Patrzcie państwo, wróżda dwóch starożytnych rodów, zawiść i zemsta. Trudno o coś bardziej przystającego do dramatu, którego sceną jest kolebka wysokich elfów.To pewna, że słowa te miały nader skąpe znaczenie lub nie miały go wcale. Istniały jednakowoż bardziej pospolite powody — i nie tak starodawnego pochodzenia — które były nie mniej brzemienne w następstwa. Wielmoże ci sąsiadowali ze sobą i od dawna prześcigali się wzajem w piastowaniu różnych zyskownych urzędów. Wiadomo, że bliscy sąsiedzi rzadko bywają przyjaciółmi, a mieszkańcy zamku Berlifitzing mogli spoglądać ze swej wyniosłej twierdzy wprost w okna pałacu Metzengersteinów. Na domiar ta więcej już niż feudalna okazałość nie przyczyniała się bynajmniej do złagodzenia gniewu Berlifitzingów, którzy nie dorównywali swym wrogom ani starożytnością pochodzenia, ani dostatkami.
Dobra, to teraz weźcie jakiś dramat, kryminał, a może nawet coś z literatury grozy (pozostawiam wybór kwestii uznania) i otwórzcie go na stronie 222 (lub 111). Treść przedostatniego akapitu na stronie posłuży mi za inspirację sposobu w jakim ostatecznie rozprawię z moim nemezis, Ptakiem.