POST BARDA
Z intensywnego spojrzenia generała nie dało się wyczytać absolutnie niczego. Zupełnie jakby jego twarz, jego nieruchome brwi i pozbawiona emocji mimika wykute były z kamienia. Elspeth nie wiedziała, czy udziela prawidłowych odpowiedzi, czy wręcz przeciwnie. Nie miała pojęcia, czy jej kłamstwa były trafione, czy podburzały wszystko, co do powiedzenia wcześniej mógł mieć Goren. Ale jeśli został wypuszczony, jeśli odjechał na Lunie w swoją stronę, czy miało to jakiekolwiek znaczenie? Mężczyzna odłożył mięso na talerz, na miejsce, z którego je podniósł, wpatrując się w elfkę, jakby usiłował czytać jej w myślach. Istniała bardzo niewielka szansa na to, by faktycznie potrafił to zrobić, ale wrażenie było przejmujące. Przyglądał się jej w milczeniu, by w końcu przenieść spojrzenie na strażników za jej plecami. Skinął głową i zanim zdążyła się jakkolwiek obronić, duża dłoń w skórzanej rękawicy chwyciła ją za włosy i pociągnęła do tyłu, jednocześnie popychając w dół. Upadła na kolana, na twardą, ubitą ziemię stanowiącą podłogę namiotu, a jej głowa przytrzymana została w niewygodnej pozycji, uniesiona do góry. Palce wplecione w mokre włosy ciągnęły za nie boleśnie.
Generał podszedł bliżej i chwycił ją za brodę, by powoli obrócić jej twarz, w jedną, a potem drugą, stronę, jakby oglądał zwierzę do kupienia. Miał ciemne, głęboko osadzone oczy, z których dopiero teraz, z tak bliska, dostrzegła bijącą nienawiść. To nie była towarzyska pogawędka, a jego wymuszona, fałszywa gościnność chyba właśnie dobiegła końca.
- To się świetnie składa, Elspeth - powiedział cicho, z powagą i niezmąconym spokojem. - Świetnie się składa, że jesteś żołnierzem, który mówi we wspólnym, bo muszę ci się do czegoś przyznać. Nie interesuje mnie historia twoja, ani tamtego elfa. Interesują mnie natomiast siły twoich pobratymców, które zbierają się w Heliar i, z tego, co wiem, to nie tylko tam. Interesują mnie rozmiary armii. Wasze potwory i demony. Wasi czarownicy i wasz władca, ten, który prowadzi inwazję. Jako żołnierz, z pewnością wiesz dużo. Dużo więcej, niż poprzedni mroczni, na jakich trafiliśmy.
Nie musiała pytać, jaki los spotkał tych najpewniej pechowych, zbłąkanych zwiadowców. Łatwo się było tego domyślić.
- Będę zadawał szczegółowe pytania, a ty będziesz szczegółowo odpowiadać - dłoń mężczyzny zacisnęła się na jej żuchwie boleśnie, aż pociemniało jej przed oczami. - Spędzimy ze sobą trochę czasu i opowiesz mi wszystko, co wiesz. Od ciebie zależy, jak będzie wyglądała ta rozmowa. Więc powiedz, Elspeth... czy mogę liczyć na współpracę, czy mam wyciągnąć z ciebie odpowiedzi siłą?