Re: Wioska Śnieżnych Elfów

16
Hunmar myślał nad słowami Mordreda i Valceriona. Pozostawianie wozu i koni samych faktycznie nie jest dobrym pomysłem. Z drugiej strony młodzik nie odszedł pewnie daleko... Może tylko potknął się o jakąś kłodę i leży teraz w zaspie ze skręconą kostką a puszcza skutecznie tłumi jego krzyki. Nie uśmiechało mu się wyruszać na poszukiwania w niebezpiecznym teranie tylko we dwójkę. Wojownik był z niego marny, tropiciel też nie najlepszy i najchętniej sam zostałby na wozie. Gdyby odmówił, wojownik gotów byłby sam udać się do lasu a na to w żaden sposób nie mógłby się zgodzić. Tym bardziej, że Mordred już zaczął obracać na palcu swój pierścień. Jeśli coś się stanie, to muszę przy tym być.

- Dobrze, chodźmy więc. Sprawdźmy może wpierw co znajduje się w skrzyni którą przekazał nam Dowódca. Może jest w niej coś co może nam się przydać. Nie będziemy w lesie dłużej niż godzinę, dwie. - Zwrócił się również do Danarima i Valceriona - Jeśli znajdziemy coś niepokojącego zaraz wrócimy się po posiłki. Bądźcie gotowi.
"Tylko medyk może bezkarnie każdego zamordować" - Kaligula

Re: Wioska Śnieżnych Elfów

17
Brak towarzysza sprowadził na kampanię chmury niepokoju. Wrogie są one i mroczne, lecz nie przeszkadzają mężom w dokończeniu śniadania. Każdy z nich urwał kawałek chleba, w którego majestat wcisnął upieczone mięso, wszystko popijając wodą; w treść zasady "pomogę ci, ale najpierw ja".
Tuż po uczcie przychodzi czas na podjęcie konkretnych kroków, tak też się dzieje. Chwila debaty wystarcza do określenia działań. Zgodnie z przyjętymi umowami, na wyprawę po zaginionego strażnika wyruszy Mordred wraz z Hunmarem. Na posterunku zostanie kapitan, Valcerion oraz strażnik- woźnica. Ciekawe że podczas dyskusji głosu w ogóle nie zabrał Danarim. Niegdyś pierwszy rwał się do podejmowania decyzji, ustawiał braci po kątach. A gdy coś nie szło po jego myśli, wtedy wpadał w szał. Przyszła kryska na matyska, brak współżycia z dziewicą skutkuje nawrotem choroby. Jej objawy ujawniają się, inaczej niż miało to miejsce poprzednio, wewnątrz jamy ustnej. Tzn. język i obrzeża gardła pokrywają czarne bąble, a wszystko pozostałe jest spuchnięte. Przeto nie może on wyraźnie mówić, zawstydzony woli milczeć niżeli ośmieszać się poprzez niejasny przekaz informacji. Tylko pokornie kiwa głową na to, co rzecze jego druh- Mordred.
Wyjątkiem jest chwila, gdy Dan ewidentnie neguję pomysł otworzenia drugiej skrzyni. Jednakże problem absencji jest na pierwszym planie, stąd nie wywiązuje się żadna kłótnia lub animozja podobnego typu.
W końcu nadszedł czas rozstania, dwuosobowa elita oddala się z każdą sekundą, kroczą wprost na las. Z kolei pozostali winni zająć się ugaszeniem ognia i przygotowaniem do wymarszu. Danarim kiwa do Valceriona, aby ten zajął się ogniskiem i doglądem bryczki. Najwyraźniej drugi strażnik nie ma ochoty na działanie, bowiem automatycznie zasiada na miejscu woźnicy, jakby wyczekiwał już odjazdu. Jednocześnie Danarim wchodzi na tył bryczki. No cóż, brudna robota przypadła świeżakowi.
Podczas gdy Valcerion będzie spełniał rolę parobka, drużyna człowieka i krasnoluda jest już głęboko w lesie. Ochoczo szukają śladów po kompanie. W tym celu nawołują go, lecz w odwecie docierają wyłącznie okrzyki zwierzyny. Tak jakby zapadł się pod ziemie, tak jakby nigdy go tutaj nie było, bo nawet śladów na śniegu brak...
Nagle, zza drzewa wyłoniła się jakaś postać. Zadowoleni owym faktem towarzysze niemalże rozkładają ręce, by przywitać zaginioną sierotkę. Ale cóż to?
To nie poszukiwany strażnik, to jest kobieta. Drobna blondyneczka w białym futrze biega po śniegu. Promienie słońca rozświetlają jej nienaganną cerę, gdy drobne nóżki przebierają dynamicznie. Malutka skacze niczym baletnica, piękna baletnica. Już z daleka, na przywitanie, kłania się przed mężami. Delikatnie pochyla głowę wraz z tułowiem. Po tym kica tu i tam, aż w końcu stoi przed Mordredem. Chwyciwszy go za rękę, powoli rozwija zaciśnięta pięść, w której ląduje złoty pierścionek- cały opleciony ciemnym blond włosem.

