[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

46
POST BARDA
W sali zebrało się sporo istot. Przy wielkim stole był rozłożony cały plan rezydencji. Wewnętrzny układ pomieszczeń także był doskonale widoczny. Rysunek był już dość leciwy, co mogło oczywiście oznaczać, że trochę się zmieniło przez ten czas. Remonty były oczywiste, zwłaszcza jak budynek zmieniał właścicieli. Mortiush nie przybył ostatni, a Shah czekał na wszystkich. Nie było pośród nich Jedynastki. I nie przyszedł później po tym, jak wszyscy już przybyli. Łącznie było ich tutaj dwadzieścia osób.
- Dobrze, to już wszyscy, możemy zaczynać. - Stwierdził dość chłodno Shah. On sam wyglądał, jakby nie był zadowolony. Może po prostu to przez nerwy?
- Jak widzicie, mamy plany rezydencji, ale nie możemy ręczyć za to, że są aktualne. Nikt tu nie nanosił poprawek i nie widzę tuneli ewakuacyjnych. - Położył na stole mapę miasta z zaznaczonymi punktami. Wszystko wyjaśni później.
- Plan wygląda następująco. Mag wyrusza na swoje spotkanie i zabiera wszystkich podopiecznych. Według naszych informatorów powinno ono potrwać do północy. Wyruszamy pół dzwona po tym, jak mag opuści rezydencje. Grupa pierwsza skupi na sobie uwagę strażników przy bramie. To informacja głównie dla innych. Koło bramy rezydencji będzie przejeżdżał wóz szlachecki i pęknie im ośka. Awantura i nerwy z tego powodu, choć nie będą zagrażać rezydencji, przykują uwagę strażników. Na tyle długo, by przeoczyli inne osoby. Następnie przemieścicie się do punktu A i zaczniecie obserwować, czy mag wraca do rezydencji. - Popatrzył na cztery osoby, które miały robić za szlachciców i zrobić zamieszanie. Ci pokiwali głową. Drobna prowokacja, która mogła przecież przytrafić się wszędzie.
- Grupa druga jak tylko dostana informacje o pękniętej oście, pójdą ją naprawić i pozwolić odjechać. Następnie udacie się do punktu B i będzie obserwować, czy nie nadchodzi straż oraz wypatrywać sygnału od grupy A, czy Mag nie wraca. - Oni też nie będą zbyt łatwo. Tu po prostu chodziło o odwzorowanie standardowego zachowania wyżej urodzonych, kiedy nic nie idzie po ich myśli. Był pewny, że najemnicy nie opuszcza swoich stanowisk. Dlatego należało im zapewnić widowisko.
- Grupa C zabezpieczy tunele ewakuacyjne. - Pokazał na mapie, gdzie mają się udać. - W razie potrzeby wyciągnie grupę D, jakby coś się działo. - Popatrzył na nich i zaraz przeszedł dalej.
- Grupa D wchodzi do środka. Skarbiec znajduje się w piwnicy. Według tej mapy musicie kierować się tędy . - Wskazał optymalną drogę. Wejście przez okno w pomieszczeniu, skąd najbliżej do klatki schodowej prowadzącej na dół. - Jednak jest spora szansa, że będziecie musieli modyfikować plany. Tu macie rozkład patroli wewnątrz domu i kto będzie w środku. - Te papiery wylądowały na stole. Wraz z rysunkiem przedmiotu, który należy zdobyć. - W nocy słudzy niewiele się przemieszczają. Starajcie się ich omijać. Pamiętajcie też, że mamy kilka dzwonów. I jeśli potrzebujecie pomocy, grupa E będzie czekać na was sygnał. Wspomoże was, jakby coś się działo. - I tu wskazał na członków kolejnej grupy. Pokazał palcem, gdzie mają oczekiwać.
- Jakieś pytania?
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

