[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

61
POST BARDA
Kiedy Mortiush zaczął pokazywać, co się działo ciało w skarbcu z pominięciem pewnego fragmentu, odezwał się pewien głosik w jego głowie.
- Nie pokazuj im tego! - Był cichy, ledwo słyszalny w myślach, ale nie należał do Mortiusha. Za tym krótkim odzewem nie działo się już nic więcej. Nie słyszał przed, w trakcie, czy po samej prezentacji już go więcej.
Diabelstwo zaczęło obserwować iluzje z uwagą. To także przykuło uwagę Dwójki, który się zbliżył i także chciał zobaczyć, co się tam wydarzyło, kiedy nie było opowieści słownej. Nikt jakoś teraz nie miał nawet czasu na pretensje, że nie pokazał im tej zdolności szybciej. I w momencie, kiedy Jedynastka okazał się kimś innym, ta dwójka popatrzyła na siebie pytająco. To był moment, kiedy złość ustąpiło zaskoczeniu. Nie spodziewali się nikogo takiego w swoich planach.
- Kto to jest? - Zadał ciche pytanie Dwójka, ale pozostało bez odpowiedzi. Moment walki również nie był czymś, co zostało zignorowane.
- Wyszkoleni, aroganccy, pewni siebie. Kiepsko to wygląda. - Komentował dalej do momentu ucieczki. Kiedy pokaz się skończył, nastała długa i nieprzyjemna cisza. I to taka, gdzie nikt nie widział, co powiedzieć. I fakt, że grimuar znajdował się w rękach tych istot, nie świadczyło dobrze o ich sytuacji.

- Kiedy Jedynastka zaczął się dziwnie zachowywać? - Spytał Diabelstwo, kierując swoją głowę na twarz Numera. Próbował on sam sobie coś przypomnieć, ale nie potrafił stwierdzić, jak dawno to było. I nikt z nich niczego nie podejrzewał. To chyba było najgorsze.
- Przynajmniej z półtora roku, ale nic nie odbiegało od względnej normy. - Odpowiedział po dłuższej chwili namysłu. W jego głosie nie było słuchać pewności.
- Kurwa. - Warknął po chwili diabelstwo. - Teraz każdy będzie nas szukał. Ruszy cała machina oficjalne i tajne śledztwa. A jeszcze dochodzi kwestia umowy. - Diabelstwo teraz wydawało się spoglądać na Mortiusha. Nie przy niósł im tego, co chcieli. Położenie grupy i jego nie wyglądało zbyt optymistycznie teraz.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

62
POST POSTACI
Zmęczenie i napięcie tego wieczora dawało się Mortowi we znaki. Wiedział, że kiedy tylko dotrze do łóżka, będzie walczył z pokusą, by nie paść na łóżko jak stał. A już po drodze obiecał sobie, że usiądzie i stworzy szkice scen, które się wydarzyły na wypadek, gdyby potrzebował je odtworzyć. Teraz to było świeże wspomnienie, więc nie było to problemem, choć szczegółów otoczenia nie mógł oddać. Tak samo w tym momencie był to obraz pierwszoosobowy. Jakby popracować nad szkicem, mógłby stworzyć obraz z innej perspektywy. Niejednokrotnie szkicował z pamięci i często bywał w szoku, jakie szczegóły był w stanie zapamiętać nieświadomie i odtworzyć je na szkicu, kiedy oddał się pracy. A może to nie były faktyczne detale, a raczej jego urojenie mające na celu uzupełnienie obrazu?
A teraz jeszcze ten głos w głowie. Czy to była jego myśl? Ktoś mu mieszał w głowie? A może sam już miał urojenia? Tego nie wiedział. Wiedział jednak, że odsłania swoje atuty. Był niemal pewien, że diabelstwo jest świadom choć tej jednej jego Zdolności. Wnioskował to po tym, że Jedynastka kiedy go znalazł i zabrał ze sobą, przejrzał jego iluzję. Musiał więc być tego świadom. Ale to Jedynastka. Ten, który okazał się nie być Jedynastką... Kurwa... Czy to oznaczało, że właśnie pokazał coś, czego nie powinien? Niewykluczone. No ale trzeba było grać w te grę dalej...

