Rezydencja hrabiego Napier

211
POST BARDA
Zasłyszawszy komplementy, hrabina uniosła lekko kąciki ust. Z doświadczenia z Sebellianem Krinndar wiedział już, że na niektórych szlachciców odpowiednio dopasowane komplementy działały dokładnie tak samo, jak na prostych prostaczków z nizin społecznych. Być może nawet lepiej, zważywszy na mniemanie, jakie ci musieli o sobie mieć. Jeśli jego małżonka była na nie podobnie łasa, być może nie będzie problem oczarowanie jej oraz odwiedzenie od ewentualnego karania za spoufalania się z cennym potomkiem?
- Dokładnie tak, jak mnie poinformowano- odezwała się hrabina, skinieniem ręki dając znać jednej ze służek, aby rozlała herbatę do filiżanek. - Nie szczędzisz komplementów, potrafisz się pięknie wysławiać i nawet zachować w miarę stosownie, jeśli tylko chcesz.
Dając kolejny sygnał, Narhaimma odprawiła obie służące oraz lokaja, co sprawiło, że w pomieszczeniu pozostała jedynie ona, Krinndar oraz bliźniaczki, które ustawiły się zaraz za swoją przełożoną. Z rękoma założonymi za plecami i uśmiechami przylegającymi do twarzy, wyglądały jednocześnie anielsko, co i niebezpiecznie.
- Więc. Jesteś wyznawcą Krinn. Przytarganym tutaj z rozkazu mojego męża, trzymany siłą w murach naszych włości bez perspektywy odzyskania wolności... Słodzisz? - delikatnie chwyciła za pokrywkę cukiernicy, by po uniesieniu jej, ukazać niebywale rzadko spotykane i diabelnie drogie na rynku kostki brązowego cukru, powstającego z trzciny cukrowej lub kwiatostanów palmy kokosowej. Sama herbata zalatywała delikatnym aromatem, którego Krinndar nie rozpoznawał.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

212
POST POSTACI
Krinndar nie dbał o to, co pomyśli hrabina, gdy wznosił oczy ku sufitowi, rozglądał się po pomieszczeniu, nawet odwracał się, by w pełni pojąć piękno pokoju. Dla hrabiny była to może codzienność, lecz nie dla Krinndara, który nawykł do o wiele skromniejszych wnętrz. Świątynia Krinn nie była nawet tak piękna! Głównie przez subiektywny fakt, że do uroków świątyni przywykł.

Oceniwszy miejsce, w którym się znalazł, mógł wrócić spojrzeniem ku kobiecie. Z jego ust nie schodził uśmiech. Ekscytacja nie pozwoliła mu pamiętać o tym, dlaczego Narhaimma w ogóle go wezwała. Selim? Selim nie miał wielkiego znaczenia, nie teraz, gdy jego świat opływał w złoto i bogactwo!

- Poinformowano panią o mnie? Kochane..! - Kiri spojrzał na Suonę i Shimę, zgadując od razu, że to one o nim opowiedziały! Nie był jednak zawiedziony, a rozbawiony! Jasnym było, że pani domu musiała o wszystkim wiedzieć, a one jej służyły. To był ich obowiązek, donosić. Nie robiły na nim wrażenia ich uśmiechy! Przecież nie zachowywał się tak, by mieć kłopoty z ich strony! - To wasza sprawka, rozsiewanie plotek o mnie? - Zarzucił im lekko, posyłając uśmiech. - Droga pani, proszę nie wierzyć w ich słowa, nawet w połowie nie oddają tego, jaki naprawdę jestem! Haha~ oczywiście, żartuję. Jestem dość prostym elfem. - Naprostował, jednocześnie dowodząc, że hrabina miała rację. Jeśli chciał, potrafił się zachować! Usiadł wygodniej i wyprostował się, tak, jak uczyła Lila, bez opierania łokci na blacie! Nawet przy stole musiał zachowywać się godnie. - Proszę mi zaufać, rzadko prawię komplementy, w które naprawdę nie wierzę. Zresztą, nie muszę pani mówić, że ma pani piękne komnaty. - Zagadnął wesoło. - Piękna kobieta w pięknych komnatach, ach, brzmi jak marzenie! Pani Krinn każdego dnia pozwala mi poznawać coraz to nowe wspaniałości w tym pałacu. Zgadza się, to pan hrabia rozkazał mi pozostać w murach, do czasu, aż nie zadecyduje inaczej. - Krinndar bardzo pilnował, by nie zadrgała mu nawet brewka. Nie mógł przecież zdradzić swoich nerwów, swojej niepewności o przyszłość. Leo mówił, że wróci do mamy. Musiał słuchać Leosa. - Lecz nie siłą, i, cóż, wierzę, że wrócę do miasta, gdy nadejdzie dogodny ku temu czas. Ufam, że pani Krinn ma dla mnie misję, którą muszę tutaj wykonać. Jest pani współwyznawczynią?

Widok kostek cukru nieco wytrącił go z równowagi. Takie cuda były tylko w opowieściach! Bo jak słodkości uformować w takie kostki? Nachylił się lekko, by dokładniej przyjrzeć się brązowawej słodyczy. Miał ochotę całą włożyć do ust, jak cukierek!

