Rezydencja hrabiego Napier

196
POST POSTACI
Krinndar


Elfi magnetyzm Krinndara działał nawet na dzieci, co tylko potwierdził przypadek Selima. Kiri uśmiechnął się szeroko w odpowiedzi na rozpromienienie się chłopca.

- Masz jeszcze czas, kochany. - Powiedział miękko, na moment chwilę mocniej ściskając dłoń małego towarzysza. - Z pewnością będziesz wyższy, niż ja. A wtedy dziewczynki też będą już kobietami, więc będą dla ciebie ciekawsze. - Pocieszył go, mając pewność, że właśnie tak będzie. Gdy hormony uderzą do głowy, nie będzie miał żadnych innych zainteresowań, jak tylko dziewczynki i, daj Krinn, chłopcy, a także wszystko pomiędzy! Skoro jednak mały Selim nie tłumaczył braku zażyłości między jego mamą i tatą, należało pominąć temat. Wystarczyło, że Sebellian chwalił Krinn na swój sposób, jego żona z pewnością miała również jakieś możliwości rozładowania seksualnej energii. Świat był w równowadze.

Kiri zagwizdał cicho.

- W śpiewaniu na jarmarku nie chodzi o to, kto jak śpiewa, ale o zabawę. - Pouczył dziecko jak mentor, którego mały panicz zdecydowanie nie potrzebował. - I każdy tańczy tak, jak czuje! Możesz tańczyć na scenie, z nami, jeśli dobrze potrafisz. Może później mi pokażesz? - Zaproponował, nie zdając sobie w ogóle sprawy z możliwych konsekwecji. Sebellianowi mogło nie podobać się jego nastawianie syna wobec rozrywek pospólstwa. - W porządku! Podoba mi się taki układ. Nauczymy siebie oboje o naszych światach. Pomożemy sobie nawzajem! I może w końcu zrozumiem, dlaczego wszyscy oskarżają mnie o zaczepianie rycerzy! Ja tylko przyniosłem im bułeczki! - Za miły gest dostał karę w postaci łupnia spuszczonego Leosiowi... Wciąż nie sądził, by była to jego wina. To nie miało najmniejszego sensu!

W jednym momencie każdy włosek na ciele Krinndara stanął dęba, a ramiona pokryły się gęsią skórką. Oczywiście, że rozważał spotkanie z Sebellianem, ale jeszcze nie teraz! Może... Jutro? Może za parę dni? Ale nie teraz, gdy kurz po bałaganie, jaki narobił, jeszcze na dobre nie opadł, a oko Leosia w pełni nie podpuchło! To, co musiał zrobić Kiri, to zachować dobrą minę do złej gry. Zignorować serce, które biło szybciej niż podczas najgorątszego zbliżenia, powstrzymać drżące kolana, które działałyby dobrze tylko w czasie ucieczki.

Na domiar złego, hrabiemu towarzyszył Noxuss, a samo wspomnienie klatek sprawiło, że Krinndarowi zakręciło się w głowie. Bez pudła mógł ocenić, że z jego twarzy odpłynęła cała krew. Zrobiło mu się słabo.

- Mój panie. Szanowny... Panie orku. - Krinndar, choć był bliski omdlenia, przywdział na twarz piękny uśmiech i starał się powstrzymać drżenie głosu. Gdy młody uwolnił jego dłoń, skłonił się zarówno przed hrabią, jak i przed magiem. Nie było to skinienie głową, a pełen ukłon, dłonią niemalże zamiótł posadzkę. Wyprostowawszy się, nieco nierozmyślnie wlepił wzrok w twarz Sebelliana, gdyż był milszy dla oka niż Noxuss. Hrabia był w istocie niebrzydki, ale był blisko. Zbyt blisko!! - Jakiż to zaszczyt, móc widzieć cię dzisiaj po raz kolejny! Tak, zwiedzam, muszę przyznać, że to doprawdy piękne miejsce. - Słodził, nie spuszczając oczu z twarzy mężczyzny. Nie był w stanie odwrócić wzroku. Czy widział podpuchnięte powieki? Zaczerwienienia? Wcześniejszą rozpacz?! - Młody panicz Selim był tak miły, że zaproponował odprowadzenie mnie na spoczynek, przejmującą od moich opiekunów! To takie miłe z jego strony!! Obawiam się, że sam mógłbym... Zabłądzić? - Głos nieco mu się załamał. - Mógłbym trafić na nieodpowiednie... Osoby?? Haha... Może ty przejmiesz mnie teraz i pójdziesz ze mną, mój kochany panie? Jeśli nie jesteś zbyt zajęty? Gdybyś miał choćby chwilę?
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

197
POST BARDA
Czy wizja dorastających dziewczynek zrobiła na Selimie wrażenie - ciężko było orzec. Myśl przerośnięcia osoby tak wysokiej przecież w jego oczach, jak Krinndar, robiła na nim i bez tego wystarczająco duże wrażenie. Oczy błyszczały mu już na samo wyobrażenie.
- Nie chodzi o to, kto jak śpiewa? Ani tańczy? - powtórzył z mieszaniną zgrozy i podziwu zarazem. - Ale... Jak to? Gdybym nie nauczył się tańczyć, nie pozwolono by mi nawet pokazać się na żadnym balu albo bankiecie! Nauczyciel powiedział raz, że ośmieszyłbym tym tylko siebie i swoją rodzinę. Ale na jarmarku... Można śpiewać, nie umiejąc śpiewać i tańczyć, nie wiedząc jak tańczyć...?
Przez chwilę chłopak wyglądał, jakby otworzył się przed nim zupełnie nowy świat. Świat, który mimo niedorzeczności zasad, jakimi najwyraźniej się kierował, aż kusił, żeby go eksplorować!
- Bardzo chciałbym zobaczyć jarmark... Jeśli obiecasz, że pokażesz mi kiedyś jeden, nauczę cię, czego tylko chcesz! Bo wiesz, podobno twój język i maniery były kompletnie beznadziejne! A tego żadne bułeczki nie uratują!
Czy jego maniery przy styczności z rycerzami były złe, czy też Selim nieco wyolbrzymiał prawdę, tego Krinndar nie miał się dowiedzieć w najbliższych momentach. Nie, kiedy na horyzoncie pojawił się człowiek, mogący pełnić rolę zarówno kata, jak i zbawiciela, gdyby o tym wszystkim usłyszał. Wciąż zbyt mało czasu ze sobą spędzili, żeby mógł to ustalić.
Przyglądając mu się z rosnącą ciekawością, Sebellian lekko obnażył zęby i klepnął Noxussa w potężne ramię.
- No, "panie orku"? Pokaż no nieco dobrych manier, kiedy i tobie je okazują - zachęcił, na co ork zmarszczył się w miarę możliwości jeszcze bardziej, a następie w towarzystwie wywracanych oczu, wydał z siebie warkot. Odgłos... akceptacji dla powitania? Być może? Zaraz po tym, sam zaczął się przyglądać Krinndarowi z pewnym zainteresowaniem, by po czasie wygiąć lewy kącik ust w minimalnym, acz wciąż pojawiającym się na jego twarzy cieniu kpiącego uśmieszku. Elf mógł być niemalże pewien, że ten wyczuwa lub najzwyczajniej dostrzega jego strach. Wyglądał na takiego, który potrafił rozpoznawać tego typu rzeczy. Być może zresztą nie tylko on.
Mrużąc delikatnie oczy i nie dając po sobie wiele poznać, hrabia przysłuchiwał się jego tłumaczeniom tylko po to, by na końcu uśmiechnąć się szeroko.
- A zatem mój syn, ten sam syn, który powinien teraz kończyć zajęcia z literatury i historii, o ile mnie pamięć nie myli, postanowił zabawić się w przewodnika, ignorując nie tylko swoje obowiązki, ale również odsuwając je od osób, którym zostały one przeze mnie przydzielone - nie zapytał, a oznajmił głosem, w którym krył się ten sam chłód, jakiego elf mógł doświadczyć poprzedniego dnia, kiedy to Sebellian dostał informację od jednego ze swoich ludzie, jakoby jego małżonka domagała się dopełnienia obietnicy przybycia na trening syna. Stojący obok Selim poczerwieniał na twarzy, przez dobrą minutę zamykając i otwierając na zmianę usta.
- Ja... J-Ja... - zająknął się, słyszalnie zestresowany odkryciem przez ojca jego, wydawać by się mogło, całkiem drobnych przewinień. - Ja tylko chciałem...! - udało mu się wreszcie wydusić tylko po to, żeby jedno spojrzenie ze strony Sebelliana zamknęło mu usta na amen. Było to spojrzenie bardzo dalekie kochającemu rodzicielowi.
- Zapewne uważasz, że twoje wczorajsze, ledwie zadowalające wyniki na polu treningowym, były wystarczające, żeby uznać, że dalsza nauka czegokolwiek innego niż szermierki jest ci od tej pory zbędna? - zaoferował oschłą sugestię hrabia, na co jego syn jedynie skurczył się w sobie. - Skoro tak bardzo zależy ci na dalszym ośmieszaniu się przed twoim kuzynostwem, droga wolna. Jeśli któryś z nich okaże się nadawać lepiej na mojego następcę, pamiętaj jedynie, że tylko do siebie będziesz mógł mieć o to pretensje.
Kończąc z absolutnie zawstydzonym Selimem, Sebellian westchnął z irytacją, odgarnął pojedynczy, wpadający mu do oczu kosmyk, a następnie wrócił swoim zainteresowaniem do Kiriego, do którego wyciągnął rękę i niespodziewanie pstryknął go w środek czoła.
- Jakkolwiek chętnie zająłbym się teraz czymś innym, niż własnymi, dość naglącymi zobowiązaniami, obawiam się, że obecny tu Noxuss gotów byłby rzucić na mnie w końcu jakąś klątwę, jeśli nie dopnę dzisiejszego grafiku do samego końca - wyjaśnił. - Zajrzę do ciebie w wolnej chwili i mam wielką nadzieję - tu wykonał lekką pauzę, w trakcie której jego spojrzenie na dobry moment stwardniało. - Że będziesz już wtedy skory opowiedzieć ze szczegółami, jak naprawdę minął ci dzień.
Nie przestając się uśmiechać, położył dłoń na ramieniu Krinndara, ścisnął je lekko, a następnie odstąpił parę kroków i otworzył drzwi, które, jak się okazało, były tą samą sypialnią, w której został oryginalnie zakwaterowany.
- Życzę udanego wieczoru - dodał i razem z Nexussem depczącym mu po pietach wyminął ich dwójkę, aby udać się dalej. Szybko oddalające się kroki niedługo stały się jedynie wspomnieniem.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

