[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

76
POST POSTACI
Mortiush słuchając diabelstwo dochodził do wniosku, że powinien się położyć i wyspać. Zdecydowanie myślenie wychodziło mu słabo, skoro tak łatwo pominął dziury i alternatywy w swoim "planie". Może i faktycznie typowe dla niego wyjście pod iluzją nie było dobrym wyborem tym razem. Miałby nie tylko siebie, ale i kilka osób. Do tego nigdy nie był tak intensywnie poszukiwany (nawet jeśli przeceniał swoje znaczenie. Po prostu jeszcze nigdy nie było za nim listu gończego, więc to rekord, niezależnie od wyniku). Możliwość magicznych filtrów też stwarzała zagrożenie. Tak... Zdecydowanie było trzeba to lepiej przemyśleć.

-Fakt-powiedział pocierając twarz rękoma i robiąc przerwę na ziewnięcie- Moje rozważania mogą być nieco dziurawe. Chyba nie powinienem planować ryzykownych działań po nieprzespanej nocy. Masz może jakąś lepszą propozycję? A, i mam obiecane szkice.

Po ostatnim zdaniu podszedł do diabelstwa i podał mu stertę szkiców, które były jedną z przyczyn nieprzespanej nocy. Miał teraz nadzieję, że ten coś wymyśli a on sam będzie mógł udać się na zasłużony odpoczynek.
Spoiler:

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

77
POST BARDA
Diabelstwo po raz pierwszy się uśmiechnęło na krótki moment, kiedy ten faktycznie przemyślał jeszcze raz swój plan. W normalnej sytuacji nawet z listem gończym dałoby się go przemycić. Wiedział o tym. Łapówka w odpowiednie ręce, a strażnik powie, że nikogo nie widział. Tym razem to nie zadziała. Za duże zamieszanie wywołali. Spalenie domu ważnej persony to naciski polityczne na gwardię. A to nigdy nie było dobre.
- Sytuacja wam nie sprzyja. Normalnie mielibyście dwie, trzy opcję, które pozwalałyby na bezpieczne opuszczenie stolicy. Teraz pozostaje jedna, może nie najprzyjemniejsza, ale jedyne osoby, które tam się zapuszczają to szczurołapy. - Stwierdził po dłuższej chwili namysłu, analizując to, co mieli dostępnego. Opcja ta była dość mało używana przez ludzi ze względu na walory, które towarzysza tej podróży.
- Przemierzenie labiryntu kanałów, by wyjść poprzez odpływ dla tych, którzy nie są w stanie opuścić miasta normalnie. Reszta przez bramę, byście nie wyruszali na pieszo. Spotkacie się w umówionym miejscu. Oczywiście będzie wam potrzebny przewodnik, bo niewielu chce iść tą drogą. O wiele przyjemniej jest dać łapówkę, niż chodzić w gównie w towarzystwie szczurów. - Stwierdził na spokojnie, krzywiąc się z lekkiego obrzydzenie, że proponował tę drogę. Naprawdę wolałby jej uniknąć, gdyby nie to, że była to najlepszą opcją. Czy mu się to podobało, czy nie.
Zdrada. Odezwał się cichy głos w jego głowie.
- Naprawdę wolałbym wam puścić inaczej, ale to ryzyko. - Dodał przepraszająco Shaz.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

78
POST POSTACI
Mortiush analizował w głowie słowa Shaha. Kiwał tylko głową wraz z kolejnymi słowami. I niestety taka wizja, choć gówniana, wydawała się mieć jakiś sens. Kiwał głową i zastanawiał się tylko, czy ktoś poza nim będzie potrzebował przejść te przyjemną trasę.

-Niestety to, co mówisz ma sens-Spojrzał na rozmówcę-Zastanawiam się tylko, czy ktoś oprócz mnie musi wybrać te trasę... Pies? Dla niego może być ciężko, ale chyba nikt go nie szuka? Wydaje mi się, że ta przyjemność pozostanie dla mnie. Niech tylko chłopaki pamiętają o szmatach na zmianę i byśmy spotkali się gdzieś przy rzece.

