POST BARDA
Dandremani i Andre
Sebalf przed wyjściem rzucił tylko chłodne spojrzenie dziewczynie, która pozwoliła sobie na skrócenie jego imienia. Musiał tego wyjątkowo nie lubić. Uniósł jeszcze wzrok i przesunął nim po sali, a potem na moment zawiesił go na schodach prowadzących na górę, ale ewidentnie nie znalazł tego, czego w tłumie, więc ostatecznie opuścił przybytek, pozbawiając ich swojego smętnego towarzystwa. Może jutro będzie inaczej, lepiej, gdy to oni znajdą się w jego świecie i będzie mógł zasypać ich swoimi pytaniami dotyczącymi magicznego kamienia. Ale czyż nie była to dobra wiadomość? Wiedzieli, gdzie się znajdował. Barbano nie odesłał go do przedstawicieli Syndykatu Tygrysa w jakimś Taj'cah, czy gdzieś, tylko zostawił do zbadania własnemu magowi. Jego pragnienie wielkości i kontroli, jak widać, w pewnych sytuacjach działało na ich korzyść.
Upomniany Folre wyprostował się, chcąc chyba udawać bardziej trzeźwego, niż był w rzeczywistości, ale nikogo już nie był w stanie oszukać. Być może w innych okolicznościach znalazłby w sobie więcej uroku osobistego, by zainteresować swoją osobą młodą Bohaterkę Kattok, ale obecnie w centrum jej uwagi znajdował się pewien wysoki i barczysty marynarz, z którym pod akurat tymi dwoma względami nie mógł nawet konkurować.
-
Ja cykorzę? Grabisz sobie, dziewczyno - odpowiedział Kerwin na prowokacje Aremani, uśmiechając się do niej w sposób, który sprawiał, że robiło się jej gorąco. A może to była kwestia tego, jak przeszywał ją spojrzeniem? A może, kto wie, po prostu z sobie tylko wiadomej przyczyny była wyjątkowo uwrażliwiona na wszystko, co robił.
Yunana zerknęła na Biriana przez ramię, zza ciemnej zasłony włosów, uśmiechając się tajemniczo.
-
Gdybym ci powiedziała, musiałabym cię zabić - rzuciła groźnie oklepanym tekstem i roześmiała się perliście. -
Muszę tylko wejść po niego do siebie, ale to jest po drodze. W miarę. Chodźcie!
Nie wszyscy z okolicy podnieśli się z miejsc, bo albo nie słyszeli, o czym mowa, albo nie byli zainteresowani grzaniem się w łaźni po całym dniu pracy w ukropie, albo po prostu woleli siedzieć sobie w przyjemnej tawernie i bez stresu popijać spienione piwko. Ostatecznie kilka minut później na zewnątrz znaleźli się Dandre i Aremani, oczywiście, a wraz z nimi Yunana i elfie siostry, Folre, mężczyzna który przedstawił się wcześniej jako Argen i nieschodząca mu z kolan, małomówna, krótkowłosa kobieta. Chwilę po nich ze Złego Kota wyszło też sześciu marynarzy, znanych im ze Starej Suki, w tym Kerwin i Mal. Ten ostatni wciąż trzymał w ręku kufel, mimo opuszczania karczmy nie zamierzając najwyraźniej rozstawać się ze swoim złocistym skarbem.
Dotarcie do łaźni zajęło im kolejne kilkanaście minut, bo pijaną grupkę połowa rzeczy po drodze rozpraszała, a druga połowa nieziemsko śmieszyła. Gdy po drodze Yunana wskoczyła do swojego domu po klucz, wszyscy zostali otaksowani beznamiętnym spojrzeniem rudego kota, niezmiennie tkwiącego na parapecie jej pracowni, a potem trafili wreszcie pod łaźnię.
Sam budynek nie wyglądał zbyt imponująco, ale w ich obecnym stanie raczej mało kto w ogóle to zauważył. Zresztą jedynie Dandre i Ara widzieli to miejsce po raz pierwszy: nieco krzywe ściany, brak jakiegokolwiek szyldu, jedno okno z zatrzaśniętymi okiennicami, nic ciekawego. I na pewno nic, co przyciągnęłoby ich uwagę, gdyby znaleźli się tu sami, bez tutejszych przewodników. Na szczęście było zupełnie inaczej i wkrótce znaleźli się w środku, zaproszeni szerokim gestem Yunany, która otworzyła przed nimi drzwi.
Ktoś pozapalał lampy i ich oczom ukazały się trzy spore, okrągłe balie, teraz puste. Ciemnooka wyspiarka momentalnie zagoniła marynarzy do roboty, podając im garnki i każąc naprzynosić wody, podczas gdy elfki rozpalały paleniska. Pozostali plątali się raczej bez celu; Folre w jakimś kącie znalazł parawany, ale przyciągnięcie ich i ustawienie między baliami mocno go przerosło. Wnętrze było całkiem urokliwe w swojej surowości - jedynym, co ozdabiało brzydkie ściany, były namalowane na nich kolorową farbą geometryczne wzory mniej-więcej na wysokości oczu, typowe dla mniejszych wiosek Archipelagu. Zawieszone pod sufitem zioła pachniały przyjemnie i świeżo.
Yunana podeszła do swoich bohaterów, splatając dłonie za plecami i unosząc na nich zaciekawione spojrzenie.
-
Cóż... to nie Taj'cah - wzruszyła nieznacznie ramionami. -
Murowanego basenu nie uświadczycie na Kattok.