Łaźnia

1
Obrazek


Niewielka łaźnia korzysta z doprowadzonej do osady odnogi rzeki, przy samym budynku wypełniającej sztucznie wykopany staw i przepływającej przez niego powoli, zawsze zapewniając łaźni czystą wodę. Do stawu prowadzi niewielki, prowizoryczny pomost, wychodzący od tarasu znajdującego się na tyłach budynku. Sama łaźnia nie jest duża i widać, że nie poświęcono jej budowie tyle wysiłku i funduszy, co większości Iny, ale nowej osadzie nie było trzeba niczego więcej, poza dachem nad głową i czterema ścianami, w których można było ustawić balie. Przy jednej z bocznych ścian znajduje się duże palenisko z miejscem na trzy garnki do podgrzewania wody.
Obrazek

Łaźnia

2
POST BARDA
Dandremani i Andre

Spoiler:
Sebalf przed wyjściem rzucił tylko chłodne spojrzenie dziewczynie, która pozwoliła sobie na skrócenie jego imienia. Musiał tego wyjątkowo nie lubić. Uniósł jeszcze wzrok i przesunął nim po sali, a potem na moment zawiesił go na schodach prowadzących na górę, ale ewidentnie nie znalazł tego, czego w tłumie, więc ostatecznie opuścił przybytek, pozbawiając ich swojego smętnego towarzystwa. Może jutro będzie inaczej, lepiej, gdy to oni znajdą się w jego świecie i będzie mógł zasypać ich swoimi pytaniami dotyczącymi magicznego kamienia. Ale czyż nie była to dobra wiadomość? Wiedzieli, gdzie się znajdował. Barbano nie odesłał go do przedstawicieli Syndykatu Tygrysa w jakimś Taj'cah, czy gdzieś, tylko zostawił do zbadania własnemu magowi. Jego pragnienie wielkości i kontroli, jak widać, w pewnych sytuacjach działało na ich korzyść.
Upomniany Folre wyprostował się, chcąc chyba udawać bardziej trzeźwego, niż był w rzeczywistości, ale nikogo już nie był w stanie oszukać. Być może w innych okolicznościach znalazłby w sobie więcej uroku osobistego, by zainteresować swoją osobą młodą Bohaterkę Kattok, ale obecnie w centrum jej uwagi znajdował się pewien wysoki i barczysty marynarz, z którym pod akurat tymi dwoma względami nie mógł nawet konkurować.
- Ja cykorzę? Grabisz sobie, dziewczyno - odpowiedział Kerwin na prowokacje Aremani, uśmiechając się do niej w sposób, który sprawiał, że robiło się jej gorąco. A może to była kwestia tego, jak przeszywał ją spojrzeniem? A może, kto wie, po prostu z sobie tylko wiadomej przyczyny była wyjątkowo uwrażliwiona na wszystko, co robił.
Yunana zerknęła na Biriana przez ramię, zza ciemnej zasłony włosów, uśmiechając się tajemniczo.
- Gdybym ci powiedziała, musiałabym cię zabić - rzuciła groźnie oklepanym tekstem i roześmiała się perliście. - Muszę tylko wejść po niego do siebie, ale to jest po drodze. W miarę. Chodźcie!
Nie wszyscy z okolicy podnieśli się z miejsc, bo albo nie słyszeli, o czym mowa, albo nie byli zainteresowani grzaniem się w łaźni po całym dniu pracy w ukropie, albo po prostu woleli siedzieć sobie w przyjemnej tawernie i bez stresu popijać spienione piwko. Ostatecznie kilka minut później na zewnątrz znaleźli się Dandre i Aremani, oczywiście, a wraz z nimi Yunana i elfie siostry, Folre, mężczyzna który przedstawił się wcześniej jako Argen i nieschodząca mu z kolan, małomówna, krótkowłosa kobieta. Chwilę po nich ze Złego Kota wyszło też sześciu marynarzy, znanych im ze Starej Suki, w tym Kerwin i Mal. Ten ostatni wciąż trzymał w ręku kufel, mimo opuszczania karczmy nie zamierzając najwyraźniej rozstawać się ze swoim złocistym skarbem.
Dotarcie do łaźni zajęło im kolejne kilkanaście minut, bo pijaną grupkę połowa rzeczy po drodze rozpraszała, a druga połowa nieziemsko śmieszyła. Gdy po drodze Yunana wskoczyła do swojego domu po klucz, wszyscy zostali otaksowani beznamiętnym spojrzeniem rudego kota, niezmiennie tkwiącego na parapecie jej pracowni, a potem trafili wreszcie pod łaźnię.

Sam budynek nie wyglądał zbyt imponująco, ale w ich obecnym stanie raczej mało kto w ogóle to zauważył. Zresztą jedynie Dandre i Ara widzieli to miejsce po raz pierwszy: nieco krzywe ściany, brak jakiegokolwiek szyldu, jedno okno z zatrzaśniętymi okiennicami, nic ciekawego. I na pewno nic, co przyciągnęłoby ich uwagę, gdyby znaleźli się tu sami, bez tutejszych przewodników. Na szczęście było zupełnie inaczej i wkrótce znaleźli się w środku, zaproszeni szerokim gestem Yunany, która otworzyła przed nimi drzwi.
Ktoś pozapalał lampy i ich oczom ukazały się trzy spore, okrągłe balie, teraz puste. Ciemnooka wyspiarka momentalnie zagoniła marynarzy do roboty, podając im garnki i każąc naprzynosić wody, podczas gdy elfki rozpalały paleniska. Pozostali plątali się raczej bez celu; Folre w jakimś kącie znalazł parawany, ale przyciągnięcie ich i ustawienie między baliami mocno go przerosło. Wnętrze było całkiem urokliwe w swojej surowości - jedynym, co ozdabiało brzydkie ściany, były namalowane na nich kolorową farbą geometryczne wzory mniej-więcej na wysokości oczu, typowe dla mniejszych wiosek Archipelagu. Zawieszone pod sufitem zioła pachniały przyjemnie i świeżo.
Yunana podeszła do swoich bohaterów, splatając dłonie za plecami i unosząc na nich zaciekawione spojrzenie.
- Cóż... to nie Taj'cah - wzruszyła nieznacznie ramionami. - Murowanego basenu nie uświadczycie na Kattok.
Obrazek

Łaźnia

3
POST POSTACI
Ądre
Bard błysnął zębami w krótkim uśmiechu, by zaraz roześmiać się razem z Yunaną.
- Dobrze więc, zachowaj swoje sekrety – mruknął, rozglądając się po raz ostatni po sali. Pomimo incydentu z elfim grajkiem i paskudnych wieści o Starej Suce i jej załodze, dzisiejszy wieczór jak na razie uważał za zdecydowanie udany. W głowie wciąż szumiało mu od alkoholu, ale stał pewnie na nogach, a świat nie zdawał się tańczyć mu przed oczami. Wzdrygnął się lekko, gdy przerzucając sobie pas z lutnią przez ramię dotarło do niego, że wiedzie swój instrument w objęcia gorącej pary, ale wszelkie myśli, które mogłyby wykiełkować mu w głowie, zbył zawczasu wzruszeniem ramion.

Ich wesoła kompanija, złożona z lekko ponad tuzina podchmielonych osób, przetaczała się ulicami wyspiarskiej mieściny, zaśmiewając się do łez z najbardziej niepozornych rzeczy. Kiedy stanęli przed domem krawcowej, Birian wdał się w intensywny pojedynek na spojrzenia z jej rudym kotem. Znudzone zwierzę odwróciło w końcu wzrok, wracając do dumnego egzystowania na parapecie, kompletnie niewzruszony stoczoną przed chwilą potyczką, czy nawet małym tłumem zebranym pod drzwiami jego pani. Był to stoicyzm godny poszanowania, choć Dandre był zbyt zajęty wewnętrznym celebrowaniem swojego zwycięstwa, by poświęcić temu choć jedną myśl.

Łaźnia wyglądała tak nieinteresująco, że bard najpewniej nie zwróciłby na nią najmniejszej uwagi podczas zwyczajnej, samotnej przechadzki po ulicach Iny’Kattok. Drewniane ściany wydawały się krzywe, jedyne okienko znikało za zatrzaśniętymi okiennicami. Z zewnątrz wyglądało to niemal jak jeden z nowotworowych narostów na tkance kerońskich miast, slumsowy wyrzut na krawędzi zagospodarowanego terenu. Oczywiście, drewno było lepszej jakości, ściany nie aż tak krzywe, i może nie wyglądało to tak, jakby mogło się w każdej chwili zawalić, jednak porównanie nasuwało się samo.
Dandre ukłonem podziękował ich wspaniałej przewodniczce i jako pierwszy wkroczył do środka, poprzez otwarte przez nią drzwi.

Nim się obejrzał, ktoś porozpalał lampy, rozświetlając nieco salę. Z lekkim uśmieszkiem na ustach przyjrzał się baliom, po czym, jak na artystę przystało, zostawił przygotowywanie kąpieli reszcie, samemu przechadzając się blisko ścian, coby obejrzeć z bliska wymalowane na nich geometryczne wzory. Wydały mu się całkiem urokliwe; skutecznie niwelowały też brzydotę krzywych desek. Zaciągnął się głęboko tutejszym powietrzem, chłonąc zapach zawieszonych pod sufitem ziół.
Dopiero po zakończeniu swojego małego obchodu dostrzegł biednego Folre, kompletnie przerośniętego kwestią parawanów. Westchnął cicho, śmiejąc się lekko pod nosem.


