Rezydencja hrabiego Napier

241
POST BARDA
Mężczyźni ucichli na moment, zapewne zaalarmowani obecnością nieproszonego gościa. Słysząc jednak, co tamten miał do powiedzenia i jak bardzo nieprzejęty był ich ewidentnym wymijaniem się od obowiązków, nowa salwa śmiechu rozległa się w piwniczce.
- Modlitwa do Krinn! Ot co! Wie co mówi! Prawda przenajświętsza! - zarechotał z ubawem jednej z mężczyzn. - Chodź no bliżej, kolego! Na ziemniaki będziesz miał jeszcze czas. Może łykniesz no sobie z nami, co? - twarz młodego strażnika stała się nieco lepiej widoczna, gdy wychylił się w stronę Krinndara z oferowaną butelką wina w ręku.
- Ponoć wciąż można spotkać driady w lasach na południe od Taj'cah, ale osobiście jakoś średnio chce mi się w to wierzyć - odparł drugi z mężczyzn. - Marcy chciał jedynie znaleźć sobie ciekawą wymówkę na to, cokolwiek złapał od portowych dziwek.
Trzeci z mężczyzn pozostawał póki co cicho i Kiri odnosił wrażenie, że ten obserwuje go z cienia. Nie mógł dojrzeć jego twarzy przez sposób, w jaki padało światło.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

242
POST POSTACI
Krinndar nie spodziewał się niczego poza przyjaznymi słowami i takie też otrzymał. Uśmiechnął się szeroko do strażników i przyjął nawet wino. Powąchał przed napiciem się, oceniając jakość trunku; może nie spodziewał się najbardziej wyborowych trunków w tej małej spiżarce, ale miał szczerą nadzieję, że nie była to berbelucha rozrobiona z sokiem! Jakkolwiek nie było - napił się, otarł usta i oddał butelkę jej właścicielom.

- Dzięki, nie powinienem więcej! Muszę wracać do pracy. - Wyjaśnił, chociaż wcale nie garnął się do przerzucenia worka ziemniaków przez ramię i powrotu do kuchni, gdzie panował chaos. Tu było tak przyjemnie i kameralnie! - Pani Krinn pomaga ze wszystkimi problemami, jeśli tylko czci się ją dostatecznie mocno! - Wrócił do ciekawszego tematu. - Nigdy nie byłem w tych lasach, dlatego nie widziałem driad... ale znam wiele ulicznic z portu. - Wzruszył lekko ramionami. - One też są wyznawczyniami pani Krinn. Czyż to nie piękna profesja? Mogłaby być uprawiana w przyjemniejszych miejscach. - Zaśmiał się, przyglądając twarzom dwóch strażników, których twarze dobrze widział. - Wiecie, co się dzieje, tam na górze? Moja przyjaciółka Bibi powiedziała, że możliwe, że wybuchła wojna?
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

243
POST BARDA
Strażnik, który uraczył Krinndara trunkiem, zagwizdał z podziwem, uważniej i ze znacznie większą dozą ciekawości przyglądając się jego osobie.
- Coś podejrzanie młodo mi wyglądasz na tak rzekomo obeznanego z portowymi ulicznicami, kolego - zwrócił uwagę drugi, który po raz wtóry poddawał w wątpliwości cudze doświadczenia.
- Coś ty dziś taki czepliwy, Szarak? - zaczepił kolegę pierwszy, wpychając mu w dłoń butelkę.
Nazywany Szarakiem zamamrotał coś pod nosem, ale z flaszeczki golnął sobie i tak zdrowo. Chwilowa cisza nastała, gdy Krinndar zadał wreszcie nękające chyba sporą obecnie część miasta pytanie.
- Naaah, jaka tam wojna? - machnął bardziej pogodny żołdak. - Kto by nas miał atakować? Naszą największą bolączką ostatnich lat są co najwyżej piraci. Plugastwo rozpleniło się jak jakie robactwo. Nie ma co się martwić wojną! Pewnie ćwiczenia czy manewry może jakie. Może nawet głupi przypadek! Gdyby wroga flota miała nas atakować, wiedzielibyśmy o tym z wyprzedzeniem! Wszyscy jeno panikują jak głupi! I na cóż to komu?
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

