Meme kiwnęła głową, szepnęła, że w takim razie na pewno przyjdzie wieczorem - i już jej nie było. Wybiegła jak oparzona, śmiesznie klapiąc bosymi stopami po posadzce.
Zgarbiony mężczyzna chyba jej nie dostrzegł i zabrał się po prostu za mycie podłogi. Starannie, powoli, kawałek po kawałku. Kiedy znalazł się przy Avralu, ukłonił mu się z szacunkiem i spojrzał na niego, a wtedy nekromanta mógł się przekonać, że to jednak wcale nie starzec. Był obdarty, był biedny, był brudny i bardzo smutny, ale sądząc z rysów twarzy nie mógł mieć więcej, niż trzydzieści pięć lat. A może i mniej. Z całym jego żebraczym wyglądem kłócił się melancholijny wyraz jego zielonych oczu. Identyczne oczy miała Meme.
- Chwała Usalowi i jego sługom - pozdrowił Avrala ów mężczyzna, odstawiając na chwilę pełne brudnej wody wiadro. Westchnął ciężko, a wtedy nekromanta poczuł od niego woń gorzałki. - Na bezkresne wody oceanu... nie było tutaj tej smarkuli, mojej córki? Nie widzieliście jej, łaskawy panie? Taka mała, chuda... Pałęta się to nie wiadomo gdzie, zamiast do roboty się zabrać...
Re: Świątynia Usala
17A więc mężczyzna ten nie był starcem, cóż za niespodzianka, ale czemu u licha był przygarbiony? Czyżby jego praca tak bardzo była dla niego uciążliwa? Biedak, obdartus i w dodatku smutas, chyba raczej ciężko byłoby znaleźć bardziej rozpaczające oblicze współczesnego człowieka. Szacunek jakim obdarzył Lithencox'a w jakiś sposób zaimponował nekromancie, choć patrząc na to z drugiej strony przecież należał się mu. Tylko te przeklęte zielone oczy, zupełnie spokojne i... najzwyczajniej w świecie dziwne.
Ignorując powitanie zgarbionego jegomościa zmierzył go dziwnym i zimnym wzrokiem. Badał garbusa tak, jakby chciał wyczuć jego intencje. Dopiero po kilku sekundach do nozdrzy nekromanty doszedł zapach gorzały, która wlewał w siebie alkoholik w średnim wieku. Zatykając lekko nos, Avral odszedł o krok od swojego rozmówcy i biorąc głęboki wdech czystego powietrza zebrał się by mu odpowiedzieć.
- Smarkuli? - Lithencox udał, że nie ma zielonego pojęcia o czym mowa. Zupełnie tak jakby to co działo się przez ostatnie kilkanaście minut w ogóle się nie wydarzyło. - Nie widziałem nikogo takiego! - rzucił krótko po czym zaciskając dłoń na swoim kosturze odwrócił się zarzucając szatą i pospiesznie udał się w kierunku wyjścia. Najprawdopodobniej do swojego mieszkania.
Ignorując powitanie zgarbionego jegomościa zmierzył go dziwnym i zimnym wzrokiem. Badał garbusa tak, jakby chciał wyczuć jego intencje. Dopiero po kilku sekundach do nozdrzy nekromanty doszedł zapach gorzały, która wlewał w siebie alkoholik w średnim wieku. Zatykając lekko nos, Avral odszedł o krok od swojego rozmówcy i biorąc głęboki wdech czystego powietrza zebrał się by mu odpowiedzieć.
- Smarkuli? - Lithencox udał, że nie ma zielonego pojęcia o czym mowa. Zupełnie tak jakby to co działo się przez ostatnie kilkanaście minut w ogóle się nie wydarzyło. - Nie widziałem nikogo takiego! - rzucił krótko po czym zaciskając dłoń na swoim kosturze odwrócił się zarzucając szatą i pospiesznie udał się w kierunku wyjścia. Najprawdopodobniej do swojego mieszkania.