[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

91
POST BARDA
- Zapytałabym, co robicie, ale boje się pytać, bo jeśli usłyszę odpowiedź, że dajcie sobie kwiatki, to zacznę powątpiewać w waszą poczytalność, jako gatunku. - Zaśmiała się w odpowiedzi na jego pierwsze zdanie, gdyż nie wyobrażała sobie, by jakieś rośliny mogły być na tyle ważne, by znaczyły coś takiego. Ok, dla owadów, które żyły z tego miałoby to sens, aczkolwiek dla gatunków, które to nie potrzebują? To było jeszcze przed tym, jak ból głowy ją złapał i pewne aspekty zaczęły się ujawniać. Spoważniała już kompletnie i spojrzała na Mortiusa. A spojrzenie miała zdezorientowane.
- Ja... nie wiem... - To chyba było najgorsze, co mógł usłyszeć w tej chwili. Pytania, które zadał, były istotne, jednak jak ktokolwiek mógł znać na nie odpowiedzi? To była dość nowa sytuacją dla nich wszystkich i nikt nie powiedział, że odpowiedź jest łatwo do znalezienia. Zwłaszcza że jak widać, obydwoje nie mieli pojęcia o tym, co tutaj się działo.
- Naprawdę nie wiem. Nie umiem ci odpowiedzieć na twoje pytania. - Ból jakby zmniejszył się, pozwalając jej nieco zapanować nad własnym ciałem. Wciąż wyglądała na zdezorientowaną, ale zdecydowanie już nie wyglądała tak, jakby coś miało ja zabijać.
- Wiele moich wspomnień jest mglistych. Nie wiem dlaczego. - Próbowała poskładać własne doświadczenia do kupy, ale nie było to całkiem łatwe. - Tak jakbym...nie żyła. Nie rozumiem tego. Chyba że jesteś nekromantą. - Spojrzała na niego ostro i wstała, jakby od tej odpowiedzi miało zależeć to, czy właśnie ich przyjemna rozmowa zostanie w tej chwili zakończona. Widocznie osoby, które parały się tym typem magii, nie były w kategoriach osób, z którymi chciała się zadawać. I nie można jej się dziwić. W końcu nie na darmo była to parszywca droga czarodzieja, którego władza nad nieumarłymi była przeróżna i mogli często robić rzeczy, które były sprzeczne z prawami natury.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

92
POST POSTACI
Z tymi kwiatami jakby trafiła "w dziesiątkę". I w sumie nawet trochę racji miała. Nigdy nie zastanawiał się nad tym zwyczajem, jednak jakby spojrzeć na to z pragmatycznego puntu widzenia, brakowało w tym logiki. Jedyny argument jaki mógłby przytoczyć to fakt, że niektórzy lubią wizualny aspekt takich prezentów. Ale czy jest to wystarczające, by symbolizować tym sposobem głębokie uczucia? Nie rozpatrywał nigdy tego tematu i , patrząc na jego aktualną sytuację, nieprędko będzie miał okazję do amorów i zastanawiania nad tym. Już miał odpowiedzieć i kontynuować te dyskusję nie niosącą za sobą wielkiej wartości, acz bardzo przyjemną i niezobowiązującą, kiedy rozmówczyni nagle spoważniała i jakby gorzej się poczuła.
I nagle z atmosfery niemal przyjemnej sielanki zeszli znów "na ziemię". Powróćiły wszystkie myśli sprzed chwili, kiedy próbował odnaleźć się w rzeczywistości. Wspomnienia... Czy Ona nie żyła? Nekromacja... I w tym momencie przez jego myśl przebiegło wspomnienie. Skarbiec. Będąc w skarbcu zgarnął dziwny, magiczny kamień. Czy mógł on mieć coś z tym wspólnego? Wczoraj, a właściwie w poprzedniej sesji snu tego dnia też miał dziwny sen. A ten w sumie sprawiał wrażenie jego kontynuacji. Wtedy też był las...