Uśmiechnął się do wyspiarki.
- Kto wie, może i na to przyjdzie jeszcze czas? Nie mogę się nadziwić, że w tak krótkim czasie, w tak… niewielkiej przecież osadzie, w ogóle postawiono taki budynek. Na kont… W Keronie takie widoki poza szlacheckimi rezydencjami, to rzadkość. – wydął lekko usta, chyba nieco niezadowolony prostotą miejsca, z którego pochodził. – Urokliwy zakątek! Cieszę się, że nas waćpanna tutaj przyprowadziła.
Podrapał się po policzku. Sama bliskość w większości pustych wciąż balii sprawiała, że ubrania ciążyły mu na ciele.
- Mogę w czymś pomóc? Widzę, że Folre nieco przeniosła kwestia parawanów… Choć nie wiem, czy są aż takie ważne… Jak sądzisz, Ara? – szturchnął swoją ‘protegowaną’ łokciem, oczekując z uśmiechem na twarzy nagłej zmiany koloru jej bladej skóry.
Obrazek

Łaźnia

4
POST POSTACI
Aremani
- Taaak! Chodźmy! Idziemyidiemyidziemy! - zawołała z wyraźnym entuzjazmem, choć mniej wyraźną dykcją, Ara, gdy opuszczali gospodę. - Trzeba ruszyć dupęęęę... a nie siedzieć w miejscu. Jak stare dupy.
Z jednej strony dobrze się bawiła: Nie była może tak towarzyska jak Dandre, ale z kolei uwaga zeszła dzięki temu z jej własnej osoby. Gdy szli za Yunaną mogła swobodnie koncentrować się na swojej ulubionej czynności - obserwacji środowiska. "Pijani ludzie w końcu zbliżają się do zwierząt." Oczywiście jej stan nie pozwalał na przeprowadzenie rzetelnych badań, ale przynajmniej sprawiało jej to frajdę. No i zaczepianie Kerwina stawało się istną wisienką na torcie.
Z drugiej strony odczuwała niepokój: Rebeliancka natura Aremani uwalniała ją od wszelkich oporów przed wtargnięciem na teren łaźni po godzinach. Pomimo to miała obawy - przecież nie tak dawno obudziła się w tej nowej rzeczywistości. Nowej, rozbudowanej osadzie. Nowym, nieznanym czasie. "Każdy eksplorator wie, że poruszanie się z taką butnością po nieznanym terenie może skończyć się katastrofą". Jej głowa zdawała się działać prawidłowo to całe te procesy myślowe odczuwała jak zza mgłą. "Trochę jak mnie oderwało w dżungli podczas Zaćmienia." To wszystko, plus skonsumowany trunek, sprawiało, że odczuwała niepokój w żołądku.

Gdy dotarli do Łaźni Aremani nie zwróciła szczególnej uwagi na wygląd budynku. "Ot brzydka drewniana sklejka, jak wszystko tutaj. Biedne drzewa". Dodatkowo nigdy nie była w łaźni, więc nie za bardzo miała to do czego porównać. Nawet nie wiedziała za bardzo, co dokładnie się robi w łaźni. "Może łazanki?" Poza tym, że się myje.
Jednak gdy rozpaliły się w budynku światła i dziewczyna zobaczyła stojące wielkie bale na wodę obleciał ją niemały cykor.
- Ale że to tak... na widoku? - zapytała nieśmiało. Perspektywa ciepłej kąpieli wydawała jej się przewspaniała, ale odbywanie jej w towarzystwie ledwo znajomych pijanych ludzi z karczmy, w dodatku mało legalnie.... Odezwał się jej żołądek śpiewając pieśń niepokoju.
Gdy Dandre szturchnął zielarkę ta podskoczyła niespokojnie. Jej blada ze strachu twarz znów zalała się rumieńcem.
- Yyy... To ja pomogę z parawanem... - powiedziała niemrawo do barda po czym faktycznie poszła pomóc Folre.
"To achieve great things, two things are needed: a plan and not quite enough time." - Leonard Bernstein

Łaźnia

5
POST BARDA
- Tego budynku nie było w planach. To oddolna inicjatywa mieszkańców - poinformowała ich Yunana, zerkając na kursujących w tę i z powrotem marynarzy. - Zbudowali ją w wolnym czasie, żeby mieć tu od życia coś więcej, niż wyrysowana od linijki osada idealna, pozbawiona duszy.
Kociołki stopniowo napełniały się wodą, a rozżarzone na nowo węgielki powoli ją nagrzewały. Nikt tu raczej nie oczekiwał parującej sauny, gdy na dworze wciąż było bardzo ciepło, ale też nikomu nie spieszyło się do wchodzenia w zimną wodę rzeki. Osiągnięcie złotego środka nie powinno potrwać długo, nawet jeśli mieli sporo balii do wypełnienia.
Śmiech Yunany odprowadził Arę do elfa, walczącego z parawanami. Po chwili podeszła do nich też para, która się z nimi zabrała i pomogła w rozstawianiu przegród. Może i byłoby to nieprzyzwoicie fascynujące, kąpanie się we wspólnym gronie, ale w przeciwieństwie do Biriana nikt chyba nie uważał tego za tak doskonały pomysł. Większość wolała jednak mieć tę namiastkę prywatności.
- Możesz pójść ze mną po ręczniki dla wszystkich - zaproponowała kobieta, łapiąc barda za rękę i ciągnąc go w stronę przedsionka, przez który przeszli w ciemności. Teraz częściowo rozświetlał go blask lamp, docierający z głównego pomieszczenia, ukazując zawieszone na ścianie półki i poskładane na nich prostokąty jasnych tkanin. W półmroku oczy Yunany wydawały się wyjątkowo błyszczące, gdy puściła dłoń Biriana i chwilę później odwróciła się do niego z naręczem ręczników. Tutejsi pracownicy musieli suszyć je cały dzień i poskładać potem, ale jakoś nikomu z obecnych nie przychodziło do głowy, że brudząc je na nowo, narobią problemów.
Ciemnowłosa wyciągnęła stertę w stronę barda, ale gdy po nie sięgał, odsunęła je od niego w ostatniej chwili i zaśmiała się. Rozdzieliła trzymaną kupkę na pół i schowała ją za plecami, unosząc na mężczyznę łobuzerskie spojrzenie.
- Te biorę ja. Ty możesz wziąć inne. Na przykład te za mną - zaproponowała, opierając się plecami o półkę i całkowicie zasłaniając sobą ręczniki, o których mówiła.
W międzyczasie elfki zarządzały uzupełnianiem balii, a ci, którzy nie mieli nic konkretnego do roboty i nie chowali się przed towarzystwem w przedsionku, ustawiali materiałowe parawany, stanowiące prowizoryczną zasłonę, która ukrywała samych kąpiących się, ale ich cieni już nie do końca. Czy było to celowe, czy też nie, nie było tu nikogo, kto mógłby rozwiać ich ewentualne wątpliwości.
- To co, chcesz sprawdzić, jak po twoich zabiegach i kilku miesiącach trzyma się moja syrenka? - usłyszała znienacka Aremani zza pleców, gdy przy kompletnie bezużytecznej pomocy Folrego ustawiła ostatni parawan. Ignorując plączących się w okolicy rozradowanych biesiadników, Kerwin zbliżył się do zielarki, a jego dłoń bezceremonialnie powędrowała do jej talii. Zupełnie nie zdawał sobie sprawy z chwilowej paniki, która przed chwilą ją ogarnęła. Obrócił ją do siebie i uniósł jedną rękę, by odgarnąć jej włosy z twarzy. Kąciki jego ust uniesione były w jednoznacznym uśmiechu, ale czy Ara spodziewała się czegokolwiek innego, skoro przez cały wieczór mniej lub bardziej świadomie rzucała mu zalotne spojrzenia?
- Czy bohaterka Kattok woli raczej patrzeć na wszystko z bezpiecznej odległości, hm?
- Może się wykąpać z nami, hehe!
- zawołał Mal, wynurzając się zza parawanu. W rękach trzymał kociołek z ciepłą wodą, którą wlał do drewnianej balii.
- Już pędzę, wchodzić do wody z twoją brudną dupą - odgryzł się mu Kerwin.
- Mów se co chcesz, ale nie ma tu tyle miejsca, żeby każde gołąbki znalazły swój kącik.
- Ciebie wykopię do stawu, w takim razie.
Obrazek

Łaźnia

6
POST POSTACI
Dandre
Bard splótł dłonie za plecami, raz jeszcze omiatając wzrokiem niewielką łaźnię i całe kręcące się po niej towarzystwo.
- Ha! Podoba mi się ten tok myślenia! Czyż osada może być prawdziwie idealną, jeśli nie posiada duszy? A tej nie przyda jej przecież nawet najlepszy z planów, bo wciąż pozostanie, w ostatecznym rozrachunku, tworem sztucznym. – wrócił wzrokiem do Yunany, przez krótką chwilę w milczeniu chłonąc przyjemne rysy jej twarzy.
Imponuje mi tutejsza swoboda. Nie wyobrażam sobie, by osadnicy na kontynencie mogli ot tak sobie postawić budynek z potrzeby serca. Wybieranie się na kraniec świata najwyraźniej ma więcej zalet, niż wcześniej przypuszczałem. Czyżby dopiero tutaj człowiek mógł poczuć się wolnym? – zapewne nie. Wszak Barbano i Syndykat Tygrysa czuwali nad całym przedsięwzięciem, a swobody dzielnych osadników musiały się wszak gdzieś kończyć. Prawdziwej swobody człowiek mógł uświadczyć tylko w najodleglejszej dziczy, z dala od panów i tych, którzy im służą. Birian zaś wiedział, że taka wolność by mu nie odpowiadała, bo, najzwyczajniej w świecie, nie miałby z nią co zrobić.


