Rezydencja hrabiego Napier

226
POST POSTACI
Krinndar
Reakcje hrabiny i jej strażniczek sugerowały, że wstrząsy nie były codziennością i Krinndarowi podobało się to coraz mniej. O ile w ogóle mogło się podobać! Elfik zasłonił głowę rękoma, jakby sufit zaraz miał zwalić mu się na jego piękne, złote włosy! Już nawet hrabina wydawała się tracić głowę, co nie wróżyło dobrze.

Szczęśliwie wstrząsy ustały.

- Już po wszystkim? - Jęknął, zerkając spod własnych ramion, to na Narhaimmę, to na orcze kobiety. Trwało to ledwie moment, bo przecież odezwały się dzwony. Wraz z nimi odezwał się też Krinndar. Jęknął głośno w przestrachu, na powrót zasłaniając głowę, na powrót nachylając się, jakby to miało go uratować. Zacinął mocno powieki. - Co się dzieje?! CO SIĘ DZIEJE?! - Wrzasnął, bo uspokajana hrabiny na nic się nie zdały. Wręcz przeciwnie, tylko pogorszyły sprawę! - Shima!

Wyznaczona do pilnowania go strażniczka mogła pożałować swojego wyboru. Kiri puścił się w jej stronę, by objąć ją ramionami i przycisnąć się mocno. Ona była większa, silniejsza, lepiej wyćwiczona! Z pewnością mogła go obronić!

- Shima, co się dzieje?! Pomóż mi! I Leosiowi, gdzie on jest? - Dopytywał, ale nawet nie spojrzał na kobietę. Zajęty był ponownym zaciskaniem powiek i utrzymywaniem pionu na drżących nogach. - Proszę, zabierz mnie stąd! Rycerze nas obronią? - Dopytywał, choć nawet nie wiedział, co im groziło. Może to trzęsienie zawaliło kilka domów? Ta myśl nie pozwoliła mu się uspokoić ani odrobiny. - Muszę znaleźć moją mamę!
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

227
POST BARDA
Impet, z jakim Kiri wpadł na kobietę, wydawał się kompletnie nią nie wzruszyć. W każdym razie nie w sposób fizyczny, ponieważ wystarczyło, że cofnęła jedną nogę, aby móc przyjąć na siebie pełnię szarży przerażonego elfa.
- Nie jestem do końca pewna, ale... - zawahała się tamta z namysłem. - Brzmi, jak sygnał mobilizacji, jeśli miałabym zgadywać? Może to nic poważnego, ale całe rycerstwo i straż powinno stawić się teraz w strategicznych punktach zbioru. Na twoim miejscu zajęłabym się sobą i za bardzo nie wariowała. Twój Leo jest rycerzem, więc jego obowiązkiem będzie najpierw zapewnienie paniczowi Selimowi bezpieczeństwa, a potem podążenie za dalszymi rozkazami - powiadomiła go, usiłując przyzwoicie delikatnie od siebie odkleić. - Chodź, chodź. Będę miała problemy, jeśli każę naszej pani długo czekać w tej sytuacji. Kazała odprowadzić cię do pokoju, ale jeśli jest jakieś miejsce w rezydencji, w którym wolisz się raczej zaszyć, mogę cię tam zaprowadzić.
Zgodnie z tym, co mówiła, nie wyglądało na to, żeby Leoś mógł przyjść mu z pomocą w tej, niezbyt wesołej bądź co bądź sytuacji. I czy to aby przypadkiem nie znaczyło, że cokolwiek złego by się nie działo, chłopak znajdzie się na pierwszej linii frontu?
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

228
POST POSTACI
Kiri
Shima była od niego wyższa, ale też stabilniejsza, więc mimo paniki mógł przycisnąć się do niej tak, jakby od tego zależało jego życie. Bo zależało! Półroczyca mogła tego nie wiedzieć, ale bez niej, Kiri straciłby nadzieję już teraz!

- M-mobilizacyjny? Ale mobilizuje do czego?! - Dopytywał Krinndar, nie do końca potrafiąc połączyć ze sobą otrzymywane fakty. - Przecież nikt nas nie atakuje! To trzęsienie ziemi!! - Pisnął, nagle wyciągając własne wnioski. - Niech pomogą poszkodowanym!! Niech Leo pomaga! - Szybko zmienił zdanie, wiedząc, że to obowiązek ważniejszy niż prowadzenie za rękę nieporadnego elfa. - Shima, proszę! Zabierz mnie do wyjścia! Muszę znaleźć moją mamę!