- A czy może to Ci coś przypomina?- powiedział grzebiąc w swoich rzeczach w poszukiwaniu rzeczonego kamienia. Spodziewał się, że jeśli to on jest sprawcą tej sytuacji, może go tutaj po prostu nie być. -Wczoraj wszedłem w posiadanie tego magicznego kamienia.
Spoiler:
Kiedy już to powiedział, dotarło do neigo, że mogło to zabrzmieć dziwnie. W tym wyraźnie magicznym miejscu dziwne mogło jednak wydać się całkiem normalne.

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

93
POST BARDA
Miał przy sobie kamień, który zabrał z tamtego skarbca. I kiedy elfka skierowała głowę na to, co jej pokazywał, oczy rozszerzyły się jej ze zdumienia. I to wielkiego, jakby nie spodziewała się ujrzeć tego, co właściwie jej prezentował. Bardzo szybko wstała i czym prędzej podeszła do niego, by się przejrzeć. Widać było po niej, że nie dowierza tego, co właściwie widzi.
- Sulōna nū! - Rzuciła w swoim języku, a jej głos wyrażał nieopisywane zaskoczenia. - Czy ty wiesz, co posiadasz!? - Zapytała wprost, podwyższając głos mimowolnie. - To Brahama pathara! Boski kamień! - Wyjawiła mu nazwę tego, co trzymał w ręku, choć czy ona mu coś mówiła. Nie słyszał nigdy w swoim życiu o czymś takim. W jego Sarah Dun nikt nie wspominał, nawet w miejskich legendach i istnieniu czegoś takiego.
- Jak to wszedłeś w jego posiadanie? Co to znaczy? - Spojrzała na niego z nutką podejrzliwości i odeszła od niego, by bardzo żywo i intensywnie gestykulować w bardzo chaotyczny sposób. Nie zrozumiała tego, co chciał jej przekazać. - Jak można wejść i posiadać? - Zapytała, a po chwili machnęła ręką, bo uznała w sumie tę kwestię za niezbyt ważną w tej chwili.
- Nie ważne, to teraz nieistotne. - Dodała do chwili, nie dając mu dojść do słowa. Jak wcześniej była nieco apatyczna, teraz dostała energii, którą można przyrównać do energicznej osoby. Mocna zmiana charakteru, a wystarczył do tego jedynie kamyczek, który mieścił się w dłoni.
- Sasāra dē sārē khazāni'āṁ la'ī! - Powiedziała do siebie i wróciła do niego, próbując wziąć od niego kamień i przyjrzeć się jemu z bliska. Teraz pojawiło się lekkie podekscytowanie sytuacją. Pal licho, że dyskutowali przed chwilą o nekromancji i o tym, że są we wspomnieniu. To jakby też zeszło na dalszy plan.
- Musisz mi powiedzieć więcej, jak udało ci się go odnaleźć. - Popatrzyła wprost na niego, jakby była to sprawa pilniejsza od wszystkiego. Jeśli sam chciał się czegoś więcej dowiedzieć, przejęcie inicjatywy będzie koniecznie.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

94
POST POSTACI
Mortiush wstał razem z nią. Gwałtowne poderwanie odruchowo popchnęło go do reakcji. Zamknął kamień w ręce, jednak udało mu się powstrzymać od innych reakcji mogących być odebrane jako wrogie. Stał tak i patrzył na towarzyszkę słuchając wszystkiego, co ma do powiedzenia. Jej nagłe pobudzenie było dziwne. Pomyślał sobie, że być może popełnił błąd okazując go tak otwarcie. Dobrą jednak wiadomością było to, że się dowiedział, co ma. Tymczasowo znał tylko nazwę, ale chyb amiał okazję dowiedzieć się czegoś więcej. Kiedy elfka skończyła mówić i wyraźnie się uspokoiła, wskazał jej miejsce by usiadła i sam również na powrót usiadł, chowając kamień.

-Jeśli chodzi o to, co muszę, to przede wszystkim muszę się stąd wydostać- teraz już miał pewność, że nei ma problemów z pamięcią i nie przegapił ostatnich dni, a to jest jakieś dziwne zjawisko-Jeśli jednak opowiesz mi o nim więcej, ja opowiem Ci jak stałem się jego posiadaczem. Na początek odpowiedz mi proszę na pytanie- czy kamień ma coś wspólnego z tym wszystkim?

