[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1291
POST BARDA
Oczy Sandry rozszerzyły się w zaskoczeniu, gdy Vera wytłumaczyła, skąd pochodził Mikk.

- Nie miałam o tym pojęcia! - Zdziwiła się wyraźnie. - Ale... dlaczego wybrał karierę ponad załogę? I jak mogli skończyć na wydaniu was i kapitana Leobariusa, nie zmuszając go do wyjawienia pozycji Harlen? - Sandra pytała, lecz Vera nie mogła mieć odpowiedzi na te pytania. Cokolwiek się działo, Mikk zdradził i miał za to zawisnąć, lecz gdyby chciał, mógłby narobić o wiele więcej szkód. - Cóż... będę o tym pamiętać. I nie martw się, poczekam na ciebie, aż wrócisz z Archipelagu! Słyszałam o kapitan-syrenie, ale mam wrażenie, że ty możesz powiedzieć mi o wiele więcej. Relacje z pierwszej ręki! - Ucieszyła się, dopijając do końca ze swojego pucharka. - Nie wiem, nie uważam się za potwora, ale musiałabyś zapytać moich ludzi. - Uśmiechnęła się szerzej. - Do zobaczenia w Rybce, później!

Nikt nie zatrzymywał Very, gdy schodziła z Pantery. Dzień był przyjemny, w oddali widać było Siódmą Siostrę, przy której pracowała załoga, po nabrzeżu zaś zaczynało kręcić się coraz więcej osób. Gdzieś na dalekim horyzoncie widać było statek, lecz nie do rozpoznania z tak daleka. Niedaleko przebiegł pirat, ciągnąć za sobą roześmianą młódkę, na co dzień pracującą u Rosity.

Harlen cieszyło się spokojnym dniem.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1292
POST POSTACI
Vera Umberto
Pożegnała się z Sandrą i zeszła z jej statku, omiatając jeszcze spojrzeniem pokład z czystej ciekawości. Pantera to była mała jednostka i Vera czasem zastanawiała się, jak piraci byli w stanie cokolwiek zdziałać mając do dyspozycji coś tak niewielkiego. Pozostawało im polowanie na równie małe statki, więc i łupy pewnie mieli niezbyt imponujące. Ale przed samą sobą przyznała, że Domell zrobiła na niej dobre wrażenie. Pewnie głównie przez to, że była kobietą, a te miały wśród piratów wystarczająco ciężko, żeby nie kłócić się ze sobą nawzajem. Przynajmniej Umberto wychodziła z takiego założenia; może była pod tym względem naiwna, szukając sojuszników w świecie, w którym nie powinno się ich szukać. Może głupotą było zakładanie, że kapitanów pirackich statków mogło łączyć cokolwiek innego, niż rywalizacja. Mimo to, z Hewelionem jakoś się dogadywali, więc Sandrze też wypadało dać szansę, czyż nie? Przydałaby się jej na Harlen towarzyszka do picia, która nie byłaby z jej załogi, albo z burdelu.
Schodząc na nabrzeże, wytężyła wzrok, usiłując dostrzec, kto nadpływa. Statek był jeden, więc nie zakładała niczego niepokojącego. Może wręcz przeciwnie, miała szczęście i zbliżał się Otis? Gdyby Siódma Siostra stała normalnie w porcie, pewnie sięgnęłaby po lunetę, by zaspokoić ciekawość, ale w tej chwili nawet nie wiedziała, w której skrzyni miałaby tej lunety szukać. Potem spojrzała w niebo, chcąc sprawdzić, ile ma czasu do południa.
Postanowiła znaleźć Osmara, jeśli miała jeszcze co najmniej godzinę do umówionego spotkania z Leobariusem, żeby przypomnieć mu zasady wypłacania wynagrodzeń załodze.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1293
POST BARDA
Słońce wciąż wspinało się na nieboskłon i Vera mogła ocenić, że ma jeszcze dość czasu, by załatwić sprawy z Osmarem i wrócić do Leobariusa. Do przejścia miała niemal całe nabrzeże, by dotrzeć do Siostry, lecz okazało się to koniecznością, gdy bosman dawno już wybrał się do czyszczenia kadłuba razem z resztą załogi.