-Ta sprawa od początku niestety była skazana na porażkę- odezwał się, choć nie uważał tego za dobry pomysł.-Nie wiem, o jakiej umowie mówicie, ale ja swoją wykonałem. Od takich komplikacji była pozostała dwójka, a niestety nie dało się w takich warunkach pokonać przygotowanych na to elfów... Jeśli to pomoże to dostarczę kilka szkiców sytuacyjnych, nieco bardziej szczegółowych niż ten obraz. Musiałbym jednak w tym celu udać się "do siebie", póki wspomnienia są świeże.

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

63
POST BARDA
- Gdyby nie doszło do niespodziewanego obrotu wydarzeń, misja zakończyłaby się sukcesem, jak widziałem. - Sprzeciw mu się, bo tego elementu planu nie szło przewidzieć. Zdrada zawsze bolała, bo nie ważne, jaki plan by się zrobiło, łatwo było wpaść w pułapkę. I choć Mortiush o tym nie wiedział, tylko Jedynastka wiedział o jego zdolnościach. Reszta ekipy właśnie teraz się dowiadywała. Z tego to też powodu nie wiedziała o niej jego dawna drużyna, czy też diabelstwo. Teraz po prostu nie mieli głowy na to, by opieprzać go za ukrywanie zdolności, mogących pomóc w planie. Diabelstwo zwyczajnie musiał myśleć o dalszych sprawach. Zaczął przechodzić się po pokoju. To pomagało mu się skupić na tym, co musiał teraz zrobić. Chód miał nerwowy i gestykulował, jakby właśnie z kimś rozmawiał. On po prostu tak się zachowywał, jak rozmawiał z samym sobą i rozważał opcję.
- Twoim zadaniem było dostarczenie grimuaru, a nie umożliwienie wejścia nam. Czy naprawdę uważasz, że wypełniłeś swoją część umowy w zamian za jego życie? - Tutaj na chwile zatrzymał się i skierował głowę w jego stronę. - Nie mniej, masz rację. Na takie komplikacje nie idzie się przygotować. Nie mniej umowa to umowa. Czy tego chcemy, czy nie, siedzimy w tym razem. - Mówił całkiem rzeczowo, choć kotłowało się w nim bardzo wiele emocji. Nie chciał jednak wyzywać się na człowieku.
- Sytuacja nie jest dla nikogo łatwa. Na tyle, ile mogę, spróbuje cię uchronić przed gniewem szefa. - Dodał, bo polubił człowieka w jakiś sposób. Nie chciał, by coś mu się stało, nawet jeśli nie do końca był z nimi szczery. To działało w obie strony.
- Potrzebujemy ich. Im szybciej, tym lepiej. Będę ich potrzebować, by wyjaśnić, dlaczego powinniśmy żyć. - Powiedział to dość poważnym tonem. I tu nie żartował. Pozbywanie się tych, którzy zawiedli, było częstą praktyką.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

64
POST POSTACI
Nerwowość, jaka opanowała diabelstwo nie była przyjemna. Nie była też dla Morta szokiem. Widział, co się działo w mieście, kiedy zdążali tutaj, a to był dopiero początek. Coś takiego nie przejdzie bez zauważenia. Nie wywoła to plotki, a raczej całą lawinę spekulacji i dziwnych teorii. A kierunku takowych nikt nie przewidzi. Po słowach diabelstwa miał tylko pewne wątpliwości co do swojej i Psa przyszłości. Mieli po tej robocie uciec i zaszyć się gdzieś do czasu, jak sprawy przyschną. Teraz nie dość, że robota nie wyszła to jeszcze o przysychaniu spraw ciężko było mówić...Jakby nie patrzeć, po ostatnich wydarzeniach był idealnym kozłem ofiarnym, by wystawić go na strzał...
Przez chwilę przeszło mu przez myśl typowe "A nie mówiłem?". Od samego początku miał wątpliwości co do planu akcji. Sposób, w jaki to zostało ustawione aż prosił się o problem. Cudem zresztą dostali się do skarbca. Gdyby nie zbieg okoliczności i samotnie wędrujący strażnik, nie weszli by tam. Od momentu wejścia na teren posiałości całość była wielką improwizacją. Mimo to jednak udałoby się, gdyby nie zdrada. A właściwie to chyba nie zdrada. Jedynastka od początku pewnie był kimś innym, więc nie było tu mowy o zdradzie. Po prostu ktoś ich pokonał. I mówiąc "ich", nie miał na myśli siebie. Nie czuł się częścią tej organizacji. Cały czas pamiętał o tym, że nie jest tu z własnego wyboru i denerwował go fakt, że nie ma wpływu na wydarzenia. Że musi współpracować, póki nie zwolnią jego przyjaciela.