Mówiąc ostatnie zdanie zatoczył szeroko ręką wskazując, co oznacza "to wszystko". Był podenerwowany. Nie wiedział, czy elfka zaraz się na niego nie rzuci, by wydrzeć mu ten kamień. Zależało mu jednak na pociągnięciu tej rozmowy i dowiedzeniu się o nim więcej. Priorytetem jednak wciąż pozostawało wyjaśnienie sytuacji i powrót do rzeczywistości.

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

95
POST BARDA
Elfa zdziwiła się, jak on zamknął dłoń, nie pozwalając jej dotknąć tego magicznego kamienia, a po chwili na jej twarzy pojawił się rzeczywisty zawód. Wziąła bardzo głęboki oddech, pozwalając, by jej twarz powróciła do neutralnego wyrazu, jaki był typowy dla jej rasy. Ta twarz nie wyrażała żadnych emocji, a nawet można by odnieść wrażenie, że jest z nich wypruta.
- Co do twojej kwestii pierwszej, jeśli moje podejrzenia są jakkolwiek prawdziwe i faktycznie jesteś w moim wspomnieniu, a ja jestem martwa i jakiś mój fragment znajduje się w boskim kamieniu, wydostanie się stąd, będzie dosyć proste. Ja nie mogę cię tu zatrzymać. Wątpię, bym miała na tyle mocy, by cię zatrzymać. W takich sytuacjach, w przypadku przeniesienia jedynie świadomości, wystarczy wyobrazić sobie wyjście. Jak ono wygląda dla ciebie, nie wiem. Dla nas zawsze była do ścieżka, prowadząca przez las, choć równie dobrze możesz wyobrazić sobie drzwi. - Wyjaśniła na spokojnie, mając nadzieje, że całkiem zrozumiale. Było w tym wszystkim spore: jeśli. W końcu nie miała pewności, czy to, co mówiła, było rzeczywiście prawdą. Choć dla niej ważniejsze było inne pytanie, ale nie zadawał go jeszcze. Ciekawe, czy ta kwestia go interesowała.
- Boski kamień powstał, kiedy bogowie zaczęli kształtować całą ziemię i tworzyć nas. Powiada się, że to skrystalizowane fragmenty ich magii. Nikt do końca nie zna wszystkich właściwości tych kamieni. Ich magiczna pojemność jest niesamowita. Bardzo ciężko je zniszczyć. Są odporne na znane mi bronie, zaklęcia i katastrofy naturalne. Mogą przechowywać dowolna rzecz w sobie przez tysiąclecia i zaklęcia pieczętujące rzucane na nie, nie stracą mocy. Umieją pochłaniać magię same z siebie w lekkim stopniu. Nasi czarodzieje oddawali wszystkie magiczne grimuary, by mieć taki dla siebie. I jak wspominałaś wcześniej, ktoś mógł uwięzić fragment mojej duszy, świadomości lub konkretne wspomnienia w tym kamieniu. Istnieją takie zaklęcia. Takie wyjaśnienie przychodzi mi do głowy. - I skoro podzieliła się swoimi uwagami, liczyła na to, że on będzie w porządku i powie prawdę. Inaczej to nie miało najmniejszego sensu. Możliwe, że była naiwna w tej chwili, ale nie miała wyboru. Przynajmniej tak uważała.
Ostatnio zmieniony 05 mar 2024, 19:18 przez Naf, łącznie zmieniany 1 raz.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

96
POST POSTACI
Mortiush obracał kamień w palcach, słuchając wyjaśnień. Nawet nie wiedział, jak wyjątkowy przedmiot wyniósł ze skarbca. Na dodatek sporo czasu minie, nim ktoś zauważy jego zniknięcie w tym całym bałaganie. Zdecydowanie nie miał zamiaru go oddawać.
Nie do końca rozumiał, co posiada. Jego wiedza magiczna była zdecydowanie zbyt uboga, by ogarnąć to swoim umysłem. Nie mniej próbował przetrawić i zrozumieć to co usłyszał. A była to wyczerpująca wypowiedź i chyba nie potrzebował w tej chwili więcej.
Pomyślał o wyjściu zgodnie ze wskazówkami, by sprawdzić ile w tym prawdy. Przez myśl przeszła mu bliżej niezidentyfikowana ścieżka, jednak to nie było to, Po chwili pomyślał o czymś, co było mu bliskie. Jego dom rodzinny i drzwi do niego prowadzące. Proste, drewniane drzwi na które nie zwróciłby nawet uwagi, gdyby nie były to JEGO drzwi. Tak... Zdecydowanie jeśli szukać wyjścia to to byłaby wizualizacja bliska jego sercu.
Niezależnie od tego, czy ten zabieg podziałał czy też nie, po chwili pauzy zwrócił się do rozmówczyni znów trzymając kamień na otwartej dłoni, gdyby chciała się przyjrzeć. Nie był tylko pewien, czy powinien dać jej go do ręki.

