[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

181
POST BARDA
- No, ja też tak mówię! - Zgodził się z Verą Osmar, patrząc to na sylwetki na niebie, to na maszty, to na sztorm, to znów na kapitan. - A może oni chcą nas tam zagnać, co? Te, Corin, Smoluszek coś mówił, że potrafią rozpętywać sztormy?

- Niczego takiego nie mówił. - Yett odpowiedział szybko i bez wahania. - Ale z nim nigdy nie wiesz, czasami jeśli nie zapytasz go wprost, to ci nie powie.

- To go zapytam! Mamy czas.

Bosman oddalił się, by poinformować żaglowych o nowych rozkazach i zmianie kierunku. I choć statek zaczął się przekręcać, gdy Vera zmieniła kierunek, wiatr wciąż pozostawał nieuchwytny. Corin westchnął ciężko, nie radząc sobie z gorącem bardziej, niż z wizją bycia zjedzonym przez smoka lub pochłoniętym przez sztorm.

- Jesteśmy już tak blisko... Vera, jesteś pewna, że to dobry pomysł, pchać się w burzę? Możemy jeszcze zawrócić, może wiatr będzie przyjaźniejszy w drodze na wschód. - Zaproponował. Każdemu tęskno było do Harlen, ale czy warto było ryzykować? - Te... smoki, czy czymkolwiek są, chyba w ogóle nas nie zauważyły. Jeśli chcesz, schowaj się do kajuty. Popilnuję steru.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

182
POST POSTACI
Vera Umberto
Odprowadziła Osmara spojrzeniem. Nie wiedziała, czy mroczni potrafią rozpętywać sztormy, czy też nie. Umiał to Ignhys, więc dlaczego magowie z podziemi mieliby nie umieć? Kiedy jednak wytężała wzrok, wbijając go w ciemne niebo, nie widziała w nim niczego nadzwyczajnego i niepokojącego. Ot, burza. Przecież nie musieli wpływać w sam jej środek.
Dokładnie to powiedziała też Corinowi.
- Przecież nie musimy wpływać w sam jej środek. Złapiemy tylko trochę wiatru, pozostając w bezpiecznej odległości. Jest mi gorąco, ale nie spieszy mi się do wpływania w sztorm, dziękuję bardzo - oparła się o ster. - Jeśli flauta będzie się utrzymywać, jak będziemy już za blisko, żeby to nadal miało jakiś sens, zawrócimy. Zawrócimy też, jak tylko coś nas zaniepokoi. Co ty taki przestraszony dzisiaj?
Uniosła pytająco brwi, gdy padła propozycja, by schowała się w kajucie.
- I co tam będę robić? Siedzieć i martwić się, czy dogania nas burza, albo smoki? - spytała z rozbawieniem. - Wiesz, że muszę mieć wszystko pod kontrolą. Ale jak bardzo chcesz, mogę oddać ci ster.
Odsunęła się od koła, gestem wskazując je oficerowi. Puszczenie go bez blokowania, gdy praktycznie nie było fal, a powietrze stało niemal nieruchomo, nie wiązało się z żadnym ryzykiem.
- Ja sobie popatrzę - uśmiechnęła się i oparła tyłem o reling, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

183
POST BARDA
- Mam złe przeczucia. - Powiedział Corin, wprost dzieląc się tym, co leżało mu na sercu. - Co do tych smoków. Widzisz? Ciągle nad nami krążą. I co do tego sztormu... - Yett patrzył w stronę ciemnych chmur, chociaż podobnie jak Vera, nie widział w nich nic dziwnego. Nie zdradzały, by były ponadnaturalnym wytworem mrocznych elfów.

Skoro Vera oddała mu koło sterowe, chętnie je przejął. Nie miał wiele do roboty, bo statek powoli, ale płynnie sunął po tafli wody. Nie było wysokich fal, które mogłyby zepchnąć go z kursu.

Dłuższą chwilę zajęło mu zrozumienie, o czym mówi Vera. Uśmiechnął się półgębkiem i w żartach napiął mięśnie, prezentując to, co wyćwiczył przy ciężkiej pracy na statku. Jego skóra była błyszcząca od potu, lekko zaróżowiona od słońca.

- Podoba ci się to, co widzisz? - Zapytał, sugestywnie poruszając brawiami.

Podróż przebiegała spokojnie. Choć gady krążyły nad Siostrą, nie zbliżały się do statku. Siódma Siostra płynęła spokojnie na spotkanie sztormu, a Vera i Corin mogli rozmawiać o wszystkim i o niczym. Wkrótce załoga mogła odczuć przyjemny spadek temperatury i stopniowo zmagający się wiatr. Żalge napięły się, gdy załoga dzielnie przy nich pracowała. Na twarzy Very rozbiły się pierwsze pojedyncze krople. Niebo nad statkiem ciemniało.

- Doskonale, teraz wystarczy wykorzystać ten wiatr. - Cieszył się Corin.