-Uważam, że swoją robotę wykonałem prawidłowo-Powiedział może nieco zbyt twardo. Diabelstwo najwyraźniej poczuło odrobinę sympatii do niego, skoro nie ruga i nie obwinia najłatwiejszego do tego celu. Po krótkiej pauzie dodał już spokojniej-Idę więc się doprowadzić do porządku i przygotuję ile pamiętam.

Nie czekając na akceptację i kontynuację rozmowy ruszył w kierunku drzwi i dalej do swojej kwatery. Po drodze nie odpowiadał na żadne pytania, jakie mogłyby paść. Niech to diabelstwo odpowiada. Nie znał tutejszej polityki i nie miał zamiaru lawirować między ludźmi. Chciał tylko zrzucić z siebie ciuchy, doprowadzić się do porządku i przelać na papier to, co widział. W trakcie pojawiła się drobna przeszkoda w postaci głodu. Z tego wszystkiego zapomniał o tym i teraz głód zaczął się przebijać, w miarę ustępowania napięcia i emocji. Przyjdzie mu jednak przegłodować do rana. Nie miał teraz czasu i wpadał właśnie w dryg. A to znaczyło, że nie ma czasu na jedzenie.
Usiadł wygodnie pod ścianą, chwycił szkicownik i zaczął. Tym razem zaczął metodycznie od początku. Chciał naszkicować wszystkie kluczowe momenty akcji, próbując wydobyć z pamięci możliwie najwięcej szczegółów. Oprócz faktycznych widoków, stworzył plany sytuacyjne z zaznaczeniem pozycji osób i elementów wraz z krótkimi opisami. To był ogrom pracy i masa szkiców, które pod koniec zaścielały już całą podłogę. Nic dziwnego, że po wszystkim po prostu zasnął tak, jak siedział pod ścianą, z ostatnim szkicem na kolanach.

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

65
POST BARDA
Sen...mógłby przynieść zbawienie, które dałoby odpoczynek zmęczonemu ciału i wystawionemu na wszystkie doznania umysłowi. Faktycznie zapadł, próbując przelać na papier wspomnienia, jakie doświadczył tego wieczora. Na początku nic nie działo się niezwykłego. Sny, których nie będzie pamiętał po przebudzeniu, gdyż były jedynie odbitką wydarzeń, które umysł próbował posegregować. Jedno z nich jednak było inne. O wiele bardziej realistycznie. Emocje były odczuwane mocniej, zmysły pracowały na pełnych obrotach. Tak, jakby on naprawdę to przeżywał w tej chwili.

Widział, jak się przemieszcza po leśnych ostępach. Podróżuje dróżką...nie...ucieka przed kimś. oddech szybki, zmęczony...czuje coś nieprzyjemnego. Strach, nienawiść...zagrożenie... Nie ma swej broni, jest sam... widzi za przewróconym drzewem zagłębienie. Nie zastanawiał się nad tym długo, przeskakuje konar i ukrywa się w tym miejscu. Widzi przez szczelinę osoby, które go gonią. Kim byli? Nie wiedział, nie rozpoznał ich wcale. Przywódca pościgu, zatrzymywał się w miejscu i rozglądał. Towarzyszyli mu inni żołnierze. Skulił się bardziej i czekał. Serce chciało wręcz wyrwać się z jego klatki. Słyszał niezrozumiałe polecenie i kroki, oznaczające tylko to, że ci, którzy go ścigali, ruszyli dalej.

Ten dziwny sen zakończył się, kiedy obudziło go głośne walenie z pięści drzwi. I to było realne...ktoś faktycznie próbował się do niego dobić.