47
POST POSTACI
Mortiush słuchał odprawy nie wierząc własnym uszom. Ci ludzie krytykowali ich akcję z pegazem i słabe jej przeprowadzenie. Teraz z kolei sami planowali akcję na wielokrotnie groźniejszy cel, a nie wiedzieli właściwie nic. Plan kończył się na wejściu na teren posesji. A co potem? Ogólne wskazanie celu, który może być właściwie gdziekolwiek... To był przepis na katastrofę... A zdążył już pomyśleć, że ta robota będzie inna... Jedyne, co mogło doprowadzić to do szczęśliwego końca to indywidualne umiejętności członków zespołu. Zespołu, który się nie znał, nic o sobie nie wiedział. Nie pracował z tymi ludźmi, nie ufał im. To będzie ciężka noc...
Nie przerywał Shah'owi, kiedy ten mówił. Spoglądał jedynie na niego i kręcił głową, gdy coraz wyraźniej docierał do niego bezsens tej sytuacji. Kiedy ich lider skończył, odczekał chwilę dając innym się wypowiedzieć. Jeśli nikt się nie kwapił, sam się odezwał:

-Wybaczcie proszę szczerość- zaczął nie wiedzieć jak tu być delikatnym. Nie chciał jednak pozostawiać niedopowiedzeń. I tak już wystarczająco było wątpliwości.- Czy dobrze rozumiem, że plan kończy się na wejściu na teren i wskazaniu prawdopodobnego kierunku celu? A co potem? Co, jeśli okno jest zamurowane? Nie wiemy tak naprawde, dokąd idziemy i polegamy tylko na umiejętnościach zespołu, który się nie zna i nigdy nie pracował w takim składzie? Czy istnieje jakiś plan alternatywny? Awaryjny? Dokąd mamy się wycofać, kiedy zrobi się gorąco? Jakie jest nasze zabezpieczenie?

Kiedy skończył, przyszła mu myśl, że nieco przesadził. Nie byłby to pierwszy raz, kiedy go poniosło w słowach. Jednakże hipokryzja niby wyżej urodzonych była denerwująca. A kiedy pytał o możliwość rozpoznania, usłyszał, że wszystko wiedzą i mają gotowy plan...

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

48
POST BARDA
Wszyscy obrócili się ku niemu. Wielu z nich miało miny, które świadczymy, że najchętniej by mu przyłożyli. Zdecydowanie powinien bardziej myśleć, jak wypowiada swoje myśli. Owszem, był to czas na zadawanie pytań, aczkolwiek było można zadać je inaczej. Shah także otaksował go wzrokiem, odbił się od biurka. Wszyscy się cofnęli, robiąc mu miejsce. Uśmiechał się bardzo delikatnie, co z jakiegoś powodu przerażała pozostałych. Ten stojąc blisko niego, nie wyczuwał niczego dziwnego, złowrogiego. Coś jednak się zmieniło. Położył mu nawet po przyjacielsku dłoń na barku.
- Widzisz... Mamy konkretny powód, dlaczego nikt z nas nie wszedł do pomieszczenia. Jakiekolwiek zmiany w przepływie magicznej energii, zostaną natychmiastową wykryte przez osoby zestrojone z osłonami. Dlatego, dopóki ktoś z uczniów maga lub on sam był w rezydencji, nasze wejście skończyłoby się wykryciem. Rozumiesz, że ta akcja jest możliwa, jeśli nikogo nie będzie z takich osób w środku? - Zapytał z takim przyjaznym uśmiechem, grzecznie i uprzejmie. Ta dziwna maska wciąż zasłaniała jego oczy.
- Okno nie jest w żaden sposób zamurowane ani zablokowane, nie licząc magicznych osłon. Także mamy na uwadze, że mag stosuje iluzję i nie możemy ufać słowom sług. Z tego powodu używamy mapy, a nie ufamy temu, co może być ułudą. Dlatego ten plan wymaga aż czterech grup. Każda ma za zadanie się wspierać i posiada pewną swobodę, by rozwiązywać problemy na miejscu. - Przerwał na moment, ale nie zamierzał dać mu dojść do słowa. Chciał, by on przemyślał na spokojnie, co wie.
- Jeśli okaże się, że nie będziecie mogli względem pierwotnego planu wyjść tunelami ewakuacyjny z rezydencji, wycofacie się do jednej z kilku kryjówek. Lider twojej grupy zna ich lokacje i wybierze najodpowiedniejsza do danej sytuacji. Waszym zabezpieczeniem jest grupa wspierająca. Ma zapewnić wam możliwość ucieczki nawet kosztem swojego życia. To właśnie oznacza igranie z potężnymi i sprytnymi czarodziejami. Informacje są ograniczone i trzeba braki wiedzy nadrabiać kreatywnością i dostosowaniem do sytuacji. Każdy z tu obecnych wie, co i jak ma działać. A ja wierze, że ty za nimi nadarzysz. - Mógł mieć wrażenie, że diabelstwo patrzy teraz prosto w jego oczy. Mówił to jego instynkt. Czy to było niebezpieczne? Nie wyglądało.
- Jeśli jednak wszystko będzie szło źle, także i ja zaangażuje się osobiście. Czy jeszcze masz jakieś pytania, przyjacielu? - Zapytał z lekkim uśmiechem. Oczywiście to było tak, że nie mógł znać kryjówek ich. Chodziło zwyczajnie o bezpieczeństwo. A miał wobec niego wielkie oczekiwania i liczył, że zwyczajnie mu sprosta.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