- Kapitanie. - Irina jak zwykle poruszała się bezszelestnie i choć jej obecność nie była zaskoczeniem, bo przecież nadeszła od strony masztu, z którego wcześniej zgrabnie się zsunęła, jej głos, tak nagle rozbrzmiewający, mógł przyprawić o ciarki. - Coś jest w wodzie. To nie syreny, raczej duże ryby, blisko powierzchni. - Zaraportowała. Co to mogło znaczyć?
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

184
POST POSTACI
Vera Umberto
W reakcji na starania Corina roześmiała się, chwilowo zapominając i o burzy, i o latających im nad głową smokach, lub czymś smokopodobnym. Skrzyżowała nogi w kostkach i otaksowała oficera oceniającym spojrzeniem.
- Nie bez powodu kobiety lubią marynarzy, wiesz? - spytała słodko. - Ja się roztapiam w tym słońcu, ale jak tak na ciebie patrzę, to naprawdę zaczynam doceniać rejsy w takich temperaturach - zażartowała.
Nawet gdyby bardzo chciała, nie mogła w nieskończoność podziwiać wypracowanych ramion Yetta. Musiała skupić się na tym, dokąd płynęli, by w razie czego być w stanie zareagować wystarczająco szybko - o ile w ogóle zdążą cokolwiek zrobić, gdy coś pójdzie nie po ich myśli. Burze na morzu nie miały w zwyczaju nagle zmieniać kierunku, a latające stworzenia póki co nie były nimi zainteresowane, ale kto wie, co mógł przynieść los? Vera nauczyła się już, że bywał całkowicie nieprzewidywalny. Na wszelki wypadek w międzyczasie skoczyła do kajuty po kuszę i kołczan z bełtami i przymocowała jedno i drugie do paska.

Wiatr był miłą odmianą. Napinał żagle i chłodził rozpaloną słońcem skórę.
- Teraz ostrożnie - poleciła głośno, mówiąc zarówno do Yetta, jak i do reszty załogi, uwijającej się przy żaglach. - Wykorzystajmy tyle wiatru, ile mamy. Z daleka od tamtych chmur. Chcemy tylko, żeby nas rozpędziło i popchnęło na wschód.
Pokrzykując rozkazy, kierowała statek tak, żeby nie ryzykować zbytnio. W dłoni ściskała lunetę, spoglądając przez nią raz w stronę smoków, raz w ciemny, burzowy horyzont. Nie przyszło jej do głowy, żeby patrzeć pod powierzchnię wody, a przecież, cholera, powinno! Po syrenach wypadałoby, żeby miała to już w nawyku. Podeszła do relingu i wychyliła się, by spojrzeć w dół, gdy Irina zwróciła jej uwagę na kotłujące się pod ich kadłubem ryby... o ile to były ryby.
Zaklęła pod nosem, wytężając wzrok, żeby dostrzec, czym były te kształty. Chyba nie te nieszczęsne lewiatany, prawda? Czy to mogły być one?
- Może uciekają przed sztormem - zgadła i rozejrzała się za jakimś harpunem, a potem za Ashtonem. Może to tuńczyki? Mogliby upolować ze dwa? Nie była pewna, czy chce ryzykować. - Nie podoba mi się to, ale trzymamy kurs póki co.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

185
POST BARDA
Corin nie został na długo przy sterze. Kiwnął na doświadczonego sternika, gdy tylko znaleźli się bliżej burzy, by ten radził sobie z falami. Oficer wiedział, że wyszkolony człowiek zrobi to dużo lepiej, niż on sam. Sternik również posłucha Very i nie pozdwoli sobie na jakąkolwiek brawurę, pchając Siostrę w sztorm.

Kształty pod powierzchnią wody rzeczywiście wydawały się sporymi rybami. Nie miały kształtów rąk i prawie ludzkich głów, jak syreny, ale opływowe ciała i płetwy na grzbiecie, które co jakiś czas przecinały wodę. Największe z nich miały może dwa i pół metra długości. Kierowały się w ich stronę, ale też wydawało się, że mogły uciekać od burzy lub tego, co też skrywała.

Vera patrzyła w fale, ale przez dłuższą chwilę nie widziała niczego podejrzanego, prócz dużych ryb. W czasie sztormu morze było wzburzone, fale tworzyły bałwany, które skutecznie ukrywały to, co znajdowało się pod nimi. Wkrótce jednak oczom kapitan ukazało się coś, czego nie chciała widzieć - nieco dalej, dobre sto metrów od Siostry, wężowe długie cielska pokonujące kolejne załamania morza, łuski błyszczące w słońcu, z rzędami kolców i... macek? A co gorsza, również z jeźdźcami. Przez warunki pogodowe nie mogła przyjrzeć się dokładniej, ale to, co widziała, wystarczyło jej do oceny sytuacji.

- Wołać Sovrana! - Rozkazał głośno Corin, najwyraźniej dostrzegając to samo, co Vera. - Do broni! Cholera, czułem, że to kiepski pomysł!