198
POST POSTACI


Krinndar chciałby tłumaczyć dzieciakowi dalej to, jakimi prawami rządziły się jarmarki, ale nie mógł tego zrobić w towarzystwie hrabiego. Sebellianowi może nie zależało na tym, by jego syn ładnie tańczył, ale jego żona z pewnością miałaby coś na ten temat do powiedzenia. Selimowi mógł opowiedzieć o ludowych uroczystościach i występach przy innej sposobności.

- Obiecuję. - Powiedział jeszcze chłopcu Kiri, nim skupił się zupełnie na Noxussie i Sebellianie.

Krinndar łatwo mógł ocenić, że orczy szaman bał się hrabiego tak, jak wszyscy inni, choć tego po sobie nie pokazywał. Pan domu nie miał powodu, by zmuszać przerażającego zielonego do akceptacji jakichkolwiek powitań, ale jednak zrobił to dla własnej satysfakcji?? Elfik skinął głową orkowi po raz kolejny, jakby to miało w jakiś sposób pomóc mu uratować własną skórę. Nie chciał wracać do klatki! Nie śmiał wtrącić się w upominania dziecka; to nie była jego sprawa i nie był nikim, kto mógłby mieć na ten temat cokolwiek do powiedzenia, już to rozumiał. Wlepił spojrzenie w podłogę, dzieląc wstyd Selima, choć chłodne słowa nie były jemu przeznaczone. Chciał się tłumaczyć, chciał bronić chłopca tak, jak i on bronił jego...! Ale nie odważył się choćby pisnąć, zamiast tego ostatecznie odrywając spojrzenie od hrabiego i wlepiając wzrok we własne stopy, by chociaż w ten drobny sposób uciec. Poczuł, jak zaczynają drzeć mu ręce, a w gardle narasta panika.

Dotyk Sebelliana kazał mu wrócić do rzeczywistości, choć ani odrobinę nie załagodził jego nerwów.

- Przepraszam, że zająłem czas młodego panicza! - Wypalił, nim pomyślał. Decyzje Selima nie były jego decyzjami, ale gdyby nie on, dzieciak nie musiałby reagować i uciekać z lekcji. Z drugiej strony, i tak je opuścił, skoro znalazł się w kuchni! - I twój, mój panie.

Napomnienie Sebelliana sprawiło, że Krinndarowi zrobiło się słabo. Nie zastanawiał się nad niczym: w głowie miał pustkę, a w uszach szum. Strach już nie tylko go ogarniał, ale wypełniał jego każdą komórkę, był w każdym jego oddechu...! Gdyby nie to, że chwilowo zapomniał, jak się oddycha... Hrabia wiedział, do czego doszło, rycerze zdążyli się pożalić się i teraz jak nic - Sebellian wyciągnie konsekwencje!

- Selimie... Dziękuję. Wracaj do Leopolda. - Polecił chłopcu słabo, nawet na niego nie patrząc. Dzieciak miał lekcje, do których powinien wracać! Kiri narobił mu dość problemów!

Elf wbiegł do swojej komnaty - swojego więzienia - i zatrzasnął za sobą drzwi. Nie miał ochoty płakać, bo na to było za późno; miał ochotę krzyczeć!! Rzucił się na łóżko i wcisnął twarz w poduszkę, by pierze zagłuszyło jego wizg. Sebellian przyjdzie po informacje, ale nie będzie słuchał wyjaśnień. Krinndar miał jedną szansę i zaprzepaścił ją na zawsze!!
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

199
POST BARDA
Będący najpewniej we wcale nie lepszym stanie rozemocjonowania Selim, nie odpowiedział, a jedynie wydał z siebie podejrzanie płaczliwy pomruk, który dla świętego spokoju mógł zostać odebrany, jako sygnał zgody. Czy jednak takowym był, czy też nie, Krinndara najwyraźniej już to nie obchodziło. Pogrążony we własnej histerii oraz paranoi, miał sporo czasu, żeby wyżyć się na tylu poduszkach, na ilu tylko pragnął. A miał ich bądź co bądź do dyspozycji całkiem sporo.
Czas mijał powoli, mozolnie. Znana mu już z aparycji lecz wciąż nie imienia dziewczyna z pięknym warkoczem była pierwszą osobą, która odwiedziła go w jego tymczasowym "więzieniu". Nie po to, żeby go pocieszyć czy choćby zagaić rozmową, ale aby pospiesznie podać mu podwieczorek, skłonić się i czmychnąć tak szybko, jak się tam pojawiła. Podwieczorek składał się z zestawu znanych mu już słodkości, którymi nie miał okazji nacieszyć się kilka godzin wcześniej oraz słodkich racuchów. Ciekawe, czy został mu podany z inicjatywy Begonii.
Po podwieczorki czas jakby jeszcze bardziej zwolnił. Wieczór mijał w koszmarnej nudzie, kiedy nie miało się do kogo odezwać ani gdzie pójść. Na pólkach było sporo książek, którymi oczywiście można by się zająć, gdyby tylko przyszła komuś ochota. Większość dotyczyła co prawda nudnych zagadnień historycznych, ale znalazło się tam również kilka romansideł.
Leo zapukał do jego pokoju mniej więcej godzinę po podwieczorku.
- Mogę wejść? - dobiegło zza drzwi i jeśli tylko dostał twierdzącą odpowiedź, wszedł do środka.
Wyglądało na to, że zdążył się umyć i przebrać. Miał na sobie dużo lżejszą niż dnia poprzedniego zbroję. Wygodniejszą, zdawać by się mogło. Skórzaną. Przypominaj w niej raczej ochroniarza zamożnego kupca aniżeli rycerza. Tym, co przede wszystkim przykuwało jednak uwagę, był stan jego twarzy. Nieważne jak szybko zimna bryłka żelaza znalazła się przy jego brwi, praktycznie niemożliwym było uniknięcia opuchlizny. Nie tylko tam, ale również w kilku innych miejscach, gdzie wcześniej jawiły się świeżo wykwitające dopiero siniaki. Podczas gdy rozcięta brew wydawała się zadziwiająco porządnie zasklepiona, wcześniej nowe siniaki były już fioletowe. Wyglądały przez to co prawda gorzej, rzucając się mocniej w oczy, ale też o wiele starzej.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

200
POST POSTACI
Krinndar


Pokój był rzeczywiście złotą klatką, ale jakież miało to znaczenie, gdy na kolację hrabiemu zostanie podana pieczeń z rajskiego ptaka?! Zakopany między poduszkami Krinndar wkrótce opadł z sił. Gardło odmówiło współpracy w krzykach i żalach, ale nerwy nie pozwalały spać, choć samo zamknięcie oczu przynosiło pewną ulgę. Odpoczywając w samotności, Kiri czekał na swoją kolej, niczym w celi śmierci, oczekując na wyrok... Umysł podsuwał mu wiele scenariuszy, ale większość z nich była raczej spokojna, kojąca. Sebellian, który obraca sytuację w żart. Leo i Selim, którzy stają w jego obronie. Wreszcie kochana Begonia i Bibi, potwierdzające jego wersję, a ostatecznie i Noxuss, który gdzieś poszedł i nigdy nie wrócił...!