- Um... cztery, poproszę? - Spróbował, bo nie miał pojęcia, ile naprawdę powinien użyć do filiżanki herbaty. Kostki wydawały się takie malutkie!
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

213
POST BARDA
Pokój, sam w sobie jasny i ciepły, podobnie jak korytarze pełen był kwiecia. Żółte oraz białe kwiaty wypełniały wazony rozstawione w strategicznych miejscach przy oknach lub nad pustym kominkiem. Ich słodki, lecz nie mdląco słodki zapach mieszał się z wonią oferowanego przez hrabinę naparu. Gdyby Krinndar odchylił mocniej głowę, dostrzegłby żyrandol oraz misternie rzeźbione sklepienie przedstawiające wielki staw, pływające w nim licznie ryby, dwie brodzące czaple, z których jedna trzymała w dziobie złapaną dopiero co żabę, piękne lilie wodne oraz ważki.
Oskarżone o plotkowanie dziewczęta wymieniły między sobą długie spojrzenia, a robiły to w taki intensywny i znaczący sposób, jakby komunikowały się bez użycia słów. Zanim ponownie skierowały oczy w stronę elfa, Narhaimma prychnęła w taki sposób, jakby hamowała śmiech.
- Gdybym choćby przez chwilę podejrzewała moje osobiste przyboczne o podobną infantylność, nigdy nie dałabym im choćby cienia szansy na zagrzanie tego stanowiska - oznajmiła hrabina.
- Okrutne! - zaśmiała się Suona dziwnie uradowana tą wiadomością.
- Rozsiewanie czegokolwiek mijałoby się z celem - poinformowała z kolei Krinndara jej siostra, racząc go przy tym dość pobłażliwym uśmiechem. - Madame lubi mieć dostęp jedynie do pewnych i sprawdzonych informacji. Plotki nie są czymś, co mogłoby ją zainteresować.
Kąciki ust Narhaimmy uniosły się w subtelnym, acz pełnym zadowolenia uśmieszku i tam też pozostał do końca składanych przez Kiriego wyjaśnień. Podobnie jak hrabia, nie miała skłonności do przerywania innym i jedynie uprzejmie wydawała z siebie co rusz jakiś miękki dźwięk na znak, że słucha. Tak jakby położone na nim spojrzenie nie dawało tego dostatecznie jasno do zrozumienia. Kiedy wreszcie skończył, sięgnęła po niewielkie, srebrne szczypczyki i zaczęła przenosić jedną kostkę cukru po drugiej do pełnej naparu filiżanki. Robiła to z taką wprawą i dokładnością, że nawet pojedyncza kropla nie znalazła się poza naczyniem.
- Muszę przyznać, że nie brak ci elokwencji- zauważyła spokojnie. - Potrafisz czarować słowem i ciałem. Dokładnie tak, jak przystało na gorliwego wyznawcę Krinn, jak mniemam - podsuwając Krinndarowi drobną łyżeczkę do zamieszania herbaty o lekko owocowej, różanej nucie, ponownie sięgnęła po cukier. Dwie kostki. - Miło widzieć, że nie skończyłeś jednak między zębami jednego z pupilów Sebelliana albo jako kolejna, mokra papka, w które ostatnimi czasy lubi zamieniać innych jego mag.
Mówiąc to wszystko, podobnie jak i jemu wcześniej, hrabinie również nie drgnęła nawet brewka, mogąca świadczyć o przejęciu tematem niebanalnych metod pozbywania się niewygodnych zapewne osób. Mówiąc o "magu", Krinndar niemal od razu był w stanie zwizualizować przed sobą wiecznie nieprzejednaną facjatę Noxussa. Tak. Ten typ zdecydowanie pasował do roli kogoś, kto potrafiłby zamieniać innych w papkę. Prawdopodobnie już z pomocą samego spojrzenia.
- Nie jestem w każdym razie wyznawczynią Krinn, jeśli o to pytasz. Nie jestem przeciwna żadnemu bóstwu, ale również nie zamierzam wychodzić z siebie, żeby oddawać któremukolwiek większą cześć niż innemu. Pokładanie nadziei w ich interwencjach, podczas gdy mogę sama zarządzać swoim losu, wydaje mi się zbędne. Wielka szkoda, że nie wszyscy mogą powiedzieć to samo. Wierzysz, że pewnego dnia opuścisz te mury i że z woli Krinn znalazłeś się właśnie w takiej, a nie innej sytuacji. Czy tak samo będziesz w stanie spojrzeć na swój los, jeśli zamiast pozwolenia na powrót do domu, dostaniesz rozkaz pozostania tu do swojej śmierci?
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

214
POST POSTACI
Krinndar
Ręce same rwały się do kwiecia, lecz Kiri potrafił zatrzymać je przy sobie! By być pewnym, że nie złapie żadnego z kwiatków, by wsunąć je we włosy sobie, bliźniaczkom, czy nawet hrabinie, splótł palce i oparł ręce na padołku, ciesząc jedynie oczy. A kiedy dostrzegł sufit, odchylił się w krześle, niemal przewracając się ku tyłowi! Komnaty hrabiny były zdecydowanie przepiękne! Czy kobieta widziała zachwyt, który błyszczał w jego źrenicach?

Kiedy zwrócił spojrzenie ku Shimie i Suonie, jego twarz przyozdabiał szeroki uśmiech.

