POST BARDA
Smoczy żółw, którego załoganci Heweliona wyciągnęli na brzeg, łypał wielkimi, ciemnymi oczyma w kierunku każdego, kto zaszedł go od strony dzioba. Stworzenie nie miało mimiki, ale wydawało się skrajnie nieszczęśliwe, gdy lina oplatała również jego pysk, a do tego trzymała głowę blisko ciała, tak, by nie mógł atakować. Budowa pyska zwierzęcia sugerowała, że było ono mięsożerne i zapewne nie pogardziłoby jednym czy dwoma piratami. - Dzisiaj będzie żółwiowa zupa! - Cieszył się do Very jeden z ludzi z Dłoni Sulona. Na takim żółwiu nagotują zupy na cały tydzień dla całego Harlen!
Nikt jednak nie zatrzymywał Very, by zachwalać walory smakowe morskiego potwora. Los skorupiastego został przypieczętowany.
Złoto wystawione na pokaz okazało się w większości tanimi, miedzianymi blaszkami, których niewprawne oko nie odróżniłoby na pierwszy rzut oka od prawdziwie drogocennej biżuterii. Very Umberto nie dało się jednak łatwo oszukać i wśród świecidełek potrafiła odnaleźć te, które przestawiały prawdziwą wartość. W oko wpaść mógł medalion zdobiony zielonym kamieniem w kształcie łzy, jak również rzeźbiona na orkową modłę obręcz, zapewne przeznaczona do noszenia na ramieniu. Biceps Pogad nie zmieściłby się w tak małą średnicę, Vera mogła jednak próować.
- Jesteśmy częścią przedsiębiorstwa, które obstawia szlaki między Archipelagiem i Varulae. - Pochwalił się sprzedawca. - Dla ciebie, kapitanie, mamy specjalną okazję: pół na pół na pierwsze trzy transakcje, później sześćdziesiąt pięć do trzydziestu pięciu. - Zaproponował chętnie. - Proszę nie czuć się zobowiązanym do podpisywania umów już dzisiaj! Potrafi pani pisać, prawda? - Upewnił się szybko. - A co do pieczywa... pytała pani u Silasa? - Rzucił odrobinę na odczepne. Sam nie prowadził piekarni, dlaczego miałby wskazywać Verze innych kupców? Jedynie Silas był neutralną pozycją. Stary karczarz czasem piekł chleb do pieczeni, może i tym razem go miał?
Samaela nie było widać w okolicy. Jeśli chciała go spotkać, musiała bardziej się natrudzić.