- Witajcie, jam Darianna. Rzuca w pełni uśmiechu, dalej sięgając za plecy. Mogła dobrać broni lub innego niebezpiecznego narzędzia, zwłaszcza że potem ręka od razu mierzy w klatkę barbarzyńcy. Zdezorientowany nie jest nawet w stanie zareagować.
- Chciałby żony całowały się z mężami. Do klatki przywiera flaszka z jakimś płynem, facet ochoczo ją przejmuję, gdyż kobieta naciskała za jej pomocą na jego pancerz. Kiedy w rękach Mordreda spoczywa sygnet oraz flaszka z napojem. Blondyneczka chwyta za końcówki płaszcza by go rozłożyć, tak jak pawi ogon. Znowu zaczyna skakać, oddalając się jednocześnie kilka kroków w tył. Chwilę potem prezentuje niewielki performens muzyczny. Oczywiście skierowany do Mordreda.

- Dobrym ludziom serca błyszczą, jak podkowy.
Ajjjj!
Uplotę Ci złoty kołacz z moich złocistych płomieni.
Już ty się człowieku nie kołacz, niech Ci się na dobre odmieni.
A z mego żalu srebrnego utoczę Ci miodu ciut.
Niech Ci się w sercu zapieni gęsty miód.

Rytmiczna piosenka jest wzbogacana regionalnymi tańcami. Machnięcia białym płaszczem są po prostu niesamowite. Kto spotyka genialną tancerkę pośród drzew? Kim ona jest?
Jeszcze trochę niepewności czeka towarzyszy, ponieważ Darianna nie ma zamiaru kończyć wystąpienia. Wartko podryguje przed obliczę człeka północy. Oplata jego szyję za pomocą drobnych rączek, które finalnie lądują na sercu mężczyzny. I w ten cicho wyje.

- Ucisz serce, ucisz serce,
w białym świetle rozpalonych świec,
ucisz serca, ucisz serca,
czarne gwiazdy serc.


................................................................................................................................
Darianna
Obrazek
Ostatnio zmieniony 18 lut 2015, 23:23 przez Callisto, łącznie zmieniany 1 raz.

Re: Wioska Śnieżnych Elfów

18
Valcerion obserwował, jak Hunmar i Mordred znikają za linią drzew. Danarim nawet, nie odzywając się słowem, wsiadł na wóz. W ślad za nim poszedł rekrut - usiadł na miejscu woźnicy. - Dan, obserwuj okolicę, szczególnie zaglądaj za siebie... tak na wszelki wypadek. Ej młody! Ciebie też to się tyczy. - powiedziawszy to, rozbił patykiem ognisko, a polana zaczął zasypywać śniegiem, kopiąc go pancernymi butami na rozgrzane do czerwoności drewno. Cholera... Mam nadzieję, że wrócą cali i zdrowi... a do tego we trzech. Musimy być czujni i nie dać się zaskoczyć. Najlepiej będzie patrzeć w przeciwną stronę niż kapitan, zobaczę to czego on nie zdąży. Valcerion podprowadził konia do wozu, po czym położył go na ziemię, korzystając ze starej sztuczki, wyuczonej od pewnego stajennego, polegającej na złapaniu ogiera za szyję i stanowczym, acz delikatnym popchnięciem go w kierunku podłoża. Rumak znał pana od długiego czasu, nie stawiał oporu oraz wiedział o ma robić.
Młodzieniec oparł się o bok wozu, po czym zaczął obserwować. Starał się uchwycić wzrokiem co się da i ile się da. Wszystko mogło zaważyć na ich przyszłym losie. Mam nadzieję, że szybko wrócicie... Sprawdził czy ma przy sobie miecz. Miecz był, a tarcza? Wskoczył na wóz, wziął ją, a następnie wrócił w poprzednie miejsce. Koń zachrapał. Nagle dla Valceriona zrobiło się jakoś ponuro i chłodno.