Czas dłużył się. Po wydarzeniach, które nigdy nie miały nadejść, przyszedł czas na śledzenie historii, które Kiri znał ze swojej trupy. W jego umyśle przesuwały się dialogi, rozbrzmiewały piosenki, pojawiały się układy taneczne, które przecież ćwiczyli bez wytchnienia! Jego iluzoryczne występy przerwało pojawienie się kogoś w pokoju. I choć ekscytował się, wierząc, że to Leo przyszedł go w końcu odwiedzić, szybko okazało się, iż była to tylko dziewczyna z warkoczem. Nie odezwał się do niej ni słowem, bo była rozczarowaniem przez sam fakt nie bycia Leopoldem. Łypał na nią z łóżka, przytulając do siebie jedną z większych poduch. Z pewnością pracowała dla Sebelliana!! Jak wszyscy w tym miejscu. Z pewnością doniesie mu, jeśli Krinndar zrobi choć jeden zły ruch, dlatego wolał nie zrobić żadnego. Odmawiał też jedzenia, choć tylko przez pierwsze minuty. Mając w pamięci to, co stało się z poprzednimi bułeczkami, poczęstował się jedną. A następnie drugą i trzecią... Pamiętał, by zostawić coś dla Leo. Coś, co wyglądało najlepiej i najsmaczniej.

Żadne książki nie mogły wypełnić mu czasu. Wierzył, że będzie miał na nie całą wieczność, o ile nie zginie tu i teraz, pokonany przez Sebelliana, w konsekwencji swoich własnych działań i dobrych chęci! Cierpiał, bo musiał cierpieć. Oby Krinn znów zwróciła ku niemu wzrok. Modlitwy zostały wysłuchane w momencie, gdy słodki Leo zapukał do drzwi. Kiri tym razem nie zamierzał stawiać czoła losowi - poddał się jego lekkim, acz wielce sugestywnym pchnięciom, odczuwanym gdzieś na poziomie lędźwi.

- Leo! - Krzyknął, wyskakując z łóżka, nie bacząc na poduszki, które mógł rozrzucić przy okazji. Nie pozwolił mężczyźnie wejść wgłąb pokoju, bo złapał go już przy drzwiach. Najpierw przytulił go mocno, zarzucając ręce na szyję, by po chwili przenieść dłonie na jego twarz. - Mój piękny, mój słodki... Co oni ci zrobili? - Zapytał retorycznie, przypatrując się sińcom, opuchliznie, rozcięciom... Jego palce prześlizgnęły się po policzkach rycerza, by po chwili spocząć niżej, w okolicy, jego obojczyków. Przywarł do Leosa, lecz lekko, bez gwałtowności. Oparł policzek o jego klatkę piersiową. - Jesteś moim bohaterem, Leo. Obiecuję, że więcej przeze mnie nie będziesz cierpiał. Zrobię dla ciebie wszystko. Powiedz, co mógłbym dla ciebie zrobić? Chodź, chodź, wejdź, usiądź... Zjedz rogalika. Ach, Leo...

Choć zapraszał go do wnętrza, nie odsunął się ani o cal. Jego dłonie znalazły krawędź pancerza, a może jakiś pasek, na którym zacisnął palce.
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

201
POST BARDA
Leo, jak to Leo - nie potrzebował wiele, żeby spłonąć czerwienią, zaś Krinndar. jak to miał w swoim zwyczaju, zapewnił mu jeszcze więcej niż "wiele". Mimo całego zawstydzenia, jakie go dopadło razem z elfem, miał dość rozsądku, żeby wykręcić ramię i pchnąć drzwi, które wciąż stały za jego plecami otworem.
- Uh... Umm... - wydał z siebie niezbyt inteligentnie, nie za bardzo wiedząc, co powinien zrobić z własnymi ramionami. Skończyło się na trzymaniu ich rozciągniętych w bardzo karykaturalnej pozie na boki. - To nic - wymamrotał wreszcie, skacząc oczami od prawej do lewej. - To... Już się goi, więc... Nie ma potrzeby, żeby się tym przejmować.
Przełykając nerwowo ślinkę, aż jabłko adama gwałtownie podskoczyło i z powrotem opadło, młody rycerz wszedł dalej bez oporu, ale z tą samą, znajomą sztywnością w ruchach.
- Mówiłem to już. Nie wykonałem swoich obowiązków należycie - przyznał ponownie tego dnia, z dziwnym żalem spoglądając w stronę niedojedzonych słodkości. - To ja powinienem przepraszać i obiecywać poprawę. Dlatego... Przepraszam - wypowiadając ostatnie słowo, wreszcie spojrzał prosto w oczy Krinndara, a zrobił to z taką szczerością, jak to tylko wierny pies potrafił patrzeć na swojego właściciela. Jak szczery, ale smutny przez przyprawienie tegoż właściciela o niezadowolenie swoim zachowaniem. - Będę się bardziej starał, żebyś nie wpadł więcej w kłopoty przez moje niedopatrzenia. A kobieta, z którą wcześniej byłeś-... Kuchenna dziewczyna? Obiecała, że przyprowadzi kogoś, kto nauczy cię właściwego poruszania się. Nie sądzę, żebym mógł w tym pomóc. Sam nie jestem w tych rzeczach zbyt dobry - ostatnie przyznał z zupełnie innym rodzajem zawstydzenia. - Pewne gesty i sposób w jaki je wykonujesz, będą tutaj o tobie mówić więcej, niż słowa. Możesz uniknąć nieporozumień i zbędnych pytań, pokazując, że jesteś tutaj gościem, którego nie powinno się zaczepiać bez dobrego powodu.
Leo starał się najwyraźniej pokazać z bardziej profesjonalnej strony, chociaż sam wcale nie był dobry w byciu profesjonalnym rycerzem - a przynajmniej pod kątem wyniosłości, pewności siebie oraz ogólnego szlachcicowania. ...Lub po prostu usilnie próbował odwrócić własną uwagę od nadmiernej bliskości z ciałem Krinndara?
- Nie jesteś... Zmęczony? Nie powinieneś iść spać? - zasugerował w następnej kolejności. - Obudzę cię jutro na śniadanie. Nie będziesz musiał mnie tym razem szukać po włościach, obiecuję.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

202
POST POSTACI
Krinndar
Krinndar nie dotykał Leosia w żaden nieodpowiedni sposób - głaskał go po twarzy, przytulał się do niego, ale nie łapał go nigdzie tam, gdzie nie powinien. Nie był to wulgarny wyznawca Krinn, którym czasem się stawał, a zwykły smutny elf, który potrzebował wsparcia w sytuacji, która nie układała się po jego myśli.

- Nie musiałoby się goić, gdybym posłuchał Bibi i Begonii. - Powiedział, szczerze przyznając swój błąd. - Byłeś zajęty, a ja sprawiałem problemy. Och, Leo... nie przepraszaj mnie. Nie przepraszaj. - Poprosił, utrzymując spojrzenie miodowych oczu z Leopoldem. Robił wszystko, by oczy nie zaszkliły się po raz kolejny i chwilowo wygrywał bitwę z własną płaczliwą naturą! - Kiedy będziesz ćwiczył, ja mogę zostać tutaj. Albo iść z tobą i usiąść, żeby cichutko przyglądać się treningom? Będziesz miał mnie na oku.- Zaproponował, ostrożnie odsuwając się od rycerza, pozostawił jednak dłonie na jego klatce piersiowej. - Żaden z nas nie miałby problemów, gdyby tylko Sebellian pozwolił mi odejść. Ach, Leo... Hrabia mówił, że podoba mu się moje nieokrzesanie. Miałbym je porzucić? Stracę w jego oczach. - Zmartwił się wyraźnie. - Ale... zrobię to. Nauczę się, posłucham tego, kogo przyśle Bibi. Birianna to naprawdę kochana dziewczyna, wiesz? - Podkreślił. Nie był w stanie umniejszyć Bibi. - Wiem, że nie masz tu wielu przyjaciół... ona chciałaby się z tobą zaprzyjaźnić. Chociaż to tylko kuchenna dziewka. - Dodał z goryczą. Rozumiał podziały panujące w posiadłośći, ale nie podobały mu się one ani trochę! Czy dziewczyna z kuchni może w ogóle podnosić wzrok na rycerza? Nie dorastała mu do pięt w hierarchii szlacheckiej.

Krinndar rozumiał, że jest problemem. Ujął dłoń Leosia na moment, zacisnął na niej palce, zaraz jednak musiał puścić. Miał pójść do łóżka, zasnąć, nie sprawiać dalszych kłopotów. To będzie teraz jego życie - zamknięcie w komnacie z małymi przerwami, gdy będzie potrzebny hrabiemu. Ale czy nie obiecał, że tak właśnie zrobi? Że zgodzi się na niewolę, byleby Leoś mógł dalej prowadzić swoje życie? Uniósł głowę i zmusił się do uśmiechu.

- Dziękuję, że o mnie dbasz. Rzeczywiście, jestem zmęczony. - Skłamał lekko. Był pewien, że przez nerwy nie zmruży oka jeszcze przez dłuższy czas. - Nie zatrzymuję cię, przyjacielu. Nie opuszczę pokoju póki nie przyjdziesz po mnie. - Obiecał. - Idź już. Tobie również przyda się odpoczynek.

