[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1276
POST POSTACI
Vera Umberto
- Tak, słyszałam o nim - odparła, nie doprecyzowując, czy ma na myśli zmarłego ojca kapitan Domell, czy też kapitana Jednorękiego. - Wyrazy współczucia.
To była grzecznościowa formułka, ale ostatnimi czasy Vera nauczyła się, że lepiej rzucić czymś takim, niż kompletnie zignorować temat. Nie wiedziała, kto konkretnie miał na nią taki wpływ; głównie Corin, prawdopodobnie. Obserwowała to, jak wyglądały jego relacje z innymi i przejmowała pewne rzeczy, starając się nie palić wszystkich mostów tylko dlatego, że ktoś na przykład był irytujący.
Ale Sandra irytująca nie była. Jeszcze, przynajmniej. Podążyła za nią do kajuty kapitańskiej i od razu zatęskniła za swoją własną. Przespała w namiocie zaledwie dwie noce, ale to wciąż było o dwie noce za dużo. Lubiła komfort swoich kwater, lubiła to, jak przez wysokie okna wpadało światło zachodzącego słońca i kładło się długimi pasmami na jej drogich dywanach. Lubiła zapach drewna i ściany szczelniejsze, niż tkanina namiotu. Tu miejsca było mało, ale Vera nie była na tyle głupia, żeby powiedzieć to na głos. Rozejrzała się, szukając interesujących rzeczy; może łupów, zawieszonych, by cieszyć oko, a może czegoś, co pozwoliłoby dowiedzieć się czegoś o samej rudowłosej kapitan - generalnie ciekawostek wszelkiego rodzaju.
- Grozana! Już cię lubię - uśmiechnęła się do Sandry nieco szerzej. - Nie ma lepszego rumu w tej części Herbii.
Poczekała, aż kobieta uzupełni dla niej pucharek i pociągnęła łyka.
- Rozmawiałyście? Silas mówił, że poszła na ugodę. Ze strażą Karlgardu, czy z Kompanią? Wiesz o tym coś więcej? - dopytała. - I naprawdę wygląda wystarczająco podobnie do mnie, żeby ktoś dał się na to nabrać? Jak to możliwe?
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1277
POST BARDA
- A, dzięki, ale daj spokój! - Sandra machnęła ręką. - Miał już swoje lata, przez ostatni rok był większym utrapieniem niż pomocą na statku. - Kobieta jasno przedstawiła sprawę swojego staruszka. - Chociaż nie ukrywam, że nam go czasem brakuje.

Vera mogła nie przewidzieć jednej rzeczy - wraz z uprzejmościami, ludzie mieli tendencję do otwierania się i zasypywania informacjami, które nie miały znaczenia dla tego, który był miły. Z drugiej strony, może właśnie w tym leżał sekret? Ileż razy Vera słyszała Corina, który pytał kogoś o zdrowie matki, gdy ona sama nie wiedziała nawet, że matka tamtego jeszcze żyje? Czy Corin nie interesował się starą raną innego załoganta, nie pytał o to, czy mu doskwiera? Interesowanie się innymi miało tak swoje zalety, jak i wady, szczególnie dla tych, których nie obchodziło życie i problemy innych. Bo jakie znaczenie mógł mieć ojciec Sandry i to, czy jej go brakuje?

Kobieta uśmiechnęła się nieco szerzej, szybko odganiając melancholię po wspomnieniu ojca.

- Prawda? Moja załoga woli ostrzejsze smaki, ale ja zawsze wracam do Grozany. - Kapitan nalała do pucharków nieco więcej, wiedząc, że Vera doceni szczodrość.

W kajucie nie było wiele rzeczy, które wpadłoby w oko Verze. Pomieszczenie było niewielkie i dość ciemne. Na łóżku leżała ładna, tkana narzuta, wydająca się być upleciona z barwionej na niebiesko wełny. Skrzynię gdzieś w rogu przykrywała serweta. Na podłodze leżał wysłużony dywan, zaś mebelki po drugiej stronie pomieszczenia były ciemne, bez przesadnych rzeźbień czy zdobień. Miejsce było wręcz minimalistyczne i nietrudno było sobie wyobrazić, że należy do starego, poważnego kapitana. Ładniejsze elementy, jak narzuta i serweta, wydawały się być dodane dla ocieplenia atmosfery, lecz nie pasowały tu zbytnio. Brakowało też złota, nawet na biurku wszystko pozostało surowe i przede wszystkim użyteczne.

