Wybrzeże

1
Granice pomiędzy pustynią południowego kontynentu, a Płonącą Zatoką wyznaczały wysokie klify. Tylko gdzieniegdzie można było znaleźć to, co nazwać można plażą, choć i one były najeżone różnego rodzaju skałami. Były to fragmenty skał, które odpadły niedawno i jeszcze woda nie zdarzyła ich pochłonąć. Niewielkie fale uderzały o skały z powodu silnego wiatru, który obecnie tu występował. Morze było niespokojne. Jeśli ktoś zechciałby się wspinać, jeden błąd i człowieka nigdy by nie odnaleziono. Dodatkowo płynąć statkiem trzeba uważać, by nie rozwalić kadłuba o wystające z wody kamienne pułapki. Miejsce to niebezpieczne jest także z powodu silnych prądów, które w tym miejscu występują jako anomalia i nie można powiedzieć, co jest ich przyczyną

Przygotowania zajęły osiem dni. Opóźnienie wynikało z faktu, że trójka nauczycieli musiała nadrobić swoje obowiązki, a także przygotować się na podróż. Rodziny im oczywiście tego nie ułatwiały. U orka dość często i głośno wybuchały kłótnie z małżonką, a że to dość ognisty związek, sąsiedzie oczywiście wszystko słyszeli. Spokojniej było u pozostałej dwójki, choć bezboleśnie nie było. Dodatkowo przygotowania do wyprawy, zebranie odpowiedniego ekwipunku. Ustalono, że droga morska jest zbyt niebezpieczna dla podróży statkiem. Dziwne prądy morskie mogły spowodować, że statek się rozbije. Pozostała zatem droga lądowa, a więc oprócz ekwipunku, także powozy były potrzebne dla transportowania przedmiotów w obie strony. Nie wiadomo przecież, co zostanie odkryte i zabrane do miasta w celach naukowych.
Licznik pechowych ofiar:
8

Wybrzeże

3
POST BARDA
Z Wyspy Harlen

Niebo zakrywały chmury. Choć było parno, chłodny wiatr rozganiał duchotę, jednocześnie zwiastując nadejście deszczu. Jeszcze nie padało, ale morze zdradzało, że wkrótce fale mogą przybrać na sile. Nie, żeby to było coś, co mogłoby zagrozić Siódmej Siostrze, czy nawet Dłoni Sulona. Oba statki trzymały się z dala od brzegu, gdzie ostre kamienie wystające z wody mogły uszkodzić kadłuby obu niedawno naprawionych i odnowionych statków. Trzymali się blisko siebie, nie na tyle, by głos dobiegł drugiej jednostki, ale dość, by Vera widziała Heweliona na pokładzie Dłonii, czekającego na znak. Dumny kapitan na dziobie w niczym nie przypominał niepozornego lekkomyślnego i niezbyt bystrego mężczyzny, którym czasem stawał się na lądzie. Był skupiony na swojej pracy.

Odkąd zaczaili się na Albatrosa, widzieli z odległości parę statków, gdy przebiegał tędy główny szlak handlowy. Żadna z dostrzeżonych jednostek nie przypominała jednak ich celu - małe stateczki mogły kursować co najwyżej między nadmorskimi małymi miasteczkami.

- Kapitanie. - Irina pojawiła się przy Verze niemal bezszelestnie. Chwilę wcześniej zsunęła się po maszcie. - Na dziewiątej, tuż przed dziobem Dumy.

Zza horyzontu zaczął wyłaniać się statek. Śnieżnobiałe żagle odcinały się od szarego nieba. Wylakierowany kadłub odbijał te promienie, które dały radę prześliznąć się przez warstwę chmur. Statek był spory, mniejszy od Siostry, ale większy do Dłoni. Na najwyższym maszcie powiewała niebieska flaga. Na pierwszy rzut oka nie wydawało się, by miał jakieś towarzystwo.
Obrazek