Ostatnie zdanie powiedział uśmiechając się lekko i próbując zażartować. Tak naprawdę niezbyt podobała mu się ta opcja, jednak zależało mu na ulotnieniu się z miasta. Z drugiej strony chciałby zostać, wszak całe życie tu spędził. Nie mógł jednak, a na pewno nie teraz. Sprawy musiały przyschnąć. A w tym momencie marzył już by skończyć te rozmowę, udać się do kwatery i rzucić się na łóżko by chwycić choć trochę snu. Zapowiadał się ciężki okres i kolejna trudna noc...

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

79
POST BARDA

- Niestety? - Zapytał z nutką rozbawienia, ale na więcej nie mógł sobie na więcej. Także potrzebował snu, choć starał się tego po sobie nie pokazywać. Pewnie, jak się uda już do własnego pokoju, padnie jak długi, zasypiając tak szybko, że nawet nie zanotuje tego. Trzymał się przy pomocy chyba siły woli obecnie.
- Brzmi to tak, jakbyś niechętnie przyznawał mi racje. - Dodał jeszcze w tym samym tonie. Może po prostu nie potrafił zebrać się na lepszy żarcik, opisujący sytuację. Nie mniej, chyba faktycznie należało to kończyć. Widział po nim, że także marzył o łóżku.
- Pies na wszelki wypadek musi iść z tobą. Minimalizacja ryzyka obecnie jest kluczowa. Jeśli cokolwiek się nie uda, nasze tyłku będą marznąć do końca naszych dni w lochach, a raczej nikt z nas nie pragnie takiego epitafium dla siebie. - Dodał jeszcze, sugerując jednocześnie, że do tej rozmowy będą mogli wrócić później w razie ewentualnego dopięcia szczegółów, jednak obecnie chyba wszyscy muszą odpocząć, zjeść coś i jakoś po prostu przygotować się na to, co nastąpi. Nie było potrzeby, by ktoś nawet musiał się żegnać.

Mortiush po dotarciu do pokoju i położeniu się spać zasnął bardzo szybko. Kiedy otworzył oczy, nie znajdował się w pokoju w Sarah Dum, a w lesie. Miał na sobie te wszystkie swoje rzeczy, które zazwyczaj ma ze sobą. Nie czuł się jednak zmęczony, głodny. Z drugiej strony także nie był to stan świeżo po wypoczęciu. Był pośrodku. Las ten był gęsty, słyszał śpiew ptaków, szumiał wiatr, co chwila coś się poruszało. Las był żywy i nie jak z tych paskudnych koszmarów, upiorny. W świetle dnia zauważył dym z ogniska, całkiem niedaleko niego. Dym był na tyle intensywny, że mógł mieć pewność, że płomień nie jest mały, Mógł nawet sugerować rozbicie obozowiska, a nie miał w okolicy żadnych punktów zaczepiania, gdzie jest i dokąd mógł się udać.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

80
POST POSTACI
-Pies niech sam o sobie zdecyduje- dodał tylko. Nie wydawało mu się dobrym pomysłem, by przyjaciel podróżował taką trasą w jego stanie. Był jednak zbyt zmęczony by teraz ocenić zagrożenie wiążące się z jego wyjściem "normalną" trasą. Wiedział tylko, że to on sam stanowi największe zagrożenie dla grupy i to on musi się ukryć.

Nie chciał dłużej ciągnąć tej rozmowy. Widział po rozmówcy, że też chętnie by ją zakończył. W tej kwestii widać bezspornie się zgadzali. Skinął więc jedynie głową i wyszedł. W drodze do kwatery wręcz czuł, jak z każdym krokiem powieki opadają mu coraz niżej by zamknąć się ostatecznie na moment przed spotkaniem z poduszką.