- Tamta Vera Umberto mówiła o ugodzie, o unifikacji piratów, cokolwiek miała na myśli. - Sandra wzruszyła ramionami. - I współpracy z władzami, z którymi już zawarła układ. Próbowała wyciągnąć ze mnie lokalizację Harlen, ale jasnym było, że jako ty, powinna ją znać. Od razu mi to śmierdziało... Od ciebie trochę niższa, ale ma tak samo ciemne włosy, podobną sylwetkę. Z twarzy jest za to zupełnie inna. Nikt, kto cię zna, się nie nabierze. Ach, i z miasta zniknęły twoje listy gończe. Pewnie cię to ucieszy.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1278
POST POSTACI
Vera Umberto
To już mogła zignorować. Nie musiała wdawać się w dyskusję dotyczącą tego, jak użyteczny, czy też nie, był na statku jej ojciec. Nie znały się jeszcze na tyle dobrze, by Vera miała cokolwiek do powiedzenia na ten temat, choć była absolutnie pewna, że Corin na jej miejscu znalazłby odpowiednio trafny komentarz, który pociągnąłby rozmowę. Ale ona nie była Corinem. Mogła podpatrywać od niego pewne rzeczy i wprowadzać drobne zmiany, ale nie zamierzała robić z siebie powierniczki z przypadku.
Obróciła pucharek z rumem na stole i założyła nogę na nogę. Nieprzyzwyczajona do noszenia sukni, dziwnie się czuła, gdy ciężki materiał spływał jej po nogach i przy siedzeniu chaotycznie układał się na podłodze. Mimo tego poświęcenia, nie doczekała się od Yetta komplementu rano. Doczekała się go natomiast wczoraj, gdy ubrana była tak, jak zwykle. Zaczynała się gubić w jego preferencjach.
Była nieco rozczarowana faktem, że tamta kobieta jednak nie wyglądała w stu procentach tak samo, jak prawdziwa Vera Umberto. Mogłaby wtedy sądzić, że tamtej udało się znaleźć sposób na zmianę wyglądu, jaki mogłaby od niej wyciągnąć (najpewniej siłą) i wykorzystać dla Sovrana. Tymczasem była po prostu jakąś zwykłą, ciemnowłosą dziwką. Zapiła rozczarowanie rumem.
- To mnie cieszy - przyznała. - Dawno już nie byłam w Karlgardzie, a chętnie bym się tam udała. Mam parę spraw do załatwienia, parę rzeczy do kupienia, miejsc do odwiedzenia... Dobrze będzie nie zrzucać tego na barki kogoś innego.
Wykrzywiła usta w dziwnym grymasie, będącym połączeniem uśmiechu z pogardą.
- To niesamowite, jak bardzo te niebieskie chuje chcą się dobrać do Harlen - prychnęła. - Gówno dostaną. Nikt z naszych nie zdradzi, nawet jeśli ona będzie podawać się za mnie i wypytywać, kogo się da. Nawet jeśli ktoś mnie nie widział na własne oczy, to wszyscy wiedzą, że byłam jedną z pierwszych na tej jebanej wyspie - wbiła wyprostowany palec w blat stołu, a potem odchyliła się na krześle i upiła kolejnego łyka pysznego rumu. - Vera Umberto szukająca lokalizacji Harlen, dobre sobie.
W porównaniu do jej kajuty, ta była bardzo ascetyczna. Zbyt ascetyczna, jak na jej gust. Ale wyglądało, jakby Domell próbowała rozjaśnić ją drobnymi ozdobami; może Vera powinna przynieść jej coś, co prezentowałoby się tu dobrze?
Uświadomienie przyszło nagle. Powinna była coś przynieść od razu, w geście dobrej woli. Zaklęła w duchu. Była w tych sprawach absolutnie beznadziejna.
- Może powinnam jej poszukać i zaprosić do nas - rzuciła niezobowiązująco. - Ugościć ją tutaj. Porozmawiać, poopowiadać, pokazać ładne miejsca.
Przekrzywiła lekko głowę, unosząc wzrok z powrotem na Sandrę.
- Jest tam sama, bez żadnej załogi? Plącze się po porcie i zaczepia kapitanów? Jak na siebie trafiłyście?
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1279
POST BARDA
Sandra nie była zasmucona tym, że Vera nie ciągnęła tematu jej zmarłego ojca. Wręcz przeciwnie, wrócił jej doby nastrój i nie zamierzała rozpaczać po kimś, kto zapewne spoczął na dnie morza.

