POST BARDA
-
Myślę, że nawet więcej, niż parę, chociaż uczonym nie jestem - Daud uśmiechnął się do niej z błyskiem rozbawienia w oku, jakby pomysł bycia wykształconym na jednym ze znanych uniwersytetów w jego przypadku był zabawny i mało prawdopodobny. -
Tym bardziej jestem zaskoczony, że wylądowałaś z nimi. Po kimś z wykształceniem spodziewałbym się celowania w... wyższe poziomy. I nie mam tu na myśli tutejszej szlachty bynajmniej, tylko tych, którzy mają większe możliwości i do których ma się więcej... szacunku.
Ciężko było stwierdzić, czy Daud obrażał Lwią Lilię, czy tylko Rhysa i Umbrę. Jedno było pewne - nie pracowali dla tego samego gangu, bo wtedy łączyłyby ich mniej lub bardziej ugodowe stosunki. Dla kogo w takim razie pracował ten człowiek? Być może gdyby Loyra zrezygnowała ze współpracy z poznaną przedwczoraj dwójką i zamiast tego złączyła siły z tym człowiekiem, mogłaby zajść w Ujściu dalej, o ile awans społeczny w tym mieście ją w ogóle interesował.
-
Taak, jeśli o to chodzi... - mężczyzna zmierzył nieprzyjaznym spojrzeniem Jaqueta, który teraz już gałęzią, a nie nogą odgarniał liście z podłogi. Chłopak podszedł bliżej, ale gdy padł na niego wzrok Dauda, obrócił się o sto osiemdziesiąt stopni i przeniósł się z zamiataniem pod przeciwległą ścianę. Póki co rozgarnął tylko środek. Na widocznym fragmencie, ułożonym z kamiennych płyt, nie było widać ani żadnych malunków, ani wyżłobień, które mogłyby sugerować o wzorze znajdującym się w tym pomieszczeniu.
-
Razem mamy do zyskania tylko rozwiązanie sześcioosobowej łamigłówki - zauważył Daud, przyglądając się plecom tłumacza. -
Co więcej mają do zaoferowania, poza swoją obecnością, tak naprawdę? Jakbym potrzebował kogoś, kto dobrze radzi sobie z ostrzami, mam Naguka. Jeśli będę potrzebować niewyparzonej gęby, która dobrze strzela, mam Vinekle. Jedyne, co sprawiło, że zgodziłem się na tę współpracę, to teoretyczna konieczność obecności tych sześciu osób, według opisanego rytuału. I ty, naturalnie - przeniósł wzrok z powrotem na Loyrę. -
Mówisz, żebym ich nie lekceważył. Tobie sugeruję, żebyś ich nie przeceniała.
Odepchnął się od fragmentu muru, o jaki się opierał i podszedł do elfki bliżej. Jego intensywne spojrzenie zdawało się przewiercać ją na wskroś, gdy oparł ciężką dłoń na jej ramieniu.
-
Ten układ nie będzie trwał wiecznie. Skończy się, gdy tylko przyjdzie na to czas. Na twoim miejscu poważnie zastanowiłbym się, po której stronie chciałbym się wtedy znajdować.
Nie miała zbyt wiele czasu, by zastanowić się nad sugestią, brzmiącą bardziej jak groźba. W oku Dauda na moment pojawił się nieprzyjemny błysk, choć może tylko się jej tak wydawało? Nie zdążyła się przyjrzeć, bo usłyszeli docierający z nieopodal podekscytowany głos gnomki:
-
Hej, tutaj! Coś tu jest!
Dwie ściany dalej Vinekle znalazła coś, co niegdyś co prawda było kwadratowym pomieszczeniem, ale wystarczająco dużym, by dało się zrobić kilka dużych kroków wzdłuż każdej ze ścian. Z podłogi w jednym miejscu wyrastało wątłe drzewko, korzeniami rozpychając płyty podłogowe, ale we fragmencie odkrytym przez małą kobietę widać było wyżłobiony w kamieniu kawałek wzoru. Nikogo nie trzeba było długo namawiać; wspólnie, nawet z Daudem, który dla odmiany nie postanowił tylko stać i patrzeć, w mgnieniu oka uprzątnęli liście, gałęzie i resztę zieleniny, porastającą podłogę. Gdzieniegdzie była ona zapadnięta, jednego miejsca przy ścianie brakowało, a drzewo zaburzało zbieżność niektórych linii, ale nie potrzebowali dużo czasu, by dotarło do nich, że stoją na wzorze, który przedstawiała mapa. Na dziwnej kombinacji symboli i okręgów, wpisanych w jedno, duże koło.
Zachodzące słońce rzucało długie cienie, a ruiny leśnej świątyni były już niemal pogrążone w mroku. Nikomu jednak nie przyszło do głowy, by rozpalić choćby pochodnię, gdy dotarli do celu swojej wędrówki. Jaquet wyglądał, jakby miał zaraz zemdleć, Vinekle krążyła po porośniętych mchem liniach, a Umbra zdawała się podekscytowana jak małe dziecko, wyczekujące upragnionej zabawki. Przesuwała spojrzeniem z jednego miejsca na drugie, przygryzając lekko dolną wargę ze zniecierpliwieniem.
-
Nie spodziewałem się, że faktycznie to tutaj znajdziemy - skomentował cicho Rhys.
-
Co teraz? - rzuciła blondynka w powietrze. -
Musimy się na tym jakoś ustawić, jeśli dobrze rozumiem, ale co po tym? W których miejscach mamy stanąć? I co ma zrobić klucznik? Było coś w tej mapie?