Smoki na niebie nie były już problemem, bo w ich stronę zbliżały się potwory, którymi sterowali najpewniej Mroczni. Morskich węży było przynajmniej dwie sztuki, ale fale mogły skrywać ich więcej. Nim wrogowie zdołali zbliżyć się do Siostry, statek pchany wiatrem przechylił się na sterburtę, gdy z chmur zaczął tworzyć się lej, zniżający się coraz bardziej, aż do powierzchni wody. Mroczne elfy stworzyły trąbę powietrzną!
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

186
POST POSTACI
Vera Umberto
Vera naprawdę bardzo chciała, żeby to okazało się tylko wytworem jej wyobraźni, fatamorganą stworzoną przez kropelki unoszące się nad powierzchnią wody, albo jej przegrzaną głowę. Niestety, to była jak najbardziej prawdziwa rzeczywistość. Opuściła lunetę i zaklęła ponownie, ale przecież nie była to walka nie do wygrania, prawda? Gdy znaleźli Sovrana, statek Kompanii ledwo utrzymywał się na powierzchni, ale poza nim jednym wszystkie mroczne elfy były martwe, a część ludzkiej załogi przeżyła, prawda? Vera miała większy okręt, bardziej przystosowany do walk, a jej załoga składała się z osób bardziej doświadczonych, niż tamten idiota bez zęba i jego upośledzony kolega. Nie z takimi rzeczami walczyli. Nie takie rzeczy zabijali.
- Wszyscy na pokład! Do broni! - krzyknęła zaraz za Oficerem-A-Nie-Mówiłem, chociaż przez chwilę miała ochotę zamordować go jako pierwszego. - Jesteśmy atako...
Zamilkła w pół słowa, gdy z nieba nieopodal zaczęła do powierzchni wody zniżać się trąba powietrzna. Czyli jednak pieprzone mroczne elfy kontrolowały pogodę! Doskoczyła do olinowania, by pomóc w naciąganiu żagli. Musieli stąd uciekać! Nie zamierzała pozwolić na zniszczenie statku, dopiero go odremontowali, do diabła! Miała wrócić na Harlen obwieszona złotem, z Siostrą lśniącą nowym lakierem i wyczyszczonym kadłubem, nie pieprzonym wrakiem po walce z mrocznymi!
- Na bakburtę! - krzyknęła. - Statek z daleka od trąby! Zajebiemy skurwysynów, nie dostaną Siostry! Gdzie jest, kurwa, Sovran?
Ich elfi mag nie posiadał umiejętności kontrolowania pogody, przynajmniej z tego, co Vera wiedziała, ale nadal na odległość będzie z pewnością bardziej skuteczny, niż ich strzały. Połamanie rączek jeźdźcom powinno wystarczyć, żeby wyrzucić ich z siodeł, czy generalnie z grzbietów tych potworów. Pytanie tylko, czy Sovran pozostanie im wierny, gdy stanie naprzeciw swoich pobratymców? Wyglądało na to, że będzie miała zaraz niepowtarzalną okazję się tego dowiedzieć.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

187
POST BARDA
Vera nie wiedziała wiele o Mrocznych Elfach, ale mogła być pewna, że krwawili, chorowali, mogli utonąć i umrzeć zupełnie tak, jak mieszkańcy powierzchni. Można było ich zabić w konwencjonalny sposób, bo nie dysponowali żadnymi nadprzyrodzonymi mocami poza tymi, które pozwalały im kontrolować bestie i wzniecać trąby powietrzne na środku morza.

Celem Yetta nie było zdenerwowanie kapitan, ale udało mu się to osiągnąć w łatwy sposób. Szczęściem w nieszczęściu Vera miała inne rzeczy, na których musiała się skupić. Wynurzające się potwory i tworząca się trąba powietrzna były zdecydowanie bardziej istotne.

Załoga rzuciła się do bakburty, a spod pokładu zaczęła wychodzić większa liczba piratów. Również Sovran pojawił się, gdy ktoś wyciągnął go z jego burty. Mroczny był zdezorientowany, rozglądał się zasłaniając ślepia, nieprzyzwyczajone nawet do rozproszonego światła. Ci na lewiatanach mieli przewagę, ich wzrok miał czas, by nawyknąć do słońca ponad chmurami.

- Sovran! Powstrzymaj ich! - Ryknął Corin, łapiąc podopiecznego za ramię, odciągając je od jego oczu. - Wyczarowali trąbę powietrzną! Zrób coś!

Ale jak Sovran mógł czarować, gdy był oślepiony? Mrugał, starając się powstrzymać nagłą ślepotę. Piraci musieli radzić sobie sami jeszcze przez chwilę.

Trąba powietrzna dosięgła tafli morza. Fale wzniosły się, by w kręgu dołączyć do wiru chmur. Z pokładu Siostry mogli obserwować, jak zasysana woda wzbiera coraz bardziej, wkrótce niemal sięgając chmur! Na Siostrę spadł kolejny deszcz, tym razem stworzony ze słonego morza. Obmywany nim pokład już wkrótce oblepi się solą! Nie było jednak czasu na to, by zastanawiać się, kto będzie skrobał kryształki z desek, bo stało się coś, czego przewidzieć nie mogli nawet Mroczni...

Tornado zassało nie tylko wodę, ale też ryby, które uciekały przed sztormem i lewiatanami. Wiele z nich zostało wzniesionych na dużą wysokość i niemal rozrzucanych siłą odśrodkową. Wiele z nich spadło z powrotem do wody. Każdy żeglarz potrafił rozpoznać stworzenia, które wirowały w magicznym pędzie.

- Na dobrego Ula! - Corin zawołał z trwogą. - Rekiny!