244
POST POSTACI
Krinndar nie zawstydził się ani odrobinę na komentarz mężczyzny. Wyszczerzył ząbki.

- Pani Krinn zaprowadziła mnie już w różne miejsca! Również do portu. I bogini zparosiła ulicznice do świątyni! Wszyscy znajdą tam swoje miejsce. - Przekonywał, kołysząc się beztrosko na piętach, zupełnie, jakby nie głosił prawd swojej wiary, a rozmawiał o pogodzie. - Nie szkodzi, nie szkodzi. To nie czepialstwo, tylko ciekawość, tak sądzę? Nie szkodzi zapytać. - Uśmiechnął się zarówno do tego, którego nazywano Szarakiem, jak i do jego kolegi, który zwrócił mu uwagę.

Kiri wyczuł, że jego kolejne pytanie zawisło ciężko nad towarzystwem.

- Ćwiczenia, manewry...? Piraci? - Wyliczał dla siebie, wahał się chwilę. - ...tak, pewnie macie rację! Ale cokolwiek się dzieje, pan i pani hrabina są rozgniewani! Uważajcie na siebie, przyjaciele! Ja będę już szedł, Begonia zacznie się martwić! - Z tymi słowy Krinndar złapał za worek ziemniaków, gotów wrócić do kuchni, jeśli żołdacy nie mieli nic więcej do powiedzenia.
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

245
POST BARDA
Każdy zdawał się mieć zupełnie różne zdanie na temat tego, co tak naprawdę działo się poza murami miasta. Jaka jednak była prawda, tego nikt nie wiedział na pewno. Nikt w każdym razie spośród tych, którzy nie mieli okazji zobaczyć faktycznego przebiegu wydarzeń na własne oczy bądź usłyszeć o nich ze sprawdzonego źródła. Tą czy inną drogą, sprawa na pewno wkrótce się wyjaśni i nie było powodu, że zakładać od razu najgorsze! Prawda?
Krinndar ledwie zdążył w każdym razie chwycić jeden z worków (który swoją drogą swoje ważył!), kiedy dłoń należąca do trzeciego z mężczyzn, dotychczas milczącego i siedzącego w cieniu, chwyciła go za przegub.
- Nie potrzeba ci czasem pomocy, drogi 'przyjacielu'? - spytał podejrzanie znajomy głos i gdy mężczyzna w końcu się wychylił, Kiri miał szansę rozpoznać młodą twarz rycerza, w którym wszedł w zatarg parę tygodni temu. Był tak samo przystojny i uśmiechał się w dokładnie ten sam, sztucznie uprzejmy sposób, jak ostatnio. - Te worki wyglądają na ciężkie.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

246
POST POSTACI
Rozpoznał tę twarz. Nigdy jej nie zapomni!! To ten bydlak, który skrzywdził Leosia! Krinndar nie powstrzymał odruchu i odskoczył, starając się zabrać ramię z zasięgu i uścisku tamtego drania. Jego twarz, mimo nikłego światła, musiała zdradzić zaskoczenie, ale też przerażenie.

-A-ach! Nie! - Kiri próbował wziąć się w garść i wrócić do równowagi. Zmusił usta do ponownego wygięcia się w uśmiech. - Nie, dziękuję! Ja... ja już szedłem. Ja już pójdę. Dam sobie radę sam, bardzo dziękuję. Jestem silniejszy, niż wyglądam!

Jego ostatnie słowa miały być żartem, lecz drżący głos nie poniósł tego samego tonu. Krinndar z przerażeniem zdał sobie sprawę, że zabrzmiał, jakby tamtemu... groził!!