-Możnaby powiedzieć, żę uratowałem ten kamień z pożaru- uśmiechnął się sam do siebie rozbawiony tym, jak beztrosko to zabrzmiało.-Z pożaru skarbca, w którym chyba nie powinno mnie być. Niejaki Thissneg, czy jakoś tak, był wcześniej w jego posiadaniu. Historia jak tam trafiłem jest nieco dłuższa i niekoniecznie Cię zainteresuje, więc Ci jej oszczędze.

Mortiush zamilkł na chwilę, by po krótkiej pauzie mówić dalej (spogląda tutaj na wyjście jeśli takowe się pojawiło)

-A czy wiesz, w jaki sposób dostałem się do... tego? Twojego wspomnienia? Kamienia?-zatoczył ręką wokół, nie wiedząc jak to określić-I czy w razie potrzeby ponownej rozmowy możemy tu wrócić?

Na koniec zostało jeszcze jedno pytanie. Sam nie wierzył, że takie powstało w jego głowie. Wydawało mu się infantylne, jakby żywcem wyjęte z jakieść bohaterskiej opowieści. A on sam przecież bohaterem nigdy nie był i nie zanosiło się na to...

-Czy Ty jesteś tu faktycznie uwięziona?- spojrzał elfce w oczy-Jest jakiś sposób, by Cię stąd wydostać? Jakoś pomóc? Nie brzmi sbyt kolorowo znajdowanie się w takiej sytuacji...