Słońce już dawno wstało i oświetlało pokój. Nie czuł się wypoczęty po tej nocy, jakoby noc nie przyniosła mu żadnej ulgi. Jego całe ciało było obolałe. Zasnął w tym, co miał na sobie w niewygodnej pozycji. Do tego głód i uczucie pragnienia. Typowy poranek...prawie...
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

66
POST POSTACI
Ten sen był... Dziwny. Na pewno sen? Trochę zbyt realistyczny jak na marę... Elfy? Czy to te cholerne mroczne elfy go goniły? Biorąc pod uwagę wydarzenia dnia minionego, nie dziwiła go ich obecność we śnie. Bardziej dziwiła go wyjątkowość tego snu. Już chciał sięgnąć szkicownik i na świeżo je uwiecznić, by potem się zastanowić, jednak walenie do drzwi i głód odwiodły go od tej myśli. To musi poczekać. Ale na pewno do tematu wróci.
Wstał stękając z wysiłku, kiedy każdy staw po kolei dawał znać o sobie i swoich ciężkich przeżyciach tej nocy niewygody. A do łóżka było tak blisko... Przetarł jedynie twarz i wciąż półprzytomny podszedł do drzwi, by je otworzyć. Przytomności starczyło mu jedynie na tyle by uchylić początkowo skrzydło i wyjrzeć przez szparę, kto się tak dobijał.
-Hyyeeii?-Ziewnął jedynie kiedy już miał zadać pytanie gościowi. Teraz, kiedy powoli wracała mu przytomność umysłu, docierało do niego jak lekkomyślnie i ryzykownie postępuje. Docierało do niego gdzie jest, w jakiej sytuacji się znajduje i jaka jest stawka w tej rozgrywce.

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

67
POST BARDA
Odchylenie drzwi ukazało mu człowieka, którego widział wczorajszego wieczoru. Ten sam, który towarzyszył mu podczas rozmowy z diabelstwem. Dwójka, jak był nazywany. Miał podbite oko i rozcięty łuk brwiowy, choć bardziej to już był ślad. Ktoś musiał porządnie go raz, czy dwa uderzyć. Do tego jego ubranie wskazywało na ślady walk. Tu dziura, tam ślad po całkiem mocnym cięciu. Jego pancerz wytrzymał to. Zmęczenie było widoczne na twarzy tego człowieka.
- Mamy problem. Ubieraj się i wychodź tak szybko, jak to będzie możliwe. W pokoju Shaza czeka on na ciebie z Psem. - Rzucił krótko, zostawiając go w tym stanie, jakim był. Został wybrany jako posłaniec, co oczywiście mu się nie podobało. Nie mniej w jego słowach było coś niepokojącego, co ciężko było wyjaśnić. Jedyną dobrą wiadomością było chyba to, że Pies jest na nogach, skoro był tutaj. Choć z drugiej strony, czy to było faktycznie takie dobre?

W pokoju Shaza faktycznie siedział jego towarzysz. Nie wyglądał na całkowicie zdrowego jeszcze. Widać było osłabienie po nim. Siedział na krześle, a nogi miał wystawione na stół. Wyglądał na całkiem rozluźnionego, jednak coś w nim sprawiało wrażenie, iż był całkiem spięty. Ubrany był po swojemu. Tak, jak lubił.
- Mówiłem ci, że mieszanie nas w to jest gównianym pomysłem, ale co ja tam wiem. - Prychnął, kierując słowa do diabelstwa. Widocznie coś mu się podobało, co wcześniej musiało zostać wypowiedziane w tym pomieszczeniu.
- Dług to dług. Nie ważne, czy zaciągnęła ją twoja kurewska matka, gówniany ojciec, a może ty sam. Ciesz się, że żyjesz. - Odparł oschle diabelstwo. Ta dwójka pewnie skoczyłaby sobie w tej chwili do gardeł, gdyby nie to, że jeden z nich do końca sprawny nie był. Dwójka jedynie patrzył na nich i kręcił głową, jakby nie dowierzał w to, co słyszy.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