Wybrzeże

4
POST POSTACI
Vera Umberto
Nie zdecydowała się zabrać ze sobą Ignhysa, trochę przez fakt, że nie do końca ufała w sprawność jego umysłu, a trochę dlatego, że tym razem nie potrzebowali sztormu, by ścigać jednostkę szybszą od Siódmej Siostry. Zresztą za jednym i za drugim razem, gdy mag manipulował pogodą, wiązało się to z gigantycznym ryzykiem, jakie oni musieli podejmować. Póki co postanowiła więc nie spełniać jego prośby, choć obiecała zabrać go innym razem, gdy na szali nie będzie leżeć tak dużo. Uprzedziła za to Sovrana, że ma być gotowy i z kapeluszem albo kapturem na głowie nie narzekać na słońce. Dobrze się składało, że niebo było zachmurzone.
Vera stała na mostku, oparta o reling, i wyczekująco wypatrywała Albatrosa przez lunetę. Miała na sobie skórzany napierśnik z naramiennikami i karwaszami, już nie taki nowy, który zastąpił pancerz odebrany jej kilka miesięcy temu przez ludzi Levanta. Dało się już znaleźć kilka śladów po ostrzu, kilka przetarć i zabrudzeń, ale wciąż prezentował się świetnie. Miało to swoje minusy; tamten był wygodniejszy, przez lata użytkowania dopasowany już do jej ciała jak żaden inny. Nie było czasu na nostalgię, więc nawet o tym teraz nie myślała. U biodra miała sejmitar, a obok koła sterowego zawieszoną kuszę i bełty, choć wątpiła, by miała po nią sięgać. Wolała walkę w zwarciu, a do tego chciała patrzeć w oczy tym chujom w niebieskich płaszczach, gdy będą umierać.
Irina zauważyła wrogi statek wcześniej. Teraz Vera była już przyzwyczajona do jej bezszelestnego pojawiania się za swoimi plecami, ale początkowo za każdym razem wywoływało to u niej nieprzyjemne ciarki. Wolała widzieć, jak ktoś się do niej zbliżał. Nie znaczyło to jednak, że zamierzała coś z tym zrobić, elfka bowiem wykorzystywała ten talent w sposób, który przysługiwał się im wszystkim, w tym pani kapitan.
Umberto przesunęła lunetę na wskazane przez Irinę miejsce i uważnie oceniła statek. Był nowiuśki, błyszczący, warty górę złota.
- Niebieska bandera - mruknęła.
Odłożyła lunetę i chwyciła ster.
- Odetniemy im drogę. Przekażcie Hewelionowi, żeby zaatakował z drugiej strony, od nawietrznej, jeśli spróbują zmienić kurs i uciec. Jeśli nie, tym lepiej dla nas. Ratować tylko więźniów, zabić wszystkich innych. I rozglądajcie się za Riverą.
Obrazek

Wybrzeże

5
POST BARDA


Ignhys z pewnością rozczarowany był faktem, iż przyszło mu zostać na Harlen, ale też nie przekonywał Very i Corina zbyt namiętne. Przyjął do wiadomości, że jego obecność będzie bardziej potrzebna na Harlen. Zrozumiał też, że istniała nikła możliwość napotkania syren, a przecież głownie na tym mu zależało. Sovran za to był gotowy do działania, kręcąc się po statku, z kapeluszem na głowie mierząc się z ukrytym za chmurami słońcem.

- Powinniśmy nauczyć go walczyć mieczem. - Mruczał Corin, przesuwając spojrzeniem po załogantach. Większość starała się do czegoś przydać, podczas gdy mag głównie wchodził innym pod nogi. - Sovran, chodź! Stań tutaj. - Zawołał go do swojego i Very boku. - Będziesz obserwował, jak dowodzi się statkiem. - Powiedział mu. Elf bez słowa sprzeciwu ani komentarza podszedł, by trzymać się w pobliżu dowództwa.

Irina również nie miała dla Very większej ilości słów. Skinęła głową i ściągnęła z pleców łuk, by być gotową do ataku w każdej chwili, choć Albatros był jeszcze daleko.

Wyznaczeni do tego marynarze przekazali Hewelionowi plan za pomocą ustalonych gestów. Kapitan Dłoni Sulona przyjął rozkazy do wiadomości.

- Słyszeliście kapitan! - Wrzasnął Corin, dla tych, którzy mogli Very nie słyszeć. Odsunął się, by nie krzyczeć jej do ucha, powtórzył jej słowa, zapoznając wszystkich z planem. - Jakieś pytania?! Rozwijać żagle!

Zatrzeszczały liny, pasiaste żagle opadły z trzepotem ciężkiego płótna. Statek powoli ruszył, przy mocnym wietrze szybko nabierał prędkości. Również Dłoń zaczęła pruć fale, oddalając się od Siostry. W powietrzu można było wyczuć ekscytację nadchodzącą bitwą. Szczękały bronie.