- Czyli uznałyście to za pewne i sprawdzone informacje? Co jeszcze przekazałyście pani hrabinie? - Jego uśmiech przybrał nieco na drapieżności. Opinie bliźniaczek mogły zaważyć na tym, czy Krinndarowi uda się przeciągnąć madame na stronę Krinn! - Ach, wolę nawet nie myśleć, co muszą o mnie mówić w posiadłości! Przyznam, że... moje początki tutaj... były dość nieudane. - Wahał się, dobierając słowa, by pokazać, że zdaje sobie sprawę z własnych błędów. Jego przerażenie i nieobycie ze sprawą wpłynęło na częstą panikę i rozpacz, która rzutowała na jego zachowanie w niezbyt korzystny sposób.

Nie zauważył nawet, że Narhaimma nie przerywa mu, choć być może powinna. Kiri lubił mówić i korzystał z przywileju dojścia do głosu, gdy tylko go otrzymywał. Z pewnym zafascynowaniem obserwował, jak kobieta nakłada kostki cukru do jego filiżanki.

- Twoje słowa są zbyt łaskawe, pani. - Skłonił skromnie głowę, bez problemu przyjmując komplementy. - Staram się służyć Krinn tak, jak tylko potrafię, słowem, ciałem, czynem! Dziękuję. - Podziękował lekko, lecz nie za jej opinie, a za łyżeczkę do herbaty. Kolejne słowa kobiety kazały mu jednak zatrzymać się na moment, a jego uśmiech odrobinę zbladł. Wspomnienie Noxussa nie było na miejscu. Psuło przyjazną atmosferę! Cóż za nietakt! Sebellian zabronił mówić o sprawach klatek i śmierci, dlatego Kiri postanowił nie komentować sprawy. Informacja o mokrej papce była nowa i Krinndar dałby wiele, by jej nie poznawać. - Nie ma niczego złego w żadnej z postaw, pani. - Pociągnął temat bogów, mieszając w filiżance. - Pani Krinn pozwala mi wybierać ścieżki, ale jej gesty są tylko wskazówkami. To, co zrobię, ostatecznie zależy od mojej decyzji. - Wyjaśnił, broniąc swojego spojrzenia na świat. - Wierzę, że opuszczę te mury. Tak zostało mi obiecane i przykazane, wiem też, że Krinn ma co do mnie inne plany. Muszę wierzyć, że pan hrabia wybierze wedle jej woli. Nic nie stoi na przeszkodzie, żebym był tu częstym sługą, jeśli tego będzie życzył sobie pan Sebellian. Zresztą, ja również cenię sobie jego towarzystwo. I towarzystwo Leosia, rzecz jasna! - Rozjaśnił się na nowo. - To znaczy: Leopolda. To taki kochany chłopak!
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

215
POST BARDA
Bliźniaczki z całą pewnością nie należały do łatwych przeciwników, gdy w grę wchodziło starcie na pewność siebie. Odpowiadając na uśmiech Krinndara zza pleców hrabiny własnymi uśmiechami, jednocześnie psotnymi co i w pewnym sensie zalotnymi, w idealnej synchronizacji przekrzywiły głowy - jedna do lewego, druga do prawego ramienia.
- Wszystko, co przekazujemy - zaczęła Suona.
- Musi być sprawdzone i uznane za prawdziwe - dokończyła Shima.
- Twoje pochodzenie.
- Twoje dzieciństwo.
- Osoby, którym jesteś bliski.
- Osoby bliskie tobie.
- Twoją osobowość.
- Twoje naleciałości.
- Twoje przybycie do rezydencji.
- Twoje poczynania w jej murach.
Dziewczyny wyliczały przez chwilę na zmianę, dając Krinndarowi do zrozumienia, że nie tylko drobne banały dotyczące jego małych wpadek mogły dotrzeć do tej pory do uszu hrabiny. Nie były też pierwszą lepszą parą donosicielek. Były najwyraźniej jej uszami i oczami tam, gdzie sama nie mogła ich mieć. Mogły najprawdopodobniej sięgnąć znacznie dalej poza tereny posiadłości i zrobić to bez zwracania na siebie szczególnej uwagi, jeśli tylko chciały. Czy jednak aby na pewno nie blefowały? Elf nie znał ich co prawda długo, ale był w stanie założyć się o całą posiadaną garderobę oraz podarki od Sebelliana, że nigdy nie wygrałby w karty z ich pokerowymi twarzami. Swoją drogą, czy hrabia naprawdę nie wiedział, kim były? Czy może po prostu aż tak bardzo go to nie obchodziło?
Mieszająca łyżeczką w swojej herbacie Narhaimma (a robiła to z tak wyćwiczoną wprawą, że mimo płynności swoich ruchów ani razu nie obiła nią o brzeg porcelany), obserwowała reakcje Kiriego spod ciemnych rzęs. Po niej niestety także niełatwo było powiedzieć, jakie uczucia mogła żywić względem wychwalanej przez niego bogini, czy filozofii, jaką kierował się w swojej służbie. Mógł dostrzec jednak, że nieco bardziej przymrużyła w pewnym momencie oczy. Nie w ten sam, drapieżny sposób, w jaki zwykł robić to jej mąż, o nie. Gdy to robiła, jej spojrzenie stawało się dziwnie osobliwe.
- Na jakiej jednak podstawie stwierdzasz, że mój mąż dotrzyma danego ci słowa? - zapytała wreszcie, ignorując próby odejścia od niewygodnej elfowi części tematu. - Skoro nie wiesz, jakim naprawdę jest człowiekiem poza pierzynami, czy naprawdę zamierzasz na ślepo powierzać mu swój los? Naiwność bywa czarująca, ale i niestety zgubna. Zaprosiłam cię tu dzisiaj sądząc, że być może będziesz chciał znaleźć inne rozwiązanie swojego problemu. Musisz wiedzieć, że choć nie zwykłam się wtrącać w sprawy dotyczące tego lekkomyślnego mężczyzny, leży mi na sercu los osób, które zdołały zaskarbić sobie sympatię zarówno mojego syna, jak i jego młodego rycerza. Jeśli znikniesz pewnego dnia bez słowa, ciężko będzie mi pocieszyć tę dwójkę.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