Druga kapitan nie nosiła sukni, lecz mogło być to podyktowane faktem, że ledwie wróciła z wyprawy. Na statku suknie nie były wygodne, dlatego też kapitan Domell wybrała prostą koszulę z falbanami i przylegające spodnie, wpuszczone w wysokie buty. Była szczupła i miała ładną sylwetkę, a luźna góra stroju sprawiała, że nie tylko wydawało się, iż ma więcej walorów, niż w rzeczywistości, ale również optycznie poszerzała jej ramiona. Jej długie, rudawe włosy były czesane wiatrem i zwichrzone słoną bryzą.

- Jeśli będziesz w Karlgardzie, radzę używać innego nazwiska. - Uśmiechnęła się Sandra. - Nie wiem, ile szkód może narobić tamta Vera Umberto, ale ci na górze z pewnością wiedzą, że ty i ona to dwie inne osoby. - Kobieta popiła ze swojego pucharka. - Boję się, że w końcu ktoś zdradzi i wskaże na mapie Harlen. Jest nas coraz więcej, ciężko będzie zaufać każdemu. - Mruknęła, pochmurniejąc nieco. - Za mieszek złota wielu jest gotów sprzedać własną matkę, a co dopiero bandę piratów. Tamta Vera Umberto... powinna zobaczyć Harlen z ładnego miejsca. Z wysokości, powiedzmy? Z wysokości rei?

Zdrajcy nie mieli łatwego żywota, lecz ten mógłby być łatwiejszy, gdyby ci poszukujący zemsty zdechli pod butem Kompanii. Kapitan Domell wsparła brodę na dłoni.

- Byłam w Karlgardzie w interesach. Kupiec, z którym handluję, powiedział mi o niej. Miała przyjść tego samego dnia, więc na nią poczekałam. - Wyjaśniła okoliczności spotkania. - Udałam, że nie wiem, że to fałszywa kapitan Umberto. Spaliła mi dobry kontakt handlowy... - Zamarudziła. - Muszę poszukać w Karlgardzie kogoś nowego.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1280
POST POSTACI
Vera Umberto
Aż dziw, że na Harlen nie było głośno o kimś takim, jak Sandra. Że Vera dotąd nie słyszała pieśni o jej rudych włosach i talii, jaką można było objąć jedną ręką. Z drugiej strony, może ktoś faktycznie je śpiewał i zachwycał się urodziwą, młodą kapitan, tylko Umberto nie zwracała na to uwagi. Miała inne rzeczy na głowie. Drobną iskierkę zazdrości, jaka wykiełkowała w niej nie wiadomo skąd, stłumiła w zarodku.
Uśmiechnęła się do rudowłosej, widząc, że doskonale zrozumiała, o co jej chodziło. Fałszywa Vera Umberto mogłaby zawisnąć razem ze wszystkimi, którzy kiedykolwiek zdradzili. Pięknie by się prezentowała u boku Anny Caldwell, Speke'a i ktokolwiek tam jeszcze wisiał nad zatoką, przypominając o tym, jak kończył każdy, kto miał czelność otwarcie działać przeciwko pirackiej braci.
- Wszyscy się tego boimy.
Napiła się znów i odstawiła pucharek na stół, by bezmyślnie obrócić go wokół własnej osi.
- Sądzisz... że byłabyś w stanie spotkać się z nią ponownie? - spytała po chwili, przekrzywiając lekko głowę. - Na pewno byłaby to dla Karlgardu wielka strata, gdyby zniknęła, ale za to Harlen zyskałoby wiele. Bo co, jeśli kiedyś w końcu uda się jej od kogoś wyciągnąć informację o lokalizacji wyspy? Od kogoś wystarczająco pijanego, chociażby? Mogłabym znaleźć dla ciebie nowy kontakt handlowy, w ramach rekompensaty za włożony w to wysiłek. Nie mam swojego, bo moja przygoda z Karlgardem skończyła się równie gwałtownie, co się zaczęła, ale wiem, kto ma.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1281
POST BARDA
Sandra wydawała się nie tyle nowym nabytkiem na Harlen, ale może nie dość znanym? Nie była kapitanem długo, a i nie rzucała się w oczy - Vera z pewnością znalazłaby ją wcześniej. Być może mijały się, być może kapitan Domell nie integrowała się tak, jak robili to przywódcy Siódmej Siostry. Możliwości było wiele.

