Kryjówka Gildii Bandytów

1
Podziemia stołecznego miasta Saran Dun słynęły jako jedno ze źródeł wszelkiego bezprawia i mordu, dokonywanych na terenie stolicy. Sieć kanałów odpływowych, zbierających wodę teoretycznie deszczową z górnego miasta, miały swe ujście w niektórych zbiornikach studni, zwłaszcza na terenach biedniejszych. Tłumaczyło to jakość wody teoretycznie pitnej, którą przed konsumpcją należało dodatkowo filtrować i gotować, aby nie narazić się na pewne niechciane efekty, o ile w ogóle uzdatnianie było możliwe. Kanały ciągnęły się przez większą część drugiego pierścienia miasta. Omijały zaś centrum, Wielki Pałac, który miał swój odrębny, strzeżony system ścieków.

Głęboko pod ulicami stolicy kryła się kolejna struktura – sieć jaskiń, wyżłobionych dawniej przez podziemny strumień, który nieustannie po dziś dzień przepływa pod stopami nieświadomych mieszkańców. Gdyby wieść o jego obecności wyszła na powierzchnię, zapewne doszłoby do niemałej awantury, gdyż każde źródło krystalicznie czystej wody było niemal na wagę złota.

Znaczną część podziemi miasta zajmowała Gildia Bandytów – organizacja nie tylko przestępcza, jak wskazywałaby nazwa, lecz również handlowa, najemnicza i usługowa. Jej domeną było działanie z ukrycia – kradzieże kieszonkowe, włamania czy skrytobójstwo, choć zdarzały się też głośne rzezie, pożary czy rabunki – wszystko zależało od wielkości sakiewki i preferencji klienta, a czasem też od kaprysu i charakteru bandyty. Podziemny strumień, którego Gildia była posiadaczem, przynosił stały zysk, dzięki sprzedaży czystej wody browarom ceniącym sobie dobrą jakość trunków. Za to zasięg kanałów pozwalał na luźne przemieszczanie się pod miastem, pomiędzy studzienkami odpływowymi lub niektórymi studniami.
*** Na dnie zbiornika, który okazał się być prawie pusty, na Septo czekał cierpliwie Mistrz Gildii z pochodnią w ręku. Zejście z góry nie było niczym trudnym. Wymagało jedynie ostrożności i nieco uwagi w odnajdywaniu kolejnych prętów pod nogami. Im głębiej się zapuszczało, tym silniej odczuwany był chłód i wilgoć. Woda od dna zbiornika nie sięgała na pewno wyżej niż do kolan, jednak nie było potrzeby, by do niej wchodzić, gdyż tuż obok ziejącego otworu studni stała drewniana kładka, prowadząca do ujścia kanału.

Re: Kryjówka Gildii Bandytów

2
Septo dotarł na dół po dość szybkim zejściem, nie był jakiś stary aby mieć problemy z schodzeniem po prętach. Jednak można było wyczuć że jego oddech delikatnie przyśpieszył. Septo widział coś w tym półmroku dzięki pochodni którą trzymał z tego co mu się wydawało uśmiechnięty jegomość.
– Musisz mnie kiedyś nauczyć tej magii – powiedział dość spokojnie.
Łucznik powiedział to dość przyjaźnie i w sumie niezobowiązująco jakby żartował, jednak widział w tej technice bardzo solidny potencjał. Magiczna technika była naprawdę dobra. Septo oczywiście wszedł na drewnianą kładkę starając się unikać tutejszej wody. I popatrzył spokojnie na drogę, a następnie na towarzysza wycieczki, pokazując jako tako gotowość do drogi poprzez lekki uśmiech.
Obrazek

Re: Kryjówka Gildii Bandytów

3
– Magia powietrza. Moja ulubiona sztuka magiczna. Jeżeli zdecydujesz się zostać z nami na dłużej, nie omieszkam cię nauczyć czegoś przydatnego, a wiem że masz już jakieś pojęcie w tej materii, tak samo jak i pewne umiejętności – odpowiedział, ruszając w stronę ciemnego tunelu.

Kanał, którym szła dwójka, nie był szczególnie wysoki. Jego przekrój miał kształt półkola. Zbudowany był w znacznej mierze z kamienia. Septo jak i Thom byli zmuszeni pochylać głowy, aby nie uderzyć o strop. Panował wszechobecny zapach stęchlizny, gdzieniegdzie z domieszką fekaliów.

Po kilku chwilach wędrówki kanał rozgałęział się. Widoczne odnogi słabo rozświetlane były przez niewielkie kraty u stropu, umiejscowione w prawie równych odstępach. Mistrz i strzelec znajdowali się już pod górnym miastem. Nad głowami mężczyzn słychać było głuche rozmowy, które wraz z mniejszą odległością do krat odpływowych, stawały się bardziej wyraźne, choć wciąż w większości niezrozumiałe. Panował półmrok, a płonąca pochodnia odkrywała najbliższe otoczenie, ukazując jego szczegóły – brud, wszelakie robactwo z pajęczakami na czele oraz grzyb.