Re: Wioska Śnieżnych Elfów

19
Zgubili ślad strażnika już jakiś czas temu ale brneli dalej między drzewa nawołując go co jakiś czas. Hunmar zaczynał już tracić nadzieję, że odnajdą cokolwiek, gdy wtem z głebi lasu wybiegła postać.

Nareszcie! Szukaliśmy ci....ę?

Kobieta? Skąd tu samotna dziewczyna? Przedstawicielka odmiennej płci i rasy biegała i tańczyła wokół nich. Swoją uwagę kierowała na Mordreda, krasnoluda jakby w ogóle nie zauważając. Kapłan odsunął się nieco od wojownika i stanął z boku obserwujac z tej perspektywy cały spektakl. Próbował wyczuć jakąś aurę tej istoty. Należy do świata żywych czy jest emanacją jakiejś zmarłej duszy? Jakie są jej intencje? Dobre czy złe?

- Kim jesteś? Co tutaj robisz?
"Tylko medyk może bezkarnie każdego zamordować" - Kaligula

Re: Wioska Śnieżnych Elfów

20
Gdyby umysł Mordreda był maszyną, zatrzymałby się teraz ze zgrzytem kół zębatych. Absurdalna sytuacja zwaliła się na niego jak tłusty kapłan na małego chłopca. Niemal nieświadomym ruchem podniósł do oczu wręczone przedmioty i gdyby nie fakt, że jego twarz zesztywniała w zdziwioną woskową maskę, na widok pierścienia skrzywiłby się. - Tego na pewno na palec nie założę... - Pomyślał.

Wreszcie jego myśli ponownie zaczęły się poruszać, powoli niczym żwir osuwający się z rozbijanych kamieni. Musiał myśleć. Żeby myśleć musiał znaleźć punkt zaczepienia. Szukali zaginionego rekruta. Gdzie on jest? Kim jest kobieta i jak się tu znalazła. To były dobre podstawy by odzyskać równowagę mentalną. Chowając do swej torby, przedmioty wciśnięte mu w ręce niemal siłą, rzucił okiem na krasnoluda, by przekonać się czy on coś z tego rozumie, ale wyraz twarzy Hunmara był tak samo nieogarnięty jak jego samego w tej chwili. Dobrze. Należało to uporządkować. Odzyskując kontrole nad mięśniami twarzy i aparatem mowy, odezwał się wreszcie.

- Kim pani jest i skąd się tu wzięła? - Zapytał, mimowolnie powtarzając pytanie zadane chwilę temu przez krasnoluda.

Zabrzmiałoby to może obcesowo i szorstko, gdyby nie ton autentycznego zdziwienia i niedowierzania, nad którym jeszcze nie zdążył zapanować. Na usta cisnęły mu się też inne pytania, ale nie chciał zarzucać nieznajomej, zanim jeszcze odpowie na pierwsze.
Jestem wybrykiem natury. W pogoni za głosem serca, przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa.
Obrazek

Re: Wioska Śnieżnych Elfów

21
Valcerion

Mężczyzna bardzo szybko rozbestwił się pośród towarzyszy. Był on zwykłym najemnikiem, którego zatrudnił dowódca, a zachowywał się jakby przewodził tej kampanii. Ostatnie słowo należało zawsze do Danarima, chociaż obecnie wolał milczeć niżeli cokolwiek rzec. Pomimo tego nie posłuchał się Valceriona, miał gdzieś jego pseudo rozkazy- tak samo jak strażnik. Strażnik automatycznie zareagował oburzeniem, w końcu był on militarnym członkiem stolicy. Kim jest Valcerion by mu zwracać uwagę? Wedle prawa to strażnik stoi wyżej od niego, Valcerion może takim kimś dopiero zostać!

- A co drzesz mi tu ryja pachołku. Najemnik jak każdy inny, a pyskuje. Widział to kapitan?
Danarim kiwnął z pogardą.
- Sam se patrzaj na okolice, tej... Dodał zdegustowany brakiem jakiegokolwiek poszanowania ze strony najemnika.

Po niemiłej konwersacji Valcerion postanawia ułożyć konia, zwierzę oczywiście słucha pana i ulega jego żądaniu. Jednocześnie Danarim ze strażnikiem spojrzeli na siebie, a z ich min można było wywnioskować wiele " po co kłaść konia na śniegu, tylko się wyziębi". A może własnie Valcerion chcę zabić swego rumaka. Jeśli tak, to bardzo dobrze mu to idzie, albowiem zwierzę traci ciepło na rzecz kontaktu z lodowatym podłożem.