68
POST POSTACI
Mortiush przytaknął tylko i, zostawiając otwarte drzwi, pozbierał szkice przy których zanął do torby. Nie rozbierał się do spania. Był zupełnie "wczorajszy". Zebranie rzeczy nie zajęło mu więc dużo czasu. Zresztą... Co on tu miał? To, co na sobie i właściwie nic więcej. Kiedy już spakował szkice i narzędzia, wyszedł z pokoju i podążył za Dwójką. Za chwilę będzie mógł upewnić się, co z Psem. Okoliczności nie były dobre, jednak i tak była to dobra wiadomość.
Kiedy wszedł do pokoju i zobaczył przyjaciela, nieco mu ulżyło. Nie tyle jednak, ile się spodziewał. I to nie z powodu stanu zdrowia Psa. Ten wydawał się jeśli nie dobry, to na dobrej drodze. Bardziej chodziło o to, że ten wydawał się czuć tutaj swobodnie. Od dawna z nimi współpracował? Długo się znali? Jeśli tak, to sposób, w jaki to wszystko zostało załatwione- szantaż, manipulacja- był całkowicie podły i pozbawiony jakiejkolwiek godności.
Zastała sytuacja zaskoczyła go na tyle, że nie bardzo wiedział, jak się zachować. Stanął jak wryty i tylko spoglądał na Psa i na diabelstwo, zastanawiając się, co się tutaj wydarzyło. Próbował to jakoś skleić. Połączyć z faktem, że przez noc Dwójka najwyraźniej stoczył jakąś walkę. Spodziewał się komplikacji po akcji. Nie dziwiło go to specjalnie i nie byłby zdziwiony innymi atakami i podchodami. Zastanawiało go po prostu, jak sytuacja rozwinęła się wtych pierwszych godzinach i czego teraz od niego oczekują. Napadały go wątpliwości, nie bardzo rozumiejąc rolę Psa w tym wszystkim. Tyle pytań, że aż żadne nie chciało przybrać werbalnej formy...

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

69
POST BARDA
Pies wstał od stołu i ruszył w kierunku Mortiusha, by się z nim przywitać. Jeszcze nie był do końca strawny, gdyż widać było po nim, że poruszanie sprawiało mu ból, jednak nie było łatwo leżeć całe dnie na tyłku i nic nie robić. Zapewne o wiele mądrzejsze było odpoczywanie, jednak tak się nie da. No i nie oszukujmy się, zawdzięczał komuś swoje życie. Nie mógł tak siedzieć, kiedy wszak coś takiego się stało. Honor mu na to nie pozwalał. Co prawda bandycki, ale jakiś był.
- Zawdzięczam Ci życie. Wątpię, by jakiekolwiek wyrazy wdzięczności są wystarczające. Zwłaszcza że weszłeś w układy z tymi demonami. I miło cię widzieć. - I jeśli mu na to pozwolić, obejmie go, niczym przyjaciela, którego nie widział wiele lat, poklepie po plecach i na ucho szepnie słowo, by nikt inny nie słyszał: "Dzięki." Nie rozwiązywało to problemu, ale nie mniej zawsze raźniej było.
- Wiesz, co się dzieje z resztą? - Zapytał z ciekawości, choć po tych wszystkich akcjach, raczej się ukryli i czekają w jednej z kryjówek. Tak było rozsądniej.
- Jak już skończyliście się witać, możemy przejść do pokazania, co się dzieje na mieście. - Powiedział po chrząknięciu, nie przeszkadzając zbytnio w ich powitaniu. Także wyglądał, jakby nie spał całą noc.
- Jest gorąco. - Stwierdził rozbawiony z jakiegoś powodu Pies.
- Aż za. Wszyscy plotkują o tym, co się stało. Strażnicy świrują. Politycy i rada miasta także o tym mówią. Nie wspominając o samej szkole magii. Podejrzewam, że niedługo nawet zacznie się jakaś łapanka, byleby znaleźć winnego i go ukarać. Następnie po cichu będą szukać prawdziwych sprawców zamieszanie, bo wątpię, by mag uwierzył w to, że byle kto włamał się do niego. - Poruszanie się po mieście pewnie będzie teraz trudniejsze.
- Do tego dochodzi sprawa, że nic nie wiemy o tych, którzy nas oszukali. Więc macie dwie opcję: Zniknąć z tego miasta najszybciej, wykonując dla nas zadania, jak się da lub zostać i ryzykować złapaniem i wpakowaniem nas wszystkich w kłopoty. Zwłaszcza jeśli łowcy magów zostaną zatrudnieni do tej sprawy. Są specjalistami w tropieniu tych, co rzucali czary. - Popatrzył na tę dwójkę, by zdecydowali, co wybierają. Czy istniała trzecia droga? Być może, ale diabelstwo jej teraz nie widziało.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

70
POST POSTACI
Mortiush stał tak, nie bardzo wiedząc, co ma powiedzieć. Pozwolił, by Pies podszedł i nawet poklepał go lekko po plecach obejmując go w odpowiedzi. Takie czułości nie były w jego stylu, co zdziwiło go jeszcze bardziej. Na potrzebę tej chwili uznał, że to był sposób by się zbliżyć i powiedzieć choć "dzięki". Wszak przynajmniej dbał o reputację, że nie rzuci się tu do stóp Morta z podziękowaniami. Na pewno ten temat przywoła w najbliższej rozmowie... W odpowiedzi na pytanie o "resztę" pokręcił tylko głową na znak, że nie wie nic. Przyszło mu do głowy, że on może zupełnie nic nie wiedzieć. Kiedy ostatni raz się widzieli, ten stał na progu śmierci. Poprzednim zaś razem rozstali się we mgle. Dużo będą mieli do nadrobienia. Wciąż milczał i słuchał, co reszta ma do powiedzenia.