Skręcili w lewą odnogę. Kolejnych rozgałęzień było wiele, a same kanały okazały się być olbrzymim labiryntem. W dodatku najwidoczniej zaczęło padać, bo z góry zaczęła spływać woda, a niekiedy trafiły się też odpady różnej maści. Wilgotne podłoże szybko zmieniło się w wolno płynący strumyk.

– Mam nadzieję, że zapamiętujesz drogę? Na powierzchnię wracasz sam – zażartował Thom. – A, zapomniałem ci jeszcze czegoś powiedzieć. Uważaj w przyszłości na szczury kanałowe. Ktoś kiedyś na nich eksperymentował i skurwysyństwo zaczęło dorastać do sporych wielkości. Takiemu jednemu człowieczkowi kiedyś nawet stopę odgryzło to szkaradztwo. Jednym kłapnięciem szczęki! Zawsze gdzieś się zaszyją i rozmnożą. Nie sposób ich wytępić, zaraza.

Wkrótce dwójka trafiła do celu podróży. W ścianie jednego z podziemnych korytarzy znajdowała się dziura, obszerniejsza niż sam kanał. Wewnątrz niej stało dwóch rosłych mężczyzn. Kiwnęli głową na widok Mistrza i przepuścili go wraz z Septo. Po drugiej stronie wyrwy w ścianie znajdowała się jaskinia. Miejsce, w którym stał teraz strzelec, było niewielką skalną półką, a zaraz obok znajdowały się schodki wyryte w kamieniu, prowadzące na niższy poziom. Widać było stąd przyzwoicie rozświetloną grotę, usianą licznymi stalaktytami. Na samym dole znajdowała się właściwa część kryjówki bandytów. Septo dostrzegł wiele skrzyń, stojaki z bronią, kilka stołów z krzesłami, a na nich kufle z trunkami. Siedziała tam całkiem spora grupa rozmawiających osobistości. Gdzieś w tle słychać było szmer wody.

– Witam w naszych skromnych progach. Jeśli chcesz, możesz się rozejrzeć i przywitać z resztą, choć niektórzy mogą różnie zareagować na obecność kogoś nowego. Jak będziesz gotów, przyjdź do mnie i omówimy twoje zadanie. Pamiętaj, że cię obserwuję, więc nie próbuj niczego.

Re: Kryjówka Gildii Bandytów

4
Było by miło. – Odpowiedział podążając za swoim przewodnikiem, jakby to powiedzieć nie był zbytnio skupiony na tym aby zapamiętywać drogę przynajmniej na tym etapie, uważał na to aby nie pierdzieląc się w głowę czy nie wdepnąć w coś. I wtedy na domiar złego zaczęło padać co sprawiło że ilość atrakcji wzrosła. Więc Septo ćwiczył swoją atletykę odchylając się to od wody spływającej gdzieś z góry, a jeszcze żeby czasem nie wpaść do wody. Wszystko to oczywiście w dość charakterystycznym pochyleniu. Łucznik podążał dalej, skręcił razem z przewodnikiem, Septo dość szybko zdał sobie jednak sprawę że to naprawdę jakiś tor przeszkód albo labirynt. A upaćkać się nie chciał. To było by problematyczne.[/b]

Drogę ? No nie wiem przydał by mi się przewodnik. – Powiedział po czym zamilkł wysłuchując historii o szczurach.
Zmutowane szczury ? Widzę że naprawdę nie nie nudzicie się w tym podziemnym Saran Dun. – Skwitował, jednak skupienie łucznika jeszcze bardziej się zwiększyło, rozglądał się po tunelach czy czasem jakieś kanałowe monstrum nie gdyba na jego życie. Oczywiście nadal podążając i unikając wszelakich niebezpieczeństw, jak i nieprzyjemnych niespodzianej, zupełnie jakby zależało od tego jego życie.


W końcu po tej ryzykownej wyprawie Septo dotarł do celu, a przynajmniej tak mu się wydawało. Mijali strażników.
Witam. – Powiedział spokojnie do strażników. Ruszył jednak dalej. I spokojnie schodził po schodach, uważał na nie jednak, nie raz słyszał swoiste plotki o tym jak ktoś kiedyś się poślizgnął i odjechał na schodach. A co jak co miejsce wydawało mu się bardzo wilgotne, więc i schody mokre. Kiedy zszedł znalazł się w kolejnym miejscu Widział sporo broni, zaopatrzenia, ludzi. Bardzo żywe było tutejsze podziemie. Thorm oświadczył że dotarł na miejsce.
Ładnie się tu urządziliście bardzo przyjaźnie, tylko ta droga i te szczury. Rozumiem, spróbuję się zaaklimatyzować, choć to nigdy nie jest proste. – I Septo spokojnie ruszył podchodząc do jakiegoś wolnego stolika albo baru siadając sobie i w sumie patrzył się bardziej na stolik czy coś neutralnego niż na ludzi którzy tu byli. Klasycznie chciał pozwolić im podejść do niego niż samemu niż patrzyć po ludziach jak jakiś szprycel. Prawdopodobnie popatrzysz na kogoś kogo nie trzeba i zaraz taki przyjdzie z problemami. W końcu nie są zbyt dobrymi ludźmi i ich obecność tu powinna zostać sekretem. Dlatego pozwalał im zareagować swoim tempem, ktoś na pewno podejdzie, w końcu nowy, pewnie atrakcja turystyczna... Choć kto wie może nie było tu jak w wojsku. Mimo takich przeczuć Septo był zupełnie wyluzowany. Okaż słabość, a no własnie...
Obrazek