- Jak to rozegramy? Frontalny atak, czy zobaczymy, czy się poddadzą i załatwimy ich w łatwiejszy sposób? - Dopytał Corin.
Obrazek

Wybrzeże

6
POST POSTACI
Vera Umberto
- Mogę z nim poćwiczyć, ale nie sądzę, żeby kiedykolwiek chwycił za broń dobrowolnie - odpowiedziała Corinowi, mierząc problematycznego elfa spojrzeniem. - Jakbym umiała łamać ludzi jak suche patyczki, też bym się nie przejmowała mieczem.
Przynajmniej nie siedział w swojej kajucie, tylko był gotowy do zaplanowanego ataku. Może i nieco przeszkadzał teraz, ale Vera wierzyła, że jak przyjdzie co do czego, znów będą wdzięczni, że mają go ze sobą. Do tego niebieskie płaszcze posrają się w gacie na jego widok - demon, który samymi myślami wykrzywia kończyny, z niegasnącym uśmiechem na twarzy? Ją też to przeraziło za pierwszym razem, nawet jeśli nie miała czasu, żeby na to odpowiednio zareagować. Teraz Sovran był z nimi, więc doceniała to tak samo, jak bezszelestność Iriny.
Gdy zatrzeszczały liny i żagle napięły się pod wpływem wiatru, Umberto też poczuła wypełniającą ją ekscytację, choć była ona zupełnie innego rodzaju, niż ta, którą czuła w Porcie Erola. Kilka miesięcy temu, gotowa łapać byka za rogi, z radością oznajmiła Corinowi, że z niebieskich płaszczy uszyją sobie żagle, a potem wszystko koncertowo się spierdoliło. Teraz może ich atak nie sprawi, że Kompania Handlowa Błogosławieństwa Ula runie w posadach, ale liczyła na to, że będzie dla nich przynajmniej nieprzyjemną niespodzianką... a dla piratów okazją na zdobycie dobrego łupu, odbicia więźniów i kontynuowania swojej małej zemsty.
- To Kompania. Wątpię, żeby się poddali, jak zobaczą czarne bandery. Obstawiam, że wręcz przeciwnie - odparła. - Ale zobaczymy, jak się zachowają, jak nas zauważą. Jeśli zwolnią i będą chcieli pertraktować, wtedy to drugie. Sovran!
Zerknęła na maga krótko, przywołując go do siebie.
- Jaki zasięg ma twoja magia? Jak blisko musimy się znaleźć, żebyś był w stanie na kogoś wpłynąć? - doprecyzowała, w razie gdyby elf nie zrozumiał słowa. - Albo połamać, albo pogrzebać mu w głowie? Wystarczy, że będziesz go widział, czy musisz być blisko?
Obrazek

Wybrzeże

7
POST BARDA


- Musi potrafić się bronić, bo magia może zawieść. Stal jest pewna. - Corin był bezlitosny. Spojrzał na Sovrana krytycznie, ale spotkawszy się z jego spojrzeniem, zaraz się uśmiechnął, by dodać mu otuchy. Zatroskana mina Czarnego nie zmieniła się ani odrobinę. - Nie martw się, Sovran. Pod nami nauczysz się walczyć i nabierzesz siły. - Z tymi słowami Yett wyciągnął zza pasa sztylet i podał go Sovranowi. Broń była dłuższa od standardowego noża, ale jednocześnie nie na tyle długa, by przeszkadzała, przymocowana do pasa. Elf przyjął ostrze z dużym wahaniem, jakby nie do końca wiedział, co powinien zrobić z darowanym prezentem. - Obyś nie musiał go dzisiaj używać. Trzymaj się z tyłu, w porządku?

Opiekuńczość Corina względem Ciemnego nie ustawała, choć chwilowo przyjmowała inną formę od tej, która tak denerwowała Verę. Jak nigdy Sovran nie miał wiele do powiedzenia, ale udało mu się zahaczyć broń u własnego pasa.

Na przedzie sił Very stawali Ashton, Ohar i Pogad. Wszyscy troje rośli i dumni, do tego z posłuchem u załogi, mogli dowodzić innymi, gdy marynarze rozpierzchną się po wrogim statku na tyle, by nie słyszeć rozkazów Very, Corina czy Iriny. Kapitan mogła im ufać.

- Zmieniają kurs. - Zauważyła Irina.

