Szyld jeszcze jakoś trzymający się nad głównym wejściem trafnie określał charakter tego, jakże zacnego przybytku. Wchodząc do środka, od razu dwie rzeczy zwracały szczególną uwagę gościa. Po pierwsze zmieszany gęsty dym wydobywający się z taką samą intensywnością z kominka jak i nabitych fajek. Drugą kwestią byli, jak można by się domyślić, posiadacze drewnianych przyrządów do palenia. Oczywiście nie było zaskoczeniem, że większość zebranych była krasnoludami, a ponad połowa siedziała, leżała lub jakimś cudem stała bez przytomności, wydobywając z siebie jedynie alkoholowe ziemi.
Serwowane jedzenie było suche, twarde, pozbawione smaku, tak, że dość często z ucztujących krasnali padało określenie: |Chujowe!. Jednak to wybitny trunek przyciągał uwagę miejscowej śmietanki. Jeden z najmocniejszych bimbrów w Turonie. Pogłoski i legendy czasem dochodzą do uszu reszty Herbian, ale zazwyczaj podchodzą do nich sceptycznie, niedowierzając w historie o krasnoludzkim kunszcie. Jednym z południowych imigrantów, którzy skuszeni opowieściami o tej właśnie karczmie, był Edward. Najpewniej przeklinał swój sceptycyzm, gdyż podpierał głowę o okrągły, drewniany stolik. Co prawda nie siedział zbyt długo, inaczej raczej leżałby nieprzytomny, ale jakoś brakło mu towarzystwa. Wyczuło to dwóch rosłych, jak na swe standardy, krasnali, podstawili sobie krzesła i chwiejnie usadzili na nich zadki.
- Co żeś taki spochmurniały? Bimber masz, żarło masz, dach nad licem też, to co żeś taki spochmurniały? Cholera, chyba się powtarzam. Gofinie weź przejmij pałę, bo jęzor będę miał zaraz związany na supeł od tego bimbru.
- A co tu jęzor strzępić? Widać od razu, że to swój chłop. Rozrywki mu braknie. Ale nie jakichś tam hazardów i innych pierdół, tylko takiej prawdziwej rozrywki. Jakieś mordobicie, ewentualnie elfobicie. Co kto lubi. Ale o rozrywkę się rozchodzi, to ci powiadam.
- To jak panie... O cholera. Się żem nie przedstawił. Jam jest Tulfi, a ten obok to Gofin. To jak znajomek ma rację czy o co innego chodzi? Może masz problem z pasożytem. - Tu spojrzał porozumiewawczo na Gofina, licząc chyba na zrozumienie. Zawiódł się. - No ten pasożyt na piczy... - Kilka sekund wyczekiwania nadal pozostawało bez odzewu. - No kurważ no, o kobietach mówię.
- Aaa ten pasożyt! Może być, może być. To jak, problem z pasożytem czy rozrywki brak?
Edward lekko ścięty bimbrem początkowo jedynie obserwował biernie jak ci dwaj się do niego dołączają rozważając jego życiowe problemy. Trunek chyba zrobił swoje, bo zdążyli wyrzucić z siebie dobrych kilka zdań, zanim udało mu się dojść do głosu.
Karczma "Pod Opadniętym Wężem"
1"Jeśli myślisz, że jesteś zbyt mały by coś zmienić, spróbuj zasnąć z komarem latającym nad uchem"