Nieśmiały głos Ary sprawił, że bard zaśmiał się cicho.
- Och, sama się przecież do tego garnęłaś! Biednego Kerwina nagabywałaś w najlepsze. – dzielny obrońca Ary nie mógł uchronić jej przed złymi decyzjami, których sam był wielkim miłośnikiem. Birian uważał wstyd za ograniczające uczucie, zaś ciało w jego oczach było niczym obraz, czy rzeźba, stworzone po to, by je podziwiać. Im prędzej dzieweczka oswoi się sama ze sobą, tym lepiej dla niej.
Reszta towarzystwa nie wydawała się jednak podzielać poglądów barda i, podobnie jak na przemian blednąca i rumieniąca się Aremani, preferowała pewną namiastkę prywatności.
No proszę! Plotki o bezwstydności wyspiarzy, tak skrzętnie wyszeptywane na kerońskich bankietach, okazywały się więc wyssane z palca… Albo odnosiły się do tych, którzy okupują tutejsze pałace i rezydencje, nie zaś zwykłych, uśmiechniętych ludzi, którzy nie pławili się na co dzień w złocie. Dekadencja lgnęła do luksusu.
Śmiał się razem z Yunaną, gdy młoda dziewczyna ruszyła na pomoc biednemu, pijanemu w sztok elfowi, który balansował na granicy jawy i snu.
- Powodzenia! – rzucił jeszcze, nim poczuł kobiece palce zaciskające się na jego dłoni.
- Z przyjemnością – mruknął, bez chwili zawahania dając się pociągnąć w stronę przedsionka. Urokliwa-bądź-też-nie szopo-łaźnia ze swoimi malowanymi ścianami, zmieszana Aremani, pijani żeglarze, a nawet przyjemna woń ziół unosząca się w powietrzu przestały być godne uwagi podpitego Biriana. Jego wzrok spłynął niżej, zawiesił się na jej zgrabnych, co i rusz odkrywanych przez zwiewny materiał sukni, nogach i powoli wędrował w górę. Beztroska kobieta z łatwością sprawiała, że serce biło mu szybciej. Bard nie odrywał od niej wzroku, gdy stanęli w przedsionku, tuż przed półkami pełnymi poskładanych tkanin. Nie obchodziło go, czy robili problem tym, którzy nadzorowali łaźnię. Prawdę mówiąc, sama łaźnia kompletnie przestała go obchodzić, gdy Yunana odwróciła się w jego stronę, a jej oczy skrzyły się jak wtedy, gdy śpiewał. Znał ten ogień. Czekał na niego.


I choć serce tłukło mu w piersi, a ciało rwało się do niej, determinowane tym najprostszym z pragnień, bezsilne wobec niego, niczym ćma przyciągana blaskiem płomieni, trzymał się w ryzach. Jego niebieskie oczy lśniły jednak w półmroku, a ich spojrzenie nie pozostawiało żadnych złudzeń co do tego, co chodziło mężczyźnie po głowie.
Odruchowo wyciągnął ręce w stronę oferowanych mu ręczników i parsknął cicho, gdy ze śmiechem odsunęła je w ostatniej chwili, rozdzieliła kupkę i schowała ją za plecami. Uśmiechnął się lekko, kompletnie tonąc w jej wyzywającym spojrzeniu.
Nic nie mówił. Jego oddech stał się cięższy, gdy zbliżył się do opartej plecami o półkę kobiety. Ułożył dłoń na jej talii i zacisnął ją lekko, jakby faktycznie miał zamiar odsunąć ją z drogi i szukać tych zręcznie ukrytych ręczników. Materiał sukni marszczył się pod jego dotykiem. Czuł ciepło jej skóry i resztkami siły woli powstrzymywał się przed rzuceniem się na nią jak wygłodniałe zwierzę.
Pochylił się w stronę Yunany. Jakimś cudem oparł się nieziemskiemu przyciąganiu jej lekko rozchylonych ust i zatrzymał się, gdy jego twarz znalazła się w miejscu równoległym do jej twarzy, na tyle blisko, że prawie stykali się policzkami.
- Hm… – mruknął niskim głosem. Przekrzywił głowę i zacisnął lekko zęby na płatku jej ucha. Skubnął je delikatnie, niczym ciekawskie zwierzątko. Zacisnął dłoń mocniej na jej talii, a usta jakby same złożyły pocałunek w miejscu, które przed chwilą ściskały jego zęby.
- …nie mogę znaleźć… – szepnął prosto do kobiecego ucha, podczas gdy jego druga ręka szukała jej dłoni.
Usta barda zsunęły się niżej. Nosem odgarniał jej ciemne włosy i całował powoli odsłaniane fragmenty szyi wyspiarki, z boskim niemal namaszczeniem raz za razem muskając jej gładką skórę.
- …no gdzież one są? – mruknął, na moment odrywając się od jej szyi. Krew szumiała mu w skroni, a dłoń, wcześniej zaciśnięta na kobiecej talii, spłynęła nieco niżej, paznokciami znacząc swe przejście. Sam bard wreszcie pochylił się ku jej ustom, głodny ich miękkości, spragniony długo wyczekiwanego pocałunku.
Zagubiona ręka Biriana odnalazła dłoń Yunany i nęciła ją lekko, jakby prosząc o pomoc w bezowocnych na razie poszukiwaniach, o wskazówkę, gdzie szukać dla siebie miejsca.
Obrazek

Łaźnia

7
POST BARDA
Dądr

Biriana nie zastanawiało to, dlaczego Yunana zainteresowała się akurat nim. Z drugiej strony, kto mógłby oprzeć się czarowi Bohatera Kattok, Tego, Który Zgładził Bestię, Złotoustego Dandre? Na pewno nie ona. Choć wszystko zaczęło się od niewinnej chęci zrobienia na złość pewnemu elfowi, wypity alkohol i nastrój wieczoru przyczyniły się do tego, że sprawy potoczyły się swoim własnym, wyjątkowo przyjemnym torem. To, co przedtem było tylko grą, teraz wyraźnie płonęło w ciemnych, migdałowych oczach wyspiarki i nie dało się pomylić z niczym innym. Poznali się zaledwie kilka godzin temu, ale nie wydawało się to być problemem, gdy obie strony miały raczej spójne wyobrażenie tego, jak skończy się dzisiejsza noc.
- ...Niżej - wymruczała cicho Yunana, odpowiadając na pytanie dotyczące ręczników. Chociaż czy na pewno? Wciąż trzymała swoją stertę za plecami, jakby nigdy nic, ale jej ciało rwało się do Biriana w dobrze znajomy mu sposób. Czuł dreszcze, jakie przechodziły po jej skórze śladem jego ust, czuł, jak jej klatka piersiowa unosi się i opada w przyspieszonym oddechu. Całkiem możliwe, że dużo lepiej bawiliby się w tej łaźni, gdyby nie mieli towarzystwa.
- Jedna jest gotowa! - zawołała jedna z elfich sióstr, zapewne mając na myśli pierwszą balię, ale przyciśnięta do półki kobieta wydawała się tego nie słyszeć. Uniosła głowę do pocałunku, na który czekała cały wieczór. Jej miękkie usta wydawały się co najmniej wystarczającą nagrodą za trudy, jakie Dandre przezwyciężył w dżungli.
Yunana zdawała się też czerpać niemałą przyjemność z tych gier i niedopowiedzeń. Gdy bard chwycił jej dłoń, oczekując pokierowania dalej, poczuł, jak kąciki jej ust unoszą się w uśmiechu. Pozwoliła trzymanym przez siebie ręcznikom upaść na podłogę, by spleść swoje palce z palcami Biriana i pomóc mu znaleźć to samo sięgające biodra rozcięcie w sukni, które wcześniej tak przyciągało jego spojrzenie. Uniosła nogę, ułatwiając mu przesunięcie dłonią po ciepłej i gładkiej skórze, od kolana w górę, po biodro... aż wreszcie poprowadziła ją dalej, nie w żadne interesujące miejsce na swoim ciele, a na wyjątkowo chłodną i nieprzyjemną w dotyku stertę ręczników za jej plecami.
- Tu leżą - poinformowała barda, z rozbawieniem uciekając spod jego ust i rąk. - Zajmujesz się zupełnie nie tym, co trzeba, wiesz?
Kucnęła, by podnieść to, co upuściła chwilę wcześniej i ruszyła z powrotem do głównej sali, powoli wypełniającej się parą. Rzuciła mu krótkie spojrzenie przez ramię, spojrzenie pełne tego płomienia, który bliźniaczo odbijał się w jego oczach. Było jak zapowiedź, obietnica tego, co nadejść miało później, nawet jeśli teraz wydawało się to tak przeraźliwie odsunięte w czasie, jakby miało nie wydarzyć się prawie nigdy. Taka zresztą wydawała się każda chwila inna, niż teraz. Yunana poprawiła sukienkę na biodrze i zniknęła za parawanem.
Obrazek