Kobieta uniosła oczy ku sufitowi, zastanawiając się chwilę. Sufit był najładniejszą częścią kajuty, jak mogła dostrzec Umberto, składał się z czworokątnych fragmentów, z których każdy był rzeźbiony w inne marinistyczne motywy. Drewno było ciemnobrązowe, sama kajuta również zbyt ponura, by dostrzec kunszt na pierwszy rzut oka.

- Mogłabym spróbować. - Zaproponowała Domell. - Choć to prawdopodobne, że gdybym próbowała do niej dotrzeć przez kupca, będzie tam czekać na mnie straż. - Dodała, krzywiąc się delikatnie. - Boję się, że zdradzenie lokalizacji wyspy to coś, co wypłynie prędzej czy później. Może powinniśmy obudować Harlen murem. Bronią nas tylko nasze mielizny. - Westchnęła. Dopłynięcie do wyspy nie było łatwe, lecz przy odpowiednim poprowadzeniu, możliwe dla każdego. - Nowy, zaufany kontakt handlowy byłby jednak miły, nie przeczę. Mogłabym spróbować. - Powtórzyła.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1282
POST POSTACI
Vera Umberto
Vera pokręciła przecząco głową.
- Obudowanie Harlen murem tylko przyciągnęłoby uwagę statków przepływających dookoła. Zresztą, kto by to sfinansował, jak Leobarius nie ma nawet funduszy na biuro inne, niż pokój sąsiadujący z burdelem? My? W sensie, wszystkie załogi? Każdy dba tylko o siebie. Współpraca kończy się w momencie, kiedy przestaje być opłacalna, a wyrzucenie pieniędzy w błoto... dosłownie, w tym przypadku, bo mur musiałby być wmurowany w dno, żeby miał sens... zdecydowanie nie jest opłacalne - zastukała palcami w blat stołu. - Trzeba oswoić się z myślą, że wcześniej czy później przyjdzie moment, kiedy przypływając na Harlen zastanie się tu tylko zgliszcza. I pozostaje nam modlić się do Ula o to, żeby nie było nas na wyspie akurat tego dnia, w którym przypłynie tu flota Kompanii.
Przygryzła wargę, zamyślając się na moment. W milczeniu obserwowała to, jak od powierzchni jej rumu odbijają się niewyraźne kontury ozdób, wymalowanych na suficie.
- Można by było postawić wieże strażnicze, ale kim by je obsadzili? Powinna być przygotowana alternatywa. Ucieczka dla Silasa, Gustawy, kupców, dziewczyn Rosity i dzieciaków - mruknęła, właściwie myśląc głośno, niż inicjując dyskusję na ten temat. - Może statek gdzieś po drugiej stronie wyspy? Od wschodniej plaży? Muszę powiedzieć Gregorowi.
Uniosła wzrok na Sandrę, przypominając sobie, po co tu w ogóle przyszła. Uśmiechnęła się do niej lekko.
- Nie czuj się zobowiązana. Ale jeśli trafisz na nią ponownie, to złap wywłokę za włosy i przytargaj na Harlen. I nie pozwól jej powiesić, dopóki ja z nią nie porozmawiam - podniosła pucharek do ust. - Tak czy inaczej, spróbuję znaleźć ci kontakt do odpowiedniego liberalnego handlarza, w ramach prezentu na dobry początek znajomości.
Zamachała czubkiem wiszącego w powietrzu buta, przyglądając się rudowłosej.
- Na długo tu przypłynęliście?
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1283
POST BARDA
Sandra skrzyżowała ręce na piersi i odchyliła się jeszcze mocniej, aż dwie przednie nogi krzesła uniosły się z podłogi.