49
POST POSTACI
Czyli się nie mylił... Miał nadzieję, że Shah zaprzczy, jednak nic takiego się nie stało. Nie wiedzieli, w co się pchają i mieli nadzieję, że jakoś będzie. Do tego z całej grupy jeden tylko lider znał plan ewakuacji... Bardzo ryzykowne i kompletne nieliczenie się z życiem pozostałych. Zrozumiałym było, dlaczego potrzebowali ludzi po praniu mózgu. Każdy inny nie będzie wystarczająco lojalny wobec grupy, by ich nie wydać w razie niepowodzenia. To tylko utwierdzało Morta w przekonaniu, że jak tylko wyrwie siebie i Psa z ich mocy, na pewno nie będzie chciał z nimi pracować. Arystokratyczne bagno, w kórym nikt się nie liczy ze zwykłym człowiekiem...To nie będzie łatwa robota.
Miał ochotę odwarknąć i naświetlić niejasności i luki wtym planie, jednak opanował te chęć nie widząc w tym celu. I tak nic nie zmieni. Po prostu będą mieli szczęście, albo wszystko spektakularnie upadnie. Zastanawiał się tylko, jakie komplikacje nastąpią po drodze. Wiedział tylko, że w razie katastrofy, będzie zdany na siebie. A już na pewno nie był zmotywowany, by ponosić koszty na rzecz zespołu. Nie będzie takiego osłaniania "kolegów" jak pod stajnią. Na szczęście miał w zanadrzu kilka sztuczek. Jedynie na bieżąco, w środku, będzie musiał zaimprowizować plan ucieczki na taki wypadek. Kiedy Shah skończył, ten spojrzał na niego, zdjął jego ręke z ramienia i powiedział, kręcąc lekko głową.

-Nie, nie mam więcej pytań, Przyjacielu- zaakcentował ostatnie słowo- Nie będe krył, że nie jestem w pełni przekonany do tego planu, jednak nie mam opcji, by się teraz wycofać. Ja swoją robotę wykonam i mam nadzieję, że wiecie, co robicie.

Wprawny obserwator na pewno dojrzał w jego zachowaniu zdenerwowanie. Może nawet nie musiałby być mistrzem, bo i Mort nie był mistrzem aktorstwa. Starał się jednak nad sobą panować i nie okazywać tego na zewnątrz. A wewnątrz szarpały nim wątpliwości. Pchał się w nieznane niebezpieczeństwo. Sam miał znikomą kontrolę nad toczącymi się wydarzeniami. Mógł się teraz szarpać, co nieopatrznie zaczął czynić, jednak to tylko pogorszyłoby sytuację i pociągnęło go na dno. Dlatego po raz kolejny postanowił spróbować odnaleźć się w tym jakoś i wykonać swoją robotę. Tęsknił już za czasem, kiedy działał sam lub z grupą, w której miał sporo do powiedzenia.

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

50
POST BARDA
Shah nic nie powiedział od razu. Na pewno na swój sposób widział to, acz jak miał to w zwyczaju, nie komentował emocji tego człowieka. To, że się denerwował, czy mówił takie rzeczy, nie miało tak naprawdę znaczenia. Podejrzewał jedynie, że z jego perspektywy wyglądało to całkowicie inaczej, niż dla nich. W końcu mieli ze sobą wiele takich akcji, a brak pewnych informacji był codziennością. Nie wchodzili bez zaproszenia do domu szlachcica, który nie posiadał magicznej ochrony. Czasami miewał wrażenie, że przypadkowy człowiek ich drużyny kompletnie nie rozumie tej delikatnej różnicy. Wszak to ona wyznaczała pewne rzeczy. Inwigilacja posesji nie była taka prosta. Wszak to czarodziej był tym, który był czynnikiem hamującym. To prawdziwa bolączka planowania czegokolwiek.

