POST POSTACI
Vera Umberto
Oderwanie się od nieprzyjemnych tematów było tym, czego potrzebowała, choć nawet nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo. Z każdym ciachnięciem nożyczkami coś w niej umierało, ale starała się o tym nie myśleć i skupić się na rozmowie. Wtrąciła nawet co nieco od siebie na temat wczorajszego świętowania, wspominała jedną czy dwie zabawne sytuacje, a nawet zaśmiała się w pewnym momencie cicho, gdy ktoś rzucił jakimś wybornym żartem, ale mina Corina sprawiła, że szybko wróciła do swojego poprzedniego stanu. Vera Umberto
A więc było źle. Jedyna osoba, której Vera się podobała, patrzyła teraz na nią tak, jakby jej mewa na głowę nasrała. Uśmiech jej zrzedł, ale też początkowo nic nie mówiła, choć z coraz większym przerażeniem czekała na moment, w którym spojrzy w lustro. Może jeśli znów po myciu zaplecie włosy w warkocze, to fale, jakie powstaną po rozplątaniu, wystarczająco ukryją dziwne cięcie? To była obecnie jej jedyna nadzieja. Albo po prostu zacznie je codziennie wiązać. Skoro teraz już nawet dla Corina nie będzie wyglądała dobrze... Pierdolony mroczny, nie miał w co trafić?
- Może lepiej jednak ściąć wszystkie? - spytała oficera, przerażona jego miną. - Jeśli jest tak tragicznie...
Na szczęście Hewelion odwrócił jej uwagę, zanim poinformowała Samaela, że ma ciachać wszystko na równo do ramion. Uniosła wzrok na drugiego kapitana, a potem znów zerknęła na Yetta, nie chcąc podważać jego decyzji z wcześniej.
- Miałam... pewną sytuację tu na pokładzie, nie czułam się najlepiej. Corin też. Nie wiedzieliśmy, czy damy radę się pojawić na spotkaniu. Ale teraz jest chyba lepiej? - spytała oficera. - Ja się czuję lepiej, nie wiem, jak ty? Czy chcesz wieczorem jeszcze odpocząć? To tylko rozmowa, nie powinniśmy się...
Przerwała, unosząc wzrok w górę. No tak, smoki, oczywiście. Miała w życiu za mało problemów, potrzebowała jeszcze tego. Usłyszała polecenie Corina, ale gdzieś z tyłu jej głowy odezwał się cichy głosik, że gdyby gadzina zleciała z nieba i ich wszystkich spopieliła razem ze statkami, to przynajmniej Vera miałaby wreszcie upragniony spokój.
Ale nie chciała być spopielona, ani ze statkiem, ani bez niego.
- Czego tu szukają? Głodne są? - spytała cicho, widząc zniżającego się potwora, wobec którego żadna z ich broni nie miała szans. - Powinniśmy się pochować. Nieruchome, drewniane statki nie będą chyba dla nich ciekawe.