Wielkie ryby musiały być tak zaskoczone nowym położeniem, jak i sam oficer. Kolejny żarłacz wkrótce wyrwał się z tornada, lecz zamiast trafić w morskie odmęty, spadł na pokład statku, wściekle kłapiąc szczękami i zarzucając cielskiem, starając się wrócić do wody! Przed kolejnym, który w podobnej manierze gruchnął o pokład, nie zdołał uciec jeden z marynarzy. Drapieżnik zacisnął zęby na jego nodze. Mężczyzna krzyczał o pomoc, tak przerażony, jak i żałosny, gdy krew ciekła z jego ran.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

188
POST POSTACI
Vera Umberto
Nie miała czasu przejmować się teraz tym, czy Sovran widzi, czy też nie. Oddała jego kwestię pod kontrolę Corinowi, nie było sensu, by oboje stali nad elfem i krzyczeli na niego, usiłując w ten sposób przyspieszyć jego przyzwyczajanie się do światła słonecznego. I tak teraz było pod tym względem lepiej, niż jeszcze godzinę temu, gdy prażyli się na pokładzie jak skwarki, bo tutaj niebo było ciemne i zachmurzone.
Naciągała liny, przewiązując je z miejsca na miejsce, by żagle napięły się jak najmocniej, byle tylko nadać Siostrze maksymalną możliwą w tych okolicznościach prędkość. Byle z dala od trąby powietrznej! Jeszcze tylko tego brakowało, żeby połamało im maszty i powciągało załogantów. Wykrzykiwała różne rozkazy, usiłując zmusić swoich ludzi do dokonania cudu, którego przecież nie byli w stanie dokonać. Musieli zmagać się z żywiołem i z grozą nadciągających potworów, na grzbietach których zasiadały mroczne elfy. Skąd one się tu w ogóle wzięły?! Skąd brały się pieprzone mroczne elfy na środku morza?
- Co do kurwy... - wyrzuciła z siebie cicho, na wydechu i zamarła na moment, gdy zorientowała się, że w wirze unoszą się wyciągnięte z wody ryby.
I to nie byle ryby.
Z przerażeniem obserwowała spadające z nieba rekiny, ale dopiero krzyk ugryzionego załoganta wyrwał ją z otępienia. Szybko skończyła wiązać linę i biegiem ruszyła do harpunów, umieszczonych w specjalnych uchwytach przy burtach. Cóż, wyglądało na to, że ich polowanie na duże ryby nabierało właśnie nowych barw. Wyrwała jedną z broni, chwytając ją mocno za drzewce i rozpędzając się, by skoczyć z nim na tego rekina, który usiłował zeżreć jednego z piratów. Starała się być jednocześnie ostrożna i nie poślizgnąć się na mokrym pokładzie, bo pochylony statek sprzyjał nieporadności. Akurat Vera nie mogła sobie tego zarzucić, ale wciąż lepiej było dmuchać na zimne - zsunięcie się i przefiknięcie przez barierkę do wody byłoby bardzo głupią śmiercią.
- Nie przestawać! - krzyknęła, przebijając rybie wielki łeb i od razu wyszarpując broń z powrotem. - Ci, co przy żaglach, róbcie swoje! Pozostali do harpunów, kurwa mać! Patrzeć w górę!
Co za absurd. Umberto nie wiedziała już, na co powinna uważać najbardziej: czy na nadciągające lewiatany, czy na ciągnącą ich w bok trąbę powietrzną, czy na rekiny, które z niej spadały. Wiedziała jedno - musieli stąd uciec. Nie zamierzała tu tonąć razem ze swoim statkiem, do cholery, miała ślub w planach i zamierzała go wziąć! Pokładała dużą nadzieję w Sovranie, choć przeszło jej przez myśl, że Ignhys przydałby się tu dużo bardziej.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

189
POST BARDA
Rekin, któremu Vera wbiła w łeb harpun, wierzgał jeszcze chwilę, po czym znieruchomiał. W porównaniu do syren, ryby były proste do ubicia, bo nie miały tej twardej, łuskowatej powłoki, którą broniły się potworzyce. Ale nie można było lekceważyć zagrożenia ze strony rekinów, tym bardziej, gdy na pokład spadły jeszcze dwa i nie wydawało się, by szybko przestało padać tymi stworzeniami! Te, które spadały do wody, były na nowo zasysane do trąby powietrznej.

- Sovran! Sovran! - Vera słyszała głos Corina, który trzymał się relingu nieopodal. W drugim ręku ściskał ramię mrocznego, który starał sie opanować bolące od światła oczy, a jego bose stopy ślizgały się po mokrym pokładzie.

- Nie widzę! - Protestował elf.

Przynajmniej starania przy żaglach przyniosły efekt. Siostra prostowała się i powoli odsuwała od zagrożenia, wykręcając z dala od sztormu. Wypoziomowany pokład sprawiał, że rekiny nie mogły zsuwać się po nim do wody. Kolejny dorwał innego załoganta, rozszarpując mu nogę. Krzyk ledwie przebił się przez ryk fal.

Obok Very sunął Osmar z prędkością kuli z trebusza, z okrzykiem godnym krasnoludzkiego berserka utopił toporek w cielsku rekina. Wszyscy starali się pomóc na miarę swoich możliwosci, ale najważniejsza była Irina i zawsze towarzyszący jej Eldar, oboje uzbrojeni w łuki. Przy sterburcie wypuszczali kolejne strzały, lecz nie w kierunku latających ryb, a lewiatanów i ich jeźdźców, starając się zrzucić z ich grzbietów choć jednego.