-Zapewne- odezwał się w końcu-I tak po wszystkim myślałem zniknąć na jakiś czas. Jedna jeszcze sprawa nie przyschła, a już w następnej mogą mnie wskazać. Tylko tego mi brakuje, by to powiązali i zrobili ze mnie wroga publicznego... Zdecydowanie możemy więc pogadać o pracy "na zewnątrz". Jeśli nie macie nic przeciwko to byśmy do takiej roboty zabrali ze sobą kilka naszych Sierotek. Mogą się przydać w zależności od zlecenia.

Mówiąc o Sierotkach uśmiechnął się lekko do Psa. Tak mu przeszło przez myśl, że to mogłaby być szansa na nowy start po tym wszystkim. Albo chociaż sposób na podtrzymanie tego, co zostało po ich zniknięciu. Miał nadzieję tylko, że diabelstwo i jego pan nie potraktują ich jako darmową siłę roboczą i zechcą potraktować bardziej jako wykonawców roboty, a nie niewolników. Nawet jeśli będzie to gorzej płatne ze względu na... komplikacje aktualne.

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

71
POST BARDA

- Czyli chcecie się nas pozbyć. Lepsze to, niż sztylet w pracy. Na więcej nie mogłem liczyć. -
Stwierdził z odrobiną powagi Pies, spoglądając na Mortiusha. Tak, zdecydowanie miał chłopak kłopoty. Stolica nie była dla nich zbyt szczęśliwym miejsce ostatnim czasem. Przynajmniej miał na tyle dobrego, że wciąż trzymali się razem i mogli dzięki temu jakoś w nowym miejscu zacząć.
- Możecie zabrać kogokolwiek chcecie. To nie będzie już nas interesować, bylebyście nie dali się złapać oczywiście. Jesteście zdani wtedy na siebie, tylko i wyłącznie. - Popatrzył na jednego, to na drugiego. Istniała jeszcze druga kwestia, którą będzie trzeba omówić, ale to później się tym zajmą. Ta będzie o wiele mniej przyjemniejsza, ale po kolei.
- Im dalej stąd wyjedziecie, tym lepiej. Ruszycie do Irios przez Qerel i Srebrny Fort. Tam nie powinni was szukać, a portowe miasto pozwoli wam na ewentualną podróż dalej łodzią, jak zajdzie potrzeba. Co jakiś czas będziemy się z wami kontaktować, ale w główniej mierze będziecie mieli wolną rękę. Nie mamy tam nikogo, więc nie obawiajcie się o nasze czujne oko. Chyba że macie lepszy pomysł. - Tu popatrzył na nich krytycznie, jakby nie próbowali się odzywać.
- Dalej się nie mogło, co? A Ujście? Przez Herial? - Spytał z szelmowskim uśmiechem, a Diabelstwo spojrzała na niego niezbyt przyjaźnie.
- Nie polecam. To ryzykowne. Plotki głoszą, że sporo ludzi ostatnio zaginęło w tym drugim mieście. Znikają i miasto powoli staje się domem dla duchów i zjaw. Nawet kupcy się nie zbliżają. -
- Auć...
- Właśnie. -
Powiedział chłodno i odczekał jeszcze chwile, jakby ktoś chciał dodać i rzucił swoim pomysłem. Choć mogło się wydawać, że im narzucali, tak naprawdę mieli wybór, ograniczony do miejsc, skąd mogli ich znaleźć. Jeśli ich zdradza, wtedy już powrotu do Keronu mieć nie będą.