- J-Ja już pójdę!!!
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

247
POST BARDA
Dominic nie próbował go przytrzymywać, aczkolwiek wyszedł ze swojego kąta, aby stanąć nieco bliżej. Jego zadowolona z siebie mina sugerowała, że reakcja Krinndara na jego obecność absolutnie przypadła mu do gustu. Pozostała dwójka mężczyzna spojrzała z niemałym zaskoczeniem najpierw na swojego towarzysza, a następnie w stronę elfa, nie za bardzo rozumiejąc, skąd wzięła się nagła nerwowość tego drugiego.
- Oh? Jesteś? Ostatnim razem nie zdążyłeś się chyba pochwalić, jeśli dobrze pamiętam? Nieładnie. Taki silny i mężny elf, a zostawił biednego Leo na pastwę losu.
Dominic uśmiechnął się niczym ten lis do sera.
- Znacie się? - zdziwił się najbardziej dotąd przyjazny z trójki.
- Mieliśmy okazję wymienić uprzejmości - przyznał Dominic, ani na chwilę nie odrywając oczu od Kiriego.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

248
POST POSTACI
- Nie dotykaj mnie!! - Krzyczał Kiri, nie mogący powstrzymać nerwów. Odsunął się w najdalszy kąt pomieszczenia i roztarł miejsce, które dotknął Dominic, jakby paliło go żywym ogniem. - Nie m-masz prawa mnie dotykać!

Wciśnięty pod ścianę Krinndar zaczął oceniać swoje możliwości. Dwaj koledzy Dominica, choć pozornie przyjaźni, mogli stanąć po stronie zwyrodnialca. Kiri był małą myszką w towarzystwie trzech kocurów. Co mógł zrobić? Pokąsać je po łapkach?!

- On tak bardzo, bardzo skrzywdził Leosia! - Towarzysze bydlaka najwyraźniej nie wiedzieli, z kim mają do czynienia! - Przyniosłem ciasteczka dla oddziału, a on rzucił się na mnie! Leo stanął w mojej obronie! - Wyjaśnił, pomijając pewne zupełnie nieistotne szczegóły. - Leo jest odważny i mężny, w przeciwieństwie do ciebie! Spójrz na siebie! On broni uciśnionych, a ty?! Siedzisz tu z winem i pilnujesz ziemniaków! Na boginię! - Wniósł ręce w górę, wołając o pomstę do nieba. - Skoro jesteś taki odważny, żeby bić bezbronnych, czemu nie wyjdziesz i nie zmierzysz się z prawdziwym zagrożeniem?!
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

249
POST BARDA
Uśmiech powoli zaczął schodzić z twarzy Dominica w miarę kolejnych, rzucanych w jego stronę oszczerstw. Widzący to Szarak skutecznie stłumił beknięcie i taktycznie zwrócił twarz w inną stronę, byle daleko od obu stron konfliktu, podczas gdy jego kompan powoli podniósł się z podłogi.
- Ło, ło, ło! Jestem pewien, że to tylko jakieś jedno wielkie nieporozumienie! Racja, Dominicu? - starał się podejść do sprawy dyplomatycznie, kładąc nawet dłoń na ramieniu rycerza. Nie spodziewał się zapewne, że ta sama dłoń zostanie zaraz strzepnięta niczym byle paproch, zaś Dominic ruszy w stronę Krinndara, aby popchnąć go na ścianę tuż za plecami tamtego, mocno chwytając za poły jego koszuli zaraz pod szyją.
- Ty parszywy łgarzu... - warknął na niego z nieukrywaną dłużej irytacją. - Jak śmiesz w ogóle się do mnie odzywać niepytany! Taki chcesz być uciśniony? Może wybicie paru zębów sprawi, że będziesz bardziej wiarygodny?
Zadawszy ostatnie pytanie, Dominic zamachnął się wolną ręką.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

250
POST POSTACI
Krinndar był wprost przerażony. Nigdy nie zgrywał chojraka i również tym razem nie zamierzał pokazywać po sobie więcej, niż chciał... ale przez przypadek wyszło, jak wyszło! To nie był jego plan! Nie tak miało być!! Elfik poczuł, jak z twarzy odpływa mu cała krew i w głowie zaczyna się kręcić. Nie tak miało być!