Przed oczyma stanęło mu wiele złych scenariuszy. Dom w gruzach. Świątynia w gruzach. Mama pod gruzami, razem z ciociami!! Poczuł, jak całe jego ciało drży z przestrachu, gdy wciskał się z całą mocą w Shimę.

- Prani hrabina mówiła, że będzie tu moja ciocia! Ze świątyni! Nie wiesz, czy już tu jest? Wyjdę z nią, nikt nie będzie wiedział!

Nie zaszkodziło poprosić. W najgorszym wypadku będzie mógł kopnąć Shimę w kostkę i uciec, ale wolałby tego nie robić.
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

229
- Jedno licho wi - odparła Shima, wyczuwalnie wzruszając ramionami pod jego objęciami. - Może to nawet nic wielkiego. Może runął jakiś duży budynek, bo choćby szalony mag gdzieś w mieście przypadkiem jeden wysadził i jest dużo poszkodowanych? Albo zrobili napad na Jego Wysokość? Wyjaśni się, ale najpierw... - urwała, wygięła się do przodu, zmuszając z kolei Krinndara do mocniejszego odchylenia się w tył. Stracił przez to nieco na dobrym chwycie na drugim ciele, ale już w następnej chwili został zgarnięty jednym ramieniem pod pośladki i z uczuciem lekkiego podrzutu podciągnięty w górę. Kompletnie stracił kontakt z podłożem, za to towarzysząca mu kobieta nie musiała dłużej czekać, aż zdecyduje się gdziekolwiek ruszyć. Teraz mogła go swobodnie ponieść tam, gdzie uznała za słuszne. Miała przed sobą inne obowiązki niż tylko użeranie się z przestraszonym młodzikiem. - Obowiązki, obowiązki~
Shima była dostatecznie uprzejma, żeby dać Kiriemu czas na znalezienia nowego miejsca dla swoich rąk, zanim ruszyła do drzwi. Na korytarzu nie został nawet ślad po służbie. Zapewne również mieli procedury na takie okoliczności, albo chociaż ruszyli zebrać się w miejscu, gdzie pozostaliby dalej poinformowani.
- Mhmmmm, nieee, to cholernie głupi pomysł - oceniła wprost. - Jasne, zabranie cię do bramy to nic trudnego, ale sądzisz, że ktokolwiek cię przepuści? Nawet jeśli twoja cioteczka już tu dotarła i zdołałaby cię przemycić w powozie, wiesz, co czeka później ciebie i twoich bliskich za nieposłuszeństwo? Jesteś pewien, że chcesz ryzykować, kiedy nawet nie wiesz, co się dzieje na zewnątrz? W zależności od tego, co powiesz, mogę cię tam zabrać lub nie.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

230
POST POSTACI
Krinndar
W towarzystwie Shimy, w bardzo bliskim towarzystwie, Krinndar nie czuł się ani odrobiny bezpieczniejszy. Pomyślałby kto, że w ramionach orczycy mógłby przestać martwić się losami świata (jak również swoim własnym losem), ale do niczego takiego nie doszło.

- Nie chcę, żeby byli poszkodowani! - Jęknął, bo ostatnie, na czym mu zależało, to ludzka krzywda. Krinn skupiała się na przyjemności, krzywda była na zupełnie drugim końcu spektrum! - I czemu ktoś miałby napadać na króla...? - Poddał jeszcze wątpliwości, absolutnie przerażony tą wizją. Skoro ktoś nie szanował króla, to jakie świętości pozostawały w jego sercu? Przecież król był wspaniały i dbał o swój lud! - A-aah!! Czekaj! Postaw mnie!!

Nie nawykł do bycia noszonym. Jeśli ktoś już próbował, zwykle szybko porzucał próby uniesienia go na rękach przez dodatkowe kilogramy, jakie elf zgromadził. Shima była jednak dość silna, by nieść go przez te parę chwil! Złapał się jej szyi, spodziewając się, że niedługo spotka się z posadzką.