Mordred& Hunmar.


Dłonie niewiasty powoli opuszczały klatkę piersiową Mordreda. Był to znak, iż kobieta należy do świata żywych i nie jest żadnym duchem tudzież zjawą. Błyskawiczny manewr sprawia, że wcześniej wspomniane dłonie obecnie oplotły męskie ramie. Przeto stojąca obok barbarzyńcy Darianna trzyma go "pod ramie".

- Dowcipnisiu, jam się przywitała- Darianna. Panicze bez kultury, bo milczą na temat swego mienia. Czyżbym was oczarowała, czego efektem jest utrata ozora? Hi hi hi.
Jestem błądzącą duszą, która szuka szczęścia pośród drzew. Spotkałam państwa.

Pod koniec samogłoski są wyciągane coraz głośniej, aż powraca śpiew.
- Ajjjj!!!
Od pożaru i od morza chroń mnie z całych sił.
Daj mi rodzić się w pokoju i umierać w noc serdeczną.
Wodą z królewskiego stroju pobłogosław me serduszko.


W rytm muzyki dziewka prowadzi Mordreda pod rękę. Idą jakby nigdy nic, w kierunku powozu- ku wyjściu z lasu.

Re: Wioska Śnieżnych Elfów

22
Mordred spojrzał się na Hunmara z wyrazem twarzy jakby szukał pomocy. Pewnie wezwałby też Mandy gdyby zdrowy rozsądek nie trzymał się jeszcze kurczowo jego mózgu. No dobrze. Nie była to może najdziwniejsza introdukcja z jaką się w życiu zetknął (rezydenci Avastu chyba nie maja koncepcji prywatnej przestrzeni) i nie byłby tak otumaniony, gdyby nie byli na wrogiej ziemi szukając zaginionego kompana.

- A cholera z tym - Pomyślał. Umysł zaczynał tajać. Koła zębate ruszały się na nowo. Nie lubił myśleć o ludziach przedmiotowo, ale nie mógł się powstrzymać od analizy wartości, jaką mogą uzyskać z pojawienia się kobiety. Przede wszystkim, może być ich przedstawicielką, jeśli trafią na elfki. Elfka którą spotkał na drodze, wspomniała druidkę Orsulę, która najwyraźniej nimi dowodzi. Kobiety wojowniczki i nad nimi także kobieta. Najpewniej jest to społeczeństwo matriarchalne, więc jeżeli ich grupa posłuży się kobietą jako ambasadorem, istnieje większa szansa, że zdołają nawiązać jakikolwiek dialog. Ale na razie...

- Mnie na imię Mordred. - Oznajmił nadając głosowi spokojne brzmienie, mimo dziwacznej sytuacji w jakiej się znalazł. - Czy nie widziała pani tutaj jeszcze jednego mężczyzny? W stroju strażnika Saran-Dun. Szukamy go i nie możemy tak po prostu opuścić lasu bez żadnych wieści o nim.
Jestem wybrykiem natury. W pogoni za głosem serca, przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa.
Obrazek

Re: Wioska Śnieżnych Elfów

23
Mordred popatrzył na Hunmara szukając pomocy ale krasnolud tylko wzruszył ramionami. Bo i cóż miał zrobić? Rzucić egzorcyzmem? Wypędzić dziewkę? Zdawała się być nieszkodliwa. Jedynym jej grzechem były wypowiadane słowa które nie trzymały się ni ładu ni składu.

-H...ar- krasnolud bąknął coś niezrozumiale.- Zaraz... Halo! My tu zadaliśmy pierwsi pytanie, więc prosiłbym dziewkę by odpowiadała składnie i rzeczowo. Co sprawiło, że dziewka po zimnym lesie hasa zamiast grzać ręce przy ogniu w domu? Gdzie dom dziewki? Jeśli nie daleko to odprowadzimy dziewkę by żaden wilk jej nie postraszył I zwrócił się do Mordreda gdy kobieta zaczęła go ciągnąć w kierunek z którego przyszli. -Nie możemy jej zabrać. Będzie tylko wadzić.