Łaźnia

8
POST POSTACI
Darian
Wieczór rozwijał się w tak szalonym tempie, że w głowie Biriana nie było miejsca na podobne rozważania. Zdawał sobie sprawę z faktu, iż Bogowie spojrzeli nań kiedyś łaskawym okiem, dzięki czemu mógł teraz przyciągnąć niejedno kobiece spojrzenie. Posiadał też pewien czar, odrobinę charyzmy, która pozwalała to zainteresowanie nie tylko podtrzymać, ale i jeszcze dodatkowo pobudzić. Przed paroma godzinami Yunana rzuciła mu rękawicę, którą podjął bez chwili zawahania. Zaczepne spojrzenie i filuterny uśmiech wystarczyły, by zaangażował się w ich małą, towarzyską grę. I choć od początku zapewne daleko jej było do niewinności, to puste słowa i czcze formułki stawały się ciałem, które nagle usychało z pragnienia, a cała osada, ba, cała wyspa, zamykała się nagle w jej ciemnych, migdałowych oczach.
- …Tak? – mruknął, nim przeciągnął jeden ze składanych na jej szyi pocałunków. Oparta wcześniej na jej talii dłoń zsunęła się jeszcze niżej, szurając paznokciami po kobiecej skórze, oddzielonej od niego jeno cienkim materiałem sukni, skrzypiącym teraz pod nieoczekiwanie intensywnym naciskiem. Poszukiwanie ręczników szło jej jednak tragicznie, gdyż jakimś cudem nawet ich nie musnęła, gdy wreszcie zaciskała się na pośladku wyspiarki.

Jakiż ogień płynął w żyłach Biriana! Każdy dreszcz, który przechodził po łasym na pocałunki ciele kobiety, zdawał się odbijać echem w jego skroni i wywoływać u niego podobną, choć nieco przygłuszoną reakcję. Wolna dłoń barda, wciąż szukająca delikatnych palców Yunany, drżała w powietrzu w rytm ogłuszającego łomotu jego serca. I choć w nieco innych okolicznościach to zapewne jej piersi wydawałyby się naturalnym celem powolnej wędrówki ust muzyka, przyciągając go tym bardziej, im szybciej unosiły się i opadały przy coraz to płytszych oddechach wyspiarki, Birian ostatni pocałunek złożył na jej wystającym obojczyku.
Głos elfki dotarł do niego z jakiegoś niewyobrażalnie odległego miejsca, niczym echo dawnego wspomnienia. Nie zarejestrował jej słów, a raczej sam bolesny fakt istnienia czegoś poza trzymaną w ramionach Yunaną i rozrywającym go od środka pragnieniem. Uniósł głowę, by z uśmiechem podchylić się ku jej ustom, na krótką, zdecydowanie zbyt krótką chwilę zatapiając się w ich rozkosznej miękkości.

Niemałą satysfakcję sprawiała mu widoczna przyjemność, którą Yunana czerpała również z jego małej zabawy w niedopowiedzenia. Zrozumiała bez słów, czego oczekiwał zaczepiając lekko jej dłoń. Ręczniki posypały się na podłogę, ku zgrozie biednych nadzorców łaźni, których praca mogła skończyć podeptana przez nadgorliwą parę, a Birian skubnął lekko zębami dolną wargę kobiety, sprowokowany jej uśmiechem. Przymknął oczy, kiedy poprowadziła jego dłoń ku rozcięciu w swojej sukni, a później dalej, przez rozżarzoną skórę… Delikatnie wodził po niej palcami, powoli, powoli sunąc w górę uda, podczas gdy jego usta starały się skraść jeszcze jeden, żarliwy pocałunek. Bard uniósł lekko brew, gdy odciągnęła jego dłoń ku swemu biodru i aż wzdrygnął się, gdy natrafił opuszkami palców na paskudny, szorstki, zimny ręcznik. Przeszedł go nieprzyjemny dreszcz i sam odsunął się o pół kroku, gdy Yunana zręcznie wymknęła się spod jego rąk.
- Och, kompletnie nie zauważyłem! – westchnął teatralnie, rozłożywszy ramiona, wciąż lekko drżące z podniecenia. Prychnął z rozbawieniem, patrząc na schylającą się upuszczone przed chwilą ręczniki wyspiarkę. – Nie wiem, o czym mówisz. Bardzo żarliwie ich szukałem. Moje sumienie jest czyste jak łza! – uniósł zaczepnie podbródek, po czym roześmiał się cicho, choć czuł się, jak ryba wyjęta z wody. Jego piękna sukkuba ruszyła z powrotem do głównej sali, nie omieszkując się rzucić mu krótkiego spojrzenia przez ramię. Ogień w jej wzroku nie przygasał. Wciąż rozświetlał jej ciemne tęczówki obietnicą rozkoszy, której tak oboje byli spragnieni. Bard nadal oddychał ciężko, gdy puścił jej oczko i niechętnie odwrócił wzrok, by ze smutkiem wbić go w oczekującą na niego stertę ręczników.
Niechaj po trzykroć przeklęta będzie ta banda pijaków, która tu za nimi przyszła! Każdą piędzią swojego ciała odczuwał bolesne, przedwczesne rozstanie z niedoszłą kochanką.


Uspokoił nieco oddech, doprowadził się do względnego porządku i wrócił wreszcie do głównej sali, z kupką znienawidzonych przed chwilą kawałków tkaniny w rękach i tysiącem przekleństw w głowie. Odłożył ręczniki w miejscu, które uznał za najbardziej do tego stosowne, po czym rozejrzał się dokoła, wodząc lekko zamglonym wzrokiem po całym towarzystwie i wypełnianych gorącą wodą baliach. Z cichym westchnieniem rozsznurował buty i odstawił je gdzieś pod ścianą.
- Jak się dzielimy? – zapytał wszystkich i nikogo zarazem, niedbale odpinając guziki swojej koszuli. Nie bawił się w parawany i choćby próby udawania przyzwoitości, choć spodni na razie nie ruszał. Z brodą niemal przyciśniętą do klatki piersiowej mocował się z ostatnim guzikiem, gdy nagle poczuł się niesamowicie obco w swoim ciele. Jego tors był gładki, teraz bliższy starym rzeźbom bożków i bohaterów, niż kiedykolwiek wcześniej, niemal nieskalany dziesiątkami błędów, które popełnił w ciągu ostatniej dekady swego życia. Poza zbielałą blizną, przechodzącą przez prawą stronę jego ust, był teraz praktycznie czystą kartą. Zniknęły brzydkie ślady po chłoście na plecach, zniknęły sygnatury orczych okupantów z Ujścia… Spojrzał na swoje dłonie, tak doskonale znajome i obce zarazem, delikatne, jak na męża, a jednak już teraz pozbawione lekkości artysty, od młodości nawykłe do miecza. Keroński żak potrząsnął głową, odpychając od siebie niepotrzebne myśli. Po raz pierwszy, odkąd dostrzegł działanie driadziej magii, poczuł się koszmarnie nie na miejscu. Może po raz pierwszy poświęcił temu wszystkiemu więcej, niż kilka nieskładnych myśli.
Jego wzrok mimowolnie uciekał w stronę parawanu, za którym zniknęła Yunana. Jakże prostym był człowiekiem.
A jakże wspaniałym był obrońcą i opiekunem ich drogiej Furii! Gdy dostrzegł ją z Kerwinem tylko uśmiechnął się pod nosem, ciekaw tego, jak sobie dzieweczka poradzi w nowej dlań sytuacji.
Należało jednak wspomnieć, że, przynajmniej w teorii, gotów był zrobić c o ś , gdyby wymagana była jego interwencja.
Nie wiedział do końca co.
Nie był też specjalnie pewien, co mogłoby wymagać interwencji wujka Biriana.
Aczkolwiek tego typu szlachetna myśl niewątpliwie wykwitła w jego zajętej Yunaną głowie.
Obrazek