- Musieli domyślić się po kursie Dłoni. - Podpowiedział Corin. Hewelion planował opłynąć ich szerokim łukiem, co mogło wydać się podejrzane. - Czyli stawiają na brutalność.

Zawołany mag odsunął się od relingu, którego wcześniej się trzymał. Wydawał się zdenerwowany. Dotąd większość ataków spędził w kajucie na dziobie, chorując, lub w celi, miał być to jego pierwszy abordaż, w którym weźmie udział jako członek załogi.

- Blisko. - Poprosił. - Im bliżej, tym lepiej. Ja nie walczę. - Przypomniał. Jego rola polegała na łamaniu już pokonanych wrogów. - Ze statku na statek, obok? - Podał przybliżony zasięg. - Postaram się.
Obrazek

Wybrzeże

8
POST POSTACI
Vera Umberto
Taka opiekuńczość jej nie przeszkadzała, z taką mogła przejść do porządku dziennego. Wciąż nie do końca rozumiała, skąd u Yetta brała się taka troska o elfa, który mógłby być jego ojcem (gdyby był człowiekiem), ale temat był wciąż zbyt świeży i niewygodny, by znów go poruszała. Grunt, że już go nie głaskał i nie przytulał publicznie, robiąc idiotę zarówno z siebie, jak i z niej. Zerknęła tylko krótko na Sovrana ze sztyletem, ale niczego nie skomentowała. Było w tym trochę racji; widziała już Ignhysa wyczerpanego z magii i jeśli coś podobnego stałoby się mrocznemu, lepiej, żeby miał czym się bronić. Chyba wiedział, do czyjej załogi dołączył i czego wypadało się spodziewać? Powiedział, że chce z nimi zostać, będąc już bezczynnym świadkiem wielu rabunków, których się dopuścili. Bezużyteczne tkwienie w kajucie i wyżeranie zapasów nie wchodziło w grę, nie tylko ze względu na decyzje Very, ale też to, jak postrzegała go załoga. Miał teraz okazję pokazać, do czego jest zdolny i kapitan miała nadzieję, że z niej skorzysta.
- Nie będziesz musiał walczyć. Trzymaj się mnie albo Corina, to będziesz bezpieczny. Złamiesz dla mnie kapitana - odpowiedziała Sovranowi. - Psychicznie. Chcę, żeby mi się podporządkował, wtedy za nim pójdą inni. Z resztą załogi rób co chcesz.
Zerknęła na niego przez ramię.
- Nie musisz schodzić z Siostry, jeśli dosięgniesz z naszego pokładu. Będziemy burta w burtę.
Była pewna, że sobie poradzi. Nawet gdyby ktoś postanowił rzucić się na niego, mógł połamać przeciwnikowi nogi i unieruchomić go w miejscu, zostawiając dla kogoś innego do dobicia, tak, jak zrobił wtedy, gdy Umberto wdała się w nieudany pojedynek na Archipelagu Łez.
- Będzie dobrze - obiecała i uśmiechnęła się zjadliwie, a w jej oczach zapłonął ogień. - Będzie zajebiście. Czekałam na to od Karlgardu.
Uniosła głowę i wykrzyczała rozkazy. Zgodnie z planem zamierzała uniemożliwić Albatrosowi ucieczkę, albo atak na Dłoń Sulona. Siódma Siostra była zwrotna, powinni bez problemu dogonić przeciwnika, zanim ten skończy manewr. Jeśli dobrze się zgrają z Hewelionem, wylądują po obu stronach statku Kompanii mniej-więcej w tym samym momencie.
Obrazek

Wybrzeże

9
POST BARDA
Sovran kiwnął głową, przyjmując do wiadomości decyzje Very odnośnie jego przydatności w ataku na statek Kompanii. Z łamaniem obezwładnionych nie miał problemu, a bliskość Very lub Corina miała zapewnić mu bezpieczeństwo. Na to mógł przystać, tym bardziej, gdy mógł trzymać się bezpiecznego pokładu Siódmej Siostry.

- Teraz będziemy mogli się zemścić. - Zawtórował Verze Corin. On również potrzebował wyżyć się po wszystkich upokorzeniach i bólu.

Przewidywania kapitan były prawidłowe - przez lata żeglugi potrafiła przewidzieć, gdzie wylądują statki po zaplanowanym manewrze. Albatros niebezpiecznie zbliżył się do skał i nie miał możliwości ucieczki, gdy oba statki odcięły mu drogę. Siostra była pierwsza w pobliżu jego burty.

