POST POSTACI
Aremani
Gdy Neela wyraziła entuzjazm na myśl o wspólnym zamieszkaniu Aremani zaczęła się zastanawiać, na ile powiedziała to w szczerości a na ile z kurtuazji, chęci pocieszenia dziewczyny. Do tej pory zachowania Neeli były dla zielarki bardziej utrapieniem niż zapowiedzią miłego wspólnego życia jako współlokatorki, jednak chyba nie miała siły tego odkręcać.
"Ucieszyła się, uspokoiła, niech ma teraz chociaż to. Nadzieję na przyszłość. Sama nie wiem, co będę robiła, więc niech na ten moment tak zostanie. Co ma być to będzie". Myślenie przyszłościowe i zastanowienie nad konsekwencjami swoich słów, jak u większości młodych ludzi, nie należało do jej mocnych stron.
- No pewnie, że możesz zostać ze mną. Może jako "bohaterkom Kattok" dadzą nam nawet większą działkę albo lepszą izbę, haha!
Wcześniej Aremani tego nie dostrzegła, ale faktycznie, Neela utrzymywała cały czas maskę względnego spokoju, jakby grzecznie akceptowała wszelkie nieszczęścia, które ją spotkały.
"Ta sytuacja u niej z tym facetem, niespodziewany kurs na wyspy, kilkukrotne uniknięcie śmierci w dżungli... Nic dziwnego, że w końcu pękła i się teraz z niej wylewa." Ona sama reagowała na bieżąco na wszystkie podłe sytuacje.
Przypomniała o Kerwinie. Aremani coś ukuło, jakby sama oberwała nożem w tatuaż.
- O bogowie, Kerwin... Ciekawe, co u niego po tych ośmiu miesiącach? Taki przystojniak o tępym czerepie z pewnością już zdążył sobie kogoś przygruchać i się zadomowić. Jak pójdziemy na zewnątrz to z chęcią go poszukam.
Miała jakąś dziwną potrzebę zamienienia z nim paru słów. Raz z czystej przyjemności wizualnej, a dwa... chciała jakoś wytłumaczyć się po ich ostatnim spotkaniu, to jest na krwawej plaży, gdy sama zaczęła panikować. Pokazać, że jest tak naprawdę silna, niezależna, odważna, na luzie... czy inne takie epitety. "Może za wyprawę w Serce Dżungli będzie mnie postrzegał jak jakąś wybawicielkę. Mojej samoocenie z pewnością przyda się doza uwielbienia ze strony innych."
Gdy Neela powiedziała jej, że nie mogłaby być balastem Ara uśmiechnęła się. Było to miłe, ale miała jej okazję też odpowiedzieć
"Powiedz to mojemu ojczymowi."
Aremani słuchała o rodzinie Neeli, wyobrażając sobie na swój sposób, jak mogło wyglądać życie arystokracji na Kontynencie. Oczywiście nie miała pojęcia, czym tacy szlachcice się wyróżniają, ale starała się porównywać to do bogatych kupców, którzy odwiedzali jej Apozo w celu zakupu biżuterii.
- Dziwne. O mnie też mówią, że jestem głośna, ale to nie jest dla nich powód by mnie lubić, wręcz przeciwnie. - stwierdziła autoironicznie.
- Szczerze, to ten "żart" z podawaniem się za Ciebie... Niezbyt śmieszny. Nawet powiedziałabym, że żałosny. Nie lubię takich sztucznych ludzi jak twoja siostra. Bez urazy. - poprawiła się w dziwnym napływie grzeczności. Ale i tak waliła prosto z mostu.
- Taka rozchachana dziunia a w środku zepsuta jak rozgrzebany do mięsa wieprz w buszu.
- Wychowywała was... gosposia? - Aremani ciężko było pojąć ten koncept. Potem przyszło pytanie o jej rodzeństwo.
- Niee, ja jedynaczką jestem. Tato nie zdążył dorobić mi rodzeństwa, heh... - powiedziała może trochę żartobliwie, jednak po tym jakby trochę zmarkotniała, wycofała się, żałując, że powiedziała za dużo i skupiając się z powrotem na liście.
Rodzino,
Mam się dobrze bez i sobie radzę bez was, nie musicie się niczym przejmować. Zajmuję się tym, co lubię, czyli jak kto lubiliście określać "dzikimi wycieczkami i grzebaniem w ziemi". Mam dużo słońca, zieleni i żadnych niechcianych narzeczonych.
Na razie udało jej się tle napisać. Bardzo długo wahała się przy każdym słowie, by nie walnąć jakieś gafy, przekleństwa czy niemiłego określenia. Z drugiej strony nie byłaby sobą, gdyby nie starała się przemycić w formie listu jakiś kąśliwych uwag.