Zaiste powinni tu wybudować narrenturm... dla nas wszystkich...
"Tylko medyk może bezkarnie każdego zamordować" - Kaligula

Re: Wioska Śnieżnych Elfów

24
Cholerny szczyl... Staraj się zadbać o czyjąś dupę, a i tak dostaniesz. Valcerion był nieco zdenerwowany całą sytuacją. Chciał po prostu zabezpieczyć się na wszystkie możliwe sposoby, tak by cała komitywa była bezpieczna. Kto wie kiedy Modred wraz z Hunmarem wrócą? Do tego Danarim siedzi cicho, nic się nie odzywa. Cały czas jest nieobecny, nie wydaje żadnych rozkazów tylko kiwa tą swoją głową... Jak wam ktoś łeb ukręci, to nie będzie to na moim sumieniu. Mężczyzna stwierdził, że chce mu się pić, a i świeża woda by się przydała.

-Porozglądam się po najbliższej okolicy. Dajcie bukłaki skoczę przy okazji po wodę. - wstał i zaczął przygotowywać konia. Założył mu rząd, po czym wskoczył na niego. Dokładniej podciągną płaszcz, by chronić się przed mroźnym wiatrem, po czym spojrzał w stronę towarzyszy.

-To co? Dajecie czy nie?

Re: Wioska Śnieżnych Elfów

25

Darianna chciałaby uciec z lasu, lecz opór podróżników najwyraźniej jej to utrudni. Pomimo tego radość nie znika z jej buzi, tylko podczas wywodu Hunmara twarz przybiera dziwny wyraz. Jakby cała dotychczasowa jasność została stłumiona na skutek nutki goryczy. Jednakże trwa to tylko drobną chwilę. Niewielkie załamanie nerwowe, które kończy się powrotem na trasę ciepłego uśmiechu. Uśmiechu pełnych ust z śmiejącymi się policzkami, które różowieją od wypowiadanych słów:

- Nikogo tutaj nie ma, uwierz mi na słowo. Szukaj igły w stogu siana, prędzej ją znajdziesz niż strażnika pomiędzy kłębami gaju. Chciała kontynuować, lecz gradobicie pytań krasnoluda wprawiło ją w osłupienie.
- Jaaa, eee, bo niegdyś... No i wtedy... Tyle nieotartych łez, zanim los przytulił mnie. Tyle pustych dni, nim uwolniłam się z tamtych chwil. Każdy dzień oddala gniew, bo jego ramie siłą jest. Ocaliła mnie czułość wyśniona i spełniona... Utonęłam w żalu, by znów narodzić się. Uwolniłam się, by żyć. By nie otruć świata smutkiem łez. Więc nie pytaj mnie! Tuż po skrzyczeniu krasnoluda pochyliła głowę.
- Po prostu zabierzcie mnie ze sobą, proszę.

Valcerion zapytał się towarzyszy o wodę, tylko po co im zbierać wodę, jeżeli dookoła nie widnieje żadne źródło. Wody jest pod dostatkiem w postaci śniegu. Taka sytuacja jeszcze gorzej wypłynęła na pozycję mężczyzny. Towarzysze mają go za debila, może dlatego nie raczą nawet odpowiedzieć na jego bezsensowne pytanie. Oboje podziwiają uroki natury.

Re: Wioska Śnieżnych Elfów

26
Mordred rozważał przez chwile wszystkie opcje. Nie podobało mu się to wszystko, ale nie widział dalszych rozwiązań. Rozumiał, że nie mogą dalej szukać zaginionego, jeżeli dziwna kobieta będzie im się plątać pod nogami. Dlatego tez oznajmił - Cóż... Zaprowadzimy panią do naszego postoju. Nie możemy pozwolić, by cywil włóczył się po lesie na terenie wroga.

Drugie zdanie wypowiedział, rzucając Hunmarowi znaczące spojrzenie. ta wiadomość skierowana była do niego. Nie zdołają szukać rekruta i pilnować tej... trzpiotki... jednocześnie. Lepiej oddać ją pod straż większej liczby oczu.
Jestem wybrykiem natury. W pogoni za głosem serca, przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa.
Obrazek