Chciał prosić Leosia, by został z nim przynajmniej do czasu, aż nie zaśnie, jednak wiedział, że nie ma do tego prawa. Rycerz nie tylko miał swoje zajęcia, ale sam musiał udać się na spoczynek, by odespać pobicie. Krinndar mógł mu pomóc tylko w jeden sposób - nie sprawiając problemów. Nie zaprzątając głowy.

- Dobranoc, przyjacielu.
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

203
POST BARDA
Leo pokręcił głową, ale nie próbował się dłużej sprzeczać. Obiecał za to, że przemyśli opcje wspólnego harmonogramu, ponieważ na dłuższą metę, jego treningi będą mogły się wydać Krinndarowi nużące. Inna sprawa była taka, że choć musiał pilnować pozostania w formie, w pierwszej kolejności wisiał nad nim rozkaz Sebelliana, a dopiero później reszta standardowych obowiązków. Dbanie więc o zdrowie i bezpieczeństwo elfa było chwilowo priorytetem. Nie mógł co prawda pozwolić sobie na ćwiczenie bladym światem, dopóki odbywał wyznaczoną mu karę, ale gdy tylko ta dobiegnie końca, mógł zacząć rozważać i taką możliwość.
- Pozwoli - odparł z kolei z tą rzadką pewnością siebie, która lubiła się pojawiać, gdy nawiązywał do osoby hrabiego. - Nie teraz i być może nie za tydzień - przyznał z lekkim żalem. - Ale pozwoli. Dopóki będzie miał pewność, że nie zagrozisz mu tym, co tu widziałeś i dopóki cię lubi, nie będzie miał powodu, żeby ci tego długo odmawiać. I nie martw się. Nie chodzi o to, żebyś na zawsze zmienił swój sposób bycia czy nawet maniery. Musisz jedynie wiedzieć, jak je odgrywać, gdybyś wpadł na innych członków rodziny, jej gości lub rycerzy.
Krinndar był wszakże aktorem - tak, czy nie? Nowa rola nie powinna być dla niego żadnym wyzwaniem, a jeśli podejść do niej w taki sam sposób, jak do każdej innej, być może nawet uda mu się przy całkiem nieźle bawić. Co prawda odgrywanie przedstawień przed zwykłą gawiedzią, a wysoko urodzonymi jegomościami różniło się wysokością stawianej poprzeczki, ale czy właśnie to nie było w tym najlepsze? Jak tu wystąpić zresztą przed królem, kiedy zwykli rycerze stanowili problem.
Na wspomnienie o Bibi, wydał z siebie bardzo cichy pomruk i kiwnął głową.
- To... Bardzo miłe z jej strony - odpowiedział niepewnie. - Wygląda na dobrą osobę. Podziękowałem jej już za to, co dzisiaj zrobiła.
Czy pozycja dziewczyny wadziła młodemu rycerzowi, czy też nie, ciężko byłoby określić ledwie po tych słowach. Znając jednak jego prostą naturę, wątpliwym było posądzać go o podobne spojrzenie na otoczenie. Choć znał zasady panujące w świecie szlachty, z pewnym trudem sam się do nich dostosowywał. Gdyby było inaczej, z dużo większą łatwością nakreśliłby granicę leżącą ot choćby między nim, a Krinndarem.
Młodzieniec jeszcze chwilę zalegał w komnacie. Niemal dało się odnieść wrażenie, że ma coś więcej do powiedzenia, ale koniec końców skłonił przed elfem głowę i życząc mu spokojnej nocy, opuścił pomieszczenie. To był długi dzień. Dla niektórych za długi. Do samego Kiriego sen rzeczywiście nie przyszedł od razu. Bo czy Sebellian nie wspominał, że jeszcze tego samego wieczoru do niej wpadnie? Cóż. Nie wpadł. Ani tego, ani następnego.
*** Po wyjątkowo niespokojnej nocy, Kiri nie czuł się pierwszej świeżości dnia kolejnego. Aż do śniadania, z którym osobiście wpadła do niego Birianna wraz z innymi służącymi donoszącymi balię, ciepłą wodę oraz nowe, piękne ubrania, zdecydowanie brakowało mu energii. Na szczęście syty poczęstunek, kąpiel oraz towarzystwo pomocnej kucharki rozwiało nieco najbardziej parszywe z chmur nad jego głową. Dziewczyna w sekrecie przekazała mu, że hrabia wraz z hrabiną jeszcze poprzedniego wieczoru zostali nieoczekiwanie wezwani do zamku, gdzie też mieli spędzić kilka dni. Cokolwiek miał mu do powiedzenia Sebellian, zostało odwleczone więc w czasie, a kto wie, czy też nie zostanie zwyczajnie zapomniane. Bibi nie mogła mu niestety towarzyszyć tego dnia, ale dodała, że jeszcze tego popołudnia przyśle do niego swoją koleżankę, która wdrąży go w tajniki postępowania ze szlachtą. Kiedy tylko wyszła, w drzwiach pojawiła się głowa Leo i oznajmiła, że kiedy zje i się oporządzi, mogą wybrać się w jakieś spokojne i miłe miejsce, gdzie nieco wstępnej teorii zostanie wtłoczone mu do głowy także przed niego.
W następnych dniach, Krinndar miał za zadanie przyswoić wiele podstawowej wiedzy na temat życia między dobrze urodzonymi. Najważniejszym do zapamiętania było unikanie pyskowania, sprzeczania się oraz zgrywania mądrzejszego nawet wtedy, kiedy miałby rację. Zawsze powinien okazywać szacunek, ale też nie musiał się wcale przed nikim korzyć. Był tu gościem hrabiego. Kimś, kto przebywał w jego włościach, ponieważ tamten tak właśnie sobie życzył. Z tego tytułu nie musiał przyjmować niczyjej opinii z opuszczoną głową bądź wzrokiem. Tego zaś nauczyć go miała znajoma już Lila - opiekunka jednej z kuzynek Selima oraz jej nauczycielka. Była tą, która uczyła go właściwego poruszania się oraz gestykulowania. Kto by pomyślał, że można było się nabawić zakwasów oraz bólu karku i ramion od czegoś brzmiącego równie prosto. A niestety można było. Dwa razy dziennie musiał wykonywać wyznaczone mu ćwiczenia:
Pierwsze z nich polegało na noszeniu umieszczonego na plecach długiego kija od szczot i utrzymanie go między łokciami. Miał tak chodzić, podczas gdy jego mentorka odliczała do pięciuset. Dzięki temu kręgosłup prostował się, a ramiona otwierały. Taka postawa w naturalny sposób zmusza głowę do uniesienia. Oddech również stawał się automatycznie znacznie pełniejszy.
Drugie ćwiczenie polegało na chodzeniu z książką na głowie, tak, by nie spadła. Lila i tu odliczała do pięciuset. Codziennie. Wymuszało to nie tylko utrzymanie wyprostowanych pleców i podniesionej głowy, ale również koncentrację i poczucie równowagi.
Trzecie ćwiczenie wykonywali zawsze na zewnątrz. Zadaniem Krinndara było wchodzenie na niski, wąski murek ciągnący się dookoła ogrodów hrabiny. Musiał po nim chodzić dla rozwinięcia poczucia balansu, koncentracji oraz równowagi.
Plusami zakończonych ćwiczeń były częste wizyty w łaźni w towarzystwie Lily, Bibi, a od czasu do czasu, dość nieoczekiwanie także odwiedzających go półorczyc - Suony i Shimy. Leo z kolei, nieważne jak wiele razy nakłaniany i doprowadzany do stanu absolutnego zawstydzenia gorącymi zachętami, pozostawał niewzruszony w swoim postanowieniu trzymania się z daleka od spraw łóżkowych i im podobnych. Wiernie warował przy zamkniętych drzwiach, ale dawał się czasami nakłonić do wspólnych posiłków. Raz nawet, po tym, jak Krinndar skończył z twarzą w ziemi po wyjątkowo komicznym zwaleniu się z murka, na którym ćwiczył do świeżo skopanej ziemi i obicia się tu i ówdzie, zobowiązał się do pomocy przy kąpieli. Łaźnia była w tamtym czasie szorowana i niemożliwa do użycia. Rycerz osiągnął nowy poziom szkarłatu i diabelnie zabawnie było obserwować, jak bardzo stara się nie patrzeć na bardziej odsłonięte fragmenty skóry elfa.
Dni mijały i zanim Krinndar zdołał się zorientować, zaliczył pierwszy tydzień we włościach Napier. Mógł odwiedzać Begnię mimo jej ciągłego marudzenia, liczne ogrody, pola treningowe, monstrualną bibliotekę oraz trzy ptaszarnie zamieszkiwane przez zupełnie inne gatunki. W żadnej nie miał więcej spotkać się z choćby cieniem klatek lub jeńców. Jak się jednak zorientował niedługo po powrocie, tę samą ptaszarnię, do której trafił po raz pierwszy, zamieszkiwały nie tylko ptaki. Leo musiał go zapewnić, że osoba, która odpowiedziała mu któregoś razu "na zdrowie" z leśnej gęstwiny w trakcie ich małego pikniki, to żaden duch, a po prostu ktoś, kto dba o to miejsce na prośbę hrabiego. Nigdy jednak ów osobnik nie wyszedł z zielonego poszycia i nie pokazał im swojej twarzy. Rzadko dawał znać o swojej obecności, ale miał wyjątkowo przyjemny, miękki i melodyjny głos. Czasami nucił coś z wysokich koron.
Selim pojawiał się od czasu do czasu, zmuszając Leo do pomocy w treningach z bronią lub też w celu wywiązania się ze swojej części umowy względem Krinndara. Chłopak wiedział dużo więcej na temat tego, co robić i czego nie robić w styczności ze szlachtą. Potrafił doradzić, jak się najlepiej zachować, gdyby wpadł w tarapaty podobne, jak poprzednim razem. Ponownie najważniejsze było, aby nie kpić w żaden sposób i nie próbować ucierać nosów osobom wyższym w hierarchii. Dzieciak wyjątkowo się starał nie wspominać o ich ostatnim spotkaniu z ojcem. Noxuss czasami pojawiał się na korytarzach, by szybkim krokiem zniknąć za jednym lub drugim rogiem. Wyglądał na podwójnie zajętego. Selim wspomniał, że był nie tylko prywatnym czarnoksiężnikiem na usługach Sebelliana, ale także jego doradcą. Nie słuchał się nikogo poza nim i praktycznie nigdy się nie uśmiechał.