Pod Siostrą wrzało od ilości osób. Załoga zebrała się i zgodnie szorowali deski od spodu, chcąc usunąć jak najwięcej w jak najszybszym tempie. Vera dostrzegła, że również Corin pracował - leżał na plecach pod najniższym fragmentem statku. Gdyby zawiodły belki, stałby się tylko krwawą kupą mięsa wtopioną w piasek. Dla kontrastu, Sovran nie pracował, za to znalazł sobie miejsce nieopodal, by rozłożyć się na kocu i wystawić do słońca ciemne plecy. Przynajmniej jego głowę osłaniał kapelusz. Na tym samym kocu, przy boku elfa, zwinął się kot Fin.

Osmar stał przed statkiem razem z Marda i Małym Tomem. Cała trójka pokrzykiwała, wydając rozkazy, wskazując kolejne fragmenty wymagające wyczyszczenia i żartując, jak to mieli w zwyczaju.

- O, pani kapitan! - Ucieszył się Osmar na widok Very. - Kolejna para rąk do pracy!

- Zapierdalać!
- Zgodził się Tom, wyrzucając w górę rączki.

Marda tylko popiła ze swojej butelki.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1294
POST POSTACI
Vera Umberto
Przez krótką chwilę pomyślała, że sama też chętnie zabrałaby się za coś tak niewymagającego wysiłku umysłowego, jak fizyczna praca. Ot, stać i skrobać kadłub przez kilka godzin, opalając się na słońcu i żartując sobie z załogantami o rzeczach tak bardzo przyziemnych, jak to tylko możliwe. A potem, kiedy zmęczone ręce domagałyby się już odpoczynku, poszłaby sobie z nimi do Rybki i piła, tak, jak robiła to zawsze. Ale po pierwsze, to była tylko chwilowa słabość, a po drugie - była już umówiona na coś zgoła innego i dziewczyny byłyby rozczarowane, gdyby to odwołała. Uniosła wzrok na Siostrę, górującą nad niewielkim na jej tle, leżącym na piachu Corinem. Bardzo by nie chciała, żeby statek osunął się akurat na niego.
Choć przyszła z tu upomnieniem, to słysząc okrzyk małego Toma nie mogła powstrzymać się od parsknięcia śmiechem. Kto by pomyślał, dzieci jednak potrafiły być urocze, zwłaszcza, gdy klęły jak szewc, a pod tym względem bosman był doskonałym nauczycielem.
- Dziś nie mogę, jestem w sukience - zaprotestowała z rozbawieniem, by spoważnieć z powrotem chwilę później. - Osmar, potrzebuję cię na chwilę.
Nie czekając, aż potwierdzi albo zaprzeczy, odwróciła się i odeszła te kilkanaście kroków dalej, by mogli porozmawiać na spokojnie, bez nikogo interesując się dyskusją, która go nie dotyczyła. Młodego też odesłała, do Sovrana, do Mardy, albo do kogokolwiek, bo nie chciała, żeby potem bez kontekstu powtarzał to, co usłyszał.
Oparła dłonie na biodrach, spoglądając na bosmana z góry. Choć był niższy od niej, nigdy nie czuła, jakby górowała nad nim jakoś szczególnie. Choć nie wyrósł w pionie, nadrabiał w innych kierunkach.
- Dlaczego Sovran nie dostaje swojego złota? - spytała bezpośrednio, nie tracąc czasu na zbędne wstępy i owijanie w bawełnę. - Od Svolvar nie jest już więźniem. Rozumiem płacić mu mniej, jak się opierdala, ale co to ma znaczyć, że "nie potrzebujesz, my ci kupimy"? Co mu kupiliście? Kto ma jego złoto?
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1295
POST BARDA
Marda splunęła na bok, otarła usta i zrobiła kilka kroków do przodu, bliżej statku.

- A te ślady po muszlach to dla kogo zostawiasz?! - Naskoczyła na Weswalda. Rudy aż zatrząsł się z przestrachu i upuścił nóż, którym skrobał okrzemki. - Dokładnie! Ma nie zostać nawet cień!

