POST POSTACI
To, co Wierzba lubił, to dobra opowieść. Sam nie był doskonały w przemowach, ale lubił nadstawiać ucha, gdy mówili inni. Kamirin mówiła, a jej słowa brzmiały jak westęp do dobrej historii, takiej z dalekich, ciepłych krajów.
-
Nie ma lasów? - Zdziwił się, bo jakże to? Słyszał o pustyniach, że nic tam nie ma... ale na Północy też niczego nie było, a jednak lasy: były. -
Ciepłe i mokre... - Zastanowił się na głos.
Nie mieściło się to w biednej Wierzbowej głowie! Lasy były ciche i spokojne, gdy drzewa blokowały wiatr. Czasem, na wiosnę, ściółka była mokra od topniejącego śniegu, ale z pewnością nie było ciepło.
Wierzba nie podpalił stołu, a co więcej, gdy odkładał nadziak, ten był już zimny. Nie było obawy, że coś się zapali. Chłopak uśmiechnął się półgębkiem.
-
Mam konika. Jodełkę. - Pochwalił się, skoro już mówili o swoich zwierzątkach. Jodełka była z pewnością ładniejsza od jakiegokolwiek smoka. -
To znaczy, to koń mojego... -ojca. - Wahał się. Damien mógł zbrzuchacić jego matkę, ale nie był ojcem! Do tego było mu daleko! -
To też przez ojca. - Dodał w temacie swoich uszu. Damien był winien wszystkiemu, co złe!
Demon w lampie brzmiał jak wyzwanie, na które Wierzba był gotów! Od razu ożywił się i nawet zaczął wkładać buty na dotąd nieobute stopy.
-
Musi być malutki. - Skomentował prześmiewczo, bo co to za demon, co mieści się w lampie! Smok też pewnie taki był!
A potem doszło do wybuchu i Wierzba tak się wystraszył, że wierzgnął i przewrócił się razem z ławeczką!