POST BARDA
Yunana wysłuchała historii życia Mileniusa z zaciekawieniem, ale też nieukrywanym niedowierzaniem i rozbawieniem, które błyszczało w jej ciemnych oczach. Początkowo nie miała żadnego komentarza, ale zerknęła w stronę leżącej na podłokietniku fotela książki, zapewne zastanawiając się, w którym momencie życia artysty powstało akurat to konkretne dzieło. - Fascynujące. Głównie to, ile o nim wiesz. Zastanawiałeś się kiedyś, czy ktoś z taką pasją opowiada o tobie? - zagadnęła, może nieco złośliwie, a może tylko się tak Birianowi wydawało.
Potem temat zmienił się na artystyczne metafory życia, śmierci i uniesień, a gdy Dandre wspomniał o satyrach, kobieta pokiwała głową.
- Paria sama wywodzi się ze szlachty, więc może pozwalać sobie na więcej. Nie przed wszystkim ją to chroni, ale wciąż nazwisko robi swoje. Nie zmienia to faktu, że i szlachta Archipelagu nie lubi, kiedy się z nich śmieje. Nie to, żebym miała z nią wiele do czynienia.
Napiła się i odsunęła od siebie puste naczynia, by oprzeć łokcie o blat stołu i podeprzeć brodę na splecionych dłoniach. Wpatrzona w Biriana, uśmiechała się lekko, w ten sam sposób, który przyciągnął go do niej wczorajszego wieczoru. Teraz już widział, że prawdopodobnie nie robiła tego z premedytacją, po prostu miała w sobie coś takiego, co sprawiało wrażenie, jakby kryła w sobie jakąś tajemnicę i sama Yunana nie miała na to wpływu. Może wynikało to z faktu, że w przeciwieństwie do barda, była raczej ostrożna w dzieleniu się własnymi przemyśleniami? Dobrze słuchała, to trzeba było jej przyznać.
- Nie miałam pojęcia, że goszczę taką sławę. Poproszę, żeby w Porcie Erola znaleźli coś twojego, gdy będę składać kolejne zamówienie. A jak nie znajdą, to spróbuję sprowadzić z Keronu - potarła kciukiem podbródek. - Końca i początku - powtórzyła cicho, by tytuł nie wyleciał jej z głowy.
Jej uśmiech poszerzył się jeszcze, gdy Birian podsumował jej historię o projektach. Wstała z krzesła i obeszła stół, by podejść do mężczyzny od tyłu. Jej dłonie oparły się o jego ramiona, a potem zsunęły po jego klatce piersiowej w dół i splotły się na wysokości jego brzucha, gdy głowa Yunany znalazła się tuż przy jego własnej.
- Brzmisz czasem, jakbyś był starszy, niż jesteś, wiesz? - spytała cicho i przesunęła nosem po jego policzku. W sąsiednim domu rozległ się jakiś hałas i Dandre byłby w stanie przysiąc, że kątem oka dostrzegł oceniające spojrzenie starszej pani, które mignęło szybko w świetle okna. - Chodź. Pokażę ci tę suknię.
Pracownia wyglądała tak samo, jak wczoraj wieczorem, choć teraz nie oświetlała jej lampa, a wpadające do wewnątrz światło poranka. Jeśli Birian po drodze wyjrzał przez okno prowadzące na ogród, dostrzegł tam kilka drzew cytrusowych i rudego kota, wygrzewającego się na dużym, płaskim kamieniu. Yunana nie poświęciła mu uwagi, zamiast tego kierując się prosto do jednego z regałów. Z jego głębi wydobyła spore zawiniątko i przełożyła je na blat, wyglądający jak stół roboczy. Brakowało jej pewności siebie, tej, którą charakteryzowała się na co dzień. Zerknęła na barda ze dwa razy, wciąż chyba nie do końca dowierzając, że faktycznie jest zainteresowany tym, czym się zajmuje, ale w końcu rozwinęła materiał, a jego oczom ukazało się to, z czego naprawdę mogła być dumna.
Choć dół sukni był jedynie gładkim skrawkiem lazurowej tkaniny, jaki w żaden sposób nie mógł Biriana zachwycić, tak gorset był prawdziwym arcydziełem, zdobionym geometrycznym, kolorowym ornamentem. Wzór składał się z misternie wykonanych linii i kształtów, kolorowych detali, złotych, fioletowych i turkusowych akcentów, tworzących dynamiczną i kunsztowną mozaikę, przyciągającą wzrok i zachwycającą wyrafinowanym smakiem. Haft urywał się w połowie, ale nie można było odmówić Yunanie talentu.
- Jest nieskończona - usprawiedliwiła się cicho. - Brakuje mi jasnożółtej i niebieskiej nici. I czasu. I motywacji. I właściwie nie wiem, dla kogo ją robię.
Podniosła suknię i po chwili wahania przyłożyła ją do siebie, unosząc na mężczyznę pytające spojrzenie. Było coś zabawnego w połączeniu czegoś tak strojnego i eleganckiego z chaotyczną burzą jej włosów o poranku, ale kolory jej pasowały. Zapewne pasowałyby wszystkim o jej odcieniu skóry, a takich kobiet na Archipelagu było sporo.
- Jest... czasochłonna. Ale lubię tworzyć ten haft. Przypomina mi te witraże z barwionego szkła, które miewają w świątyniach i pałacach - przesunęła palcami po wzorze, skupiając się na nim na krótką chwilę, zanim odłożyła kreację na stół i zaczęła ją zwijać z powrotem. - Także tak. To tyle. To tylko suknia.