Kiedy się obudził, osłupał... Las? Nie przypominał sobie opuszczenia miasta, a co dopiero by był w lesie. No i... Gdzie jest Pies? Ta sytuacja nieco go zaniepokoiła. Natychmiast skupił się na otoczeniu nasłuchując. Jego wzmocniony Zdolnością słuch miał mu pomóc zorientować się w sytuacji. Następnym krokiem po zorientowaniu się w otoczeniu było sprawdzenie, kto mógł tutaj obozować. W tym celu ruszył dużym okręgiem wokół domniemanego obozowiska by dowiedzieć się, z kim ma do czynienia.

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

81
POST BARDA
Mortiush użył zdolności, tak jak to robił, odkąd się nauczył, ale jego słuch nie poprawił się tak, jak zawsze. Wciąż słyszał śpiew ptaków, szum liści na wietrze, a także odgłosy mniejszych zwierząt, jak wiewiórki. Przy pobliskim krzewie dojrzał mrówki, które nosiły fragmenty liści do gniazda. Z jednego drzewa usłyszał bardzo nietypowy głos jakiegoś zwierzęcia. Jeśli podniósłby głowę do góry i wyszukał wzrokiem, dojrzałby włochatą istotę o czterech kończynach i ogonie, która skalała z drzewa na drzewo.

Ruszył dalej w kierunku obozowiska, ale w lesie ciężko było chodzić, nie wydając żadnych odgłosów. Tu połamał nadepnięciem kawałek gałązki, tu szurał o liście, tam zahaczał o krzewy. Drzewa nie rosły aż tak gęsto, więc światło słoneczne padało na ściółkę, pozwalając rosnąć mniejszym gatunkom. To był młody las, gdzie ludzie jeszcze nie weszli z siekierami i nie poniszczyli wszystkiego.

Widział obozowisko, które zostało zrobione w pobliżu jednego z drzew z naruszeniem tego naturalnego porządku. Pobliskie krzewy zostały ścięte, kamienie z okolicy zebrane i ułożone tak, by zrobić miejsce na ogień. Cała ściółka wysprzątana, aby ogień nie zapalił czegoś przypadkiem. Zauważył namiot zrobiony z liści i patyków. W oparciu o drzewo stał łuk i kołczan. Przy ognisku siedziała elfka. Niewielkim nożem skórowała dzika, którego musiała upolować przed chwilą. Nie wyglądała na świadomą, że ktoś może się jej przyglądać.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

82
POST POSTACI
Mortiush cały czas zastanawiał się, skąd się tu wziął. Ostatnim co pamiętął, to że wybierał się do spania po rozmowie z Shahem. W tej chwili wydawało się to tak odległe... Czy już jest po ewakuacji? Pytania nie dawały spokoju, ale miał teraz inne zmartwienie. Musiał się odnaleźć i dowiedzieć, gdzie jest i co się dzieje. Starał się cały czas obserwować małpę skaczącą po drzewach i mieć na oku elfkę. Podejść? Pójść dalej? Zastanawiał się nie będąc pewnym. Nie wyglądało jednak, by miała tu miejsce jakaś zasadzka. Jedynie ta małpa mogła niepokoić...
Zataczał koło dalej, szukając jakieść ścieżki, czy też drogi, którą można dojść w to miejsce? Zarazem dowie się w ten sposób, czy to uczęszczana polanka, czy dzika miejscówka ze ścieżkami zwierząt jedynie. Postanowił odnaleźć takową i idąc nią podejść do obozowiska w sposób widoczny. Nie wyglądało, by ktoś tu na niego się zasadzał. Mógł więc spróbować normalnego podejścia. W końcu cóż podejrzanego jest w samotnej elfce obozującej w środku lasu?

