POST POSTACI
Telion spojrzał z ukosa na strażnika, który ewidentnie sobie z nimi poigrywał. Dylis chcąc jakoś załagodzić spór, próbował jak mógł wytłumaczyć zachowanie kolegi, który jak słusznie zauważył, było nieco "nerwowy".
I jak tu się mu dziwić. Wydarzenia sprzed doby lub dwóch odcisnęły swoje piętno na jego psychice. Krew w nim gulgotała, a każda następna porażka czy trudność, tylko pogarszały sprawę. Tak więc mężczyzna z coraz większym trudem opanowywał kipiące w nim emocje. Zaciskając nerwowo dłoń na głowni szabli, byłby gotów jej dobyć lub przynajmniej posłać w stronę pretorianina kilka kąśliwych wyrazów.
A przynajmniej do chwili, gdy tamtego nagle nie olśniło.
- W istocie mój drogi Dylisie. Poczta pantoflowa działa tu wyśmienice - odparł na trafne spostrzeżenie koleżki.
Nie wiedział tylko, czy fakt ten przyniesie mu bardziej korzyści, czy przyczyni się do zwiększenia problemów. Wszakże zostanie zakładnikiem nie stanowi rzeczy nieupowszechnionej. Co innego jednak zostanie pojmanym przez grupkę rozwścieczonych bab. Pomimo całkowitego braku znajomości kultury ludzi Południa, przeczuwał, że stanowiło to raczej powód do pośmiewiska, ale kto ich tam wie. Zdążył się natomiast przekonać, iż każdy z napotkanych tutaj tubylców ma zupełnie odmienny charakter i stosunek do jednej i tej samej rzeczy.
- Telion, Telion z Irios - przedstawił się.
- A ten oto tutaj po mojej prawicy zwie się Dylis - pozwolił sobie odpowiedzieć.
Ochroniarz zastukał parokroć swym orężem o drzwi, nawołując kogoś jednocześnie. W odzewie wrota bramy uchyliły się, a w ich świetle stanął niemrawy jegomość, podobnie uzbrojony co swój brat broni, ale zdecydowanie lichszy w posturze. Ten zapoznawszy się z okolicznościami niepokojenia go, począł wybałuszać oczy na dwóch delikwentów, co to próbowali wkroczyć w niedostępną część pałacu. Jego reakcja w pewnej swej części wyglądała komicznie. Niemalże wchodząc w stalowe kraty, wyglądał, jakoby ducha zauważył, aniżeli zwykłych ludzi. Głos niedowierzania wyrwał się z jego ust, prędko nakreślając powód takiej reakcji.
- Everam ma aż takie braki w kadrach, że jednemu każą pół miasta patrolować? A może to jest spowodowane uprowadzeniami męskiej części przez Żmije, hm? - nie mógł opanować się od uszczypliwego komentarza. Fakt nieoczekiwanego spotkania poprawił mu lekko humor. Wiedział już, czego się mógł spodziewać po tym gapiącym się w niego jak sroka w gnat. Wystarczyło zatem podać jeden dobry powód, by przejście stanęło przed nimi otworem. Bazując na strachu Erna, Telion miał dobrą okazję do uchylenia rąbka informacji, jakie udało mu się posiąść, siedząc zamkniętym w klatce, a co za tym idzie, wywołanie odpowiedniej reakcji zlęknionego strażnika.
- Słuchaj Erni - zaczął całkiem na spokojnie -
Przybyłem w dobrym momencie. Jeśli chcesz się jeszcze kiedykolwiek dobrze wsypać, ponownie umożliw mi odblokowanie drogi. Bo widzisz, siedząc niejako z własnej woli u tych niewychędożonych bab, zdołałem poznać wiele tajemnic. Jedną jest ta, że mogą pojawić się, gdzie chcą i kiedy chcą, a wszystko to za sprawą...O! - przerwał w kulminacyjnym momencie, nie zamierzając dokończyć.
- Także nawet jeśli schowasz się w najgłębszej pieczarze lub najwyższej wieży, bez problemu pojawią się i to za twoimi plecami. Widziałem te ich przeklęte sztuczki na własne oczy. Nie uchronisz się - opowiadał z wielkim uśmiechem na ustach, chociaż na śmiech, wcale nie było tu miejsca.
Splótłszy po tym ręce na piersi, mierzył wzrokiem niższego od siebie facecika, dając mu niejako do zrozumienia, że zamiast wciąż tu sterczeć, powinien biec co sił w nogach, powiadomić kogo trzeba.