Legenda o założeniu Uniwersytetu w Oros

1
Autor – Guede zwany Botem Przed wiekami jeden był tylko bóg ognia i cienia, a nazywał się Drwimir i rządził on niepodzielnie swoją domeną, nieprzejednany niczym mrok najgłębszych jaskiń i zachłanny na wzór olbrzymiego pożaru. Trwał ten stan rzeczy przez kilka stuleci, nim za przykładem swojego brata, Sulona, Drwimir stworzył potomstwo, dając mu władzę nad częścią swojego królestwa, samemu usuwając się w umiłowaną przez siebie ciemność, by móc z niej wszystko obserwować i samemu pozostawać niedosięgniętym.

— Jako najstarszy — rzekł mocarny i przebiegły Xand, występując naprzeciw ojca — Zostanę panem wojny i fortelu. Stanę się patronem wielkich konfliktów i sztuki bitewnej, gdyż póki istnieć będzie czas, póty śmiertelnicy będą się zabijali i występowali przeciw sobie. I po wieki wieków będą oddawali mi cześć.

— Ja zaś — przemówiła po nim jego piękna siostra Krinn — Wezmę we władanie ich marzenia i namiętności, bo jeśli istnieje popęd równie silny co pragnienie zabijania, to jest nim właśnie cielesna żądza, płonąca w ich trzewiach i krwi wiecznym płomieniem pasji. To tęsknota i pragnienie przygnają ich ku mnie. I dlatego na zawsze będą zanosić do mnie swe prośby.

— Więc ja wybieram śmierć — wyszeptał Usal głosem jak ostatni oddech konającego — Gdyż wszystko musi w końcu przeminąć i ulec jej objęciom. Ostatecznie każdy pochyli przede mną głowę.

Tak oto dopełniły się fata, a podział królestw miał zostać przypieczętowany między rodzeństwem. Jednemu potomkowi Drwimira nie przypadła w udziale żadna część spadku rodziciela, a był nim jego trzeci syn, Garon, który po swoim ojcu odziedziczył wyłącznie obłęd.

— Ach tak? — oznajmił im wszystkim zapalczywy bóg, wściekły w swym szaleństwie i zazdrości, widząc, że otrzyma żadnego spadku. — W takim razie odbiorę i zrujnuję wasze dziedzictwo. Dam śmiertelnym moc natychmiastowego rozstrzygania bitew bez oręża, pozwolę im spełniać swe marzenia samą tylko wolą, obdaruję talentem, który pozwoli drwić ze śmierci! Wywrócę ustalony porządek i sprawię, że nie będą chcieli oddać pokłonu żadnemu z was!

To powiedziawszy, wyzuty z domeny potomek, wypowiedział posłuszeństwo starym bogom i ich patronom, przenikając do świata śmiertelnych by na zawsze zasiać w nim chaos. Zanim jednak odszedł, zabrał ze sobą kości swego dziada, demiurga Hyurina i rozrzucił je po całej Herbii, by zasiać w niej część jego mocy. I samemu wędrował po ziemi, przyoblekając rozmaite postacie, by obcować w nich ze śmiertelniczkami ludów mnogich, ze wszystkich stron świata i dawać im potomstwo liczne jako gwiazdy na niebie. Tak narodzili się pierwsi magowie, budujący szkoły i świątynie na skałach i wzgórzach, w których pogrzebane były kości Stwórcy.

Lecz wieki mijały, a choć krew boga zamętu nadal krążyła w kolejnych pokoleniach, niewielu było takich, którzy prawdziwie parali się jego darem. Ci którzy to czynili, nie znajdowali pośród swych ziomków ni przyjaźni ni zrozumienia, gdyż większość nadal modliła się do bogów i uznawała uzurpowanie sobie ich praw za świętokradcze bluźnierstwo. Jedynie dzieci Sulona, ród Wysokich Elfów zbudował na niej swe imperium, lecz opierało się ono na ładzie i porządku, przez co inni bogowie drwili a naigrywali się z Garona, którego chytry plan szybko obrócił się przeciw niemu.

— Patrz oto, synu marnotrawny — powiadali mu, wskazując na padół śmiertelnych. — Chciałeś uczynić nasze sługi równe bogom, a oto jeszcze żarliwiej modlą się do nas i coraz wynioślejsze stawiają nam świątynie.

Garon zaś, który w swym szaleństwie dostrzegał rzeczy ukryte i którego plany nie były jeno powierzchownymi, uśmiechnął się tylko chytrze i odpowiedział:

— W końcu złożą hołd również i mnie, nawet o tym nie wiedząc. Wybuduję własną świątynie, w której zamieszka duch niezgody i w której po wieki królować będzie zamęt.

To rzekłszy, raz jeszcze zstąpił na ziemię, by przemierzać ją w przebraniu. A było to w czasach drugiej ery, w latach podniosłych i historycznych zwycięstw wielkiego arcystratega Kerona. W czasach Krwawej Wojny, zapoczątkowanej przez Drwimira i jego rankor do rosnącego w siłę Sulona.

Wkrótce Szalony Bóg mógł śpiewać spoglądając na ulice ogarniętego pożogą Hollar, gdy zachęcani jego podszeptami żołnierze zdobyli miasto i postanowili spalić do gruntu. Zatańczywszy na zgliszczach zmierzchającej cywilizacji, Garon przyoblekł postać starego proroka z maską w ręku, by udać się do obozu wojsk archistratega i wieszczyć nadejście nowej ery. Ery w której królować będzie postęp a wojny będzie można toczyć na niespotykaną dotąd skalę i odległość, nawet nie widząc swego przeciwnika i w jednej chwili obracając jego fortece w perzynę. Erę zaawansowanej nauki i skomplikowanych wynalazków, które na zawsze i bezpowrotnie odmienią oblicze ziemi, tej ziemi.

Nim popioły Hollar, dawnej stolicy czarodziejstwa zdążyły ostygnąć, w samym sercu Herbii, z błogosławieństwem samego Kerona, rozpoczęto budowę jednego i powszechnego uniwersytetu, w którym każdy bez względu na rasę, stan, czy rozsądek miał uczestniczyć w tworzeniu postępu. Nowa świątynia nauki przyoblekała pierwsze mury, stawiając swoje fundamenty dokładnie w miejscu w którym przed wieloma laty spoczęła pęknięta czaszka Hyurina.

Szkoła pozostaje w tym miejscu po dziś dzień, będąc kością niezgody między nieludźmi, ludźmi, kapłanami, czarodziejami, uczonymi, Wielką Radą, mistrzami i w końcu samymi żakami. Dzień w dzień sale i korytarze wypełnione są gwarem, klątwami, smrodem nieudanych eksperymentów, eksplozjami chybionych zaklęć, klątwami i hałasem dysput przeradzających się w kłótnie i bijatyki oraz walką o zachowanie resztek porządku oraz odrobiny zdrowego rozsądku.


A jeśliby kto nie wierzył w powyższą wersję wydarzeń i prawdziwego patrona tej szkoły, znaczy to tyle, że pierwszą sesję egzaminacyjną ma dopiero przed sobą a jego noga nie przekroczyła jeszcze progu dziekanatu.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Historia i Kultura”