Miejsce to, jeszcze przed wojną z Varulae, mieściło nielicznych członków gangów oraz miejskich bandytów, którzy jawnie sprzeciwiali się prawu. Miejsca jednak było tu pod dostatkiem. Za kratami pomieściłaby się nawet i tysiąc jeńców wojennych. Od czasu okupacji całe to więzienie wręcz pęka w szwach. Codziennie przybywają tu kolejni więźniowie, często w stanie krytycznym wskutek brutalnych pobić, walk i gwałtów. Cele w większości załadowane są po brzegi, zmuszając osadzonych do spania na chłodnej i wilgotnej, kamiennej posadzce.
*
Trójka towarzyszy przybyła tu z kanałów pod Ruderą "Pod zbitą amforą". Stanęli w tunelu, z którego widać było schodki prowadzące do solidnych, stalowych drzwi, w których okienku mrugało światło pochodni i co jakiś czas przesuwały się jakieś sylwetki. Zielony towarzysz nakazał skręcić w lewą odnogę. Przez jakiś czas trójka krążyła bocznymi korytarzami, w końcu jednak dotarła do drugich, nieco mniejszych drzwi. Wkroczyli do środka. Goblin zamknął za sobą przejście i kiwnął głową do orczego strażnika stojącego obok w pancerzu płytowym.
– Przyprowadziłem kolejnych więźniów – mruknął do klawisza. – Mamy jeszcze wolne cele? – zapytał.
– Upchaj ich gdzieś w sektorze trzecim, razem z resztą opozycjonistów – odparł, wskazując kierunek wspomnianego miejsca. – Bushir… Dlaczego oni nie są rozbrojeni? – zapytał ork, gdy goblin popchnął Querana i Romeo w stronę korytarza.
– Hm… No rzeczywiście – odparł odwracając się i drapiąc po głowie. Szybko odpiął mężczyznom broń od pasów i złapał ją do wolnej dłoni. – Poddali się bez walki, to żem nawet nie pomyślał, żeby ich rozbrajać. Wiesz… jak jest bójka, to broń już jest wyciągnięta, a ci od razu padli na kolana. Nie byłem przyzwyczajony do takiej sytuacji i zapomniałem o procedurach… – próbował wybrnąć z sytuacji.
– Jeśli zdarzy się to kolejny raz, zgłoszę cię do komendanta. Będziesz miał wtedy poważne problemy – zagroził goblinowi. – Przekaż mi ich broń. Za chwilę kończy się moja warta. Wtedy odniosę ją do składowni.
Goblin posłusznie oddał wartownikowi całą widoczną broń opozycjonistów, po czym ruszyli dalej. Gdy byli już za zakrętem, nowy towarzysz odezwał się do mężczyzn:
– Zaprowadzę was do wolnego jeszcze sektora trzeciego. Trzymani są tam głównie opozycjoniści. – Skręcili w lewo, w węższy korytarz, po którego obu stronach znajdowały się boksy. We wszystkich kłębiły się poszarzałe sylwetki ludzkie i nieludzkie. – Jako że mamy umowę, wsadzę was do środka, ale nie zamknę na klucz, może być? – szepnął. Po drodze zabrał z kantorka pęk kluczy, witając się z przesiadującymi tam orkami i goblinami.
Bushir otworzył drzwi ze stalowych krat do jednego z boksów i wepchnął do środka Querana i Czarnego Bza, oswobadzając im wcześniej ręce z luźno obwiązanego łańcucha. Następnie zamknął ich, udając że przekręca dwukrotnie klucz w zamku. Uśmiechnął się nieznacznie do mężczyzn, jakby życząc im powodzenia. Potem zniknął i od tej pory byli zdani już tylko na siebie. W boksie, poza samą dwójką opozycjonistów, siedziało pod ścianą jeszcze sześciu mężczyzn i jedna kobieta. Głowy mieli pochylone. Wyglądali w większości na wychudzonych i zmęczonych. Jedna z tych osób wstała z jakby niedowierzającym spojrzeniem, wyłaniając się z cienia. Queran rozpoznał elfa, z którym miał już tego dnia do czynienia. Był to Hoffman, łucznik przenoszący informacje. Działał dla ruchu oporu, choć zapewne ciężko było w to uwierzyć.
– Na bogów! To ty! I ty… – zawołał radośnie. – Jesteśmy uratowani! – zawołał nie mniej głośno. – Przekazałem Kali wszystkie informacje. Kiedy wracałem do naszej bazy, złapał mnie patrol i wsadził tutaj. Na bogów, jak dobrze że jesteś!
Podziemne lochy Ujścia
1
Ostatnio zmieniony 14 sty 2018, 9:48 przez Sherds, łącznie zmieniany 1 raz.