Re: Kryjówka Gildii Bandytów

5
Racząca się piwem grupa szybko zwróciła uwagę na przybysza. Wymienili kilka zdań szeptem, po czym jeden z nich podszedł do beczki i napełnił kufel, który później postawił pod nosem Septo. Chwilę potem ktoś usiadł naprzeciwko.

– Ty jesteś pewnie ten, co zabił Wintera, he? Setpo… Spepto… Nieważne. Nie wiem jak inni, ale nie będę się mścić za śmierć kolegi po fachu. Nie mam nic do ciebie. Minęło tyle czasu, że większość z nas o nim zapomniała – wytłumaczył, patrząc Septo w oczy. – Wiedziałem, że Mistrz chce cię tu przywlec. Obstawiałem z bratem czy zgodzisz się na spłacenie długu, czy spierdolisz jak pizda. Gdy doszła wieść, że pojawisz się tu z Thomem, wszystko było jasne. Dzięki tobie zgarnąłem 250 gryfów, a ten szurnięty palant, znaczy mój brat, Francis, wkurwił się i przyładował kilka razy swojej kurwie w twarz. – Splunął na bok, wziął łyka ze swojego kufla, przysunął twarz bliżej Septo i szepnął: – Uważaj lepiej gdy się tu zjawi. Ciężko mu opanować nerwy, dopóki… nie obłoży paru gęb.

Septo wyczuł nieświeży zapach jegomościa z dużą nutą alkoholu. Z wyglądu przypominał jednego z oprychów, którzy odcieli mu drogę ucieczki w slumsach, chociaż mógł to być ktoś zupełnie inny. Wielu bandytów w tej grocie nosiło podobne odzienie, a na szybkie oszacowania Septo, było ich około trzydziestu. Wielu też mogło przebywać poza kryjówką lub w sąsiednich jaskiniach, mieszczących się wzdłuż podziemnego strumienia.

– Jestem Garret, swoją drogą. Witamy w rodzinie. – Uśmiechnął się, odsuwając do tyłu i odsłaniając czarne zęby.

Wkrótce do stolika przyszły kolejne dwie osoby. Jedną z nich była szczupła brunetka o krótko przyciętych włosach, a drugą łysy półelf. Już wtedy Septo mógł dostrzec, jak zróżnicowani są członkowie Gildii. Nie tylko pod względem sposobu bycia, ale też pod względem płci czy rasy. Jedni wyglądali na typowych, ulicznych zbirów, inni na wyrafinowanych zabójców lub złodziei. Kobieta przy stoliku na pewno była jedyną w okolicy, ale mogło być ich więcej, zwłaszcza tych przeznaczonych do wykorzystywania przez bandytów, zaś przedstawicieli chociaż częściowej krwi elfickiej można było odnaleźć przy sąsiednim stole. Było ich kilku.

– Może pokażesz nam, co potrafisz? – odezwała się kobieta. Miała nieco ochrypły głos. – Wyglądasz na łucznika. Pokaż jak strzelasz – zaproponowała, wskazując na słomiane tarcze, ustawione pod ścianą.
Ostatnio zmieniony 08 gru 2017, 22:13 przez Sherds, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Kryjówka Gildii Bandytów

6
Septo nie musiał długo czekać w końcu był atrakcją. Dlatego dość szybko przybył do niego kufel z piwem. – Dziękuję. – Odpowiedział spoglądając na niego spokojnie, pić czy nie pić oto pytanie. Na razie postanowił nie pić. Trochę nierozsądnie było by się upić w takiej sytuacji. I tak dorobił się towarzysza przy stole, był to rozmowny jegomość. – Tak, jakoś wyszło że go zabiłem. – Odpowiedział na pierwszą cześć jego rozmów spokojnie, jak by to było coś w sumie normalnego. – Dobrze wiedzieć, będę musiał uważać i w razie czego ostudzić jego zapał. – Powiedział lekko uśmiechając się do nowego kolegi który widocznie dorobił się na nim nieco grosza. – Miło poznać, mnie już raczej znasz. – Chwycił spokojnie za kufel biorąc łyka zimnego piwa.