- To nasz problem, każdy dba o siebie. - Zgodziła się. - Z drugiej strony, Gregor Leobarius chce wprowadzać zasady na wyspie piratów, to było z góry skazane na porażkę. - Wyraziła swoją opinię. - Tak samo nikt nie zadba o Silasa i resztę. Kto odda statek do czatowania po drugiej stronie wyspy? Kto go utrzyma i obsadzi w razie problemów? - Pytała, choć żadna z nich nie miała odpowiedzi na te pytania. - Ja mogę zrobić coś dla ciebie i spróbować dotrzeć do fałszywej Very Umberto. Będę niedługo w Karlgardzie. Będziemy tutaj tydzień, może osiem dni. - Podsumowała, prostując się w krześle i sięgając po swój puchar. - Bosman zarządził przerwę dla załogi, więc niech przerwę mają. Ja i tak muszę uporządkować swoje papiery. Jak ty to robisz, Vera, zarządzasz takim wielkim statkiem?
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1284
POST POSTACI
Vera Umberto
Być może istniało jakieś rozwiązanie, które pozwoliłoby w razie potrzeby uratować życia tych, którzy z Harlen uczynili swoje stałe miejsce zamieszkania, ale Vera tak na szybko nie była w stanie wymyślić żadnego, którego nie dałoby się od razu zanegować kilkoma trafnymi argumentami. Była zresztą prawie pewna, że Leobarius dawno już o tym pomyślał i gdy do niego przyjdzie z tym tematem, nie będzie to dla niego żadna nowinka. Kto wie, czy czegoś już nie zaplanował. Tak czy inaczej, atak Kompanii na bezbronną wyspę był przerażającą wizją, która wcześniej czy później miała się ziścić i Umberto niestety dobrze zdawała sobie z tego sprawę. Wcześniej czy później ktoś ich wyda, a gdy na Harlen zwali się cała flota niebieskich, pijani piraci na lądzie nie będą w stanie nic z tym zrobić. Spłoną statki i drewniane nabrzeże, a ich wszystkich powieszą, albo wsadzą do więzień. Co się stanie z takimi, jak Silas? Gustawa? Co z małym Tomem? Poczuła napływającą złość, wynikającą z tej nieszczęsnej bezradności, bo znów zbyt boleśnie zdała sobie sprawę, że nie jest w stanie niczemu zapobiec. Nie kontrolowała każdego pijanego pirata, który mógłby wyjawić lokalizację wyspy jakiejś pierwszej lepszej, wystarczająco ładnej panience. Nie kontrolowała kanałów, jakimi Kompania zyskiwała informacje. Kontrolowała tylko swoją załogę, a i to nie do końca, jak okazało się dziś w nocy.
Westchnęła.
- Szczerze? Nie wiem. Pływamy razem już osiem lat i pewne rzeczy funkcjonują już... same. Ale biorąc pod uwagę, ile wywołałam prawdziwych pożarów w swoim życiu, zaskakująco dużo muszę ich gasić w załodze - zaśmiała się cicho. - Może natura domaga się równowagi.
Dopiła rum do końca i odstawiła pusty pucharek na stół.
- Ale tak na poważnie, to duże zaufanie pokładam w odpowiednich ludziach. Nie zarządzam nim sama. Nie byłabym w stanie.
Za duże, jak się okazywało. Wciąż miała do pogadania z Osmarem. Nigdy się nie spodziewała, że będzie musiała przeprowadzić z nim podobną rozmowę.
- Jutro wypływam na Archipelag, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem. Razem z Dłonią Sulona. Wrócę najpewniej jeszcze zanim wy popłyniecie w swoją stronę - uśmiechnęła się nieznacznie, a po chwili wahania spytała. - Złupiliście ostatnio coś ciekawego? Masz coś interesującego na sprzedaż?
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1285
POST BARDA
Sandra bez pytania dolała Verze rumu. Grozany się nie odmawiało. Uzupełniła również swój pucharek i upiła z niego większego łyka.

- U mnie też funkcjonują same. Bosman bardzo mi pomaga, zresztą, działamy jak w maszynie, każdy ma swoje miejsce. - Sandra odparła wszelkie oskarżenia, które mogły Verze nadejść na myśl. Wydawało się, iż sama nie jest pewna swoich słów, nie zalewała jednak ledwie poznanej kapitan problemami swojego pokładu. - Z drugiej strony, to dobrze, że wiesz o tych pożarach. Lepiej wiedzieć o tym, co się dzieje, choćby były to sprawy niezby miłe.