Wraz z małżonką, hrabia wrócił z początkiem drugiego tygodnia, a wraz z nim na nowo pojawiła się obecność dwóch, wielkich kotów. Całe szczęście, te ostatnie nigdzie nie chodziły póki co same.
Pierwsza noc po powrocie Sebelliana bardzo przypominała tą, którą został tu powitany. Pojawiło się więcej jedzenia, ale mniej alkoholu i kobiet. Była tam Bibi, Lila, Tessa oraz bliźniaczki. Prawdopodobnie całe spotkanie zostało zorganizowane w pośpiechu, ale nie miało to większego znaczenia, ponieważ jego głównym celem było udobruchanie ich drogiego pana, który z zamku wrócił jakiś rozdrażniony i niespokojny. Bez przerwy postukiwał w coś palcami i wpadał w zamyślenie. Dopiero po trzeciej lampce wina rozluźnił się na tyle, żeby pozwolić się sobą zająć należycie. I gdy to wreszcie pomogło mu rozbudzić się w letargu, w jakim wcześniej przeżywał, reszta nocy minęła wyjątkowo dziko. Dwa kolejne dni Krinndar musiał korzystać z rozchichotanej pomocy Bibi w rozmasowywaniu obolałych mięśni.

Z Sebellianem widywał się wciąż dość rzadko. Spędził z nim dwa poranki, zostając na śniadaniu, w których trakcie wypytywany był o czas, jaki dotąd spędził w rezydencji. Mężczyzna rzeczywiście ani razu nie wspomniał o przygodzie Kiriego z resztą jego rycerstwa. Zapewne teraz nie wydawało się to już nawet takie ważne. Później znikał, najczęściej w towarzystwie Noxussa lub sprowadzonych do niego wcześniej przez Leopolda kocic, które swoją drogą wciąż rzucały elfowi takie spojrzenia, jakby nie były pewne, czy nie jest ich następnym kąskiem. Z każdym dniem szlachcic robił się coraz bardziej nerwowy. Nie reagował agresją, ale częściej traktował innych z chłodem, kiedy coś szło nie po jego myśli.
Hrabiny Krinndar nie miał okazji poznać aż do końca drugiego tygodnia, kiedy to Sebellian, tym razem już sam, miał zostać ponownie poproszony o wizytę u króla. Byli w trakcie całkiem gorących igraszek, kiedy wysoka, bogato przyodziana kobieta wkroczyła do komnat mężczyzny jak do siebie.
Spoiler:
- Ughh - jęknęła z niesmakiem na widok nagiego tyłka hrabiego, który powitał ją od progu. - Pomyśleć, że dopiero co przestałam miewać koszmary o naszym wspólnym tygodniu u króla - westchnęła i z trzaskiem otworzyła szeroki wachlarz.
Sebellian nawet nie spojrzał w jej kierunku, wydając się głuchy na jej obecność w pomieszczeniu do czasu, aż nie padły kolejne słowa, przez które nieco za mocno zacisnął palce na boczku elfa.
- Dostałeś pilne wezwanie od Jego Wysokości - oznajmiła kobieta. - Chce cię NATYCHMIAST widzieć - dodała, z satysfakcją obserwując, jak hrabia obraca głowę w jej kierunku z irytacją. - Czy może mam odesłać posłańca z wiadomością, że chuć przeżarła ci mózg i powinien jednak zacząć szukać nowego stratega, KOCHANIE?- spytała słodko, wachlując się od niechcenia i z satysfakcją obserwując, jak mężczyzna z przekleństwem na ustach odsuwa od siebie Kiriego, aby móc podnieść się z łóżka i w pośpiechu narzucić na siebie ubranie.
- Jest jakiś powód, dla którego pofatygowałaś się po mnie osobiście? - spytał niezadowolony Sebellian, poklepując Krinndara przepraszająco po głowie, gdy przechodził obok łóżka w celu zgarnięcia z podłogi spodni.
- Organizuję dzisiaj mały bankiet i zamierzam wykorzystać do tego twoje skrzydło. Chciałam mieć pewność, że wyniesiesz się, zanim zaczną schodzić się pierwsi goście - odparła, choć jej wzrok spoczął na wciąż obecnym w pościelach elfie.
- Wybacz za to - zwrócił się już do Krinndara, mierzwiąc mu i tak zmierzwione włosy i ignorując ponownie kobietę, która najwyraźniej była jego żoną. - Postaraj się za bardzo nie kręcić dzisiaj po korytarzach. Wezwę Leopolda, żeby odprowadził cię do twojego pokoju. Nie musisz się spieszyć.
Uśmiechnął się, złapał jeszcze kilka warstw przyodzienia i ruszył do drzwi, gdzie wyminął żonę. Zapewne nie spodziewał się, że ta pozostanie tam, gdzie ją zostawił.
- Hmm.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

204
POST POSTACI
Krinndar
Kiri nie był rozczarowany tym, że Sebellian nie odwiedził go tamtej nocy. Gdyby musiał, dzielnie służyłby hrabiemu i przede wszystkim Krinn, lecz samemu nie czerpałby ze zbliżenia tyle radości, by poczuć, że spełnił swój religijny obowiązek. Chyba sama Kusicielka sprawiła, że Sebellian musiał obrać inną drogę. Nim Krinndar zasnął, poświęcił pani Krinn cichą modlitwę. Wiedział, że jego bogini chroniła go każdego dnia i każdej nocy.

W kolejnych dniach nikt nie miał dla niego litości. Nie miały znaczenia częste miłe kąpiele, piękne stroje, wyborne dania, a nawet towarzystwo kobiet i Leosia - bo wszystko to przykrywał przymus nauki! Mimo nieobecności hrabiego i hrabiny, młody elf nie miał możliwości odpoczynku i zabawy przez cały czas! Przynajmniej nużące lekcje przeplatały się ze spotkaniami z Leosem, ale również koleżankami, które o wiele chętniej i śmielej od rycerza podchodziły do tematów nagości i czczenia Krinn. Kiri pamiętał, by czcić boginię z całych swoich sił, lecz mniej etuzjazmu miał do nauki, bo choć Lila z pewnością była świetną guwernantką, jej lekcje przeznaczone były dla dziewczynek! Na cóż było mu stawianie stópki za stópką w równej linii? Wyprostowane plecy? Dumnie wzniesiony podbródek...? Szybko doszedł do wniosku, że kobiety odniosły mylne wrażenie w sprawie jego płci lub też w ten sposób podkreślały jego użyteczność dla hrabiego, nie śmiał jednak mówić o tym głośno. Leo i jego wycofanie względem cielesnych spraw przypominało, że jego w stu procentach męskie ciało nie leżało w strefie zainteresowań przypisanego mu opiekuna, co pozostawiało niewypowiedziany żal na dnie krinndarowego serduszka. Przynajmniej mógł wieczorami fantazjować o jego dłoniach, które tak nieśmiało wędrowały po jego ciele podczas kąpieli...