- Tak jest, pani Mardo!
- Zawołał młody uzdrowiciel, podnosząc kozik i wracając do pracy.

- Dokładnie!! - Potwierdził Mały Tom. Chłopca nie trzeba było odsyłać, bo sam poszedł za Mardą, wywijając paluszkiem w stronę Weswalda, upominając go jak na pomocnika bosmana przystało.

- Będą z niego ludzie! - Ucieszył się Osmar. - Te, Vera, to może ja się w sukienkę odpierdolę i też nie będę pracował, co? Albo się poopalam jak Smoluch?! Patrz, się rozjebał jak kaszanka na słońcu. - Machnął w stronę drzemiącego elfa. - No czarniejszy to się chyba nie zrobi! Czego tam chcesz? Co ci się znowu w tej pięknej główce uwidziało?

Krasnolud nie wahał się przed podążeniem za Verą, bo i nie spodziewał się problemów. Z każdym słowem wypowiadanym przez kapitan, zaskoczenie wpływało na jego twarz.

- Co do chuja, Vera? - Zapytał wprost. - Najpierw mówisz, że mu nie dawać, a teraz to co? To do mnie z tym przychodzisz, jakby to moja decyzja była?
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1296
POST POSTACI
Vera Umberto
- Ja coś takiego powiedziałam? - zdziwiła się równie mocno, jak on, kiedy usłyszał zarzuty. - Kiedy? W Svolvar? Czy później?
Straciła całe przekonanie, z jakim do bosmana przyszła i teraz tylko znieruchomiała, wpatrując się w niego, zdezorientowana. Naprawdę mówiła coś takiego? Może na początku, gdy jeszcze nie wiedziała, czy może mrocznemu w pełni zaufać, albo gdy nie sądziła, że w ogóle mogą go interesować błyskotki, ale przecież nawet po zdobyciu Albatrosa sama powiedziała, że Sovran może sobie wziąć co chce, po tym, jak ocalił Yalę. Czy to dlatego chciał skrzynię spod Everam? Bo nie dostawał żadnego innego złota? I czy dlatego wściekł się na nią, kiedy dała mu sztylet, a potem powiedziała, że to był tylko żart? Bo na co dzień nie dostawał od niej nic, a wymagano od niego takiego samego zaangażowania, jak u pozostałych?
Uniosła dłoń i potarła nią czoło. Mogło tak być, Osmar by jej nie okłamywał.
- Nie robisz mnie w chuja, prawda? - spytała dla pewności.
Zaklęła pod nosem. Naprawdę potrzebowała odpoczynku. Zaczęła już gubić się we wszystkim, co działo się na statku. Mówiła Sandrze przed chwilą, że Siódma Siostra dobrze funkcjonuje, co by się nie działo, a tu proszę, chwilę po tej deklaracji okazywało się, że przyczyną najświeższego problemu była sama kapitan Vera Umberto. To była kolejna rzecz, jaką powinna zrobić dziś, zanim nadejdzie wieczór; przejrzeć dziennik pokładowy z ostatnich miesięcy i sprawdzić, co tam właściwie powypisywała. Już sama nie wiedziała, które jej rozkazy były podyktowane rozsądkiem, a które emocjami, nad którymi nie panowała.
- No to... no to płać mu normalnie. W zależności od pracy, jaką wykona, adekwatnie do pozostałych najniższych stopniem - poleciła i przez chwilę w milczeniu patrzyła na Osmara, zaciskając usta w wąską kreskę. - Czy mówiłam coś jeszcze... podobnego? Czy nie płacę komuś jeszcze, albo... nie wiem. Czy... załoga zgłasza jakieś zażalenia?
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1297
POST BARDA


Osmar wpatrzył się w Verę, a jego krzaczaste, grube brwi zsunęły się ku środkowi, tworząc zmarszczkę między sobą.