Następni goście przybyli do jego stolika, szczupła kobieta i jakiś łysy elf. Ci byli nieco mniej rozmowni, za to byli ciekawi tego co potrafi. Septo spojrzał na cel a następnie w sumie popatrzył na kobietę. – Skoro pani prosi, czemu by nie. – Odpowiedział jej spokojnie a następnie wypił kolejne kilka łyków piwa. Odsunął się od stolika i wysunął swój łuk refleksyjny z pochwy. Umieścił go pomiędzy nogami i spokojnie naciągnął cięciwę. Septo doskonale wiedział że łuk mógł się psuć od bycia zawsze naciągniętym.

Spokojnie rozejrzał się po tej grocie i zaczął się odsuwać od tarczy oddalając coraz bardziej i bardziej, stając praktycznie najdalej jak mógł od niej. Wówczas spokojnie przyglądał się tarczy jak i upewnił się że nic nie stoi na drodze do niej. Nie chciał przesadzać. Następnie wyciągnął spokojnie zwykłą żelazną strzałę z kołczanu, oparł ją delikatnie na łuku łapiąc tak jak do strzału, jakby przymierzając do celu i zaczął szeptać coś pod nosem cichutko. – Reperio vestri finis. – Następnie jednym płynnym ruchem naciągnął łuk i puścił wystrzeliwując strzałę w kierunku tarczy. Celował w sam środek tarczy starając się właśnie tam skierować swą strzałę. Następnie spokojnie wyciągnął kolejną strzałę z tego samego kołczanu, ponownie przyłożył do łuku łapiąc i wyszeptał te same słowa. – Reperio vestri finis. – Czyniąc to samo co ostatnim razem, jednak celował w powszednią strzałę. Chcąc trafić w końcówkę powszedniej stały rozłupując ją. Sam nie był pewien czy mu się to uda, strzała miała spory pęd jeśli trafi idealnie miał na to spore szanse, jednak czy pierwsza strzała nie odchyli się w snopku podczas uderzenia w końcówkę, snopek był dość miękki. A on nie miał jak tego zmienić, w sumie gdyby pierwsza strzała była nieco inna, tak zdał sobie sprawę że mógł to inaczej rozegrać. Teraz jednak było po wszystkim Strzała była w locie a jemu pozostało jedynie skupić się na locie strzały i wyciągnąć wnioski.
Obrazek

Re: Kryjówka Gildii Bandytów

7
Garret, kobieta i jej przyjaciel półelf wstali razem z Septo i stanęli tuż obok niego, gdy ten przymierzał się do strzału. Pierwsza strzała trafiła w sam środek tarczy. Nic dziwnego. Celne oko strzelca i rzucone zaklęcie poprowadziły grot w wybrany punkt. Poleciała kolejna, również zaklęta. Strzelec doskonale przeprowadził jej lot i trafiła tuż obok poprzedniej. Gdy przyjrzano się później obu strzałom, na pierwszej można było dostrzec rysę. Kobieta stwierdziła, że zarysował ją grot.

– No, no… Masz cela. Zaimponowałeś mi – pochwaliła kobieta. – Jestem się Veriana. A to mój przyjaciel, Hex. – Uśmiechnęła się. – Teraz moja kolej.

Veriana wyciągnęła sześć noży, trzymanych wcześniej przy pasie i stanęła naprzeciwko dwóch manekinów zbudowanych z kilku drewnianych belek i kloców. Rzucała kolejno, niemalże w równych odstępach. Ostrza przecinały powietrze i wbijały się w cele, wedle życzenia kobiety – po dwa w głowę i po jednym w pierś. Człowiek ugodzony w taki sposób zginąłby na miejscu.

– Teraz może coś trudniejszego – zaproponował Hex. – Trafisz w ruchomy cel? – zapytał i zaczął szukać czegoś w otoczeniu. Dostrzegł na stole pusty, gliniany talerz. Wysunął ku niemu rękę i siłą woli uniósł go w powietrze. – Gotowy? – Zaczekał na odpowiedź Septo, po czym uniósł naczynie wyżej i cisnął nim w głąb groty

Re: Kryjówka Gildii Bandytów

8
Jakoś wyszło Septo nie był zwiedzony z wyniku tego popisu, w pewnym sensie się tego spodziewał. Dostał nawet pochwałę, ucieszyło to łucznika i przejawiło się naturalnym uśmiechem. – Septo Neheris, do usług. – lekko ukłonił się przedstawiając się zaraz za jej przedstawieniem, jeszcze zanim ta dała występ. Kiedy jednak zobaczył jej rzut to postanowił skomentować. – Teraz to ja jestem pod wielkim wrażeniem, jesteś zabójcza Veriano. – Ponownie uśmiechnął się przyjaźnie. Zdawał sobie w końcu sprawę z wad łucznictwa, ona mogła eliminować znacznie szybciej od niego.