Łaźnia

9
POST BARDA
Dandre

Nikt nie był świadomy rozterek, jakie działy się w głowie barda, bo nikt poza Aremani albo nie zdawał sobie sprawy, albo zupełnie był obojętny względem jego nietypowego odmłodzenia. Marynarze ze Starej Suki poznali go starszym, ale zdążyli zobaczyć konsekwencje spotkania z driadami zarówno u niego, jak i u pozostałych dwóch obdarowanych kobiet, więc szybko przyjęli do wiadomości fakt, że dziwna magia dżungli wpłynęła na tę trójkę w swój własny sposób. A Yunana? Yunana nie miała pojęcia. Czy cokolwiek by to zmieniło, gdyby wiedziała, że dusza Biriana była o dobre dziesięć lat starsza, niż jego ciało? Najprawdopodobniej nie. Dandre wciąż byłby bohaterem, a wyśpiewując peany na temat jej gęstych, czarnych włosów wzbudziłby w niej ten sam zachwyt, jaki wzbudził dziś.
- My bierzemy pierwszą - usłyszał zza parawanu głos tej, która wymknęła mu się chwilę wcześniej. - Chodź tutaj! Poradzą sobie z resztą.
Jeśli podążył za wołaniem i wyminął parawan skonstruowany z białej tkaniny naciągniętej na drewnianą ramę, dostrzegł za nim Yunanę i elfie siostry. Jedna z nich trzymała rękę w parującej wodzie, upewniając się, że jej temperatura była odpowiednia, druga rozsznurowywała jasną koszulę, w którą była ubrana. Szeroka balia, wypełniona gdzieś do trzech-czwartych wysokości, mogła na spokojnie pomieścić ich czwórkę, choć gdyby chciał dołączyć do nich ktoś jeszcze, mogłoby się im już zrobić ciasno. Zbita z grubych desek, spiętych porządną, metalową obręczą, nie była może meblem najwyższych lotów, ale w ciepłym świetle zawieszonej na ścianie lampy to miejsce wyglądało wystarczająco urokliwie, by nie zwracać na to uwagi.
Było jednak możliwe, że Dandre nie zwracał na nic uwagi tak czy inaczej, zwłaszcza od momentu, w którym zobaczył, jak Yunana sięga do zapięcia sukni na szyi. Jej usta rozciągnęły się w nieznacznym uśmiechu, a bard byłby w stanie przysiąc, że z tej odległości słyszał dźwięk odpinanego guzika. Gdzieś obok rozebrała się jedna z elfek, której imienia zupełnie nie pamiętał i w prawie całkowitym negliżu szybko weszła do wody. Kiedy usiadła na ławeczce wmontowanej wewnątrz balii, woda sięgała jej dekoltu, zasłaniając najbardziej newralgiczne miejsca jej ciała - na tyle, na ile była w stanie zasłonić je woda. Chwilę później dołączyła do niej siostra, zanurzając się po szyję z wyrazem błogości na twarzy. To wszystko jednak działo się jakoś w innym świecie, alternatywnej rzeczywistości od tej, w której jasna sukienka Yunany zsuwała się z jej ciała i opadała na drewnianą podłogę.
W ciepłym, migotliwym cieple lampy jej skóra miała złocisty odcień. Nietknięta żadnym ostrzem, pazurami bestii, trudami życia ani przemijającym zbyt szybko czasem, pijanemu Birianowi wydawała się idealna. A może nie wydawała się, tylko właśnie taka była? Przez chwilę stała przed nim, smukła i perfekcyjna, zupełnie jakby dawała mu czas na zbadanie spojrzeniem każdej krzywizny swojego ciała. Z drugiej strony, to mogło być tylko wrażenie, wytworzone przez spragnioną jej duszę barda.
- Chodź - zachęciła go, wchodząc do ciepłej wody i wzorem elfich sióstr zanurzając się w niej prawie po szyję.
Przez materiał parawanu Dandre widział cień Kerwina pochylającego się nad Aremani. Ale młoda zielarka chyba potrafiła sobie poradzić sama, czyż nie?
Obrazek

Łaźnia

10
POST POSTACI
Dandre
Niechaj Bogowie będą świadkami, że pozostawianie młodej dziewczyny pod okiem pana Biriana nie było najlepszym pomysłem. Niezaprzeczalnie zdążył zapałać sympatią do ich drogiej agresorki z Apozo i najpewniej bez chwili zawahania stanąłby pomiędzy nią, a niebezpieczeństwem, tak jak w tamtej nieszczęsnej chatce w głębi dżungli, ale kompletnie nie nadawał się do robienia za jej głos rozsądku. Może zapatrywałby się na wszystko inaczej, gdyby sam był nieco trzeźwiejszy? Wszak wiedział doskonale, jakie niebezpieczeństwa mogą czyhać na młode, mimo wszystko naiwne panienki. Bywał nawet jednym z nich. A jednak miast odganiania adoratorów od eksperymentującej z trunkami dzieweczki, sam w tej chwili byłby pierwszym do dolania jej wina.
I choć przez chwilę patrzył ze zmarszczonym czołem na stojącego nad nią Kerwina, to w chwili, gdy tylko posłyszał głos Yunany, cała reszta przestała mieć znaczenie.
- Tak jest! – uniósł kącik ust w krzywym uśmiechu i zarzuciwszy sobie koszulę na ramię, ruszył w stronę parawanu, za którym zniknęła wcześniej ta piekielnie nęcąca go kobieta.
- Poradziła sobie z dżunglą, to i z chłopem sobie poradzi. Zasługuje na odrobinę rozrywki. – nikogo zapewne nie zdziwi, że w oczach Biriana to właśnie w łożnicy człowiek bawił się najlepiej. Mimo całej jego miłości do sztuki i muzyki, w duszy pozostawał oddany tym najprostszym i nierzadko najpełniejszym z przyjemności. Jego umysł, zaślepiony alkoholem i narastającym przez cały wieczór podchodów pożądaniem, jakby wyparł świadomość, że spora część rzeczonej przyjemności zależała od tego, z kim się do łożnicy pójdzie. I choć Kerwinowi nijak nie ufał, to podobna myśl nawet na chwilę nie zaświtała w jego głowie. W byciu przyzwoitką mógł okazać się nawet bardziej chujowy, niż w poszukiwaniu ręczników, a to niemałe osiągnięcie.


Wyminął parawan i, unosząc nieznacznie brwi, powitał elfie siostry lekkim uśmiechem. Leniwie przeciągnął wzrokiem po wypełnionej parująca wodą balią oraz kobiecie rozsznurowującą swoją jasną koszulę. Nie było w nim krzty niepokoju, wstydu, czy zażenowania, a nawet wręcz przeciwnie. W jego błyszczącym spojrzeniu kryło się coś bezczelnego, zaś z każdym kolejnym krokiem jakby bardziej się rozluźniał. Chłonął całą tę scenkę powoli, czerpiąc pewną przyjemność nawet ze sposobu, w jaki migotliwe światło lampy ocieplało ich mały kącik.
Jego wzrok musiał w końcu dotrzeć do tej, za którą tu przyszedł. Zatrzymał się w półkroku, gdy jej palce uniosły się do zapięcia sukni, momentalnie wręcz oszołomiony przez nieznaczny uśmiech, który wykwitł na jej ustach. Doskonale wiedziała, jak na niego działała i nawet nie próbowała tego ukryć za maską fałszywej skromności, czy pruderii. Zatrzymał się i patrzył na nią spod lekko zmrużonych powiek, jakby już teraz była najpiękniejszym dziełem sztuki, jakie przyszło mu oglądać.
Sama jej obecność, jej delikatne palce zaciskające się na guziku, wolno, wolno, tak piekielnie wolno go odpinające, w jakiś przedziwny sposób zakrzywiały rzeczywistość. W teorii był świadom obecności elfek, które jedna po drugiej zrzucały swoje ubrania i wskakiwały do balii, a jednocześnie wydawały się tak cholernie odległe, jakby należały do innego świata. Rzadko, oj rzadko można było uświadczyć u niego taką… dyskryminację kobiecego ciała.
Yunana, jak na prawdziwą sukkubę przystało, trzymała go w garści. Rozgrzała go do czerwoności, jeszcze nim położyła na nim dłoń. Nawet jej suknia zsuwała się jakoś zadziwiająco powoli, jakby sama grawitacja pogrywała sobie z bardem. Serce zabiło mu mocniej.


Bez krzty taktu podążał wzrokiem za falująca tkaniną, z nieskrywaną fascynacją odkrywając jej ciało. Zdawało się wręcz idealne. Wyobrażał sobie jak miękka była jej złocista skóra, której namiastkę zdążył już poczuć. Z każdym bezczelnie ciekawskim spojrzeniem, ogień w jego oku rozjaśniał się, a coraz szerszy, z lekka drapieżny uśmiech rozjaśniał mu twarz. Ona zaś przez chwilę zdawała się stać bez ruchu, jakby czekała na jego wzrok, dawała mu czas na poznanie jej i nasycenie się widokiem.
Jak mógł do niej nie lgnąć? Wydawało się to najnaturalniejszą rzeczą pod słońcem, tak oczywistą, jak oddychanie. Gdyby nie elfie siostry, to najpewniej rzuciłby się na nią już teraz.
- Mhm… – mruknął tylko, kiwnąwszy półprzytomnie głową.
Zgubił słowa gdzieś pomiędzy ciemnymi kaskadami jej włosów, a oszałamiającym pięknem jej smukłego ciała.