216
POST POSTACI
Krinndar wpatrzył się w Shimę i Suonę, niezbyt inteligentnie pozostawiając w ustach łyżeczkę (chciał oblizać ją tuż po tym, jak zamieszał w filiżance (oczywiście stukając o ścianki tak, że aż dzwoniły niczym jego tamburyn!!)). Obserwował dziewczęta, samemu przekrzywając głowę. Przez myśl przeszły mu wspomnienia zabawy z Sebellianem, ale nie potrafił sobie przypomnieć, czy bliźniaczki robiły wszystko w takiej zgodzie i harmonii również wtedy! Jeśli tak było, to nic dziwnego, że hrabia je zapraszał, mimo ich służby jego żonie!

- Szpiegujecie mnie? - Dopytał dla jasności, otwierając na koniec lekko usta, by przypominać typowego mintaja. - Obserwowałyście mnie i nawet nie przyszłyście się przywitać? - Zarzucił im wprost, bo było to niegrzeczne! - Ucieszyłbym się, gdybym was zobaczył! I co to znaczy: naleciałości? - Jego spojrzenie powędrowało ku hrabinie. Skoro wiedziała już wszystko... - Na rozpustę Krinn! - Zawołał ku sufitowi. - Wiesz już o mnie zbyt dużo, pani! Nic się nie ukryje!

Sposoby na uniknięcie złych tematów nie działały na Narhaimmę. Kobieta nie pozwalała sobie wcisnąć bzdur, niestraszne jej były zmiany tematów! Hrabina nie była kimś, z kim Kiri mógł sobie łatwo pogrywać!

- Pani hrabino kochana, a co mi innego zostało? - Powiedział jej wprost, porzucając swoją maskę wesołego chłopca. Kiedy uświadamiała mu, w jakie bagno wpadł, nie interesowały go już nawet piękne freski na suficie i złoto kotar! - Jeśli będę próbował uciec, to umrę. Jeśli zostanę... to, jak mówisz, również umrę? Muszę ufać Sebellianowi. - Pożalił się krótko. - Chcę wrócić do mojej mamy, o której już pewnie wiesz. Zamartwia się o mnie, jestem tego pewny. Chcę wrócić do świątyni... Na boginię, jeśli wyjdę z tego cało, przysięgam, że wrócę do akolitu! - Złożył przed sobą dłonie w obietnicy, którą ciężko będzie mu spełnić! - Co mam robić, pani? Jak uratować skórę i nie rozzłościć Sebelliana? Nie wiem, co on tu robi, nie wiem nic o ludziach w klatkach, ani o Noxussie! Przysiągłem mu, że wszystko zapomnę! - Westchnął ciężko, opuszczając wzrok na własne dłonie. - Ale nie chcę zapominać Leosia, ani Selima...

Jego herbata pozostała chwilowo nietknięta.
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

217
POST BARDA
Mimo że obie bliźniaczki potrafiły działać w niewyobrażalnej harmonii i wzajemnej, nieraz zatrważającej wręcz zgodności, która kazała czasem zastanawiać się, czy aby nie potrafią czytać sobie w myślach, umiały działaś także z osobna. Ich synchronizacja była jednakowoż umiejętnością nie tylko rzadko spotykaną, ale też wyjątkowo widowiskową.
Minimalnie niższa od swojej siostry Suona zaśmiała się jako pierwsza.
- Na tym polega dyskrecja! - poinformowała Kiriego, puszczając do niego zaczepnie oczko.
- Nic czego się dowiedziałyśmy, nie dotarło do uszu innych niż samej Madame - dodała Shima.
- Jeśli cię to uspokoi, zawsze weryfikuję w ten sposób wszystkie osoby, których choć jedna stopa przestępuję progi naszych murów - dołączyła hrabina, której brwi tylko trochę zmarszczyły się, kiedy elf podzwaniał szaleńczo łyżeczką o filiżankę. - Nawet jeśli to do Sebelliana i jego gwardii należy pilnowanie porządku w tym miejscu, czuję się dużo spokojniejsza, robiąc pewne rzeczy na własną rękę.
Upijając nieco herbaty ze swojej filiżanki, Kiri mógł zauważyć, jak usta Narhaimmy podwijają się w kącikach w pełnym satysfakcji uśmieszku. Wydawało się nawet, że nabrał nieco na ostrości i wyrazistości, kiedy wreszcie zaczął się zwierzać ze swoich faktycznych obaw oraz wątpliwości.
- Gdyby zabrakło osoby, którą mógłbyś rozzłościć - zaczęła niebywale spokojnie hrabina, odstawiając swoją filiżankę z powrotem na spodek. - Gdyby zabrakło osoby, która mogłaby cię ukarać - kontynuowała, pochylając się w jego stronę. Policzek podparła wdzięcznie na wierzchu dłoni, tym razem zaszczycając do Krinndara uśmiechem tak czarującym i tak ujmującym, że nawet te niekoniecznie atrakcyjne brwi czy nos przestawały mieć znaczenie. - Czy nie byłoby to idealne rozwiązanie? Za moim osobistym przyzwoleniem mógłbyś wchodzić i wychodzić z całą swobodą, na jaką tylko miałbyś ochotę. Ani Selim, ani Leopold, ani nikt inny nie musiałby o tobie wtedy zapominać.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

218
POST POSTACI
Krinndar
Kiri potoczył spojrzeniem po Suonie i Shimie, chociaż wcale nie podobały mu się ich śmiechy. Nie dość, że został zamknięty w posiadłości, to jeszcze śledzono każdy jego krok! Nie miał za grosz prywatności, gdy dwie półorczyce miały go na oku. Zrozumiał, że powinien bardziej uważać.