Nie zdążył zareagować. Nie mógł, gdy jego nogi przywarły do podłogi, niczym tam przyklejone! Pisnął, gdy Dominic chwycił go, gdy jego plecy spotkały się ze ścianą.

- N-nie! Nie krzywdź mnie! - Prosił, unosząc ręce, by zakryć twarz. Wszystko, tylko nie twarz! - Już skrzywdziłeś Leosa! Potrafisz tylko krzywdzić!!

I chociaż bał się, nie zamierzał nadszarpnąć honoru Leosa. Nie po raz kolejny.
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

251
POST BARDA
Dominic nie wyglądał na osobę, która zamierzała się powstrzymywać. Koniec końców to właśnie z jego inicjatywy Leo otrzymał taką, a nie inną karę, mogącą również ujść jako lincz zbiorowy, gdy Krinndar stanął z nim twarzą w twarz po raz pierwszy. Czy to jednak z woli losu, czy to może samej Krinn, twarz elfa nie miała doczekać się masakry. Nie od razu w każdym razie. Zanim bowiem rycerz zdołał wymierzyć cios, dziwny wstrząs zachwiał nim w podstawach. Ba, nie tylko nim, ale wszystkim i wszystkimi, którzy znajdowali się w piwniczce. Na wstrząsie natomiast skończyć się nie miało. Ledwie bowiem któryś ze strażników zaklął, jak ziemia pod ich nogami zaczęła się obsuwać.
Krinndar miał jeszcze okazję zobaczyć zaskoczenie na twarzy Dominica, o ile na czas odsunął ręce od twarzy, zanim razem z nim stracił grunt pod nogami i zaczął się najpierw osuwać, a następnie staczać gdzieś w mrok - w akompaniamencie krzyków przerażenia swoich nowych kompanów we wspólnej tym razem niedoli.
Wszystko zdarzyło się bardzo szybko, a gdy wreszcie grawitacja przestała działać na jego niekorzyść, elf zdał sobie sprawę, że nie tylko wylądował na twardej i niewygodnej od zbroi klatce piersiowej Dominica, ale również nie znajdował się w zupełnym mroku. Razem z pozostałą trójką skończyli na twardej, wilgotnej ziemi wysokie tunelu, otoczeni przez stworzenia na długich, podejrzanie cienkich nogach? Nie... To były PAJĘCZE nogi! Długie, pajęcze nogi, należące do MONSTRUALNYCH i bardzo pajęczych pająków. Kreaturom towarzyszyły dużo bardziej humanoidalne postacie, których twarze mimo popodwieszanych pod sufitem lamp emanujących dziwny, bladoniebieski blask, ciężko było dostrzec przez głęboki cień rzucany przez kaptury płaszczy.
Spoiler:
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

252
POST POSTACI
Krinndar
Krinndar nie wiedział, co się dzieje. W pierwszej chwili sądził, że dostał w twarz tak mocno, że ból jeszcze nie nadszedł, ale świat już zawirował, gdy nogi odmówiły posłuszeństwa! Wstrząs jednak ustał, jego nos wciąż był w całości, a... a nawet nie zdążył pomyśleć, co dalej, gdy jednak zaczął spadać.

Krzyk wyrwał się z jego ust, gdy przerażony osuwał się ku nieznanemu. Złapał się Dominica, nawet jeśli rycerz był kiepskim materacem przez swoją twardą zbroję! Zresztą, Krinndar zaraz to odczuł, gdy Dominic uderzył w ziemię, a Kirnndar wylądował na jego klatce piersiowej.

- Słodka Krinn! - Biadolił elf, nie odsuwając się zbyt szybko. Dominic, wbrew pozorom, zapewniał pewien rodzaj... bezpieczeństwa. - Co się stało? Co to? CO TO?!