- Uwaga! - Okrzyk Ohara kazał Verze spojrzeć w górę. Rekin odbił się od żagla i leciał wprost na nią, z paszczą rozwartą i gotową do ataku!
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

190
POST POSTACI
Vera Umberto
- Krzyczenie na niego nic nie zmieni! - rzuciła do Corina z irytacją, usiłując przekrzyczeć huk.
Wywrzaskiwane imię elfa niczego nie wnosiło w ich obecną sytuację. Jeśli oficer chciał, by mag pomógł, musiał najpierw pomóc jemu, dać mu kapelusz, czy chociaż kaptur! To przyspieszyłoby przyzwyczajanie oczu do światła dziennego. Vera jednak poza tym krótkim wyrazem frustracji nie miała czasu na robienie nic więcej, na bieganie do kajuty czy skakanie wśród załogantów w poszukiwaniu czegoś, co osłoniłoby oczy mrocznego od nieba.
- Dobrze! Tak! Pilnować żagli, bo nam je porwie! - motywowała ludzi, którym udało się wypoziomować statek. Tylko ta pieprzona trąba z rekinami! - Zwinąć główny grot, naciągnąć sztormowe, szybko!
Doskoczyła do kolejnej z wielkich ryb, jakie wylądowały na ich pokładzie i przebiła ją lśniącym już od krwi harpunem. Choć całkiem godny to był łup w normalnych warunkach, Vera wolałaby mieć możliwość swobodnego poruszania się w tym momencie po pokładzie, zamiast przeskakiwania szarych cielsk i unikania wygłodniałych szczęk, szukających nogi do odgryzienia. Olena będzie mieć mnóstwo roboty, jak uda im się z tego wyjść obronną ręką.
Zerknęła na dwójkę elfów, szyjącą z łuku do nadciągających na lewiatanach mrocznych elfów. Pomogłaby im, ale kusza nie miała takiego zasięgu, jak ich łuki, zresztą jej umiejętności w walce na odległość i tak im nie dorównywały... No i nie mogła być przecież wszędzie, dobijać rekinów, pomagać z żaglami, pilnować Sovrana, strzelać z kuszy i jeszcze dowodzić pieprzonym statkiem.
A do tego, jak się okazało, unikać spadających z nieba morskich drapieżników.
Przez ułamek sekundy jedynie rozważała uniesienie harpuna i pozwolenie rekinowi na samodzielne nabicie się na broń. Nie była na tyle silna, by utrzymać coś tak wielkiego. Ostrzeżona przez Ohara, nie puszczając drzewca odskoczyła w lewo, lądując na boku na deskach pokładu, by rozpęd i śliskość powierzchni zabrały ją jeszcze dalej, z dala od lecącej ku niej zębatej paszczy. Nie miała ochoty na bliźniaczą bliznę do tej, którą zostawiła jej Anna Caldwell! Jeśli udało się jej uniknąć ataku, poderwała się natychmiast i zabiła rybę tak samo, jak wszystkie pozostałe.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

191
POST BARDA


Corin nie wiedział, co zrobić z Mrocznym, który był bezużyteczny przy jego wrażliwości na światło. Wyciągnięty z ciemnej dziupli, w której spał, niezbyt mógł przydać się w walce, nie widząc przeciwnika. Oficer nie potrafił przyjąć tego do wiadomości, więc przyciągnął elfa do relingu i nakazując mu złapać się barierki, by w razie kolejnych turbulencji nie spadł z pokładu, sam odskoczył, by dobyć miecza. Tyle lat radzili sobie bez magii, mogli radzić sobie dalej.

Piraci radzili sobie z żaglami, ale wielu z nich bardziej uważało na spadające z nieba rekiny niż na naciągnięte liny. Vera słyszała trzaski, gdy napięte do granic możliwości reje poddawały się tej sile. Starania załogi popłacały: statek wyrywał się z wiru utworzonego przez tornado!

Hewelionowi oko zbieleje z zazdrości, gdy zobaczy upolowane w ten niekonwencjonalny sposób rekiny - martwych zwierząt było już pół tuzina przy co najmniej połowie mniej rannych marynarzy. Jednego można było orzec poległym w boju, gdy pokrwawione cało spoczęło na deskach, wciąż nadziane na rzędy zębów równie nieruchomego zwierza. Drapieżniki nie przestawały spadać na pokład, rozzłoszczone położeniem, w jakim się znalazły. Kilka nie dotarło do celu, odepchnięte w stronę wody magiczną, niewidzianą energią - wydawało się, że Sovran odzyskał choć część wizji i mógł pomóc w ten sposób.

Vera wybrała mądrze, odsuwając się z drogi lotu żarłacza. Stworzenie bez wątpienia nabiłoby się na harpun, ale przy swoim ciężarze poleciałoby dalej, prosto na Verę, być może nawet zrzucając ją z pokładu! Nie chciała wpaść w wir rekinów ani w paszcze lewiatanów.