- A komu te informacje przekazała madame? - Dopytał, przenosząc wzrok na hrabinę. Nie była nieprzyjemna do oglądania, ale teraz jawiła mu się zupełnie inaczej, niż wcześniej, niż wtedy, gdy celowała do Sebelliana z kuszy. - Nie jestem zagrożeniem. - Wytłumaczył się i naprawdę szczerze w to wierzył. Był tylko Krinndarem, tylko młodym elfem, który nikomu nie życzył źle! - Ale potrafię zrozumieć pani obawy. Rozumiem, że... pani mąż ma niecodzienne zainteresowania.

Bo ludzie w klatkach musieli mieć jakiś cel! Kiri nie chciał wierzyć, nie wierzył, że nieszczęśnicy zamieniali się w krwawą papkę tylko dla rozrywki Noxussa. Z pewnością eksperymentowali, ale po co?

Elf nie zauważył nawet, kiedy zaczęły mu drżeć dłonie. Sytuacja wyssała z niego całe szczęście. Przynajmniej jeszcze nie płakał! Wszystko mogło się jednak zmienić, gdy hrabina rzuciła zawoalowaną propozycję.

- C-co..? Zabrakło? - Powórzył po kobiecie, otwierając szeroko oczy. Aż w uszach zaczęło mu szumieć, a w oczach pociemniało! Przecież nie mogła proponować czegoś takiego!! !- Nie chcę, żeby pan hrabia umierał! Nie chcę niczyjej śmierci! - Zawołał, zaciskając pięści na materiale własnych spodni. Nie wiedzieć kiedy wrzucił łyżeczkę do filiżanki. - Ale to nie ja o tym decyduję, prawda...? Dlaczego mi to mówisz, pani? - Nawet przez myśl nie przeszło mu, że to on mógłby być zabójcą.
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

219
POST BARDA
Zajęta popijaniem herbaty, Narhaimma nie otworzyła ust do odpowiedzi, w czym zresztą wyręczyła ją Suona:
- Madame nie odniosłaby żadnej korzyści z dalszego przekazania tych informacji - uświadomiła go cierpliwie ale stanowczo.
- Ponieważ nie ma w nich niczego szczególnego, z czego można by je odnieść - przytaknęła jej siostra, wzruszając lekko ramionami.
Krinndar nie mógł jeszcze wiedzieć, jak mocno na każdy, nawet najdrobniejszy gest i ruch ze strony swojej zwierzchniczki obie dziewczęta były w rzeczywistości wyczulone. Tak samo nie miał niestety prawa zdawać sobie sprawy z tego, że pozwalanie na to, aby udzielały odpowiedzi na bezpośrednio zadane jej pytanie, uchodziło w wyższych sferach za coś bardzo uwłaczającego drugiej stronie. Hrabina oczywiście musiała zdawać sobie sprawę z tej niewiedzy i świadomie ją wykorzystywać.
Przełom nastąpił, kiedy Krinndar wspomniał o "obawach" oraz "zainteresowaniach" hrabiego. Oczy kobiety otworzyły się komicznie szeroko, a jej usta pozostały lekko otwarte na kilka porządnych uderzeń serca. Nawet nie zwróciła uwagi na Shimę, która wyswobodziła filiżankę z jej palców i odstawiła ją z powrotem na stół. Wtedy też szlachcianka zachichotała, czym prędzej jednak przytykając dłoń. Chichot ten jednak szybko przerodził się w śmiech i to śmiech tak pełen rozpuku, że gdy wreszcie nieco zelżał, kobieta musiała zacząć wachlować się dłonią dla ostudzenia ciemnych rumieńców.
- Chyba już rozumiem, dlaczego Sebellian się ciebie nie pozbył - oświadczyła, wciąż lekko się wachlując. - Jesteś zabawny, to muszę ci przyznać. Jeśli jednak mówiłeś poważnie, pozwól, że cię nieco oświecę - poprawiła się nieco w krześle i odgarnęła włosy, które opadły jej na lewe oko. - Życie prywatne mojego męża z reguły obchodzi mnie tak samo mocno, jak moje życie jego. Wcale - parsknęła raz jeszcze i pokręciła w niedowierzaniu głową, zupełnie jakby sama myśl, że mogłoby być inaczej, wydawała się niedorzeczna.
Wiele rzeczy wskazywało co prawda na to, że ani pożycie, ani sama relacja dwójki nie odznaczała się ciepłem, ale jak daleko od siebie naprawdę byli, o tym Krinndar miał się dopiero przekonać. W bardzo stresujący dla niego niestety sposób.
- Zabrakło - potwierdziła hrabina, nie przestając się uśmiechać. - Dobrze słyszałeś i naprawdę, nie ma potrzeby, żeby aż tak nad tym dramatyzować. Nie jest ci w żadnym stopniu bliski, z tego co rozumiem. Obrzuca cię kilkoma świecidełkami i traktuje dokładnie tak samo przedmiotowo, jak każdą swoją zachciankę, nawet jeśli świetnie maskuje to swoimi uśmieszkami. Słyszałam, że odwaga nie jest twoją najmocniejszą stroną, dlatego na zachętę proponuję ci, hmm, pomyślmy~ Może możliwość spotkania się z jedną z kobiet, które cię wychowały? Tak się składa, że pod drobną przykrywką będzie dzisiaj towarzyszyć jednemu z moich gości.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

