POST POSTACI
Agnes Reimann
Z jednej strony spodziewała się natłoku pytań, wszakże zniknęła na całą noc nie dojeżdżając nawet do domu, z drugiej jednak łudziła się, że ojciec da jej spokój chociaż dopóki się nie obudzi. Było to jednak płonne i nie mogła powstrzymać napływającej do jej trzewi irytacji, gdy usłyszała ostry głos ojca. Była zmęczona i nie chciało się jej wysłuchiwać kazań. Po prostu.Agnes Reimann
Odwzajemniła uścisk dłoni, uśmiechając się pokrzepiająco do ojca, a raczej wysilając się na taki uśmiech, bo na nic bardziej szczerego nie było jej stać. Dopiero na pytanie o najemnika, mina jej nieco zrzedła. Nie wiedziała do końca, w jakim kontekście pyta o niego, ale sądząc po fakcie, że podobno pokłócili się pod jej nieobecność, nie mogło to być nic dobrego. - Wysłałam go do Sehleana, żeby przekazał wiadomość. Wróci niedługo. - Powiedziała, ale nie wszystko. Dalsze pogrążanie tematu było jej kompletnie niepotrzebne, a być może Victor do tego czasu doprowadzi rękę do porzadku... I ubrania, które nie świadczyły o nim zbyt dobrze. Nie zamierzała bowiem opowiadać szczegółowo, co się tam stało, a więc widok zdezelowanego wojownika, który słania się na nogach nie pomógłby w kolejnych pytaniach. Chciała po prostu oszczędzić nerwów ojcu.
Uniosła głowę, z jednej strony słysząc kolejne pytania starego Reimanna, z drugiej odgłosy dochodzące z domu. Przyjemnie było słyszeć krzątaninę i żywą atmosferę, jaką generowała służba, niż szum drzew nad głową. Co prawda tego drugiego nasłucha się razem z szumem fal na wyspie, ale tam przynajmniej będzie otoczona innymi ludźmi. Tam będzie tworzyć nowy dom; i brak było w jej głowie aż takiego sentymentalizmu. Będzie miała część służby ze sobą, więc nie będzie narzekać.
- Vasati to kobieta. Elfka - poprawiła ojca, wzdychając ciężko i ostrożnie zaraz dobierając słowa. - Vasati była kiedyś współpracowniczką Sehleana, ale za jego plecami próbowała wygryźć mnie z interesu. Syndykat Tygrysa wytypował mnie do wyprawy na Kattok po tym, jak ona nie zdążyła przez swoje szemrane interesy i w związku z tym poczuła się zobligowana do uprzykrzenia mi życia pomimo braku świadomości z mojej strony. Jej kochanka natomiast poczuła się równie zobligowana do pomszczenia Vasati - cofnęła rękę, zabierając się za smarowanie pajdy chleba masłem i konfiturą. Nalała kompotu sobie i ojcu, po czym ugryzła kanapkę, bacznie nań spoglądając.
- Wiem, że w twojej głowie pewnie chciałbyś o wszystko obwinić najlepiej Victora, ale szczerze powiedziawszy średnio mogę nawet powiedzieć, aby to choć częściowo była moja wina. Padłam ofiarą zawistnych rywali, ot - powiedziała, chcąc nieco zmiękczyć jego opiekuńcze serce. Kęs popiła kompotem i odchrząknęła. - Zjem i pójdę się wykąpać. Byłam poza miastem i trzy czwarte moich otarć jest od przeklętych krzewów. Potrzebuję normalnej kąpieli i snu.
Czekała na kolejną porcję od Sonii, nie chcąc zapychać się dżemami. Jednocześnie myślami odbiegala do łóżka - była śpiąca, tak bardzo!