POST POSTACI
Agnes Reimann
Taj'cah oddalało się coraz bardziej, stając się z minuty na minutę odległą plamą na horyzoncie; plamą, którą kobieta opuszczała z ulgą wymalowaną na twarzy. Chociaż ostatnie dwa, czy nawet trzy lata były dla niej obfite w nowe obowiązki, wspomnienia i przyjemności, tak ostatni tydzień zdecydowanie zbyt mocno dał się jej we znaki i zostawił rysę na gładkiej powierzchni, skutecznie zniechęcając ją do ciasnych uliczek stolicy wyspy. I chociaż, o ironio, nie była wielką fanką podróży morskich, odczuwając to teraz, na górnym pokładzie dwa razy mocniej niż zwykle, to zdecydowanie wolała otwarte morze i skrzypiące, chyboczące deski jej statku od tamtego lądu.
Zanim zdecydowała się na przejście do ładowni, gdzie siedziała jej służba, Agnes podeszła na dziób statku. Wiatr burzył jej ledwo co zebraną do porządku fryzurę, zostawiając na ustach i w oczach kropelki słonej wody. Stojąc dosyć blisko burty, inżynier widziała taflę wody wzburzoną od przecinającego ją kadłuba; widziała także odbijające się w spienionych falach promienie słoneczne i tknięta deja vu, podeszła do barierki.
Oczami wyobraźni widziała drogę rozświetloną przez jeden z księżyców i srebrzystą ścieżkę wytyczoną na idealnie spokojnym morzu. W dłoniach, teraz zaciśniętych na obręczy, czuła ciężar inżynieryjnych symboli, zaś z tyłu głowy pojawiała się myśl, aby przejść i kroczyć drogą światła, by raz jeszcze poczuć to, co czuła kilka dni temu – szaleńczy smak wiedzy, poczucie władzy poprzez świadomość rzeczywistości... odkryte tajemnice wymiarów. Chciała igrać ze zdrowym rozsądkiem i ponownie zanurzyć się w odmętach szaleństwa wywołanego przez przytłaczające poczucie wiedzy.
Ocknięta z marazmu, w jaki popadła, przetarła mokrą od wody twarz, czując w ustach słony posmak i coś jeszcze, co przyprawiało ją o szaleństwo – poczucie, że coś ważnego jej umyka. Chcąc uwolnić się od natrętnych i niepokojących myśli, zeszła pod pokład, aby spotkać się z utrzymującym, iż ją zna chłopcem. Wchodząc do pomieszczenia, widziała zrywającego się ze swojego miejsca Blaise'a; machnęła na niego dłonią, każąc mu tym samym wrócić do swojego zajęcia, którym było czytanie danej przezeń książki. Zerkając na swojego nowego asystenta, mogla ujrzeć w jego oczach ewidentne znudzenie i podkrążenie oczu. Zdawała sobie sprawę, że jest to normalne uczucie; znużenie czytaniem technicznych, zawiłych zdań było naturalną konsekwencją nauki, ale jednocześnie nieuniknioną. —
Rób sobie krótkie przerwy, jeśli złapiesz się na czytaniu tego samego zdania po dziesięć razy — rzuciła do nastolatka, resztę swojej uwagi skupiając na pojmanym młodzieńcu.
Zdecydowanie go nie kojarzyła. Pierwszy raz w życiu go widziała, dlatego tym bardziej niepokoił ją fakt, że wiedział, iż to jej powinien szukać, znał ją z nazwiska i coś od niej chciał. Jeszcze Jacob podarował jej tubę na dokumenty przypominającą do złudzenia jej własną, z tą różnicą, że był na niej skomplikowany mechanizm. Agnes obróciła walec w dłoniach, skupiając się chwilowo na zamku i ignorując kolejne wypowiadane przez jej jeńca zdania. Dotknęła pokręteł, zainteresowana sposobem działania takiego zamka.
—
Nie — odparła za chwilę krótko, nawet nie racząc spoglądać na więźnia. Poruszyła jedną obręczą, powoli rozumiejąc mechanizmy działające za tym. Odpowiednie ustawienie koralików odblokowywało wieko. Oczywiście nie było to coś, czego nie dałaby rady rozbroić i rozłożyć na części pierwsze. —
Jakkolwiek nie uważam, że jesteś dla mnie fizycznym zagrożeniem, tak musisz mi wybaczyć, aczkolwiek zwyczajniej czuję się bezpiecznie w towarzystwie mego ochroniarza. Jest to najzwyklejsza w świecie kwestia bezpieczeństwa – nie widzi mi się zostawać sam na sam z kimś, kto zna moje nazwisko i utrzymuje, że chce przekazać mi coś niezmiernie ważnego — zerknęła znad tuby na chłopaka i oparła się o jakąś skrzynię, wyjątkowo spokojna. Fasada zimnej, wyrachowanej inżynier powróciła na swoje miejsce. —
Ufam swemu ochroniarzowi, więc możesz równie dobrze uznać, że go tutaj nie ma. A teraz możesz wyjaśnić mi, cóż to za pilna sprawa, skoro śmiałeś mi przeszkodzić w intymnym momencie.