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

97
POST BARDA
Chwile po tym, jak miał w pełni wyobrażony obraz w głowie drzwi, które dla niego były ważne, te pojawiły się całkiem niedaleko. Zauważył je katem oka. Identyczne z tym, co pojawiło się w jego wyobrażeniu. Nie mniej musiało to dziwnie wyglądać. Drzwi z framugą, stojące pomiędzy drzewami i nic ich nie podpierało, a i tak były stabilne. Elfka wydawała się ich nie widzieć, jakby dla niej nie były widoczne.
- Z pożaru? - Spytała zdziwiona, jakby powiedział o czymś, co dla niej było dziwne i nietypowe. Oczywiście wiedziała, co znaczy to słowo, jednak w głowie pojawiło się bardzo wiele pytań, które obecnie postanowiła zachować dla siebie. - Nie znam żadnego człowieka o takim nazwisku, aczkolwiek pożar skarbca maga brzmi jak wyjątkowo kiepski pomysł. Tyle cennych przedmiotów mogło zostać utracone. - Westchnęła i wróciła, by usiąść przy kamieniu. Mięso, które pozostawiła nad ogniem, już dawno przypomina zwęgloną skorupkę. Tylko zapachu nie było czuć.
- Wybrałeś mało przyjemną drogę w życiu, skoro zabierasz rzeczy, które nie należą do ciebie, ale spora część mnie z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu jest wdzięczna za to. - Wzięła większy patyk i pogrzebała w ognisku, by zrobić miejsce dla nowych kawałków drewna i nieco zwiększyć intensywność samego ognia. Nie oceniała go za to, kim w zasadzie był. Ona przecież wcale nie była lepsza od niego i doskonale o tym wiedziała.
- To tylko moje przypuszczenia, ale wydajesz się niezaznajomiony ze sztuka blokowania umysłu przed wpływami innymi. Jeśli dobrze zrozumiałam sytuację, znajdowałeś się w całkowicie innym miejscu. Szedłeś spać gdzieś. To oznaczało, że pewnie pojawiłeś się tu przez zlepek kilku innych czynników. Brak umysłowych barier, wpływ kamienia i fragment mnie. Podczas snu najłatwiej się dostać do czyjegoś niezabezpieczonego umysłu. To musiało stworzyć mimowolne przejście pomiędzy twoją jaźnią lub duszą, a mną wewnątrz kamienia. Nie umiem powiedzieć, co było dominująca przyczyną. - Stwierdziła po chwili głębszego zastanowienia. Dla niej to było oczywiste, że należało mieć takie środki ochrony. Oni używali na wojnach paskudnych zaklęć, które mieszały w głowie.
- To od ciebie zależy. Stworzenie świadomego przejścia wymagałoby paru prób, medytacji, koncentracji i otwarcia umysłu. To nie jest takie trudne, zwłaszcza jak się zrozumie, jak to robić. Ja nie mam możliwości, jak zabronić ci dostępu do mnie. - Stwierdziła spokojnie, jakby była zwyczajna rozmowa o pogodzie, a nie o jakiś magicznych praktykach. Każdy mag byłby w stanie zrobić to bardzo szybko bez większego trudu. Oni mieli w tym wprawę.
- Nie używałbym słowa uwięziona. To dziwne pojęcie, które zniekształca obraz sytuacji, patrzy się wyłącznie z wąskiego pola widzenia. - Powiedziała do niego z lekkim uśmiechem i wstała, podchodząc jeszcze raz do niego i chcąc mu położyć dłoń na ramieniu.
- Przeciwzaklęcie zaklęcia pieczętującego zapewne istnieje, jednak co wtedy? Zniknę w nicość. Nie mam ciała, moja dusza pewnie od dawna błąka się w zaświatach. Używając twojej nomenklatury, to bardziej jak odroczenie od ostatecznego wyroku. Co prawda i temu można zapobiec, ale oznaczałoby to użycia nieprzyjemnych zaklęć i wymiany życia. Ktoś musiałby stracić je, bym mogła odzyskać swój żywot. Nie śmiałabym prosić nikogo o takie poświęcenie dla mnie. To okrutne. - Powiedziała z pięknym uśmiechem, by po chwili poprawić włosy, układając je za uchem.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

98
POST POSTACI
Natłok myśli i informacji, które przyjął w ostatnich chwilach kotłował się nieuporządkowanie w jego głowie. Czuł, że ma tu skrabnicę wiedzy i mógłby na tym skorzystać. Dusza mrocznej elfki uwięziona wkamieniu w jego kieszeni. Zdecydowanie chciałby tu jeszcze wrócić i pogadać. Teraz jednak czuł, że niewiele więcej wyciągnie, a nawet jeśli-niewiele więcej zapamięta. Postanowił więc, że czas się zbierać i zająć problemami rzeczywistego świata. Wciąż musiał się wydostać z miasta i znaleźć bezpieczną przystań.

-Jeśli jest coś, czego byś potrzebowała będąc tutaj...zaklętą? Czy to lepsze określenie?- zawahał się kiedy miał już powiedzieć "uwięzioną"-Mógłbym spróbować Ci pomóc. A na pewno wiem, że którejś z najbliższych nocy jeszcze do Ciebie wrócę, jak tylko uporządkuję swoje sprawy Tam.

Mort wskazał na drzwi wypowiadając ostatnie słowa i wymownie rozejrzał się za swoimi rzeczami, których zbyt wiele ze sobą nie miał. Był to bardziej tetralny gest zwiastujące, że właśnie wychodzi. Choć pewnie elfka i tak go nie zrozumie. Różnice kulturowe między nimi były potężne i mocno utrudniały i zniekształcały komunikację.

-Bardzo miło było Cię poznać.-Powiedział podnosząc się. Odczekał moment, dając elfce czas na odpowiedź czy dodatkowe pytania, po czym ruszył w stronę drzwi.

Bardzo ciekawa sprawa. Poczuł jakąś wewnętrzną potrzebę, by jej pomóc. Takie uwięzienie w kamieniu, jakkolwiek ona by tego nie nazywała, było niewłaściwe i nikomu tego nie życzył. Nie zamierzał jednak nikogo pozbawiać duszy, żeby ją uratować. To już byłoby zbyt wiele. Rzeczywiście jednak zamierzał tu wracać. będzie musiał popracować nad metodą i nauczyć się to robić. Z tych rozmów mógłby jeszcze dużo więcej się dowiedzieć.

