POST BARDA
Aella nie musiała zrywać kawałka sukni – będąc jeszcze w skrzydle dla służby, mogła śmiało znaleźć dłuższe kawałki materiałów mogące posłużyć za prowizoryczną maskę. Zamiast tego zniszczyła ubranie, odsłaniając nieco nogi i zamaczając szmatkę w zimnej wodzie. Przykuło to uwagę Karola, który jednak nic nie zrobił ze swoim eleganckim ubraniem. Wyjątkowo też unikał spoglądania w stronę odsłoniętej łydki kobiety.— Teraz chyba nie ma żadnego wyboru — mruknął w odpowiedzi, także podchodząc do innego rycerza i wyrywając mu ostrze, nie chcąc być gorszym od Stedingerówny. Ona sama zaś, sięgając po broń, czuła mocny opór ze strony zbroi, jakby ktoś bardzo mocno zacisnął rękawice na rękojeści. W końcu jednak udało jej się wyszarpnąć miecz, robiąc nim kółka i sprawdzając wyważenie w dłoni. Był znacznie cięższy niż jej własny, kuty na zamówienie, przez co nieco opadał jej w dłoniach. Nie było to jednak coś, z czym Aella by sobie nie poradziła.
Cokolwiek myślał w tym momencie Karol, trudno było jej to wyczuć. Wyglądał zdecydowanie na skupionego, jakby nieznane zagrożenie wyłączyło w nim kulturę zepsutego szlachcica, a pozostawiło człowieka skupiającego się na przeżyciu. Zerknął tylko pobieżnie na trzymane pewnie ostrze w dłoniach szlachcianki, po czym ruszył przodem bez słowa, zachowując się iście rycersko, ochraniając damę.
♫
Schody były jasno oświetlone płomieniami dochodzącymi z tamtej okolicy. Wchodząc nań powoli, dym zaczynał powoli wchodzić do gardła kobiety, drażniąc je i wywołując powolne łzawienie w oczach. Było też znacznie goręcej z każdym stopniem, do momentu w którym pot spływał po Aelli i Karolu, zlepiając ich kosmyki włosów i przyklejając ubrania. Zerkając ostrożnie za róg, młody Montweisser zaklął nieprzystojnie i natychmiast wrócił na swoje miejsce. W jego oczach błysnął strach. — Nie chcemy tam iść — powiedział cicho. Jeśli zaś Aella chciała zobaczyć, co wkradło trwogę w serce młodzika, wychynięcie zza winkla ukazało scenerię rodem z bram piekielnych.
W niewielkim holu służącym za miejsce odpoczynku, gdzie poustawiane było parę sof, na ścianach wisiały piękne gobeliny, a w normalnych okolicznościach porządku pilnowały ozdobne zbroje, teraz trwała pożoga. Ściany dosłownie paliły się żywo, razem z sofami, szyby w oknach były wybite pod wpływem gorąca, a odłamki szkła chyba topniały. Na środku pomieszczenia zaś stała na poły eteryczna, spowita w jęzory ognia sylwetka, która najwyraźniej musiała być źródłem gorąca i pożaru. Aella jak na dłoni widziała, że kamienna posadzka wokół niej jest wręcz czerwona od żaru i jeśli istota będzie stała tam wystarczająco długo, zapewne przeżarłaby się na parter. Nie to było jednak najstraszniejsze.
Demon otoczony był przez cztery chodzące zbroje rycerskie, takie same, którym wcześniej parka ukradła miecze, z tą różnicą, że te chodziły, zgrzytając stalą i co jakiś czas atakując istotę, bezskutecznie na razie. Ku zgrozie kobiety, ostatni z rycerzy znajdował się właśnie w bezpośrednim kontakcie z potworem, który w trzymał go w uścisku, rozpalając wręcz do białości stal, z której wykonany był pancerz. Stal ta po jakimś czasie zaczęła po prostu się topić, szybko spływając niewielką kaskadą na podłogę i bynajmniej tam zasychając. Podczas gdy kolejne elementy zbroi topniały, pod wierzchnią warstwą Aella nie widziała niczego. Pusta zbroja była atakowana właśnie przez demona i przegrywała w tym nierównym starciu. Co więcej, szlachcianka zauważyła, że woda, którą namoczyła kawałek materiału, zdążyła wyparować.
Wiszący na ścianie portret młodego mężczyzny przypominającego nieco Karola odwrócił swe puste spojrzenie spoglądające w nicość, przyglądając się prosto w fiołkowe oczy Stedingerówny, jakby czegoś oczekując.