Zabrzmiały przerażone głosy i okrzyki. Vera mogła wesprzeć się na harpunie, który gładko wszedł w łeb rekina, i obserwować, jak chmury przebija biało-złota sylwetka. Nie był to widok, jaki spotykało się każdego dnia. Wielkość i majestatyczność stworzenia nie mogła być porównana z niczym, co kiekdolwiek widziała Vera. Nurkując jak orzeł, lecz jednocześnie cicho jak sowa, smocze cielsko wyłoniło się z nisko stojących chmur. Rozłożone skrzydła chwilowo rozgoniły mrok, same wydając się świecić jakimś wewnętrznym blaskiem, niepojętym dla marynarzy Siostry. Ze szponami gotowymi do ataku, bestia zniżyła się z niebios prosto na lewiatany. Złapane morskie węże, choć same groźne, wyglądały jak ledwie padalec upolowany przez jastrzębia, wijąc się i rwąc ku nienadchodzącej wolności. Za pierwszym smokiem pojawił się kolejny, mniejszy, w podobnej manierze pochwycając drugiego morskiego węża. Ciemne punkciki mrocznych elfów przestały mieć jakiekolwiek znaczenie.

Statkiem znów zabujało, tym razem przez nagły wiatr stworzony przez skrzydliska smoków, gdy podbijały się z powrotem ku przestworzom. Dwie reje na przednim maszcie nie wytrzymały i pękły. Trąba powietrzna rozwiała się w niebyt, powstrzymując deszcz rekinów. Pojawienie się smoków spowodowało spustoszenie wśród marynarzy - większość wylądowała na deskach, na plecach lub na kolanach.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

192
POST POSTACI
Vera Umberto
Uniknęła spadającego na nią rekina, choć w życiu nie przyszło jej do głowy, że przyjdzie jej kiedykolwiek uskakiwać przed czymś takim. Ryby nie miały w zwyczaju lecieć na statek z nieba, do cholery! Zanim jednak zdążyła wyrwać harpun ze śliskiego, szarego łba, z ciemnych chmur wynurzyły się istoty, jakich Vera nie spodziewała się nigdy dostrzec z tak bliska. Znieruchomiała, onieśmielona pięknem i przerażającą potęgą tych stworzeń, teraz bardziej niż przedtem zdając sobie sprawę z tego, że jeśli Siódma Siostra jest ich celem, to miała zaledwie kilka sekund, żeby pożegnać się z życiem.
Ale ktoś nad nimi czuwał. Ktoś musiał! Czy to Sulon, czy Ul, którego świątynię Umberto odwiedziła niespełna kilka dni temu, smoki nie zostały zesłane przeciwko nim, a jako podniebni opiekunowie Siódmej Siostry. Bo to przecież nie był przypadek, prawda? Czuwały nad nimi wcześniej, gdy prażyli się w słońcu, ledwie pchani do przodu resztkami wiatru i pomogły im teraz, kiedy zostali zaatakowani przez morskie potwory z mrocznymi jeźdźcami na grzbietach. Vera obserwowała smoki, gdy te chwytały lewiatany i znikały z nimi w chmurach, tylko skrawkiem świadomości orientując się, że w międzyczasie popękały dwie reje. Z dłońmi zaciśniętymi na drzewcu harpuna sama też padła na kolana, przez długą chwilę walcząc z oddechem i przerażeniem, które docierało do niej dopiero teraz.
Co tu się wydarzyło?! Co oni właśnie przeżyli? I jakim cudem to przeżyli? Lewiatany, smoki, trąba powietrzna i rekiny spadające z nieba? Na Harlen nikt im nie uwierzy, nie było szans. Nawet pół stada rekinów, leżące martwe na pokładzie, nie będzie wystarczające, żeby udowodnić, że sobie tego nie wymyśllili. Omiotła spojrzeniem okolicę, sprawdzając, ile na pierwszy rzut oka mieli ofiar, kto wymagał natychmiastowej opieki lekarskiej i jak bardzo poważnie uszkodzony został statek. Z tym ostatnim nie było tak źle; na wyspie był teraz szkutnik, dwie reje to nic strasznego, dopłyną na miejsce i bez nich. Rozejrzała się za Corinem. Nic mu nie było, prawda?
Puściła harpun i przyłożyła jedną drżącą dłoń do piersi, zamykając oczy na moment, by wyrównać oddech. Niewiele rzeczy budziło w niej strach, ale te, których nie rozumiała, a dla których potencjalnie nie stanowiła żadnego wyzwania - to była zupełnie inna sytuacja. Potem jej wzrok powędrował na uspokajające się fale, a następnie ku niebu, w niemym podziękowaniu Ulowi i Sulonowi. Lepiej, żeby Yett nie komentował już jej religijności. Miał okazję z pierwszego rzędu zobaczyć boską łaskę w działaniu. Vera nie wiedziała, który z nich miał ich w swojej opiece, ale nie zamierzała kusić losu i sprawdzać, jak długo potrwa ta przychylność. Podniosła się, odgarniając mokre włosy z twarzy i odklejając koszulę od skóry. Była cała i zdrowa, ale nie mogła powiedzieć tego samego o niektórych swoich załogantach. Ruszyła wzdłuż pokładu, rzucając polecenia zebrania martwych rekinów na jedną stertę i sprawdzając, kto zginął, a komu potrzebna była Olena. Posłała też po nią - zagrożenie minęło, mogła przyjść na pokład.
Czy podjęła złą decyzję, podpływając pod burzę? Nie uważała, by tak było. Gdyby nie była ona skutkiem elfiej magii, wszystko poszłoby zgodnie z planem, a ona nie miała prawa domyślić się, że źródło tego sztormu nie jest naturalne. Wiatr pchał ich teraz na wschód, choć nie potrafiła stwierdzić, że życie tych kilku było tego warte. Wciąż unosiła wzrok ku niebu, obawiając się, że smoki wrócą, tym razem po nich, ale przecież nie miały ku temu powodów, gdy w gruncie rzeczy ich polowanie było całkiem udane.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