Następnie Hex postanowił rzucić mu koleje wyzwanie. – Zobaczmy. – Septo wyciągnął strzałę, ponownie szepcząc coś pod nosem. – Reperio vestri finis. – w momencie kiedy układał strzałę na swoim łuku aby być gotowym do strzału. Następnie dostrzegł jak Elf podnosił obiekt jakąś magią, którą w akademii nazywano telekinezą. Chyba że było to coś innego, czego poprostu nie rozumiał. – Wszyscy tu tak utalentowani ? Już myślałem że coś potrafię. – Zapytał lekko śmiejąc się jednak przyjaźnie. Po tym jednak zupełnie skupił się. Pierwsze co rzuciło mu się w oczy to że elf będzie mógł manipulować lotem tego dysku. Zapewne tak się stanie. Dlatego będzie musiał dokładnie obserwować lot tego naczynia. – Gotowy – Odpowiedział. I kiedy dostrzegł że elf podnosi naczynie wyżej spodziewał się że jeszcze to nie czas, dopiero gdy nadał mu pędu. Wówczas Septo przez ułamek sekundy ruszył łukiem przymierzając do ruchomego celu. Przewidując gdzie powinien znaleźć się gliniany cel a jego strzała. Była to kwestia doświadczenia, które dawało mu już teraz swoiste przeczucie. Choć stały za tym obliczenia które musiał robić mózg aby wyliczyć prawdopodobnie miejsce w które musi trafić strzała. Po takim przymierzeniu Septo jednym płynnym ruchem ponownie naciągnął strzałę i wypuścił. Posyłając strzałę do celu. Wzrokowo starając się dostrzec czy jego cel w jakiś sposób nie skręca i wówczas nakierować strzałę na niego.
Obrazek

Re: Kryjówka Gildii Bandytów

9
W międzyczasie, kiedy Septo, Veriana i Hex prezentowali swoje talenty, gdzieś wśród zgrai przy stolikach, pojawił się Francis – nieszczęśnik, który w zakładzie z bratem przegrał niemałą sumkę. Mężczyzna nalał sobie piwa i chłysnął kilka razy. Zamienił kilka słów z kolegami. Ci wskazali palcami na Septo. Francis ruszył chwiejnym krokiem w kierunku towarzystwa.

– Ej, ty! – wrzasnął nagle, wytrącając Septo z koncentracji.

Strzała, którą pędziła ku lecącemu naczyniu chybiła i uderzyła w skalną ścianę groty. Talerz spadł i rozbił się z hukiem. Chwilę potem trzasnął o ziemię jeden ze stojaków na broń. Żelastwo posypało się głośno, zwracając uwagę wszystkich na rozwścieczonego, pijanego bandytę. Francis był, krótko mówiąc, wielki. Ze swoimi muskułami wyglądał bardziej jak żylasta skała, aniżeli człowiek. Nie miał na sobie górnej części odzienia. Jego intencją było wyglądać groźnie. Starał się napiąć mięśnie do granic możliwości, jednak nie wychodziło mu to zbyt dobrze. Był zbyt pijany, aby włożyć w to większy wysiłek. Gdy już był w zasięgu kilku kroków od Septo, stanął, zachwiał się i wrzasnął znowu:

– Moje gryfy... Przez ciebie je straciłem! – krzyczał dosyć niewyraźnie.

– Francis, daj spokój. Sam się pisałeś na ten zakład – odezwała się Veriana, próbując załagodzić sytuację.

– Miałeś spierdolić, a ja zarobić! – kontynuował swoje, wskazując palcem na Septo.

Francis zrobił niepewny krok w przód. Później kolejny. Veriana i Hex próbowali go zatrzymać, jednak ten odepchnął ich i w tym samym momencie rzucił się na Septo z pięścią, próbując wymierzyć cios z prawej strony.

Re: Kryjówka Gildii Bandytów

10
No i nie wyszło, Septo został zdekoncentrowany, a słysząc po tonie wydawało mu się że to właśnie te który przegrał zakład. Łucznik nie przejął się bronią która uderzyła o ziemię, zamiast tego miał poważniejszy problem. Widział że jest on gorąco krwistym osobnikiem, który nie uciekał się od siły fizycznej. Dodatkowo widział że słowami nie uda mu się go przekonać, w końcu był pijany. Sprawiło to że łucznik widział tylko jedną opcję, unieruchomić podłamanego osobnika. Sprawiło to że od razu uciekł się do magii. Powoli zaczął inkantować pod nosem czując zagrożenie. – Ut... Mihi... – Nieco przeciągając swe zaklęcie, bardzo szybko doczekał się ataku przeciwnika który przedarł się przez resztę, dlatego Septo bardzo szybko zaczął odskakiwać od niego wyciągając w jego kierunku dłoń jakby wskazując. – Frigus... – Zakończył przygotowanie i pokrywał lodem przeciwnika. Następnie dość szybko powiedział zdecydowanie.
– Nie dotykajcie tego, Jest cały, a gdy ochłonie to z nim porozmawiam. – Wyjaśnił dość szybko.
Obrazek

Re: Kryjówka Gildii Bandytów

11
Pięść Francisa na swojej drodze napotkała jedynie powietrze. Septo uniknął ciosu, co wytrąciło pijanego bandytę z równowagi, przez co ten upadł, uderzając rękoma o podłoże. Nim zdążył się do końca pozbierać i ponownie rzucić na strzelca, poczuł nagłe uderzenie chłodu. Gdy wydychał powietrze, z jego ust uleciała biała mgiełka. Chwilę potem jego ciało skuła warstwa lodu. Mężczyzna zamarł w bezruchu z wykrzywionym wyrazem twarzy. Septo poczuł bolesne pulsowanie w skroniach, charakterystyczne podczas używania energochłonnych zaklęć. Potrzebował chwilę odpocząć.