Rzucił koszulę na parawan i uspokajając powoli nieco za ciężki oddech, dwoma sprawnymi ruchami rozsznurował spodnie. Pozwolił im osunąć się na ziemię, a w końcu przyciskając stopami nogawki wyplątał się z ich krępującego uścisku. Odsłonił przy tym jedną, dość szeroką bliznę przechodzącą na ukos przez jego prawe udo. Poza tym, wyglądał jak z obrazka…
A przynajmniej lubił tak o sobie myśleć.
Żak Birian stał przed parawanem tak jak go Bogowie stworzyli i nawet jeśli zarejestrował kątem oka cień Kerwina pochylającego się nad Aremani, to nie poświęcił temu żadnej myśli. Nie udało mu się w pełni stłumić ekscytacji, jaką niewątpliwie wywołała w nim Yunana, ale nie wydawał się tym przejęty w najmniejszym stopniu. Spokojnie podszedł do balii i z cichym westchnieniem zanurzył się w ciepłej wodzie, usadawiając się dość blisko wyspiarki, zdecydowanie bliżej, niż pozwalałyby na to zasady dobrego smaku.
Gdy woda wciągała jego ciało, witając jego członki niesamowicie przyjemnym, lekko szczypiącym ciepłem, na krótką chwilę na twarzy barda wymalowała się czysta błogość.
- Bogowie… – westchnął, kręcąc głową, aż coś przeskoczyło mu w karku – Zaprawdę, macie tutaj kawałek raju, co?
- Chyba… warto było o to walczyć. O tę namiastkę wolności… – zaczepnie szturchnął stopą jedną z elfich sióstr, śmiejąc się przy tym cicho – … w mieście wyrysowanym na piachu. Nadal nie mogę uwierzyć ile mnie ominęło… Serce pęka – mruknął, wracając spojrzeniem do hipnotyzujących oczu Yunany.
Obrazek

Łaźnia

11
POST BARDA
Dandre

Ciemnooka kobieta musiała zdawać sobie sprawę z wpływu, jaki miała na Biriana. Wystarczyło spojrzeć na nią w tej chwili, by zrozumieć, dlaczego Torberos kompletnie stracił dla niej głowę. Nawet jeśli z magią nie miała nic wspólnego, musiała jakąś w sobie mieć, jakieś błogosławieństwo Krinn, które nie było dane innym. Zanurzyła się w wodzie, unosząc tylko ręce i upewniając się, że włosy zostały na brzegu balii, na zewnątrz. Nie chciała ich moczyć. Zamknęła na moment oczy, czerpiąc nieukrywaną przyjemność z ciepłej wody. Jej mina nie wyrażała niczego poza absolutną niewinnością. Przyszli tu przecież tylko po to, żeby posiedzieć w kąpieli, prawda? Na Archipelagu taka pozbawiona podtekstów nagość nie robiła na nikim wrażenia, publiczne łaźnie były na porządku dziennym. Światło lampy ładnie tańczyło na jej skórze i powierzchni wody.
Podniosła powieki dopiero, gdy szturchnięta stopą elfka zachichotała i podciągnęła nogi bliżej siebie. W milczeniu odwzajemniła spojrzenie barda.
- Kawałek raju? Nie wiem, czy tak bym nazwała to miejsce - odpowiedziała druga z bliźniaczek. Zdążyła już zanurzyć się cała i teraz zaczesywała mokre włosy do tyłu. - To tylko tak wygląda, na pierwszy rzut oka. Wybudowane według doskonałego planu, zapełnione kolonistami wybranymi według Syndykatowi tylko znanego klucza...
- Znów narzekasz, Gil
- oburzyła się jej siostra.
- Mh. Może. Po prostu skojarzyło mi się to z tą propagandą, jaką karmi nas Orghost Barbano i cała reszta jego świty. Nie jest tu wcale tak idealnie.
W ich balii na chwilę zapadła cisza, zaburzana wyłącznie przez rozmowy po drugiej stronie parawanów. Widzieli marynarzy uzupełniających sąsiednią balię, ktoś się nawet rozebrał i już do niej wskoczył, choć nie była jeszcze pełna, zarabiając za to kilka złośliwych przytyków. Siedząca po prawicy Biriana Yunana w zamyśleniu przesunęła rozprostowaną dłonią po powierzchni wody.
- Bywa trudno, ale to nowa osada. Wiedziałaś, na co się pisałaś, wiedziałaś, że to nie będzie cywilizowane miasto, sięgające nie wiem ile pokoleń wstecz, jak Taj'cah. I jak narzekasz na wybieranie kolonistów według klucza, to dlaczego wzięli was? Albo mnie?
- Nie wiem właśnie! Był jakiś klucz. Ktoś podejmował decyzje. Wiesz kto? Wiesz, na jakiej podstawie? No właśnie.

Druga elfka zaśmiała się ponownie.
- Ty i te twoje teorie spiskowe.
- A ci, co znikają w dżungli, hm?
- Gil zmarszczyła brwi, w swoim alkoholowym oszołomieniu wyjątkowo podatna na własne emocje. - Mówią, że to dzikie zwierzęta, ale dlaczego nigdy nie znaleźli żadnych resztek? Nie było ani jednych zwłok. I dlaczego te same zwierzęta nie atakują potem grup poszukiwaczy? Ja wam powiem - wstała, żeby jej słowa dotarły do reszty dobitniej. - Barbano każe swojemu magowi ich wszystkich mordować. A potem ten posąg w jego ogrodzie...
Zarówno jej siostra, jak i Yunana wybuchły śmiechem. Ta pierwsza złapała Gil za nadgarstek, ściągając ją z powrotem na ławeczkę, do wody. Oburzona elfka w przypływie złości chlapnęła wodą w je obie, zmuszając siostrę do osłonięcia i odsunięcia się. To samo zrobiła Yunana, lądując tuż obok Biriana i prawie chowając się za nim.
- Nie marnuj ciepłej wody! - zawołała z udawanym oburzeniem. - Bo Barbano tobą nakarmi swój posąg!
- Nie mów takich rzeczy!
- Przyjdzie po ciebie w nocy. Nie idź spać, Gil
- dołączyła do gróźb druga elfka, co wywołało tylko kolejne chlupnięcie wody, które tym razem nie oszczędziło już barda.
Obrazek

Łaźnia

12
POST POSTACI
Dandre
Barda niemal bawiła niewinna minka wyspiarki, która ułożyła się spokojnie na brzegu balii i z przymkniętymi oczami oddała przyjemności, której niewątpliwie przysparzała parująca woda. I w tym skrywał się przewrotny urok, ale Birian jeno uśmiechnął się pod nosem i pokręcił powoli głową. Uważał się za światowca, na tyle na ile światowcem można było nazwać kogoś, kto zjeździł wzdłuż i wszerz jeno Keron, nie wyściubiając dotychczas nosa poza jego granice, nawet jeśli oddawał się czasem lekturom poświęconym opisom tych intrygujących, dalekich stron. I choć na kontynencie pojawiały się publiczne łaźnie, to jednak zdecydowanie żywsze wspomnienia miał z tych stawianych nieopodal rezydencji obrzydliwie bogatych możnowładców, gdzie nagość była jeno bardzo bezpośrednią przesłanką do przejścia do mniej… oficjalnej części balu. Pozostawał niewolnikiem swoich apetytów, które starał się tłumić, skupiając niemal całą uwagę na spokojnej tafli wody i uczuciu błogości, powoli wypełniającym jego ciało.
Ciepłe światło leniwie tańczyło na ich skórach. Było w tej scenie coś, co powinno się pochwycić, zatrzasnąć w złotej ramie i powiesić gdzieś na ścianie, na wypadek gdyby chciała wymknąć się wątłemu uściskowi zawodnej pamięci.
Może to po prostu Yunana i jej nimfi urok?


Z szerokim uśmiechem na ustach mrugnął do zaczepionej przez siebie elfki, nim przeniósł wzrok na jej siostrę. Uniósł lekko brew i przekrzywił nieco głowę. Parsknął cicho, gdy wspomniała o propagandzie Barbano.
- Widzę, że nie tylko nasza śpiąca gromadka niechętnie patrzy na Dupobrodego. – zachichotał, czując jak ciąży mu głowa. Alkohol w jego żyłach bezwzględnie wykorzystywał daną bardowi chwilę spokoju i rozluźnienia, by o sobie przypomnieć, tym razem poprzez nagły atak znużenia.
- Nje wątpię, że nie jest tu idealnie… Pewnie nigdzie nie jest. Wybaczcie pijanemu poecie lekkie skłonności do hiperboli… – mówił składnie i starannie, mimo lekkiego przeciągnięcia samogłoski w pierwszym słowie – … aczkolwiek po tym, co widziałem na kontynencie, po tym, do czego już nawykłem… To naprawdę niezmiernie miła odmiana. Choćby i nawet czysto estetyczna. Nie sądzę, by był powód do zaprzątania sobie głowy tym całym ‘kluczem’. Jak na moje, to mogliby nawet rzucać monetą. – wzruszył ramionami, po czym zanurzył się na chwilę w wodzie, by zmyć z siebie to narastające poczucie znużenia.
Spływająca mu z włosów woda na chwilę rozmyła świat barda skuteczniej od nawet nieludzkiej ilości trunków. Słyszał szmer rozmowy z drugiej strony parawanu, ale nijak się nią nie interesował. Odgarnął oburącz włosy, palcami zaczesując je do tyłu i raz jeszcze oparł się wygodnie o ściankę bali.
Zaśmiał się cicho pod nosem, na wspomnienie ‘dzikości’ Iny’Kattok. Mimo faktu, iż miasteczko praktycznie opierało się o niepokojący ogrom dżungli, który zdawał się tylko czekać na to, by pochłonąć ją tak, jak wcześniej wszystko inne, mimo lokalizacji tak odległej od reszty ‘cywilizacji’…
Jak na razie wydawało mu się o wiele bardziej cywilizowane od dziesiątek zafajdanych wsi, przez które przeszło mu wędrować.
- Czy to naprawdę takie ważne? – zapytał raz jeszcze, nie do końca rozumiejąc rozterki rozedrganej elfki. Nie śmiał się jednak wraz z jej siostrą, a raczej trwał w pewnej konsternacji, zastanawiając się, czy faktycznie powinien się czymś martwić, czy nie. Przed paroma miesiącami patrzył na tę wyprawę jak na dar od opatrzności, szansę na kontakt z nowym absolutem, źródło inspiracji… Przez myśl jednak nie przeszło mu jednak zastanowić się, czemu padło akurat na niego, mniej-lub-bardziej znanego kerońskiego barda z mieczykiem u pasa?
Zapewne nie był idealnym kandydatem na dzielnego kolonizatora.
Zmarszczył czoło, drapiąc się w zamyśleniu po brodzie.