- Możesz być pewny, że wiemy. Niestety nawet my nie kontrolujemy wszystkiego. Jedynie bogowie mają taką moc. - Powiedział i odszedł od niego, wracając do biurka. Miał jeszcze kilka rzeczy do przekazania, nim zacznie kazać się szykować. Niestety to była rzecz, która niezbyt mu się podoba, jednak musiał ich poinformować.
- Tym razem nie będę w stanie was wspierać. Nasz przywódca wychodzi na spotkanie biznesowe, a ja muszę udać się z nim. Dlatego macie większą swobodę działanie niż zwykle. - Kiedy skończył mówić, każdy zareagował. Czy to poprzez sapnięcie, wzięcie głębokiego oddechy, czy wypowiedzenie paru słów, które ucieszyłoby szewca. Widocznie Shah miał umiejętności, które mogłyby się przydać, jeśli sytuacja by się skomplikowała na tyle, mogące ich wesprzeć.
- Nie mniej, to nie jest nasza pierwsza zabawa. Nie mniej ryzykowna od innych, ale tym razem los jest po naszej stronie. Większość przeszkód znajduje się poza pałacykiem, a cała reszta to nic dla nas nowego. Zatem mam dla was tylko te słowa. Do dzieła, bando popaprańców. - Shah uśmiechnął się, a wszyscy tutaj wykazali większy, bądź mniejszy entuzjazm i zaczęli powoli wychodzić. Zapewne po to, by wykonać ostateczne przygotowania i rozpocząć akcje. Czy faktycznie wszystko wyglądało lepiej, niż było na pierwszy rzuty oka.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

51
POST POSTACI
Mortiush nie odezwał się już ani słowem. Nie wiedział, co ma myśleć. W jego głowie panował chaos, którego nie powinno być na chwilę przed akcją... Ta noc nie będzie łatwa. Ta noc będzie dziwna.
Nie wiedział też, jak przyjąć informację o nieobecności Shah'a. Sądząc po reakcjach, raczej wszyscy woleli by go mieć ze sobą. On sam jednak nie był pewien, czy go to w ogóle obchodzi. I tak już się dowiedział, że musi działać sam. I nie miał zamiaru na nikogo liczyć.
Kiedy podniosła się wrzawa i widać odprawa się zakończyła, Mort milczał. Nie powiedziano nawet, gdzie i kiedy mają się spotkać... Rozejrzał się tylko za "liderem" swojej grupy i podszedł do niego, by zapytać:

- Kiedy i gdzie się spotykamy?

On sam właściwie nie musiał nigdzie więcej iść. Pytał dla zasady, zeby nikogo nie zgubić, kiedy się rozejdą. Cały sprzęt miał przy sobie. Starannie zapakowane w torbę narzędzia zabezpieczone szmatami, by nic nie dzwoniło. Poukładane równo, by nie musiał szukać właściwych w potrzebie. Lina zawinięta wokół torsu w sposób umożliwiający łatwe jej odplątanie. Broń przy nodze, wygodnie ułożona na udzie. Miał tylko nadzieję, że chwilę jeszcze dostaną, bo potrzebował się przejść i odprężyć. Musiał się uspokoić, by być w stanie wydajnie korzystać ze swoich umiejętności i Zdolności w czasie roboty.

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

52
POST BARDA
Mag, który nosił imię Ósemki, zatrzymał się, przyglądając się Mortiushowi. Ten już był gotowy do drogi, co zyskało jego aprobatę, choć wcześniejsze wystąpienie nie było zbyt dobrze rokujące na przyszłość. Nie mniej nie miał powodów, by zwlekać na ten moment.
- Poczekaj w ogrodzie. Maruda już się tam skierował. Ja niedługo dołączę. - Powiedział do niego i skierował się do swojego pokoju. On nie chciał zabierać pewnych tam.