- A myślisz, że ja pamiętam, kiedy? Kiedyśtam. - Mruknął. - Myślałem se: coś się chyba Verze pojebało, ale jak nie chce psubratowi płacić, to co ja mam się do tego wpierdalać. - Wyjaśnił, wzruszając lekko ramionami. - Wtedy to mi przyszli przekazać, że żeś tak wymyśliła. No i mówię do Smoluszka, że ty się Smoluszek nie przejmuj, bo my ci kupim, jak czegoś będzie trzeba. I tak nie możesz mordy brzydkiej czarnej w mieście pokazać. A on tak na mnie, jakby jaki skopany szczeniak, wiesz? - Krasnolud aż obejrzał się na elfa, który nadal beztrosko grzał się na słońcu. Zdołał przekręcić się na plecy, a na jego brzuchu zwinął się kot, wybierając wygodniejsze i cieplejsze miejsce. - Takie ślepia zrobił. Głupio mi było, ale co ja mogę. I gdzieżbym cię w chuja robił! - Oburzył się wyraźnie. - Kapitan każe, bosman robi! Coś mu czasem ze swoich oddawałem, bo myśmy się z Corinem tak ugadali! Ale tamten kutas złamany też nic nie mówił na to, że mu nie płacimy. Tera już będziem, jak majtkowi. Trza go do szczoty w końcu wysłać.

Bosman obrócił się w stronę statku i w zamyśleniu przeczesał palcami brodę. Przyglądał się przez chwilę pracy.

- Poza nim, to chyba wszyscy dostają. Te kozie bobki zawsze mają jakieś zażalenia, ale ci nimi dupy nie zawracam. Tylko jak coś ważne.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1298
POST POSTACI
Vera Umberto
Vera skrzywiła się i przewróciła oczami.
- To nie możesz przyjść i mnie spytać, czy aby na pewno mi się nie pojebało? Osmar...
Uniosła wzrok na Siostrę. Powinna zostać. Corin nalegał, żeby odpoczęła po tym wszystkim, co przeszła, ale właśnie po tym wszystkim powinna zostać. Spędzić czas z załogą. Z drugiej strony, czy właśnie tego nie planowała zrobić? Z żeńską jej częścią, ale wciąż z załogą, miała płynąć na Archipelag. Czuła się nieswojo z myślą, że zostawi resztę tutaj, ale przecież gdyby tu została, siedziałaby tylko z kapitanami, jak zawsze, i tylko wściekałaby się na Aspę, czy na kolejne tysiące problemów, jakie na Harlen tylko narastały. Ale pierwszy raz odpływała, zostawiając swój statek w rękach kogoś innego nie dlatego, że musiała, a po to, by mieć... wakacje?
To miała być podróż poślubna z Yettem. Westchnęła cicho. Nie lubiła, kiedy grunt pod jej nogami zaczynał robić się grząski, a teraz, przez to jedno nieporozumienie dotyczące Sovrana, zaczynała wracać jej paranoja. Po co? Dlaczego? Zamknęła oczy i uniosła twarz do słońca, myślami wracając do rozmowy z kapitan Domell i nastroju, jaki podczas niej panował. Vera sprzed pół godziny to była Vera, której chciała z powrotem. Wypchnęła z głowy nieprzyjemne myśli.
- Naprawdę muszę odpocząć. Oczyścić głowę - westchnęła. - Tak. Ale nie męczcie go teraz za bardzo. Pogad, Ashtona i Ohara też nie. Wy sobie robiliście swoje w Tsu'rasate, my się przebijaliśmy przez tę jebaną dżunglę. I nie wiem, jak oni, ale ja do samego końca byłam przekonana, że nie dożyję powrotu na Siostrę.
Poklepała krasnoluda po ramieniu i wyminęła go.
- Pójdę to wyjaśnić Sovranowi. I na przyszłość, weź mnie trzepnij przez łeb, jak będziesz widział, że czegoś ewidentnie nie ogarniam. Przecież wiesz, że możesz - poprosiła, chociaż zaraz po tym zerknęła na bosmana ostrzegawczo przez ramię. - ...Tylko bez przesady.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1299
POST BARDA
- Pamiętam, że te skurwysyny gadali z takim przejęciem, że ani myślałem lwicy w gębę włazić! - Zaparł się Osmar, odrzucając propozycję Very. Kiedy ta była zdenerwowana, nawet bosman nie był bezpieczny!