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

83
POST BARDA
To na pewno nie było uczęszczane miejsce. Nie znalazł żadnej wydeptanej ścieżki, która mogłaby sugerować ludzki udział w tym. Częściej widział te, wydeptane przez większe zwierzęta, ponieważ te drogi nie nosiły śladów niszczenia przyrody, typowej do używania maczet, czy inszych broni siecznych. Nie mniej zauważył drogę, jaką dostała się elfka, gdyż to ona wycięła sobie oczywiście przejście. Ślady były aż nazbyt oczywiste, by pomylić to z czymś innym. I tą właściwie wybrał, niezbyt specjalnie kryjąc się z tym, jak stawiał kroki.
Podchodząc od tej strony, elfka bardzo szybko go usłyszała i gwałtownie wstała, wyciągając przed siebie nóż w postawie obronnej, jakby miała zaraz zostać zaatakowana. To trwało bardzo krotki czas, bo widząc swojego gościa, który postanowił się zbliżyć, zaraz zmieniła swoją postawę i schowała broń, wyraźnie się rozluźniając.
- Tego zdecydowanie się nie spodziewałam. - Stwierdziła, przyglądając się mu z pewną dozą zaciekawienia, nie mogąc zdecydowanie, czy jego pojawienie się tutaj to dobry lub zły znak. Była sama i doskonale o tym wiedziała. Skąd zatem człowiek w tym miejscu? To była zagadka.
-Nie jesteś chyba ich sługą? - Zapytała, szukając czegoś konkretnego w nim. Symboli, które oznaczały przynależność. Nie nosił ich, zatem to nie mogło być to, co podejrzewała.
- Nie wygląda na to, nie nosisz ich symboli. - Stwierdziła po chwili, ale wciąż nie zdecydowała się go zaprosić. Zrobiła kilka kroków w tył, by stanąć po drugiej stronie ogniska, niejako dając mu podjąć decyzję, co zechce uczynić. Spojrzała na dzika, który był w połowie patroszenia. Cóż, on może jeszcze chwile poczekać. Chciała mu zadać kilka pytań, ale nie będzie tak nieokrzesana, by dopytywać, kim jest i po co tu przybywa. Nie miał wyciągniętej broni, co w tym miejscu w istocie było dziwne. Wręcz bardzo.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

84
POST POSTACI
Mortiush uniósł delikatnie ręce, eksponując dłonie wnętrzem do nieznajomej na znak, że niczego nie ukrywa. Nie zwolnił jednak kroku. Skinął głową na przywitanie i omiótł wzrokiem resztę obozowiska upewniając się, że niczego nie przeoczył. Starał się pokazać siłę i pewność siebie, choć wewnątrz wcale nie czuł się tak swobodnie.

-Ich?- zapytał zbliżając się do ogniska i przysiadając przy nim by zademonstrować brak złych zamiarów. Sam stawiał się w gorszej pozycji, ale nie wydawało mu się, by nieznajoma była bezpośrednim zagrożeniem.-Aktualnie jestem sługą swoich własnych złych pomysłów i decyzji. I pozostanę nim, dopóki nie poskładam wszystkiego, co się posypało. Ale chyba nie to masz na myśli. Kogo się spodziewałaś?

Zanim się zastanowił, znów rozpoczął kontakt delikatnym żartem. Zaraz potem jednak spróbował odwrócić sytuację i sprawić, by to on był "na górze" Nie wiedział jeszcze jakie, ale to on chciał zadawać pytania. Poza, którą przyjął przed elfką chyba mu się udzielała i zaczynał grać pewnego siebie typa wiedzącego co tu robi. A rzeczywistość wyglądała niestety troszkę inaczej...