220
POST POSTACI
Krinndar


Krinndar poczuł się osaczony. Przeskakiwał spojrzeniem z bliźniaczek na hrabinę i z powrotem. Przyjemna herbatka w pięknym pałacu stała się tym, czym zawsze w towarzystwie szlachty (o ile nie było to sam na sam z Sebellianem).Mały, nic nie wart Krinndar nawet nie śmiał pisnąć, nie poczuł też, jak głowa sama mu opadła, jak plecy zgięły się służalczo. To oni byli górą, zawsze. On nie był niczym szczególnym. Niczym, co mogłoby przynieść korzyść. Pokiwał lekko, przyjmując do wiadomości ich słowa. Informacje o nim były bez wartości, jak w ogóle śmiał myśleć inaczej?

Zaskoczenie hrabiny było jednak dość niespodziewane. Krinndar przyglądał się jej uchylonym ustom i rozwartym powiekom, nim kobieta zaczęła chichotać. I choć śmiech był przecież pozytywną reakcją, w tym momencie Krinndar nie widział w tym nic dobrego. Jego ramiona zatrzęsły się z przestrachu, nie był w stanie odwrócić oczu, tym bardziej od tego, jak Shima zręcznie wyswobadza filiżankę z dłoni swojej pani. Tak wyćwiczonym ruchem, jakby była do tego stworzona. Służka idealna... Krinndar nigdy nie byłby w stanie osiągnąć tego poziomu. I chociaż widowisko było godne podziwu, Kiri nawet się nie uśmiechnął, co więcej, zacisnął wargi jeszcze mocniej. Nie uważał się za zabawnego, nie teraz, gdy chciał wybrnąć z rozmowy w najmniej bolesny sposób. Dlaczego nie mógł nadal spędzać czasu z Sebellianem? Owinąć wokół niego ramiona i oddać się rozkoszy? Dlaczego hrabina musiała wszystko utrudniać?!

- Nie jestem tu po to, by was oceniać, pani. - Przypomniał, pisnąwszy słabiej, niż mała myszka w kącie. Nietrudno było go zdominować, nie widział sensu w stawaniu naprzeciw Narhaimmie. Zginanie karku zwykle lepiej rokowało na przyszłość. Jednocześnie żałował Sebelliana i jego żony, połączonych w tak niepasującą do siebie parę. Twarz odwróciła od nich nie tylko Krinn, ale też Osurela. Krinndar miał nadzieję, że jego pani pchnęła Narhaimmę w ramiona kogoś innego. Może Leosia? Może dlatego jego rycerz był tak powściągliwy w jego towarzystwie? By zachować czystość dla hrabiny? To musiało tłumaczyć wszystko.

- Nie jestem tu też po to, by doradzać w takich... Sprawach. - Stwierdził ostrożnie. - Pan hrabia jest dla mnie dobry. Pozbawił mnie wolności, ale pozwala mi korzystać ze swoich dóbr. - Postanowił usprawiedliwić Sebelliana. Spojrzał na swoje dłonie, wciąż zaciśnięte na materiale spodni, by powstrzymać drżenie. Gdyby tylko mógł zrobić coś podobnego z głosem, by nie zdradzał emocji!!

Propozycja Narhaimmy spowodowała jednak, że Kiri szybko poderwał głowę z powrotem ku górze. Wpatrzył się w kobietę jak w ostatnią deskę ratunku. Była jego przekleństwem, ale i błogosławieństwem,

- Ciocia? - Mruknął bezwiednie. Nie było ważne, która! Ciocia mogła mu pomóc!! - Bardzo, bardzo chciałbym ją spotkać! Ale nie chcę, żeby Sebellianowi stała się krzywda! Moja pani, jesteś dla mnie taka brutalna! - Jęknął, a tracąc wszelkie siły, teatralnie opadł na blat stolika, by schować głowę w ramionach. - Wpadłem w wasze sieci jak motyl w sidła pająka! Walczycie o mnie jak o zwierzynę, pani. Dlaczego?
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