Hm? – czoło Biriana zmarszczyło się jeszcze bardziej, a samotna brew powędrowała w górę, chcąc chyba połączyć się z jego mokrą czupryną, podczas gdy druga pochylała się nad zmrużonym okiem. Jego wzrok przeskakiwał między rozemocjonowaną Gil, a jej ubawioną siostrą.
Znikający bez śladu ludzie, ataki bestii? Nie wychodził z założenia, że rozwiązanie kwestii Serca Dżungli, pozbawienie dziczy źródła jej zepsucia, sprawi od razu, że cała fauna uspokoi się, a życie osadników będzie usłane różami, aczkolwiek…
Zwierzęta nie zacierają swoich śladów. Odnaleziono by szczątki. Zaczął kiwać powoli głową, gotów zgodzić się z jakąkolwiek przedziwną teorią wysnutą przez Gil. Zdziwił się z lekka, gdy wstała, a szaleńczy wręcz zapał w jej spojrzeniu nieco go zaniepokoił.
- Cholera, prawie mnie miałaś. – zaśmiał się wraz z pozostałymi kobietami, odruchowo przesuwając się lekko, by własną piersią bohatersko zasłonić Yunanę przed wodnym atakiem oburzonej elfki.
- Sebalf nie wygląda na kogoś, kto byłby w stanie zabić… Pff…? Kamień! A co dopiero człowieka – mruknął, wspominając żylastego, spiętego czarodzieja, podczas gdy Yunana wraz z drugą elfką droczyły się w najlepsze z rozgorączkowaną Gil.
- Panie, na Bogów, szkoda wo… – zaczął, szczerząc się, gdy wodna agresja wybuchła mu falą w twarz, a słowo zamieniło się w kilka ciężkich kaszlnięć.
Wyprostował się i spiął jak struna, wyglądając na oburzonego do głębi.
- Jebać posągi, niech mię gonią, niech mię gryzą. Ta zniewaga krwi wymaga! – zanurzył wyprostowaną dłoń do połowy pod powierzchnią wody i chlusnął szeroko w stronę Gili i jej siostry.
Wojna wymaga ofiar.


Po pewnym czasie ciekawość wzięła górę nad żądzą wendety.
- Co to właściwie za krwiożerczy posąg? Jeszczem nie spotkał kamienia, któremu specjalnie by zależało na zjadaniu biednych elfek – zaśmiał się cicho, jednak nagle spoważniał i zmarszczył czoło.
- Wróć. Przecież to właśnie przez jeden, wkurwiony kamień przyszło mi bawić się w śpiącego królewicza… Oddaję im honor.
Obrazek

Łaźnia

13
POST BARDA
Dandre

Kobiety uśmiechnęły się z nieukrywanym rozbawieniem, gdy padło przezwisko, jakie Bohaterowie Kattok nadali zarządcy. Dandre mógł być pewien, że nie minie kilka dni i krasnolud będzie tak nazywany przez większość osady. Mógł działać dobrze dla Kattok i dbać o jego rozwój, ale niechęć do rządzących była rzeczą niezmienną zawsze i wszędzie.
Gil wzruszyła ramionami i zanurzyła się z powrotem po samą szyję. Może faktycznie nie było to ważne, jakim kluczem zostali wybrani nowi koloniści. Jeśli o Biriana i resztę ekspedycji chodzi, tutaj po prostu brali tego, kto się zgłosił, finansując osoby odważne na tyle, by stawić czoła nienaturalnej potędze dżungli. W tym przypadku żaden klucz nie wchodził w grę - co innego, jeśli chodzi o mieszkańców Iny. Bo dlaczego taki Olo prowadził tu karczmę, a nie ktoś inny? Dlaczego zatrudniono tych planistów, a nie innych? Można było po prostu przyjąć do wiadomości, że jest jak jest, a można było też oprzeć na tym teorię spiskową, która pewnej elfce nie dawała spać po nocach.
Krótka wojna na wodę zepsuła powagę dyskusji, pozostawiając wszystkich całkowicie mokrych, łącznie z Yunaną, choć przecież tak bardzo starała się nie zanurzać włosów. Na nic się to nie zdało, elfki dopadły ją nawet, gdy próbowała ukryć się za ramieniem barda. W końcu kąpiel to miała być kąpiel. Jakoś będzie musiała znieść długie schnięcie jej gęstej czupryny. Wytarła twarz z wody i odsunęła się z powrotem na swoje poprzednie miejsce.
- Sebalf zrobił dla niego ten posąg - wyjaśniła druga elfka, gdy wszyscy już się uspokoili. Zza parawanu dobiegł ich huk i brzęk upadającego kociołka, a potem wybuch śmiechu. Spod drewnianej ramy parawanu wypłynęła woda, którą ktoś musiał przypadkiem (a może nie?) rozlać. - Jest bardzo ładny. To kobieta, z włosami i suknią rozwianą wiatrem. Nie wiem, jaki Gil ma z nim problem.
- Ja też nie wiem dokładnie, ale coś z nim jest mocno nie tak. I wygląda totalnie jak kapitan Maver, tak jak wam mówiłam w Kocie. Czy ona w ogóle go już widziała?
- Mmm. Może jest małe podobieństwo...
- przyznała Yunana. - Ale to normalne, że artyści się na kimś wzorują! Nie wiem, czy można Sebalfa nazwać artystą, jak kształtuje swoje kamienie magią, ale nie ma chyba nic złego w tym, że oparł tę rzeźbę na jakimś wzorcu? Może poprosimy, żeby wyrzeźbił też ciebie?
- Nie!
- zaprotestowała Gil gwałtownie.
- Może was obie? Hm? Galad, co ty na to? Postawię sobie was w swoim ogrodzie.
- Nie zamierzam... nie!
- elfka przeniosła zirytowane spojrzenie na Dandre. - Jutro, jak będziecie odwiedzać Barbano, sam zobacz. Coś jest z nim bardzo mocno nie tak.
- Może przez to, że przedstawia kapitan Maver w sukience?
- zaproponowała jej siostra. - To faktycznie dość niepokojący widok.
Yunana zaśmiała się i już chciała coś na to odpowiedzieć, ale przerwał jej wynurzający się zza parawanu jeden z marynarzy, tak, jak go natura stworzyła, zasłaniając tylko newralgiczne miejsce koszem, z którego wystawały szyjki kilku butelek. Chwilę pogawędził z Galad, rzucił kilka słabych żartów, elfka złapała jedną z butelek i pośmiały się z niego razem z siostrą, a potem mężczyzna pożegnał ich widokiem białych pośladków i zostawił z odkorkowanym winem. Skąd je tutaj wziął - nie wiadomo, ale czy kogokolwiek to teraz interesowało? Butelka przeszła do Yunany, która napiła się ochoczo i podała ją dalej, do Biriana.
- Myślę, że nie będę siedzieć tu z wami zbyt długo - przyznała, a jeden kącik jej ust uniósł się w półuśmiechu. - Muszę nakarmić kota.
- Mhm, kota
- mruknęła Gil pod nosem, zerkając na barda. - A ty, Dandre? Co teraz będziesz robić? Zamierzasz zostać w Inie, czy wracasz do Taj'cah? Albo do Keronu?
Obrazek

Łaźnia

14
POST POSTACI
Dandre
Wojna. Wojna nigdy się nie zmienia. Zbierała gęste żniwo wszędzie tam, gdzie tylko pojawiła się na swoim rozeźlonym, toczącym pianę z pyska rumaku. Za nic miała sobie powagę toczonej wcześniej dyskusji, doskonale świadoma tego, że wszystko inne blakło w perspektywie jej ponurego absolutu. Nie było przed nią ucieczki. Pośród plusku, pisków i śmiechu, w końcu dosięgła nawet Yunany. Dandre, w jednym ze swoich przypływów bohaterstwa, starał się zasłonić ją ciałem, ramieniem chociaż, ale nie zdało się to na nic. Jej ciemne włosy ociekały wodą. Nie ostał się już nikt.
Naturalnie, gdy nie było już czego niszczyć, wojna, nasycona zapadła w letarg. Towarzystwo uspokoiło się i po paru głębszych oddechach powróciło do przerwanej wcześniej rozmowy.
- Sebalf? – bard uniósł brew. Drgnął lekko, gdy coś huknęło zza parawanu, a przez myśl szybko przemknęło mu, że nie byłoby to najgorsze miejsce na śmierć, ale ostatecznie tragedia upadłego kociołka nie przejęła go zbytnio. Był przede wszystkim zdziwiony.
Podczas ich krótkiej interakcji, czarodziej nie wywarł na nim wrażenia osoby szczególnie… Wrażliwej na sztukę.
Wychodził z założenia, że ktoś tak głęboko i szczerze oddany badaniu skał, najprawdopodobniej będzie skrywał w sobie wrażliwość godną granitu.
- Rzeźbi… ruch? Tkaninę… włosy tańczące na wietrze? Jakiż to musi być kunszt! – aż plusnął zaaferowany. Najwięksi mistrzowie dłuta potrafili nadać marmurowi lekkości. Sprawiali, że kamienne włosy naprawdę zdawały się zastygnąć w bezruchu jeno na chwilę, na moment, w każdej chwili gotowe ponownie opaść na ramiona tych wielkich postaci. Czasem uścisk ich bladych palców odciskał się delikatnie na tych pozornie niewzruszonych niczym skórach.
Osunął się trochę głębiej do wody. Taki talent, w takim ciele?


