w oczach błyszczała mu niemal dziecięca ekscytacja. Kochał wszystko, co piękne, zaś suknia, którą trzymała przed sobą Yunana, bez wątpienia takową właśnie była, nawet dla człowieka, który nigdy nie zagłębiał się w tajniki sztuki krawieckiej.
Kiedy wyspiarka odrzuciła głowę do tyłu, wybuchnąwszy śmiechem, Dandre cmoknął cicho, jakby niezadowolony, że jego zachwyty witane są śmiechem właśnie, ale jego łagodna twarz i ciepłe spojrzenie stanowiły ku temu antytezę. Cieszył się, widząc ją teraz z szerokim uśmiechem na ustach. Mowa jej ciała sugerowała, że mimo ubawienia uwierzyła w to, co mówił. Wywinęła się z jego delikatnego uścisku i obróciła doń przodem, opierając się o stół. Poza kobiety od razu przywołała mu na myśl tych kilka chwil w łaźni, kiedy to jej błyszczące oczy sprawiły, że zapragnął zagubić się w jej ustach. Zainteresowany wzrok barda zsunął się z jej twarzy w stronę wiszącej na samym brzegu jej ramienia podomce. Przygryzł lekko wargę, wybitnie niezadowolony z tego, że grawitacja najwyraźniej tym razem nie chciała z nim współpracować.
Z ociąganiem wrócił spojrzeniem do jej oczu i zaraz przekrzywił głowę, idąc w ślady Yunany, jakby był jej lustrzanym odbiciem.
- Z każdą kolejną minutą spędzoną u twego boku, nabieram pewności, że tak właśnie się stanie – mruknął, unosząc kącik ust w delikatnym uśmiechu. – …gdy tylko uda mi się na moment zebrać myśli i uspokoić rozpędzone serce – postąpił o pół kroku w jej stronę, wielkim wysiłkiem utrzymując ręce przy sobie – Trudne to zadanie, gdy jeno wspomnienie twego ciała doprowadza mnie do szaleństwa… ale dopilnuję, by ma muza została zapamiętana. Jako najpiękniejszy kwiat odległego Kattok.


Mężczyźnie podobał się sposób w jaki jej wzrok sunął powoli po jego twarzy. Schlebiało mu to, choć przecież był doskonale świadom swojej urody.
- Nie, zachwyt był szczery. Obawiam się, że nie nawykłem do umiaru w słowach, ni uczynkach… – zawiesił na moment głos, zgubiwszy się na moment w ciemnych oczach wyspiarki. Znów błyszczała w nich ta elektryzująca pewność siebie, tak doskonale dopełniająca Yunanę. Nie obchodziło go żadne „zewnątrz”. Okrzyki z ulicy natrafiały na niesłyszące uszy. Bo czymże jest świat, w obliczu takiej kobiety? Jeno pyłem na bucie, który sam istnieje tylko po to, by prędko się go pozbyć.
- …zaś gdybym chciał jeno zrobić ci przyjemność… – uśmiech na ustach Biriana powoli się rozszerzał, podczas gdy palce wyspiarki sunęły po jego ramieniu. Choć skóra barda daleka była od arystokratycznej bieli, pociemniała od lat pieszych wędrówek i ostatnich tygodni na morzu, to przy kobiecie wciąż wydawała się blada. – … to pominąłbym słowa. – przysunął się do niej jeszcze odrobinę bliżej. Uniósł dłoń i ułożył palce na jej obojczyku. Powoli sunął opuszkami po wytoczonej przezeń linii, zbliżając się ku jej ramieniu i nieszczęśliwie zawieszonej na nim krawędzi podomki. Zatrzymał ten mały pochód o włos od materiału, z lekko nieobecnym uśmiechem na ustach wpatrując się w oczy wyspiarki. Jego dłoń zawisła niepewnie.
- Zagram, oczywiście, że zagram. Przecież obiecałem.
Nie ruszał się jednak, chyba już oczekując kolejnego uniku z jej strony, bądź delikatnego pchnięcia w pierś, by przegonić go ku lutni. Jej obecność działała na niego elektryzująco, nie potrafił się od niej oderwać. Zaprawdę, chwilami zdawało mu się, że była w niej jakaś magia, urok, który pozbawiał woli biedaków takich, jak on.


Spoiler:
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ina'Kattok”