W ciągu kolejnych dni Krinndar przyswajał coraz więcej wiedzy. Nie tylko na temat poprawnego poruszania się (i tego, jak najlepiej wylądować w błocie bez obicia zbyt wielu kości!), ale również zachowań. Od gestykulacji, przez dobór słów, gryzienie się w język, gdy nie potrzeba, zwroty, których powinien używać, po wiele, wiele więcej! I chociaż na wszystkie te nauki odpowiadał własnym zdaniem, które w sporej mierze różniło się od tego, co Lila, Leo lub Bibi mieli mu do zaproponowania, widział, że jeśli nie będzie przestrzegał ich wytycznych, znów wpadnie w tarapaty, a razem z nim Leo. Przynajmniej cieszył się przez fakt, że nie przyjdzie mu korzyć się przed każdym kolejnym głupcem, który z jakiegoś powodu mianował się szlachciem! Krinndar był gościem, jemu również należał się szacunek!!

O wiele przyjemniejsze od lekcji były chwile, gdy mógł spacerować z przyjaciółmi po posiadłości. Poznawał korytarze, ogrody, podziwiał zwierzęta hrabiego... Siedząc w ptaszarni, pod gęstwiną okwieconych roślin, z Leopoldem u boku, prawie zapominał o klatkach, krzykach, płaczu, bólu... Rezydencja jawiła się jako raj, z którego nie było ucieczki, nawet jeśli jego rycerz zapewniał, że ta niedługo nadejdzie. Obecność podglądacza w ptaszarniach nie przerażała go zbytnio, choć parokrotnie nawoływał, by ten ukryty w gąszczu jegomość przyszedł się przywitać. Krinndar pamiętał, by za każdym razem podziękować mu za piosenki, jeśli te zdarzyło mu się usłyszeć.

Gdy powrócił pan domu, a wraz z nim również pani, to oni wydali się większym zagrożeniem aniżeli nawet te dwa wielkie koty. Krinndar czuł tremę, bo nie nauczył się przecież dość! Nie był pewien, czy był w stanie wykorzystać nową wiedzę, bo choć rozumiał, że miał być "aktorem", to ta rola nie podobała mu się za bardzo. Wolałby grać siebie - po prostu Krinndara. Mógł być sobą jedynie podczas wieczorku, który zorganizował Sebellian, i szybko zapomniał o wcześniejszych obawach, bo choć hrabia początkowo był marudny, szybko spłynęła na niego łaska Krinn... Z całą swoją mocą, która przez kolejne dni objawiała się Kiriemu w postaci nieznośnego bólu mięśni, przywołującemu jednak miłe wspomnienia. Dla dobra sprawy mógł cierpieć.

Był na każde wezwanie hrabiego. Zabawiał go zarówno w sposób cielesny, jak i rozmową, chwaląc się tym, co udało mu się osiągnąć podczas nieobecności jego dobroczyńcy. Starał się rozluźnić hrabiego tak, jak to tylko możliwe, dostrzegając jego pogarszający się nastrój. Chciał być dla niego wsparciem, oderwaniem od rzeczywistości, szczęśliwymi przerwami od problemów wtedy, gdy ich potrzebował. Pech chciał, że podczas jednego z takich spotkań, nakryła ich hrabina! Usłyszał ją zanim zobaczył, a na dźwięk słów kobiety spiął się cały, co hrabia zdecydowanie musiał odczuć, choć może w nie nieprzyjemny sposób. Czy to przez to palce zacisnęły się na jego ciele, czy może przez obecność Narhaimy? Zabolało, a z ust elfa wyrwał się jęk, jednak różniący się od tych, które jeszcze moment wcześniej opuszczały jego gardło w miłosnej ekstazie. Nie śmiał komentować pojawenia się żony i jej krzywdzących słów, ale rozplątał kończyny, uwalniając Sebelliana z więzi swoich rąk i nóg, nawet jeśli zupełnie nie miał na to ochoty.

- Mój panie... - Mruknął z żalem elf, nie po to, by zatrzymać hrabiego, lecz by uświadomić mu, że on również nie jest zadowolony z obrotu spraw. Miał na ten wieczór jeszcze tyle planów! Nie wypełnił ich nawet w połowie! Wystarczyła mu jednak dłoń, klepiąca go jak dobrego pieska. Lgnął do dotyku. - Zostanę w pokoju. - Obiecał i uśmiechnął się do mężczyzny, nie musiał mu mówić, że będzie na niego czekał, że będzie grzeczny. Póki Sebellian nie postanowi inaczej, był zmuszony pozostać w posiadłości. Zadowolenie elfa miało dać hrabiemu choć iskierkę pozytywnych emocji w chwili, gdy świat układał się nie po ich myśli.

W pościelach podniósł się do siadu, naciągając na siebie prześcieradło, choć tylko po to, by zakryć strategiczne części swojego ciała. Hrabina nie musiała chcieć oglądać nagości innych mężczyzn, ale czuł na sobie jej wzrok. Odważył się zerknąć na nią tylko raz. Leo powtarzał, że nie musi korzyć się przed mieszkańcami posiadłości... ale to była hrabina!

Sebellian skierował się do wyjścia, ale Narhaima trwała tam, gdzie stała. Krinndar powoli zsunął się z łóżka, wciąż ściskając w dłoni prześcieradło i zakrywając swoje najcenniejsze.

- Pani. - Skłonił głowę przed hrabiną, by powitać ją i oddać jej należyty szacunek, tak, jak uczyła Lila. Plecy miał proste, łopatki ściągnięte, klatkę piersiową otwartą. Moment wystarczył, by wyłapać cechy pani domu. Piękne kasztanowe włosy, ciemną karnację, nieco zbyt krzaczaste brwi, nieco zbyt szeroki nos... - Zgodnie z życzeniem pana hrabiego, poczekam tu na Leopolda. - Oświadczył, by nie było wątpliwości, że chwilowo nie chciał ruszać się z pokoiku. Pochylił się, by podnieść swoje ubrania. Kobieta chyba nie zamierzała patrzeć, jak będzie się ubierał...? Nie wydawała się kimś, kto nosiłby w sercu wolę Krinn, ani na kogoś, kto czerpałby przyjemność z podglądania! - Nie będę przeszkadzał podczas bankietu, pani.

Czuł, że serce w klatce piersiowej gnało jak oszalałe. Nie był to jednak efekt wcześniejszych uniesień, a samego obcowania z hrabiną! Tą samą, która strzelała z kuszy do swojego męża!!! Co mogła zrobić rozpustnemu elfowi?
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

205
POST BARDA
- Leopolda, powiadasz? - zagadnęła z zainteresowaniem. - Z pewnością byłoby miło, gdybyś zdołał się go doczekać. Jaka szkoda, że akurat udał się na moje osobiste polecenie na przejażdżkę konną z moim drogim synem.
Zimny dreszcz przebiegł po wciąż rozgrzanym karku Krinndara, kiedy zdał sobie sprawę, że kobieta od początku wiedziała o nieobecności rycerza. Z oczywistą premedytacją przemilczała ten fakt przed mężem, który raczej nie będzie miał czasu, żeby osobiście szukać go po terenach posiadłości. Jedyne więc co zrobi, to poleci odszukanie go komuś, kto nieszybko zdoła wykonać to zadanie. Jaki jednak mogła mieć w tym cel? Na myśl przychodziła w pierwszym odruchu czysta złośliwość, ale jeśli tak, czemu jeszcze nie wróciła do zajmowania się własnymi sprawami?
- Minęło trochę czasu od wydarzeń przy labiryncie - zwróciła się ponownie do Krinndara, choć nie patrzyła dłużej w jego kierunku. Przekręcając głowę, jakby grzecznie dawała do zrozumienia, że może się ubrać w spokoju, spoglądała w stronę jednego z wielkich okien. Słońce dopiero zaczynało skłaniać się ku zachodowi. - I przyznaję, że byłam bardzo ciekawa, któż to może mieć równie wielki tupet - dodała i mimo braku śladu złości w tonie głosu, uśmiech objawiający się w jej profilu zaniepokoiłby niejednego.
Kobieta była najwyraźniej nie tylko nieobliczalna (przynajmniej w stosunku do swojego małżonka), ale również wyjątkowo pamiętliwa.
- Zostało jeszcze trochę czasu, więc czemu nie dotrzymasz mi towarzystwa? Mam nadzieję, że lubisz herbatę - składając wachlarz z kolejnym trzaskiem drewna, obróciła się zgrabnie w stronę drzwi. Miała bardzo... szerokie biodra. - Pomóżcie chłopcu nieco się ogarnąć - rzuciła krótko do kogoś, kto czekał na korytarzy i kto zastąpił ją, gdy sama wyszła bez czekania na opinię elfa w całej sprawie.
Ku wielkiemu zdziwieniu, do środka wkroczyła nie jedna, a dwie osoby. Na dodatek świetnie już na tym etapie Krinndarowi znane - Suona i Shima. Potężny, bliźniaczy duet. Były przyodziane elegancko, ale w zupełnie inny sposób, niż zdarzyło mu się je widywać. Nie miały na sobie zwiewnych sukni ani szat. Miały na sobie lekkie koszule opięte pięknymi, misternie haftowanymi pasami oraz pumpy. Przy pasach trzymały krótkie miecze o szerokich ostrzach. Od razu wyszczerzyły się w tych samych, znajomych i nieco drapieżnych uśmiechach, z których były wszystkim znane.
- Potrzebujesz się odświeżyć? - zagadnęła Suona, jak gdyby nigdy nic.
- Potrzebujesz pomocy z ubraniem się? - zapytała Shima.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

206
POST POSTACI
Krinndar
Kiri pozwolił sobie na lekkie westchnienie. Był niezaspokojony, z pewnością tak samo, jak Sebellian. Każdy wiedział, że powstrzymywanie seksualnej żądzy powodowało frustrację i nerwowość! Hrabina mogła sprowadzać na samą siebie biedę, nawet tego nie wiedząc. Czyż nie byłoby jej lepiej żyłoby się jej z zadowolonym mężem? Skoro trzymał w posiadłości tak duży zestaw stałych kochanek, ich pożycie małżeńskie musiało być bardziej, niż tragiczne!

