POST BARDA
Statek nie miał żadnych wyraźnych oznaczeń gildii, lecz Vera dostrzegła znajomą flagę Portu Erola. Kupcy musieli wracać do domu z Karlgardu, może aż z Everam lub z jakiegoś mniejszego miasta na wybrzeżu, gdy pechowo trafili na piratów. Żadna z załóg nie odpuściła i mogli pożegnać się z towarem, który wieźli do macierzystego portu. Ni e zadawali sobie pytania, kto zabierze ich dobra, gdy ważniejsze było ujście z życiem.
Miecz Very zakosztował krwi, lecz było mu jej mało, tak jak i jego właścicielce. Dwa ciała młodzików legły u stóp pani kapitan.
Urong patrzył na Verę ze zrozumiałym zdenerwowaniem. Tak jemu, jak i jego załodze nie zależało na rozlewie krwi. Jego usta poruszyły się, powtarzając urodziny?, nim jego brzydka twarz zwróciła się ku Pogad. W orkowych kategoriach, być może oboje byli nad wyraz urodziwi. Silny, męski mężczyzna i równie silna, równie męska kobieta; tworzyliby niepokonany duet.
Kapitan kwitnął na swojego przybocznego, który odpiął od pasa sakiewkę i rzucił w stronę Very. Te parę monet było zdobyte za bezcen, ale czy mogło ją zadowolić?
- Jeśli chcesz więcej, będziemy walczyć. Mój załogant na twojego. - Postanowił Urong. Wystawianie do walki przedstawicieli było powszechnym zwyczajem. Ginął tylko jeden załogant, o ile w ogóle. - Póki nie będzie mógł ustać. - Dodał ork. Nie zależało mu na śmierci, co było rozsądkiem rzadko pokazywanym przez piratów.