POST BARDA
Corin obiecał, że załogą, w tym także Sovranem, zajmie się Osmar. Bosman miał dopilnować, by nikomu nie stała się krzywda i żeby sam elf czuł się na tyle bezpiecznie, by z nikim nie walczyć. Z kajutą na dziobie z pewnością będzie bardziej zadowolony ze swojego życia na Siostrze. Znaczyło to tyle, że Vera miała się nie martwić. Mogła oddać wszystko w ręce swoich zaufanych ludzi, elfów i krasnoludów, po czym cieszyć się życiem w ramionach Corina. Oczy Yetta błyszaczały, gdy Vera ubrała się pięknie, nawet jeśli jej strój w niczym nie przypominał sukni, jaką miała na balu Kompanii, a jej makijaż był tylko w procencie tak wystawny. Ale czy nie narzekał, że wtedy była pomalowana zbyt mocno?
Pewnym pocieszeniem był fakt, że Yett czuł się podobnie niezręcznie, co Vera, choć jego stan bliższy był zwyczajowemu wyglądowi oficera. Z bliska dało się wyczuć wątły zapach wody kolońskiej. Przynajmniej nie przesadził z ilością.
- Podoba mi się ta czerwień na ustach. - Skomentował, choć w jego głosie nie było pewności nabytej prawieniem komplementów. - Obawiam się, że nasi chłopcy prędzej mogą złapać coś tutaj, niż w Szarudze. - Zażartował lekko. Żadne z nich nie czarowało się zbytnio, bo piraci ruszyli grupą do burdelu w chwili, gdy tylko dostali znak, że mogą zejść z pokładu. - Niech Krinn ma ich w opiece. Port Erola nie był tak wielki i wystawny jak Taj'cah, ale wciąż pozostawał kolorowy, tłumny i beztroski. Mnogość zapachów, barwnych osobistości, dobrze utrzymanych budynków i świetnie zaopatrzonych straganów cieszyła oko.
- Mimo wszystko cieszę się, że jesteśmy z powrotem w domu. - Mruknął Corin, prowadząc Verę uliczkami. Zaoferował jej ramię, jeśli tylko chciała pozwolić sobie na bliskość. - Chcesz coś zobaczyć? Gdzieś się przejść? Obiecałem, że kupię ci biżuterię. - Przypomniał sobie, choć nietrudno było dostrzec, że planował to od samego początku.