Realizacja przyszła późno. Chociaż było ciemno mimo lamp, nie dało się nie zauważyć pająków. Krinndar nie miał uraz do pająków, zwykle wyrzucał je za okno zamiast zabijać, lecz ten, który stanął przed nim, nie miał rozmiarów co najwyżej paznokcia, ale był większy nawet od osiołka! Choćby Kiri chciał wstać, nogi odmówiły mu posłuszeństwa przez przerażenie.

- Pa... pa... - Jęczał, nie mogąc wykrztusić pełnego słowa. - Pająk! - Pisnął w końcu. - Na krągłe biodra Krinn, to pająk! - Wrzasnął, gdy siły zaczęły mu wracać, a pierwsze uderzenie adrenaliny przechodziło, pozwalając mu odzyskać władzę w nogach. Poderwał się z Dominica i złapał najbliższego nieznajomego za ramię. - To pająk! Wielki! Na łaskę Krinn, uciekaj! - Zawołał do swojego nowego znajomego, którego twarz skryta była w cieniu. - Krinn! Nie pozwól nam tu umrzeć!
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

253
POST BARDA
Oszołomiony Dominic wydał z siebie najpierw długi, przeciągły jęk (bynajmniej nie rozkoszy), a następnie sięgnął dłonią do obitej potylicy. Mimo to prawie zdążył nie zauważyć dodatkowego bagażu na swojej klatce piersiowej, zaalarmowany krzykami o pająkach. Nie tylko zresztą on, ponieważ jego pozostali, poturbowani koledzy również zaczęli zbierać się na równe nogi. A w każdym razie próbowali.
- Kishan - rzucił spokojnym, ale jednocześnie rozkazującym tonem jeden z zakapturzonych, na co najbliższe pająki zareagowały niczym psy strażnicze.
Zanim którykolwiek z wojaków zdążył choćby sięgnąć po broń, ba, stanąć prosto na równych nogach, te w towarzystwie klekoczących dźwięków skoczyły w ich kierunkach. Szybko i sprawnie powaliły ponownie każdego z osobna przy pomocy swoich długich, silnych odnóży, a następnie zaczęły oblepiać w okolicach rąk i nóg lepką wydzieliną. Wszelkie protesty, okrzyki przerażenia oraz ewentualne przekleństwa zostały również skutecznie uciszone, gdy już leżących bezradnie mężczyzn zaczęto zwyczajnie kneblować. Krinndar bardzo szybko pozostał jedynym, wciąż wolno stojącym przybyszem z powierzchni.
Osobnik, którego się uczepił niczym ten rzep psiego ogona, był od niego nieco niższy. Smukły i ewidentnie nieprzejęty całym zamieszaniem, sądząc po zachowanym spokoju, czy też może raczej obojętności.
- Ah. Bu yuzaki Krinn izdoshi bo'lishi mumkinmi? - odezwał się męskim głosem, unosząc niego głowę, aby móc spojrzeć spot kaptura w twarz Kiriemu. Z tej perspektywy elfik mógł wreszcie zauważyć ciemne oczy osadzone w nieco mniej ciemnej twarzy. Potrzebował wciąż przyzwyczaić się nieco lepiej do panującego wszechobecnie półmroku, ale jasne, białe rzęsy oraz tego samego koloru brwi zdecydowanie odstawały od reszty twarzy, której rysów nie potrafił jeszcze określić.
- Uni o'zingiz boshqarmoqchimisiz? - odezwał się kobiecy głos innej zakapturzonej, która jak gdyby nigdy nic wskoczyła na grzbiet jednego z ogromnych pająków.
Krinndar nigdy wcześniej nie słyszał podobnego języka, choć miał on w sobie coś dostojnego. Niemalże elfiego.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

254
POST POSTACI
Cokolwiek się działo, Krinndar nie był na to przygotowany. Wielkie pająki nie dość, że nie stanowiły aż takiego zagrożenia, o jakie je początkowo podejrzewał, bo nie atakowały od razu, to jeszcze na dodatek nie atakowały tych dziwaków spod ziemi, a tylko Dominica i resztę, jakby rozumiały to śmieszne słowo, które wypowiedział nieznajomy!