- Postaw, już idę! Idę sam! - Obiecywał pokornie. - W porządku, nie muszę wychodzić! Ale... ale ja się boję, Shima. Nie chcę zostawać sam. - Łatwo przyszło mu przyznanie się do strachu. - Nie chcę być sam w pokoju i czekać na nie wiadomo co!
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

231
POST BARDA
Shima wydała z siebie coś na kształt zduszonego parsknięcia.
- Nie wiedziałeś? Szlachta kocha się w intrygach i spiskach. I zawsze ma jakieś głupie powody do niezadowolenia, które lubi okazywać w podły sposób. Jeśli zszokowało cię to, że nasza Madme sporadycznie usiłuje otruć męża, z którym nie jest w najlepszych stosunkach, to obawiam się, że twoje delikatne serduszko nie zniosłoby ilości podłości, do jakich dochodzi pod dachami arystokratów. Dom Napier wydaje się w gruncie rzeczy całkiem przyzwoity pod tym względem. Pewnie dlatego, że większość za bardzo boi się hrabiego i hrabiny, żeby coś po bokach kombinować. Hrabina miała już okazję rozprawić się ze swoją siostrą, która była zazdrosna o jej tytuł, a hrabia skrócił o głowę dwójkę swoich kuzynów, wuja i ponoć jednego z bratanków. Walka o tron głowy rodziny i tego typu bzdety. Królowie jak nic muszą mieć w tych sprawach jeszcze gorzej - objaśniała Krinndarowi, mogąc tym samym przez jakiś czas ignorować jego biadolenie o odstawienie z powrotem na ziemie. Idąc długim, szybkim krokiem, zdołali przejść spory kawałek i nawet minąć parę wyraźnie spóźnionych, spieszących w swoją stronę strażników, zanim wreszcie przystanęła na rozdrożu korytarzy i odstawiła elfa z powrotem na równe nogi. Jej usta wykrzywiły się w niemal zakłopotanym uśmiechu, jakby mimo wszystko nie była do końca pewna, co z nim teraz począć. - To... Co w takim razie chcesz zrobić? W pomieszczeniach dla służby powinno być teraz dość tłoczno. Chyba że masz jakieś inne miejsce na oku. Ale jeśli wolisz olać to wszystko ciepłym moczem i spróbować jednak stąd nawiać, mogę cię zabrać pod bramy, tak jak powiedziałam. Wiesz... Madame miała ci i tak pomóc się stąd wyrwać. Tylko i wyłącznie na złość hrabiemu. Jeśli nie teraz, będzie pewnie szansa kiedy indziej. No. To jak będzie?
Shima naprawdę dawała mu możliwość wyboru. I to wyboru nie byle jakiego. Tylko czy ryzyko było opłacalne? Przestrzegła go, jak mogła skończyć się dla niego ucieczka. Z drugiej strony, czy ktokolwiek będzie miał czas przejmować się jego zniknięciem, skoro na szali być może leżało bezpieczeństwo królestwa? Cóż, być może nie w tym momencie, ale konsekwencje mogły go dogonić w nadchodzącej dopiero przyszłości. Gdzie indziej jednak się udać? Nie wiedział, kiedy będzie w stanie znowu zobaczyć swojego Leosia, u którego boku zawsze było bezpiecznie. Kuchnia? Pomieszczenia służby? Miał szansę spotkać tam swoich znajomych. Być może Bibi albo Lile, albo nawet Begonię! Było też inne, znane mu już dobrze pomieszczenie, w którym istniała szansa odnaleźć spokój i ukojenie - ptaszarnia z tajemniczym, nigdy niewidzianym przez niego jegomościem, którego melodyjny głos łagodził największe nerwy.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

232
POST POSTACI
Krinndar
Kiri wydał z siebie jęk, dźwięk pomiędzy zaczątkiem płaczu i skrajną niewygodą. Słuchał Shimy i nie podobały mu się jej słowa, ani trochę!

- Dlaczego to robią?! - Pytał, choć spodziewał się, że odpowiedź go nie zadowoli. - Dlaczego wszyscy nie mogą żyć... w zgodzie? - Jęczał, wciskając twarz w ubranie Shimy. Nie rozumiał, skąd w ludziach brała się podłość, zazdrość, nienawiść! Czuł wstręt do tego typu emocji i osób, które je przejawiały!

I choć płakał, że chce zejść na ziemię i z powrotem stanąć na własnych nogach, to kiedy jego lekkie butki spotkały się z posadzką, nie puścił ubrania orczycy. Biegający strażnicy również nie pozwlalali mu się odprężyć.

