[Obrzeża miasta] Obóz wojsk zakonnych
: 16 cze 2022, 12:40
Choć w życiu zakonnym młodej Maeny nie działo się wiele, przez dwa lata na świecie zaszły duże zmiany. Jakie konkretnie - to tylko mądre głowy raczyły wiedzieć; do samej Maeny docierały jedynie niepokojące plotki o nieznanych siłach, z jakimi niedługo przyjdzie Zakonowi się zmierzyć.
Niektóre z jej sióstr wiązały to z zaćmieniem, jakie miało miejsce kilka miesięcy temu. Do infirmerii, w której pracowała, przybyło wtedy wielu rannych, podróżnych szukających schronienia przed rozwścieczonymi bestiami z okolicznych lasów. Za dnia leczyła rany, a nocami modliła się wraz z innymi o przebaczenie i odpuszczenie win, za przyczynę krwawego nieba uznając słuszną złość Sakira wobec niewiernych. Modły poskutkowały i niebo ostatecznie oczyściło się, ale wspomnienia tych okropnych trzech dni prześladowały kobietę jeszcze przez wiele miesięcy.
Inni twierdzili, że Zakon rusza na Wielką Wiedźmę z Heliar, cokolwiek miało to oznaczać. Maena jednego tylko było pewna: jeśli faktycznie istniała jakaś wielka wiedźma, jej miejsce było na stosie. Nieważne jak potężna by nie była, nic nie było w stanie zrównać się z siłą Zakonu. Wcześniej czy później heretyczka spłonie, a oni przywrócą miastu światło słusznej wiary.
Wraz z początkiem 92 roku nadszedł czas na kolejną wyprawę, pod wspomniane Heliar właśnie. Czy to oznaczało zbliżający się koniec dla zamieszkującej je ponoć wiedźmy? Maena wraz z siostrami mogły tylko snuć przypuszczenia i wznosić modły o powodzenie misji, gdy przygotowywały się do kilkudniowej podróży i tymczasowego pobytu w obozie wojsk zakonnych, rozstawionym nieopodal miasta. Po dotarciu na miejsce szybko zostały skierowane w odpowiednie jego części. Najpierw wskazano im wspólny namiot dla sióstr, duży i przestronny, z ośmioma miejscami sypialnymi, z których trzy zajęte już były przez kobiety z innego klasztoru. Na dzień dobry Maena poznała tylko jedną z nich, ale - jak się później okazało - właśnie tę, z jaką przyszło jej później pracować: niewiele od niej starszą, rudowłosą Aleidę, o ostrych rysach twarzy i przenikliwie zielonych oczach. To ona zaprowadziła dziewczynę do namiotu medycznego, zajmującego dużą przestrzeń w północnej części obozu.
Namiot ten nie był póki co szczególnie oblegany. Ot, ze trzech leczonych obecnie mężczyzn znała tylko jednego: pechowego Josepha, który dostał kopniaka od konia prosto w oko i teraz dochodził do siebie z zabandażowaną połową twarzy. Na widok Maeny, jakiej nie widział od wielu miesięcy, jego usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, który szybko przerodził się w grymas bólu; mięśnie jego twarzy nie były gotowe na podobną gimnastykę.
- M-M-Maena! - zawołał, podnosząc się na swojej leżance do pozycji siedzącej. - D-d-dojechaliście wreszcie! Mówili, że j-już w-w-wyruszyliście i z-z-zastanawia...
- Proszę nie mówić - zarządziła Aleida, podchodząc do giermka i popchnięciem zmuszając go do położenia się z powrotem. - I nie wstawać. Zioła wypite?
- T-tak. Ale ja się d-d-dobrze...
- To zaraz przyjdzie sen. Nie będę zbierać chorych spod łóżek. Jak padnie, to padnie. Lepiej, żeby padł na pryczę.
- Ale...
- Odpoczywać, mówię.
Joseph posłusznie położył się z powrotem, podążając spojrzeniem za Maeną, jakby chciał dać jej do zrozumienia, że chce z nią porozmawiać, gdy rudowłosa medyczka nie będzie już wisieć im nad głową. Ta gestem poprosiła siostrę ze sobą dalej, by pokazać jej zasłoniętą prowizorycznym parawanem część z ziołami, bandażami i specyfikami potrzebnymi do leczenia. Zapasy były dość imponujące i kobieta nie potrafiła wyobrazić sobie, co musiałoby się stać, żeby czegoś zabrakło. Zakon dbał o swoich ludzi.
Wśród skrzyń i worków stał wysoki mężczyzna w habicie, który oderwał wzrok od pergaminu, na którym coś skrzętnie spisywał i przesunął oceniającym spojrzeniem po sylwetce nieznajomej siostry. Znad orlego nosa patrzyły na nią ciemne, chmurne oczy.
- Bracie Gilbercie, to Maena.
- Z Saran Dun? - spytał. Jego głos był niski i całkiem przyjemny w odbiorze.
- Tak.
- Rozumiem, że masz odpowiednie wykształcenie, skoro cię tu przysłano, siostro? - to pytanie skierował już bezpośrednio do Maeny, zapewne oczekując krótkiego raportu z jej umiejętności.