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

85
POST BARDA
Dwójka istot, które tylko udawały pewność siebie w tej nietypowej sytuacji. Elfka, która nie była przyzwyczajona do obecności człowieka i Mortiush, który był kolejny raz w sytuacji, gdzie istniało znacznie więcej pytań, niż odpowiedzi. To wręcz mieszanka wybuchowa była. Możliwe, że wystarczyło jedno złe słowo i sytuacja mogła zmienić się dramatycznie. Przynajmniej elfka nie była wrogo nastawiona do niego.
- Wszyscy służymy naszym decyzjom. Ja sama musiałam podjąć działanie, które doprowadziły mnie do tego miejsca. - Wskazała na teren wokół siebie. Mortiush usłyszał właśnie jakieś dziwne, wręcz nieludzkie szepty na skraju słyszalności. Łatwo było je przeoczyć.
- Nie umiem ocenić, czy były złe. Z mojej perspektywy są konieczne. Rozmyślanie nad nimi zatem jest niepotrzebne, bo nawet znając konsekwencję, podjęłabym taką samą powinność. Nie zawsze mamy do wyboru kilka dróg. - Podeszła do dzika i wycięła kawałek mięsa. Nabiła na gałązkę i ustawiła tak, by mogło się spokojnie piec nad ogniem.
- Moich rodaków, którym nie spodobały się moje działania. Próbują mnie oczywiście odnaleźć mnie, a ja nie mogę pozwolić sobie na to, by im się to udało. - Stwierdziła, przyglądając mu się uważniej. Nie mogła sobie przypomnieć, czy w swoim życiu widziała kogoś podobnego. Nigdy nie spotykała kogoś takiego, jak on. Był zbyt dziwnie ubrany. Nie widziała nigdy takiego kroju.
- Co cię tu sprowadza, sługo własnych złych decyzji? - Nieco spoważniała, jakby doszła do jakiegoś wniosku. - Nie wyglądasz, jakbyś pochodził ze stron, które znam. Twój krój jest dziwny. - Dodała do poprzedniego pytania. Rozmowa była zatem czymś, na co sobie mogą pozwolić. Zdecydowanie lepsze było to niż walka, która niekoniecznie była najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

86
POST POSTACI
Elfy... Wiele mówiło się o ich oderwaniu od rzeczywistości. No i czego się spodziewał odpowiadając tak niejasno na zadane pytanie? Dostał, czego mógł się spodziewać. A spodziewałby się, gdyby działał na spokojnie. Nagła sytuacja jednak popchnęła go do nagłych reakcji i zachowań. I tak siedział z elfką przy ognisku gaworząc o swoich problemach... A co tutaj robił? Czego szukał? Nie potrafił odpowiedzieć. Powinien spać, albo zbudzić się w swojej kwaterze. A może właśnie spał? Czy to mógł być sen? Dziwnie realny jak na sen...
Poszukiwali jej rodacy. Czy ona mogła być jedną z mrocznych elfów? Nie znał się na nich, jednak nie wykluczyłby tego. A to nakazywałoby ostrożność.

-Nie wiem kim są Twoi rodacy, więc nie powiem Ci czy mają coś wspólnego z moją aktualną sytuacją i moimi celami.- spróbował nieco odejść od tej metaforycznej maniery rozmowy. Postanowił też nieco o sobie powiedzieć. Nie za dużo, ale tyle by nie dystansować się i stworzyć pozory bezpiecznej relacji.-A jeśli nie kojarzysz "kroju", to znaczyłoby że nie byłaś nigdy w okolicach Saran Dun, co?

Mort spróbował się nieco rozluźnić i uśmiechnąć do rozmówczyni. Cały czas jednak był spięty i gotowy do akcji. Nie wiedział czy może ufać elfce spotkanej w środku jakiegoś lasu nie wiadomo gdzie i kiedy. Potrzebował odnaleźć się w aktualnej sytuacji i rozwiązać nurtujące go problemy.