- Na rozkaz kapitana! - Krzyczał Corin, powstrzymując marynarzy, gdy obie łajby niemal zetknęły się burtami. Wielu wspięło się na olinowanie i relingi, chcąc zeskoczyć z wysokości na wrogą łajbę. Wszyscy byli uzbrojeni po zęby i gotowi do bitki. Ci, którzy potrafili posługiwać się łukiem, napięli cięciwy. Siostra była wyższa od Albatrosa. Na pokładzie kupieckiego statku zaroiło się od ludzi. Trzymali się w zwartej grupie, również uzbrojeni.

- Odeprzeć atak! - Rozległ się męski głos, należący do obcego dowódcy. Tamci czekali na ruch Siostry. - Trzymać szyk!

Dłoń Sulona zbliżyła się od strony rufy. Położenie nie było idealne, ale nie mogli obrócić się inaczej. Wspięcie się po statku zajmie im chwilę.
Obrazek

Wybrzeże

10
POST POSTACI
Vera Umberto
Umberto mocno trzymała ster, kontrolując ruchy statku razem z ludźmi odpowiedzialnymi za żagle. Corin przydzielił do tego tym razem sprawdzonych załogantów - nie było czasu na nauki dla świeżaków, gdy potrzebna była pełna skuteczność. Siostra płynęła więc gładko, sprawnie, poruszając się po wodzie płynnie jak ostrze w dłoni Very. Uwielbiała te momenty, ten dreszczyk emocji, jaki czuła, gdy zbliżali się do swojej ofiary. Nie zmieniało się to od lat, nie nudziło się jej i wątpiła, żeby miało znudzić się kiedykolwiek. Dziś jeszcze dodatkowym smaczkiem była niebieska bandera na atakowanym statku. To było życie, które wybrała i nie wątpiła w słuszność tej decyzji, tak jak nie wątpiła w nią później, kiedy liczyła złoto. Oczywiście, bywały sytuacje skrajnie odwrotne, ale w tej chwili Vera myślała o wszystkim, tylko nie o tym, jak często coś w ich codzienności szło nie tak.
Jak tylko znaleźli się wystarczająco blisko, kapitan oddała ster i dobyła broni, sama też wskakując na reling i łapiąc się liny. Z góry wpatrywała się w pokład Albatrosa, na którym stłoczyła się jego załoga. W jej oczach płonął ogień czystej nienawiści, choć przecież nigdy tych ludzi nie spotkała.
- Hej, niebieskie dupki! - zawołała z góry. - Ładny macie statek. Byłoby przykro, gdyby ktoś go wam podpierdolił razem z ładunkiem.
Gestem głowy przywołała Sovrana i wyciągnęła ostrze w kierunku mężczyzny, który wykrzykiwał rozkazy na drugiej jednostce. Wiedział, co robić. Dosięgnie, czy jeszcze nie?
- Na waszym miejscu po prostu bym się poddała. Jesteście w czarnej dupie.
Obrazek

Wybrzeże

11
POST BARDA
Pojawienie się Very nie zrobiło wielkiego wrażenia na załodze Albatrosa.

- Zawiśniesz razem ze swoimi szczurami, dziwko! - Rzucił jeden z mężczyzn, który stał na przedzie spędu marynarzy. I choć szczekał głośno, nie odważył się wyjść przed szereg.

Wydający rozkazy brodacz w obszernym kapeluszu nie obawiał się tak, jak jego ludzie. To on wysunął się spomiędzy marynarzy. Musiał tam dowodzić, ale czy był kapitanem? Siwe pasma w zaroście zdradzały jego wiek, więc i doświadczenie.

- Oddamy wam ładunek, jeśli nas oszczędzcie. Wiem, kim jesteś! Vera Umberto!

Wśród załogi Siostry rozległy się śmiechy.

- Nasza pani kapitan jest sławna! - Zawołał któryś, który czekał przy relingu. Zawtórowali mu inni, obiecując dużo cierpienia za to, co działo się w Ujściu. Wśród krzyków przewinęło się nawet imię Erinela.

Wszyscy jednak ucichli, gdy do Very podchodził Sovran. Mając po swojej stronie Mrocznego, ciekawi byli, co potrafi i jak może się im przydać w razie tego i przyszłych ataków. Choć świerzbiły ich ręce do walki, czekali na bezpośredni rozkaz. Elf powoli zbliżał się do Very. Corin ściągnął mu z głowy słomiany kapelusz, by mógł pokazać się w całej okazałości, razem z białymi włosami i czernią swojej skóry.