Na zewnątrz już czekał numer piętnaście. Przypominał on nieco chodząca zbrojownie. Dwa krótkie miecze, sztylety, niewielka tarcza na plecach, Do tego krótki toporek. Pancerz to mieszanka kolczugi i zbroi skórzanej. Dopasowany do walki w niewielkich pomieszczeniach. Jedyne, co nie było chronione to same dłonie, na których miał rękawiczki z metalowymi piramidkami. Przy czym, kto wie, czy nie miał rzeczy ukrytych, które mógł wyciągnąć w sprzyjającym momencie. Wszystko naoliwione i zadbane, by nie wydawało pisków, które czasem mogły się pojawić.
- Psia miać, gorszej pogody nie mogło być. - Zamarudził, choć czy faktycznie miał do czego? Noc robiła się raczej mocno chmurna, wiał zimny, ale delikatny wiatr. Teoretycznie nie było, na co narzekać. Zobaczywszy Mortiusha, skierował się do niego.
- Ci pożal się na bogów, twoi trenerzy tutaj przekazali ci, chociaż podstawy języka znaków? W ogóle wiesz, jak go używa? Jeśli tak, masz mój szacunek młody, bo nie wyobrażam sobie, by szeptać ci do ucha słówka. Nie jesteś ładną dzierlatką. Podejrzewam, że nie. Ludzie barany... - To była najdłuższa wypowiedź, jaką przez tydzień kiedykolwiek ktoś od niego usłyszał. Sceptyczny ton dawał do zrozumienia, że nie wierzył w to, że on umie lub mu przekazali wiedzę.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

53
POST POSTACI
Mortiush liczył na chwilę spokoju, żeby mógł ochłonąć po tym, co usłyszał na "odprawie". Nie dostał jej jednak, bo chcieli się zebrać od razu. No cóż... Przynajmniej szedł na punkt spotkania niespiesznie, coby mieć chwilę dla siebie i nie denerwować się innymi. Była to słuszna strategia, bo na miejscu czekał już ich marudzący kompan. Przysposobiony jakby się na bitwę wybierał... Oni z Psem nigdy nie robili takich akcji. W założeniu nikogo nie atakowali, więc nie potrzebowali takich ludzi. Oczywiście zdarzały się konflikty i starcia podczas robót, ale z założenia się takich unikało. A tutaj... Choć z tak dziurawym planem trzeba było się zabezpieczyć i na taką ewentualność, że drogę będzie trzeba sobie wyrąbać... Kiedy dotarł na miejsce, został przywitany narzekaniem. A jakże by inaczej! W pierwszej chwili miał ochotę nawet odpowiedzieć w podobnym tonie, bo wyjątkowo zgadzał się z Piętnastką. Przygotowanie do tej akcji wyglądało fatalnie i fakt, że o ichnich znakach dowiaduje się tu i teraz był słaby. Nie było jednak sensu z nim się spoufalać, bo to jeden z "numerów". Czyli mózgu i wolnej woli ciężko było uświadczyć.

-Niestety nie- wzruszył ramionami odpowiadając marudzie-Właśnie od Ciebie się dowiedziałem, że macie swój system znaków. Widać byli zajęci planowaniem.

Starał się to powiedzieć obojętnie, jednak po chwili uświadomił sobie że, choć próbował nie wdawać się w temat, niestety był na tyle sfrustrowany tą sytuacją, że nie powstrzymał się od komentarza. Choć na szczęście nie poszedł zbyt daleko. Zbyt często zdarzało mu się za dużo gadać. Musi popracować nad milczeniem...
Mort przysiadł na ławeczce przy ścieżce, odchylił głowę i zamknął oczy mając nadzieję się nieco odstresować. Skupił się na uspokojeniu organizmu i sprawdzając swój stan, zaczął manipulować Zdolnością. Siedząc z zamkniętymi oczami wyostrzył swój słuch, nasłuchując nadchodzących członków ekipy. Na krótko. Miało być to jedynie sprawdzenie, czy nie jest zbyt roztrzęsiony.