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

87
POST BARDA
Elfka zamyśliła się na moment, by po chwili skierować swój wzrok na pieczone mięso. Sprawdziła, czy było dobrze dopieczone ze wszystkich stron. Wynik oględzin nie był zadowalający, więc jedynie obróciła mięso i znów położyła nad ogniem. Miało teraz opalić lekko inną stronę. W międzyczasie usłyszeli, jak dzięcioł zaczął stukać w drzewo i coś przemknęło blisko nich. Musiało się poruszać przy samej ziemi, gdyż właśnie te najniższe partie krzewów poruszały się najmocniej.
- Moi rodacy nie utrzymują kontaktów z twoim gatunkiem. Zresztą, jaki to przedstawiciel twej rasy miałby cel, by służyć nam? Oznaczałoby to dopuszczenie do sekretów, którymi nie chcemy dzielić się z młodszymi rasami. Moim celem jest wydostanie się stąd, a twoim? - Wyjątkowo zapytało wprost, możliwe rozumiejąc jego chęć przeprowadzenia nieco prostszej konserwacji, niż nieco filozoficzne dysputy.
- Sarah Dun? Wybacz, nie kojarzę nazwy takiej ludzkiej osady, a całkiem dobrze znam wszystkie większe miasta na kontynencie. To zapewne jakaś lokalna wioska wasza, gdzie gromadzicie się, by jakoś przetrwać sytuację? - Zapytała i nie było w tym cienia żartu. Ona naprawdę nie kojarzyła takiego miasta. Mimo tego odwzajemniła jego uśmiech. Ten uśmiech był piękny. Delikatny, a ujmujący serce. Mógłby zwieść niejednego mężczyznę. Spowodować, ze władcy mogliby rozpoczynać wojny tylko z powodu, by widzieć go częściej.

Nadal to nie odpowiadało na jej pytania, których nie zadawała na głos. Skąd się tutaj znaleźć. Wątpiła w przypadek, bo los bywał przewrotny. Nic się nie działo bez przyczyny. Nie można było po prostu wejść do tego lasu i natrafić na nią. Zwłaszcza że najbliższe naniesione na mapach ludzkie osoby były naprawdę daleko od tego miejsca.
Ostatnio zmieniony 20 lut 2024, 21:33 przez Naf, łącznie zmieniany 1 raz.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

88
POST POSTACI
-Cieszę się, że wykluczyliśmy służbę dla Twoich rodaków. Znaczy to że możemy dalej rozmawiać bez rzucania się sobie do gardeł-Uśmiechnął się do rozmówczyni. Rzeczywiście mu nieco ulżyło. Wciąż jednak nie miał pewności, na ile może jej ufać.-Bo nie widzę powodu dla którego Ty miałabyś chcieć stanąć przeciwko mnie. Mam rację?
Po żartobliwym tonie zapytał wprost. Bezpośrednio. Spojrzał w oczy elfki i czekał na odpowiedź. Skoro ona zechciała się dostosować i porozmawiać w bardziej przyziemnej formie, zamierzał z tego skorzystać. Cała sytuacja z każdym zdaniem zdawała się bardziej podejrzana. Przestało to wyglądać nawet na sen. Za dużo szczegółów. Za dużo... dziwności...
Kiedy (i jeśli) otrzymał potwierdzenie swojej tezy, kontynuował rozmowę odpowiadając na kolejne zadane pytanie nie dając elfce rozwinąć wypowiedzi.

-A mój cel? Być może jest zbieżny z Twoim. Wszystko zależy od tego, co znaczy "stąd".- znów spojrzał na nią robiąc krótką pauzę-Bo nie wiem gdzie aktualnie jestem i skąd się tu wziąłem. Ostatnio planowałem pójść spać, a nie szwędać się po lesie.

Było to nieco ryzykowne w jego mniemaniu zagranie, jednak mimo wszystko się na nie zdecydował. Odsłonił część swoich kart i odpowiedział szczerze. Nie wydawało się, by to były szczególnie groźne dla niego informacje. Na pewno łatwo byłoby zauważyć i wywnioskować, że zupełnie nie panuje wie, gdzie jest i co tu robi...

