Tawerna nad Czerwonym Stawem

46
POST BARDA
Naero tężył się by nie ujawnić zbyt wiele o sobie, acz było to już trochę na próżno. Rozmowa ciągnęła się już chwilę, a i słowa wypowiedziane jak i usłyszane w końcu otarły maskę na tyle, że można było zauważyć jak bardzo spięty jest i nasiąknięty burzliwymi emocjami. Kiedy Lyahynn się nachylił, ten wstrzymał oddech, jakby się powstrzymywał, acz odpowiedział spokojnie, opanowanym zimnym tonem — Jeśli uznałbym, że nie mam o co walczyć uciekłbym na kontynent i zostawił to wszystko w cholerę — Może i nie był specjalnie wyszkolony w boju, acz nic nie wskazywało na to, aby tchórzył. Lyah znał to nieustępliwe spojrzenie. Najwidoczniej było to u nich rodzinne — Znam swoje słabe strony, każdy je ma. — Rzekł przez zaciśnięte zęby.

Nie ufam moim dotychczasowym ludziom w rezydencji ot co zakładam najgorszy scenariusz, Starzec wrócił nagle i wbrew wszelkiemu rozsądkowi i interesom szybko przejął inicjatywę i wywrócił wszystko do góry nogami. I nie chciałem mu się przeciwstawiać od razu, nie znając motywu tego szaleństwa. Pomagałem mu w tym wszystkim, acz szybko otrzymałem marginalną funkcję w interesach, choć robił co mógł, aby to wyglądało inaczej. Wiem kiedy przegrywam w interesach — Odparł kiedy to Lyah punktował go za brak kontroli nad sytuacją — Dobrze, ktoś będzie miał wypadek i najmie się nową osobę — Rzekł cicho w kwestii nowej osoby w rezydencji. A potem wziął jedną z kartek i wskazał palcem pomieszczenie na parterze. Poczekał moment, jakby zbierał myśl i wymieniał się spojrzeniem ze swoim bratem. Potem wypuścił donośniej powietrze i pokręcił głową. Machnął ręką od niechcenia, jakby odganiał jakąś muchę i wykrzywił gębę w zażenowaniu — Spieprzaj, zmarnowałeś dość mojego czasu — Warknął oschle i wyraźnie w ramach nieudanego interesu. Aż przez króciutki moment grupka elfów jakby ucichła, czy też dokładniej dwie osoby, które jeszcze moment temu mówiły coś, szpieg dosłyszał skokową różnicę w zachowaniu gości za nim, nim to wrócili do dalszego gaworzenia.
Spoiler:

Tawerna nad Czerwonym Stawem

47
POST POSTACI
Lyahynn
Było z nim jeszcze gorzej, niż przypuszczał. Oczywiście z bratem. Nie mniej te cechy, które on uznawał za słabe, były siła Naero, które mógł wykorzystywać. Nie potrzebował więcej, bo on tak naprawdę okazywał się prosty. Mówi, że zna swoje wady. Tylko co z tego, jak nic z tym nie zrobił? Popełnił tyle błędów i szczerze? Wątpił w to, by to wszystko zostawił. Nie umiał się poddawać. To chyba było jedyne podobieństwo między nimi.
Kiedy już wszystko miał, czas na małe przedstawienie.
- Nie wiesz, co tracisz. - Prychnął i dopił to, co miał w kuflu i wyszedł przez drzwi. Zamierzał na ulicy czekać na dziewczyny, bo musieli przejść na drugi etap planu. To, co usłyszał, oznaczało modyfikację całego planu. Po pierwsze, wyeliminowanie Salamander stało się wręcz jednym z założeniem. On sam tego nie zrobi. Tu będzie potrzebne znaczne większe wsparcie. I chyba domyślał się, gdzie mógł je znaleźć. Nie wybaczy Starcu tego, co zrobił z matką. Wszystko wskazywało, że będzie musiał spędzić więcej czasu na Archipelagu. I do tego musi odwiedzić pewną osobę. Była to jedna z nielicznych osób, która mogła mu pomóc. A przynajmniej miał nadzieje, bo jak widać, nie można być osób, u których miał przysługi.
Licznik pechowych ofiar:
8

Tawerna nad Czerwonym Stawem

48
POST BARDA
Spotkanie dobiegło końca. Miał w garści plany rezydencji, klucze do wszelkich wejść oraz niemały pokład emocji to związanych chcąc, nie chcąc, z rzeczami z przeszłości. Przysłowie rzecze, co się odwlecze to nie uciecze. I widać to co zostawił lata temu na Taj'cah teraz do tego miał wrócić i zmierzyć się z tym raz... i możliwie że ostatni raz. Stawka zdawała się być wysoka, a ledwie już dwa dni spędził w mieście rodzinnym a już krew przelał on sam jak i choćby Sylvia. Ile miało jeszcze jej popłynąć... czas miał pokazać.

Teraz natomiast trzeba było przejść do dalszej części dnia i planów odwiedzenia Felixa, spotkanie z bratem się zakończyło. Ten ruszył pierwszy, skrępowany otoczeniem i atmosferą, kiedy to Lyahynn naturalnie przyjął kolej rzeczy. "Turystki też niedługo później zgubiły zainteresowanie słynną tawerną i wyszły. Półelfowi również jakoś ten czas tutaj przestał odpowiadać i nie szło nic innego jak wyjść i spotkać się z Verną w umówionym miejscu. Miejscowi chłopcy zdawali się nie być już w ogóle zainteresowani jego osobą, kiedy to Naero już opuścił miejsce.

Mijając jedną uliczkę skręcając w drugą, tam już czekały na niego dwie znane mu niskorosłe. Verna przebrana, zaś Sylvia z dodatkowym tobołkiem, widać będzie się cofać do ich przystanku nim ruszy w teren. Była to chwila na wymienienie się spostrzeżeniami nim ruszą do Felixa, znawcy run z północy, który miał tutaj swój przybytek w stolicy.

Gotowy? — Zapytała krótko Verna ze ściągniętą miną, jakby szykowała się na najgorsze. Była przebrana w inne ciuchy, skromniejsze i niepozorne. Typowa rzemieślniczka, może pomocnica w jakimś zakładzie. Przewiewne ciuchy ujawniały jej patykowatą posturę. Sylvia tylko wypatrywała w jakim nastroju jest sam półelf po czym czekała na te potaknięcie czy może i słowo, że wszystko idzie zgodnie z planem. Lada moment miała ruszać w swoją stronę. Aura zrobiła się gęsta, czy to z powodu rozmowy z bratem, czy z nastroju jakim epatowała Verna — Coś się panoszy po Taj'cah. To ogromne miasto i ciężko mi stwiedzić, czy to wymierzone w nas, czy to ogólny chaos życia tutaj. Czy już mówiłam, że nie lubię zatłoczonych miejsc? — Rzekła.

***

Pracownia profesora Felixa z domu Aird. Blisko dzielnicy bogaczy i wpływowych magnatów. Bardziej peryferie tego rejonu graniczące z dzielnicą portowo handlową. Ostatecznie mało uczęszczana okolica, gdzie żadne wielkie interesy nie miały zwyczaju pękać i można byłoby uznać je za nawet spokojne jak na standardy życia w stolicy.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Stolica”