- W czarnych rękach. - Mruknął Sovran, poprawiając Verę.

Głosy trwogi nie były niczym dziwnym. Mroczny musiał już przyzwyczaić się do strachu na własny widok, tym bardziej, gdy stawał naprzeciw wrogów. Choć miał na sobie marynarskie ubranie, odziedziczone po którymś ze zmarłych załogantów, prezentował się tak dumnie, jak i strasznie. Pojedyncze wyzwiska w jego kierunku nawiązywały do jego pozornie diabelnych korzeni.

Dowódca zamarł, gdy dosięgnęła go magia elfa. Padł na kolana i złapał się za skronie, ściskając je mocno. Również on stracił kapelusz, który upadł na deski, a następnie potoczył się do morza, porwany przez wiatr. Minęło kilka długich sekund oczekiwania, nim oficer zaczął wrzeszczeć. Mężczyźni na pokładzie Albatrosa cofnęli się... póki pojedyncza strzała nie została wystrzelona w stronę Sovrana, wciąż skupionego na zaklęciu!
Obrazek

Wybrzeże

12
POST POSTACI
Vera Umberto
Bycie wyzywaną od dziwek nie robiło już na niej wrażenia. Słyszała to za każdym razem, tak jakby spodziewali się, że kapitan piratów oburzy się za tę zniewagę i odpłynie, lizać rany tam, gdzie kryła się do tej pory. Tymczasem ta uśmiechnęła się tylko szerzej, jakby padł najpiękniejszy komplement. Nie zamierzała dawać im tak prozaicznej satysfakcji. A gdy padło jej nazwisko? Nie mogłaby być chyba bardziej zadowolona.
- Skoro wiecie, kim jestem, to powinniście doskonale wiedzieć, co was czeka - syknęła, nie przejmując się tym, czy ktokolwiek ją usłyszy.
Podzielała nienawiść swoich ludzi i wiedziała, że jej załoga zdaje sobie z tego sprawę. Po tym, czego świadkami byli w Ujściu i po tym, co wydarzyło się w Karlgardzie, nie istniała choćby mikra szansa na pokojowe rozwiązanie tej sytuacji. Umberto rzadko zabijała atakowane załogi, z reguły wszystkich puszczała wolno, pozbawiając życia tylko tych, którzy stawiali się za bardzo. To nie była jedna z takich chwil. Patrzyła na stłoczonych na pokładzie niżej mężczyzn, wiedząc już, że żaden z nich nie wróci do domu żywy. Martwy w sumie też nie.
Z satysfakcją patrzyła, jak człowiek w niebieskim płaszczu zwija się z bólu. Liczyła trochę na coś innego, na magiczne przekonanie go do wydania rozkazu złożenia broni, ale czy narzekała? Absolutnie nie. Każdy z nich zasługiwał tu na to samo.
Dźwięk cięciwy sprawił, że Umberto zadziałała instynktownie. Rzuciła się na Sovrana, spychając go z toru lotu strzały. Czy padli razem na pokład, czy padł tylko on, nie miało to znaczenia.
- Do ataku! - rzuciła tylko, zanim sama podniosła się i z ostrzem w dłoni przeskoczyła reling, by wylądować na Albatrosie.
Obrazek

Wybrzeże

13
POST BARDA


Szybka reakcja uratowała jedno życie. Strzała była celna, bo choć atakującemu z pewnością zadrżała ręka, jego celem był sam środek Sovranowej klatki piersiowej. Grot przeleciał tuż nad głową Very, która w bohaterskim rzucie pchnęła maga na deski. Ucierpiała jedynie kapelusz, trafiony w górną część i strącony z głowy kobiety, lecz była to godna zapłata. Sovran, będący w trakcie łamania dowódcy, karmiący go największymi lękami, by ten był odpowiednio przygotowany na rozkazy Very, wydawał się zupełnie nie zauważyć strzały, wrócił do pełni przytomności dopiero wtedy, gdy uderzył o pokład, a kapitan wylądowała na nim. Patrzył na nią zupełnie zaskoczony, ale nie zajęło mu długo zrozumienie, do czego doszło.