193
POST BARDA
Wznoszące się smoki na chwilę rozgoniły chmury, jednak wkrótce przejaśnienie zamknęło się. Choć trąba powietrzna była wytworem elfów, to sztorm i burza były jak najbardziej naturalne. Siódma Siostra wyrwała się spod żywiołu, ale wiatr w jego okolicach wciąż wiał na tyle mocno, by pchać statek na wschód.

Bestie wzbiły się w niebo, targając w szponach lewiatany. Po Mrocznych nie było śladu, gdy przepadli w odmętach Złotego Morza, strąceni z grzbietów swoich wierzchowców. Piraci patrzyli za oddalającymi się stworzeniami, wielu wciąż nie wstało z kolan, wielu szeptało pod nosami modlitwy do wszystkich znanych bóstw. Ciężko było orzec, czy tak jak Vera, widzieli w smokach błogosławieństwo, czy może uznawali je za przekleństwo, które ledwie ich minęło.

- Vera! Vera! - Dla odmiany, Corin teraz powtarzał jej imię, gdy biegł do kapitan przez pokład. - Vera! Nic ci nie jest?!

- Przynajmniej wiemy, co będziemy żreć na ślubie. - Osmar odezwał się zbyt wesoło jak na sytuację, w jakiej byli. - Na przystaweczkę zupa z płetwy, a na główne steki z pierdolonego rekina!

- Na szczęście to my nie jesteśmy przystawką! - Skontrował zdenerwwowany Yett.

- Ta... nie wszyscy. - Dodał Ashton, zbliżając się do grupki.

Wezwana Olena mogła tylko stwierdzić zgon nieszczęśnika w paszczy rekina. Reszta miała paskudne obrażenia, ale obiecała, że wystarczyło parę szwów i dużo odpoczynku, by doprowadzić ich do porządku. Felczerka wzięła się za robotę od razu, nie zerkając nawet w stronę pierwszego ofciera. W chwilach zagrożenia, wiedziała, że musi działać zamiast skupiać się na złamanym sercu.

- Nigdy tego nie zapomnę! - Łkał Yenndar, wzruszony lub wystraszony widokiem smoków do łez. - Nigdy, nigdy!

- Kapitanie, dwie reje poszły! - Pogad raportowała, również podchodząc. W grupie było raźniej, bezpieczniej. - Ale dopłyniemy do Harlen bez problemu, jeśli wiatr się utrzyma.

Nawet Sovran postanowił poszukać towarzystwa. Idąc tuż obok relingu, trzymał się go, jakby brak podpory miał skończyć się wylądowaniem na deskach. Wszyscy byli przemoczeni, jednak on, jak zwykle, prezentował się w tym stanie najgorzej. Wolną dłonią osłaniał oczy, spuszczając głowę.

- Oni je obudzili! Oy vodiysining ajdaholari! - Paplał w swoim języku, najwyraźniej chcąc im coś przekazać. Jak większość załogi, był przerażony.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

194
POST POSTACI
Vera Umberto
- Potrzeba więcej, niż spadające z nieba rekiny, żebym wyzionęła ducha - odpowiedziała Corinowi, podpierając się na harpunie.
Jedna ofiara? To nie tak źle, jak na wszystkie te niesamowite rzeczy, które zwaliły im się na głowy w jednym momencie. Trzeba będzie pochować go godnie, wypadało więc zawinąć zmiażdżone ciało w płótno, bo póki co zbyt godnie się nie prezentowało. W gruncie rzeczy Vera była całkiem zadowolona, głównie z pracy tych, którzy uwijali się przy żaglach w idealnym zgraniu. To, co udało im się osiągnąć, nie było wcale proste, a do tego wymagało mnóstwo siły. Ona sama czuła, jak dłonie piekły ją od środka przez mokre liny, które naciągała chwilę temu. Nie miała tak przyzwyczajonych do nich dłoni, jak większość załogantów. Najwięcej czasu przy żaglach spędziła na północy, bo wtedy wykorzystywała to do rozgrzania się w trzaskającym mrozie, ale wtedy też nosiła skórzane rękawice.
- Myślę, że nikt z nas tego nie zapomni - zwróciła się do Yenndara cicho, znów unosząc wzrok ku niebu. - Nigdy nie sądziłam, że zobaczę smoka z bliska i przeżyję, żeby móc o tym opowiedzieć.
Nie było dane dalej wpatrywać się w chmury, w jakich zniknęły legendarne istoty, bo Pogad przyszła z raportem dotyczącym masztów. Skinęła głową.
- Widziałam, jak pękają. Trzeba sprawdzić pozostałe, zanim coś jebnie w momencie, w którym nikt nie będzie się tego spodziewał. Wzmocnić tymczasowo linami, jeśli będzie taka trzeba - poleciła.
Sovran wyglądał tragicznie. Jak to się działo, że nawet gdy nic strasznego mu się nie działo, sprawiał wrażenie absolutnej ofiary? Czy to dlatego, że przy silnej, pracującej fizycznie załodze, on ze swoją posturą wyglądał jak młody chłopak, cudem oderwany od książki? A może to kwestia tego, że wciąż jeszcze nieco nieporadnie poruszał się po pokładzie, nieprzyzwyczajony do chybotania się w tę i z powrotem? Dla pozostałych to była już druga natura, kontrowanie ruchów statku.
- O czym mówisz? Obudzili smoki? Mroczni obudzili smoki? - zgadywała. Elf uczył się ich języka i porozumiewał się coraz lepiej, ale gdy jemu zdarzało się wyrzucić z siebie coś po swojemu, Umberto nie rozumiała ani słowa. Przeszło jej przez myśl, że mógłby nauczyć ją choćby podstawowych słów, najważniejszych, takich jak giń śmieciu chociażby. Bo kto wie, czy się jej to nie przyda? Będzie musiała z nim o tym porozmawiać.
- Może się nie znam, ale te smoki nie wyglądały na istoty z podziemi.
Obrazek