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

54
POST BARDA
- Ehe, własny. - Stwierdził, nie zamierzając wspominać, że język znaków był dość uniwersalny. Mortiush odszedł, a wywód nie skończył się zbytnio. Mężczyzna podszedł do niego, nie dając mu praktycznie czasu na odpoczynek. Widocznie wciąż chciał coś od niego. Nie miał czasu, który pozwoliłby mu na odpowiednie skupienie się. Mortiush nic w końcu nie powiedział, że potrzebuje chwili sam na sam. Zresztą, nawet gdyby, byłoby to uszanowane?
- Gdzie odchodzisz, psia mać? -Mruknął niezadowolony. - Patrz na mnie. Nie ma czasu na naukę, ale pokaże ci trzy znaki, które powinieneś znać. Są proste. - I pokazał mu gest, który wymagał dwóch rąk, ale zaraz potem zrobił go dwa razy jedną ręką. - Ten oznacza niebezpieczeństwo. Nawet jeśli nie zapamiętasz, jak go wykonać, bylebyś rozpoznał go, jak będzie używany. Drugi znak to Stać. - Ten już wymagał jednej ręki i był po prosty pięścią skierowaną do góry z kciukiem na zewnętrznej stronie. - I idziemy - I wyprostowana dłoń, prosty ruch do przodu. Dwa ostatnie były co prawda dość intuicyjne, ale miały swoje oficjalne znaczenie. - Psia miać, na szczęście nie maszerujemy na wojnę. - Dodał, narzekając, mając nadzieje, że ten człowiek ich ekipy, faktycznie był tak dobry, jak było mówione. Niedługo później dołączył mag. Miał ze sobą plecak i parę przedmiotów ledwo wystających z kieszeni.
- Wszyscy gotowy? -
- Na jaja wielbłąda, czemu nie zadbałeś o to, by mu przekazali, choć podstawowe znaki?! - Mag spojrzał na niego w szoku. Piętnaska stał się dość nerwowy przez całą tę akcję. Niby był małomówny, ale nerwy robiły swoje, jak widać.
- Ech, nie ma na to czasu. Weź się w garść ty worku łajna, nie ma czasu na narzekanie! - Pomimo dość wrednego głosu, była w nim przyjacielska nuta. Nie było to tak złośliwe i okropne, które miało kogoś zranić.
- Dobra, mamy jeszcze chwilę, to powiem wam, co odkryłem. - Ściszył głos, jakby nie chciał, by ktokolwiek ich usłyszał. Grupy powoli się rozchodziły.
- Mam pewne podejrzenia, że coś jest nie tak w tym domu. Wyczułem paskudną magiczną energię. Na uderzenie serca, ale była obrzydliwa. Myślę, że nasz szanowny mag ukrywa coś jeszcze przed wszystkimi. -
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

55
POST POSTACI
Niestety nie dało się już zrelaksować i przygotować do zadania. Marudzący towarzysz postanowił go na dodatek edukować. Na dodatek to, co pokazał, okazało się gestami, które znane Mortowi były od dziecka, kiedy to bawili się z kolegami w szpiegów i skrytobójców. Nie sądził, że ktoś to szumnie nazwie "językiem znaków"... No cóż, może w bardziej zaawansowanej wersji miało to jakiś sens i faktycznie można było się lepiej komunikować. Widział kiedyś trupę wędrownych artystów, wśród których był głuchy ork. I z nim faktycznie porozumiewali się w sposób, który można by określić takim mianem. Wyglądało to ciekawie, jednak nigdy nie pomyślał, by się z tematem zapoznać. Nie mogąc więc wziąć spokojnego oddechu, spoglądał tylko na niepsodziewanego nauczyciela i przytakiwał. Miał ochotę go zbyć, jednak wydawało się, że to nic nie da i tylko spowoduje dodatkowe spięcia. Dał mu więc pogadać.
Kiedy mag dołączył do grupy i podzielił się swoimi spostrzeżeniami, Mort niemal parsknął śmiechem. To jest właśnie to perfekcyjne przygotowanie... I nawet nie zechciał na etapie planowania się podzielić czymś, co koniecznie należało sprawdzić przed akcją. W sumie spodziewał się takich komplikacji, jednak nie sądził że zacznie się to tak wcześnie. Faktycznie musieli mieć niezłe asy w rękawie, skoro wciąż żyli. Ta akcja właściwie nie miała planu. Miał tylko nadzieję, że będzie mu dane przeżyć tę noc. Naprawde liczył na to, że myli się w ocenie i jednak są dobrze przygotowani, tylko nie mówią mu wszystkiego.

-Wiemy coś więcej na ten temat, czy idziemy sprawdzić doświadczalnie?- powiedział tylko zamiast dawać upust swoim przemyśleniom.