Siostra była w dobrych rękach. Maruda pokrzykiwała na załogantów i obchodziła statek dookoła, sprawdzając, czy ich praca na pewno spełnia standardy, zatrzymała się nawet przy Corinie, skrobiącym dno, i szorstko przekazała mu swoje uwagi. Oficer nie dyskutował, ale zabrał się za dalszą pracę. Mały Tom kucnął przy Corinie, postanawiając dotrzymać towarzystwa teraz również jemu.

- Toż płyniesz z Hewelionem? - Podpytał Osmar. - Odpoczniesz. Tylko nie płacz za nami, hehe. Weź dziewczynki, i weź może Czarnuszka, on sam jak baba. Żeby jeszcze patrzeć na co było... - Bosman mógł tylko westchnąć, bo ciemne, szczupłe ciało wyciągnięte na kocu nie przejawiało zbyt wielu walorów estetycznych. Był zbyt szczupły, by przyciągał oko, a zakrywając twarz, zakrył swój największy atut. - Chciał pomóc, ale wczoraj tak się skurwysyn popisał, że Marda go odesłała. O Ashtonie i Oharze będę pamiętać! - Obiecał, machając dłonią. - Teraz będę się codziennie trzepał, dla zasady!

Elf nigdzie się nie wybierał. Wydawało się, że drzemał.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1300
POST POSTACI
Vera Umberto
- I co ja z nim tam zrobię? - spytała. - Nie ma jak zabrać go do miasta, a ja zamierzam korzystać z jego uroków aż mi obrzydnie. Albo aż będę musiała wracać.
Wciąż nie znalazła sposobu, żeby Sovran mógł bezpiecznie przemieszczać się w dużych skupiskach ludzkich na powierzchni, ale kto wie, może w końcu znajdzie. Skoro fałszywa Vera Umberto przywróciła jej możliwość pojawiania się w Karlgardzie, miała przed sobą zupełnie nowe opcje, z jakich zamierzała wcześniej czy później skorzystać. Jeśli nie znajdzie tego, czego szukała, w Porcie Erola, poszuka właśnie tam.
Parsknęła śmiechem i już miała rzucić na pożegnanie jakiś przytyk, który odpowiednio podsumowałby trzepanie Osmara, ale dopiero teraz dotarło do niej to, co mówił. Zatrzymała się w pół kroku i obróciła do niego gwałtownie.
- Czekaj. To nie dostałeś tego rozkazu bezpośrednio ode mnie? Nie ja ci to powiedziałam, tylko ktoś inny przekazał ci to ode mnie? Kto?
Na pewno nie był to Corin, bo na początku Sovran był przez niego lubiany aż za bardzo. Prawdopodobnie nie była to też Irina, bo po pierwsze, raczej nie wtrącała się w te kwestie, a po drugie - Vera w życiu nie słyszała, żeby elfka cokolwiek mówiła z przejęciem. Zmarszczyła brwi, gubiąc jakąkolwiek niepewność. W jej miejscu zaczynała kiełkować złość, nieskierowana jeszcze w stronę żadnej konkretnej osoby.
- Są tylko dwie osoby, które mogą przekazywać ci moje rozkazy. I czuję, że nie była to żadna z nich. Więc kto?
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1301
POST BARDA
- Załóż mu na gębę taki tiulek, taką szmatkę, jak w Karlgardzie dziwki noszą. - Krasnolud podsuwał kolejne świetne pomysły, nawiązując tym razem do woalów, charakterystycznych dla kobiet pustyni, które zakrywały część twarzy. - Powiesz, że to twoja osobista męska kurwa.

Osmar gotów był odejść, ale pytanie Very zatrzymało go w miejscu. Obrócił się na pięcie, kołysząc się jak beczka na pokładzie.