Ktoś na pokładzie zaczął pokrzykiwać na piratów, gdy wyładowywano ładunek. Szuranie skrzyń, kroki wielu mężczyzn i rozkazy bosmana mieszały się z szumem morza i krzykiem mew.

- Dłoń Sulona... kapitan Hewelion? - Dopytała Domell. - Chyba go jeszcze nie spotkałam, słyszałam tylko plotki o... - Przysłoniła połowę twarzy dłonią, nie chcąc nazywać wprost szpetoty Huberta. - Mówią, że jest przerażający. Muszę się mu przedstawić nim wypłyniecie. Z takimi lepiej być w przyjaznych stosunkach. - Postanowiła, opierając się łokciem o stół. - W drodze na Harlen wpadliśmy na szkuner. Na sprzedaż mam to, co zawsze. Trochę świeżego jedzenia, mam nadzieję, że Silas będzie zainteresowany. Kilka skrzyń tkanin, parę beczek alkoholu, jakieś złote figurki... nic ponad to, czym handlujemy zazwyczaj.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1286
POST POSTACI
Vera Umberto
- Hewelion to porządny człowiek. Nieprzemyślana brawura go kiedyś wpędzi do grobu, ale poza tym jest jedynym ze wszystkich tutaj, na którym się dotąd nie zawiodłam. Współpracujemy mniej lub bardziej ściśle od kilku miesięcy. Byliśmy razem na północy - skinęła głową. - Doceni, jeśli nie będziesz patrzeć na niego przez pryzmat blizn. Drugą część twarzy ma całkiem przystojną.
Uśmiechnęła się lekko i znów napiła się rumu. Zapominała czasem, że dla innych Hubert może być przerażający. Ona już praktycznie nie widziała jego poparzeń, czy czymkolwiek to było; przyzwyczaiła się do nich tak samo, jak przyzwyczaiła się do wiecznie niezadowolonego grymasu na twarzy Labrusa - a jedno i drugie mogło być odpychające. W sumie nie wiedziała nawet, co się Hewelionowi stało, ale nigdy nie pytała, uznając to za ciekawość nie na miejscu. Może teraz podpyta, jeśli będzie mieć okazję, znali się już wystarczająco dobrze.
Gdy usłyszała o standardowych zdobyczach, na jej twarzy odmalowało się rozczarowanie. Nic nadzwyczajnego; nic, co mogłaby dać dziś Corinowi. Wystroiła się, zamówiła u Gustawy kolację, ale wciąż nie miała niczego więcej. Bogowie; liczyła na choćby niewielki uśmiech losu, ale wyglądało na to, że faktycznie bez Otisa nic nie zdziała.
- Szkoda. Potrzebuję czegoś... innego. Innego niż wszystko, co grabimy. Może dobrego tytoniu, albo ładnego, męskiego płaszcza... - zamyśliła się na chwilę, by w końcu niedbale machnąć dłonią. - Nie przejmuj się tym. Pomyślałam po prostu, że spytam przy okazji, ale to nic istotnego. A figurki, o których mówisz? Jeśli to złote figurki Jacoliniego, to są warte fortunę, nie sprzedawaj ich tutaj. A jeśli nie, sprawdź, czy nie da się podważyć i odczepić denka. Na takie też trafiłam; były pełne Czerwonego Snu.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1287
POST BARDA
- Może mogłabyś mnie przedstawić? - Zagadnęła niezobowiązująco Sandra. Skoro Vera podróżowała z Hewelionem, musiała być z nim na wyższej stopie znajomości. Poprzez wspólnych znajomych łatwiej było nawiązywać nowe relacje. - Nie obrażę się, jeśli odmówisz. - Dodała szybko, bo przecież obie panie ledwie się znały. - Widziałam dość blizn, ran i odciętych kończyn, żeby zignorować parę śladów na twarzy. Chyba że naprawdę jest tak odrażający, jak mówią. - Zainteresowała się unosząc lekko brwi. Vera nie mogła dostrzec na jej ciele ani śladu niedoskonałości czy pozostałych po ranach śladów. Albo skrywała je pod ubraniem, albo miała wyjątkowe szczęście w unikaniu ostrzy. - Jego sława go wyprzedza. Zresztą, tak jak twoja.

