Posiadłość Rutherdordów
1W spowitej mrokiem prowincji, gdzieś po zachodniej stronie traktu pomiędzy Irios a Srebrnym Fortem leży dostojna willa. Na pierwszy rzut oka średnich rozmiarów, jednakowoż zależy to od perspektywy patrzenia. Z frontu jest stosunkowo niewielka, to też rzut bokiem ukazuje, jak obfite tyły niegdyś dobudowano. Dom ma trzy kondygnacje, nie licząc spiżarni będących pod powierzchnią ziemi. Wszak każda willa musi mieć piwnice. Przed głównym wejściem idzie dostrzec prowizoryczny ogródek, chociaż bardziej przypomina on zadbane pasmo traw. Dom jest zadbany, ale ogólnie prezentuje się strasznie. Aura mroku, która bije z zachodu zdominowała i ten piękny budynek. Dookoła jest dużo wydeptanej, zbitej, jednak wciąż śliskiej i mokrej ziemi. Być może niegdyś były tu pola uprawne, lecz teraz bytują pustkowia. Im dalej na zachód, tym więcej traw, poza dywanem po spodniej stronie domostwa. Więcej krzewów i drzew to wstęp do lasu. Zaś na samą posiadłość składa się jeszcze mniejsza chałupa z drewna. Malownicza rudera na palach, z dachem, który ewidentnie reperowany był często i za pomocą tego, co akurat było pod ręką. Sciany chaty obite były skórami wyglądającymi na wilcze, tudzież niedźwiedzie. Za chatą widniała wielka szopa, być może stajnia. Naturalnie, chata wraz z szopą usytuowane są kilka kroków od willi, na tyle blisko, by szybko do nich dotrzeć, a i na tyle daleko, by nie psuć wizerunku bogatej konstrukcji. Obok drewnianej chatki widać również było palenisko z kamieni i gliny, na którym stały wielkie okopcone sagany.
Brudni i trącący błotem, wyszli z Tunelu, którego początek leży w Irios. Z daleka dostrzegli, jak światło świecy tli się przy oknie. Jedne płomyki błyszczały niżej, inne zaś wyżej- kilku piętrowy dom, mniemali. Im bliżej podchodzili, tym więcej widzieli. Piękna willa, z imitacją warsztatu i starą szopą. Brak dookoła pól uprawnych, więc posiadłość z pewnością nie należy do rolników. Któż w tych okolicach mógłby pozyskać taki majątek jeśli nie rolnik?
Było dużo pytań, a niewiele czasu na udzielanie odpowiedzi. Jednakże podczas smętnego przemarszu, Anabell postanowiła powrócić do tematu, który rozpoczął wampir, gdy byli jeszcze pod powierzchnią ziemi.
- Ledwo stałeś się dzieciem ciemności, a już myślisz o zdobywaniu wiedzy tajemnej. Ciężko ci dogodzić, mój chłopcze. I skąd niby mam wiedzieć o reszcie wampirów? Już mówiłam- kontynuowała poirytowana- po złamaniu klątwy z komnaty uszły jeszcze inne dusze. Nie wiem dokąd się udały, czy w ogóle dotarły do ciał swoich panów. Ręką objęła swoją szyję, Crux też czuł głód. Powoli wypełniał go niedosyt, ręce zaczynały drżeć, a wargi pierzchnąć. Nic dziwnego, że Anabell była poirytowana.
- Trzeba zaspokoić pragnienie, i to szybko- wymamlotała jak potłuczona, głód dał się jej we znaki. Zwłaszcza, że poświęciła część krwi na przemianę młodzieńca. Teraz Crux musiał przejąć ster, zdecydować dokąd się udadzą.