POST BARDA
Ojciec skinął głową, zgadzając się na jej plan, a potem został sam w towarzystwie Victora. Być może wykorzystają ten czas, by bez stresu lepiej się poznać, a może Franz zada mężczyźnie więcej niewygodnych pytań i biedny najemnik będzie musiał radzić sobie z sytuacją trudniejszą, niż połowa jego zleceń. Agnes jednak nie miała głowy do przejmowania się ich kształtującą się znajomością, bo musiała zająć się czymś zupełnie innym. Ludzie odwracali się za nią, gdy przechodziła w kierunku pochylni, na których ustawione były statki. Niektóre twarze były lekko uśmiechnięte, inne sfrustrowane i nawet lekko niezadowolone, choć nie wiadomo z czego te emocje wynikały - z opóźnienia ceremonii, czy tego, kim była Reimann i czym się zajmowała. Wśród tłumu widziała robotników, których kojarzyła już z dni, w które odwiedzała i nadzorowała konstrukcję; było tu też kilkunastu marynarzy, jacy wśród wielu innych mieli stać się załogą tych okrętów, a także lepiej ubrani ludzie i nieludzie, ewidentnie z ramienia Syndykatu, tak samo jak Travan Tollet, czy krasnolud, o którym wspominał Sehlean. Elf z kolei stał niemal przy samym mechanizmie, u boku Tolleta, z ustami rozciągniętymi w dumnym uśmiechu, jakby to on był odpowiedzialny za projekty, budowę, albo i samą Agnes. To mogło być równie miłe, co irytujące - zależało to w pełni od nastawienia rudowłosej kobiety.
Gdy znalazła się bliżej, Travan powstrzymał się od komentarza dotyczącego jej spóźnienia, choć widziała, że dużo go to kosztowało. Zamiast tego gestem wskazał jej miejsce obok siebie na podwyższeniu i zwrócił się do wszystkich tu zebranych.
- Utopia i Arkadia za chwilę znajdą się w morzu, a przyczyni się do tego własnoręcznie nie kto inny, jak Agnes Reimann, inżynier odpowiedzialna za projekt obu tych statków - przez zebrane tu towarzystwo przebiegła fala zniecierpliwionych oklasków. Jakkolwiek by jej nie lubili, wodowanie zawsze było efektownym wydarzeniem i przyciągało nie tylko ludzi bezpośrednio w to zaangażowanych. Mieszkańcy dzielnicy też zbierali się przy wyjściu z zaułków i w oknach okolicznych kamienic, zaciekawieni. Każdy chciał zobaczyć, jak świeży, nietknięty jeszcze przez słone fale okręt chybotliwie ląduje w morzu.
Nietrudno było jednak wyłapać fakt, że kilkanaście osób nie klaskało. Większa grupka, zebrana po lewej stronie głównego zbiorowiska, obserwowało całe zajście z niesmakiem.
- Za dwa dni statki wypłyną na Kattok, razem z dużą grupą pracowników wyznaczonych do tego, by przywrócić wyspie dawną świetność. Dzisiejsze wydarzenie jest zaledwie początkiem wielkich zmian.
Kolejne oklaski, kilka radosnych okrzyków, kilka mniej radosnych. Viti'ghrin zmarszczył brwi i prawie nieznacznie skinął głową, by momentalnie jego ludzie zaczęli przepychać się w kierunku tych, którzy jeszcze dobrze nie zaczęli robić burdy.
- Proszę, panno Reimann - Travan cofnął się o krok, dając jej możliwość przejścia do dźwigni zwalniającej bramy pochylni.