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

56
POST BARDA
- By ustalić, co to było, musiałbym znaleźć się w środku. Jeśli użył jakiegoś artefaktu ze swojej kolekcji, energia magiczna była silniejsza, niż jego osłony. Nie mniej, cokolwiek to było, może mieć moc zdolną do tego, byśmy wyparowali. Musimy zachować szczególna ostrożność. - Wyjaśnił wszystko i kiedy skończył gadać, odezwał się wojownik. Łypnął na maga niezbyt przyjemnie.
- I niby nie mogłeś tego powiedzieć na spotkaniu? To kurewsko ważna informacja. - Ten nie gryzł się w język. Mówił to, co myśli, a pominięcie na zebraniu takiej informacji było głupota.
- Ponieważ ty tępa pało, dopiero przed chwilą zlokalizowałem źródło. Nie wszystkie czary działają na pstryknięcie palca. Niektóre potrzebują czasu, by zadziałać. I co: Miałem powiedzieć, słuchajcie, wykrywałem źródło potężnej magii, ale nie wiem, skąd przyszło. I co to miało do naszych planów, jakby dochodziło z innego miejsca? Tu pełno jest takich przejawów magii i zawsze przed akcją weryfikuje każde większe. - Odpowiedział mu głośno, ale bardziej przypominało to przyjacielską sprzeczkę przy bardzo skrajnych osobowościach, niż otwartą wrogość. te osoby musiały już, jakich czas ze sobą współpracować i tak właściwie było. Jednocześnie siebie lubili, ale też w wielu kwestiach nie przepadali za sobą.
- Chodźmy już, nie ma co czekać. - Dorzucił i ruszył jako pierwszy do miejsca zbiórki.
Spoiler:
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

57
POST BARDA
Pożar pałacyku był widziany z daleka. Do tego mógł zobaczyć od czasu do czasu wystrzelające iskry w różnych kolorach. Magiczne przedmioty, które się znajdowały w skarbcu, raczej nie przetrwały tego, co zrobił mag jego drużyny, a jeśli niektóre z nich były na tyle odporne, kto wie, jak to wszystko w piwnicy się podziałało. Jedno było pewne. O tym całe miasto będzie mówić i prędko się nie skończył. Można powiedzieć, że zapisał się w historii tego miasta na jakiś czas... Tym razem było to spektakularne niż poprzednia akcja.

Nie mniej został zaprowadzony do pokoju, gdzie odbyło się zebranie. W międzyczasie widział, jak wraca bardzo wiele drużyn, które wyruszały miasto wraz z nim. Nikt jednak zbytnio nie chciał rozmawiać. Każdy widział efekty tej akcji. Atmosfera nie była zbyt dobra dla nich. Dopiero po jakimś czasie do pomieszczenia weszło diabelstwo. Nie wyglądał zbyt dobrze. Był wkurwiony.
- Co tam się do kurwy odwaliło? Jak do stu piorunów cicha kradzież zamieniła się w pożar widoczny w oddali? Gdzie reszta twojego zespołu? - Widać było po nim, że żyłka mogła mu pęknąć i zacznie krzyczeć. Na razie jeszcze się kontrolował do tego stopnia.
- Masz chociaż grimuar? - Spytał ostro. Łatwo było przewidzieć, że poszukiwania sprawcy tego pożaru będą intensywne. To była zbrodnia wręcz na honorze miasta. Konsekwencji tego wszystkiego nie sposób zgadywać w tej chwili.
<<<<<<
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

58
POST POSTACI
Powiedzieć, że Mortiush był zdenerwowany to mało. Nie wiedział co ze sobą począć. Usiąść? Stać? Uciec? W jaki sposób teraz ma przedstawić to, co się wydarzyło? Nigdy nie był mówcą i był pewien, że nie będzie mu łatwo rzetelnie o tym opowiedzieć. A do tego jeszcze musiał odciągnąć wkurwionego szefa na bok, bo o zdradzie nie mówi się w tak szerokim gronie. Zapewne tamten nie przyjmie tego dobrze, i bez bury się nie obejdzie. eh, i po co mu to było? Gdyby nie Pies, już dawno by go tutaj nie było i próbowałby się przyczaić gdzieś indziej...
Kiedy diabelstwo przyszło, nie zaskoczyło swoim stanem emocjonalnym. A to nie wróżyło łatwej przeprawy. Do tego, czego można było się spodziewać, jego uwaga skupiła się całkowicie na nim. No to już nie było odwrotu. Przyjął te grę i musiał grać dalej. Rozejrzał się po obecnych, jakby szukając poparcia, albo może uniesionego do ciosu noża, po czym podszedł bliżej diabelstwa i powiedział cicho:

-Chyba wolałbyś na osobności-powiedział nie tak pewnym siebie głosem jakby chciał-Jeśli uznasz za stosowne, mogę to przedstawić innym.