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

89
POST BARDA
- Uznajmy to za rozsądny kompromis. Chociaż rzucanie sobie do gardeł brzmi jak oferta małżeństwa, zdajesz sobie z tego sprawę? - Stwierdziła na jego pierwsze słowa i sama zażartowała w nieco inny sposób, by po chwili się uśmiechnąć nieco szerzej. Mylił się, bo powód zawsze można znaleźć, nie mniej teraz była ciekawsza, skąd się tu pojawił, niż zastanawianie się, czy nie warto trzymać sekretu swojego obozowiska bezwzględnie. Nie wyczuwała wrogości do niego, więc kwestia była, czy ktoś go złapie i zmusi do mówienia prawdy.
- Logiczne powody można znaleźć, nie mniej, nie szukam ich. Coś mi mówi, że nie mam powodu się ciebie obawiać, więc i także chęci, by kierować oręż przeciwko tobie. - Odpowiedziała mu tak, by miał pewność, że nie chce go atakować. Po dłuższej chwili sprawdziła kawałek mięsa, który się upiekł i oceniła, że powinien być dobry. Dlatego podała mu go, by przekąsił. Zakładała, że musiała wędrować tutaj spory kawałek, więc odrobina posiłku mu się przyda. Nie wiedziała, że prawda była zgoła inna.
- Ten las w twoim języku zwany jest... Poruchanym...nie, Strzępionym? Także to nie to słowo. Szurającym? Hm...nie. Wybacz, nie znam dokładnie waszej mowy. I chyba najbliższe słowo, które znam i wydaje się najbliższe to Szepcący. Wszyscy go unikają z powodu dziwnych głosów, które tu się pojawiają. Nie mniej, podejrzewam, że nie o to ci chodzi. - I po chwili opuściła głowę, opierając dłonią o czoło, jakby właściwie miała atak potężnego bólu głowy. Zmrużyła oczy.
- Ja nie ist... To już się wydarzyło i ciebie tu nie było...ACCHHH! - Wręcz krzyknęła z bólu w tej chwili. Potrzebowała dłuższej chwili, by się opanować.
- Chyba znajdujemy się w moim wspomnieniu. - Powiedziała cicho z bólem w głosie.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

90
POST POSTACI
Ulżyło mu i z każdą chwilą czuł się coraz swobodniej. Dobrze tak czasami porozmawiać i załatwić jakiś problem w cywilizowany sposób zamiast od razu się mordować. A przynajmniej tak się zaczynało. Nie wiedział jeszcze, jak to się skończy. Na te chwilę jednak zapowiadało się całkiem zwyczajne w całym swym dziwactwie.

- Nie znam Twojego ludu, jednak ludzie nie rzucają się sobie do gardeł w geście miłości- uśmiechnął się ciągnąc żart dalej. Przemknęło mu przez myśl, że musi uważać by nie pójść za daleko. Faktycznie nie wiedział nic o tych elfach i nie miał pojęcia, kiedy zacznie towarzyszkę obrażać.

Takie różnice kulturowe potrafiły być sporą przeszkodą. Już nawet między ludźmi bywało ciężko. Do Saran Dun przybywali ludzie z różnych zakątków kontynentu. I już między nimi potrafiły pojawiać się różnice w pojmowaniu i to, co jednych śmieszyło, drugich denerwowało. Między rasami te różnice musiały być jeszcze głębsze. Nigdy się nad tym nie zastanawiał, ale faktycznie wyglądało to na problem, który niejednego mógł kosztować zdrowie lub życie.

-Wspomnieniu?!-zapytał po tym, jak zamurowało go wysłuchanie rewelacji od elfki. Spodziewał się już czegoś dziwnego. Spodziewał się, że różnie się to może rozwinąć, ale nie czegoś takiego. I ta wiadomość oznaczała, że skończył się etap żartów. Teraz przejdą do rozwiązań. Wszak on też chciała się wydostać, a przynajmniej tak twierdziła.-Jak się tu dostałem? I dlaczego akurat Twoje? Masz z tym coś wspólnego?

Wróć do „Saran Dun”