- Możesz... zaprowadzić mnie do kuchni? - Poprosił w końcu, dochodząc do wniosku, że z Begonią będzie miał największe szanse. Kobieta nie pozwalała sobą pomiatać, więc może będzie dla niego cennym sojusznikiem. Jeśli nie, to on obroni ją! - Do Begonii i kucharek? Nie ucieknę. Nie chcę narażać mamy i cioć.
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

233
POST BARDA
Zdawało się, że idealnie dotąd szczęśliwy, nieskalany złą intencją świat, w jakim żył Krinndar, w końcu zaczynał się walić pod ciężarem dopadających go realiów. Będąc jednak dobrym w mydleniu samemu sobie oczu, istniała całkiem spora szansa na to, że wszystko odbuduje w swojej głowie tak, jak to robił za każdym innym razem, samemu kolorując dla siebie rzeczywistość na takie kolory, jakie uzna za stosowne.
- Pewnie z tego samego powodu, z jakiego władcy wywołują wojny. Bo mogą i zawsze wydaje im się, że mają do tego wystarczająco dobry pretekst. Albo z nudów? Zapytaj hrabiego, jeśli chcesz informacje z pierwszej ręki.
Pilnując, żeby nie zostali przez nikogo przypadkiem potrąceni, barczysta koleżanka poprowadziła go energicznym krokiem w przeciwnym kierunku do tego, w którym zdawali się pędzić wszyscy inni. Nie zadawała dalszych pytań. Po prostu prowadziła go tam, gdzie chciał się udać i gdzie wedle własnego mniemania miał poczuć się bezpiecznie.
Nie maszerowali długo i stosunkowo szybko dotarli do punktu, gdzie zaczynały się pomieszczenia gospodarcze.
- Widzisz pierwsze drzwi po prawej? - spytała Shima, wskazując palcem lekko uchylone drzwi. - Prowadzą do pomieszczeń kuchennych. Dalej dasz sobie radę już chyba sam, ey? Postaraj się nie pakować w kłopoty! Szkoda by cię było.
Orczyca wyszczerzyła do niego zęby, delikatnie jak na siebie odkleiła od siebie, jeśli było to w ogóle konieczne, a następnie uniosła rękę w formie pożegnania i po obróceniu się w miejscu, pobiegła w swoją stronę. Zapewne tam, gdzie mogła czekać na nią hrabina. W korytarzu nie został do końca sam. Z jednego lub drugiego, sąsiadującego z kuchnią pomieszczeń co rusz wybiegała jakaś służka, spiesząc w tylko sobie znanym kierunku, czasami niosąc jakiś tobołek czy worek, a każda jedna nieziemsko blada lub z kolei czerwona na licu.
- Przepraszam! Przepraszam! - wyminęła go jedna z dziewcząt, wynosząc z jednego z pomieszczeń wyglądającą na ciężką skrzynkę.
- Gdzie czyste płótna?! - krzyknęła jakaś inna kobieta, wychylając głowę z innej komnaty, by rozejrzeć się z lekko spanikowanym wyrazem twarzy. - Kazała.... Kazała przygotować płótna!
- O czym ty mówisz?! - wydobył się z tego samego pomieszczenia jeszcze inny głos. - To nie skrzydło medyczne! Sądzisz, że jeśli coś się stanie, to tutaj będą znosić rannych?!
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

234
POST POSTACI
Świat się walił, ale nie mogło być przecież AŻ TAK źle? Ilość strażników sugerowała, że w razie zagrożenia będą bezpieczni. To, jak ludzie uwinęli się, by szukać schronienia, również dobrze działało na wyobraźnię! Wszyscy z pewnością znajdą bezpieczne miejsce i przeczekają, aż wyjście będzie znów możliwe. Aż strażnicy opanują sytuację. Tak, w to musiał wierzyć!

- Hrabia z pewnością miałby dobry powód. - Usprawiedliwił Sebelliana, chociaż nic o nim nie wiedział. Nie chciał nawet wierzyć, że hrabia byłby zdolny do czegoś takiego! To jego żona była tą złą w ich domu.

Trzymając się Shimy, Krinndar pognał za nią tam, gdzie go prowadziła. Zdążył już rozpoznawać niektóre zakamarki posiadłości, ale z dobrym przewodnikiem czuł się o wiele pewniej i bezpieczniej. Co prawda wolałby wrócić do mamy... ale nie mógł nikogo narażać. Jeśli hrabina mogła komukolwiek zrobić cokolwiek złego, to musiał ją powstrzymać albo przynajmniej nie prowokować.