Spojrzał mu w oczy i spróbował wytrzymać spojrzenie, które spodziewał się że za moment się wyostrzy. Jeśli ten poczuje potrzebę wyładowania emocji, to właśnie nadszedł ten moment...

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

59
POST BARDA

Tylko opaska na oczy zasłaniała widok na ślepia diabelstwa. Wciąż pozostawało tajemnica, jak on widział też ten materiał, ale to chyba nie było teraz tak ważne. Przez chwilę milczał, jakby rzucał mu wyzwanie lub chciał go spalić żywcem. Może obie wersję były brane pod uwagę. To trwało wiele uderzeń serca, kiedy diabelstwo gwałtownie się obróciło i podeszło do stolika, opierając się o niego i zastanawiając się nad.
- Dwójka zostajesz, reszta wypierdalać. - Stwierdził krótko, a reszta popatrzyła po siebie. Nie byli pewni, co mają teraz zrobić. Nawet oni nie widywali swego szefa w stanie tak drażliwym.
- Jesteś pewny szefie? - Zapytał niepewnie jeden z obecnych i to był kolosalny błąd. Puściły nerwy...szybkie kroki, chwycenie za ubranie w jednej ręce, pociągnięcie do drzwi i wywalenie własnego człowieka bez słowa. Trzeba nadmienić, że osoba wyrzucania była cięższa i w zbroi od diabelstwa, a on zrobił to z łatwością, jakby ktoś ważył znacznie mniej. Słychać byłe głuche stękniecie w korytarzu. Druga osoba zaraz wyszła pośpiesznie i zamknęła za sobą drzwi. Słychać były głośne oddychania i po chwili diabelstwo po raz kolejny podeszło do stolika, opierając się o niego.
- A teraz gadaj. - Rzucił krótko. Dwójka dla bezpieczeństwa siedziała cicho i opierała się o ścianę, próbując wręcz wtopić się w otoczenie, jakby go tu nie było.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

60
POST POSTACI
Sytuacja była wyjątkowo napięta. Co zresztą nie było dziwne. Ich akcja na pewno nie przejdzie po cichu. Nie zniknie w gąszczu informacji. Szlachcic, którego spotkał ten jeden raz, nie wydawał się kimś, kto łatwo wybacza. A to nieco tłumaczyło nerwy, jakie się tutaj pojawiały. Mort wciąż nie był pewien, jak najlepiej przekazać wieści. Został w pomieszczeniu jeden z "numerów", co miał nadzieję że się nie zdarzy. Wszak to Jedynastka był tutaj w dużej mierze winien całego zamieszania... Nie był przekonany, czy dobrze o wszystkim opowie. Postanowił więc zrobić to po swojemu. Podszedł do stolika, zrobił na nim miejsce i zwrócił się do diabelstwa.

-Nie wiem, jak najlepiej o tym opowiedzieć... Może więc lepiej będzie, jeśli Ci pokażę- po tym skupił się na świeżych wciąż wspomnieniach i zwizualizował je w formie iluzji na stole, który przez najbliższe chwile będzie jego sceną. Pominął całą część zakończoną sukcesem. Zaczął od sceny wejścia do sali, w której spotkali Jedynastkę. Całość przedstawił z własnej perspektywy. Do innych spojrzeń potrzebowałby opracować co najmniej jakieś szkice, żeby nie zaciemnić obrazu. Na to czasu nie miał, więc by rzetelnie przedstawić wydarzenia, przedstawił je z własnej perspektywy. Swój pokaz zakończył na opuszczeniu przez niego skarbca, tuż po ostatnim spojrzeniu na rozpętujące się wewnątrz piekło.

Tak jak się spodziewał, nie wiedział nawet, co powiedzieć, jak skomentować. Miał nadzieję, że obraz wystarczy za opis zdarzeń. Po zakończeniu podniósł wzrok na szefa i czekał na komentarz...

Wróć do „Saran Dun”