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

99
POST BARDA

- Wciąż nie zdradziłeś, jak ci na imię, sługo swoich własnych złych pomysłów i decyzji. Wszak zwracanie się do ciebie w tej iście zagadkowy sposób, jest odrobinę mylące. -
Dobrze pamiętała, jak się przedstawił za pierwszym razem. Nie mniej zwracanie się w taki sposób lub po prostu przypominały jej te wszystkie długie tytuły, jakie niektórzy wybierali. Zwłaszcza, że tradycja nakazywała przedstawienie znacznych osiągnięć. W jej opinii było to wyrazem arogancji i pokazaniem, że jestem lepszy.
- Opowieści. W końcu nawet nie wiem, od jak dawna znajduje się w tym stanie. - Stwierdziła, bo to było najlepsza rzecz, którą mogła otrzymać od niego. Jeśli dobrze zgadywała, czym była. W pewnym sensie musiała być zawieszona i to, co zrobił, mimowolnie ją wybudzało. Tylko to nie miało sensu. Wiele znanych jej magii tak nie działało. Nie było sensu nad tym się zastanawiać, właśnie z powodu faktu, że niewiele mogła zrobić w tym stanie, jakim się znajduje.
- Niechaj światło gwiazd oświetla ci drogę. - Stwierdziła w odpowiedzi na załatwienie jego spraw. Skądkolwiek pochodził, miał swoje sprawy. Rozumiała to doskonale, bo znalazł się tu kompletnym przypadkiem. To na swój sposób było całkiem urocze.
- I ciebie także. - Odpowiedziała, choć nie rozumiała tych ostatnich słów. Uznała, że to jakieś ludzkie pożegnanie, które ma za zadanie skomplementować druga osobę. Potwierdzało to jej opinię, że ten gatunek był iście dziwny. Z drugiej strony tradycje jej ludu mogły być niezrozumiałe dla innych. I tak pewnie były czytelniejsze, niż to, co krasnoludy robiły. Tego było absolutnie pewna.
Spoiler:
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

100
POST POSTACI
-Mortiush jestem- powiedział skłaniając lekko głowę na znak szacunku, jeszcze zanim odszedł.-A jak Ciebie zwą?

Kiedy uzyskał odpowiedź, pożegnał się raz jeszcze i ruszył w kierunku drzwi. To było dziwne przeżycie. Będzie musiał przemyśleć to po przebudzeniu i pobić się sam ze sobą, że nie zadał pytań, które przyjdą do głowy po fakcie. Niec chyba jednak straconego, bo będzie mógł tu wrócić i porozmawiać. Chyba... Najpierw jednak musi dokończyć swoje sprwy i wydostać się z miasta, znaleźć bezpieczną kryjówkę i wystartować na nowo.

Po przejściu przez drzwi obudził się w nieswoim łóżku. Leżał tak chwilę patrząc w sufit i upewniając się, że jest tam gdzie spodziewa się być. Po potwierdzeniu podniósł się, zapalił świecę i chwycił szkicownik. Mimo że nie był wypoczęty, nie mógł w tym momencie zasnąć. wybrał węgielek i zaczął szkicować to, czego właśnie doświadczył. Scenerię, która nei była zbyt skomplikowana i nie zmieniała się. Może się to przydać, kiedy będzie chciał wrócić. No i oczywiście samą elfkę, podpisując szkic jej imieniem (które zapewne uzyskał, odchodząc). Po skończonej pracy ochędożył się nieco do snu i ułożył wygodnie na łóżku, po czym zgasił świecę i spróbował zasnąć, by złapać jeszcze neico snu przed niewątpliwie intensywnym dniem, jaki go czekał.