- Dziękuję, kochana. - Powiedział, ocierając ostatnie łzy. Podróż przez korytarze musiała go otrzeźwić. - Uważaj na siebie! - Pożegnał się, podnosząc dłoń na pożegnanie.

A potem został porwany w wir służek! Jedna, druga, trzecia, biegały, pędziły, same wiedziały, gdzie i same wiedziały, co nosiły w tobołkach!

- Przepraszam? - Zagadnął, gdy musiał salwować się ucieczką pod ścianę, by nie zostać staranowanym przez pokojówkę. - Och... płótna? Rannych?!

Z urywanych rozmów Krinndar wyciągał wnioski. Czy prawdidłowe, czy nie, było inną sprawą! W posiadłości będą robić szpital polowy dla tych, którzy zostali ranni w... w tym, co się działo! Rzucił się ku uchylonym drzwiom, z których dochodziły głosy.

- W czym mogę pomóc?! - Zawołał od razu. - Powiedzcie mi, co mam robić!
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

235
POST BARDA
Jedna z traktujących go dotychczas jak kolejną obstrukcję na swojej drodze służka, zatrzymała się raptownie i spojrzała na niego zaskoczona. Przez dobrą chwilę przyglądała mu się w milczeniu, zanim wreszcie znalazła język w gębie.
- Najmocniej przepraszam, ale z kim mam przyjemność? - spytała uprzejmie, choć jej wzrok zdradzał nieufność.
- Głupia! Toć to gość naszego pana! - fuknęła na dziewczynę nieco starsza służąca, która również zdecydowała się zatrzymać w połowie całej bieganiny. Uprzejmie skłoniła głowę, co do tego samego zmusiło również jej wyraźnie zawstydzoną koleżankę. - Proszę się nami nie przejmować! Mamy dość rąk do pacy-...
Nawet jeśli kobieta usiłowała go spławić, jej starania szybko okazały się płonne. Ktoś inny bowiem stanął zaraz obok Krinndara, by jak gdyby nigdy nic wcisnąć mu w dłonie ciężki koszyk pełen suszonych owoców.
- Jaka będzie z ciebie dla nich pomoc, kiedy wciąż nie znasz dostatecznie dobrze rozlokowania pomieszczeń? - spytała Birianna, która jak gdyby nigdy nic pociągnęła go za poły materiału na ramieniu, by skierować w kierunku, w którym miał udać się oryginalnie. - Chodź! Skoro już tu jesteś i chcesz coś zrobić, możesz pomóc nam w kuchni! Całkiem możliwe, że będziemy mieć dzisiaj masę mężczyzn do wykarmienia!
- Toż to nie wypada! - obruszyła się starsza służąca, gromiąc kuchenną dziewkę wzrokiem. - Co powie nasz pan, kiedy o tym usłyszy?!
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

236
POST POSTACI
Krinndar był zdeterminowany, by pomóc. Przeskakiwał spojrzeniem z jednej na drugą służkę i z powrotem, czekając na polecenia! Pomyśleć, że jeszcze pół godziny wcześniej leżał pod hrabią, a teraz musiał znaleźć sobie inną pracę, przydatną dla całego pałacu! Zacisnął dłonie, gotów do działania.

- Ja chętnie pomogę! - Wszedł w słowo tej służce, która rozpoznała w nim zabawkę Sebelliana. - Ach, Bibi!

Twarz Krinndara rozjaśniła się jak małe słoneczko, gdy zobaczył obok siebie znajomą. Bez wahania przyjął koszyk, łapiąc go tak, jakby był najcenniejszym pakunkiem w królestwie!

- Bibi, ja mogę pomóc! W końcu trafię! - Zaprotestował, bez cienia sprzeciwu podążając za kobietą. Obejrzał się jeszcze na dwie pokojówki, i rzucił im krótkie "dziękuję!", nim skupił się już zupełnie na pokojówce. - Bibi, co się dzieje? Wiesz coś, może? Byłem z panem hrabią i panią hrabiną i... ach, to znaczy, nie na raz! Nikt nic nie wiedział, oboje mnie odesłali i Bibi, ja się tak bałem! Ciągle się boję. - Przyznał z dziecięcą wręcz szczerością. - Myślisz, że wszystko z Leo w porządku? Rycerze zostali wezwani i boję się, że coś może mu się stać!
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