- Teraz gorszy temat. Trzeba ustalić, jak was wywieźć z miasta. Każda brama będzie pewnie mocno pilnowana, więc odpadają. Pozostaje was mniej oczywistymi drogami przerzucić. Tak, znam już twoje zdolności Mort, ale nie sądzisz, że po czymś takim, nie przydzielą im magów i będą sprawdzać, czy nie masz magii na sobie? - Tu spojrzał na niego, jakby próbując w myślach przewidzieć, co zaproponuje. Iluzja mogła im teraz zaszkodzić, a przyciąganie uwagi nie było mile widziane. Tak, mimo wszystkiego nie planował ich zabijać. Istniało jeszcze inne zagrożenie, ale tym nie będzie ich obarczać. To już było na jego głowie, by wszystko poszło po jego myśli.
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

72
POST POSTACI
Niczego innego się nie spodziewał. Czuł, że powinien negocjować i żądać więcej, ale było to tak bliskie jego oczekiwań i tego, czego się spodziewał, że chyba już odruchowo przytakiwał. Trzeba było jedynie zebrać wszystko i wszystkich, którzy byli im potrzebni. A biorąc pod uwagę pośpiech, nie mieli zbyt dużo czasu. Nie wiedział ile osób z ich ekipy zdecyduje się na tak nagły wyjazd, ale to już musiał zostawić Psu. On zawsze ogarniał Sierotki i Mort nawet nie wiedział, czy by wszystkich znalazł. Poza tym lepiej by było, gdyby on sam nie pokazywał się w mieście. Nie był pewien, czy ostatnie wydarzenia już przykryły poprzednią akcję. Wciąż jego portrety mogły wisieć i wciąż mogli go szukać.

-Kierunek "byle dalej" nie brzmi źle na początek.- odezwał się. Nie chciał teraz dyskutować na temat celu podróży. Nie przy nich. Sami musieli ustalić, co chcą robić. Nie potrzebowali manipulacji i pełnej wiedzy "wspólników" co do ich zamiarów.

-Co do metody wyjścia, to myślę, że przyda mi się kobieca ręka- spróbował zażartować nieco-Ostatnio moi fani porozwieszali moje portrety na ulicach i chyba lepiej, bym się tam nie pokazywał. Jakiś fryzjer i charakteryzacja mogłaby nieco pomóc.

-Zobacz, co da się zrobić z Sierotkami. Sprawdź, kto będzie chętny na ewakuację- zwrócił się do Psa nie czekając na odpowiedź diabelstwa.

Następnie odwrócił się do niej:
-Dałoby radę wysłać kogoś do mojego domu, by opróżnił skrytki? Sam bym poszedł, ale wiesz...- wzruszył ramionami z prośbą w oczach.

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

73
POST BARDA
Diabelstwo nie spodziewało się, że będą negocjować te warunku. Oczywiście zabicie ich byłoby łatwiejsze, aczkolwiek miał swoje zasady. Nie był do końca zepsuty, jak reszta jego towarzyszy. Nie akceptował pewnych sposób na rozwiązanie sytuacji, ale nie zawsze mógł protestować. Wyszło, jak wyszło i pora było sobie radzić z sytuacją.
- Słyszę, że wam to pasuje. Doskonale. Zatem ten punkt mamy ustalony. - Stwierdził jedynie, gdy nie usłyszał żadnych sprzeciwów o wyjeździe. Tu przynajmniej się zgadzali, bo wiedzieli, iż inne opcje nie były wcale lepsze, a każdy z nich nie był zadowolony ze współpracy. To niosło ze sobą ryzyko. Istniała szansa, że coś spróbują, ale jeśli mają trochę mądrości w głowie, nie powinni nic ryzykować. Inaczej wtedy faktycznie pogorszą swoją sytuację, bo i jego grupa będzie chciała dodać swoje zęby.
- Spróbuje znaleźć ci pannę na wydaniu, ale nie wiem, czy któraś zapała do ciebie miłością, czy postanowi rzucić się na twoją sakwę. - Odpowiedział ze śmiechem diabelstwo, by po chwili spoważnieć. - Coś się znajdzie, ale zmiana musi być drastyczna, by dała odpowiedni efekt. - Dodał, nie słysząc innej propozycji. On sam planował przeszmuglować ich, ale skoro pierwszy pomysł polegał na zmianie wyglądu, mniej roboty dla niego. Więcej zrzuci na ich barki.
- Parę osóbek chętnie ruszy dupy. Pewnie zgniły im od siedzenia tutaj. - Odpowiedział i odwrócił się, by wyjść. Nie było czasu do zmarnowania, jeśli mieli zrobić to szybko.
- Wyśle kogoś. - Z pewnych znanych powodów nie pytał o to, gdzie dokładniej ich wysłać. Nie potrzebował tego typu informacji. Oczywiście, jeśli sam go poda, zanotuje to gdzieś dla pozoru, że wcześniej nie udało im się ustalić. Biurokracja miała czasie swoje zalety.
- Potrzebujesz jeszcze czegoś ode mnie? - Spytał, spoglądając na niego.
Spoiler:
Licznik pechowych ofiar:
8