- No chyba nie od ciebie. - Osmar się zastanawiał na głos. - Od Pogad może? Nie, zapamiętałbym ten zielony ryj. Kurwa, nie wiem, kto to był. Może więcej ich było? Wiesz, że Smoluszka to mało kto lubił na początku, skurwysyny takiego czarnego diamentu nie widzieli. - Mężczyzna znów pogładził swoją brodę. - A może Corin? Nie, chyba też nie Corin. Tera to ja ci nie powiem, Vera. Nie pamiętam, dawno to było.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1302
POST POSTACI
Vera Umberto
Vera uniosła ręce na boki i opuściła je gwałtownie, w wyrazie czystej irytacji. Nawet nie miała teraz kogo za to opieprzyć. Przynajmniej była pewna, że to nie był jej własny pomysł, tylko kogoś z załogi, ale przecież nie zamierzała teraz robić przesłuchania i każdego wypytywać, czy to przypadkiem nie był on.
- Rozkazy tylko ode mnie, Corina, albo Iriny - uściśliła. - W szczególności takie, które dotyczą płac. Nie, takie właściwie tylko ode mnie. Co jest, Osmar? Powinieneś był to potwierdzić, nie przyjmować z góry wszystkiego, co ci mówi przypadkowy załogant. Ufam ci pod tym względem od samego początku praktycznie. Nie może być tak, że...
Urwała, by westchnąć i przetrzeć twarz dłonią. Nieważne. Co krasnolud miał usłyszeć, to już usłyszał, prawdopodobnie zrozumiał, a i tak przecież nie spłaci długu, jaki przez to zaciągnął u Sovrana. Nikt go nie spłaci, bo przecież nie było odpowiedzialnego. Cóż, ona wciąż miała dużo złota i wyglądało na to, że będzie musiała to zrobić sama. Najwyżej sprzeda trochę biżuterii, której już nie nosiła, by uregulować tę kwestię.
- Nieważne. Wiesz, co robić dalej.
Zerknęła w stronę Sovrana, ale ten wyglądał, jakby spał, więc postanowiła zostawić wyjaśnienie z nim tej sprawy na inną okazję. Potem przeniosła wzrok na Corina, ale choć miała ochotę pójść do niego i rzucić kilka żartów dotyczących tego, jak przyjemnie się na niego patrzyło, gdy ciężko pracował fizycznie, w słońcu, bez koszuli, to obecność przykucniętego obok niego małego Toma nie sprzyjała takim dwuznacznym pogawędkom.
Postanowiła więc wykorzystać pozostały czas, jaki miała do południa i wrócić do portu, zorientować się, jaki statek dopływał na Harlen (sprawdzić, czy przypadkiem może nie był to właśnie jej upragniony pływający burdel), albo uderzyć do Heweliona z zapytaniem o coś, co mogłoby potencjalnie uszczęśliwić Yetta.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1303
POST BARDA
- Kurwa, Vera, nie wiem! - Osmar również tracił nerwy. - Może to była Pogad, może Corin, może Irina? Toż jakiegoś dupozjeba jak Ember albo Nepal to bym nie posłuchał tak se o?! - Próbował się obronić, choć sytuacja nie wyglądała przyjemnie. Bosman zdenerwował się wyraźnie i aż poczerwieniał na gębie. - Ty mi nie ufasz, czy kiego chuja? - Zawołał, ale zaraz odpuścił i machnął ręką. - E, jebanie takie z tym wszystkim.

Rozczarowany sobą, sytuacją i być może również panią kapitan nie pożegnał się, ale podążył w stronę statku i załogi. Tam mógł się wyżyć, czyszcząc kadłub.

Vera mogła bez przeszkód wrócić do portu. Nikt jej nie zatrzymywał, a statek poruszał się zbyt wolno, by zbliżyć się do Harlen na tyle, żeby łatwo go rozpoznać bez lunety. Był jeden, nie towarzyszyły mu żadne inne jednostki. Nie było to wojsko.

Dłoń za to stała w porcie tak, jak dotąd. Nawet kapitan Hewelion dał się łatwo znaleźć, bo stał na kładce i rzucał ryby Bestii, która starała się je łapać w locie, choć bez większych sukcesów. Zapach kwasów żołądkowych pająka wisiał w okolicach Dłoni ciężką, śmierdzącą chmurą.

- Hej, Vera! Zobacz, co Bestia potrafi! No, dalej, malutka! - Hubert zacmokał na pająka i podrzucił wysoko rybę. Srebrne truchło głucho uderzyło o deski nim dobrała się do niego Bestia. - Następną na pewno złapie.