237
POST BARDA
Birianna gestem wskazała rozpromienioną twarz Krinndara, niczym żywy dowód swojego zwycięstwa nad koleżanką.
- Chętnie pomoże - powtórzyła po nim i posłała służce całusa, na co tamta zaczęła tylko głośniej prychać, ale przynajmniej nie sprzeciwiała się więcej. Prawdopodobnie zresztą bardziej dzięki uprzejmemu zachowaniu elfa aniżeli przytykom kuchennej pomagierce, która jak wiadomo, nie była w kręgach służących zbytnio lubiana.
Gdy znaleźli się za drzwiami prowadzącymi do pomieszczeń gospodarczych, Bibi wreszcie puściła parę z gęby.
- Wojna, mówią - odpowiedziała niby poważnym tonem, ale też zaraz wywróciła oczyma i pokręciła głową. - Że niby atak na nasze granice, ale toć to przecie bzdura! Jestem pewna, że to jakaś wielka pomyłka albo głupi żart pijanego gwardzisty, który zaczął bić na alarm pod namową innych, dowcipnych żołdaków. Tylko czekać, jak twój ukochany rycerzyk i reszta wrócą tu sfrustrowani, że nie było kogo bić.
Dziewczyna poklepała Krinndara przyjacielsko po plecach i doprowadziła do kolejnych drzwi. Gdy tylko je otworzyła, ciepła para buchnęła im w twarze. Wszystkie paleniska pracowały w pełni swoich możliwości, podobnie zresztą jak mały tłumek kucharek. Pomiędzy nimi Begonia wydawała rozkazy i sama co rusz to dosypywała węgla, to przemieszywała większą od samej siebie chochlą w jakiejś kadzi.
- Lepiej nie podchodzić jej dzisiaj pod nogi - szepnęła mu na ucho Bibi, odbierając koszyk. - Rozeźliła ją ta cała farsa z alarmem. Bo wiesz... Bankiet hrabiny... Było dużo ciasto do upieczenia... Siedziała nad tym od rana, a teraz musi dopilnować, żeby zamiast zwykłej kolacji zrobiono drugie tyle, tyle że konkretnych posiłków zamiast słodkości. Ah, racja. Wiesz może, gdzie jest piwniczka? - wskazała na drzwi, którymi zaledwie tygodnie temu wkradali się do kuchni podwędzać słodkości. - Takie niewielkie drzwiczki parę metrów dalej po prawej stronie. Mógłbyś nanieść nam ziemniaków?
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

238
POST POSTACI
- Pomogę! - Krinndar potwierdził, by nikt nie miał wątpliwości! Ani Bibi, ani jej koleżanki pokojówki. Musiał się przydać, gdy wszyscy szukali sobie pracy!

Elf podążył za kobietą, ściskając w ramionach koszyk, który mu wcześniej powierzyła. Chociaż wciąż był zdenerwowany, towarzystwo Birianny sprawiało, że było mu nieco lepiej. Czuł się nieco pewniejszy.

- Król nas obroni. - Powiedział z przejęciem godnym sprawy. - Nawet, jeśli to wojna! Król, rycerze i wszyscy inni, którzy mu służą! Archipelag się obroni! - Głosił patriotyczne słowa, które gdzieś wcześniej zasłyszał. Bo czemu miałby w to nie wierzyć, gdy wiedział, że Taj'cah jest najwspanialszym miastem na świecie, a Królestwo Archipelagu wszyscy kochają? - Jeśli Leo będzie sfrustrowany, mogę mu pomóc. Znam sposoby!

To, jak Kiri mógłby pomóc Leosowi, rozumiało się samo przez siebie. Elfik był chętny do pomocy, ale nie mógł nic zrobić, gdy rycerz tej pomocy otrzymać nie chciał. Pozostało Krinndarowi na razie skupić się na kuchni i całym tym rozgardiaszu, który tam się dział.

- Jeśli rycerze będą mieć złe nastroje, może będą mogli zjeść ciasto? - Podpowiedział. - Ale ja już im go nie zaniosę, bo w-widziałaś. - Zawahał się lekko. Nie chciał wracać do tego pamięcią. - Przyniosę ziemniaki i wszystkie obiorę! - Zgodził się z werwą. Odstawił koszyk na fragment wolnej przestrzeni i nie zastanawiając się dłużej, ruszył w kierunku drzwi. - Będę pomagał, Begonio! Nie martw się o nic! - Krzyknął do kucharki. Chciał ją uspokoić. Ale co naprawdę zrobił?