Na zewnątrz coś huknęło, zaraz też posypał się stos przekleństw, lecz żadne nie było tak wyszukane, jak te, które padały na Siódmej Siostrze. Nawet pod tym względem załoga Very była lepsza.

- Nie mam tytoniu. To znaczy, dobrego. - Uściśliła Sandra, zupełnie ignorując pokrzykiwania na zewnątrz. - Ani męskich ubrań. To, co zostało po ojcu, rozeszło się między załogą. Zresztą, i tak nie chciałabyś nic z jego rzeczy. - Mruknęła, popijając kolejny łyk z pucharka. - To na prezent dla kogoś specjalnego? A te figurki na pewno sprawdzę! Dzięki za podpowiedź. - Uśmiechnęła się. - Nie domyśliłabym się, żeby w nie zaglądać.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1288
POST POSTACI
Vera Umberto
Czy był jakiś powód, dla którego miałaby się nie zgodzić? Zastanowiła się przez chwilę, szukając w myślach argumentów przeciw, ale ich nie znalazła. Skinęła głową.
- Mogę cię przedstawić. I nie jest odrażający. Chociaż... ludzie mają różną tolerancję, nie wiem, jak duża jest twoja. Ale jeśli potrafisz, zignoruj blizny. Jak chcesz zaskarbić sobie u niego sympatię, spytaj o jego polowania, na bestie, nie na statki. Kajutę ma pełną trofeów.
Jej uśmiech się poszerzył. Lubiła słyszeć, że jej nazwisko znane jest nawet tym, którzy nigdy jej nie spotkali, zwłaszcza, gdy nie była to straż, czy Kompania Handlowa Błogosławieństwa Ula. Odchyliła się na krześle, a w jej oczach błysnęło rozbawienie. Źródła tej sławy mogły być wybitnie wątpliwe.
- Nie ujeżdżałam nago morskich węży, jeśli to ta sława do ciebie dotarła - doprecyzowała.
Akurat o Corinie nie chciała opowiadać. Nie znały się aż tak dobrze, by Vera teraz miała pozwolić sobie na taką wylewność. Może kiedyś, gdyby któregoś wieczoru udało im się usiąść w Rybce i porozmawiać na spokojnie, bez pośpiechu, z niekończącym się alkoholem, wcześniej czy później dotarłyby i do takich tematów, a jej udałoby się coś z Very wyciągnąć. Teraz jednak kapitan Umberto nie mogła spędzić pół dnia na plotkach, a to była zbyt prywatna sprawa.
- Tak - odpowiedziała tylko. - Ale na tej pieprzonej wyspie nie da się dostać nic ciekawego, kiedy akurat nie pojawia się Velindre, ze swoim pływającym burdelem i zbyt luksusowymi jak na piratów dobrami.
Zastukała palcami o stół i zerknęła w stronę okna.
- Powinnam iść. Jeśli będziesz miała ochotę na towarzystwo inne, niż twoja urocza załoga, popołudniu najpewniej będę jeść obiad u Silasa. Całkiem możliwe, że Hewelion też, na ile go znam. To będzie dobra okazja na spotkanie. A nasz obóz jest tam, w stronę dzikiej plaży. Moi ludzie są zawsze chętni na picie w dobrym towarzystwie, gdybyś chciała zgarnąć kilku swoich i się tam pojawić - zamilkła na moment, by nieco poważniej dodać: - Tylko nie daj się przelecieć Ilitharowi.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1289
POST BARDA
- Dzięki! - Sandra uśmiechnęła się na samą myśl poznania osławionego kapitana Heweliona przez jego bliską znajomą. To zwiastowało dobrą relację. - Postaram się zignorować jego twarz i blizny. I jeszcze myśliwy? Nie bez powodu wzdychają do niego portowe dziewki. - Zaśmiała się niewinnie. W Karlgardzie mogło być głośno o Hubercie, lecz jasnym było, iż żadna z dziwek nie mogła pochwalić się zaciągnięciem kapitana do łóżka, a przynajmniej w ostatnich latach, gdy pilnował go Labrus. - A czego nie mówią o kapitan Umberto? - Zagadnęła, szukając plotek również na jej temat. W jej oczach zabłysły psotne ogniki. - O wężach słyszy się w całym mieście! Podobno nawet kiedyś wykonał tę szantę Mikk Karlgardczyk, podczas jakiegoś kameralnego występu. Słyszałaś o nim?

