Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

16
Gdy moc z pękniętej czaszki zaczęła wpływać do ciała maga, Cirion lekko się zawahał. Jednak instynkt mówił mu, że powinien przyjąć spływającą moc, więc tak też zrobił. To właśnie instynkt był mu przewodnikiem w tych przepełnionych nieznaną mu magią ruinach, jego wiedza, choć wielka, nie była wstanie mu tu pomóc. Od tej chwili, diabelstwo postanowiło w większej mierze polegać na właśnie tym pierwotnym odczuciu, być może to właśnie one jest rozwiązaniem do znalezienia wyjścia z tej kamiennej pułapki.
Gdy Ciriona dobiegł głos młodego mężczyzny, ten nie do końca mógł uwierzyć skąd owy się wydostaje. Maska, której teraz wyrosły ludzkie usta, a którą wcześniej nosił rozleciały na części kościotrup, była najwyraźniej jakimś zaklętym przedmiotem. Zaklętym przedmiotem, który wydawał się mieć własną wolę, co nie wydawało się być częstością wśród artefaktów. Mag powoli zbliżył się do wspomnianego przedmiotu, po czym przykucnął przy nim.
- Gadająca maska... Czego to te elfy nie wymyślą... - powiedział niby sam do siebie, jednak jego intencje były jasne, chciał zaszydzić z leżącego na ziemi przedmiotu, który wyraźnie starał się nim dyrygować. - Dlaczego miałbym cie podnosić? Mi bagażu nie brakuje. - lekkim skinieniem głowy wskazał na trzymaną w ręku książkę. Oczywiście to nie był jedyny powód, dla którego mag wstrzymał się od dalszej interakcji z magicznym obiektem, musiał mu się dokładnie przyjrzeć i dostroić się do jego magii. Miał nadzieje, że w ten sposób uda mu się uzyskać więcej informacji na jego temat.

Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

17
Usta maski wykrzywiły się w nienaturalnym grymasie zaskoczenia, kiedy Cirion zadrwił z przedmiotu, zarazem próbując przebadać jego aurę. Zadanie to okazało się o tyle trudne, iż maska odbijała od siebie wszelkie próby penetracji magicznymi zmysłami. Jednak nie na tyle, żeby ukryć bijącą od niej siłę. Była ona uśpiona, odległa, ale wyraźna. Nie tak wielka jak świadomości, z którą nieprzyjemność miał chłopak się skonfrontować, lecz równa jego własnej, a może i większa. Cirion czuł drzemiącą w masce energię oraz umysł spowity głębokim niepokojem, emanujący z jednej strony powagą, z drugiej chaosem, szaleństwem. Wnikając głębiej w prądy magii okalające artefakt natknął się pustkę, która była tak rozpasana, że pochłaniała go kompletnie i uniemożliwiała dalszą drogę. Cokolwiek było odpowiedzialne za tę przerażającą pustkę musiało mieć związek z samą istotą przedmiotu. Może był uszkodzony lub niekompletny?
- Ponieważ tylko dzięki mnie przeżyjesz – odpowiedziała maska zupełnie poważnie, ignorując przy tym uwagę na temat elfów. – Zostałeś naznaczony przez Bramę Krwi - Słysząc to Cirion przypomniał sobie o wydarzeniu sprzed wrót i wspomnienie towarzyszącego bólu. - To znaczy że jesteś intruzem i jeżeli zetkniesz się z Nurtem Serca, zginiesz. – Na moment przedmiot umilkł, a jego usta przybrały dziwaczny grymas. – Albo będzie to miało niezwykle nieprzyjemne konsekwencje. W każdym razie tylko ja mogę cię ochronić przed Nurtem. Oohhh – westchnął przeciągle artefakt uświadamiając sobie coś. – Ale ty nawet nie wiesz pewnie o czym mówię. No, spróbujmy, powiedz mi, czym według ciebie jest Nurt Serca, hmm? Wszakże już go spotkałeś. Jako mag powinieneś mieć własne przypuszczenia na ten temat. Pokaż mi bystrość swego umysłu. Uracz mnie, a odpowiem na twoje pytania.
Mężczyzna nie mógł pozbyć się wrażenia, że masce sprawiało przyjemność wytykanie jego domniemanej niewiedzy i tym samym chciała coś sobie albo jemu udowodnić, zapewne z czystej próżności. Jednocześnie może warto byłoby zagrać w tę grę i zyskać jakieś dalsze odpowiedzi od artefaktu, który jako jedyna "istota" okazał się skłonny do rozmowy, o czym świadczył potok słów płynący z martwych ust przedmiotu.

Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

18
Cirion zamyślił się chwilę analizując wszystko co ukazało mu się do tej pory w otaczających go ruinach. Napisy wyryte w języku demonów, płaskorzeźby elfów ostrzegających przed wejściem oraz potężna magia chroniąca drzwi wskazywała, że ta starożytna grota musiała kryć w sobie jakieś okropieństwa. Być może wybryki natury, niebezpieczne stworzenia, powstałe w wyniku tragicznych eksperymentów... Możliwości było wiele, jednak maska, leżąca na ziemi chciała jedynie w pewien sposób drwić z diabelstwa. Najwyraźniej nie zdawała sobie całkowicie sprawy z pozycji, w której się teraz znajdowała.
- Nie zamierzam grać w gry. - Rozpoczął stanowczo. - Elfy, które zbudowały to miejsce chciały coś schować... Coś, za co winią swego, i mego, praojca Sulona. - Nabrał jeszcze więcej powagi, wyraźnie oznajmiając, że nie chce się więcej słownie przepychać. Choć oboje z maską źle zaczęli swoją znajomość, oboje wydawali się mieć podobny cel, więc mogli sobie nawzajem pomóc. - Źle zaczęliśmy. Cirion, potomek Przedwiecznego Sulona, zrodzony z wiedźmy Augustyny z Zaavral. - Przedstawiając się przyłożył otwartą dłoń do piersi i lekko schylił głowę, oddając honor przedmiotowi. - Jedyne czego teraz pragnę to wydostać się stąd. Żywy. Jestem w stanie wyczuć, że tobie też czegoś brakuje... Możemy sobie pomóc lub po prostu się rozstać. - Dał artefaktowi pewnego rodzaju ultimatum, jednak nie wydawało się ono wywierać na żadnym z nich presji. Łatwo było wyczuć, że pochodzi ze zdrowego rozsądku i chęci przetrwania maga.

Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

19
Maska zamknęła usta. Cirion wyczuł jej irytację oraz zawód. Po dłużącej się chwili spędzonej w milczeniu w końcu przedmiot przemówił przeciągle.
- Rozczarowałeś mnie, magiku. – W głosie artefaktu jasno pobrzmiewała nuta gniewu, pytanie nasuwało się samo: czemu? – Brak w tobie przenikliwości umysłu. Jesteś toporny, jak nieociosana skała. No cóż, bogowie chyba muszą mnie nienawidzić zsyłając mi ciebie. Ale jeszcze może coś z ciebie będzie, potomku Sulona. – Ostatnie dwa słowa maska wymówiła z nieukrytą pogardą jakby kpiąc z dumny Ciriona związanej z jego pochodzeniem.
- Ardeloth – oświadczył artefakt uroczyście. – Mistrz Ogni Zaavral, chociaż teraz ten tytuł już nic nie znaczy. – Przedstawiła się maska z wyraźnie wyczuwalną nostalgią. - Nie wydostaniesz się stąd tak łatwo. Kto wejdzie do Ain’Alot, Świątyni Serca, i zostanie naznaczonym przez krew nigdy już stąd nie wyjdzie. Uważasz że kłamię? Spróbuj cofnąć się do wrót i je przekroczyć.
Jeżeli Cirion usłuchałby przedmiotu i zapragnął wyjść ze świątyni szybko uświadomiłby sobie, iż jest to niemożliwe, gdyż zbliżając się do wrót odczuwałby coraz większy ból. Każdy krok bliżej do wyjścia sprawiałby, iż nieopisane cierpienie rozrywałoby go od środka niczym niewidzialne ostrze zatopione w jego wnętrznościach. Będąc na odległość dziesięciu kroków od wrót praktycznie leżałby na posadzce kompletnie niezdolnym do wykonania kroku w przód.
- Związałeś swój los z Ain’Alot – kontynuowałby Ardeloth. – Tylko zagłębiając się w jego hale odnajdziesz wyjście. Przed tobą zadanie, któremu nie sprostali najwięksi z Najświętszego Imperium, sądzisz że tobie się uda? Ostatecznie ja także pragnę się stąd wydostać. Jeżeli połączymy siły istnieje szansa, że sprostamy, lecz musisz się mnie słuchać. Chyba że sądzisz, iż wiesz więcej ode mnie o tym miejscu. Co powiesz?
Cirion miał świadomość, że samemu z całą pewnością zginie. Wmawianie sobie czegoś innego byłoby zwykłym kłamstwem. Nie wiedział nic na temat tego miejsca, o elfach także jego wiedza była skąpa. Ardeloth natomiast posiadał jak widać sporą wiedzę. Wróg zaś - w postaci nieznanej świadomości - górował nad nim w sposób oczywisty. Samemu ulegnie. Charakter Ardelotha co prawda nie był łatwy, już teraz młodzian mógł jasno stwierdzić, że miał ego wielkości góry, ale może warto byłoby tym razem, zważając na okoliczności, ustąpić?

Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

20
Słowa maski sprawiły, że po całym ciele maga przeszedł krótki dreszcz. Cirion został uwięziony, w pułapce, do której sam znalazł wejście. Nie musiał sprawdzać teorii na temat braku możliwości opuszczenia groty drogą, którą tu wszedł. Nawet stojąc w miejscu czuł specyficzny nacisk, odpychający go od niedalekich wrót. Przez chwilę wydawało mu się, że być może jest w stanie złamać klątwę odrzucających go drzwi, jednak potęga odczuwanej magii oraz brak materiałów, kazały mu porzucić ten pomysł, równie szybko co na niego wpadł. Mężczyzna powoli podniósł się na obie nogi i podszedł do czarnej tkaniny pozostałej po szatach szkieletu.
- Miło cię poznać. - Rozpoczął idąc w stronę czarnego materiału, który chwilę później podniósł i dokładnie obejrzał w swoich dłoniach. - Nie mogę nieść jednocześnie ciebie i księgi... - Dodał półszeptem, dając jednocześnie odpowiedź nachalnemu przedmiotowi. Diabelstwo postanowiło stworzyć z trzymanego w rękach płótna prowizoryczny tobołek. Choć tkanina nie miała najlepszej jakości, tworzony przez niego pakunek miał jedynie utrzymać jego notatki. Pomagając sobie magicznymi zdolnościami, czarownik delikatnie rozdarł materiał na kształt przypominający prostokąt. Tak wykonany skrawek materiały wykorzystał by opatulić i dowiązać do pasa drogocenną książkę, która teraz wisiała z boku biodra maga.
- Ruszajmy. - Zadecydował po skończeniu swojego dzieła, po czym ponownie powrócił do maski. Podchodząc do ożywionego przedmiotu, Cirion upewnił się że Ardeltoh wyraża zgodę na to by go podnieść.
- Jaki występek popełniłeś, by zostać uwięziony w takim ciele? - Spytał się, aby rozwiać ciszę towarzyszącą podróżującej dwójce..

Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

21
- Uwięzionym? – spytał wyraźnie zaskoczonym tonem Ardeloth. – Mój obecny stan daleki jest od uwięzienia. Obce mi są słabości ciała, jestem wieczny, mój umysł pozbawiony jest granic, chociaż sam już zorientowałeś się, że czegoś mi brakuje. Tak, to prawda. Zostałem obdarty z mojej potęgi i upokorzony. Ale ty mi pomożesz to zmienić. A ja wówczas pomogę tobie.
Przez większą część drogi artefakt niewiele więcej mówił. Korytarz zaś zdawał się nie mieć końca. Po jakimś czasie – trudnym do ustalenia – Cirion odwrócił się i zorientował, iż nie był w stanie dostrzec już wrót, którymi tu przybył. Coś tu zdawało się być nie tak. Jego wyczulone magiczne zmysły w jakiś sposób stały się przytępione i stanowczo zbyt długo mu to zajęło, aby się w tym zorientować.
- Nasz gospodarz bardzo chce nam utrudnić drogę – odezwał się ponownie Ardeloth jakby doceniając starania młodego mężczyzny. – Zastanawiałem się, kiedy to zauważysz. Zostaliśmy uwięzieni w zaklęciu. Swoistej przestrzennej projekcji zapętlonej w kilku wymiarach. Równie dobrze możemy spędzić resztę życia błądząc się bez sensu, w rzeczywistości tkwiąc w jednym miejscu. Całe szczęście jest nas dwóch. Spróbuję przerwać na moment osnowę wymiarów i przenieść twoją projekcję myślową do wymiaru astralnego. Tam będziesz musiał odszukać tego, który rzucił zaklęcie i go pokonać. Przygotuj się, młody czarowniku!
Wraz z tymi słowami Cirion poczuł jak świat pod jego stopami zanika, oczy zachodzą mu mgłą i doznaje niezwykłego wrażenia podobnego do tego podczas gwałtownego spadania, gdy to żołądek podchodzi ci do samego gardła. Powietrze przeszyły błyski i donośne grzmoty. Dotychczas przytępione zmysły mężczyzny wzmocniły się dwukrotnie pozwalając mu odczuwać mistyczne prądy energii w sposób jaki jeszcze nigdy nie było mu doświadczyć. Kiedy otworzył oczy nie znajdował się już w korytarzu, lecz w jakieś nieokreślonej przestrzeni będącej spowitą gęstą błękitną mgłą. Unosił się pośród niej jakby lewitując. W tym miejscu pojęcie dołu i góry zdawało się nie istnieć i wszystko tkwiło umiejscowione w bezkresie rozciągającym się na każdą stronę.
- Gotowe – Usłyszał głos maski rozbrzmiewający wyraźnie w jego głowie. – Pamiętaj, jesteś tylko projekcją swoich myśli w świecie czystej energii magicznej, astralu. Teoretycznie to co ci się przydarzy nie powinno mieć żadnych skutków na twoje prawdziwe ciało, lecz postaraj się ograniczyć ryzyko. I śpiesz się. Utrzymanie twojej projekcji nie jest najłatwiejsze.
W bliskiej odległości, chociaż pojęcie to było mocno względne w tym „miejscu”, wznosiła się przedziwna czarna i połyskująca konstrukcja. Pojedyncze platformy unosiły się pomiędzy wąskimi schodami, które ciągle zmieniały swoje położenie. Na najwyższej platformie zaś majaczyła niewyraźna postać. Cirion wyczuwał, że to ona była źródłem zaklęcia.
Spoiler:

Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

22
Słowa Ardelotha zaskoczyły młodego maga. Co prawda rozumiał słabości ciała, jego uciążliwe potrzeby oraz wymagania, jednak bez ciała, uzyskiwanie nowej wiedzy i zdobywanie większej potęgi byłoby niezwykle trudniejsze. To właśnie ten fizyczny zlepek ścięgien i mięśni, sprawił że Cirion znalazł się w tym miejscu, to dzięki niemu czarownik potrafił uciec przed tępiącym zakonem i to dzięki niemu miał nieograniczony dostęp do magicznych tajemnic, jedynie czekających na ich odkrycie. Z drugiej strony, gdyby nie czarne jak smoła oczy oraz gadzie łuski, pokrywające jego ciało, diabelstwo mogło być mieć niewyobrażalnie większy dostęp to mądrości innych. Takie rozmyślania nachodziły go dosyć często. Choć był wdzięczny Sulonowi za to kim jest i jak duże możliwości daje mu jego krew, to czasami nie mógł powstrzymać strumienia myśli, co by było gdyby? Takie pytanie pochłonęło go i teraz. Droga przez niekończący się skalisty labirynt, rytmiczny stukot obcasów o kamienną podłogę oraz wszechogarniająca monotonia jedynie wzmacniały trans w jakim się w tym momencie znajdował.
Dopiero po chwili, mężczyźnie udało się wyrwać z bezsensownych gdybań, wtedy też zauważył że ścieżka, którą podąża nienaturalnie się dłuży. Malowidła na ścianach obok powtarzały się, wijąc się między sobą niczym węże, próbujące jak najlepiej zamaskować się przed napastnikiem w wysokiej trawie. Posadzka, na którą stawiał kolejne kroki, także powracała do kształtów, które widział kilkanaście metrów wcześniej. Całe otoczenie wydawało się chcieć przechytrzyć zarówno maskę, jak i jej demonicznego towarzysza.
- Jestem wdzięczny, że w swój własny sposób chcesz mnie czegoś naucz... - Cirion podjął próbę odpowiedzi przedmiotowi, który (teraz już bez wątpliwości) był dużo bardziej wyedukowany niż on, jednak dalsza część wypowiedzi nie wydobyła się z jego ust. Choć wciąż wydawało mu się, kontynuuje swoją myśl, to wraz ze światem dookołą, jego słowa powoli rozpływały się w kadzi mgły i magicznych prądów. Kamienie wokół niego zniknęły, malowidła na ścianach, choć wciąż wydawały się od niego oddalać, to tak naprawdę w tym świecie, nigdy nie istniały. Cała przestrzeń, do której przeniosła go maska musiała być częścią innego wymiaru, innej rzeczywistości. Najdziwniejszym było to, że mag kojarzył ten świat. Nigdy tu nie był, nie pamiętał aby kiedykolwiek się tu znajdował, jednak jakaś jego część traktowała go jako prawdziwy dom. To właśnie ta jego część, krążyła teraz wokół jego stóp.
- Ventus. - Dźwięk szeptu diabelstwa wydawał się pochodzić z każdego miejsca dookoła niego, ale zarazem znikąd. Dalsza rozmowa nie miała najmniejszego znaczenia, ich więź wydawała się być tu jeszcze bardziej silniejszą, a umysły jednym. - Nie mam wiele czasu. - Zakończył i spojrzał w stronę pokrytej mgłą konstrukcji. Stworzona z dziwacznych platform wieża, wydawała się nie mieć końca, jednak zarówno Cirion jak i Ventus, wiedzieli że na jej szczycie znajduje się sprawca magicznego bałaganu. Czarownik zaczął stawiać kolejne kroki i choć wydawało mu się, że pozostaje w miejscu, dobrze wiedział że zbliża się do swojego celu. Gdy znajdował się na tyle blisko by rozpoznać wrogą postać, nie wahał się, tylko wyciągnął przed siebie dłoń i powoli zaczął ją zaciskać, miażdżąc swoją mocą napotkaną osobę.
- Zaniechaj klątwy. - Rozkazał stanowczo.

Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

23
Cirion kierując się w stronę nieznanej postaci przemierzał astralny świat, który jakby odczytując jego zamiary przekształcał się podług woli mężczyzny. Stojąc przed dziwaczną konstrukcją złożoną z licznych platform u jego stóp wyrosły masywne schody prowadzącego na sam szczyt. W międzyczasie Ardeloth tłumaczył mu, że wymiar ten jest w pełni projekcją myśli i nie ma w nim niczego niemożliwego. Wszystko zależało od siły umysłu oraz wyobraźni odwiedzającego. W tym miejscu, zawieszonym pomiędzy rzeczywistością i iluzją, nie istniały ograniczenia. Cirion mógł kontrolować otaczający go świat niczym bóg tworząc co tylko chciał – oczywiście na tyle, na ile pozwalała mu jego własna potęga. Jej brak mógł za to nadrobić sprytem.
Kiedy Cirion znalazł się na najwyższej platformie bez żadnego słowa wyjaśnienia przeszedł do gwałtownego ataku. Obca postać, kompletnie okryta czernią, lecz nie fizyczną w postaci szat, ale czystym mrokiem przypominającym wijące się nici półmaterilanej cieczy, zaniosła się donośnym rechotem.
- Jesteś słaby, bękarcie – wysyczała istota nienawistnie. – W tym miejscu nie możesz mnie pokonać!
Na potwierdzenie tych słów potężna fala energii wyrzuciła Ciriona poza platformę przełamując błyskawicznie jego atak i dezorientując go.
- Twój duch jest słaby, śmiertelniku – odezwała się ponownie postać, która urosła do gigantycznych rozmiarów grzebiąc całą konstrukcję złożoną z platform pod swymi nogami. Cirion nigdy w życiu nie wiedział czegoś równie wielkiego. Nawet największa góra byłaby zaledwie ziarenkiem w porównaniu do tej istoty.
- Zmiażdżę cię! – ryknął stwór i jego gigantyczna dłoń zaczęła się zbliżać ku Cirionowi dryfującemu w astralnej przestrzeni.

Spoiler:

Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

24
Choć już wcześniejsza potyczka wydawała się być niebezpieczną, dopiero teraz diabelstwo poczuło strach przed istotą stojącą przed nim. Jego potęga wydawała się być nieograniczona, natomiast siła jaką posiadał, emanująca w postaci niekończącego się giganta, wydawała się być w stanie zniszczyć cały wymiar, w którym teraz przebywali. Wraz ze zbliżającym się ciosem, czas na ucieczkę malał, dlatego mag szybko uniósł rękę ku swojemu czołu i nakreślił na nim palcami kilka znaków. Glify nie miały wielkiej mocy, ale w pewnym stopniu miały one zwiększyć szybkość diabelstwa, który zaraz po ich wykonaniu odskoczył w bok i odbiegł od miejsca, które miała zmiażdżyć ręka potwora.
- Mniejsze przyśpieszenie zachodniego wiatru... - wyszeptał sam do siebie, dopiero zdając sobie sprawę co się wydarzyło. Co prawda, czarownik czytał kiedyś o magii używanej przez elfich łowców, o tym jak błyskawicznymi sposobami potrafili oni poprawiać swoją celność, wspierać wybrane zmysły, czy właśnie zwiększać prędkość z jaką się poruszają, jednak nigdy nie poświęcał im na tyle czasu by być w stanie ich używać w spontanicznej walce. Jego wzrok skierował się na Ventusa. Gdy ich spojrzenia się spotkały, Cirion zrozumiał jakie reguły panują w tym miejscu. Astralny świat dawał jego gościom niesamowicie wielki dostęp do magii, ograniczony jedynie przez ich własne bariery. Zasoby magiczne i wiedza nie grały tu tak dużej roli, jak wyobraźnia, inteligencja i spryt.
- Ognisty wybuch, promień energii... - Diabelstwo kontynuowało pod nosem, próbując znaleźć najlepszy sposób na unicestwienie monstra. Jednak w głębi czarownik dobrze wiedział, że nie może stawać do walki z planem polegającym jedynie na frontalnym ataku, musiał przygotować sobie jakiegoś asa w rękawie, tak by obrócić siłę wroga ku niemu samemu. Nie minęło kilka sekund gdy mag wpadł na pomysł, nie był pewien czy jest on mu w stanie pomóc pokonać bestie, jednak był on teraz jedynym wyjściem z ciężkiej sytuacji.
Cirion rozpoczął zakreślać różnorakie znaki, niektóre z nich pochodziły z mowy demonów, jednak w znacznej mierze były to różnorakie glify zapamiętane z magicznych ksiąg, mające dać zaklęciu dodatkowe działanie. Rysowane symbole pozostawały w powietrzu przed nim, manifestując swoją obecność jasnym burgundowym światłem.
- Oh, Ojcze wszystkiego co światłe. Sulonie, Panie elfów i wszech pojętej magii... - Diabelstwo rozpoczęło prośbę, która w tym momencie nie była dla niego nawet modlitwą, co raczej swoistym rodzajem inkantacji. Wiara w te bóstwo tkwiła głęboko w jego sercu i pokładał dużą wiarę, że Stworzyciel rasy elfów stoi teraz po jego stronie. Wraz z wypowiadanymi słowami, magiczne prądy zaczęły krążyć wokół ciała magika, rozwiały luźny kucyk spinający jego włosy i podwiały czarny płaszcz. Ich pęd był tak duży, że mały astralny szybko przebiegł pod stopy swojego pana i otulił się wzdłuż jego buta, jednak to był dopiero początek roli małego stworzenia w nadchodzącym przedstawieniu.
Zaklęcie Ciriona miało na celu stworzyć jedenaście iluzji jego osoby wraz z Ventusem. Nie było ono zbyt skomplikowane, jednak dodatkowym jego działaniem miało być ukrywanie magicznej prezencji czarownika. Dodany efekt nie był zbytnio potężny, więcej niż prawdopodobnym było to, że potwór przez niego przejrzy, jednak takie właśnie było założenie całego konceptu. Każdy ze stworzonych wcześniej „klonów” tkał teraz w swoich rękach bańkę skompresowanego powietrza, dając wrażenie, że za niedługo podejmą się próby skondensowanego ataku na giganta. Ukryty w cieniu mocy swojego pana Ventus, przygotowywał się do odparcia nieuchronnego ataku ze strony napastnika, tworząc zaklęcie mające na celu sprawić, iż otaczający go dym zmieni się w kłęby ognia, a sam wróg w momencie stanie w płomieniach.

Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

25
Chociaż Cirion znajdował się w kompletnie mu obcym otoczeniu jego umysł błyskawicznie potrafił przestawić się na odpowiednią formę abstrakcji. Kierując się intuicją i wiarą w Sulowa zaczął wdrażać swój plan w życie czując jak magia ugina się jego woli. Zaklęcie osiągnęło pożądany skutek i pojawiło się jedenaście iluzji będących podobnych do niego niczym kropla wody. On sam nie mógł stwierdzić czy udało mu się ukryć jego magiczną aurę, gdyż świadomość istoty była kompletnie przed nim zakryta i nijak nie był w stanie w nią zajrzeć. Każde z fałszywych odbić chłopaka poruszało miarowo dłońmi tworząc bąbel złożony z powietrza.
Mroczna bestia na moment najwidoczniej się zawahała, ponieważ jej wielka dłoń zatrzymała się jakby z obawy przed pułapką, ale jakiekolwiek wątpliwości szybko ją opuściły, bowiem zaniosła się śmiechem.
- Iluzje?! A w czym mają ci one pomóc, śmiertelniku? – zakpiło monstrum i jego wielkie palce wydłużyły się, z sykiem przyjmując kształty cienistych węży, które rzuciły się na iluzje. W tym samym momencie Ventus przeszedł zgodnie z planem Ciriona do ataku i uwolnił własne zaklęcie sprawiając, iż cielsko bestii spowiły ognie. Półmaterialna, cienista ciecz działając niczym oliwa wzmocniła magiczny płomień, a ten eksplodował w majestatyczny sposób. Cały wymiar przeszył donośny ryk rannego stwora, który skurczył się do normalnych rozmiarów i runął, uderzając z impetem w podłoże, tworząc ogromny krater okryty półmrokiem.
- Jak śmiesz – wycharczała istota, co był w stanie usłyszeć Cirion mimo dzielącej ich odległości. Wraz z głosem słyszał także ciężki, przerywany oddech stwora. Z pewnością musiał odczuć ten atak. – Nie pozwolę zbrukać świętych komnat Serca! Nie tobie i na pewno nie temu podłemu zdrajcy Ardelothowi!
Mroczna sylwetka stanęła chwiejnie na nogi i zgarbiła się padając na kolana. Z przeszywającym krzykiem wdzierającym się w umysł Ciriona postać zaczęła ulegać przemianie. Jej tułów napęczniał przybierając formę grzybni, która poruszała się jakby mając w sobie tysiące małych insektów, by następnie zostać rozerwaną przez parę skrzydeł. Z powodu ciemności otaczającej krater Cirion nie był w stanie wiele więcej dostrzec poza wyraźną koncentracją mroku w jednym miejscu, który po chwili zanikł i ujawnił kompletnie przekształconą postać. Tym razem ukazującą się w formie straszliwego smoka o trzech głowach. Jego cielsko, wciąż przypominające skroplony mrok, emanowało jednak matowym połyskiem.
- Tym razem pozwoliłem sobie stworzyć ochronną barierę, która uodporni mnie na ataki oparte na żywiołach. – orzekł gad wzbijając się ku górze, pozostawiając za sobą szpetne smugi czerni. – Gratuluję jednak twojej spostrzegawczości. Odkryłeś słaby punkt mej powłoki. Dlatego też twa śmierć będzie bezbolesna!
Z tymi słowami każda z trzech paszczy rozwarła pyski i uwolniła po jednym śmiercionośnym promieniu czarnej energii, które to pędziły prosto w stronę Ciriona.
Spoiler:

Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

26
Plan zadziałał. Mag sam do końca nie wiedział, jak udało mu się pokonać bestie stojącą jeszcze kilka sekund temu przed nim. Myślał, że potwór jest nieśmiertelny i że nie ma sposobu na jego unicestwienie, jednak dokładnie widział jak w kłębie płomieni upada on na posadzkę wymiaru. Wraz z hukiem jaki zadał przy uderzeniu, całe ciało czarownika uderzyła fala wiatru, wytrącając go lekko z równowagi.
- Udało się... - Sam nie mógł uwierzyć w swoje zwycięstwo. - Zabi... - Miał już dokończyć swoją myśl, gdy z krateru dobiegł chrapliwy głos istoty. - To, to... Przeżyło... - Cirion nie wiedział co powiedzieć.
Diabelstwo otrząsnęło się dopiero po kilku sekundach. Zatrzęsło głową i lekko zgarbiło się, w myślach całkowicie zbierając się w garść. Walka jeszcze się nie skończyła, a ono nie mogło tracić koncentracji, szczególnie w chwili gdy przeciwnik zmienia taktykę walki. W tej samej chwili z krateru wyleciał pokryty łuskami smok, o trzech głowach i matowym połysku. Stworzenie nałożyło na siebie tarczę - ochronę przed żywiołami, jednak magowie nie potrzebują żywiołów aby kogoś zranić i Cirion dobrze o tym wiedział. Jako syn wiedźmy i dziki mag, zdawał sobie sprawę że magia nie opiera się jedynie na podstawowych żywiołach, są one dopiero początkiem zaklęć, uroków i tworzą nieskończone pole możliwości, które można wykorzystać do pokonania gada. Problemem było jednak to, jakiego zaklęcia użyć. Smok był nie lada przeciwnikiem, Cirion nie wiedział jakie słabości posiada takie stworzenie oraz czego dokładnie można się po nich spodziewać, w obecnej sytuacji musiał więc improwizować.
Gdy smok wydusił z siebie trzy strugi czarnej energii, czarownik ponownie rzucił się do ucieczki. Zatrzymał się dopiero po kilkunastu metrach, kiedy coś sobie uświadomił. Skinieniem głowy nakazał dotrzymującemu mu do tej pory tempa, astralnemu na dalszy bieg dookoła stworzenia. W poprzedniej walce, monstrum zaatakowało każdą ze stworzonych iluzji, nie pozostawiając ich stworzycielu wątpliwości, że nie potrafiło ono rozpoznać mirażu od prawdziwego obrazu. Cirion wiedział, że dublowanie zaklęć w bitwie może być niebezpieczne, jednak ponownie nakreślił znaki w przestrzeni przed sobą i wypowiedział inkantacje, ponownie tworząc jedenaście iluzji i ukrywając swoją obecność. Jedyną różnicą było teraz to, że ulokowane one były dookoła gada, każda kilkanaście metrów od siebie, nie układały się one w żaden ściśle określony kształt. Po pojawieniu się każda z nich, w tym samym momencie wypowiedziała to samo słowo: „Ventus.”. Wymowa była krótka i stanowcza, a wypowiedziana przez dwanaście głosów, zabrzmiała w całym wymiarze jak dzwony w świątyniach Sakira. Były one także jednoznacznym poleceniem dla astralnego, który obdarzony został teraz potęgą by przyjąć formę bestii. Nie zwlekając, iluzje od razu rozpoczeły:
„Na prawo Usala, Pana śmierci i umarłych, ja, który stoję przed tobą, oto nakazuje ci.
Zwiń się w bólu i cierpieniu, niech krew twa popiołem się stanie, a ciało twe osłabnie.
Niech z oczu twych popłyną łzy radości, a z krtani twej wydobędzie się pieśń dziękczynna.
Zbliż się do końca i pozostań w nim, tak jak On tego chce.”
Zaklęcie, które rzucał Ciron pochodziło z prywatnych ksiąg Mortisa. Kiedy kilka lat temu czarownik przyjmował u niego nauki, udało mu się zobaczyć kilka stworzonych przez niego zaklęć. W tamtym czasie wydawały się dla niego zaklęciami możliwymi jedynie w teorii. Były magią, która spełniała znane przez nich prawa, ale z praktycznego punktu widzenia nie mogła być wykonana z powodu zbyt dużej ilości wymaganej energii i zbyt dużej potęgi, którą ze sobą niosła. Urok ten miał odsyłać ducha celu do świata bogów i niszczyć pozostałą po nim skorupę. Choć czarownik miał wątpliwości co do pierwszego z wymienionych efektów, polegał on raczej na drugim. Smok miał jedynie osłabnąć na tyle żeby spaść z powietrza, w którym teraz wisiał.
Każdy z głosów rozpoczął formułkę w demonicznym języku, jednak każdy kontynuował go także swoim własnym tempie, nadając akcent w innych miejscach, co skutkowało dość ciekawym efektem. Głosy nakładały się na siebie, dopełniając się i wijąc między sobą, tworząc wrażenie sekty odprawiającej jakiś rytuał. Wraz z wymawianymi słowami, klony tworzyły z palców różne znaki by dopełnić zaśpiew.
Ventus także nie pozostawał obojętny na wydarzenia wokół. W swojej większej postaci, krążył wokół jednego z fałszywych magów, gotowy na atak upadłego gada lub ewentualną ucieczkę. Jego celem w pierwszej kolejności byłyby skrzydła smoka, następnie gardziel jednej z głów bestii.

Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

27
Cirion widząc promienie energii postanowił ratować się ucieczką. Tym samym postąpił wielki błąd. Jako mag powinien bowiem wiedzieć, że energia obleczona w wolę potrafi pokonywać olbrzymie odległości z wielką prędkością, niemożliwą do prześcignięcia przez śmiertelnika. Mając do dyspozycji nadnaturalne właściwości tego wymiarów mógł stworzyć chociażby olbrzymie lustro, które mogłoby odbić te promienie. Lub zmienić swoją postać, aby uniknąć ataku bestii. Niestety w wirze walki i natłoku emocji – oraz zachłyśnięty poprzednim zwycięstwem – musiało mu to umknąć. Zatrzymując się - nawet po przebytej odległości - odsłonił się na promienie, które pewnie uderzyłby w niego, lecz na ich drodze stanął Ventus.
- Mistrzu, żyj – Usłyszał w głowie Cirion myśli swojego astrala tuż przed chwilą, kiedy trzy promienie przeszyły postać zwierzęcia. Sam również odczuł ten atak. Ból był niczym trzy zdradzieckie ciosy sztyletem, który przeszywał na wskroś całą jego istotę. Poczuł wraz z tym bólem wielką pustkę powstałą w jego wnętrzu. Jakby coś utracił. Coś cennego, coś nieopisanego. Przed oczami przeleciały mu wszystkie chwile spędzone z towarzyszem.
Postać astrala, z trzema ziejącymi dziurami, rozmazała się w astralnej przestrzeni wraz z żałosnym skomleniem.
Smok zaniósł się gromkim śmiechem. Każda z jego paszczy klapała wielkimi zębiskami ociekającymi złowieszczą czarną mazią. Otaczająca stwora ciemność wyraźnie przybrała na sile.
- Koniec jest bliski – oznajmił gad głębokim szeptem, przeciągając każdą literę i posykując przy tym jak żmija. Z jego tułowia wyrosły dwie kolejne szyje zakończone paszczą z poczwórnym rządem kłów cienkich niby źdźbła trawy. – Czy to wszystko na co stać obecnych magów? Dobrze że Mistrzowie nie doczekali tych czasów. Żałosna słabość.
Stwór wzbił się wyżej, złożył skrzydła i zanurkował pędząc wprost na Ciriona z narastającym rykiem.
Spoiler:

Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

28
Gdy promienie uderzyły w biedne zwierze, Ciriona dopadła rozpacz której do tej pory jeszcze nie zaznał. Obraz umierającego kompana rzucił go na kolana, a coś w jego wnętrzu złamało się i pozostawiło pustkę, którą nie sposób jest zapełnić. W całej przestrzeni wymiaru rozszedł się jego krzyk. Bestia nie tylko zabiła kogoś dla niego cennego, ale teraz wydawała się z niego szydzić, brukając pamięć istoty.
- Przysięgam na samego Sulona, nie pozwolę odejść twojej duszy bez cierpienia. - Wysyczał przez łzy, a w jego głosie dało się wyczuć pomieszanie gniewu z rozpaczą. Plan wydawał się być dobry, przyczyną porażki był prawdopodobnie brak doświadczenia. Jednak w obecnej chwili, maga nie obchodziło nic poza obróceniem gada w popiół. Czarownik podniósł się na jedno kolana i spojrzał na swojego przeciwnika, który teraz wyraźnie mógł dostrzec okryte łzami policzki i zaczerwienioną twarz.
Smok wzbił się wysoko i zaczął nurkować na lamentującego czarownika. Wraz ze zbliżającą zgubą, Cirion zaczął recytować kolejne wersy zaklęcia pod nosem. Wiedział, że sama jego moc nie się wystarczy by pokonać atakującą go bestię, stwór miał większe pojęcie o magii i miejscu w którym się znajdowali, a on właśnie stracił jeden ze swoich największym atutów. Musiał użyć siły smoka przeciwko niemu, w najbardziej pierwotnym znaczeniu tego zdania. Tworzone przez niego zaklęcie miało sprawić, iż z poziomu na którym stoi wyrośnie gęste pole wytrzymałych włóczni, na które wleci atakujące go monstrum. Sam siebie mag postanowił przenieść kilkanaście metrów dalej, poza teren uwikłany brońmi. Oba czary gotowy był rzucić dopiero kiedy bestia była w odległości około czterdziestu metrów od niego, tak żeby jej zguba była nieuchronna.

Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

29
Bestia - widząc jak utrata Ventusa dotknęła Ciriona - tylko nabrała większej pewności i przyśpieszyła, wykonując zgrabny, wręcz teatralny fikołek w locie. Mrok zaczął się zbliżać ku czarownikowi z oszałamiającą prędkością, a towarzyszący temu szum wzmagał się z każdą mijającą sekundą. Przypominało to zmaganie łupiny orzechu na wodach wzburzonego oceanu. Cirion stał wyczekując odpowiedniego momentu na uaktywnienie obmyślonej pułapki. Wyraźnie ogarnięty żądzą zemsty nieświadomie naginał astral do swej woli, wszechogarniająca magia usłyszała zew jego duszy i odpowiedziała, idąc mu z pomocą. Gad otworzył szeroko wszystkie swe pyski, z których buchały smoliste kłęby dymu i zgiął się niczym orzeł mający właśnie porwać swą ofiarę, gdy wówczas zmaterializował się istny las włóczni. Utworzone z czerwonego jak krew kryształu wyrosły z podłoża i przebiły smoka setkami spiczastych grotów. Potwór zawył, z powstałych ran bryzgnęła jego czarna jak noc jucha, która zrosiła okolicę, w tym i Ciriona, kompletnie pokrywając go lepką mazią. Spływała po jego astralnej projekcji niczym krople deszczu po szybie, wysychając momentalnie na oczach chłopaka.
- To nie koniec! – Wrzasnął gad wijąc się w konwulsjach nabity na włóczniach. – Tak długo jak istnieje Serce, tak długo i ja! To początek! To była zaledwie jedna potyczka! A ty już straciłeś coś cennego! Serce zabierze ci wszystko!
Wymiar zaczął się rozpadać, przestrzeń ich otaczająca poczęła pękać jak skorupka jajka. Przez powstałe szczeliny przebijało się ostre, wręcz oślepiające światło wypełniające każdy zakamarek. Ryki bestii dało się słyszeć jeszcze przez kilka chwil, a następnie wszystko umilkło. Ciriona ponownie ogarnęło to samo wrażenie towarzyszące mu w momencie wkraczania do wymiaru. Gdy na powrót mógł swobodnie widzieć znajdował się w swoim realnym ciele pośrodku korytarza, którego koniec tym razem już widział pod postacią wielkich schodów.
- W końcu – odezwał się znajomy głos Ardelotha. – Przez moment naprawdę myślałem, że już po tobie.
Cirion wyraźnie wyczuł, iż moc emanująca od maski wyraźnie spadła. Zapewne wiązało się to z kosztem, jaki włożył Ardeloth w podtrzymanie astralnej projekcji mężczyzny.
- Przerwałeś zaklęcie. Dalsza droga stoi przed nami otworem, ale podejrzewam, iż po spotkaniu z… - Tutaj Ardeloth przerwał jakby szukając odpowiedniego słowa lub nie chcąc za wiele wyjawić. – Przeciwnikiem, że tak się wyrażę, masz kilka pytań. Jeżeli tak, to pytaj. Odpowiem na nie. Zasługujesz chociaż na to.

Re: Dzika ścieżka [Góry Daugon]

30
Gdy stwór umarł, zaklęcie trzymające Ciriona przerwało się, a mag powrócił do kamiennego korytarza. W tym świecie nie był pokryty smoczą krwią, jego włosy były na powrót spięte, wydawało się jakby wszystko wróciło do normy… A jednak wciąć czegoś brakowało.
- Ven… - Wyszeptał, jednak nie uzyskał żadnej odpowiedzi. Cisz otaczała go teraz nie tylko wkoło niego, ale także w jego głowie. Dopiero gdy dobiegł go głos Ardelotha, czarownik otrząsnął się z transu. Maska, arogancka jak zawsze, wydawała się być chętna dać Cirionowi odpowiedzi, jednak teraz nie wydawały się one tak ważne jak kiedyś. Jedyne na czym mógł się skupić była chęć mordu przeklętego stworzenia, które spotkał w innym wymiarze.
- Kim on jest? - Powiedział rozchwianym głosem, jednocześnie szybko siadając na zimnej posadzce. Mag odłożył maskę na kamień obok, otworzył swoje notatki i chaotycznie zaczął je przeglądać w poszukiwaniu jakichś informacji na temat astralnych, która mogłaby go w jakiś sposób uspokoić. Po przewertowaniu kilku stron, otarł załzawione oczy i spojrzał na maskę.
- Musimy go zabić. - Powiedział szybko i lekko zagryzł usta. - Co zrobiłeś? Dlaczego nazwał cię zdrajcą. - Było wyraźnie widać, że jest na skraju wytrzymania. Dziura, która została w nim wykonana nie pozwalała mu zapomnieć o obrazie zagłady chowańca.
- Potrzebujemy większej potęgi. - wyszeptał sam do siebie, czekając na odpowiedź jedynego teraz towarzysza.
Spoiler:

Wróć do „Południowa prowincja”