Elf poczuł, jak krew odpływa z jego policzków... i nie tylko. Jak to możliwe, że Leo opuścił posiadłość?! Zostawił go samego, samiusieńkiego?! To, że Krinndar znalazł się pod Sebellianem w dosłownym sensie, nie znaczyło, że Leo nie był potrzebny! Selim był przecież dość duży, by jeździć konno samemu?!

- ...z synem. - Powtórzył bezgłośnie Kiri, gdy jego spojrzenie uciekło gdzieś do obszyć dołu sukni pani domu. - Z Selimem? To znaczy... - Chrząknął. Musiał doprowadzić się do porządku! Od tego zależała jego reputacja i zapewne życie! - Oczywiście, że z paniczem. Serce się raduje, widząc zażyłość między Leopoldem i paniczem Selimem. - Wybrnął, bardzo starając się utrzymać neutralny ton. Był osaczony! Sam, ze ścianą za plecami, z bestią, która dzieliła go od drzwi! Z bestią, która uśmiechała się i przywoływała wspomnienia z jego pierwszego dnia w posiadłości!

Upuścił prześcieradło. Nie miał przed hrabiną już niczego do ukrycia, zresztą, i tak widziała zbyt wiele, nie mógł być bardziej nagi, nie mógł stracić już więcej intymności. By zająć ręce, sięgnął po bieliznę, smutno pozostawioną na podłodze.

- Żałuję, że nie dane nam było spotkać się po raz pierwszy w bardziej... sprzyjających okolicznościach, moja pani. - Wytłumaczył się słabo. Sam sobie pogratulował w myślach tego, jak dobrze się trzymał, jak potrafił utrzymać głos tylko minimalnie drżącym! A przynajmniej jemu tak się zdawało!? Nie drżał, prawda?! - Jestem osobą wielkiego serca i wielkich emocji. - Wyjaśnił. Czy wyczuwała jego panikę, tak jak potwór, który czyhał na ofiarę? Jak pająk, który bawił się zdobyczą w sieci, nim wstrzyknie jad?

I kiedy wydawało się, że urwał się, jak rybka z haczyka, został podebrany siatką od dołu! Nie było ratunku z tej sytuacji!! Na usta wstąpił mu uśmiech, odruchowo, zupełnie o tym nie myślał, gdy policzki podnosiły się, ciągnąc kąciki, odsłaniając zęby. Jego bielizna została zmięta w dłoniach do małej kulki. Dobrze przyjmowała stres.

- To będzie zaszczyt... - Bąknął, choć w głowie szykował plan! Ubierze i będzie biegł! Biegł przez korytarze, przez ogrody, aż nie dobiegnie... gdziekolwiek! Gdziekolwiek, gdzie nie będzie jej!

Wszystkie plany ucieczki zostały przekreślone, gdy wkroczyły Suona i Shima. Obie były uzbrojone, obie ubrane - w przeciwieństwie do elfa. Obie były też od niego wyższe i pewnie z półtora raza szersze!

- Kochane, ja... ja... - Jąkał się, nie mogąc znaleźć słów. On im zaufał, a one?! Były na rozkazach potwora!! - Wystarczy mokra szmatka, dziękuję?? - Opadł na łóżko, na plecy. Rozłożył szeroko ramiona. - Ona mnie zje na podwieczorek!! Może powiecie pani hrabinie, że rozbolał mnie brzuch? Musiałem na stronę??
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

207
POST BARDA
Narhaimma wydała z siebie pełen zadowolenia pomruk, który jednak przez jej kolejne słowa ani trochę nie pomógł Krinndarowi poczuć się bezpiecznie.
- Podobno ty sam również zbliżyłeś się do tej dwójki w niebywale krótkim czasie - zauważyła gładko. - Bardzo chętnie posłucham o tym od osoby z pierwszej ręki, bo choć cieszy mnie, że obydwoje znaleźli kogoś, z kim mogą swobodnie rozmawiać, wolę się upewnić, że ów osoba nie zatruwa ich umysłów niewłaściwymi rzeczami.
I Krinndar dobrze wiedział, że ona wie. Wie, skąd przychodził i kogo reprezentował. Co reprezentował. Nie musiała zresztą daleko sięgać, żeby się tego dowiedzieć, kiedy on sam się z tym nie krył. Czy jednak nie miało prawa przeszkadzać jej, że jej własny syn oraz osoba będąca mu w pewnym sensie towarzyszem, oraz opiekunem, zadają się z kimś mogącym sprzedawać im nauki Krinn? Leopolda nie powinno się to oczywiście tyczyć. Był wszakże dorosły. Co innego jednak Selim.
- Oh, nie musisz przejmować się tym drobnym incydentem. Jestem pewna, że wina leżała w pełni po stronie Sebelliana, który jak zwykle nie kwapił się, żeby w pierwszej kolejności poinstruować swój nowy nabytek o czymkolwiek - prychnęła na samo wspomnienie o mężu. - Jestem zresztą pewna, że jakoś mi to dzisiaj wynagrodzisz, czyż nie?
Cokolwiek miała na myśli, mówiąc o wynagrodzeniu, nie brzmiało to niestety dla Kiriego, jak zaproszenie do łóżka. Zapowiadało się na przesłuchanie i jedna Krinn raczyła wiedzieć, co jeszcze.
Już w towarzystwie bliźniaczek, przyglądających się jego osobie z czystym zaintrygowaniem, przynajmniej chwilowo mógł poczuć się mniej osaczony niż w obecności hrabiny. Jako pierwsza śmiechem zareagowała Suona, która zaczęła zbierać jego porozrzucane ubrania i układać je zgrabnie na jednym rogu łóżka.
- Za bardzo się przejmujesz - skomentowała.
- Bardziej niż trzeba - dodała jej siostra, która chwilę krzątała się po pokoju, zanim znalazła dzban z wodą, miskę oraz czyste ręczniki.
- Nie ma powodu do robienia ci krzywdy - kontynuowała Suona, przejmując od siostry ręcznik i sięgając nic do wnętrza miski, który dla niej przytrzymywała.
- Gdyby miała, już dawno by to zrobiła - oznajmiły dziarskim tonem obie.
Suona wyrżnęła wodę z materiału i zaczęła obmywać wciąż nieco spocone ciało elfa.
- Postaraj się jej niczym nie obrazić - mówiła dalej Shima.
- Nie musisz się na nic zgadzać, ale lepiej, jeśli pozostaniesz do końca uprzejmym - zgodziła się druga.
- Inaczej możesz skończysz zaproszony na bankiet - zaśmiała się Shima. - A wtedy zje cię nie nasza pani, a szlachta.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

208
POST POSTACI
A więc o to chodziło - o Leopolda i Selima! Czy też bardziej o Selima. Krinndarowi zrobiło się jeszcze słabiej, gdy tylko pomyślał o tym, że mógłby wtłaczać dziecku do głowy zasady Krinn! Z drugiej strony, mówił przecież o jarmarkach... czy o to też hrabina miała prawo się złościć? Nie podobało mu się nazwanie "nabytkiem", ale czy mógł zrobić coś więcej, niż skwitować to uśmiechem? Na szczęście potworzyca szybko zniknęła, zostawiając go z bliźniaczkami. Czekała go ciężka przeprawa i najgorsze, co mógł zrobić, to odsuwać ją w czasie.

Przynajmniej Suona i Shima miały w tej sytuacji nieco radości, czerpiąc rozrywkę z jego rozpaczy! Zakrył dłońmi oczy, ale daleko mu było do prawdziwego płaczu.

- Za bardzo się przejmuję? - Powtórzył po jednej z kobiet. Już nawet nie wiedział, po której! - Nie wiem, co mnie czeka! A hrabia kazał mi wracać do pokoju! - Biadolił, pławiąc się w swoim nieszczęściu. - Nikt nie będzie mi robił krzywdy! Odmawiam!

Przez parę dłuższych chwil pozwolił dziewczętom zająć się sobą. Chłodny dotyk ręcznika był przyjemny i pozwalał nieco ostudzić ciało i umysł. Kiedy jednak Suona dotarła do bardziej newralgicznych miejsc, podniósł się, by samemu się otrzeć. Nie mógł zmuszać jej do oporządzania go jak małego dziecka.