- Do ataku. - Powtórzył po niej, z nowym ogniem w oczach. Bezpośredni, frontalny atak na jego osobę musiał zadziałać jak iskra, która miała podpalić świat.

Vera działała jak w amoku. Nie zajęło jej długo podniesienie się z desek, nie patrzyła za siebie, gdy łapała reling i zwinnie przeskakiwała na drugą stronę, gdzie już byli jej załoganci. Od strony rufy zbliżali się piraci Dłoni, z Hewelionem na czele.

Kapitan doskoczyła do pierwszego marynarza z Albatrosa. Mężczyzna uniósł szablę, by atakować bez zastanowienia. Tylko on stał na drodze Very do dowódcy, wciąż klęczącego na pokładzie.
Obrazek

Wybrzeże

14
POST POSTACI
Vera Umberto
Dała ludziom Heweliona chyba wystarczająco dużo czasu, by ci zdążyli do nich dołączyć. Normalnie wskoczyłaby na Albatrosa od razu, nie bawiąc się w pogawędki, ale mieli działać razem, więc dlaczego miała ryzykować życiem swoich załogantów, atakując wcześniej? Teraz nie musiała już czekać. Zresztą to nie Siódma Siostra zaatakowała pierwsza, strzała została wystrzelona przez jednego z niebieskich płaszczy, co totalnie usprawiedliwiało absolutnie wszystko, łącznie ze śmiercią, którą Umberto zamierzała przynieść wszystkim stojącym jej naprzeciw.
Na dźwięk krzyku swojej załogi, przelewającej się przez reling Siostry, by bezlitośnie wyrżnąć każdego, kto ubrany był na niebiesko, krew Very zawrzała. Była w swoim żywiole; to tutaj czuła się doskonale, jak ryba w wodzie. Żadne inne miejsce, żadne inne okoliczności nie mogły równać się z ferworem walki, rozgrzewającym ją i napędzającym do działania. Wykrzyczała kolejną zachętę do piratów, być może jakieś obelgi do załogi Albatrosa, nie miało to większego znaczenia, po czym wpadła pomiędzy wrogów.
Dobrze wiedziała, co robić na widok uniesionej do ataku szabli. Poczekała, aż mężczyzna się zamachnie, by obrócić i wychylić się w bok, unikając ciosu, po czym sama wyprowadziła cięcie od dołu, chcąc przejechać zakrzywionym ostrzem po jego żebrach. Interesowało ją tylko jedno: dostać się do dowódcy i zmusić go do wydania rozkazu złożenia broni, nie po to, żeby pokojowo rozwiązać konflikt, ale po to, by łatwiej było piratom wyrżnąć ludzi, gdy ci nie będą stawiali oporu. A nawet gdyby mimo magii Sovrana nie zamierzał tego robić, czuła się zobowiązana do stanięcia przed tym, kto odpowiadał za załogę Albatrosa, tak jak ona odpowiadała za Siódmą Siostrę. Corin zabrał jej już Speke'a; ten należał do niej.
Obrazek

Wybrzeże

15
POST BARDA


Piraci Heweliona zaatakowali od rufy. Nie zostawali w tyle, gdy również Siódma Siostra ruszyła do boju. Vera mogła być pewna, że ludzie Huberta jej nie zawiodą. Mogła liczyć również na swoich: widziała Pogad, która z zapałem cięła przeciwników, poruszając się jak burza między tłumem, Corin z zawiścią rąbał szablą tego, który akurat pod nią mu się nawinął, wylewając z siebie całą zemstę za ból, którego wciąż doświadczał, Samael krzyczał coś do współzałogantów, ale rozkazy rozmywały się w gwarze. Kątem oka Vera dostrzegła również, jak pod kimś zapadają się nogi, same z siebie złamane w piszczelach. Nikt nie próżnował. Niebieskie płaszcze barwiły się szkarłatem.

Mężczyzna, którego atakowała kapitan, nabrał się na jej sztuczkę. Doskonale naostrzona broń prześlizgnęła się po jego żebrach, haratając wszystko, co napotkała na swojej drodze. Cięcie było zbyt czyste, wyrwało z ust krzyk, ale nie powaliło przeciwnika i ten wciąż trzymał się na nogach, na nowo wznosząc broń, by zaatakować Verę od boku. W tej samej chwili dowódca, otoczony przez swoich ludzi, zaczął się podnosić i sam sięgał po broń.
Obrazek

Wróć do „Wschodnia baronia”