- Krinn! - Przerażony Kiri wzywał boginię, trzymając się kurczowo nowego wybawcy. I to zadziałało, bo chociaż był tu z rycerzami, to pająki pozostawiły go w spokoju! Na moment wcisnął twarz w szatę niższego od siebie nieszczęśnika, którego obrał za cel, spodziewając się, że sieci dosięgną również jego! Do niczego takiego jednak nie doszło. Bogini zdecydowanie nad nim czuwała.

- Krinn. Rozumiesz mnie? O bogini, musisz być z Keronu! - Biadolił elfik, nie wiedząc wiele o świecie, ale zaraz umiejscawiając na mapie pochodzenie tego, którego słów nie rozumiał. Wyłapał jednak imię swojej pani. - Macie tam kult Krinn, prawda? Krinn! Ach, Krinn... - Jęczał, patrząc z poziomu ramienia drugiego elfa, jak pająki rozprawiają się z pozostałymi. - Nie róbcie im krzywdy! Oni nic nie zrobili, tylko Leosiowi, ale... ale to nieważne, nie teraz!

Zdradzanie zbyt wielu szczegółów mogło nie wyjść im na dobre. Skoro tamci byli w Taj'cah, któryś musiał rozumieć we wspólnym! Bo po co przypływaliby tu aż z Keronu?? Kiedy jednak tamten pozwolił mu wreszcie spojrzeć na siebie, Krinndar musiał wziąć drugi oddech. Ciemna twarz i białe rzęsy... to zupełnie odwrotnie, niż być powinno!

- Co ci się stało? - Zapytał słabym głosem, spodziewając się, że to wina jakiejś kary od bogów. Nieznajomi nie pozwalali mu się jednak zastanawiać zbyt długo, bo kobieta dosiadła pająka tak, jak on dosiadłby osiołka Kusego! - Przecież to niebezpieczne! - Zawył. - To pająki! Zróbże coś! - Poprosił nowego kolegę, po raz kolejny obejmując jego ramię i przytulając się do niego mocno.
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

255
POST BARDA
Podczas gdy Krinndarowi cała sytuacja przypominała coraz bardziej wyjątkowo realistyczny, a jednocześnie paskudnie nierealny koszmar, pozostali nieznajomi jakby stracili zainteresowanie pojmanymi. Jedni, podobnie jak ich poprzedniczka, zaczęli dosiadać pająków, inni kierować się pieszo wzdłuż korytarza, jeszcze kolejni z pomocą tych samych, paskudnych wierzchowców zasklepiać dziurę, którą elfa i pozostali oryginalnie tu wlecieli.
- Agar siz u bilan yurmoqchi bo'lsangiz, uni tinchlantiring - padły ze strony tej samej kobiety słowa, na które nowy 'kolega' Kiriego wyczuwalnie spiął mięśnie. Nic dziwnego zresztą. Jej głos brzmiał dość agresywnie i rozkazująco.
Zaraz po tym, dziwaczna karawana spokojnie ruszyła w jednym kierunku, a trzymający się nieznajomego Kiri został pociągnięty w tym samym kierunku. W tyle pozostali jedynie ci, którzy zajmowali się naprawą sklepienia.
- Cicho - rzucił do niego nagle krótko i, o dziwo, tym razem we wspólnym. - Drezz nie lubi, kiedy głośno.
Jego akcent był dziwny, szorstki i nie przypominał żadnego innego, z jakim Krinndar miał kiedykolwiek styczność. Ponadto wypowiadał się z pewnym trudem. Zupełnie, jakby układanie języka w odpowiednie słowa było dla niego trudne i nienaturalne.
- Nie chcesz na pająka, nie chcesz krzywdy - słuchaj się - dodał i skinął głową w stronę korowodu, narzucając spokojny marsz.
Spoiler:
Foighidneach

Wróć do „Stolica”