[Złote Morze] Pokład "Siódmej Siostry"

195
POST BARDA
- Biedny Filip! - Osmar znał każdego załoganta z imienia. Pokręcił głową, patrząc na poharatane zwłoki, powoli wyciągane z paszczy rekina. - Chłopak miał plany na przyszłość! I pewnie by je spełnił, gdyby mniej pił, pierdolona moczymorda. No, ale nie mówimy źle o zmarłych. Godna śmierć. Hej-tam! Wy dwaj, dawać płótno!

Pirackie życie przyzwyczaiło piratów do oglądania śmierci na co dzień. Czy to w walce, czy w wypadkach na pokładzie, trup słał się gęsto, dlatego też marynarze często się wymieniali. Płótno na takie przypadki było przygotowane, równo przycięte. Ci, którzy je szykowali, nie mogli wiedzieć, czy nie robili tego dla siebie albo najbliższych kolegów. Tym razem im się udało, w przeciwieństwie do Filipa, którego dopadł rekin z przestworzy.

Większość tych, którzy pracowali przy żaglach podczas sztormu, nie odeszła od lin. Statek wciąż musiał zostać doprowadzony na Harlen, a teraz, gdy zabrakło im dwóch rei, musieli pracować dwa razy wytrwalej, by nie stracić kolejnych. Przy poważnym błędzie, mogliby stracić nawet maszt! Siła naciągu lin była niesamowita, a zbłąkany koniec jednej z nich mógł przynieść im więcej ofiar. W przeciwieństwie do żaglowych, Vera mogła odpocząć. Pozostało jej wznieść do Ula i Sulona kolejne modły, by pęcherze i odciski na dłoniach nie bolały zbyt mocno.

- To niesamowite. Wręcz niemożliwe! To przyśniło się nam wszystkim! - Jęczał Yenndar.

- Zamknij się. - Lasher, jego najbliższy kumpel, nie wytrzymał pierwszy. - Mieliśmy dużo szczęścia, tylko tyle. I nie maż się, bo płacz przyciąga smoki!

- N-naprawdę?! - Yenndarowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Uspokoił się w momencie.

Pogad odeszła, by przekazać rozkazy odpowiedzialnej za zadanie grupie. Nie została, by przysłuchać się dalszej wymianie zdań kolegów ani rozmowie z Mrocznym. Sovran stanął w końcu, gdy był już dość blisko. Obiema dłońmi zasłonił oczy, oparł się tyłem o reling dla podparcia, a bose stopy szeroko rozstawił, tak było stabilniej.

- Miałeś nam pomóc w walce, Sovran. - Yett był rozczarowany postawą elfa, chyba pierwszy raz odkąd się poznali.

- Te, daj naszemu Smoluszkowi spokój! - Sprzeciwił się Osmar. - Robi, co może!

- Te smoki! - Książę nie przejął się krytyką, wciąż bardziej zaaferowany bestiami. - Mówili o nich. Widzieli je! - Tłumaczył ogólnikowo. - Ajva, pani Ajva z Księżyca...

- Bredzisz, Czarny! - Wtrącił się w wypowiedź elfa Ashton. - Jakiego księżyca?!

- Doliny! - Sovran składał nieporadnie słowa, nie chciały skleić się w zrozumiałą całość, gnane emocjami. Mężczyzna zaczął lekko drżeć, gdy przemoczone ubrania dały o sobie znać. Musiała minąć chwila, nim słońce go osuszy. - Oni, z Doliny, oni mają bestie! Dziwolągi! Chcieli smoki, livyatany. Nie mogli ich użyć? - Poddał wątpliwości, bo skoro wąż morski padł ofiarą smoka, nie stali po tej samej stronie barykady. - Akula? - Wskazał na rekina. - Ich?

- Skoro ty nie wiesz, to skąd my mamy wiedzieć? - Poddał wątpliwości Corin. - Sovran, mogłeś walczyć z taką werwą, z jaką chcesz opowiadać.

Elf nie spojrzał na Yetta nawet spomiędzy palców. Wypłynęli poza zasięg chmur i słońce na nowo świeciło jasno i ciepło.
Obrazek

Wróć do „Baronia Varulae”