Z wysokości pokładu wyczynom Heweliona przyglądało się paru załogantów.
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1304
POST POSTACI
Vera Umberto
Nie miała nic do dodania, albo właśnie wręcz przeciwnie - miała do dodania zbyt wiele, żeby kontynuować tę dyskusję tutaj, teraz i to bez alkoholu. Westchnęła więc tylko, odprowadzając Osmara spojrzeniem i dochodząc do wniosku, że jeśli będzie trzeba, to wyjaśnią to sobie na spokojnie, później. Z drugiej strony, co tu było do wyjaśniania? Wszystko, co było do powiedzenia, zostało powiedziane i teraz każdy załogant będzie dostawał złoto tak samo, jak reszta. Niezależnie od tego, czy to faktycznie Vera zabroniła mu płacić, czy ktoś inny. Sama Umberto zdecydowanie musiała przejrzeć swój dziennik z ostatnich tygodni i posprawdzać, czy wszystko, co tam powpisywała, faktycznie miało sens.
Mogłaby być niewidoma, a i tak trafiłaby na Dłoń; smród, jaki zostawiała za sobą Bestia, wyraźnie znaczył miejsce, w którym stał statek Heweliona. Ach, Labrus musiał być z tego powodu zachwycony. Starając się nie krzywić ostentacyjnie, Vera podeszła do kapitana i stanęła obok niego, opierając dłonie na biodrach i decydując się przez chwilę poobserwować próby tresowania pająka. Nie potrafiła zrozumieć fascynacji Huberta tym stworzeniem i nawet nie próbowała. Tyle dobrze, że nie plątało się ono przy Siostrze teraz, gdy załoga pracowała nad naprawami. Może lubiło wodę?
Poczekała na kolejne dwie, może trzy rzucone ryby, póki co powstrzymując się do komentarza na temat tych nieporadnych ćwiczeń.
- Schodziłeś od wczoraj z pokładu? - zagadnęła. - Dużo się wydarzyło od wczorajszego wieczoru. Aspie zabili załoganta, pojawił się mój sobowtór w Karlgardzie, i słyszałeś o kapitan Domell? Bardzo chce cię poznać.
Zerknęła w kierunku tajemniczego, nadpływającego statku, ale wciąż nie była w stanie zorientować się, kto się zbliżał.
- Masz gdzieś lunetę pod ręką?
Obrazek

[Płonąca Zatoka] Wyspa Harlen

1305
POST BARDA
Hewelion nie był zniechęcony nieudanymi próbami nauczenia łapania ryb Bestii. Pajęczyca tylko czekała na kolejne smakołyki i unosiła pierwszą parę nóg w oczekiwaniu, gdy Hubert pokazywał jej ośmiu oczom smakołyk. Kwas kapał stworzeniu z otworu gębowego.

- Łap, Bestia! Łap! - Cieszył się Hewelion, mówiąc do Bestii tak czule, jakby była co najmniej uroczym pieskiem. - Wczoraj żeśmy z Labrusem zostali na pokładzie, bo marudę rozbolała głowa. - Wyjaśnił pokrótce Hewelion. Choć bez problemu mógł poruszać się po wyspie bez towarzystwa lekarza, jako porządny partner wolał mu towarzyszyć w niedoli. - Tyle mnie opuściło, co? A to ledwie jeden wieczór! Kto Aspie dorwał załoganta? - Zapytał, lecz spojrzenie wciąż miał skupione na Bestii. W ogóle nie przejął się tą rewelacją, a następna ryba pacnęła o pomost. - Nie wiem nic o sobowtórach ani o Domellach. Rozwiniesz temat?

Statek na horyzoncie był zdecydowanie powolny, prawie jakby stał w miejscu. Był wciąż daleko.

- Sam! - Zawołał Hewelion, a głowa Rogatego wysunęła się zza relingu gdzieś ponad nimi. - Przynieś pani kapitan lunetę. Tylko nie obudź wąsatego, w porządku?

- Tak jest, kapitanie!
Obrazek

Wróć do „Wschodnia baronia”