POST POSTACI
Wierzba
Wierzba zrozumiał, że nie pozna sekretów Skalgrodu, jeśli ktoś uczynnie nie zechce mu ich zdradzić. Istniał powód, dla którego strażnicy nie rozszyfrowali jeszcze tajnych przejść i spodziewał się, że wszelkie próby rozgryzienia ich na własną rękę będą skazane na porażkę, nawet w momencie, gdy widział, jak Jax używa jednej z nich. Wierzba nie wiedział, czego szukać, na co patrzeć: musiał polegać na swoim nowym towarzyszu. Wierzba
Oczywiście, wiedzieli o nim więcej, niż on o nich. Zacisnął zęby na przytyk Jaxa, a nerwy puściły dopiero po tym, jak zdecydował się obrazić Auriel.
- Nie chciałem używać broni. - Warknął przez zęby. Najpierw chciał użyć jej jako pochodni, a później, ewentualnie, jako straszaka. Przecież nikogo nie atakował i nikogo nie zabił! - A Auriel... musi ze mną pójść. - Wyjaśnił krótko. Nie zamierzał tłumaczyć się przed zwykłym rzezimieszkiem z tego, gdzie prowadziło go serce. Sam nie wiedział, czy i co czuł w stosunku do Auriel. Po pierwsze: musiał odesłać ją do ojca, by samemu móc skupić się na powierzonym zadaniu...! Lub też odejść i zapomnieć o całej rycerskiej sprawie. Mistrz Silwater pokazał przecież, co o nim sądzi.
Pytania nieodłącznie towarzyszyły ciekawości, którą Wierzba chciał za wszelką cenę w sobie stłamsić. Nie chciał być w tym mieście. Nie chciał włączać się w sprawy Damiena, Hoffa, Idiego, postrzelonej pani komendant czy kogokolwiek innego! Musiał znaleźć Auriel, zabrać ją stąd, odebrać Jodełkę i ruszyć w siną dal, z dala od Skalgrodu! A przynajmniej taki był plan, który powtarzał sobie w myślach, gdy wspinał się po beczkach i dachach. Był wolniejszy od Jaxa, stawiał uważnie stopy. Przy obecnej pogodzie, było bardziej niż pewne, że mógł trafić na oblodzoną dachówkę i spaść z dachu ku skręconemu karkowi!
Kolejne ukryte przejścia już go nie zdziwiły. Zeskoczył za towarzyszem do pokoiku, a następnie poszedł za nim w doł, aż dotarli do przytulnego pomieszczenia. Dopiero tam Wierzba ponownie spiął się w sobie, gdy zobaczył taką ilość nieznanych twarzy. Miał wrażenie, że wszystkie zwróciły się ku niemu, gdy Jax wystawił go jak na świeczniku. Szczęśliwie nie zapadła cisza i Wierzba wierzył, że wszyscy wrócą do swoich spraw, gdy tylko się napatrzą! Nie było przecież na co patrzeć!!
Nie zamierzał się przedstawiać - po cóż miałby, gdy musiał tylko zabrać stąd Auriel? To wcale nie tak, że trema zacisnęła żelazny uścisk na jego gardle i nie pozwalała mówić...! Skinął głową Jaxowi w podzięce, a następnie skierował się ku Auriel, unikając spojrzeń zebranych. Zupełnie, jakby wcale ich tam nie było lub wręcz przeciwnie - jakby nie było tam jego.
- Auriel. - Wydukał, gdy dotarł do półelfki. Czy obchodził go Karl, z którym, jak zapowiadano, Auriel romansowała? Ani trochę! - Auriel, musimy iść. - Ponaglił ją, ujmując delikatnie za ramię, chcąc zwrócić na siebie uwagę. Może to wina ognia, a może widok półelfki sprawił, że w jego klatce piersiowej rozlało się przyjemne ciepło. - Mam konia. Musimy iść.