- Ja? Nie wiem nawet, co mogłoby ją urazić! - Jęknął, wycierając uda. - Ja zawsze jestem uprzejmy. I nie, nie chcę żadnego bankietu!

W głowie zobaczył to: sala przystrojona mnogością świateł, tańczące pary, wyśmienite jedzenie, śmiechy, śpiew, zapach alkoholu i radości...

- Nie chcę bankietu. - Dodał bez większego przekonania, bo przecież bankiet szlachty brzmiał wyśmienicie! Czy nie o tym marzył? Bywał na przyjęciach bogaczy, ale chyba nigdy dotąd nie dotarł na uroczystości prawdziwej szlachty!! A co, jeśli Sebellian sprowadzi króla? - Wypiję herbatę z hrabiną i wrócę do pokoju. - Postanowił, chociaż sam w to już nie wierzył.

Skończywszy prowizoryczną toaletę, Krinndar gotowy był do założenia na siebie ubrania. Wciągał kolejne elementy garderoby szybciej, niż być może powinien, poprawiał paski i sprzączki, a nawet naciągnął szarfę na brzuch, by nieco zamaskować jego wypukłość - i był gotów do drogi.

- Prowadźcie! Teraz albo nigdy!!
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

209
POST BARDA
Na śmiałą deklarację Krinndara, obie kobiety wymieniły rozbawione spojrzenia i uśmiechnęły się szeroko, obnażając zęby.
- Godna pochwały postawa - pochwaliła Shima na parę chwil przed przejęciem przez niego ręcznika. Żadna z sióstr nie krępowała się ani nie odwracała wzroku.
- Ponieważ żadna z nas nie chciałaby, żeby starała ci się krzywda - pokiwała głową Suona.
Obie kobiety były ciężkie do przejrzenia i z tego powodu nigdy nie dało się powiedzieć na pewno, czy to, co mówiły, było prawdą, czy tylko pięknymi słówkami i miłymi zapewnieniami. Niemal bez przerwy uśmiechały się w ten sam, zagadkowy, pełen zaintrygowania, a jednocześnie pewny siebie sposób.
Spoiler:
Nie instruując Kiriego w żaden konkretnie sposób, jedynie przekręciły głowy w idealnej synchronizacji do lewego boku. Zapewne od razu zobaczyły to, do czego nie chciał przyznać się wprost, a co i tak widoczne było, jak na dłoni.
-Naprawdę chcesz tego bankietu - oznajmiła z niedowierzaniem Shima i po szybkim przytkniętej do ust dłoni, Krinndar był więcej niż pewny, że namiętnie usiłuje powstrzymać śmiech.
- Jest zgubiony - westchnęła dramatycznie druga siostra, uprzejmie podając mu jeden element odzienia za drugim w perfekcyjnej kolejności.
- Doszczętnie zgubiony - przytaknęła pierwsza, kręcąc w rozbawieniu głową, kroki zaś kierując ku wyjściu, gdy tylko elf uznał się za gotowego do drogi.
Po opuszczeniu komnat Sebelliana, przyszedł również czas na opuszczenie jego skrzydła i skierowanie się korytarzami do części rezydencji, do której Krinndar nie miał dotychczas dostępu. Co rusz mijali spieszących gdzieś lub pucujących coś służących. Grube zasłony zostały zmienione z purpurowych na złote. W podobnym resztą też kolorze ozdobiony wydawał się każdy mijany zakamarek - w mniejszym lub większym stopniu. Wyłożono również piękne, kobaltowe dywany, po których nawet bliźniaczki stąpały jakby ostrożniej.
Suona szła przodem, Shima zaraz za Krinndarem, niczym w orszaku. Wiadome jednak było, że chodzić mogło jedynie o dopilnowanie, żeby nigdzie po drodze przypadkiem nie prysnął.
Po pewnym czasie udało im się dotrzeć do wyraźnie różnej części włości. Wszystko tutaj, miast purpury jako dominującego koloru, było przede wszystkim w pomarańczy i bieli. Czasami również z domieszką beżu. Miast posągów i dziwnych roślin, w wysokich donicach gościły przede wszystkim żółte lub różowe kwiaty, a na ścianach wisiały barwne, przede wszystkim przedstawiające morze obrazy.
- Jesteśmy - zawiadomiła głośno Suona, gwałtownie zatrzymując się przy jednych z pięknie rzeźbionych w białym drewnie drzwi.
- Wejść - nakazał z drugiej strony drzwi głos hrabiny i zanim którakolwiek z kobiet zdążyła sięgnąć po klamkę, te otworzyły się na oścież. Jak się okazało, w środku krzątał się już lokaj i dwie służące. Za sprawą otworzonych drzwi stał ten pierwszy.
Pokój Narhaimmy był tak samo przestronny, jak komnaty jej męża. Przystrojony z mniejszym przepychem, ale o wiele większą dbałością o detale. Nie była to sypialnia. Najprawdopodobniej coś w stylu salonu lub pokoju kominkowego, gdzie można było śmiało zaprosić przyjaciół lub odpocząć. Na środku pokoju został postawiony okrągły stolik wraz z dwoma krzesłami, z czego jeden zajmowała najważniejsza kobieta w promieniu wielu mil. Na stoliku stała pięknie malowana zastawa. Z dzbanka wciąż ulatywała para.
- Zapraszam - rzuciła rabina, niedbałym ruchem wskazując krzesło naprzeciwko siebie.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

210
POST POSTACI
Krinndar
Jakże cudownie byłoby pójść na bal! Jakże wspaniale byłoby prosić panny do tańca, śmiać się z panami, zabawiać dzieci! Może mógłby opowiedzieć im którąś z historii, które poznał dzięki teatrowi? A może znaleźliby się chętni, by posłuchać o Krinn? Kiedy alkohol rozgrzewa serca i sprawia, że głowy stają się puste i wolne od uprzedzeń, chuć łatwo przejmuje władzę nad ciałem!

Ale czy na pewno pasowałby do towarzystwa hrabiny? Był przecież tylko Krinndarem. Wciąż nieco rozgrzanym przez działania Sebelliana, roztrzepanym przez jego ciekawskie dłonie, spiętym i zdenerwowanym przez jego małżonkę! Ubrania nie stanowiły problemu, domyślał się, że nie musiałby nawet prosić, by dostać kolejne śliczne wdzianka, godne tego typu spotkania towarzyskiego. Prawdziwym zmartwieniem było jego usposobienie i brak ogłady. Dwa tygodnie pod okiem Leosa i Lily nie były przeszkoleniem, które pozwoliłoby mu w pełni okiełznać sztukę kurtuazji. Zrobi z siebie błazna i narobi wszystkim wstydu!!

Słowa Shimy i Suony przelatywały obok niego, gdy zakładał ubrania. Śliczne twarze półorczyc rozpraszały go, ale wiedział, co musi zrobić!

- Łatwo wam mówić! - Jęknął w odpowiedzi na ich komentarze. - Wy macie takie bankiety co chwilę! A ja? Nigdy na takim nie byłem! - Przyznał się. Żadne z przyjęć z przeszłości nie mogło równać sie prywatce u hrabiny, tego był pewien! Po raz ostatni poprawił ubranie, wciągnął lekkie butki - czy będą odpowiednie do tańca? - i ruszył za siostrami. Czy też między nimi, bo nie pozwoliły mu uciec, strzegąc z obu stron.

Nie zamierzał uciekać, a przynajmniej na razie nie. Kiedy dotarli do skrzydła posiadłości, w którym nigdy jeszcze nie był, musiał przyznać, że hrabina zdecydowanie miała dobry gust. Otworzył lekko usta, przyglądając się złotym zasłonom, puchatym dywanom, ozdobom... Parokrotnie wyciągał dłoń, by choć musnąć opuszkami drogie materiały, by poczuć miękkość płatków kwiatów. Oczy mu błyszczały mnogością świateł, choć bal nawet jeszcze się nie zaczął! W trakcie mogło być tylko lepiej! Jego nastrój zmienił się diametralnie, więc go dotarł przed komnaty pani domu, jego serce przepełniał zachwyt.

- Tak tu pięknie! - Powiedział, gdy tylko otworzyły się rzeźbione odrzwia. - Moja pani! - Krinndar chętnie przekroczył próg i skłonił się lekko w geście powitania gospodyni. - Dziękuję za zaproszenie! Sama pani Krinn nie wstydziłaby się przechadzać takimi korytarzami! Ach, najdroższa pani, tak tu wspaniale! - Ekscytował się, powoli podchodząc do stolika. Obejrzał się na półoryczce, nim usiadł. Miał nadzieję, że zostaną z nimi w pokoju. - Nie znam się może na architekturze, ale, na boginię!, nie śmiałbym wątpić, że każdy śmiertelnik wpadłby w zachwyt! Czuję się wybrańcem~ - Uśmiechnął się do hrabiny, szczerze, szeroko, mrużąc oczy.
Obrazek

Wróć do „Stolica”