Kapitan Domell musiała być do tyłu z ostatnimi wieściami, a nawet na Harlen nikt nie przejął się zdradą Kruka na tyle, by rozpowiadać i ostrzegać nowych piratów. Mikk, za to, cieszył się coraz większą sławą, napędzaną pieniędzmi Kompanii.

- Miałam nadzieję spotkać Otisa i sprzedać mu dobra. - Zgodziła się Sandra, podzielając rozczarowanie nieobecnością Velindre. - Na wyspie daje gorsze ceny. Ale jego ludzie przypływają raz na dwa tygodnie, może jeszcze będzie okazja, żeby go spotkać i przejrzeć jego luksusy? - Podzieliła się domysłami. - Może kapitan Hewelion mógłby sprzedać ci coś, czego szukasz? Z jego sławą, musi być też bardzo majętny. Chętnie spotkam was po południu. A ten Ilithar? Hmm, zobaczymy, czy będzie miał w ogóle szanse! - Roześmiała się, nie mając pojęcia o urokach półelfa.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1290
POST POSTACI
Vera Umberto
Uśmiech Very zrzedł, a jej spojrzenie pociemniało.
- Mikk to kutas i zdrajca, który zawiśnie nad zatoką obok wszystkich pozostałych - odparła. - Tak, słyszałam o nim. To on napisał tę szantę, a pierwszym jego kameralnym występem, podczas którego ją wykonał, była popijawa w Rybce. Był jednym z nas. A przynajmniej tak uważaliśmy. Człowiek z załogi Leobariusa.
Napiła się, by smakiem ulubionego rumu stłumić gorycz, jaką czuła w ustach, gdy o tym mówiła.
- Sprzedał nas Kompanii w zamian za obietnicę sławy. Jak widać, spełnili ją, bo dla nich zdradził własnego kapitana, pomógł części załogi ukraść statek i zbiec, a my, pozostali, mieliśmy spłonąć w pożarze, z resztkami dobitymi przez straż Everam. Ale myślę, że powinniśmy się cieszyć. Mogło być gorzej, mógł wydać Harlen, tak, jak rozmawiałyśmy. Tak czy inaczej, jego kariera szybciej się skończy, niż żywot fałszywej Umberto. Mam nadzieję, że już na dniach.
Nie dzieliła się szczegółami, bo nie wiedziała, na ile może tej kobiecie zaufać, ale nie widziała przeszkód, żeby wyrazić swoją pogardę do fantastycznego artysty, jakim niewątpliwie przez ostatnie miesiące stał się Mikk. Było jej nawet trochę przykro, że zrobił to on. Lubiła jego durne przyśpiewki, a i towarzystwem do picia był dobrym, z tego, co słyszała. O zdradę zawsze bardziej podejrzewała takiego przykładowego Aspę, a ten proszę, mimo wrodzonej tchórzliwości trzymał się Harlen rękami i nogami.
Lekki uśmiech wrócił na jej usta, gdy Sandra wyraziła wątpliwość w skuteczność zalotów Ilithara. Vera dobrze pamiętała, jak wpływał na nią, do momentu, w którym zrobił sobie burdel z jej statku. Istniała spora szansa, że gdyby nie Corin, stałaby się kolejną kreską nad hamakiem półelfa. Ale nie zamierzała dłużej ciągnąć tego tematu - ostrzegła, a co Domell z tym zrobi, to była już jej decyzja.
- Dziękuję za odpowiedzi na moje pytania. I za rum. Mam nadzieję, że jak wrócę z Archipelagu, jeszcze będziesz na Harlen, a mój statek będzie stał przy nabrzeżu, jak należy, żebym mogła zaprosić cię do siebie. Nie ma tu zbyt wielu kobiet; poprzednia kapitan okazała się syreną w ludzkiej skórze i próbowała wyrżnąć nam pół wyspy. Teraz jesteś ty - Umberto przekrzywiła głowę nieznacznie. - Nie jesteś żadnym potworem, co, kapitanie Domell?
Dopiła rum i podniosła się z krzesła.
- Muszę iść. Mam dużo spraw na głowie dzisiaj. Widzimy się później w Rybce?
Obrazek

Wróć do „Wschodnia baronia”