Oddech Bogów
1Wysoko pośród chmur, tam, gdzie sięga jedynie ptactwo wszelakie, dzień po dniu pną się ku niebu majestatyczne białe wieże, prawdziwy cud architektury, a także ujmujący monument dla wspólnych osiągnięć magii i nauki. Miejscowym wszelako znany jako "Oddech Bogów", jeden z pięciu ośrodków kształcenia na terenie Akademii Sztuk Magicznych - jeden z najwyższych budynków w całej Herbii, a zarazem najbardziej wniosły przejaw dynamicznego rozwoju całej aglomeracji.
Prawdopodobnie nie ma w okolicy takiej istoty, która choć raz nie wstrzymała kroku, by obejrzeć w zadumie wzniosły twór powstały w wyniku wspólnego wysiłku mieszczan. Oczywiście zawistnicy powiadają, że przedsięwzięcie o takim rozmachu nigdy nie ujrzy końca i prędzej stanie się świadkiem zmierzchu dumnych elfów, niźli godną ich wielkości spuścizną. Niemniej w głosach tych często brakuje nawet krzty zdrowego rozsądku, bo jakby nie patrzeć już teraz dla podróżnych mijających miasto odległy widok podniebnego kompleksu jawi się obrazkiem wyrwanym z legend, niepodobnym do niczego co wcześniej widzieli. Dziewięciopiętrowa wieża onieśmiela poczciwych i nędzników, zapada w pamięć dostojnym i bogatym ochoczo roznosząc plotkę o rzekomym przepychu miasta.
A przecież jest to zaledwie majaczący na horyzoncie przedsmak dla cudów, z których znane jest Nowe Hollar. Obserwowalny zarys samotnej kolumny wbitej w nieboskłon niby lśniący klin dopiero z bliska uzmysławia pełnie swej potęgi. Grube, gładkie ściany, o dziwo nie z kamienia, a z białego drewna na długo wcześniej budziły podziw podobnie laików, jak i prawdziwych znawców budownictwa. Jakkolwiek dopiero najnowsze elementy owego przybytku - strzeliste dachy oraz owalne kopuły umieszczone na szczytach tych baszt ustanowiły popis nie tyle wart odnotowania, ile prawdopodobnie nieosiągalny dla innych społeczności w podobnym czasie. Tymczasem ogromnym trudem elfich mistrzów sztuki oraz mentorów mocy tajemnych dziś owe wieże, choć wciąż nieskończone zatapiają w nieboskłonie swe lśniące kły postępu, tworząc historię na naszych oczach.
***
Wkrótce po tym jak Callisto zawitała w progi Akademii, jakby znikąd wyrosło przed nią spore grono interesantów poprzedzane jedynie piskiem zachwytu oraz mieszanymi hasłami, które raz gloryfikowały jej osobę lub innym razem zrównywały z przedstawicielami niższych kast. Młodzi uczniowie, jak również tymczasowi goście ochoczo zarzucali ją kolejnymi pytaniami, niekiedy odważając się na prośbę o autograf, pamiątkę spotkania, rzadziej o odstąpienie ze stanowiska. Tłum huczał, kolejne osoby podchodziły, aby choć ukradkiem zerknąć na osławioną Wiedźmę ze Slumsów, zaś brązowe hełmy nerwowo spoglądały przez ramię ze swych stanowisk przy głównej bramie w obawie o bezpieczeństwo władczyni. Tak właśnie wygląda sława, jak można wywnioskować - dzikie masy, emocje, kompletny brak prywatności nawet w obliczu przechadzki w znajome strony.
- Co teraz zamierzasz? - pytali przepychając się jeden przez drugiego w granicach ogólnie przyjętej kultury - Podobno zbliża się wojna, szukasz tu ochotników? Jak zmienia się wodę w biały ogień? Czy żałujesz pomordowanych na głównym placu? Pokażesz znamię po soplu? Kiedy pozbędziesz się śmierdzącego motłochu spod naszych bram? Spiskujesz z magami z Oros? Podpiszesz mi się pod esejem? Pomożesz mi ze stroelfickim?
Niecodzienne poruszenie eskalowało do rangi, której prawdopodobnie nikt nie mógł przewidzieć i, mimo że widownia nie umywała się nawet do mas stłoczonych nie tak dawno pod Sanktuarium to z pewnością stanowiła największe zbiegowisko na tym terenie od dłuższego czasu. To właśnie wtedy oblegana zewsząd kobieta dostrzegła dostojną postać spoglądającą na zamieszanie ze szczytu schodów prowadzących do z wież. Odziany w długi, zwiewny płaszcz o szmaragdowych zdobieniach, przepasany czarnym szalem kroczył dumnie w jej stronę, a zbliżając się klaskał miarowo. Z kolei hałas, który powodował wzmagał nienaturalnym, donośnym echem skutecznie uciszając niesforne zgromadzenie, prawdopodobnie była to kolejna magiczna sztuczka.
- Wystarczy już tego harmidru, dajcie nieco odetchnąć gościowi! - rzekł z uśmiechem rektor spoglądając cokolwiek karcąco na swych uczniów, a schodząc niżej dodał - Pani! To prawdziwy zaszczyt powitać cię w domu nauki. - rzesze ludu rozpostarły się przed nim tworząc ścieżkę, którą postąpił ku niej, gdy zaś zbliżył się dostatecznie ukłonił się głęboko zaś w ślad za nim podobnie postąpili studenci. Na krótki moment gwar ustąpił ciszy, poza pewnymi wyjątkami każdy obecny postanowił okazać jej należny szacunek.
- Moja pani, proszę pozwól się oprowadzić. Jest coś, co chciałbym ci pokazać. - powiedział już wyprostowany wskazując dłonią wejście na wyższe piętra - Myślę, że się nie zawiedziesz.
Ostatnio zmieniony 14 wrz 2020, 1:38 przez Iskariota, łącznie zmieniany 5 razy.