Towarzystwo stało obok wytrzeszczając oczy i nie wiedząc jak skomentować zaistniałą sytuację. Pozostała grupa przy stołach trwała w milczeniu. Trudno było powiedzieć czy z podziwu, czy ze zdziwienia. Całe zajście wyglądało dosyć absurdalnie. Na skalnym balkonie pojawił się Thom, który najwidoczniej obserwował wydarzenie na dole.

– No… ciekawie. Tylko nie zostaw go tak na całą noc. Nie żebym lubiła typa, ale to w końcu jeden z nas – powiedziała Veriana przerywając tym samym niezręczną ciszę. – Może odpuśćmy sobie jednak ten pokaz talentów.

– Wracajmy do stołu – odezwał się Garret. – Jeszcze nigdy nie widziałem swojego brata zamkniętego w bryle lodu. Muszę się napatrzeć. – Zaśmiał się i usiadł na stołku. Uśmiech na jego twarzy powracał, ilekroć spoglądał w stronę zamrożonego brata.

Atmosfera się rozluźniła, choć nie brakowało dziwnych spojrzeń w stronę Septo. Hex nalał wszystkim piwa i cała czwórka zajęła się rozmową. Na zewnątrz było już zapewne ciemno. W podmiejskiej jaskini zaś pozostawało całkiem jasno. Wypalone pochodnie były zastępowane nowymi, a paleniska wzniecane na nowo. Łucznikowi również nie umknął uwadze magiczny, wieczny ogień, płonący w kilku miejscach. Dawał on dużą ciepła oraz światła i nie pozwalał na zapanowanie całkowitego mroku w odciętej od słońca kryjówce.

– To jak, znasz już swoje zadanie? – zapytał Garret po pewnym czasie. – Ja też byłem w podobnej sytuacji co ty. Tyle że nie zabiłem swojego wujaszka, a ojca. Wredny sukinsyn to był. Mogłem się spodziewać, że na co dzień para się z brudną robotą. Kiedy wyrzucił mnie i brata na ulicę, gdy od niespodziewanego przypływu pieniędzy całkiem mu odpierdoliło, zakradliśmy się nocą do chaty i rozbiliśmy mu łeb przewracając szafę. – Na myśl o tym wspomnieniu Garret przestał mówić na chwilę i uśmiechnął się szeroko. – Kilka tygodni później mieliśmy gościa, który zaoferował nam pracę lub śmierć. Tak tu trafiliśmy razem z Francisem. A teraz ten pijany pajac stoi sobie skuty lodem. Dawno nie miałem takiej rozrywki z patrzenia na bezradnego człowieka – przyznał i wybuchnął śmiechem, opluwając się piwem.

Re: Kryjówka Gildii Bandytów

12
Wszystko potoczyło się dość szybko Septo nie dość że uniknął ciosu przeciwnika to jeszcze tamten się przewrócił i dopiero go zamroził. Obrót spraw był naprawdę ciekawy. Zupełnie jak by Łucznik pastwił się nad osobnikiem który go napadł. Zdając sobie z tego Sprawę Septo postanowił grać w tą grę. Był w sumie złym człowiekiem, jednak nie był zbyt okrutny. Choć ten jak najbardziej na to zasługiwał. Dlatego Septo miał przeczucie że dobra godzina naprawdę ostudzi zapał tamtego gościa, dwie godzinki raczej wzbudzą w nim swoisty strach. Problem był jednak taki że czuł ból spowodowany nadużywaniem magii. Lekko go to zbijało z tropu.
– Tak, wracajmy niezłe przedstawienie z tego wyszło. – Powiedział dość ogólnie, odwracając się następnie do Veriany – Spokojnie, jest silny trochę chłodu go nie wykończy. –