221
POST BARDA
Widząc poddaństwo w postawie Krinndara, hrabina poprawiła się w siedzeniu i uśmiechnęła ze znacznie większą swobodą. W przeciwieństwie do swojego męża kobieta wydawała się nie być osobą biorącą jeńców. Potrafiła kusić i skłaniać do wykonania swojej woli, ale nie używała w tym celu miękkich słówek czy delikatnych gestów. Próżno wyczekiwać było od niej poprowadzenie za rękę lub pogłaskania po głowie. Jej spojrzenie było twarde i nieprzejednane. Była typem osoby znającym swoją wartość i najprawdopodobniej rzadko uznającym wartość innych bez dobrego powodu.
- Myślę, że wciąż czegoś tu nie rozumiesz - zwróciła mu uwagę, odrobinę nachylając się w jego kierunku nad stołem. Z jakiegoś powodu przywiodło to Krinndarowi na myśl węża szykującego się do ataku lub może drapieżnego ptaka, przygotowującego się do opadnięcia na ofiarę z dużej wysokości. Narhaimma nie tylko wydawała się teraz jakaś straszniejsza, ale nawet nieco większa. Czy może to on zmniejszył się sam w sobie? - Daję ci możliwość dokonania wyboru i to od ciebie zależy, czy przyjmiesz moje warunki. Możesz zobaczyć się ze swoją ciocią albo pozostać wierny mojemu mężowi - i nie otrzymać pozwolenia na zobaczenie się z jedyną osobą z zewnątrz, która być może zdolna była udzielić mu wsparcia lub przynajmniej oparcia - dało się niemal usłyszeć niedokończoną część. - Ostateczne słowo wciąż należy do ciebie i tylko do ciebie. Nie zamierzam zmuszać cię do zrobienia czegoś, na co się wcześniej nie zgodzisz. Mogę jedynie oferować należytą rekompensatę za ewentualne starania.
I czy nie było to jeszcze bardziej okrutne niż los zgotowany mu przez Leopolda i Sebelliana? Przypominając mu o tym, co stracił i do czego chwilowo nie mógł wrócić? Obiecując ponowną wolność w zamian za coś, czego być może będzie żałował do końca swoich dni? Mógł oczywiście przyjąć propozycję tylko po to, żeby później zastanawiać się nad wykręceniem z niej, ale czy to w ogóle możliwe?
- Mój mąż cię lubi - stwierdziła gładko. - Minęło trochę czasu, odkąd znalazł się ktoś, kogo mogłabym wykorzystać w tej sposób. To jedyny powód.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

222
POST POSTACI
Krinndar
Krinndar nawet nie podniósł głowy. Blat stolika był chłodny i zapewniał większe wsparcie, niż którakolwiek z osób obecnych w pokoju. Nawet Shima i Suona nie zlitowały się nad nim w tak okropnym momencie! Kiri z pewnością wolałby głaskanie po głowie, bo groźby były zbyt trudne do przełknięcia.

Elf zacisnął powieki. Nie chciał patrzeć na nic i na nikogo. Chciał zniknąć! Nie mógł jednak wiecznie leżeć na blacie... potrzebował paru głębszych wdechów, nim w końcu udało mu się podnieść głowę i spojrzeć na hrabinę.

- Nie mogę, pani. - Powiedział wprost, choć z pewnym wahaniem, wynikłym bardziej z przestrachu niż rzeczywistej niepewności co do podjemowanej decyzji. Oparł brodę na własnych ramionach, wciąż wspartych o stół. - Co powiedziałbym cioci? Że wrócę do domu, ale najpierw muszę zabić hrabiego? Kochana, jeszcze parę minut temu trzymał mnie w ramionach, jest dla mnie dobry i... nie chcę go zabijać. Nie chcę nikogo zabijać, nie byłbym w stanie. - Wyjaśnił. - Nie mogę pani pomóc. Czy mógłbym... wrócić już do pokoju?
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

223
POST BARDA
Wzrok hrabiny, nieprzerwanie w niego wpatrzonej, był twardy i nieprzejednany. Nieważne jak łagodne wydawały się jej rysy, delikatnie uniesione kąciki ust oraz zrelaksowana postawa, oczy wciąż zdradzały prawdziwy charakter oraz zamiary. Zwłaszcza sposób, w jaki zwęziły się i niemal zaogniły w niewypowiedzianym niezadowoleniu, kiedy Krinndar wreszcie postanowił wyrazić swoją opinię. Złość, jakkolwiek zimna i nieprzychylna, nie trwała wbrew pozorom długo. Kobieta wyprostowała się w siedzisku i skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej. Stojące za nią bliźniaczki obserwowały wszystko z podwojonym zainteresowaniem.
- Szkoda - stwierdziła w końcu. - Minęło trochę czasu, odkąd udało mi się zaskoczyć czymś Sebelliana. Bądź tak miły i przekaż mu przynajmniej to, o czym tutaj dzisiaj rozmawialiśmy, hm? Możesz ubarwić nieco scenariusz, jeśli masz ochotę. Podobno masz do tego talent.
Hrabina przeciągnęła się lekko, a następnie niespiesznie wstała ze swojego miejsca, aby okrążyć stół i stanąć obok Krinndara. Wyciągając jedną dłoń, chwyciła go lekko acz stanowczo za twarz i przekręciła jego głowę w swoją stronę.
- Moja oferta pozostaje aktualna, na wypadek, gdybyś jednak zmienił zdanie - poinformowała go z zimnym uśmieszkiem. - Może się jeszcze okazać, że koniec końców będę tutaj twoim jedynym ratunkiem. Shima? Odprowadź naszego gościa.
Wypuszczając Kiriego z objęć swoich palców, Narhaimma odstąpiła o krok z nie do końca usatysfakcjonowanym, ale i nie do końca niezadowolonym wyrazem twarzy. Pół orczyca usłużnie skinęła głową, kierując się w stronę drzwi, które też zaraz otworzyła na oścież. Wyglądało na to, że Kiri był... Wolny?
Wtem wyczuwalne pod stopami wstrząsy zatrzęsły całą rezydencją. Nie były na tyle mocne, żeby zdołały kogokolwiek przewrócić, ale dostatecznie niespodziewane, żeby wprowadzić w panikę. Potwierdziły to zresztą krzyki zaskoczonej służby, dobiegające z korytarza oraz ledwie słyszalny, zduszony okrzyk hrabiny, która asekuracyjnie złapała się stolika.
Wstrząsy tego typu nie były powszechne w tych regionach od setek lat.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

