[Zatoka Keronu] Na skraju Puszczy
: 21 mar 2021, 22:38
Po burzy zawsze wychodzi słońce. Choćby i trwała całą noc i połowę kolejnego dnia, tak jak w przypadku minionego sztormu na skraju Puszczy nad Zatoką Keronu. Było jeszcze przed południem. Niebo przysłaniały nieliczne chmury kłębiaste, pozwalając promieniom słońca przecisnąć się w stronę wybrzeża i nieco ogrzać zmrożone chłodnym frontem powietrze. Było wilgotno i rześko. Na plaży leżały rozrzucone zielone wodorosty, glony i dziesiątki ryb, które morze wyrzuciło na brzeg w czasie sztormu. Klemens przechadzał się wzdłuż plaży, zbierając młode flądry i dorsze oraz jadalne wodorosty, z których zamierzał przygotować posiłek.
— Żeby przygotować nawigator, będę potrzebował żywego stworzenia, najlepiej takiego, które będzie poruszać się będzie szybciej od ciebie i twojej córki — oznajmił pustelnik, przynosząc do chaty pełną sieć ryb i pęczek zielonych wodorostów. — Najodpowiedniejszy byłby ptak wędrowny, ale zwykła morska mewa też się nada. Może co najwyżej umrzeć z głodu po paru dniach, ale zanim to nastąpi powinniście dotrzeć do celu — dodał, ładując znaleziska na stół, po czym zakasał rękawy.
Starzec chwycił wiadro, usiadł na taborecie, wyciągnął z kieszeni kozik i zaczął patroszyć zebrany narybek.
Vearia przebywała w tym czasie na zewnątrz chaty, tuż za oknem, obserwując ptactwo, które nagle tłumnie zebrało się nad brzegiem, wyczuwszy świeżą padlinę. Felivrin wyczuł, że jest zafascynowana ich lotem, sposobem w jaki swobodnie przemieszczają się w powietrzu. Poczuł narastające pragnienie odbycia podobnego lotu. Smoczyca oglądała swoje skrzydła, trzepotała nimi, jednak bezskutecznie, frasując się przy tym niezmiernie i fukając parą z nozdrzy.
— Im wcześniej zdobędziemy zwierzę, tym szybciej uda mi się je przygotować — wtrącił jeszcze Klemens, niebezpośrednio sugerując elfowi, by zajął się tym zadaniem.
— Żeby przygotować nawigator, będę potrzebował żywego stworzenia, najlepiej takiego, które będzie poruszać się będzie szybciej od ciebie i twojej córki — oznajmił pustelnik, przynosząc do chaty pełną sieć ryb i pęczek zielonych wodorostów. — Najodpowiedniejszy byłby ptak wędrowny, ale zwykła morska mewa też się nada. Może co najwyżej umrzeć z głodu po paru dniach, ale zanim to nastąpi powinniście dotrzeć do celu — dodał, ładując znaleziska na stół, po czym zakasał rękawy.
Starzec chwycił wiadro, usiadł na taborecie, wyciągnął z kieszeni kozik i zaczął patroszyć zebrany narybek.
Vearia przebywała w tym czasie na zewnątrz chaty, tuż za oknem, obserwując ptactwo, które nagle tłumnie zebrało się nad brzegiem, wyczuwszy świeżą padlinę. Felivrin wyczuł, że jest zafascynowana ich lotem, sposobem w jaki swobodnie przemieszczają się w powietrzu. Poczuł narastające pragnienie odbycia podobnego lotu. Smoczyca oglądała swoje skrzydła, trzepotała nimi, jednak bezskutecznie, frasując się przy tym niezmiernie i fukając parą z nozdrzy.
— Im wcześniej zdobędziemy zwierzę, tym szybciej uda mi się je przygotować — wtrącił jeszcze Klemens, niebezpośrednio sugerując elfowi, by zajął się tym zadaniem.