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

101
POST BARDA
Kolejny raz widział na twarzy elfki delikatnie zdziwienie, zaraz po tym, jak się delikatnie pokłonił. Dla niej ten gest oznaczał całkowicie co innego. Po chwili delikatnie się uśmiechnęła, stwierdzając w głowie, że ludzie to bardzo dziwny gatunek.
- Yasithra Myervs. - I uniosła rękę, tak by dłoń otwarta i wewnętrzną stroną skierowana ku niemu była, znalazła się tuż obok jej głowy. To był jej sposób na pożegnanie się z tym dziwnym jegomościem. Patrzyła, jak znika, co dla niej przypominało trochę, jakby oddalił się bardzo daleko i zniknął z pola widzenia.

***

Sen nie przyszedł tak lekko. Jego pobudzone ciało kompletnie nie chciało odpocząć. Umysł nie potrafił zaznać spokoju, jakby był wyspany całkowicie. Pozostało mu się wiercić z jednej strony na druga i liczyć na to, że jakoś mu się to uda. Liczenie owiec, czy inne ludowe próby spowodowania, że zaśnie, nie przynosiły rezultatu. Po pewnym czasie jakoś udało mu się zamknąć oczy, ale usłyszał pukanie do drzwi. Delikatne, ale to wystarczyło, by go zbudzić. Dla niego mogło się wydawać, że ledwo co zasnął i już musiał wstawać. To spowodowało, że po otwarciu oczu czuł się dziwnie. Niby wyspany, a jednak nie. Mógłby dłużej spać, ale zdawał sobie sprawie, że leżałby bezproduktywnie w łóżku. Kończyny miał dziwne sztywne.
- Paniczu? - Usłyszał delikatny dźwięk dochodzący zza drzwi. - Czy mogę wejść? - I kolejny raz pukanie. To była jedna ze służących w tej rezydencji, która dostała jakieś zadanie. A za oknem było już jasno, choć słyszał odgłosy deszczu. Na stole znajdowały się dokładne rysunku elfki.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

102
POST POSTACI
-Moment!- Powiedział tylko i podniósł się przecierając oczy. Wciągnął spodnie, upewnił się że kamień ma bezpiecznie schowany i otworzył drzwi służce.

Niebardzo nawet wiedział, jak się czuje. "Dziwnie" chyba było właściwym określeniem. Po chwili przypomniał sobie o szkicu elfki i pospiesznie schował go do szkicownikado pozostałych rysunków. Powoli w jego głowie kształtował się dalszy plan działania. A wiedząc, że przed nim ciężki dzień, postanowił ubrać się, uporządkować się i pójść na śniadanie. Dobrze byłoby potem rozmówić się z Psem i omówić szczegóły ewakuacji z Shahem.

- Co potrzeba?-zwrócił się do pokojówki zaraz po tym jak odwrócił się od niej po otwarciu drzwi. Nie byłby to pierwszy raz jak się dziwnie zachował w ostatnich dniach. Brak snu i ciągłe zmęczenie nie pomagało. Całe szczęście, że z tego powodu jeszcze nie zrobił sobie żadnej krzywdy...

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

103
POST BARDA
Pokojówka zaczekała chwile, nim weszła do pokoju i ukłoniła się nieznacznie. Miała czarne włosy związane na kok, idealną cerę i bardzo czyste ubranie. Można powiedzieć, że nie wyróżniała się niczym niezwykłym. Wręcz pierwsze słowa wypowiedziała odruchowo.
- Proszę o wybaczenie. - I weszła do środka. Takie zwroty były typowe dla tych ludzi, którzy nauczeni poprzez szkolenie, iż takowe słowa zawsze należny powiedzieć przed wejściem gdziekolwiek. Ukłoniła się nieznacznie.
- Poproszono mnie, by przekazać, że śniadanie gotowe. Niejaki Pies prosił, by stawił się pan niezwłocznie, bo ucieknie dobry posiłek. Tak się wyraził. - Przekazała, ale kobieta nawet nie odważyła się patrzeć w jego twarz. Stała lekko pochylona i spoglądała w jego stopy. W rezydencji służbie nie było wolno patrzeć w twarz szlachcie i ich gościom, bo oznaczałoby to nieprzyjemne kary.
- Moim zadaniem jest przygotowanie pana do wyjazdu. Jeśli coś mogę zrobić, proszę powiedzieć. Zajmie się tym niezwłocznie. - To oczywiście było jedno. Drugie to oczywiście posprzątanie tego pokoju po nim.
- Mam przyszykować kąpiel po posiłku? - Zapytała jeszcze, by wiedzieć, co ma robić. Chciała wykonać zadanie najlepiej, jak tylko mogła.
Spoiler:
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

104
POST POSTACI
Wybaczyć? Co miałby wybaczać? Po chwili dotarło do niego, że to pewnie takie grzecznościowe zwroty, które każą jej stosować w pracy... Dało się pewnie zauważyć, że intensywnie myśli po krótkim zawieszeniu ze spojrzeniem utkwionym w pokojówce.

