Re: Wieś Potvyny pod Nowym Hollar
: 22 wrz 2019, 15:58
Jednak się udało, pomyślała Erzsébet, próbując zogniskować wzrok na twarzy pochylającej się nad nią elfki. Zakaszlała głucho, czując mroźny impuls rozchodzący się po jej wnętrzu, co było typową reakcją organizmu na powrót do rzeczywistości. Gdy ziąb minął, pozostawił po sobie błogie uczucie ulgi. Udało się, powtórzył radosny głos w jej głowie, a karminowe usta czarodziejki wygięły się w lekkim uśmiechu. Przymknęła oczy, a gdy znów je otworzyła, ujrzała piękne lico Milvy, zachwycające najdrobniejszymi nawet szczegółami, jak cztery bladozłote piegi na szlachetnym nosie kobiety czy zielona plamka na przejrzystym niczym górskie jezioro błękicie jej lewej tęczówki. Pierwsze zmysłowe bodźce po opuszczeniu subtelnych wymiarów za każdym razem przypominały ponowne narodziny. Czarodziejka uwielbiała ten stan.
— Świta już? — zapytała, podnosząc się do pozycji siedzącej. — Jak długo spałam? Wybaczcie, lata już nie te. Najwyraźniej byłam bardziej zmęczona, niż mi się wydawało. Czy z Eroanem wszystko w porządku?
Tepes nie wiedziała w którym dokładnie momencie przeszła za Zasłonę ani czym się to objawiło. Zakładała jednak, że najprawdopodobniej po prostu zapadła w trans przypominający spokojny sen bądź nagle i gwałtownie straciła przytomność. Obydwa przypadki można było wytłumaczyć wiekiem, jego dolegliwościami oraz zmęczeniem, a jeśli istniał choć cień szansy, by nie nadwyrężać nerwów młodego małżeństwa, czarodziejka zamierzała go wykorzystać. Wolała oszczędzić elfom szczegółów swojego małego tourné po Astralu.
Wstała, otrzepując i poprawiając odzienie, a dłonią delikatnie sondując fryzurę. Ku swemu niezadowoleniu wyczuła, że sporo kosmyków wydostało się z klatki skrzętnie ułożonej koafiury i sterczy jak słoma ze źle uwitego gniazda. Czym prędzej podeszła do siodła, przy którym umocowana była jej torba podróżna i wygrzebując zeń lusterko i grzebień, niezwłocznie przystąpiła do napraw. Dopiero opuszczając utrudzone całym procederem ręce, Erzsébet istotnie poczuła nieznośne szczypanie i pieczenie w lewym przedramieniu. Zawahawszy się na ułamek sekundy, ochnęła zniecierpliwiona na własną opieszałość (a może strach) i szybkim ruchem podwinęła rękaw sukni, by przyjrzeć się skórze.
— Świta już? — zapytała, podnosząc się do pozycji siedzącej. — Jak długo spałam? Wybaczcie, lata już nie te. Najwyraźniej byłam bardziej zmęczona, niż mi się wydawało. Czy z Eroanem wszystko w porządku?
Tepes nie wiedziała w którym dokładnie momencie przeszła za Zasłonę ani czym się to objawiło. Zakładała jednak, że najprawdopodobniej po prostu zapadła w trans przypominający spokojny sen bądź nagle i gwałtownie straciła przytomność. Obydwa przypadki można było wytłumaczyć wiekiem, jego dolegliwościami oraz zmęczeniem, a jeśli istniał choć cień szansy, by nie nadwyrężać nerwów młodego małżeństwa, czarodziejka zamierzała go wykorzystać. Wolała oszczędzić elfom szczegółów swojego małego tourné po Astralu.
Wstała, otrzepując i poprawiając odzienie, a dłonią delikatnie sondując fryzurę. Ku swemu niezadowoleniu wyczuła, że sporo kosmyków wydostało się z klatki skrzętnie ułożonej koafiury i sterczy jak słoma ze źle uwitego gniazda. Czym prędzej podeszła do siodła, przy którym umocowana była jej torba podróżna i wygrzebując zeń lusterko i grzebień, niezwłocznie przystąpiła do napraw. Dopiero opuszczając utrudzone całym procederem ręce, Erzsébet istotnie poczuła nieznośne szczypanie i pieczenie w lewym przedramieniu. Zawahawszy się na ułamek sekundy, ochnęła zniecierpliwiona na własną opieszałość (a może strach) i szybkim ruchem podwinęła rękaw sukni, by przyjrzeć się skórze.