Re: Wioska Śnieżnych Elfów

27
Pochopne zdanie Mordreda z pewnością zaniepokoi krasnoluda, lecz jest on jedyną osobą w towarzystwie, której ten pomysł może się nie spodobać. Obecna przy mężczyźnie Darianna, pozytywnie reaguję na możliwość zostania "zwerbowaną". W związku z tym, bez większych wyjaśnień ruszają do powozu. Fortunnie odległość na jaką się udali nie była znaczna, także nie mija chwila, a na horyzoncie Valcerion dostrzega trzy persony.
Obecni w powozie mężowie radują się na wieść o powrocie strażnika, jednakże ich miny przybierają nieco zawiedziony wyraz. Zamiast druha, Mordred pod ręką prowadzi śliczną blondyneczkę. Drobną kobitkię, która przypomina malowaną lalkę. Nosi ona białe futro, okrywające niemalże całe ciało. A ten kto dostrzeże więcej, ten również ujrzy białe szmaty spod wierzchniej warstwy.
Czas goni i moment spotkania jest nieunikniony. Towarzysze doprowadzają kobietę pod powóz. Danarim wraz ze strażnikiem wybałuszają oczy. Nie muszą nic mówić, widać że żądają natychmiastowych wyjaśnień. Nawet gdyby chcieli zacząć rozmowę, przerwałaby ją prezentacja niewiasty. Ta wartko puszcza ramię barbarzyńcy, sunie kilka kroków w przód. Gdy jest w centrum uwagi, wtedy wykonuje zacny ukłonik dla kapitana, strażnika i Valceriona, któremu posyła najwięcej miłych spojrzeń.

- Przedstaw mnie państwu, Mord Lordzie.

Re: Wioska Śnieżnych Elfów

28
Mordred, poczuł jak powieka zaczyna mu drgać sygnalizując rozstrój nerwowy. Niemniej starając się opanować irytację w głosie, dokonał prezentacji nowo przybyłej.

- To jest Darianna. Spotkaliśmy ją w lesie. Jak dotąd nie udało mi się usłyszeć od niej nic sensownego, ale nie mogłem zostawić jej samej na wrogim terenie... Jest cywilem. No i jej obecność uniemożliwiała poszukiwania zaginionego. - Na razie pominął, że była też głośna i czepiła się jak rzep, oraz że przywlókł ją tu głównie dlatego, żeby przyczepiła się do kogo innego, skoro nie zamierzała pójść swoją drogą.
Jestem wybrykiem natury. W pogoni za głosem serca, przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa.
Obrazek

Re: Wioska Śnieżnych Elfów

29
Hunmar nie wierzył ani swoim uszom ani swoim oczom. Poszukiwania strażnika najwidoczniej zakończyły się odnalezieniem niespełna rozumu dziewki. Zamienił stryjek siekierkę na kijek. Pytania krasnoluda zostały w zasadzie bez odpowiedzi, bo to co usłyszał odpowiedzą w żaden sposób nazwać nie można. Jego obiekcje co do dołączenia dziewki do grupy również zostały odrzucone. Cóż więc mógł zrobić? Wzniósł ręce w górę prosząc Turoniona o siłę i ruszył w pewnej odległości za parą mruczy coś pod nosem.

-Tylko baby nam brakowało.

Las robił się coraz rzadszy aż po kilku chwilach między drzewami pojawiła się karawana. Gdy tylko ujrzeli znajomy widok krasnolud z założonymi na piersiach rekami minął szybszym krokiem wojownika i dziewkę i ruszył w stronę wozu. Chciał wskoczyć na niego zgrabnym ruchem ale z racji wzrostu wspinaczka nie mała w sobie wiele gracji co jeszcze bardziej zdenerwowało Hunmara. Gdy już zajął miejsce na wozie, wychylił się tylko by sprawdzić czy z osłem wszystko w porządku, wyciągnął świętą księgę Turoniona i naburmuszony zagłębił się w lekturze. Nie miał zamiaru odpowiadać na rzadne pytania.
"Tylko medyk może bezkarnie każdego zamordować" - Kaligula

Re: Wioska Śnieżnych Elfów

30
Gdy już swoje powiedział i gdy uwaga pozostałych rozproszyła się z jego osoby, przysunął się o krok od Hunmara. Nie wiedział czemu, ale czuł potrzebę usprawiedliwienia się ze swojej decyzji. Może dlatego, że krasnolud oddał mu ogromną przysługę i Mordred w pewien sposób widział w nim swojego powiernika lub kogoś podobnego.

- Wybacz, że nie posłuchałem twoich rad - zaczął półgłosem - ale jakie miałem inne wyjście? Dać jej w łeb i uciec zostawiając w lesie? Nie bardzo miałem wybór, nie uciekając się do skurwysyństwa i przemocy. Też nie jestem zadowolony z takiego obrotu spraw, ale tylko tyle mogłem zrobić elementem który wpadł mi w ręce, poza wyrzuceniem go. Dać go do obejrzenia pozostałym.

Stwierdził, spod półprzymkniętych powiek obserwując towarzystwo.
Jestem wybrykiem natury. W pogoni za głosem serca, przemierzam doliny i góry, smagany po plecach batami szaleństwa.
Obrazek

Wróć do „Królewska prowincja”