-A tak, bardzo chętnie bym coś zjadł. Pójdę więc.- powiedział, niezbyt wiedząc jak się zachować. Nie miał doświadczenia ze służbą. Nikt go nie budził, nie sprzątał po nim. Zebrał tylko swoje rzeczy, których wiele nie miał i już miał ruszyć do wyjścia. Tamta jednak kontynuowała swoją kwestię, czym go bardzo zainteresowała. Kąpiel... Tak, to będzie przyjemne. I chyba jednak skorzysta z jakichś wygód tutaj. Nie na długo jednak, bo odświeżony zaraz miał wskoczyć do kanału...

-Kąpiel... Tak, poproszę. Gdzie mam przyjść i za ile?- Dziwnie się czuł, korzystając z takich wygód. Do tej pory nigdy nikt nie szykował dla niego kąpieli... No może poza matką w dzieciństwie.

Chwilę później już żwawym krokiem zdążał na śniadanie. Teraz jak pomyślał o kąpieli, mimowolnie czuł sam siebie i stwierdził, że chyba faktycznie mu się to przyda. Kiedy tylko znalazł Psa, od razu przysiadł koło niego i sięgnął po kawał mięsa i chleb.

-I jak tam, gotowy babrać się w gównie?-Zapytał, uśmiechając się do przyjaciela.

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

105
POST BARDA
- Poinformuje panie, kiedy kąpiel będzie przygotowana. - Odpowiedziała mu uprzejmie służka, jakby dla niej takie rzeczy były całkowicie naturalne. On nie musiał liczyć czasu, od tego właśnie miało się pokojówki, które zrobią wszystko za ciebie. Dlatego tak wielu bogaczy posiadało ich tak wiele. Zapominało się o tak przyziemnych sprawach.

W jadalni panował tłok. Wiele numerów przyszło, by się posilić. Każdy wydał się zajmować swoimi sprawami. Pies można powiedzieć, miał wilczy apetyt, gdyż sporo potraw było blisko niego. Ktoś by powiedział, że dla dwóch osób. Czyżby także wziął dla niego? Na razie zapychał się gulaszem z chlebem. Popatrzył na Mortiusha i kiwnął mu głową na przywitanie, bo usta właśnie miał pełne. Przełknął szybko i popił winem.
- Sprawy się nieco komplikują. - Powiedział ciszej, jakby nie chciał, by ktoś go słyszał. Na szczęście hałas i gwar w tym miejscu powodował, że mogli normalnie rozmawiać. Rozejrzał się i nie dostrzegł, by ktoś specjalnie eis w nich wpatrywał.
- Ktoś mnie wczoraj śledził. Nie wiem kto, nie byłem w tym stanie go złapać. Nie jestem pewny, czy go zgubiłem, dlatego tylko zostawiłem wiadomość dla sierotek. Będą mieć się na baczność, ale musimy być ostrożni. Zwłaszcza że niezbyt możemy zostać w mieście. - Stwierdził, nadal mówiąc cicho, ale jego mimika mówiła wiele. Nie czuł pewnego gruntu pod nogami. Coś się działo wokół nich.
- Nie ufam Shahowi, bo to może być ktoś od niego. Aczkolwiek jesteśmy przyparci do muru teraz. - I przegryzł kawałek mięsa, mocno przy tym zaciskając szczękę. Przy okazji wskazał mu żarcie, by sobie wybrał, co chciał i także zjadł. jedyna osoba, której mógł ufać to mężczyzna siedzący naprzeciw niego.
Licznik pechowych ofiar:
8

Wróć do „Saran Dun”