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

74
POST POSTACI
Gładko poszło. Nawet udało się co nieco załatwić dla siebie. Ciekawe, czy im zależy wciąż na ich pracy, czy też po prostu bardziej by im przeszkadzało ich usunięcie... Bo strach przed ich dwójką raczej nikogo nie powstrzymywał tutaj...
Pies zajmie się sierotkami. Tutejsi obrobią jego dom. Byle tylko nie nakradli zbyt wiele z niewielkiego jego majątku. Bo że wszystko do niego nie dotrze, był zupełnie pewien. To nie ten etap znajomości, by przysługi były darmowe. A czym on miał się zająć w tym czasie? Chyba przydałoby się, by się troszkę uporządkował. I taki też był jego plan.

-Przydałoby się jakieś zakupy na drogę zrobić!-Zawołał za Psem z uśmiechem. tamten zawsze unikał takich zadań, szczerze ich nienawidząc. Aktualna sytuacja naturalnie popychała go do tej roli, co odrobinę Morta bawiło.

-Przyda się jakaś historyjka na wypadek, gdyby nas ktoś pytał. Macie jakieś interesy, pod które moglibyśmy podciągnąć taką eskapadę? Może komuś jakiś towar potrzebujecie przy okazji podrzucić? Najlepiej oczywiście legalny, jeśli się da...- zwrócił się następnie do diabelstwa. Jego słowa mogły być nieco chaotyczne, bo to zdecydowanie dokądś się wybierało i trzeba było wszystko powiedzieć teraz.

[Górne miasto] Dzielnica Szlachecka

75
POST BARDA
- To już musisz sam załatwić. Ja do tego ręki nie przyłożę! - Odpowiedział mu, nim wyszedł. Mortiush sam wiedział, że do zakupów to on tak się palił, że musiano by go zaciągać wołami. I to nie było pewne, czy te zwierzęta zwyciężyłyby w takim wyzwaniu. Sytuacja może i była bardzo trudna dla nich, ale to nie znaczyło, że na tyle, by zrobił coś, czego nienawidzi. O nie, mowy nie ma.

W pomieszczeniu pozostała dwójka. Diabelstwo skierował głowę w jego stronę, rozważając jego słowa. W istocie nie do końca rozumiał zamysł, dlaczego ktoś próbuje przed jedną z bram wyjść, skoro to było ryzyko. Istniało kilka mniej oficjalnych wyjść bez zwracania na siebie uwagi.
- Można was podciągnąć pod karawanę z suknem. To zazwyczaj dość chodliwy towar, nie mniej, dlaczego próbujecie używać jednej z bram miasta? Na każdej będą teraz przetrzepywać każdy powóz dokładnie. Ryzykujecie złapaniem. Nie tylko ty, ale i Pies. I po co to wszystko? By udowodnić, że się da? Liczysz na swoje szczęście? - Spytał, może nieco ostrej, niż zamierzał, jednak nie oszukujmy się, to było ryzykowne. Szmuglowanie ludzi pod nosem strażników może nie było ich codziennością, ale czasem trzeba było omijać bramy. Każde miasto miało swoje słabości, o których nawet architekci nie wiedzieli. Z drugiej strony, one też tak do końca nie były bezpieczne, co prawda, ale wydawały się pewniejsze.
- Masz plan awaryjny, gdyby jednak się nie udało? Co wtedy zrobicie, będąc otoczeni przez strażników, jeśli ci z jakiegoś powodu zaczną coś podejrzewać? - Nie odrywał głowy, jakby wciąż patrzył na niego. - Ktoś z domu Vondelblettenów mógł was zapamiętać i jakoś opisać. Zamieszanie tam narobiliście i raczej też chętnie zrobili wszystko, by was dopaść. - Czy on naprawdę wierzył w to, że wszystko może pójść tak gładko, że przejadą przez bramę, jakby nic? On zazwyczaj nie próbowałby sprawdzać, czy to się uda, kiedy sprawy są tak świeże.
Spoiler:
Licznik pechowych ofiar:
8

Wróć do „Saran Dun”