Gila sprawiła, że bard parsknął śmiechem.
- Nasza kapitan postrachem Kattok? I to we śnie?! Gdyby nie chodziło o Nellrien, to pewnie bym się zdziwił, ale tak… Wszystko ma sens. Kamienna Maver pewnie wpierdala jeszcze dosadniej. – pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Nie lękajcie się, albowiem mogę powiedzieć wam, jak uniknąć gniewu tej krwiożerczej, niewątpliwie, bestyji. Zawsze miejcie przy sobie bukłak po brzegi wypełniony dobrą gorzałą. Gdyby któregoś dnia głodny posąg wybrał właśnie was, padacie na ziemię i ofiarnie… ofiarujecie trzymaną specjalnie na taką chwilę wodę ognistą. Jestem gotów oddać dłoń, że to nie krew jest jej ulubionym napitkiem. – wyszczerzył się. Ciekawe, czy Kamienna Maver też najbardziej pragnęłaby po prostu czegoś, co wreszcie rozbije ją na tysiąc kawałków? Wbrew pozorom to właśnie ten przejmujący smutek przychodził mu na myśl pierwszy, gdy myślał o ich przebojowej kapitan.
- Magia… – prychnął, po czym założył ramię na ramię i pogrążył się w zadumie – Łatwo wyjść z założenia, że magyia zabija sztukę, ale właściwie sam nie jestem tego pewien. Rzemieślnik tworzy coś pracą własnych rąk, ale nie musi być to sztuką… Tak długo, jak nasz drogi Sebalf podąża za swoim wewnętrznym głosem, tworzy coś nowego, prawdziwie niepowtarzalnego… To chyba jest pieprzonym artystą. – Dandre jakby lekko sposępniał. Na całe szczęście słowne przepychanki kobiet były na tyle zajmujące, że nie miał czasu na biadolenie nad wielką niewiadomą świata sztuki.
- Och, z pewnością by go upiększyły. – pokiwał z powagą głową, którą przekrzywił zaraz, gdy Gil zwróciła się bezpośrednio do niego. Z początku wzruszył ramionami, ale zaraz zaśmiał się w głos.
- Bogowie! Pół roku nas nie ma i świat się wali. Maver w sukience. Dysonans takiej wagi musi być morderczy. – ubawiony, zmrużył lekko oczy. Jak trudno było mu sobie wyobrazić ten obrazek! Teraz czuł się wręcz zobowiązany do udania się do Barbano. W imię nauki… I sztuki.


Powitał marynarza i jego dary szerokim uśmiechem, który powoli wiądł z każdym kolejnym słowem, które wypływało z ust mężczyzny. Na całe szczęście, zostawił ich dość szybko, a za sobą pozostawił wino, nektar bogów. Niesmak nie do końca udanej interakcji szybko odchodził w zapomnienie, gdy miało się trunek pod ręką.
- Doprawdy? Oburzające! Wpierw nas tu ciągniesz, a później chcesz zostawić – pokręcił głową z niedowierzaniem. Przejął od niej butelkę, pociągnął kilka łyków i podał ją dalej. Cierpkie wino poszerzyło jego uśmiech. – Do tego żarłoczne rzeźby żerują na samotnych podróżnych. Nie mógłbym z czystym sercem wystawić panienki na takie niebezpieczeństwo. Czuję się zobowiązany do pomocy.
Z pewnym ociąganiem oderwał wzrok od twarzy Yunany i spojrzał na Gil. Zmarszczył lekko brwi.
- Nie nasyciłem się jeszcze Iną – uśmiechnął się lekko.
To… niezmiernie intrygujące miejsce i wierzę, ba! Widzę, że przyniesie mi jeszcze wiele inspiracji. Gdy już przekuje ją w coś namacalnego, coś, co będzie w stanie mnie usatysfakcjonować, najpewniej pójdę dalej. Zbrzydł mi Keron. Zbrzydł mi tamtejszy bród i obracanie się wśród smętnych mord. Zbrzydło mi zimno, błoto i deszcz. Chciałbym ruszyć później do Taj’cah, dalej spłaniać się pod nieposkromionym słońcem i bezkresnym błękitem waszego nieba. Ciekaw też jestem, jak szybko dostanę kosą między żebra w jakiejś uliczce, w którą nie powinienem był skręcać. – zaśmiał się cicho.
Dawno temu Neela chciała zabrać go na rajd po tamtejszych krawcach, pokazać mu w pełni jak ‘fikuśna’ potrafiła być moda na Archipelagu.
Później pocałunek driad zmienił ją ze szlachcianki w… W co właściwie? W bohaterkę Kattok, na którą wszędzie poza wyspą ludzie będą patrzyć jak na dziwadło. Biedne dziewczę.
Obrazek

Łaźnia

15
POST BARDA
Dandre

Kobiety zgodnie wybuchły śmiechem, a Galad, która akurat trzymała butelkę, uniosła ją w górę niczym oręż, który mógł stanowić potencjalną ochronę przed krwiożerczą Maver. Nawet jeśli kapitan przeleżała ostatnie miesiące we śnie, z pewnością mieli okazję nasłuchać się pewnych historii na jej temat. W końcu załoga Starej Suki pomagała początkowo w karczowaniu dżungli i stawianiu pierwszych budynków osady, zanim pod przywództwem Shayane wyruszyli w celach transportowych do Taj'cah i z powrotem. A nawet później pili przecież w Złym Kocie nie raz. Po latach służenia pod Nellrien z pewnością mieli wiele do opowiedzenia - a Dandre miał okazję zobaczyć, od jakiej strony rudowłosa pokazywała się swoim ludziom. Stwierdzenie, że nie była to ta sympatyczna i czasem nawet wrażliwa, byłoby niedopowiedzeniem.
Yunana odpowiedziała bardowi uśmiechem, ale ostentacyjne westchnięcie Gil nie pozwoliło jej na zrobienie czegokolwiek więcej. I zanim mogli kontynuować temat Biriana pozostającego w Inie na dłużej, zza parawanu wytoczył się Folre. Chwiejnie podszedł do ich balii i oparł się o nią pomiędzy siostrami, po chwili wahania pochylając się i uznając, że z jakiegoś powodu zanurzenie w wodzie całych rąk, do samych ramion, będzie świetnym pomysłem.
Westchnął boleśnie i oparł głowę o ramię Gil, która o dziwo nie wyśmiała go i nie przegoniła, a poklepała troskliwie po policzku.
- Tobie to by się chłodna kąpiel przydała - stwierdziła.
- Może go zabierzemy do stawu? Trochę go otrzeźwi.
- Żeby się nie utopił tylko...

Folre poruszył rękami, wzbudzając słabą falę.
- Jestem świetnym pływakiem - poinformował ich. - Pływam bardziej, niż wy wszyscy.
- Jak można pływać bardziej?
- zaśmiała się Yunana, ale zdezorientowane spojrzenie elfa świadczyło o tym, że jej wyjątkowo trudne pytanie pozostanie bez odpowiedzi.
- Przy pomoście jest płytko, do pasa przecież. Chodź, lepiej ci się zrobi - Gil podniosła się z wody i sięgnęła po ręcznik, którym zaraz po wyjściu ciasno się owinęła. Folre nawet nie podążył spojrzeniem za jej mokrym, nagim ciałem, więc chyba naprawdę było z nim źle. Czknął za to i wyciągnął ręce z balii, by mocno chwycić się jej brzegu, niczym tonący ostatniej unoszącej się na powierzchni deski. Galad też wstała i poszła śladem siostry, oddając wino Yunanie.
Gdy bose, owinięte w jednakowe ręczniki, elfie bliźniaczki wyprowadziły zataczającego się mężczyznę tylnym wyjściem, w kierunku chłodnego stawu, jaki miał przynieść mu pewną ulgę, w balii zostały tylko dwie osoby. Ciemnooka odprowadziła ich spojrzeniem, którym potem przesunęła po cieniach, poruszających się na otaczających ich, białych parawanach. Przez chwilę milczała z wyraźną niepewnością, jakby nagła prywatność była czymś, czego się akurat teraz nie spodziewała.
W końcu wychyliła się, by odstawić wypite do połowy wino poza balią i obróciła się do Biriana. Na jej ustach wciąż tańczył ten delikatny uśmiech, tak bardzo dla barda intrygujący. Przysunęła się do niego powoli i uniosła dłoń, by opuszkami palców wyznaczyć ślad po jego ramieniu w górę, aż jej dotyk zniknął między włosami.
- Chodźmy stąd - zaproponowała otwarcie, tym razem nie bawiąc się już w niedopowiedzenia i dwuznaczności. - Możesz zostać u mnie na noc, jeśli nie chcesz wracać do lecznicy.
Obrazek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ina'Kattok”