Septo spokojnie siedział przy stoliku jakby nieco zamyślony, dopijając swoje piwo do końca, spokojnie wsłuchując się w to co mówią. I spoglądając z powagą w kierunku Lodu. I wysłuchując jego historii. Wyglądało na to że ta Septo była podobna. Zdecydowanie nie było tu zbyt miłych ludzi. Z drugiej strony gdzie niby miał spotkać takich... Było to dość typowe gdzie nie spojrzeć zagrożenie.
– Jeszcze nie znam, zostałem tu aby nieco się zaaklimatyzować, poszło mi to chyba nieco ozięble. –
Powiedział spokojnie podsumowując swój status. A następnie spojrzał na lodową bryłę z kompletnie poważną miną.
– Lepiej go wyciągnę, jeszcze się wkurwi jak jakiś więziony demon. – Wypowiedział poważnie. Wstał wówczas z kuflem i najpierw spokojnie podszedł po jakiś nowy kufel nalał piwa a następnie położył przed lodem. I dezaktywował zaklęcie sprawiając że lód powinien pęknąć uwalniając go z lodu. Nie było to przyjemne miejsce a on był tam na gołą klatę. Właśnie temu Septo dość szybko go uwolnił. Jeszcze odmroził by coś sobie. Zimno z tego co wiedział łagodziło skutki pijaństwa więc to powinno przejść dość szybko. Pierwsze jednak co powiedział to dość typowe ostrzeżenie.
– Jeśli znowu zaczniesz coś kombinować przeciwko mnie nie będę tak miły. ZABIJĘ. – Wypowiedział ostatnie słowo wolniej w razie gdyby nie nadążał. – A teraz choć się napić z nami ten kufel jest dla ciebie. – Powiedział uśmiechając się.
Obrazek

Re: Kryjówka Gildii Bandytów

13
Alkohol zadziałał na Septo znieczulająco. Doskwierający ból głowy został lekko stłumiony, choć wciąż dawał o sobie znać, objawiając się co jakiś czas jako chwilowe pulsowanie w skroniach. Po czasie spędzonym przy stole z nowymi znajomymi magiczne rezerwy Septo uzupełniły się po części i pozwoliły cieszyć się brakiem nieprzyjemnych dolegliwości.

Francis trwał w miejscu spowity warstwą lodu, która powoli zaczynała już topnieć. Pod nogami mężczyzny zebrała się mała kałuża. Septo postanowił go uwolnić po krótkim czasie. Czar prysł, a wraz z nim lodowa powłoka, która rozsypała się wokoło na setki kawałków. Mężczyzna był lekko przemarznięty i otępiały. Poruszał się powoli, niezgrabnie. Początkowo próbował się podnieść, jednak szło mu to z trudem. Septo mógł zauważyć, że kałuża, w której znajdował się Francis, przybrała żółtawego odcieniu. Trudno było się dziwić – trzymał w sobie kilka piw, a zimno, stan nietrzeźwości i stres zrobiły swoje. Kiedy udało mu się wstać, otulił się obiema rękami i dygocząc z zimna spojrzał na Septo. Przestroga musiała zadziałać, bo nie wypowiedział ani słowa. Opuścił szybko głowę i gdzieś poszedł z wolna, zostawiając piwo, które przyniósł mu przyniesiono. Najwidoczniej nie miał teraz ochoty na integrowanie się z innymi, a jedyne czego pragnął to ogrzać się i wyspać. Wszystkie oczy skierowane były na pobladłego z zimna bandytę.

– Chyba jeszcze nikt go tak nie upokorzył – powiedział Garret. – Nie sądzę, żeby ci odpuścił. Jest zbyt dumny. Radzę ci na niego uważać.

* Nadeszła noc. U większości osób przebywających w jaskini pojawiły się już pierwsze oznaki zmęczenia. Niektórzy opuścili kryjówkę i wrócili się do swoich domów, niektórzy udali się do miasta wypełniać swoje zlecenia, a inni zdecydowali się na odpoczynek w sąsiedniej grocie. Tylko niewielka część została przy stołach, by grać w karty i opróżniać swoje kufle. Garret zasnął oparty o ręce złożone na stole. Towarzystwo przy stoliku miało dość słuchania jego chrapania. Hex i Veriana wzięli go pod ramiona, by zaprowadzić go do łóżka.

– Chodź z nami, Septo. Załatwię ci jakieś miejsce do spania – zawołała Veriana i chwilę później zniknęła za skalną ścianą obok płynącego strumienia.

Sąsiednia grota była nieco większa i zdecydowanie mniej oświetlona od poprzedniej. Była również inaczej zagospodarowana. Stały tutaj, rozstawione nierównomiernie, drewniane domki o płaskich dachach oraz namioty. Stanowiły one swego rodzaju prywatne pokoje sypialne dla członków Gildii. Mieściło się w nich zazwyczaj do dwóch piętrowych łóżek i różnego rodzaju schowki na prywatne rzeczy, począwszy od skrzyń, a skończywszy na wysokich szafach. W grocie sypialnej było zdecydowanie więcej kobiet. Większość z nich stanowiły zatrudnione na wyłączność Gildii prostytutki. Mniejszością były służące i niewolnice, które dbały o czystość. Nie trudno było zauważyć, że te również służyły za przedmiot cielesnej uciechy, a świadczyć o tym mogły liczne widoczne siniaki, czy też strach w oczach na widok mężczyzn. Ci, którzy jeszcze nie spali korzystali z oferowanych przez kobiety usług. Pozostali zaś, powoli odpływali do krainy snów, leżąc pod grubymi pierzynami.
Ostatnio zmieniony 17 gru 2017, 12:49 przez Sherds, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Kryjówka Gildii Bandytów