Nie czekał na odpowiedź, bo puścił się do wyjścia, a następnie na prawo, do drzwi piwniczki! Muszą przecież gdzieś tu być?! Nie rozglądał się za bardzo.
Obrazek

Rezydencja hrabiego Napier

239
POST BARDA
- Jesteś kochany, wiesz o tym? - zaszczebiotała w wyraźnej uciesze Birianna i ucałowała go jeszcze w policzek, zanim w towarzystwie wzroczącej przez sekundę w ich stronę Begonii, pogoniła go gestem do wyjścia.

Piwniczka nie była ciężka do zlokalizowania, a jej drzwi zostały nawet dla pomocy opisane drewnianą tabliczką: "SpiRZarnia" - dla tych, którzy byli dostatecznie piśmienniczy, żeby ją odczytać. Krinndar przez chwilę mógł zawahać się, czy aby nie powinien wrócić do kuchni i poprosić o klucz, dostrzegając kłódkę, ale gdy podszedł dostatecznie blisko, zauważył, że została ona już wcześniej przez kogoś otwarta. Być może nawet przez samą Begonię. Miałoby to sens. W końcu, jacy zarządcy posiadłością pozwoliliby, żeby tego typu pomieszczenie pozostało otwarte dla każdego przypadkowego darmozjada?
Na beczce stojącej przy drzwiach stał kaganek i krzesiwo, przeznaczone celowo do piwnicznych wycieczek. Kiri nie miał problemu z odpaleniem lampy i już po chwili był gotów zejść w otchłań nieco przyciasnawego, pachnącej zbożem i winem podziemia. To, czego nie spodziewał się tam zastać, to przyciszone, męskie głosy i śmiechy.
- ...i wyobraźcie sobie, okazało się, że to była driada! Biedny Marcy miał później wysypkę do kolan, jak po trującym bluszczu! - opowiadał jeden z siedzących w głębi piwniczki mężczyzn. Brzmiał na młodego.
Trzech mężczyzn siedziało w jednym z dwóch rozwidleń piwniczki. Ich twarze były słabo widoczne w słabym blasku postawionego pomiędzy nimi na podłodze kaganka. Wszyscy trzej siedzieli oparci o worki potencjalnie pełne tego, czego Krinndar szukał, popijając coś na zmianę z otwartej butelki. Jednego elf mógł być pewny - że nie byli to byle jacy pachołkowie. Mieli na sobie częściowy pancerz.
Foighidneach

Rezydencja hrabiego Napier

240
POST BARDA
Krinndar wyszczerzył ząbki do Bibi, nie broniąc się przed żadnym jej pocałunkiem. Ach, jak urocza była to dziewczyna! Zasługiwała na o wiele, o wiele więcej niż praca w kuchni. Teraz również Krinndarowi miała przydarzyć się przygoda pracy z rondelkami! Ale przyniesienie pyrek ze spi"rz"arki było ważniejsze (i Krinndar był niemal pewny, że źle napisano na tabliczce. Niemal!!).

Szczęśliwie kłódka była już otworzona i mógł bez problemów przejść przez drzwi. W chwili takiej, jak ta, nie było sensu zamykać spiżarni, skoro będą potrzebować dużo jedzenia dla rycerzy i poszkodowanych w... w tym, co się właściwie działo. Głosy i śmiechy sprawiły, że w pierwszej chwili przeszedł go dreszcz, ale szybko zrozumiał, o co chodzi!

- Dzień dobry! - Przywitał się zbyt wesoło. - Jak to dobrze, że pilnujecie jedzenia! Begonia wysłała mnie po ziemniaki, tylko wezmę worek i już mnie nie ma, dobrze? Nie przeszkadzajcie sobie! - Zagadnął do zgromadzonych. Logicznym było, iż zapasy musiały mieć strażników. Tylko... tylko ta butelka nie pasowała. - A wiecie, że na wysypkę najlepsza jest modlitwa do pani Krinn? - Podpowiedział w temacie ich rozmowy. - A gdzie spotkał tą driadę? Nigdy nie widziałem driady.

I chociaż worki były tuż-tuż, to bliżej i na drodze było coś ważniejszego: rozmowa.
Obrazek

Wróć do „Stolica”