224
POST POSTACI
Krinndar
Z jakiegoś powodu Kiri spodziewał się uderzenia. Czy bicie nie byłoby odpowiednim sposobem na pokazanie, jak niezadowolona jest hrabina z nieposłuszeństwa? Była przerażająca i Krinndar już rozumiał, dlaczego nie układało się między nią i jej mężem. W porównaniu, Sebellian był dla niego tak bardzo, bardzo dobry! Krinndar nie był do końca pewien, czy dobrze zrozumiał kobietę - czy miał przekazać hrabiemu, że ta knuje spiski na jego życie?! Nie śmiał jednak dopytywać, a jedynie energicznie pokiwał głową.

- Tak jest. - Jęknął żałośnie. Zacisnął powieki, gdy palce kobiety znalazły drogę do jego twarzy. Dotyk niemal palił, choć może Kiri po prostu czuł ogień swoich własnych policzków? Potrzebował paru długich sekund, by ponownie otworzyć oczy i zwrócić je ku swojej kusicielce. - Dziękuję, pani. - Dodał, choć sam nie wiedział, za co dziękuje. Za pozostawienie sprawy otwartą? Za to, że mógł zabić Sebelliana, gdy przyjdzie mu na to ochota?!

Nie miał pojęcia, co o tym myśleć. Pozostawiony na wolności, spojrzał na Shimę, niewerbalnie prosząc ją, żeby jak najszybciej zabrała go do pokoju. Jak najdalej od hrabiny! Elfik ledwie oderwał pośladki od krzesła, gdy pałacem zatrzęsło. Od razu opadł ponownie na siedzenie i złapał się stolika, dzieląc podporę z Narhaimmą.

- Co to!? - Zapytał, bo przecież nie mógł mieć pojęcia. Dla mieszkańców takie wstrząsy mogły mieć nieco więcej sensu. - To Noxus?! To przez jego eksperymenty?!
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

225
POST BARDA
Podczas gdy hrabina starała się odzyskać swój pewny wyraz twarzy, walcząc jednocześnie z drżącymi pod nią nogami, Shima i Suona znalazły się przy ziemi w kuckach. Lekko opierając knykcie o podłogę, rozglądały się czujnie, zupełnie jakby mogły w ten sposób wypatrzeć źródło zamieszania. Po raz pierwszy odkąd Krinndar je znał, marszczyły brwi w skupieniu, łypiąc na wszystkie strony niczym wyjątkowo przejęte psy stróżujące.
Ziemia wciąż drżała im pod stopami, powodując pobrzękiwanie lekko podrygującej na stole zastawy. Całkiem możliwe, że sam stolik drżał bardziej dzięki dwóm, poruszonym całym zajściem osobom, jakie się go trzymały niż wibracjami pod ich stopami.
- Osobiście każę wyrzucić tego brutala na zbity pysk, jeśli umoczył w tym choćby jeden, krzywy paluch! Przysięgam! Jeśli tylko dekoracje uległy jakiemukolwiek uszkodzeniu przez tego zielonego klauna...! - krzyczała Narhaimm, całkiem udanie zamaskowując swój strach złością wobec orkowego czarnoksiężnika.
Ledwie hrabina skończyła się odgrażać, gdy trzęsienie w końcu ustało. Wszyscy mogli w końcu odetchnąć z ulgą.

...A przynajmniej tak im się wydawało.

Chwilę później, gdzieś w oddali odezwał się dzwon. Jeden, później drugi, jakby nieco dalej, jeszcze kilkanaście uderzeń serca po nim trzeci - ten już znacznie bliżej. Był to odgłos dzwonów wież strażniczych, rozlokowanych w strategicznych punktach w całym Taj'cah oraz jego okolicach. Ich serca poruszane były do pracy wyjątkowo rzadko, z reguły w takcie wyjątkowo ważnych uroczystości, lecz wówczas wszystkie winny bić w tym samym rytmie. Teraz było zgoła inaczej, ponieważ nawet osoby nieobeznane z zasadą działania dzwonnic, miały prawo poczuć niepokój pod wpływem równie nieoczekiwanego alarmu.
Hrabina wyglądała na zaskoczoną. Jedną dłoń przycisnęła do klatki piersiowej, drugą wezwała do siebie swoje półorcze służki.
- To... Alarm? - spytała dla pewności, ściągając usta w cienką linie. Kobiety zgodnie skinęły głowami. - W porządku... Bez paniki... - mruknęła bardziej do siebie, rzucając Krinndarowi krótkie spojrzenie. - Suona.
- Madame - odpowiedziała orczyca.
- Każ przygotować wóz. Ja pójdę posłać ludzi po Selima. Shima.
- Madame - potwierdziła.
- Dołączysz do nas na dziedzińcu, kiedy skończysz - przykazała, odstępując od stolika i obracając się z niemałym rozmachem, sama skierowała długie kroki w stronę wyjścia bez dalszego słowa wyjaśnienia.
Nogi Krinndara wciąż lekko pod nim drżały, mimo że trzęsienie ustało.
- W porządku? - spytała Shima, lekko szturchając go w łokieć. - Choć. Sprawy się chyba pokomplikowały. Lepiej, żebyś nie kręcił się teraz samopas.
Foighidneach

Wróć do „Stolica”