14
Wypuszczenie niedoszłego napastnika przyniosło dla niego dość specyficzny efekt. Septo upokorzył go sprawiło to że miał przeczucie że będzie chciał się mścić. Jakiś czas później doszło do tego też jego brat potwierdził przeczucia Septo.
– Twój brat nie jest rozsądny w takim razie. Ostrzegłem go że to się źle dla niego skończy. Jeśli zależy ci na bracie to możesz spróbować mu wytłumaczyć że to nie doprowadzi go donikąd. Nie wiem jak on się tutaj uchował tutaj z takim charakterem. – Wypowiedział z lekką pogardą. Ktoś taki był jedynie utrapieniem. W końcu nie myślał tak jak powinien. Ostrzegł go co się stanie jeśli spróbuje znów się na niego rzucać. Jednak najwidoczniej zwyczajny kaganiec strachu na niego nie zadziała.


Czas płynął w sumie dość szybko Septo niewiele mówił bardziej gromadził informacje posilał się w końcu trochę czasu minęło., zapewne wiele historii usłyszał. To jednak teraz nie było zbyt istotne. Ponieważ jeden z nich przysnął. Sprawiło to że również się zawinęli.
– No dobrze ale w sumie to nie wiem czy będę tu zawsze nocował, w pewnym sensie mam gdzie mieszkać, choć taka kryjówka wygląda i brzmi kusząco. – Wypowiedział i jednocześnie popatrzył na kobiety które naprawdę wyglądały na sponiewierane. Niewolnictwo kręciło się tutaj w najlepsze.
– W sumie to jak rozstrzygacie tutaj lokalne konflikty ? – Ciekawiło go jakie mają tu lokalne sposoby jak i to czego się spodziewać.
Obrazek

Re: Kryjówka Gildii Bandytów

15
– Chciałeś się zaklimatyzować, więc myślę, że możesz spędzić tu chociaż jedną noc – powiedziała Veriana zaraz po odprowadzeniu Garreta do jego łóżka. – Choć we własnym domu jest na pewno cieplej, śpi się tu dobrze. Swoje miejsce mają tu głównie ci, którzy nie posiadają domu lub mieszkania. Chociaż wielu z nas po prostu lubi tu wspólnie biesiadować, a będąc w stanie nietrzeźwym, przemieszczanie się po ciemnych kanałach jest dosyć niebezpieczne. Kryjówka ta jest głównym miejscem spotkań, choć w mieście posiadamy jeszcze kilka przybytków, otwartych dla osób, które zasłużyły sobie na większe uznanie Mistrza. Kto wie, jeśli sobie na to zapracujesz, może Thom pozwoli ci skorzystać z najlepszego zamtuzu w mieście, zjeść obiad w jednej z najlepszych karczm albo wybrać sobie butelkę starego elfiego wina spośród towarów naszych kontrahentów. A teraz chodź. U mnie i Hexa jest wolne łóżko.

Skórzany namiot kobiety i półelfa był całkiem przestronny. Mieścił dwa piętrowe łóżka złożone z drewnianych bali, ustawione po przeciwnych stronach namiotu. Każde legowisko było splecione z miękkiego sznurka, a na nich leżały śpiwory wypełnione pierzem. Obok łóżek stały dwa kufry. Podłoga wyścielona była niedźwiedzim futrem. Na malutkim stoliku stało kilka grubych świec. Hex zapalił je wszystkie płomykiem, który pojawił się po pstryknięciu palcami. Chwilę później wdrapał się na górną pryczę i położył. Veriana usiadła na swojej, tuż pod Hexem i wskazała strzelcowi wolne piętrowe łóżko po przeciwnej stronie.

– Pytałeś jak załatwiamy tu spory. Cóż, to zależy od wagi konfliktu. Przeważnie obie strony się godzą po zaciętej kłótni i po “kilku głębszych”. Czasem dochodzi do ustawek, w których przeciwnicy walczą do pierwszej krwi. Zazwyczaj chodzi o konflikt interesów, bywa że kłócą się o nawet o dziwki. Jakby było ich tu mało… Rzadko dochodzi do aktu zniewagi, jak w twoim przypadku. Nasz kodeks mówi, że nie można zabić współczłonka Gildii. Karane jest to surowo. Ty jednak jeszcze nie należysz oficjalnie do Rodziny, nie złożyłeś przysięgi, więc teoretycznie Francis może zrobić z tobą co mu się żywnie podoba, o ile nie otrzymasz od Mistrza poparcia. Będziesz musiał jakoś uporać się z nim. Pamiętaj tylko, że zabicie kolejnego z nas nie jest rozsądnym posunięciem. W końcu tak tutaj trafiłeś. Kolejna strata dla Gildii będzie cię bardzo dużo kosztować.

Wróć do „Saran Dun”